czwartek, października 21, 2010

"Przerażający Rysio" i inne pouczające opowiastki (odcinek 1)

Kojarzycie "Moby Dicka"? Znawcy, przynajmniej niektórzy, uznają to za największe arcydzieło amerykańskiej literatury. To historia o wielorybie-mutancie, który pożera ludzi i niszczy dobytek na morzu i lądzie. Nie ograniczając się do siania postrachu na morzu (stąd jego ksywa, na nasz tłumacząca się jako "Przerażający Rysio"), sięga w głąb lądu na całe 50 km... I robi tam rzeźnię! Albo i gorzej.

Dzielny kapitan Ahab - właściciel i dowódca statku zajmującego się pomaganiem znajdującym się w kłopotach wielorybom - stara się Rysiowi pomóc w jego mentalnym zagubieniu, ale w podzięce tamten odgryza mu nogę i kontynuuje swą wstrętną, skierowaną przeciw całemu światu agresję. Polegającą między innymi na tym, że kładł się na plaży, udając zwykłego wyrzuconego na brzeg wieloryba, a kiedy podchodzili do niego ekolodzy, żeby go pocieszyć i zepchnąć na głębinę, on... Łaps! I naprawdę widok był taki, że nie chcielibyście tego oglądać. No, chyba, że w jakimś filmie grozy.

Coś nie tak? Inaczej to było? O, sorry! Musiało mi się z czymś pomylić. Więc mówicie, że Rysio to był - biały bo biały - albinos jakiś, fakt - ale jednak wieloryb, czyli źwierzę bezzębne, żywiące się planktonem, które nie miało może wielkich problemów ze ściśnięciem za pomocą swych fiszbinów eleganckich dam w ich eleganckiej talii, ale już z odgryzieniem ludzkiej nogi to na pewno? I że Rysio nie był mewa, więc 50 km od morza w głąb lądu nijak nie potrafił? I że nawet sam Melville, autor znaczy tej arcy-opowiastki, nie twierdzi, by to potrafił? Ani że w ogóle miał zęby?

O cóż więc tu w takim razie chodzi? O co więc tyle krzyku i tyle literatury? Jak tam więc było? Przypomnijcie, dobra? Więc Rysio pływał sobie w morzu, tak...? A kapitan Ahab co? Też sobie pływał i co? I polował na wieloryby? Zabijał je znaczy? I kto w końcu chciał kogo upolować na początku? Kto zaczął?

Nie, nie mówcie, że to Ahab zaczął! Poważnie - on już był zabił setki kolegów i krewnych Rysia, zanim się zabrał za niego samego, więc Rysio to co najwyżej w samoobronie mu tę nogę? No nie, to by całkiem zmieniało postać rzeczy... To jakaś całkiem inna narracja, że tak to naukowo i postpolitycznie określę.

Teraz będzie wtręt. Zwany też przez niektórych wStrętem. Otóż, jeśli ktoś doczytał to tego miejsca, to jego. Nie może chyba mieć pretensji, bo było tu sporo dobrej literatury - nawet w pewnym sensie do kwadratu - i nikt mu po odciskach nie deptał. Teraz jednak chciałem poprosić, i ostrzec zarazem, wszystkich, którym ich religia nie pozwala dopuścić do siebie myśli, że świat może istnieć dłużej, niż sześć tysięcy lat, że ludzie od zawsze wyglądali tak samo, jak dzisiaj (pomijając togi, krynoliny i stringi), oraz/i że Polsce potrzeba czegoś więcej, niż tylko dziesięciu przykazań i Ojcze Nasz...

Chciałem ich poprosić, by już sobie darowali czytanie, tym razem, i zajęli na przykład przygotowywaniem prześcieradła na kolejny Biały Marsz Przeciw Przemocy... Albo coś. Tutaj niestety nie znajdą nic, co by ich ucieszyło, zbudowało, czy co by choćby potrafili zrozumieć. Dixi - żeby nie było potem dąsów i pretensji!

No a teraz my, ludzie poważni, dorośli, zastanowimy się nad takim oto zagadnieniem... Jak żył, jak spędzał większość swego czasu człowiek na przestrzeni swojej historii? (Że to nie ma z naszym Rysiem nic wspólnego? Sorry, ale mnie to oceniać, Autorowi, a nie, z całą uniżonością itd., Czytelnikowi. Zresztą nie takie rzeczy da się ze sobą skojarzyć, kiedy ma się po temu odpowiednie talenta!)

c.d. (Deo volente) n.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

19 komentarzy:

  1. Dobry dowcip słyszałem:

    - Postępowy odpowiednik ciemnogrodu?
    - Lemingrad.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Moby Dick (sama ksywka to arcydzieło onomastyki; równie dobrze można je przełożyć jako "Brutalny Chuj" albo "Szybki kutas") nie był fiszbinowcem, jeno zębowcem (jak delfiny i orki, nie bez powodu zwane dawniej "wielorybami mordercami"). Oto co bolszewicka łajka podaje do wierzenia o inspiracjach Melville'a: "W 1819 <> (statek wielorybniczy, nie kochanek Elżbiety 1!), dowodzony przez George'a Pollarda Jr., wypłynął z bazy Nantucket na kilkuletnie łowy. 20 listopada 1820, w odległości 3700 km od wybrzeży Ameryki Południowej, statek został staranowany przez kaszalota i zatonął. Załoga, składająca się z 21 ludzi, przeniosła się na trzy mniejsze łodzie (szalupy) wielorybnicze i przez cztery miesiące dryfowała po Pacyfiku. Na pokładach łodzi dochodziło do aktów kanibalizmu. Ostatni pozostali przy życiu rozbitkowie zostali uratowani 5 kwietnia 1821. Melville przy pisaniu swej powieści korzystał przede wszystkim z "Narrative of the Most Extraordinary and Distressing Shipwreck of the Whale-Ship Essex" - relacji Owena Chase'a, pierwszego oficera na Essex. Tragedii statku poświęcona jest również współczesna książka "W samym sercu morza" (In the Heart of the Sea: The Tragedy of the Whaleship) Nathaniela Philbricka".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nam szczurom lądowym z dziada pradziada kaszaloty kojarzą się tylko z duńskimi żołnierkami, ale dawniej "wieloryby spermowe" były głównym dostarczycielami smarów do maszyn. Kaszaloty jak na żebowce przystało nie wtryniają żadnych planktonowych kurdupelków, ino żywią się głównie głowonogami (i to tymi większymi i bardziej agresywnymi, co to inspirowały dawne podania o krakenach, "Pracowników morza" wiktora Hugo etc.), ale również rybami (np. 3 metrowymi rekinami) i płetwonogami. Szukając wypaśnych kałamarnic i ośmiornic kaszaloty nurkują na znaczne głębokości, najgłębiej spośród wszystkich ssaków. W żołądkach niektórych kaszalotów znaleziono dzioby gigantycznych kalmarów żyjących na dużych głębokościach (rekordzista miał w żołądku około 18 tysięcy tego towaru).

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza tym Moby Dick to coś więcej niż tylko ogromne i podstępne zwierzę, to niemalże biblijny Lewiatan, który walczył z Behemotem, pożarł (acz nie strawił) Jonasza, a potem zainspirował Hobbesa i Schmitta.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Anonimowy

    A myślisz, że ja nie wiem, że Lewiatan? Wcale mi to nie przeszkadza.

    Ludzie naiwne myślą, że ja chcę, jak każdy, ponarzekać, że oni "przemysł nienawiści" (swoją drogą to prawda) i "jacy my biedni".

    A tu wcale nie o to chodzi! Dopiero zacząłem i cała masa poczciwych duszyczek dała się złapać w perfidną pułapkę.

    To ma być naukowy esej (łał!), pomijając oczywiście formę ęprowizowanej gawędy szlacheckiej ("Szalony Mozart" i te rzeczy).

    O symbolice i walce ze złem sobie jeszcze tam powiemy (Deo, oczywiście, volente) - spokojna głowa! Jak najbardziej nam to wszystko w tej zupie pasuje.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Wsie w Mieście

    Zębacze, nie zębacze - nic to nie zmienia!

    Swoją drogą, przypomnieliście mi żarcik: "Droga Babciu, bardzo dziękuję za prześliczną książkę o bobrach, którą od Ciebie dostałam. Dowiedziałam się z niej o bobrach o wiele więcej, niż kiedykolwiek chciałam wiedzieć! ;-)

    Nie pamiętam, czy w oryginale, którym słyszał, były to na pewno akurat bobry, ale jakieś takie żyjątka. Chyba nie zębacze.

    Dzięki za info zatem, nie omieszkam się pozytywnie ustosunkować i dać światu poznać Waszmościów niekłamaną erudycję, ale - zaprawdę powiadam - istoty to nijak nie zmienia.

    Jedyny problem w tym, żeby Deus... O cholera, jak to będzie po łacinie? W końcuśmy łacińska cywilizacja przecie... No, żeby Deus chciał, że już to powiem po naszemu, słowiańskiemu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Wsie w Mieście c.d.

    Bobry to poniekąd też zębacze! To jednak chyba nie o nich było, co i tak nie robi różnicy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. Myśliwym chyba jednak robi różnicę: inaczej się poluje na jelonka Bambi, a inaczej na Sher Khana.
    A tak Waszmość narzekał, że uczeńcy ukrywają przed ludem fakt że my som drapieżce und mięsożerce, a nie wegetarjańskie małpki z czytanek dla czcicieli Matuszki Gai.

    OdpowiedzUsuń
  9. A z innej beczki: czy rzeczywiście wszyscy chrześcijańscy fundamentaliści w III/IV RP są takimi fanami nadstawiania drugiego policzka w nieskończoność jak Waszeć zasugerował? Na forach oprócz Brawariów tego świata udzielają się także wielbiciele kardynała Richelieu, św. Karola Boromeusza i św. Bernarda z Clairvaux. Wyznawców biblijnego kreacjonizmu to trzeba raczej w USiech szukać niż u nas, zresztą akurat rednecki z Bible Belt do lemingów nie należą, wolą starotestamentowe metody dyskusji z innowiercami, stąd ta nieustanna troska o nich w TV Planete i gdzieindziej.
    Wśród lewusów też jest mnóstwo pacyfistów traktujących swój pacyfizm śmiertelnie poważnie, gotowych rżnąć karabinem w bruk i zwiewać na sam widok npla.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Wsie w mieście
    Jak Wam się podobają zapatrywania największego starożytnika w Polsce prof. Ziółkowskiego na związki między klimatem, stopniem rozwoju danej społeczności a jej obyczajami? Niby Ziółkowski jest nasz - jak zasunie jakimś monarchistycznym tekstem godnym Bartyzela albo zarzuci studenctwu nieznajomość kanonów("Faraon" Prusa) itd. to leminżerii ciemnieje w oczach. Z drugiej strony jego tezy odnośnie np: łowców-zbieraczy mogłyby przyprawić Nicka o palpitację serca: wedle prof. Ziółkowskiego aborcja i eutanazja w społecznościach łowców-zbieraczy były normą (czyli przez 90% ludzkiej historii), a poniekąd i koniecznością (nieznajomość rolnictwa, co za tym idzie brak pokarmu, poza tym starcy, kalecy i nadliczbowe dzieci tylko utrudniałyby marsz).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ci łowcy-zbieracze to musieli patrzeć na pierwsze wioski i miasteczka tak jak my na totalitarne eksperymenty Stalina, Hitlera, Pol Pota, Mao, czy innego Bokassy.
    Dla łowcy-zbieracza społeczność rolników zarządzanych przez królów-kapłanów była czymś w rodzaju nieudolnego naśladownictwa mrowiska, jakimś potwornym więzieniem, przeklętym miejscem gdzie kaleczy się Matkę-Ziemię żeby wymusić nadprodukcję żywności, gdzie ludzi traktuje się jak bydło robocze i rzeźne przymuszając ich do odżywiania się trawą(ryżem/pszenicą/kukurydzą) zamiast mięsem i rybami, zmuszając ich do płodzenia i wychowywania ogromnych ilości dzieci, zabraniając starcom odejścia na zasłużoną emeryturę w Walhalli itd.

    OdpowiedzUsuń
  12. A jak się wam podoba wypowiedź Sarkozyego na konferencji po spotkaniu z Dimą i Panią Anielą, która przeszła właściwie bez echa (tak mi się przynajmniej wydaje, aczkolwiek specjalnie się nie przyglądałem), że jego zdaniem wspólną przestrzeń ekonomiczną (to jeszcze jestem w stanie pojąć), ruch bezwizowy (to już mniej), oraz "przestrzeń bezpieczeństwa" (!!!) EU-Rosja będziemy mieli za 10-15 lat.

    Jednym słowem, plan Karaganowa przyklepany.

    Mi się zdaje, że nie będą czekać aż 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Anonimowy

    Naprawdę mnie podejrzewasz, że ja sobie marnuję ślinę, a Wam czas i oczy, na subtelne analizowanie moralnych dylematów pana myśliwego - czy jeleń ma większe zęby, niż zając, i w związku z tym bardziej mu się należy salwa z dwururki. I temuż podobne?

    Jasne, że tak - że znaczy na słonia czy tygrysa - z ziemi oczywiście i góra oszczepem, nie z panzerfaustem i samolotu - jest ładniej i heroiczniej. Ale naprawdę szkoda by mi było Waszych i moich oczów na takie analizy.

    Zmierzam do spraw całkiem poważnych. A że nigdy do nich dnie dotrę, to już nie moja wina - Deus widać non voluit!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. @ jt

    Będzie. Mędzie. Ale pod warunkiem, że jeszcze wtedy będzie Sarkozek. No i jakiś tam ruski Putek.

    A to nie jest do końca pewne. Sarkozikowi mogą kęsim (kozikiem, albo jakoś) zrobić choćby dzielni strajkujący, jak się nieco rozzuchwalą, a siły zbrojne staną po ich stronie. Pewnie nie taraz, ale hu nołz, czy nie w ciągu tych brzemiennych 10 lat?

    A w Rosji, Matuszce naszych kochanych Wajdów i Komorasków, w końcu jakiś wyższy enkawudzista może sobie rzec - czemuż to ja muszę koniecznie popełniać to samobójstwo, strzelając sobie 500 razy z kilometra w tył głowy, skoro mógłby to zrobić... A potem się zacznie!

    Nasi oczywiście będą cały czas białe marsze i krzyże z kwiatów - dopóki im pozwolą.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Anonimowy

    Ładne z tymi miastami i tą Bokassą...

    Tylko - na Boga! - nie mów tego lewiźnie!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Anonimowy (o fundamentaliźmie und pacyfiżmie)

    Nie wiem czy wszyscy. Mam nadzieję, że nie.

    Ale nawet nasz krwiożerczy momentami Nicek ma momenty, kiedy to cicho popiskuje, jak to dobrze chrześcijaństwo wyszło na wystawianiu drugiego pół... policzka znaczy i dawaniu się mordować bez pisku (na odmianę).

    A że dziewice porastały włosiem, kiedy je kaci mieli deflorować, to już Nicek nie pamięta! Ani innych, równie nieraz perfidnych sztuczek.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Anonimowy (Ziółkowski)

    Coś w tym było, ale nie do końca.

    Wiele wskazuje, że nasi przodkowie wcale nie byli żadnymi szemranymi "zbieraczami" (o czym zresztą mam zamiar traktować w tym moim zamierzonym eseju), a autentycznymi łowcami. Wskazuje na to masę fajnych dowodów, jak choćby wyginięcie mamutów i całej masy dużych źwierząt w Ameryce, smętarzyska tysięcy źwierząt, itd. itp.

    Te ludy, co my je dzisiaj za "pierwotne" uznajemy, to raczej tacy, którym się nie udało w rywalizacji z innymi i zostały zmuszone do zajęcia b. trudnych regionów, z adekwatnym stylem i poziomem życia, jako rezultatem.

    Nasi przodkowie mieli z reguły całkiem sporo mięcha, a z tego co wiem, żadna wegeteriańska pierwotna (w każdym sensie) kultura nie istnieje i nie istniała.

    Swoją drogą naprawdę było dzieciobójstwo i np. Herodot (on ci chyba, choć nie na 100%) pisze, że jedynie Egipcjanie go nie stosowali.

    Jednak nie można tu zapominać o różnych tabu, karmieniu cyckiem do późnego wieku (co b. utrudnia zajście), fajnych sposobikach na "bezpieczny seks", itd.

    No a do tego istniała często opcja wypędzania po prostu młodych, zdolnych, żeby sobie skolonizowali sami to czy owo, albo kogoś podbili. Dzieci i tak umierały dość często, co m.in. sprawiało, że ludzie się do maluchów niezbyt przywiązywali (jeszcze w średniowieczu co najmniej!), ale też nieco łagodzi ten obraz.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Anonimowy (od "gigantycznych" kalmarów)

    Jeśli on miał ich w żołądku 18 tys. (tych dziobów znaczy, wiem że nie całości), to one chyba AŻ TAK gigantyczne być nie mogły?

    Widziałem kaszalota, spory był, ale bez przesady. Jak spory autobus - w sam raz na 17999 dziobów od wróbli.

    ;-)

    Pzdrwm
    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  19. Obawiam się, że najinteligentniejsi lewacy dobrze zdają sobie sprawę z tej analogii między pojawieniem się pierwszych osad rolniczych a planowaną przez nich "wielką zmianą" (zjednoczenie całej kuli ziemskiej, zakaz używania papierowych i metalowych pieniędzy, skasowanie rodziny, armii z poboru i większości religij, powszechne chipowanie, redukcja populacji itd.). Zdaniem ober-lewaków potencjalne korzyści z takiego upodobnienia ludzkości do mrowiska dalece przeważą nad niedogodnościami. Czytałeś "Kolaps" Diamonda? Tam niemal otwartym tekstem pisze, że wzorem do naśladowania winna być Japonia za Tokugawy i współczesne Chiny.

    OdpowiedzUsuń