poniedziałek, listopada 01, 2010

Histeria

"Corporation Man" Anthony Jaya to interesująca próba stworzenia swego rodzaju "społecznej antropologii" współczesnych wielkich korporacji i naszkicowania hipotetycznych zmian, jakie ich przyszły rozwój może spowodować w świecie. Jedna rzecz mi się w tej książce bardzo podobała, jedna zaś bardzo mi się nie podobała i wnerwia mnie po dziś dzień (a czytałem to jakieś dziesięć lat temu).

To co mi się podobało, to była fajna analiza takich spraw, jak to ludzie organizują się w coraz większe grupy - od zgranej paczki złożonej z grubsza z 7 - 11 "łowców", po narody, państwa i imperia. To co mi się nie podobało, to było nie więcej, niż tylko sformułowanie - rzecz być może całkiem bez znaczenia, ale dla mnie swego rodzaju symptom różnych niemiłych mi spraw... I właśnie o tym (o dziwo) chciałem dzisiaj.

Otóż chodzi o to, że autor tej książki opowiada w jednym miejscu własne przeżycia z dzieciństwa, i to nie byle jakie. Chodził wtedy do szkoły podstawowej i nagle, na przerwie, rozniosła się wśród chłopiąt na szkolnym podwórzu wieść, że ich kraj (W. Brytania) wypowiedziała wojnę Niemcom. (Chodzi oczywiście o 1939, nie cieszcie się! Nic AŻ TAK ważnego z najnowszych wydarzeń wam nie umknęło.)

Chłopięta, jak to nam opowiada Jay, przepełnione nagłym i dla niego niezrozumiałym entuzjazmem, zaczęły wtedy biec całym hurmem wokół tego podwórza, wznosząc bojowe okrzyki. Cieszyły się dzieciaki z tej wojny, Jay tego nie rozumie i nie akceptuje - nie miałbym do niego o to cienia pretensji, tyle, że on ten ich entuzjazm określił słowem "histeria". I tego nie mogę mu do dziś darować!

Czy bojowy entuzjazm o zabarwieniu jawnie patriotycznym - jakkolwiek (nie przesądzam tego i nie zamierzam się tym w ogóle tutaj zajmować) byłby on irracjonalny, niemądry, mało humanitarny czy politycznie poprawny - może i powinien być nazywany histerią? I jeśli nie, to dlaczego?

Oczywiście, sam wielokrotnie już to mówiłem, definicje można sobie tworzyć do woli, bo to tylko arbitralne skojarzenie pewnych dźwięków i/lub znaków z jakimś pojęciem czy rzeczą. Mógłbym więc sobie w związku z tym nazwać karalucha "Unią Europejską", a dodawanie "podnoszeniem do kwadratu". Jednak nie wypada i niewiele w tym sensu, jeśli słowa "karaluch", "Unia Europejska", "dodawanie" i "podnoszenie do kwadratu" mają już pewne w miarę ustalone znaczenie, które ludzie w miarę akceptują.

Można sobie oczywiście powymyślać własne definicje, i czasem ma to sens, kiedy chcemy się "oderwać" od przyjętych dotychczas definicji. (Coś jak z językiem programowania APL, gdzie, jak kojarzę, nawet zwykłe dodawanie było zapisywane w całkiem nowy, arbitralnie wymyślony sposób. Czy tam to miało wiele sensu, trudno mi ocenić, ale w sytuacjach bardziej, że tak powiem, "humanistycznych" ten sens czasami jest całkiem wyraźny.)

Słowo "histeria", gdyby ktoś nie wiedział, pochodzi od greckiego słowa na macicę. Grecy sądzili, że histeria jest skutkiem wędrowania macicy po ciele. Można się bez trudu domyśleć, że facetów histeria dotyczyć nie miała po prostu jak.

Nawet Freud (nie żebym specjalnie cenił tego genialnego hochsztaplera, ale to na inny raz), któren histerii odkrywał co niemiara, odkrywał ją jednak raczej (czy może nawet wyłącznie) w kobietach. Konkretnie w rozpieszczonych, bezczynnych, przewrażliwionych kobietkach z wyższych wiedeńskich sfer.

Jeśli odkrył ją kiedykolwiek w jakimś facecie (naprawdę teraz nie pamiętam, interesowałem się psychoanalizą bardzo dawno temu i szkoda by mi było czasu na poszukiwania po wikipediach), to z pewnością był to jakiś wyjątkowo metroseksualny facet, a nie pełne bojowego zapału chłopię ganiające wokół szkolnego podwórza, w nadziei, ze zamiast nudnego życia w fabryce czy biurze, czekają go wojenne emocje, choćby nawet początkowo jeszcze per procura.

Powtarzam - to, jak sobie duchowni, mędrcy, moraliści i inni tacy widzą zalety i wady postawy tych chłopiąt, to nie jest nasz temat na teraz. Nawet polityków zostawiamy sobie na boku. Mnie w tej chwili chodzi o DEFINICJE jako takie... To raz.

A do tego chodzi mi o PSYCHOLOGIĘ. Konkretnie zaś o tę sprawę, czy ów radosny szał, który (jak się należy domyślić) przeżywały, i który (z całą pewnością) przejawiały owe chłopięta, można uznać za to samo, co przeżywają - oglądamy to nierzadko na dawniejszych filmach - rozpieszczone kobietki (i zniewieściali faceci), a co się leczy, jak nam na tych filmach pokazują, walnięciem delikwenta w pysk?

A może ja nie będę tego kończył? Przynajmniej na razie? Jakoś mierzi mnie ostatnio wszystko, co zalatuje działalnością popularno-naukową, męczy mnie w ogóle pisanie... A kwestia została przecież postawiona i kto chce, może ją sobie wziąć na warsztat, albo na ząb, albo na co tam sobie uważa.

Nie wiem, może jeszcze kiedyś napiszę, jak ja sam to widzę - w  końcu obmyśliłem sobie całą sprawę dokładnie i naprawdę wiem. Albo może zostanę (Deo volente) sprowokowany i powiem w końcu, co mam do powiedzenia - interaktywnie, w komętach pod tym kawałkiem? Będą w ogóle jakieś komęty? Będzie jakaś interaktywność? A skąd ja wiem, że jakbym napisał to do końca i wszystko ze szczegółami ludziom wyłuszczył, jak ja to widzę, to by była?

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

45 komentarzy:

  1. Rebe Zygmunt, zdaje się, w ramach popularnej wśród jego rodaków walki o pokój, leczył z histerii żołnierzy, którym IWŚ tak wlazła na psychę, że byli, nieboraczki, do niczego, mimo że fizycznie nawet ich nic nie drasnęło.

    Nie pamiętam już skąd mam tę informację, i podobnie jak PT Autorowi, nie chce mi się jej sprawdzać.

    Nie wydaje mi się, żeby entuzjazm chłopiąt był tym samym co rozwydrzenie zepsutych panienek. Zgaduję, że Mr. Jay używa słowa "histeria" tak jak Michnik - jako negatywne określenie intensywnej aktywności skierowanej niezgodnie (lub, o zgrozo, przeciwnie) do jego zapatrywań?

    OdpowiedzUsuń
  2. @ wsie w mieście
    Zgadzam się z tj'em, że dla Mr.Jaya "histeria" była ulubioną obelgą, którą szermował bez ładu i składu, określając mianem histerii każda aktywność przeciwstawną do jego zapatrywań.
    Niestety, wśród naszych pożal się Boże! zdecydowanie przeważają histerycy, dla których bajki Andersena (że nie wspomnę o germańskich oprawcach braciach Grimm!) są zdecydowanie zbyt brutalne (palenie Baby Jagi w piecu, egzekucje niedobrych macoch i ojczymów), a co gorsza gnostycko-magiczne (wątki z czarnoksiężnikami, zaczarowanymi kulami, smokami itp.).
    A Zygmunt nie był taki zły: miał niezłą pozycję w światku medyków, a jednak nie załatwił synom kategorii D czy E. Inni Merkurianie walczyli o pokój jeszcze ostrzej - może nad tym rozpaczać, albo się z tego śmiać, ale ONI byli alfami! i walczyli jak gieroje ST.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy,

    mi nie chodzi o pozycję w greckim alfabecie (wśród kastratów od małego chowany do hucpy Eskimos jest alfą do kwadratu), a ich wyssaną z mlekiem matki skłonność do szerzenia rozkładu wśród głupich gojów.

    Bo ten obraz biednych chłopców, na śmierć i nerwicę wysłanych przez chciwych kapitalistów i brzuchatych biskupów doskonale wpisywał się w narrację żydokomuny.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Wsie w Mieście

    No właśnie. Z ęteraktywnością to ja mogę, bez niej nijak. I jakaś jednak jest. Balszoje spasiba, daragije druzja! (I, oczywiście, pust' wsiegda budiet sołnce!)

    Też mi się widzi, że ta "histeria" to po prostu wszystko, co się takiemu nie podoba. A dlaczego się nie podoba, pytamy? I Zaraz sobie (i drugim) odpowiadamy: "bo gwałci leberalny rozsądek, a przecież człowiek to homo, nie tylko Biedronicus, ale i oeconomicus, czyli taki, co się własnym dobrze pojętym kieruje".

    W kategorii definicji, to to jest ostrzejszy i bardziej wprost przejaw tego zjawiska, dzięki któremu mamy ostatnio samych "zabójców" i żadnych np. "morderców", samych "złodziei", a żadnych "autorów rozboju", "włamywaczy", czy innych "rozbójników na rozstajnych drogach".

    W kategoriach zaś psychologii... No, jeszcze trochę sami powiedzcie co i jak Waszym skromnym, ja się włączę potem! Ale podobnie to widzę, choć chyba (jako certyfikowany socjopata) psychologię (tę prawdziwą, działającą!) mam obcykaną jak mało kto i mogę robić za autoryteta.

    (Swoją drogą "NCz!" nr 39 2010 opublikował mój tekst. Ale cyrk! Zabawne, bo kiedyś mi za to musieli płacić, a teraz nie muszą. Ale co mi tam, byle się "memy" rozchodzili!)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. triarius,

    W kategoriach psychologii histerię nazwałbym paraliżującym zalaniem własnymi emocjami. No nijak się to ma do entuzjazmu skorych do bitki chłopiąt. Rzekłbym nawet, że ma się przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A z innej beczki Tygrysie, czy sprawdziłeś już kto stoi za knigami z serii War Book, no wiesz tymi o alternatywnej historii, w której USA nie opchnęło Polszy Moskwicinom tylko wprost przeciwnie?
    W uniwersum Vladimira Wolffa sprawy potoczyły się odwrotnie niż w naszym:
    1) w "Kaukaskim epicentrum" NATO i jego sojusznicy spuścili Moskalom łomot w Gruzji, nie pozwalając Sowietom na zajęcie Abchazji i Płn. Osetii;
    2) w "Stalowej kurtynie" III/IV RP (zdradzona haniebnie przez starą UE) obroniła się przed najazdem Łukaszenki, odebrała mu Brześć Litewski (acz wzorem Finlandii Mannerheima zrezygnowała z dawnych Kresów wschodnich, co by nie drażnić Niedźwiedzia za bardzo...) i domaga się czapy dla Ołeksandra Kołchoźnika;
    3) w "Czerwonej apokalipsie" oglądamy rozpad Ukrainy po linii Huntingtona, Hamerykany muszą pomścić śmierć Hilarii i rozbić prosowiecką, samozwańczą republikę Krymu, a Polacy niejako przy okazji odzyskują Lwów z Małopolską wschodnią.
    W podobnym (tym samym?) Uniwersum rozgrywa się tez akcja "Mrozu" Ciszewskiego, gdzie zorganizowana grupa przestępcza chce przejąć władzę nad III/IVRP w drodze zamachu stanu, co by położyć łapę na polskich łupkach gazonośnych i ich nie eksploatować...
    Jak sądzicie towarzysze? Te powieści to jakaś projekcja marzeń polskich neokoni czy prowokacja bolszewików, liczących na wybuch antysowieckiej ruchawki???

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy,

    może po prostu wstrzelenie się w leżącą odłogiem niszę dowartościowującą naród polski? Trochę, przy zachowaniu proporcji, jak Sienkiewicz?

    OdpowiedzUsuń
  8. @tj, Anonim

    Tak czy siak - kupować, póki Związek Eurosowiecki i SCO zabronią !

    OdpowiedzUsuń
  9. A nawiasem - jeśli jest to "krzepienie serc", to oby to się nie zamieniło w onanizm. Gadanie o "przewrocie", "wyjściu na ulicę" z jednej strony, albo programową rezygnację z użycia przemocy w obronie swoich interesów.

    Na przestrzeni paru dni zaobserwowałem zwłaszcza to ostatnie. Nie zwykło się mówić o nieobecnych tu, ale żeby zobrazować: ostatni wpis (skądinąd niezłej blogerki) Weronki na salonie, czy moja dyskusja z Jagną na niepopie, pod ostatnim wpisem Zetjota.

    I nie, żebym teraz cokolwiek postulował. Nie chodzi mi o rezygnację z walki wtedy, gdy wróg jest silniejszy i powstanie zakończyłoby się krwawą jatką, ale o programową rezygnację z przemocy, "bo byłyby ofiary".

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaszczur,

    trudno mieć pretensje do baby, że myśli po babsku. Gorzej, jak po babsku myślą nasi kierownicy. Parafrazując klasyka, można powiedzieć że wiadomo, że niepodległość nie będzie kosztowała dwóch groszy i dwóch kropli krwi.

    Praktyka pokazuje, że sama gotowość do użycia siły powoduje, że uzyskuje się bardzo dużo nawet tej siły nie używając, z kolei wykastrowanie się na początku daje eunuchoidalne efekty -jak próba rozbicia układu bezwzględnych bandytów przez wyperfumowaną komisję weryfikacyjną.

    OdpowiedzUsuń
  11. tj
    Perfumy też mają swój użytek na wojnie. Ćwierć litrowy flakon może stanowić ładunek niezłej bomby paliwowo-powietrznej :)

    Inna sprawa, by użyć metafory wieziennej, w pierdlu herbatnika trzepie od zakrystii każdy, kto chce. Jak kiedyś stwierdziłem, programowy pacyfizm, to właśnie polityka więziennego cwela, który grzecznie nadstawia dupy za to, że być może nie będą go bili.

    Rasowy polityk wie kiedy poszczekać lub ugryźć, a kiedy polizać. Nasi leberalno-lewicowi pajace? Oni tylko ssą.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Anonimowy

    A co ja tam wiem? Ja to nawet nie mam najmniejszego clou, kto ma płacić za te apartamentowce, co oni mi je tu na dzielnicy budują.

    I bardzo mnie ta sprawa nurtuje.

    Z tymi Twoimi książkami widzę jeszcze więcej możliwości, niż z moimi (?) apartamentowcami. Od merkuriańskiej, czy jakiejś innej prowokacji, po patriotyczną robotę. Choć to ostatnie jakieś mi się czemuś wydaje mało prawdopodobne.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. Hysterismus und Liberalismus 1

    Nie wiem jak Was, ale mnie psychologia naprawdę kręci, uważam ją w dodatku za potencjalnie użyteczną. Co więcej, sądzę, iże kochany Liberalismus opiera się w znacznej mierze właśnie na pewnej koncepcji ludzkiej psychologii - która jest prymitywna i pod wieloma wzgl. fałszywa, ale coraz bardziej za to ma sankcję "prawną" i różne inne tego typu.

    A więc, Hysterismus... Zgoda, przeładowanie układu nerwowego itd. Ale o co tu konkretnie chodzi i jak to działa? Otóż ja mówię wprost - regresja! (Nie WSZĘDZIE ona występuje, jak by chciały leberały, ale tu na pewno.)

    Każdy z nas był kiedyś dzieciątkiem, ach! Prawda? No i takie dzieciątko, jak sobie całkiem nie potrafi z jakimś poważnym problemem poradzić, kiedy jest zagrożone i nie wie co czynić, liczy na opiekunów, zgoda?

    Może to np. uczynić przez celowe (co nie znaczy wyrozumowane!) stworzenie zagrożenia dla własnego trwania i integralności. A wszyscy w końcu nosimy w sobie to dziecię i wszyscyśmy istoty stadne. Tutaj Przywódca, Führer, Guru - ale także w końcu i Bóg. (Nie przesądza to o prawdziwości czy jej braku, ale te instynkty w nas są, zgoda?)

    No i kiedy sobie całkiem nie potrafimy poradzić, kiedy nasz układ nerwowy (jeśli mamy tak rozmawiać o hardware) całkiem sobie nie potrafi poradzić, to my sobie wracamy do tych dawnych sposobików. Oczywiście zależy to i od tego, jak było z nami w dzieciństwie, jak i od tego, jak nam się takie działania opłacały potem.

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hysterismus und Liberalismus 2

    No i teraz - trudno, żeby "histeryk" nie był ulubionym epitetem leberała, jak i "von" Misesa "neurotyk". Ich wizja świata jest taka bowiem, że jest "układ słoneczny", czyli "wolny rynek" kierujących się rozsądkiem i "zasadą przyjemności", słodkich, kochających współpracę, racjonalnych ludzieńków...

    Coś jak krzyżowka newtonowskiego układu słonecznego z magiańsko-rousseowskim concesusem wszystkich porządnych i słodkich ludzi...

    I jest - ale gdzieś w niezbyt na ogół dokładnie określonym miejscu - DIABEŁ, czyli Władza. Która jest z definicji BE! No i jest w ludziach - choć tylko tych mniejszego sorta od Leninów i Kuroniów - to ich dziecięce residuum, które sobie czasem histeryzuje, albo neurotyzuje.

    I wszystko w ludziach, co nie działa tak, jak leberały by sobie życzyły i jak oczekują, wynika oczywiście z czego? A no przecież, że z NEUROZY, z HISTERIĄ na czele!

    Tutaj zresztą SCHIZOFRENIA BEZOBJAWOWA znajduje swoje najgłębsze i całkiem wystarczające wytłumaczenie - bowiem w tym leberalnym światopoglądzie ona jest zarówno KONIECZNA, jak i CAŁKOWICIE OCZYWISTA.

    Na razie tyle. Powiedzcie coś, to i ja powiem. Bez interaktywności pisanie mnie cholernie ostatnio mierzi, a tak da się wytrzymać.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. Hysterismus und Liberalismus 3

    Chodzi mnie o to, że wtedy (histeryzując) sami zagrażamy naszemu przetrwaniu, aby ściągnąć opiekuńczą dłoń naszych kochanych rodziców, czy innego tam Stwórcy.

    Co jest oczywiście całkiem irracjonalne (gdyby nie było, nie byłoby neurotyczne), ale w końcu mówimy o histerii.

    Histeryk robi rzeczy irracjonalne i z pozoru mu zagrażające, licząc, nieświadomie, że "ktoś przyjdzie się nim zaopiekuje".

    Zresztą i owo cudowne działanie walnięcia go w pysk daje się łatwo w tej koncepcji zrozumieć. Ktoś się nim w końcu zajął, i to ktoś silny, zdecydowany!

    Z bojowym zapałem nie ma to oczywiście nic wspólnego, nawet jeśli ten zapał jest całkowicie niepolityczny i mało rozsądny.

    No dobra, a co z histerią w PONADLUDZKICH cyber-organizmach? Takich jak grupy ludzkie, stada blogerów, narody, cywilizacje, kościoły, filharmonie, kluby sportowe...?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. triarius,

    co podejrzewasz z tymi apartamentowcami?

    He, może być i regresja, ale pewnie nie w każdym wypadku histerii. Może być, że "ktoś przyjdzie i się zaopiekuje", a może być i strach wielki przed czymś, który łagodzić trzeba rzeczywistością wirtualną albo ucieczką w chorobę, właśnie z braku nadziei zaopiekowania.

    Tu otrzeźwiające walnięcie w pysk można rozumieć jako wybicie z utrwalonego złego nawyku, lub przekonanie się na własne oczy, że diabeł nie taki straszny.

    A Mises (i Freud) to byli Eskimosi, którzy zasadniczo wobec wszelkich oponentów używają wrzasku i wyzwisk (histerii...) zamiast argumentów.

    Przypomniał mi się tytuł artukułu z GWna, kiedy ostatnio Srakozy wywalał cyganów z Paryża. Brzmiał dokładnie "Republika zagrożona!", z wykrzyknikiem na końcu. Brakowało tylko "Aj waj!" jako nadtytułu. Larum grają, kahał do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  17. tj
    No, ale czymże jest Srako, jak nie małym, zakompleksionym Magianinem z jakiejś zapadłej pipidówy na Węgrzech, który musi być bardziej francuski od Ludwika XVI?

    Pełne nazwisko do Srakozy de Nagybocsa, Nagybocsa (Wielka Bocsa) będąca właśnie tą pipidówą. Tutaj link do felietonu RAZ'a, gdzie on właśnie o tym zjawisku dyskutuje:
    http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/10/30/swieto-wiesniaka/

    OdpowiedzUsuń
  18. Mustrum,

    ze strony Srako to był tani chwyt pod publiczkę, garstkę cyganów wytresowana Rumunia przyjmie z pocałowaniem ręki, a tych, którzy naprawdę rozrabiają: Algierczyków, Senegalczyków i innych, Srakozy nie ruszył.

    Ja się mu nie dziwię, lepiej żeby Francuzi psioczyli na Arabów, niż na Eskimosów.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak polscy patrioci i tradycjoci z Rebelyi wyobrażają sobie cel i sens funkcjonowania armii: "Ale tak poważniej - tę analogię dałem tylko po to, żeby pokazać absurdalność tamtego porównania. Otóż jeśli mówimy o normalnym wojsku, to tam zabicie się dopuszcza. Natomiast nie jest celem normalnego wojska zabijanie, chyba że rozmawiamy o wojskach typu jakieś hordy barbarzyńców, które tylko plądrują i zabijają czy o oddziałach do czystek etnicznych. Więc nie jest tak, że żołnierz nic tylko zabija. Jeśli chodzi natomiast o szpiega, to całe jego życie jest w zasadzie jednym wielkim kłamstwem, oszustwem i nabieraniem ludzi. Robi to bez przerwy i codziennie. Tak samo jak prostytutka z każdym kolejnym cudzołoży. I oboje - prostytutka i szpieg - robią to za pieniądze."

    OdpowiedzUsuń
  20. W pracach Szczepana Twardocha porozsiewane są bardzo ciekawe uwagi o psychologii i socjologii arystokracji, zarówno tej dawnej (szlachty), jak i tej nowej (siłowików i partyjniaków). Okazuje się, że między jedną a drugą grupą występuję mnóstwo naprawdę głębokich analogii:
    - zamiłowanie do bronii i uznaniowy charakter przyznawania pozwoleń na broń
    - duma ze swoiście pojmowanej służby Państwu
    - twarde i surowe wychowanie, z naciskiem na szeroko rozumiane wychowanie fizyczne (sztuki walki, fechtunek, strzelectwo, taniec)
    - troska o "dobrą krew" (odpowiednie geny), realizowana poprzez staranny dobór współmałżonków do rozrodu
    - podwójna, klasowa i rasowa pogarda dla niższych klas
    - bezwzględne przekonanie o swoim prawie do rządzenia i administrowania
    - bezwględne przekonanie o własnej przewadze intelektualnej, moralnej i fizycznej nad resztą demosu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Tygrysie,

    pisz dalej, niech Ciebie pisanina nie męczy. Ja już miałem rzucać, ale od czasu do czasu coś opublikuję. Dla czystej rozrywki, bo i tak mało kto czyta moje produkcje.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Kirker

    O, cześć! I dzięki za dobre słowo!

    Co do czytania, to daj linka, to przeczytam. Miałem, ale po ostatnich... nieważne, Cię wywaliłem. Mogę Cię znowu przywrócić.

    Zresztą chyba przeniosę swojego blogasa na własną domenę - konkretnie http://triarius.pl.

    Nie żeby mi się chciało pisać, ale my naprawdę nie doceniamy wartości tego, co sobie od niechcenia tworzymy i cholernie na tym tracimy. Ten tutaj blogasek np. istnieje ponad 5 lat, ma jakieś 550 wpisów i niemało komentarzy, sporo linków idzie do niego, ma nieco wiernych wielbicieli...

    Lewizna, która nami rządzi z takich zasobów potrafiłaby wycisnąć miliony. A z tych milionów jeszcze większy bat na nas i kajdany! A my co?

    Swoją drogą, chcesz się czasem pokłócić, to poszukaj mnie na Skype. Moja ksywa to: piotrthe1st.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Na Rebelce ciekawa wrzuta o przedszkolach, że zamiast uspołeczniać dzieci czynią z nich łobuzy: "Posyłamy dzieci do przedszkola, mając nadzieję, że nauczą się tam przede wszystkim umiejętności społecznych. A jednak wiele z nich narzeka, pyskuje, a nawet zachowuje się agresywnie. Spędzanie większości dnia w towarzystwie rówieśników wydaje się zatem raczej pogarszać umiejętności społeczne. Ale może rodzice przesadzają i gdyby nie socjalizacja w przedszkolu, dzieci zachowywałyby się jeszcze gorzej?(...)Okazało się, że żłobek i przedszkole opóźniają rozwój umiejętności społecznych u dzieci, rozwijając za to zachowania aspołeczne (agresywność, egotyzm). Nie było przy tym istotne, czy placówka jest prywatna, czy państwowa, czy dziecko pochodzi z rodziny bogatej, czy biednej. Nie był istotny poziom wykształcenia ani wiek rodziców. Tylko jedna zmienna okazała się istotna - liczba godzin spędzanych tygodniowo w żłobku lub przedszkolu."
    A może należy się cieszyć, że dzieciarnia uczy się walczyć o swoje,bronić swojej własności i poglądów także fizycznie, co Tygrysie?

    OdpowiedzUsuń
  24. Tygrysie,

    Link ten sam, co od 2008 roku.

    Ostro ostatnio zrugałem PiS-owców. W sumie to oni mnie ani ziębią, ani grzeją, ale pewne praktyki mi się nie podobają. Koncepcja państwa przez nich proponowana dla mnie nie jest prawicowa - i nie chodzi tu ekonomię. Poziom niżej: sposób myślenia. Że musi istnieć państwo o bardzo szerokich prerogatywach. To przecież prowadzi do społeczeństwa mrówek, którego tak nie lubisz. Moim zdaniem wystarczy regulować jedynie stosunki obyczajowe. Tak to cały ten system jest zbyteczny.

    Trzeba teraz chyba dla równowagi walnąć tekst o konDonku, ale to jak mi się uzbiera. O LSD czy Sieraku nie piszę, bo to w ogóle szkoda czasu.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. @ Anonimowy

    Obawiam się jednak, że to nie będzie żadna zdrowa agresywność z adekwatnymi umiejętnościami, tylko socjopatia. Sam chodziłem do żłobka i mam z tego psychiczne urazy do dziś. A także do przedszkola, szkoły (Kirker patrz!) i jeździłem na kolonie.

    O ile w tych dwóch ostatnich miejscach wycierpiałem potwornie, to w sumie teraz wydaje mi się, że bez tego byłoby mi w życiu jeszcze trudniej. Jednak niewykluczone, że to właśnie była pewnego rodzaju terapia po tym, co mi zrobił żłobek i (w mniejszym stopniu, jeśli w ogóle) przedszkole. (Rodzina też miała w tym swoją rolę, ale nie wpadajmy w freudyzmy! ;-)

    W ogóle to wydaje mi się, że - o ile młodzież być może jest przystosowana do życia nie w rodzinie, tylko w grupie rówieśniczej - to małe dzieci z pewnością nie są i cholernie dużo tracą (zyskując zapewne różne urazy i okaleczenia) na przebywaniu z rówieśnikami.

    Powinny przebywać w grupach z dziećmi w b. różnym wieku - tak mi się wydaje i tak w końcu przeważnie bywało przez stulecia.

    Co do tych grup rówieśniczych młodzieży, to Ardrey fajnie o tym mówi, że z biologicznego pkt. widzenia rodzina wcale nie jest chyba dla nas aż tak oczywista i naturalna. Naczelne specjalnie jej nie kultywują, a sporo pierwotnych społeczeństw także wybiera ten drugi wariant. (O czym np. faworyt Nicka Malinowski.)

    Swoją drogą, Wy się tak tutaj nie rozpędzajcie z komętowaniem, bo ja chcę tego blogasa przenieść na własną domenę http://triarius.pl - ino mi się ona jeszcze nierozpropagowała.

    Zaimportowałem sobie wszystko na Wordpressa, łącznie z komętami, ale tych komętów chyba już mi się nie uda.

    (No, chyba żebym po wszystkim zaimportował jeszcze raz. Ale co będzie, jak się wszystko pojawi podwójnie?! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  26. @ Kirker

    No widzisz - sam sobie wyjaśniłeś. Postępujesz nieco tak, jak jakieś (lewackie) Amnesty International, które krytykowało różne tam słodkie kraiki za pierdoły, bo sowietów i tak nie było po co krytykować, o Korei Północnej już nawet nie wspominając. Tak to właśnie działa!

    Kontekst jest ważny i jeśli krytykuje się coś takiego jak PiS - w końcu jedyną naszą stopę w drzwiach tego, co jest dzisiejszą oficjalną "polityką" (fakt, że to dno, ale takie to jest i niestety też konieczne), i to nie z pozycji przychylnego, choć krytycznego, obserwatora, no to trzeba sobie zadać wysiłek żeby przykopać wszystkim Michnikom, Komórom, Napierniczakom i reszcie tej kurewskiej (sorry kurwy!) bandy.

    Nie ma innego wyjścia, tout court!

    Co do linku, to ja go po prostu nie mam - zgubiłem. Jak tam sobie chcesz. ;-)

    Co do orgazmu na temat PiS, to ja wcale się aż tak W TEJ KONKRETNEJ sprawie (orgazmu znaczy) od Ciebie nie różnię. Gadamy sobie ostatnio z Nickiem (jak gęś z prosięciem) i próbuję mu tłumaczyć (jak gęś prosięciu), że bez zrycia tego miejsca katastrofy do gołej skały - czyli zrobienia tego, co dla mnie jest par excellence FILOZOFIĄ - będziemy się tylko kręcić jak gówno w przerębli w oświeceniowych bredniach, chciejstwach i złudzeniach. I samo kochanie PiS, albo powiedzmy rodzimego chłopstwa, niewiele tutaj załatwi.

    Zaczyna mi się po prostu wydawać, że ja w PiS widzę pewne konkretne narzędzie, a Ty się wścikasz, że to nie jest jakaś kompletna i pozbawiona wad recepta na naprawienie świata. Tak, jakbyś się wścikał, że śrubokręt nie ma w sobie wodotrysku, spadochronu i łyżki o butów. Tą łyżką to MY mamy być! Dlaczego nikt nie chce tego zrozumieć?!

    Co do społeczeństwa mrówek, to daruj, ale nie. Dzisiaj front przebiega pomiędzy dążeniem do GLOBALNEGO społeczeństwa mrówek, z wychowaniem całkiem autentycznie NOWEGO CZŁOWIEKA - a człowiekiem takim jaki on zawsze był, rodziną (choć tu bym nie przesadzał, zobacz moje ostatnie do Anomiowego), narodem ("rodziną rodzin", wedle genialnego określenia kard. Wyszyńskiego), no i tego narodu "zębami i pazurami" (wedle genialnego określenia Pana T.), czyli państwem właśnie.

    Państwo - jak słusznie zauważył Spengler (choć to może nie być jego własne odkrycie) - NIE JEST, jak to się wydaje leberałom (także tak skrajnym i paradoksalnie teokratycznym, jak np. Ty)... Albo ja się wydawało Grekom (ale to w końcu było INNE państwo i inna K/C) nakierowane DO WEWNĄTRZ, ino właśnie NA ZEWNĄTRZ!

    Gdyby nie było innych państw, ani agresywnych barbarzyńców, to by państwo nie było w sumie potrzebne. Jednak życie nie chce się wciąż dopasować do leberalnej mitologii, a to, że teraz się je chce na siłę, globalnie, dopasować, mnie akurat wcale nie odpowiada.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  27. triarius,

    a czy nie jest tak, że to "globalne społeczeństwo mrówek" to bardziej mydlenie oczu, czy dziś rdzeniem wydarzeń nie jest zwykła, siłowo-polityczna chęć zmiany powojennego porządku, czy sprawy ideowe nie są wobec niej drugorzędne?

    Co by nie mówić o komunistach, to jednak mieli swoich Cze Gewarów, swoje Ulryki, które podkładały bomby nie oglądając się na siebie. Dzisiejsze lewactwo, którego bożkiem jest bezpieczeństwo, jest zupełnie kawiarniane.

    OdpowiedzUsuń
  28. Naszła mnie dziś przykra refleksja, że być może merkurjańska komuna miała sporo racji odnośnie polskiej szlachty-posesjonatów i magnaterii. O ile szlachta zaściankowa rzeczywiście była "solą ziemi" (a nie żadnym Ciemnogrodem!), w ogóle warstwą niezmiernie użyteczną dla I RP, jej "zębami i pazurami", a zarazem rękami do czarnej roboty, o tyle ówczesne klasa średnia i wyższa to było dno dna i wodorosty!
    Przecież Ci ludzie byli zupełnie pasożytami: nie dość że niczego nie produkowali, to jeszcze nie dawali produkować innym (tłamsili własne mieszczaństwo, by zrobić dobrze Merkurianom i innym metekom), handel oddali w pacht, no i last but not least rozgrodzili i rozbroili własną Ojczyznę: sami nie chcieli wojować, i innym za bardzo nie pozwalali (piechoty łanowe i kozactwo nie! bo a nuż się zbuntują! solidne zaciężne wojska kwarciane nie bo król se zafunduje absolutum dominium! itd.).

    OdpowiedzUsuń
  29. Zmniejszono liczbę przedsiębiorstw kwalifikowanych jako "strategiczne dla państwa", to znaczy takich, na których prywatyzację potrzebna jest zgoda rządu. Z listy wypadły m.in. Wojskowe Biuro Studiów Projektów Budowlanych i Lotniskowych w Warszawie, Wojskowe Zakłady Kartograficzne w Warszawie, Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni, Bank Gospodarstwa Krajowego oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Złudzeń nie było i nie ma, ale tempo i metoda na rympał wciąż zadziwiają...

    OdpowiedzUsuń
  30. @ tj

    Wiesz, ja nie potrafię wroga tak lekceważyć. Fakt, że to jest - człek w człeka - dno, wystarczy spojrzeć na te mordy. To już nawet nie są mordy degeneratów, w tych nie widać nawet żadnych niezdegenerowanych przodków.

    Nicek fajnie niedawno pokazał taką ich galeryjkę i, oczywiście, razdałoś typowe rodzime, prawicowe und konserwatywne biadolenie na to, że "stajemy się tacy jak oni". A ja jakoś przy goleniu nie widzę mordy naznaczonej trądem, jak u tego tam z wywiniętymi wargami, indyka, czy choćby tłustego buca jak ten ojronamaszczony pedofil czy ks. Konstanty bis z ruskiej budy!

    Oni są faktycznie marni, ale jak ja to widzę (szęgleryzm, a jakże! ale nie ino) to trend historyczny jest taki, że oni po prostu stoją po zwycięskiej stronie i wiatr im słodko owiewa dupy. A my w dupie, a my w szambie, a my odpady historii, a my dino-do-wymarcia-zaury...

    Albo bowiem będzie ten ich świat globalnych mrówek, albo ile z tego tałatajstwa zdoła przeżyć, kiedy ludzie się z tego pedalskiego odrętwienia otrząsną (już w to wierzę!), zaczną się okładać czym popadnie (w tym alfabetem bomb), uciszać chamskie mniejszości itd.?

    Tym bardziej, że przecież wielomilionowe miasta tak sobie po prostu nie znikną, a w każdy razie nie bezboleśnie.

    Niestety, obawiam się, że globalne mrowisko nam grozi - nie żeby się miało udać, ale za jego ostateczną (nie tak szybko niestety!) klęskę, zapłacimy MY. Podludzie znaczy, humiliores i prolety tego świata. Tak to idzie i chyba tylko rychłe zlodowacenie (być może całkiem niedalekie) może nas chyba przed tym uratować.

    Po naszej stronie ja w każdym razie niewiele widzę atutów, a wiatr historii w mordę jak cholera.

    Nie jest to żaden determinizm - żeby mi tu nie wmawiać! - ale jabłka na wierzbie to tylko Miczurin chyba potrafił, a wielkomiejski leming nagle się jakimś Latynem z połowy pierwszego tysiąclecia p.Ch. nie stanie, choćby nie wiem co. Zulusem, Apaczem, czy Scytą, też nie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  31. @ Anomimowy

    Coś w tym jest z tą klasą wyższą, ale to może być raczej wina Monarchii. W sensie, że ta opozycja między Monarchią i Szlachtą (Fronda po szpęglerowsku) jest naturalna i zawsze tam będzie, ale u nas Monarchia, nie to nawet, że przegrała, co po prostu realnie niemal przestała istnieć.

    No i, zamiast być przez Monarchię czegoś tam z tej państwowej polityki nauczona - a potem albo zwyciężyć, jak w Anglii, albo dostać w dupę, jak we Francji, u nas rozpanoszyła się, popadła w b. wulgarny wschodnioeuropejski epikureizm itd.

    To takie moje własne neo-szpęgleryczne podejście do tej sprawy - hipoteza właściwie, bo nawet nie jestem specjalnie mocny w rodzimej historii. Ale coś w tym może być.

    Co do przedsiębiorstw, to zgoda. Wydaje się, że Polska dla głównych graczy - przynajmniej w tym regionie, a to się najbardziej w końcu liczy - jest z założenia tworem nienaturalnym, chorym (przez samo to, ze istnieje!), i nie tylko "nie powinna istnieć", ale oni naprawdę uważają (niestety trudno mi przeczyć), że w końcu, niedługo, istnieć na zawsze przestanie.

    Głównie, jak sądzę, właśnie z tych "PAŃSTWOWYCH" powodów! Czyli, że w regionie tak nafaszerowanym silnymi i agresywnymi PAŃSTWAMI, ten głupi naród nie potrafił stworzyć żadnego państwa, z którym by się musiano liczyć. (Oczywiście były w naszej historii drobne wyjątki, ale oni, jeśli w ogóle pamiętają, mają je za epifenomeny i niestety trudno im się dziwić.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  32. @ Anonimowy (klasa wyższa c.d.)

    W końcu u nas, żeby łeb obciąć jednemu Zborowskiemu, trzeba było najlepszego wedle wielu ze wszystkich króla, oraz Zamojskiego (czyli swego rodzaju rodzimego Oxenstjärny i absolutnej znakomitości na tym boisku).

    TO coś zdaje się sugerować, nie?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  33. triarius,

    Anonimowy ma rację, podobnie widział to zresztą Stanisław Piasecki. Co tu gadać, klasa wyższa była zdemoralizowana, a Iwana Groźnego czy innego Fryca, który by jej wybił głupoty z głowy, u nas zabrakło.

    Te wszystkie paskudne europejsy robią wrażenie żyjących po to, żeby żreć. Niby wyzwalają pedałów, czy kogo tam, ale tak jakoś od niechcenia, raczej z typowego dla demokracji robienia ze wszystkiego sprawy politycznej. Ale wraz z końcem demokracji, który nadchodzi wielkimi krokami (jestem przekonany że po wycofaniu się USA z Niemiec szkopy zafundują sobie jakiś stabilniejszy system, a że już dziś nikt nie wybiera KE, to wiadomo) zniknie konieczność gorączkowego wyzwalania kolejnych grup społecznych, za to zaczną się realne problemy do rozwiązania, na przykład jak tu pobić ruskich, albo dobić USA, które siłą rzeczy wymuszą odchylenie na prawo.

    Bo jakby tak chłodno popatrzeć, to przecież nawet sowieciarnia nie budowała swojego społeczeństwa mrówek wyłącznie z przyczyn ideologicznych. Najpierw musieli wypuścić motłoch celem grabienia i mordowania klasy panującej, po to, żeby ten motłoch miał interes bronić bolszewii przed białymi generałami. No a potem, kiedy już wywrócili wszystko do góry nogami, zaczęli powoli, stopniowo prawicowieć.

    (Nie bez wahnięć, i nie tak dalece jak należy, ale jednak).

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy,

    zwijanie niepotrzebnych instytucji po zakończeniu (nawet niechby tylko formalnej) niepodległości jest zupełnie naturalne. Możnaby się nawet dziwić, że czekali aż rok po Lizbonie.

    OdpowiedzUsuń
  35. @ tj

    No, tu się nie zgadzam. Zdajesz się nie doceniać motywu religijnego w ludziach. Nawet w tych ojrobydlakach (z przeproszeniem rogacizny).

    Każdy chce widzieć sens własnego życia - a cóż może tu być piękniejszego, niż zostać DEMIURGIEM?

    Co do pedałów, to racja. Oczywiście, że to tylko środek i narzędzie. Celem jest przede wszystkim rozwalenie rodziny (która jest oparta w dużej mierze na KULTUROWYCH sprawach, jako się rzekło. Celnie pisze o tym Zinowiew (ten nowszy), ale czy go ktoś z naszych zna?

    Jednak skoro totalitaryzm sam się pcha tym ludziom w łapki (kamery, bajery, podsłuchy, media, kredyty, milionowe miasta, import żarcia z drugiego końca globu), a lud nie ma nic naprzeciw i łatwo zrobić, by każda ew. alternatywa była mu wstrętna, a przynajmniej by niezbędne zmiany napawały lud panicznym lękiem... (Kiedy już nie da się zawczasu ew. alternatywy zniszczyć, czy zmarginalizować.)

    Nie wierzę - niestety - by ludzie, a nawet takie bydlaki, były AŻ TAK prozaiczne.

    Bolszewicy w końcu faktycznie zburżuazyjnieli (fajne słowo?), co im wyrzuca zresztą np. Dávila, ale przedtem sporo ich wymordowano. Jak zawsze.

    "Człowiek to religijne bydlę", jak stwierdził Pan T. studiując sobie amatorsko historię w czasach licealnych. A bycie Demiurgiem czy proletem to w sumie RELIGIA. Albo co najmniej quasi.

    Pzdrm

    OdpowiedzUsuń
  36. @ Wsie na wsi i w mieście
    "Co do pedałów, to racja. Oczywiście, że to tylko środek i narzędzie." Prawda, z tym, że to narzędzie może się naprawdę usamodzielnić, a wówczas role się odwrócą: marionetka stanie się Reżyserem, Scenarzystą, a może nawet Właścicielem Teatru.
    Bolszewicy i eserowcy też byli tylko narzędziami w rękach różnych pułkowników z Ochrany czy Żandarmerii. Sztabowcy kajzera uważali bolszewików, szybkostrzelnych bojowników Piłsudskiego czy nacjonalistów irlandzkich za wichrzycieli zdolnych do wywołania paromiesięcznej ruchawki, paraliżującej ruchy Ententy, ale nie do przejęcia władzy i trwałego jej sprawowania.
    Prof. Bruno Hołyst pisał o "zorganizowanych grupach dewiacyjnych", gdzie zboczki np: pedofile nie tylko wspierają się wzajemnie, ale również infiltrują szkolnictwo, służby mundurowe czy kościoły, lobbują za legalizacją ich perwersyjnych zachowań oraz penalizacją krytyki ze strony zdrowych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  37. @ Triarius
    Dawni kaznodzieje i myśliciele chrześcijańscy mówili otwarcie, że monogamiczna rodzina ludzka oparta jest głównie o wzorce kulturowe, a konkretniej wyznaniowe, natomiast jest raczej "nie do końca kompatybilna" z najgłębszymi, najbardziej zwierzęcymi składnikami ludzkiej osobowości. Dlatego pobożne życie rodzinne zawsze wiązało się z licznymi wyrzeczeniami, z okiełznaniem zmysłów, ciała, wyobraźni oraz woli. Pamiętajmy, że np: św. Jan Maria Vianney - proboszcz z Ars - całkiem zwyczajnie odmawiał absolucji ludziom, którzy uprawiali tańce damsko-męskie albo poszli do karczmy, choć mieli już małżonka.

    OdpowiedzUsuń
  38. triarius,

    jak najbardziej doceniam motyw religijno-ideowy u ludzi, z tym że po prostu tego rewolucyjnego zapału u europejsów nie widzę. Nie są to ascetycznie żyjący zeloci z gorejącymi sercami, rwący się do gilotynowania homofobów. Raczej urzędnicy, przychodzący rano do roboty i leniwie walczący z karygodną dyskryminacją paralityków w wojsku w ramach obowiązków służbowych.

    Co nie znaczy, że nie może kiedyś im się odmienić.

    Na razie, mimo tych ich wszystkich kamer, bajerów i centralnych ewidencji specjalnie nie szarżują. Nie mogą, ale pewnie też im się nie chce. Przewlekła niemożność wchodzi pod skórę pod postacią lenistwa.

    No a jak już USA wyniosą się z Europy, to jest szansa, że wtedy pazur zechce się skierować dla odmiany na zewnątrz, ku matecznikowi "Wielkiego Szatana" za Atlantykiem. Albo Wowa i Dima przestaną być duszeńkami, a zaczną być pętlą na szyi do zerwania w następnej kolejności.

    Co do tych wielomilionowych miast, to populacja białych spada już od jakiegoś czasu, ale nie wiem czy poszukiwanie historycznych analogii jest w ogóle uprawnione. Tak np. najazd arabski i zastosowana przeciw niemu strategia uniku wymusiły koniec antycznych miast i przekształcenie ich w wyludnione, ufortyfikowane wsie, ale od tego czasu przecież kompletnie zmieniła się technika wojskowa, za którą zazwyczaj podąża w życiu wszystko inne.

    OdpowiedzUsuń
  39. Anonimowy,

    ano, poligamia nie jest sprzeczna z prawem naturalnym. Tym niemniej trzeba zauważyć, że nawet tam gdzie jest dopuszczana, jak wśród bisurmanów czy Eskimosów, pozostaje zjawiskiem zupełnie marginesowym.

    Zresztą nie ma się czemu dziwić - przecież nadmiar chłopów, którzy nie mogą znaleźć sobie baby, potrafi być niebezpieczny.

    Zdaje się, że gdzieś po sieci pałętają się wyniki różnych badań przeprowadzonych na dorosłych wychowanych w kibucach działających według różnych stopni postępowości. Wypadają nieszczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  40. @ tj

    A weź naszych ukochanych merkurianów - też nikt się tam wielkiej ideowości nie dopatrywał, a do czego doszli? Czy wiatr Historii dmuchał im w plecy? Nie za bardzo chyba, przynajmniej nie w roku 70 po Chrystusie. (Choć Spengler np. pomniejsza znaczenie tych spraw.)

    Tutaj chodzi o takie systemowe sprawy, a nie o indywidualne. To, że jak ktoś ma większy wpływ, to popycha w "dobrym" kierunku, a jak mniejszy, to się posłusznie ustawia rufą do wiatru (Historii). I, mimo geszefciarstwa, szwargotu, nie zawsze wielkiej religijności, wewnętrznych kłótni...

    Jakoś to wszystko idzie "do przodu", a my mamy Postęp i kto nami rządzi, że spytam?

    Ale sza, bo Michnik TAKIE WŁAŚNIE gadki i posądzenia uważa za PRAWDZIWY... Wiadomo co.

    Ja z kolei wcale nie wierzę, by to kurestwo - faktycznie dość żałosne biurwy w ogromnej większości - odważyło się prowadzić jakieś prawdziwe wojny. Co innego tłumienie nieposłusznej tłuszczy, ale wojny?!

    Dlatego też zapewne na razie nas tak słabo biorą za mordy (a niby potrzebują?) - zdają sobie sprawę, że prędzej czy później aparat władzy TEŻ na tym sporo ucierpi. Dlatego też brak kary śmierci itd. To taki odwrócony "Tajny Raport Chruszczowa". W tym sensie, że przyczyna ta sama, tylko PRZED, a nie PO. (Ale PO Nas za to.)

    Człoń, w każdym razie, to religijne źwierzę, tu się zgadzamy, i jeśli nie taką dać mu religię, to sobie wykoncypuje inną. Albo mu ją wykoncypują za niego. Mało jest chyba ludzi autentycznie niereligijnych (jak niżej podpisany).

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  41. @ tj c.d.

    A co do wyludniania się miast, to bardzo daleko jeszcze od tego chyba jesteśmy. W każdym razie szpęglerycznie to setki lat. Na razie mamy koniec republiki rzymskiej i początek cesarstwa.

    Jednak różnice są teraz takie (technika, globalność naszej C. itd.), że nie sądzę, by to tak długo miało wszystko pociągnąć. I to zapewne w sensie "Ludzkość Jaką Znamy", a nie tylko nasza C.

    Zresztą liczę na zlodowacenie, bo, jak i Ardrey, wolę koniec Ludzkości, niż być odpadkiem Historii Na Drodze Do Szczęśliwego (a jakże!) Globalnego Mrowiska. Które to Mrowisko rzeczona Ludzkość osiągnie, albo i nie, ale po drodze wszyscy do nas podobni, i wszelkie wartości nam (tuszę) bliskie, zostaną doszczętnie zniszczone i/lub splugawione.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  42. @ Anonimowy

    "@ wsie w mieście
    Zgadzam się z tj'em, że dla Mr.Jaya "histeria" była ulubioną obelgą, którą szermował bez ładu i składu, określając mianem histerii każda aktywność przeciwstawną do jego zapatrywań."

    To tak jak "neurotyk" u Misesa, "ciotka Matylda" u Wyrusa, czy różne fajne obelgi w wykonaniu różnej maści komuchów.

    Lewizna tak ma!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  43. @ wsie na wsi i w mieście
    My tu gadu-gadu, a tymczasem Lewizna znowu jest o kilka kroków przed nami: "ostatnio pan Roman Kurkiewicz (związany z „Krytyką Polityczną”) był łaskaw udzielić wywiadu Robertowi Mazurkowi na łamach „Plusa Minusa” („Rzeczpospolita”, 6 – 7 listopada 2010 r.). Przedstawił scenariusz, według którego miałoby w najbliższej przyszłości dojść w Polsce do wybuchu społecznego młodej inteligencji. Porównał obecną sytuację do tej, która sprowokowała członków Frakcji Czerwonej Armii oraz grupy Baader-Meinhof do krwawych akcji terrorystycznych, i zadeklarował otwarcie swoją warunkową akceptacje dla tego typu działań. Tak więc na naszych oczach kawiarniana lewica, która dotychczas zajmowała się pracą organiczną – wydawaniem książek, pisma, organizowaniem dyskusji, pokazów itd. oraz zakładaniem kolejnych klubów w całej Polsce – wkracza na drogę przemocy jako metody zmiany politycznej.(...)Dla tych, którzy znają historię powojennej lewicy zachodniej, ewolucja tego klubu dyskusyjnego w „bojówki terrorystyczne” jest naturalną i oczywistą drogą realizacji jego politycznych postulatów."-pisze Artur Bazak.

    OdpowiedzUsuń
  44. Anonimowy,

    skrajną naiwnością byłoby myśleć, że sowieciarnia nie wykorzysta nadchodzącego wielkimi krokami braku chleba do urządzenia korzystnych dla niej igrzysk (bo w spontan w takich sprawach jakoś trudno mi uwierzyć).

    A że wszelka bardziej żywa prawica jest natychmiast piętnowana jako faszism, nie bardzo mamy czym się przeciwstawić, nie mówiąc już o przejęciu inicjatywy.

    OdpowiedzUsuń
  45. @ Anonimowy, tj

    Bo lewizna to robi lekko i z wdziękiem - niejako od niechcenia, a prawica co? Ponuractwo, śmiertelna (!) powaga... Ktoś by mógł uwierzyć, że to naprawdę.

    Więc co się ludzie dziwicie?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń