piątek, czerwca 10, 2016

O zblakłych gwiazdach, które się cudownym nagle blaskiem rozświetlają...

... po swym, w jakżeż odpowiednim momencie przychodzącym, zgonie


Nie wiem jak kto, ale ja dość sporo (robiąc sobie luźno różne inne rzeczy) patrzę co tam śmierdzi w zachodnich telewizjach, i w wyniku tego widzę, jak niesamowity cyrk dla lemingów uczyniono ze śmierci dawno już nieaktualnego, zdawałoby się, boksera Muhammada Alego. Cyrk z tego powodu jest po prostu tak niebywały, że aż daje okazję do popisania się spiskową teorią.

Spiskowe teorie to, jak wiadomo, podstawa sporej części współczesnej literatury i publicystyki - w dodatku tej lepszej części - tyle że spiskowe teorie są różne i także różna jest ich jakość. Najgłupsza z nich to oczywiście taka, że wszystkie spiskowe teorie Z DEFINICJI są idiotyzmem, a świat wygląda dokładnie tak, jak nam, prolom, raczą to pokazywać media i autorytety.

Potem, pod względem jakości, idą modne teorie, którymi (excusez le mot) brenzluje się co drugi leming, choćby i prawicowy - w rodzaju sfingowanego lądowania na księżycu czy sfingowanego ataku na WCT. (Swoją drogą nie dałbym głowy, że ruscy naprawdę byli w międzygwiezdnej przestrzeni Gagarinem, ale to ruscy i oni w takich sprawach mogą wszystko, natomiast w innych nie przesadzajmy.)

No i istnieją teorie spiskowe mające, jeśli nie zawsze ręce i nogi, to przynajmniej sporo wdzięku i logiki, choć na ogół rozkosznie przewrotnej. Mamy tu, na naszym krajowym jak-to-określić (no bo nie "rynku" przecie, choć bardzo by chciał) gościa, który potrafi snuć zaiste smakowite spiskowe teorie, tylko niestety ktoś mu powiedział, żeby wziął się za coś całkiem innego i, mnie przynajmniej, ostatnio potężnie nudzi.

Jednak tamte teorie sprzed lat naprawdę były słodkie jak miód - tak słodkie i miodopłynne, że niechybnie przyciągałyby niedźwiedzie, gdyby tylko takie stworzenia znajdowałyby się w pobliżu. Istnieje też coś, co można by nazwać (gdyby to nie było tak kulfoniaste, szczególnie optycznie) "meta-spiskową teorią", czy może raczej "spiskową meta-teorią", i to jest to, co ja najbardziej lubię praktykować, choć dotychczas w sumie bardzo platonicznie.

Najlepszą moim zdaniem z tych meta-teorii jest taka, że oto istnieje cała masa gwiazd, w sensie celebrytów - przede wszystkim różnych tam, w mniejszym lub większym cudzysłowie, "artystów" - którzy najpierw, z mniejszą lub większą pomocą nie-wiadomo-kogo, są na te gwiazdy wylansowywani, potem zaś, gdy już lemingi na ich temat dostają fioła i bulą, wydziczają się zamiast grzecznie zarabiać forsę dla swoich dobroczyńców-sponsorów...

Chleją, ćpają, wyczyniają dzikie brewerie, domagają się forsy, okazują się "gejami" lub wręcz przeciwnie, co akurat całkiem nie pasuje do zamówionego przez sponsora image'u i mentalnych potrzeb leminżej publiczności... I jakoś tak sama z siebie, ukradkiem przychodzi skądś taka myśl, że gdyby taki nagle zmarł, najlepiej nieszczęśliwie jak cholera, lemingi się wzruszą, ach...

W kiblu, dusząc się własnymi zaćpanymi wymiotami... To takie rokendrolowe! Albo w dziwnym wypadku samochodowym... Może też być przedawkowując środki nasenne... O AIDS oczywiście nie zapominając (a już byśmy zapomnieli!)... To tylko kilka luźnych przykładów, bo możliwości tu jest skolko ugodno.

No to wtedy lemingi nasze kochane znowu zaczęłyby tych naszych celebrytów wielbić, podniecać się, kupować koszulki, kubeczki, płyty długo- i krótkogrające... Chodzić na filmy i domagać się magna voce reedycji ukrytych w piwnicy, i słusznie, niewydarzonych fragmentów nieudanych eksperymentów... Skutkiem czego interes znowu by się ładnie kręcił, a nie trzeba by z kosztownymi i kłopotliwymi fanaberiami takiego, turpe dictu, szmirusa, się użerać...

Istnieje też sprawa pokrewna, choć różna, mianowicie jakże adekwatna pod względem momentu swego nadejścia, choć przecie zaskakująca, śmierć różnych, mniej lub bardziej kontrowersyjnych (dla niektórych szczególnie) polityków.

Tutaj, żeby trzymać się od tych naszych (?) podłych czasów w bezpiecznej (?) odległości, wspomnę hipotezy wspomnianego tu mimochodem autora na temat zgonu Zygmunta Batorego (b. moim zdaniem udaną), francuskiego króla Henryka II (śmierć dość faktycznie niezwykła, ale fakty które do nas doszły mocno ją osłabiają, choć oczywiście te fakty też nie są całkiem pewne)...

Choć po prawdzie, jeśli jesteśmy przy francuskich monarchach, to bardziej jeszcze należałoby się chyba przyjrzeć śmierci np. Karola VIII, który uderzył głową o framugę spiesząc pograć sobie w piłkę... I paru innych. Na temat czasów bardziej współczesnych zamilczymy, bo nie lubimy jak nam drony nad głową hałasują, ale kto chce, może sobie różne takie przypadki przypomnieć i się nad nimi zadumać.

No i co z tego wszystkiego wynika dla dzisiejszej biężączki, spyta ktoś? W dodatku takiego, co by miało jakikolwiek związek z Muhammadem Alim? Który, gdyby ktoś nie śledził, karierę zakończył 30 lat temu zdradzając już wtedy objawy choroby Parkinsona, potem żył z tym Parkinsonem aż do niemal dziś, o wiele jakby sympatyczniejszy, choć trudniejszy do zrozumienia, gdy mówił... Czasem go pokazywali, ale nie za często, raczej jak umarł jakiś jego ważny dawny przeciwnik, np. Joe Frazier...

I tak to szło. Aż tu nagle facet zmarł i zaczęła się dzika orgia żalów, celebracji, wspominków itd. Fakt, że Muhammad Ali, wcześniej Cassius Clay, był, poza tym, że znakomitym bokserem, w dużej mierze tworem mediów i propagandy, bo co to w końcu przeciętnego leminga obchodzi, czy ktoś jest lepszym, czy gorszym bokserem?

Gość był, wtedy, bo niektóre nowe informacje sugerują, że z Parkinsonem mu to przeszło, odwróconym rasistą (czemu ja się aż tak nie dziwię, znając historię Murzynów w USA), jeśli był amerykańskim patriotą, to b. marnym (sprawa służby w Wietnamie)...

Przeszedł był na islam, co zresztą wtedy było modne wśród radykalnych amerykańskich Murzynów, no bo przecież fakt, że białym plantatorom sprzedali ich, a wcześniej złowili, arabscy i muzułmańscy do bólu handlarze, w niczym nikomu nie mógł przeszkadzać, natomiast plantatorzy oczywiście byli be. I tak dalej, i tak dalej.

Tak więc, gdybym bardzo chciał, z jakichś nieznanych nikomu powodów, zaserwować teraz Moim Ukochanym Czytelnikom teorię spiskową jak się patrzy, to byłaby ona jakaś taka, że jakiś tam masowy/weekendowy przyspieszył zgon dawnego Mistrza, a to w interesie Ludzkości i Postępu. Wtedy wszystkie elementy tej układanki - sorry! - wskakują na swoje miejsce.

Wybory wygrać ma Clintonowa, tak? Gdyby, apage Satanas, zwyciężył Trump, to żadnego postępu nie będzie przez wiele stuleci. Trump na samym początku rzekł był, że w tej sytuacji, kiedy nagle dobry amerykański obywatel, tyle że muzułmanin, bierze i wystrzeliwuje jak kaczki 40 swych kolegów z pracy, z całkiem niewiadomego powodu, ale jedyny w miarę sensowny jest właśnie ten islamistyczny, no to może być na czas jakiś żadnych nowych muzułmanów do kraju nie przyjmować i sprawdzić, jak ta sytuacja wygląda i co z tym można zrobić.

Na co, oczywiście, podniósł się niesamowity jazgot protestów na skalę globalną. No a tutaj mamy akurat muzułmanina, czarnego w dodatku, amerykańskiego... Kto z lemingów pamięta, lub zwróci uwagę na to, że to był marny patriota - zresztą wtedy rządził Nixon, więc gdyby nawet Ali sprzedał ruskim bombę hiper-jądrową, to i tak byłoby super... No i można zrobić cyrk dla lemingów, a nawet należy, co przy okazji przykryje całą masę nieprzyjemnych und dla waadzy niewygodnych faktów i wydarzeń.

Ma to sens? Oczywiście że ma. Dałoby się to zrobić? Bez najmniejszego trudu, nie takie rzeczy weekendowy masowiec już robił, prawda? Ktoś by tu miał jakieś opory? Bez żartów! Skoro nawet, wciąż przecież dość słodka, Marilyn Monroe, płaczem i błaganiem nie wykręciła się od konsumpcji pigułek nasennych i alkoholu, to co mógł zrobić trzęsący się od Parkinsona, niewyraźnie bełkoczący starszy facet o ciemnej, nalanej twarzy? Kiedy mu się nagle przyplączą problemy oddechowe znaczy. Kto zresztą by się takim drobiazgiem przejmował? "Jednostka zerem, jednostka niczym", rzekł był poeta i miał absolutną rację.

Tak więc, kochane lemingi, nadal się podniecajcie, przedziwnym zaiste, nokautem na Sonny Listonie w początkach zawodowej kariery Alego, oraz jego przedziwną odpornością na ciosy w walce z Georgem Foremanem (za co zresztą zapłacił solidną cenę, podczas gdy wściekle zmęczony i znokautowany w końcu Foreman sobie nadal kwitnie), bo wam to wciąż pokazują w telewizjach, i udawajcie, że cokolwiek z tego rozumiecie. Podczas gdy ja zacieram łapki, że udało mi się pokazać światu, iż gdybym chciał, to też spiskową teorię jestem w stanie wygenerować.

triarius

P.S. Wychodzimy pojedynczo. Uważać na drony i ogony! (Tak Mądrasiński - na ogony dronów też uważajcie.)

14 komentarzy:

  1. dobry wieczor Panie Tygrysku, Spiski ? uwielbiam tropic spiski od kiedy dziecięciem bedac przeczytałam z wypiekami na twarzy hrabiego monte christo. ah coz to były za spiski ! Panski tekst absolutnie fantastyczny. jak zazwyczaj dotyka Pan z taka lekkoscia, a zarazem glebia tylu pozornie niezwiązanych spraw i laczy je Pan w calosc logiczna i smakowita. oczy mi się kleja, ale jutro musze do Pana napisac glownie w sprawie tego planowanego "ożenku" z moja uczennica, o który Pan zapytal ostatnio, a konkretnie musze przedstawić jeszcze sporo cnot wybranki. good choice ! dzisus poczułam sie naprawde jak u Gogola, cudne. rozbroil mnie Pan uczciwoscia zamiarow i swa meska i zyciowa dojrzaloscia, bo jednak nie wyrazil Pan checi zostania no powiedzmy "mecenasem" tego dziewczątka, tylko od razu małżonkiem. wiec nie wstretne, bezsensowne targanie emocjami z obu stron bez końca jak u nabokova, tylko szybka, rozsadna,szczera meska decyzja. przy tak sporej jednak roznicy wieku to ważne, żeby obie strony wiedziały "na czym stoja" (czy ja wspominałam, ze ewa za rok robi mature ? no wiec przez rok jeszcze nie wspomnę jej ani słowa o Panskiej propozycji, bo musi jeszcze zostać dzieckiem. będę oczywiście dalej rozwijać jej erudycje - umysl otwarty szalenie, ale wiedza nabyta dotad w szkołach dzisiejszych czasów, no coz...przemilczmy. aha ucze ja również dostrzegać komizm w wielu sytuacjach i na tym polu tez jest super, wiec ponurakiem i zrzeda to ona nie będzie (chociaż niezbedna nutka melancholii tez skrywa się na dnie serca) i feminizm jej ostatnio wybijalam z glowy, i tlumaczylam ze nie musi podpadać pod żadne kategorie kobiety, tylko być sobą. no ale tak glebiej o polityce i wszystkim co się z tym wiaze, to nie mogę, bo mnie jej mama zwolni i byłoby przykro. to jednak raczej nowoczesny dom. tak czy tak dzięki za zaufanie Panie Tygrysku, a ledwo mnie Pan zna. chociaż ja na Boga nie w tym celu o niej do Pana napisałam. pozdrawiam serdecznie. dobranoc pchly na noc marysia

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej az z lozka wyskoczyłam, no bo przecież ja to wszystko pisałam w konwencji zartu of course m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, rozumiem, że ślub nieaktualny? :-(

      (Przy okazji, pewnie mam usunąć ten komęt, bo się chlebodawcy dowiedzą, tak?)

      A mówiąc całkiem serio... Warto się jednak jeszcze trochę zastanowić. Powiedzmy, że ja jeszcze pożyję 40 lat. Albo niewiele więcej. Dziewuszka potem ponosi parę lat czerń, następnie fiolet, wypłacze oczy... Kilka lat, po czym będzie jeszcze wciąż względnie młodą, jak tuszę atrakcyjną, wdową po Wielkim Człowieku, niegardzącą dobrą zabawą i sypiącą, w razie potrzeby, wybornymi anegdotami... Zresztą reszta haremu na pewno jej ten trudny okres w życiu osłodzi.

      Proszę się jeszcze zastanowić, OK?

      Pzdrwm nie tracąc nadziei

      Usuń
  3. o Jezu, znaczy się o panie Tygrysku, alez się usmialam, no a ta szpila z usuwaniem kometa ! ale widze ze sprawa jest powazna i jest Pan gotow czekac nawet rok do matury. to dla mnie jasne, bo od poczatku wiedziałam, ze nie weszłam na blog biednego pryszczatego nastolatka, który non stop myśli, żeby no ...cokolwiek, tylko weszłam na blog dojrzałego wyrafinowanego konesera. czekałam jak dlugo Pan wytrzyma jednak żeby dowiedziec się nie tylko o przymioty ducha i umysłu wybranki, no i długo Pan nie wytrzymal "jak tusze atrakcyjna wdowa po Wielkim Czlowieku". To oczywiste, ze nawet geniusz jest jednak tez tylko mezczyzna. o wybrance napisze jednak dopiero na koniec, żeby był suspens jak u hitchcoka (o matko jak on się pisal ? whatever) no dobra, nie będę przecież dreczyc mojego Bozyszcza, jest ladna, acz b.saute, nie jak te dzisiejsze zmalowane "galerianki", przeczytalampardon "zdziry", a przy Panu rozkwitnie jak lelija, jak gejsza pod kazdyn względem i w każdej dziedzinie. no nie odwzajemnilam się , bo mi Pan tez raz niechcący zafundowal hitchckoka niechcący, jak slowo daje , jak przeczytałam o muzeum w libii i tych gruźliczych kościach oraz wszelakich wielbłądach w formalinie to brr, spac nie mogłam. wogole stwierdziłam ze nie powinnam Pana czytac wieczorem, czy tez w nocy, bo potem zamiast spac jak Bozia przykazala, to albo się turlam ze smiechu, albo przezywam chwile grozy, albo wzruszenia (no bo Pan mieszkal w jednym domu z Lechem Kaczynskim itp, wow, albo się wije z zaciekawienie, albo popadam w gleboka zadume i refleksje nad Panska madroscia i przenikliwoscia, albo wręcz niezwykla wiez duchowo-intelektualna, co mam nadzieje Geniusza nie obraza,no bo jednak jest Pan poza wszystkich tez jednak na szcescie nie Bogiem, tylko jednak Czlowiekiem i to z krwi i kosci ! widzi Pan musze trochę pisać o sobie, gdyż po prostu będzie Pan miał wielkiego farta i zyska Pan od razu 2 teściowe (hi hi ), fajne babki, gdyż zamierzam być Panska tesciowa honoris causa, i kto mi zabroni ? wiem z wielu Panskich tekstow jak nisko z olimpu swego geniuszu ceni Pan kobiety, ale jeśli jakies koszmarne bolki mogą mieć noble i rozliczne honoris causa, to ja nie czuje się gorsza bynajmniej w ewolucji od bolkow i tez mogę być honoris causa. zaraz wracam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ale mi Pani poprawia samopoczucie! Proszę o jak najwięcej, tym bardziej że miałem dzisiaj sporą przykrość, ale jakoś mi przeżywanie po niejakim czasie szczęśliwie przeszło.

      I nawet ta młoda, ach, żona nie jest jeszcze całkiem przekreśloną! Z łaciną i wszystkim... (Łał!) Co do usuwania komęta - mam nadzieję, że nie uraziłem? Nie chciałem, serio!

      Co do muzeumu, to przypomniało mi się, że obok wielkich mrocznych sal, część eksponatów była wystawiona we wnękach przy krętych, autentycznie zamkowych, schodach. Ach, jakie to było romantyczne! (Żaden rodak poza moją matką chyba tego zresztą nigdy na oczy nie widział, bo to było płatne, a przeliczniki tych ichnich denarów na prlowskie złote były niesamowite. Tylko ja tam chyba kupowałem czasem książki i scyzoryki. I zachodnie magazyny z zasmarowaną na czarno golizną w postaci kolan czy brzuchów. Piękne czasy!)

      Pzdrwm

      Usuń
  4. Dzisus jak mnie ta elektronika dobija, rozpisałam się ci ja bylam do Pana jak nie wiem co, no bo Pan jako Geniusz to wie i potrafi wszystko und "prawdziwa mezcizna", jak mowila Szykulska, baronowa jakas czy cos, nie pamiętam dokładnie ale cudne to bylo (bo idioci nie powtarzają, tylko daja jakies debilne m jak milosc, czy tam cos) do dyzmy (bez obrazy blagam, bo ja przecież nie porownuje Panskiego Geniuszu do dyzmy jakiegoś, tylko te meskosc niesamowita)no i cos kliknelam nie tak i wszystko zniknelo. schlag ! i nic nie pamiętam, bo ja do Pana wszak od serca pisze, aczkolwiek tego cienia zaledwie mózgu, jaki kobieta dostala tez staram się uzywac. aha już wiem co do tego haremu, który moja uczennice ma niby pocieszać po Panskim najdluzszym zyciu, czyli za 40, 50, 60 lat. Panie Tygrysku, jak każdy facet, a już Geniusz tym bardziej, jest Pan oderwany od realiów, a kobiet to już Pan nie zna wogole, bo ich Pan nie slucha i nie obserwuje, bo nie sa wg Pana tego godne, jak tusze. otoz te kobiety będą tak wsciekle i zazdrosne, ze Panska Muza zabrala im ostatnie najlepsze kilkadziesiat lat Panskiego zycia i to w każdej dziedzinie - intelektualnej,duchowej, emocjonalnej, fizycznej, kulturowej, ze normalnie zyc jej nie dadza. ja jestem teraz strasznie rozdarta, pomiędzy lojalnoscia wobec Pana, mojego "osobistego ubóstwianego Geniusza", a lojalnoscia wobec mojej uczennicy, córeczki duchowej niejako. jestem na takim etapie, ze lojalność jest dla mnie najwazniejsza cnota - w milosci, w przyjazni, w uwielbieniu, w szacunku, w opiekunczosci, w mentorstwie, w polityce, we wszystkim. no jeżeli Pan zapewni mnie, ze moja uczennica nie będzie li tylko dla Pana słodko opakowanym swiezym mięskiem, i oprócz jakze rozkosznych i słodkich uciech cielesnych zadba Pan tez o wszystkie inne aspekty, to zastanowię się (a mam wszak rok czasu) jak cudnie jej Pana przedstawić, (to dla mnie nie problem ) wobec tych wszystkich smarkaczy, którzy przy Panu sa, no sorry, po prostu cwoczkami, nudziarzami, nieukami, zniewiescialymi miernotkami, słabeuszami, bez ikry, poczucia humoru, dystansu, no mogłabym tak jeszcze długo, ale nie będę się nad nimi znecac. okropnie mi przykro, ze spotkala Pana dzisiaj jakas przykrość. my z tata tez zostaliśmy dziś zbluzgani i sponiewierani przez matke, nihil novi, wiec wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do knajpki dalszej na powietrzu na zimne piwo. jakos ostatnio piwo mnie nie kreci, ale czego się nie robi dla fajnego, ulubionego taty. pozdrawiam serdecznie marysia. ps mam dużo do obgadania roznych ważnych kwestii, ale mnie Pan tak nakrecil w kwestii Panskiego szczęścia osobistego, a jak wiadomo prawdziwa wielbicielka odda zycie za swego idola, ze wszystko inne zeszlo na plan dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też lojalność ważna. Są tacy (ludzie i źwierzęta), którzy mają prawo oczekiwać od nas masy rzeczy i szczerej troski, i tacy co nie. Ci pierwsi powinni to otrzymywać. (Dlatego m.in. antypatyczne wydaje mi się wszelkie rzeźnictwo zresztą. Najpierw myziu-myziu, a potem w łeb. Obrzydliwe!)

      Teściowa niezła rzecz, z mojego przynajmniej doświadczenia, a dwie jeszcze lepiej. Suchocka może być honorowa (swoją drogą niezłe, excusez le mot, jaja!), to może i moja teściowa. Harem - zawsze podejrzewałem że w istocie to koszmar, piekło intryg i jazgot.

      Na pewno zdobywanie miast jest lepsze, choć wstępnie lecąca na łeb wrząca smoła, nabijane ćwiekami belki i wywracanie dwudziestometrowych drabin sprawiają, że to jednak elitarna przyjemność. Za to potem... ;-P

      Z tego co pamiętam, to Michnikowski mówił nawet "mencizna", co dla mnie jest już szczytem cudowności. Ech ta polszczyzna!

      Pzdrwm

      Usuń
    2. A tak przy okazji, to potrzebuję Kobiety. Na gwałt! Żartuję, wiem jakie tu są konotacje, ale nie o to chodzi. Mimo że merytorycznie to prawda. Pani przypadkiem nie interesuje się takim babskimi bibeloty, dodatkami do odzieży, figurynkami, ręcznie robioną biżuterią... Itd.?

      Potrzebuję kogoś (jest tam ktoś?), kto by mi pomógł trochę takich rzeczy wybrać. Wie Pani - liberalizm ma swoje prawa, a nawet (ale cicho sza!) swoje drobne zalety.

      Może ta Pani duchowa córka, a moja przyszła, da Bóg...? ;-)

      W nagrodę mogę jej udostępnić "Łacinę bez pomocy Orbiliusza" na taśmach magnetofonowych. Trzeba by to kiedyś przerobić na mp3, nawet mam magnetofon Tonette, całkiem jak pół wieku temu, może działa, jeszcze nie sprawdziłem, choć mam go od 20 lat... Tylko komuś musi się chcieć.

      Pzdrwm

      Usuń
  5. ah dobry wieczor Panie Tygrysku, wlasnie wrocilam z cudownego niesamowitego koncertu corki mojego kuzyna, ktory tez przyjechal z ladka zdroju w ta i z powrotem. zobaczylam go po 20 ca latach, fajny czlek i zaprosil mnie do siebie, a tam pieknie jest, wiec pojade. dziewusia gra na pianinie, jakichs organkach, na skrzypcach, ma zespol, cudownie spiewa, barwa troche ewy bem, sama pisze niezwykle teksty, muzyke, ogromnie wrazliwa, a zarazem dowcipna, aktorska, oryginalna, odwazna, a zapowiadal ja sam marek niedzwiecki, bo ja b. ceni ! w koncu po tylu latach doczekalam sie w tej rodzinie kogos z kim moge sie identyfikowac. dopiero co wystapila w opolu na festiwalu. lal ! no i ucieszylam sie ze Pan cos skrobnal. ale jak doczytalam zestawienie mnie z suchocka dzisus. i nie chodzi mi bynajmniej o polityke !!! ja wiem ze w Panu jest okropnie duzy procent mencizny w menciznie, ale odrobina wyczucia..blagam ! bo sie zabije wlasna piescia. co do laciny i orbiliusza, to juz dawno wyczytalam, ze Pan tez ja mial w domu, jako i ja, i chcialam zawsze zapytac, czyje to byly rysunki, taka charakterystyczna kreska ? ja uwazam ze mojej ewci wystarcza powiedzenia i przyslowia,ktorych ja ucze. przeciez przebog nie bedziecie w domu gadac do siebie w tym trupim jezyku (przy calym szacunku), to by chyba zabilo od razu cala namietnosc ! co do bibelotow, to ja nie wiem, moja najwieksza chyba pasja jest wnetrzarstwo. ale nie zwiazane z zadnymi modami i bron boze zadne lodowate minimalizmy. ja naprawde mam niezlego swira na tym punkcie, gdzie nie wejde od razy widze jakie sa bledy w umeblowaniu i to zarowno pod katem funkcjonalnosci jaki estetyki, ludzie juz ze mna nie wytrzymuja, to wszystko przez ta moja ogromna wyobraznie. moim najukochanszym programem jest "nasz nowy dom" z dowborowa na polsacie. to mnie nieziemsko uszczesliwia, jak rodziny np wielodzietne zyjace z cieknacym eternitem, zapadajaca sie podloga, bez lazienki, toalety, czesto wogole wody, dostaja ten swoj dom zrobionu w 5 dni na super (choc ja oczywiscie blyskawicznie widze bledy, ale i tak, wow) gdybym miala miliardy, to bym jezdzila po calej polsce biednej, pewnie B i tylko to bym robila. co do babskich takich tam, to nie wiem, no jakis smak posiadam, ale przeciez to sie nie da tak nic wybrac telepatycznie. nie wierze, ze Pan czlowiek renesansu, wszelakich talentow, nie wie, co jest piekne, na pewno Pan wie. a Panska ewentualna przyszla, to owszem utalentowane dziewcze, kupuje sobie t shirty za 12 zeta i sama je ozdabia, przerabia, b. mi tym zaimponowala, no i "zona wymarzona", bo niekosztowna, ale ja, pozwoli Pan, nie bede jej jeszcze wprzegac w Pana meskie sprawki, monsieur ! wie Pan, niesamowite, dzis schodzac na dol, minelam moja starsza siostrzenice tez ewe, kiedys moje oczko w glowie, konczy 3 rok zarzadzania (czym to sie je ?) i zasuwa w korporacji, b. sie zlewaczyla i zdurniala, poza tym jedza. ale bestia inteligencji okropna, no ale ja nie o tym. dawno jej nie widzialam, bo ja tam do siostry i szwagra nie chodze, no i przeszlam, a w kuchni mysl - skad ja znam ta kobiete ?? i blysk - sharon tate toczka w toczke (wie Pan ta zamordowana zona polanskiego), a potem bylam u dziadka, znaczy taty i ona przyszla a dziadek mowi - marina vlady. kiedys bardziej mi sie jawila ursula andress (czy jak jej tam bylo), ale moja ewunia sie wkurzala,ze ona nie taka "cycata"(no bo te pedalki od mody juz dawno wmowily kobietom, ze maja miec figure mlodego chlopca). no fakt faktem, ze zawsze byla przesliczna, a ze jej dawno nie widzialam, wiec az mnie porazilo. przy czym to ani nie po mojej siostrze, ani po szwagrze (choc ten typ jest do szalenstwa w sobie zakochany brr). no nie wiem, moze wsrod moich dalekich przodkow byla jakas boska diablica. ja tez mam duzy temperament, ale wredota nie jestem, a ta mala - no strach sie bac, tylko dla amatorow ekstremalnych wrazen (chociaz umie tez byc slodziutka, ale to nie jest jej naturalny stan). wroce jutro, bo chyba uciekam w objecia orfeusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie Pani, w kategoriach "sztuki" nie znoszę tego typu chamskiego stawiania kropek nad i, zalatującego leberalizmem i K*winem, ale w kategoriach praktycznego Makarenki jednak "Taming of the Shrew" to skuteczna recepta na wszelkie wredne i rozbestwione baby. Mówię o szwagierkach i takich tam.

      Co do Sharon, to pamiętam. Chuda, martwa, schizoidalna i bezpłciowa. Nie mój typ, jeśli to coś koło mojej przyszłej, to trza będzie odkarmić i zmysłowo rozbuchać. Wtedy nawet ew. studiowanie jej Księgi Sybillińskich w oryginale i Homer jej nie zaszkodzą. Na niewieści wdzięk i urodę, znaczy.

      Ogólnie pozdrawiam, polecam się, doceniam że chce Pani ze mną konwersować... Choć może nieco bardziej intymnie byłoby lepiej? Naprawdę nie mówię o jakimś się, mniej czy bardziej chamskim, przystawianiu, tylko o odpuszczeniu sobie tysięcy obcych oczu... Nie że coś, naprawdę nie ma sprawy. I niech widzą, jak mnie ktoś docenia. (Tym bardziej, że naprawdę mam teraz zmartwienia.)

      Pzdrwm

      Usuń
  6. Panie Tygrysku, ja juz kiedys pytalam, czy moze Pan mi dac swoj tel, bo mialam pomysl, ze na biezaco i tak bym komentowala krotko Panskie wspaniale teksty, a porozmawiac moglibysmy gdzies pod ktoryms z dawniejszych tekstow, ktory bysmy sobie podali smsem. ja nie wiem, czy Pan np robiac cos czy sledzac na kompie inne sprawy ma podglad na swojego bloga i zauwazy Pan np zaraz ze wlasnie napisalam i od razu odpisze, a gdy ja dam znac ze odebralam, to Pan swoj tel. skasuje. ale nawet jak ktos akurat go zobaczy, to mu przeciez nie bedzie potrzebny.no moze sie trafic jakis swirek, czy jakas odrzucona kobieta zawiedziona, cos glupiego napisze, albo zadzwoni, ale raczej sie szybko odczepi, jak Pan odpowiednio zareaguje nie dajac sie sprowokowac, ale nie wiem, tak tylko rozwazam. lubie gadac z roznymi ludzmi, np na spacerze z keksem, ale z Panem, to zupelnie inna rozmowa i tez chcialabym troche intymnosci. smutno mi z powodu Pana zmartwien. czekam na odzew, moze Pan akurat tu jest lub zaraz bedzie m.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Tygrysku, wlasnie ogladalam film o wspanialym kurtyce, zawsze go podziwialam. co do michnikowskiego, o ktorym Pan wspominal, to niektorzy wielcy polscy zydzi potrafili naprawde wspaniale i b. powaznie i b. zartem bawic sie jezykiem polskim. moja uczennica ewcia, a Panska ewentualna przyszla oblubienica tez sie tego teraz uczy ode mnie i nagle ja jej jezyk ojczysty zaczal zachwycac. zastanawiam sie tylko czy np michnikowski i dziewonski chodziliby teraz na marszach kodomitow. moze lepiej, ze sie tego juz nie dowiemy. w wiecznie niesmiertelnej kwestii zydow, a zarazem nawiazujac do niedawno wspominanych przez Pana libertarian, to maly tyrmand zdaje sie okresla sie jako libertarianin, ale niech mu tam. czytam go troche i sluchalam na you tube, jest swietny. byl i mowil na wreczeniu przez wprost nagrody jaroslawowi naszemu wielkiemu a niszczonemu przez dziesieciolecia, i gdzie indziej slyszalam nie raz jak on, znaczy tyrmand "niszczyl" michnikowszczyzne, czy apfelbaumbowa z radziem. taki mlody dosc zyd z wall street ze swietnym w polsce nazwiskiem jest nam b. potrzebny, i tu i tam. wiec niech on juz sobie bedzie tym libertarianinem, czy kim tylko chce. zeby od nowa budowac nasz kraj, trzeba wyczyscic ta stajnie augiasza po setkach lat, czyli w koncu zniszczyc smiertelnych wrogow. tak uwazam. to co robi kataryna, o ktorej Pan pisal, mnie martwi (jak i jadzia karminousta). moi starsi jezdza czasem na pielgrzymki blizsze i dalsze i kiedys w poludniowej polsce byli z rodzicami kataryny, tzn. ksiadz, czy ojciec stanislaw (juz sama nie wiem) redemptorysta im to powiedzial. ponoc skromni ludzie chyba z rzeszowa, dzialajacy w jakichs fundacjach, bankowosci przykoscielnej. coz trudno rozgryzc. co do celebrytow, o ktorych Pan niedawno pisal, to tez troche sledze te sprawy (i wiele innych, bo raczej mam otwarty umysl), jako goraca filmomanka od dziecka i przykro bylo patrzec jak meryl streep parodiowala trumpa,ale podpadla mi juz kilka lat temu gdy bodaj na gali oskarowej powiedziala, ze walt disney byl homofobem, rasista itp. czy kobieta w jej wieku, z jej pozycja i dorobkiem musi podlizywac sie lemingom tego swiata i lewacko zydowskim decydentom hollywood ?

    OdpowiedzUsuń
  8. chcialam barszo jeszcze podzielic sie z Panem tym, ze nie tak dawno trafilam na fenomenalny 3 godzinny film marcela carne z 45 roku komedianci, z arletty, ktora "balowala" z nazistami w hotelu ritz (wlasnie kupilam ksiazke - hotel ritz, zycie, smierc i zdrada w paryzu, ale na razie rodzice przechwycili, a arletty miala za to proces po wojnie i ponoc powiedziala "moja dusza jest francuska, ale moja d. jest miedzynarodowa). ale w tym filmie zachwycil mnie jean louis barrault jako 18 chyba wieczny mim (zreszta autentyczny), byl fenomenalny, obledny, sa jego kawalki na you tube, ale nie te najlepsze niestety. i jeszcze w kwestii starych francuskich filmow to sprawdzalam ostatnio michele morgan, ktora byla wielka, ja pamietam glownie symfonie pastoralna, wg andre gida, mojego ulubionego, pedzia zreszta. ale chcialam powiedziec, ze wyczytalam, ze ona jeszcze jakies 5 lat temu angazowala sie w obronie hotelu lambert, ktory katarski wlasciciel chcial unowoczesnic. wspaniala kobieta. przecztalam ze jej jedyny syn mike marshall zmarl, ale przy okazji znalazlam na you tube mika marshalla, ktory fajnie uczy gry na gitarze, mandocello i banjo - wiec pomyslalam o Panu

    OdpowiedzUsuń
  9. a to wszystko wrocilo do mnie przy okazji cocteau, ktorego przypomnial mi Pan w kontekscie jean marais (bo widzi Pan, jest Pan nie tylko cudownym krolem pigmalionem dla mlodziutkich kobiet, ale i dla tych dojrzalych - mam nadzieje ze sie Pan nie gniewa) i tata powiedzial, ze cocteau byl ministrem u de gaulla, sprawdzalam w necie, ale nie znalazlam, moze byl wicemnnistrem, wiec zapytalam moja ukochana ewe B., mame mojej przyjaciolki ze studiow bogny (ktora zaraz przyjedzie z berlina, wyszla za niemca, b. sie ciesze, znaczy ze przyjedzie, a werner jest nawet ok, nie prusak , lecz badenczyk i pozwala jej przyjezdzac nawet na prawie kazda miesiecznice smolenska, mimo 3 dzieci, ktore ostatnio szaleja, wiec weszlam na cocteau i przeczytalam o misi godebskiej tez, byl link do tekstu o niej napisany przez lechonia, niezwykly tekst i tata przypomnial mi , ze lechon wyskoczyl przez okno w NY w 56, a ewa b., ze wieniawa tez. wiec weszlam na wieniawe wspanalego i dowiedzialam sie , ze na pogrzebie wieniawy byl sam gen. patton, ktorego moj tata uwielbia i ktory zginal pod samochodem. tata twierdzi ze to robota mendy eisenhowera. przepraszam, ze pisze troche moze chaotycznie, ale tyle Pana czytam i tak Pana podziwiam, ze mam potrzebe sie z Panem dzielic moimi myslami troszke. dziekuje, ze poswieca mi Pan 2 minutki, jestem zaszczycona i szczesliwa. "time to say good bye" jak to pieknie spiewa bocelli... marysia

    OdpowiedzUsuń