poniedziałek, listopada 21, 2016

Deską go! Deską!

Female Bruisers by John Collet
Pewien Mędrzec zalecił był ostatnio bicie się na deski. Początkowo, przyznaję, miałem pewne wątpliwości. To znaczy - oczywiście wiem, że istnieją sytuacje, gdy deska stanowi idealne narzędzie do takich rzeczy. Pierwsza z brzegu, która mi do głowy przychodzi, to taka:

Właśnie owdowiały stolarz zaprasza do swego warsztatu wdowę z naprzeciwka, do której się zaleca. (Przed śmiercią małżonki też się, po prawdzie, zalecał, choć dyskretniej). Ona przychodzi, praca wre, a w kącie pojawia się tłusty szczur. Nie żeby to był jakiś ewenement - raczej to, że tylko jeden i dopiero po pięciu minutach (widać one też sprzyjają zakochanym), ale ukochana tego jeszcze nie wie, zaczyna wydawać z siebie przeraźliwe piski...

Nasz dzielny stolarz, żeby uratować sytuację, wrzeszczy na swych dwóch czeladników: "Deską go! Deską! Na co czekacie łamagi? Deską mu przywal idioto, mówię!" I to jest taka właśnie sytuacja, która mi natychmiast przyszła do głowy. Nie twierdzę, że nie dałoby się bez większego trudu znaleźć kilku innych, ale ogólnie to jednak wojna na deski to dość niszowa, by nie rzec elitarna, sprawa.

Tak myślałem, ale wczoraj znajoma podpuściła mnie do włączenia "naszej" rzekomo, odzyskanej i w ogóle telewizji. Włączyłem, mając, nie ukrywam, nadzieję, na komisję w sprawie Amber Gold, gdzie dzieją się ponoć przezabawne rzeczy. Prokuratorzy, którzy nas dotąd wsadzali, mają zacząć chodzić z adresem na szyi, żeby się nie zgubili. Na koszt podatnika, czyli nasz.

W dodatku, żeby nie było tak, jak w ślicznej powiastce "Awantura o Basię", trzeba im będzie opłacić także i bindowanie (śmieszne słowo, jak się mieszkało w Szwecji, swoją drogą), bo co będzie, jeśli, jak Basia, zaleją tę kartkę mlekiem? Dwóch przeuroczych aktorów może zabraknąć, bo na przykład będą na zlocie KODu... I co wtedy? Ogólnie, choć do prawa (bez sprawiedliwości) mam stosunek w najlepszym przypadku nijaki, to takie komisje wprost uwielbiam.

Pamiętam też radość jaką dały mi te tam karty do głosowania, co one były w ciąży. Bush vs. Gore znaczy. A także senackie awantury o rozporek Clintona i zastosowania kubańskich (no bo przecież chyba takim chamem by nie był, żeby nie kubańskim!) cygar z przemytu w celach towarzysko-rozrywkowych. (W każdym razie nie zagrażających zdrowiu.) Co się, to drugie znaczy, zakończyło Wojną Rozporkową przeciw Serbii, jak każdy z pewnością pamięta.

Komisji jednak nie było, byli natomiast "nasi" - dziennikarze i co pyskatsi w opinii naszego nieszczęsnego ludu politycy - i od razu pojąłem ideę, którą nam zasugerował Wielki Człowiek. Z ręką na sercu - od razu, po paru pierwszych słowach, zacząłem się rozglądać za deską, żeby przywalić. Przywalić, i to nie temu komuchowi z brodą, co to wygląda góra jak mużyk, a ludzie mu, i sobie, wmawiają, że jak wiking. I tej reszcie wrażego towarzystwa, tylko właśnie tym "naszym". Z konieczności zaś po prostu w telewizor, na odlew.

Mówię wam ludzie - tę bandę, co nas w mediach rzekomo reprezentuje, należy jak najszybciej rozpędzić w cholerę! Niech się wezmą do uczciwej roboty, a jeśli nie potrafią, jak i podejrzewam, to niech nie robią nic, damy im coś na przeżycie - carpaccio z ośmiorniczki, policzki z Kalisza (jest takie miasto)... Byle tylko nas przestali reprezentować, byle tylko przestali nas bronić, byle tylko przestali w naszym imieniu komunę i inne platformiane świństwo zwalczać!

Mówię absolutnie serio! Może jeszcze ten temat rozwinę, bo i byłoby warto, ale na razie wyrażę tu samą esencję tego, co mam do powiedzenia. W płaszczyźnie filozoficznej, historiozoficznej i takie tam, czyli wzniosłej i meta. Bo w konkretnej i przyziemnej kwestii to już wam powiedziałem: "Rozpędzić tę bandę idiotów, i to od razu! A jeśli sam się nie wyniesie, to go deską. Deską go, do cholery, deską, deską i jeszcze raz deską!"

NIE żeby się nauczył. Nie żeby odpokutował nawet. Przestańmy się wreszcie zabawiać w te idiotyzmy - wierszowane hasełka; cytaty z JP2 bez związku z czymkolwiek; odgrażanie się, że "zamiast liści", na co czekam od pół wieku i nic... Cała ta Agresja Społeczna w miejsce Agresji Aspołecznej, która jest tu potrzebna. O czym sobie już tu owocnie mówiliśmy, pamiętamy prawda?

Nie chodzi o uczenie, nie chodzi nawet o ukaranie - chodzi po prostu o to, żeby ich tam nie było! Żeby byli inni, bez porównania lepsi (o co nie może być trudno), ale jeśli nawet z jakichś powodów ci inni nie zechcą (podtrzymywać tej tradycji "polskiej prawicy", my foot!), to lepiej żeby nie było żadnych. Serio!

No więc jaka jest ta tajemnica ich sukcesu i naszej, nie tylko porażki, ale tego, że się kiszki skręcają, grając przy tym "Odę do radości", na samą myśl o "naszych", nas swoim durnym bełkotem reprezentujących. Tak mi przyszło do głowy, że podczas gdy lewizna patrzy celu, stosując się do zalecenia tego, fakt, nudziarza, Cycerona: "respice finem", to my się ciągle podniecamy jak głupki tym, że: "jak on mu cudnie przywalił!

Albo czytam na tym tam Fejzbuku, gdzie sporadycznie bywam, że: "Taki to a taki, nasz oczywiście jak cholera, znokautował po prostu taką to a taką, ale nie naszą". Pełen nadziei biegnę, klikam znaczy na linek, i patrzę, że gość zabłysnął po prostu jakimś marnym dowcipem, a nikogo, z pewnością już zaś nie lewiznę, nie znokautował. Albo co drugie słowo w ten naszej (?) "prawicowej" debacie to "zmiażdżył". @#$#$%% mać - obudźcie się ludzie i przestańcie bredzić!

Nie tak wygląda nokautowanie, nie tak wygląda miażdżenie, nie tak wygląda skuteczne tępienie lewizny! I jak ci "nasi" mają się poprawić - zakładając oczywiście całkiem obłędnie, że by potrafili... Czy raczej jak mają ci ich nadzorcy wpaść na myśl, że to idioci i trza ich natychmiast zastąpić kimś sensowniejszym, a nawet w ostateczności duża dmuchana lala będzie mniej szkodziła - jeśli oni dostają brawa i wywołują orgazmy na słodko za każdym razem, kiedy coś głupawego wypyszczą?

Pomyślcie o tym, a jak ładnie poprosicie, to ja może tę kwestię rzucę jeszcze na szersze tło, podleję Spenglerem, którego kochamy (obok Ardreya i Pana T.) najbardziej... Ale nie będę już z tego robił felietonu w odcinkach - tutaj mamy swego rodzaju zamkniętą całość i jak coś więcej, to po prostu nowe kawałki. A na dziś, na teraz, i na zawsze - pamiętajcie do @!@#% nędzy: przestańcie tym durniom bić brawo za każdym razem, gdy coś napiszą, albo otworzą japę! Oni tego nawet nie robią za darmo, więc co to z ich strony za...

Nawet nie wiem co by to miało być. Bohaterstwo? Błyskotliwość? Poświęcenie dla Ojczyzny? Dobry smak? Mądrość? Sztuka pisania? Może piękna twarz, powabne kształty i umięśnione ciało zatem? No to duże niebieskie oczy może? Żarty! Tyle się da zrozumieć? No to właśnie!

triarius

24 komentarze:

  1. Znaczy, mamy jasność. Zamiast tłumaczyć Ardreya tracisz dni oglądając telewizję. Sulla też zaniedbany, jak mniemam.
    I to niebotyczne zdziwienie, że pracowita lewizna rządzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd ta interesująca myśl, że Ardrey musi być tłumaczony? Daruj, ale Tusk się jako tako angielskiego nauczył, to i wy chyba możecie. Nespa?

      A co do telewizji, to mam ci ja znajomą, z którą sobie dużo gadamy, a ona nieźle słucha także takich tam moich głębi... No to i na blogasa nie muszę ze wszystkim, bo mogę sobie ęteraktywnie i pyszczkiem, a po drugie ona mnie pcha w stronę oglądania różnych "naszych" w tych telewizjach, ja się ostro bronię, ale czasem ustępuję.

      A czasem to nawet ona ma rację, jak np. wczoraj, gdy obejrzałem ci ja film pod dziwnym tytułem "Apocalypto" i on okazał się naprawdę b. dobry, choć stręczono nam go jako "przygodowy", czym poniekąd był...

      Właśnie wymyśliłem dla was bajkę o źwierzętach, tylko muszę dopracować szczegóły i niuanse. I może ją opublikuję. (Będę jak Dorn, hurra!)

      Więc nie marudzić, tylko czytać tego Ardreya, a jak osiągniemy odpowiedni poziom nasycenia, to spokojna głowa - dojdziemy i do władzy!

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Jako tako angielski my być umieć, bynajmniej, subtelności na wagary se pójdą, a nie język giętki ...

      Usuń
    3. Nie znajdziesz tłumacza, który by chciał robić taką dużą i trudną robotę (ten barokowy styl, tu masz rację) za darmo, a na tym nie ma jak zarobić, bo jego dorobek jest kurewsko-liberalnie zabezpieczony na lat 90, kiedy już naszego świata dawno nie będzie, tylko Abu będzie się z nas wyśmiewał w swych elitarnych esejach z cyklu "Baśń jak wielbłąd"...

      Wolność słowa, kurwa mać! Ja byłbym nie tylko biedny i zapracowany, ale w dodatku balansowałbym na krawędzi legalności, czy jak to tam działa w tym syfie. Jedyne rozwiązanie byłoby ew. takie, że wy robicie jakieś ściepy, albo mi płacicie od słowa. Inaczej się nie da. Ja nie libarał, ale żyję w tym liberalnym chlewie i nie mogę walić głową w ścianę.

      Szkoda, bo ten Ardrey to po prostu wszystko - nawet Apocalypto było ardreyiczne jak cholera, ale ludzie sami na to nie wpadną - choć mało kto się w ogóle poczuwa. Ale zabezpieczyli się i tyle. Zresztą, gdybym miał tyle za darmo pisać, to jednak raczej nie tłumaczenia.

      Wy sobie luźno i rozkosznie jakoś tam zarabiacie miliony, dostajecie spadki i restytucje mienia, a potem pijecie wódkę, jeździcie brykami, kupujecie kina domowe, różowe golarki i kafelki do łazienek, nie mówiąc o wakacjach na moich ukochanych Balearach (słynni procarze!), a ja mam robić b. trudną robotę, perfekcyjnie, bo inaczej będę potem miał senne koszmary - za darmochę. modląc się o kolejne upiorne zlecenie od Unii Europejskiej? Żeby nie zdechnąć z głodu? Bo przodkowie nie myśleli o papierkach, tylko naparzali wrogów?

      Niedoczekanie! Chyba że, w ramach restytucji mienia... Pańszczyźnani i takie tam. Z dziewkami na czele.

      Bez urazy, ale w takim warunkach żyjemy i albo coś z tym zrobimy, albo będzie trza grać tę smętną melodyjkę do smutnego końca. Tertium non datur.

      Pzdrwm

      Usuń
    4. "Ogólnie, choć do prawa (bez sprawiedliwości) mam stosunek w najlepszym przypadku nijaki, to takie komisje wprost uwielbiam." Głęboka myśl Mości Tygrysie Krwiożerczy! Może właśnie z powodu takich jak powyższy bon-motów pryszczate korwinięta i cmssy tego świata uważają Was za ukrytego leninistę? W końcu Ilicz miał dość podobny stosunek do prawa i sprawiedliwości. Dlatego nie wygrał żadnego procesu jako adwokat za caratu, ale wygrał rewolucję październikową? Czyż Lenin nie uczył Stalina, że Dyktatura Proletarjatu jest potęgą, opartą bezpośrednio na bezgranicznej przemocy w imię dobra uciemiężonych, nie uznającą żadnych prawnych
      ograniczeń? Stąd do bólu logiczny, a jednocześnie piękny etycznie i aksjologicznie wniosek: Dyktatura Proletarjatu posiada funkcje państwa i cerkwi, ma monopol na przemoc i na monopol na miłosierdzie, jest jedynym źródłem i egzekutorem prawa. Prawo to powinno być jak władza rodziców nad płodem i dzieckiem - bezgraniczny despotyzm dla bezgranicznego dobra rządzonych. Proletarjackie prawo to nie zbiór suchych, wzajemnie sprzecznych regułek ale dobrze naoliwiona i zaopatrzona w paliwo machina do zgniecenia wrogich sił społecznych i wrogich ideologij. Tylko zdrajcy lub głupcy mogą
      żądać tolerancji dla wrogów ojczyzny Proletarjatu i rządu Komisarzy Ludowych, reprezentującego interesy i idee jednej tylko, za to najwspanialszej na świecie klasy! Odstąpienie od powyższych zasad to dziecinada, nawet gorzej: zbrodnia, szaleństwo lub zdrada!
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    5. @ Tawariszcz Mąka

      Naprawdę uważają mnie za leninistę? Całe szczęście, że choć "ukrytego"! ;-)

      Swoją drogą przeczytałem ci ja ostatnio cytat z Michalkiewicza (który też chyba musi być ruskim agentem, choć przyznam, że robi to z nieco większym wdziękiem niż jego kumpel K*win), którym się jakaś nasza "prawica" zachwyciła, a leciało to jakoś tak, że: "faszyzm to przekonanie, że państwo może wszystko".

      No i ja w takim razie byłbym faszystą, w tym sensie, że, jeśli mówimy o faktach, a nie o chciejstwie i naprędce kleconej "moralności", to z samej definicji "państwa", przez "suwerenność", dochodzimy do tego, że (w ramach ziemskich ograniczeń itd., co jest oczywiste) "może wszystko".

      Nie wszystko powinno CHCIEĆ, ale jeśli jest "państwem", czyli jest w wiadomym zakresie SUWERENNE, to "wszystko może" na tym terenie itd. Razi mnie u leberało-k*winistów to idiotyczne, dowodzące braku przyzwoitego wykształcenia, ciągłe mieszanie porządku ETYCZNEGO z FAKTYCZNYM.

      Nie twierdzę, że państwo POWINNO robić wszystko, co aktualnej waadzy przyjdzie do głowy, ale że MOŻE, to jest po prostu fakt i z etyką to ma bezpośrednio mało wspólnego.

      Oczywiście dzisiaj suwerenne państwa już nie istnieją i mamy jakieś takie pokraczne hybrydy niedonoszonego (jeszcze na szczęście) globalnego totalitaryzmu z resztkami państw i czymś, co korzystając z ich słabości powstaje od spodu. Tu KOD, tam Państwo Islamskie.

      Ale w sumie to właśnie - cały ten KOMPLEKS - powinien być dziś widziany jako SUWERENNE PAŃSTWO, jeśli oczywiście w ogóle to pojęcie jeszcze nam się do czegokolwiek dziś może przydać. Tyle, że to jest cholernie trudno analizować, bo to absolutnie fraktalne i w dodatku różne tam dziwne i dotąd niezbadane siły...

      Pzdrwm

      Usuń
    6. "cmssy tego świata uważają"
      Mniemanie co uważa cmss durnawe trochę, bez urazy, z wielu powodów. Jeżeli już chciałbym uważać, to zastanawiałby się nad zawartością zwrotu "erotoman gaduła" w kontekście deski i Islamu, a następnie po transpozycji do polityki, oczywiście.

      Nie "faszyzm" ale "komunizm" to przekonanie (wtedy faktyczne), że Państwo może wszystko.

      Stalin miał fioła w temacie angielskich szpiegów. A jak to było z Leninem, ktoś wie?

      Usuń
    7. @ Pan Tygrys

      "Naprawdę uważają mnie za leninistę? Całe szczęście, że choć "ukrytego"! ;-)"

      Trudno im się dziwić, po tym jak Wasza Krwiożerczość zalinkował z uznaniem klasyczny już dziś tekst Danka "Dlaczego Lenin?" Korwinięta do dziś mają mega bekę z tego tekstu, ale Pan Trygrys dostrzegł tu sporo SATowskich intuicji.

      "Swoją drogą przeczytałem ci ja ostatnio cytat z Michalkiewicza (który też chyba musi być ruskim agentem, choć przyznam, że robi to z nieco większym wdziękiem niż jego kumpel K*win), którym się jakaś nasza "prawica" zachwyciła, a leciało to jakoś tak, że: <>."
      Ten faszyzm zamiast komunizmu to chyba ustępstwo na rzecz Molocha, jak te leberalne wtręty w "On killing" i "Płci mózgu".
      Zdaniem wielu naszych faszyzm od komunizmu różniły się tylko natężeniem wiary w omnipotencję państwa. W faszyźmie państwo nie próbowało zmieniać praw fizyki i matematyki, a w bolszewiźmie to i owszem. Proletariat był pogromcą burżuazji, przyrody i śmierci. Ignorował wymysły fanatycznych mnichów w rodzaju genetyki. Ale Rosjanie już za caratu byli świetni w dekonstruowaniu aksjomatyki nauk zapadników. Mendelejew wykazał, że francuscy chemicy-doświadczalnicy mniej wiedzą o masie atomowej pierwiastków i ich skłonności do dawania ałunów niż on teoretyk, który nigdy galu nie trzymał w ręku. Łobaczewski pokazał, że może istnieć geometria sprzeczna z aksjomatami Euklidesa. Kropotkin śmiało polemizował z Darwinem uznając pomoc wzajemną a nie walkę o byt za uniwersalne prawo życia i koło zamachowe ewolucji.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
  2. Apocalypto. Cycuś wprost i w poprzek.
    Ja ostatnio polecam Hardcore Henry (2016)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No no... Jakbyś powiedział "Hardcore Aiano", albo chociaż "Hardcore Ziuta", to bym już się ślinił, ale wierzę, że i Henry potrafi. A "hardcore" to, jakby nie było nasze drugie imię.

      Akopalipto było faktycznie więcej niż b. dobre - w swojej kategorii arcydzieło, z całą tą prostotą i swym unikalnie filmowym artyzmem, czy jak to nazwać.

      Nabieram ochoty na poszukanie gdzieś Ardreyowego Ben Hura, którego widziałem tylko sam koniec i wydało mi się, że subtelnością chrześcijańskiego przesłania bije wszystko, co w tej dziedzinie zrobiono. Ale Ardrey to, @#$%%, w końcu geniusz i dobrze, że porzucił pisanie lewicowych sztuk.

      Może tylko jeszcze "Czerwona oberża" wydała mi się równie piękną apologią chrześcijaństwa, przy tym samym braku propagandowej nachalności. Polecam!

      Pzdrwm

      Usuń
  3. TV nadal nie da się ogladać - to fakt, a ci nasi "miazdzący" lewaków na YT to zaiste prawdziwy kabaret. Ale cóż chciec takie mamy kadry, które dobieraja sobie takich zajebiaszczych profesjonalistów...

    Lewizna w ogóle ostatnio ma nieco pod górke: to Orban, to Jarkacz a tera jeszcze ten Tramp, ale to wszystko to są tylko drobne działania opóźniające zasadniczo jest kaprawo i kres rysuje sie raczej blizej niz dalej.

    Swoja szosą chciałbym zobaczyć Gajowego napierdalającego się na deski - ale dziś, niestety, nie tylko współczesna lewizna to głównie wojownicy-gawędziarze.

    A propos. Nie wierz oc chodzi Maciarowi w tych jasełkach z darmowym szkoleniem kobiet w samoobronie przez MON - bo to jakieś jaja są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałem, że to nikogo poza mną nie wkurwia. Wlałeś mi w serce nieco wiary w ludzkość. W domu siedzieć i ornaty wyszywać, a nie wmawiać sobie idiotyzmy, że się potrafi obronić przed agresywnym facetem! Przecież te biedne oszukane kobietki w wielu przypadkach wyjdą na tym jak przysłowiowy Zabłocki (nie ten szablista) na przysłowiowym mydle!

      Łudzę się nadzieją, że to nie było z przekonania, tylko taki błyskotliwy propagandowy myk, żeby feministkom wybić z dłoni broń... Taka chytra polityka jak podstawienie Cezarowi Kleopatry w cytowanej tu kiedyś opinii G. Ferrero, albo bardziej współczesne i jeszcze subtelniejsze walki o suwerenność w międzynarodowych trybunałach. Ech...

      Pzdrwm

      Usuń
    2. A może to był cwany ruch mający zmobilizować do takich zabaw ich facetów? Taka mi przed chwilą przyszło do głowy. (Nie ma jak optymizm, nawet bez Nicka!)

      Pzdrwm

      Usuń
    3. @ Amalryk
      "TV nadal nie da się ogladać - to fakt, a ci nasi "miazdzący" lewaków na YT to zaiste prawdziwy kabaret. Ale cóż chciec takie mamy kadry, które dobieraja sobie takich zajebiaszczych profesjonalistów..."
      To uniwersalny problem wszystkich mało licznych społeczności, którym sąsiedzi ucięli zarówno głowę jak i jaja oraz prawą dłoń. Nie mamy armat, nie mamy artylerzystów, nie mamy prochu. Staliśmy się małym stadkiem wałachów i klaczy po menopauzie. Napoleon i Stalin mieli podobny problem więc po prostu zmienili sobie naród na liczniejszy i mniej okaleczony. Mojżesz miał gorzej, musiał stworzyć nowy naród. Spartakusowi już się ta sztuczka nie udała.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    4. @ Tawariszcz Mąka

      No, to, drogi Tawariszczu, było naprawdę niezwykle głębokie! Jeśli jest w tym jakaś zasługa panów od SAT, to, mam nadzieję że wolno mi przemawiać w imieniu ich wszystkich, rozpiera nas i wzdyma dzika duma.

      Wcale nie żartuję, za to całuję czule

      Usuń
  4. Sraty pierdaty. Wszystkie kobiety z którymi, jak to mawiał oksfordczyk Nikodem Dyzma, miałem okoliczność zawsze raczej mediowały i hamowały me zapędy w sytuacjach kryzysowych a nie ochoczo ruszały do akcji z deską czy bez...

    To muszą być laski bez facetów albo z jakimiś połamańcami czy innymi gejsonami. A co do skuteczności takich pożal się Boże jedno czy parodniowych szkoleń to sam przeca wiesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co faktycznie wiemy o kobietach? Mało.
      A o psychopatkach? Jeszcze mniej, no chyba że :).

      Maluteńki damski pistolecik, kilka gram w lewym oku i już, no chyba że szmaja(?) wtedy w prawym :)

      Ale to nie takie hop siup. No chyba, że to sieć zarzucona i selekcja.
      Ja stawiam, M. coś pierdolnęło.

      Usuń
    2. M. coś pierdolnęło po obejrzeniu "Jestem cyborgiem i to jest OK" (2006)

      Usuń
    3. Wracając do naszej wcześniejszej odprawy nt. zdrad
      "W leberaliźmie małżeństwo to kontrakt, jak każdy inny, z czym mogę się zgodzić, bo każda religia i każde społeczeństwo traktuje to po swojemu, ale ten zlepek leberalizmu z JUDEO-chrześcijańską moralnością, to mieszanie "zdrady" z tym, że żona ma prawo do dobrego traktowania, opieki, dzieci, i czego tam jeszcze, ale skąd się wziął ten pęd do monopolu na faceta, to naprawdę nie wiem!"
      Niektóre nowoczesne psycholożki zaczynają dostrzegać te paradoksy i pseudomorfozy własnej doktryny i godzą się z faktem, że w Nowym Wspaniałym Świecie, jaki nam budują, będą musiały same utrzymywać tych wszystkich, bezrobotnych lub źle płatnych na swych sprekaryzowanych postdokach z genderu młodych ogierów grzejących im łoża, gotujących im wegańskie lunche i last but not least wychowujących ich miot z poprzedniego, mniej partnerskiego związku.
      (...)
      "Chciałbym od Ciebie więcej o tych tam zdradach - zarówno fakty i cudze, jak i Twoje łaskawe, opinie. Jeśliś oczywiście tak łaskaw."
      Czytam o tych zdradach tak jak Wy Wodzu czytaliście "Betrayal of the Body". Uczę się praktycznych myków, a z bonmotów bezpitulek mam bekę. Jest tam nieco mięsa nt. osobnych telefonów dla rodzinki i kochasia, szkodliwości zachodzenia i donoszenia ciąży. W romansie pozamałżeńskim tak samo jak przy kulaniu na macie czy obalaniu wrażego rządu trzeba przestrzegać pewnych zasad, a inne zasady łamać. Można zdradzać tak, żeby nie przysparzać nikomu cierpień, a romans był tylko źródłem radości. (Dla hard feministek jest o tyle prostsze niż dla umiarkowanych leminżyc, że leminżyce wierzą, że zarodek zaczyna odczuwać cierpienie około 3-6 miesiąca ciąży, ale prawdziwe feministki, wiedzą, iż płód staje się dzieckiem dopiero od 6 roku życia, gdy pójdzie do laickiej szkoły). Warto rwać okazje jak świeże wiśnie, ale nie wolno pozwolić by nowe uczucie nami owładnęło. Kochanek musi znać podstawowe info o naszych byłych i obecnych mężach, co by rozmijać się z nimi w czasie i przestrzeni, ale nic więcej. Nie wolno obgadywać i opluwać aktualnego męża, bo wówczas kochanek nie zostanie kolejnym mężem. Nie trzeba się pchać małżonkowi przed oczy z własnymi romansami. Nie informować o kochanku jeśli tego nie żąda. A jeśli tego żąda to...tym bardziej go nie informować! Szacunek dla współpłatnika kredytów i ojca miotu polega na tym, by spostrzegł nas romans jako ostatni. A jak już dostrzeże coś trzeba zakończyć: albo romans, albo małżeństwo. Jeszcze więcej szacunku niźli własnemu mężowi należy się żonie kochanka: idealna kochanka-feministka trzyma się z dala od komórki lokatorskiej partnera romansu; nie kocha się w jego małżeńskim łożu; nie wydzwania na komórkę gdy ślubna kręci się w pobliżu; unika głuchych telefonów i dyskusji o sprawach domowych partnera jak wychowywanie chomika i miotu. Ponadto czym mniej kochanka tym lepiej, stąd pamiątki (bilety do kina, rachunki do gina...), korespondencja mailowa winny być raczej w pracy niż w domu,telefony też wykonujemy raczej z mieszkań koleżanek lub z pracy niż z komórki lokatorskiej męża-rogacza.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    4. @ Amalryk

      Fakt że Spartanki są teraz dość rzadkie, no i że to była optymistyczna hipoteza z gatunku rozpaczliwych. Jednak jeśli analizujemy sobie tu życie i jakoś tam tworzymy Ugauga, to powiem co następuje...

      Oczywiście wielki wojownik z kobiety po paru dniach szkolenia nie będzie, a doświadczenie uczy, że nawet znakomicie wyszkolone kobiety w sytuacji (fikcyjnego, ale realistycznego) zagrożenia sikają i kompletnie tracą wątek - zapewne są wyjątki z gatunku bezpitulów bez cienia kobiecości, ale to jest fakt nieźle znany ludziom zainteresowanym...

      Haftowanie ornatów jest zarówno bezpieczniejsze, jak i piękniejsze i bardziej prospołeczne. Tym niemniej jak taki w miarę normalny chopak zobaczy, że jego ukochana potrafi tygrysim sposobem (w sensie Kung fu) wsadzić człowiekowi znienacka pazury w oczy i przeorać buźkę... Przykopać jakby nigdy nic kantem podeszwy w goleń... Uderzyć takim czy innym sposobem (jest tego masa) w krtań... To się może zacząć zastanawiać nad sobą.

      Dzień bez bicia kobiet wprawdzie już minął (czuję się trochę jak lewak, bo faktycznie żadnej wtedy nie przywaliłem), ale taki pitulec może jednak chcieć być groźniejszy od swojej flammy i zapobiedz temu, że ona zacznie go lać.

      Sam co najmniej dwa razy stałem się ofiarą babskiego jujitsu, kiedy się z ich jujitsu akurat śmiałem. Raz dziewczyna co przyszła do nas na judo założyła mi szybko i sprawnie dźwignię na nadgarstek, dużo potem znajoma znienacka dała mi kolanem w jaja. Oczywiście, że ja bym obie te rzeczy przeżył i dał im za to dodatkowo popalić, chyba że byłby akurat dzień bez bicia, ale jednak to może zmobilizować.

      Co oczywiście nie zmienia faktu, że ze strony Macierewicza było to z pewnością coś w rodzaju wyskoku Glińskiego, czyli włażenie temu wrażemu kurestwu (z przeproszeniem kurw) w dupę, w durnej nadziei... Itd.

      Pzdrwm

      Usuń
    5. @ Tawariszcz Mąka

      Fascynujące sprawy z tym kochankiem, ale jednak muszę obronić honor Lowena - "Betrayal of the Body" to wybitna, a w każdym razie b. interesująca i niebanalna, książka, którą po prostu trzeba nieco otrząsnąć z kalifornijsko-new age'owego śluzu. Takich książek jest dzisiaj masa. Weźmy "Płeć mózgu" (bo to chyba o to chodzi, a nie o "Mózg i płeć"), gdzie cudnie wyjaśnili genezę pedalstwa, a jednak co parę stron musimy przedzierać się przez peany pod adresem "równouprawnienia" i takich tam. Tak to dzisiaj działa - kiedyś to się zwało "ofiara składana Molochowi".

      "Betrayal of the Body" szczerze jednak polecam. Dla mnie to był przełom, i to wcale nie tylko intelektualny, a nawet intelektualny jakby akurat najmniej. A marnie w sumie napisanych ważnych książek, pełnych duszoszczipatielnych liberalnych wtrętów, jest dziś masa - nawet "On Killing" okazało się takie przy bliższym poznaniu.

      Ta zaś Twoja to czyste jaja. Zaczęli od nowej moralności, zapominając przedtem stworzyć nową religię, a przecie moralność to tylko nędzne ślady dawnego religijnego tabu, jak uczy Wielki Człowiek. W każdym razie pan Al Bagdadi, czy jak mu tam, na pewno zaciera ręce czytając sobie do poduszki tę książczynę o softwarowym kastrowaniu facetów. Ale jaja, ale jaja, ale jaja!

      Pzdrwm

      Usuń
    6. @ Pan Tygrys

      "Ta zaś Twoja to czyste jaja. Zaczęli od nowej moralności, zapominając przedtem stworzyć nową religię, a przecie moralność to tylko nędzne ślady dawnego religijnego tabu, jak uczy Wielki Człowiek. W każdym razie pan Al Bagdadi, czy jak mu tam, na pewno zaciera ręce czytając sobie do poduszki tę książczynę o softwarowym kastrowaniu facetów. Ale jaja, ale jaja, ale jaja!"
      Może te psycholożki wcale nie zapomniały o tworzeniu nowej religii? Tylko poszły po linii mniejszego oporu i postanowiły upowszechnić wśród mas pitulek i bezpitulek satanizm light? W końcu nie odpuszczają z tym czarcimi protestami. Doszły do nich aborcyjne noce zakupów i sataniczne Andrzejki. Po co wymyślać proch od zera, skoro gotowe rozwiązania są pod ręką?
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    7. @ Pan Tygrys, @ Amalryk i wsie w mieście

      Chwalony niegdyś przez Pana Tygrysa Adam Pietrasiewicz twierdzi odwrotnie, że matki-Spartanki są dziś częstsze i głośniejsze niż dawniej:
      "porównywanie ludzi głoszących prawo do aborcji na życzenie można i należy porównywać do nazistów, i do Spartan oczywiście też. Tyle, że porównywanie do Spartan nie wydaje się obraźliwe, a do nazistów i owszem. A tu nie chodzi nawet o obraźliwość, tylko o całkowicie odmienny sposób myślenia. Niehumanitarny czyli nieludzki. W tym NOWOCZESNYM i kulturowo NASZYM sposobie myślenia.
      Czyli w tym sensie zwolennik aborcji na życzenie głosi idee nazistowskie i nic się na to poradzić nie da. Można je nazwać spartańskimi - niech będzie. Są równie nieludzkie."

      "Oczywiście wielki wojownik z kobiety po paru dniach szkolenia nie będzie, a doświadczenie uczy, że nawet znakomicie wyszkolone kobiety w sytuacji (fikcyjnego, ale realistycznego) zagrożenia sikają i kompletnie tracą wątek - zapewne są wyjątki z gatunku bezpitulów bez cienia kobiecości, ale to jest fakt nieźle znany ludziom zainteresowanym... "
      Te wyjątki stają się co raz liczniejsze, jeszcze parę pokoleń i to prawdziwe kobiety sensu Pan Tygrys będą raczej smętnym reliktem przeszłości jak latimerie, a bezpitulki posiądą ziemię i ostatnich, potencjalnych mężczyzn. Czyż nie tak było z Polakami i Bugoodrzanami? Pan Tygrys sam raczył kiedyś zwrócić uwagę, że dziś prawdziwych Cyg...wróć! Polaków już (prawie) nie ma.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    8. @ Tawariszcz Mąka
      One, mentalnie, są ortogonalne do socjobiologii i, w szczególności, 'Czerwonej Królowej' Matta Ridleya itp.

      Mniemam,
      jesteśmy w początkowym stadium "Wielkiej Feministycznej Rewolucji Pażdziernikowej"
      - Resentyment to punkt podparcia ie uber alles
      - Feministki to etruskowie
      - Baby to wyzwalające się chłopstwo
      121 :)
      Kwestia forsy: 1% posiada już chyba 99%
      Imperium Irokezów na horyzoncie.

      Usuń