Bratem mi każda ludzka istota, o ile nie przyłożyła ręki do Postępu i Szczęścia Ludzkości. (Triarius the Tiger)
poniedziałek, maja 28, 2007
Tubisie... czy może raczej Homosie?
Sprawa jednak wcale nie jest taka śmieszna. Jeśli ktoś sobie chce poczytać, to oto kilka linków. (Wprawdzie te dwie pierwsze stronki są po angielsku, ale w końcu dziś bez znajomości angielskiego to tak, jakby nie umieć spuścić wody albo zatelefonować.)
http://en.wikipedia.org/wiki/Teletubbies#Tinky-Winky_controversy
http://www.cnsnews.com/InDepth/archive/199902/IND19990212a.html
Oraz dyskusja na ten temat na forum Frondy, z której można się wiele dowiedzieć: http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1064320#p1064603
Nie powinienem w zasadzie wynagradzać tych, którym się nie chce na ten temat poczytać, ale widać mam dobre serce... Więc proszę sobie popatrzeć na to video:
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
poniedziałek, maja 21, 2007
Z homoseksualnym Goebelsem gra do jednej bramki
W Rosji pedalskie "Parady Równości" są zakazywane, w Izraelu nie tylko zakazywane, ale chcącym w nich wziąć udział grozi się bez dwuznaczności śmiercią... I nic się nie dzieje. W końcu to Rosja, w końcu to Izrael. W Polsce "Parady Równości" odbywają się, a jakże, dając różnym mediom temat na cały dzień od rana do wieczora, a potem w nieco mniejszych dawkach przez resztę roku - aż do następnej "Parady Równości". Ale to oczywiście nie wystarcza, bo jakżeż by mogło?!
Poniżej przedstawiona aktualna notatka agencji PAP to dobitny przykład, do czego prowadzi uległość wobec cynicznych, zdecydowanych na całkowite zmieżdżenie wszelkiego oporu - ba, wszystkiego, co nie jest im całkowicie uległe i entuzjastyczne nastawione - sił. Oto przykład, do czego prowadzi nasza zgoda na "grę do jednej bramki", rozpoczynająca się od potulnego używania politycznie poprawnego, narzuconego nam przez pedalskie lobby, bezsensownego i po prostu nie istniejącego w żadnym normalnym języku słowa "gej". I zastanówmy się, czy, skoro ci ludzie i te siły do tego właśnie chcą nas doprowadzić - tylko POJEDYNCZO, żeby łatwo można się było z tym uporać - nie należałoby dać im to, albo coś podobnego, w takim nasileniu, by spacyfikować nas się nie udało.
Tyle, że niestety, skoro na wczorajszym "Marszu" polska policja, podlegająca przecież naszym obecnym prawicowym i patriotycznym władzom, spisywała ludzi za transparent ze słowami "Precz z eurokouchozem!", więc naprawdę nie możemy już chyba liczyć na nikogo, poza nami samymi. Tym bardziej, że w przedwczorajszym marszu pedalstwa i plucia w twarz normalnym Polakom, brali udział m.in. chadeccy zachodnioeurpejscy politycy. Takie jest właśnie to europejskie chrześcijaństwo! Taka właśnie jest ta europejska prawica! No dobra, przejdźmy do zapowiedzianej informacji PAP'u. Miłej lektury życzę!
Polowanie na gejów w ultraprawicowej Polsce
Poniedziałek, 21 maja (10:51)O "polowaniu na gejów w ultraprawicowej Polsce" donosi w poniedziałek lewicowy włoski dziennik "La Repubblica".
Informując o sobotniej Paradzie Równości w Warszawie, gazeta podkreśla, że "mobilizacja homoseksualistów" jest elementem "walki o demokrację", zapoczątkowanej przez byłych prezydentów Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego. Atmosferę nienawiści do gejów dziennik porównuje do nazistowskiej propagandy czasów Josepha Goebbelsa.
W obszernym artykule, opatrzonym zdjęciami z sobotniej manifestacji, mowa jest o "groźbach i pobiciach ulicznych, agresji, prześladowaniach, ukrytych represjach w pracy, gwałtach za karę na lesbijkach, dokonywanych na wsiach przez mężczyzn".
Jak relacjonuje wysłannik gazety do Warszawy Andrea Tarquini jest to "codzienna rzeczywistość pod rządami braci Kaczyńskich i ich sojuszników z ultraprawicy".
- Ale polscy geje nie poddają się - dodaje Tarquini zauważając, że ich pierwszym sukcesem było otrzymanie zgody na Paradę Równości.
Autor relacji podkreśla, że "Polska cywilizowana i nowoczesna Wałęsy i Kwaśniewskiego, Polska dialogu" prowadzi walkę z "Polską podejrzeń", reprezentowaną przez obecne władze.
Cytowany w artykule Tomasz Bączkowski z Fundacji Równości wyraża opinię, że "homofobia jest punktem programu tego rządu". - To zwyczajna stara taktyka polowania na niewidzialnego wroga - twierdzi Bączkowski. Rozmówca włoskiego dziennikarza porównuje ją do "logiki antysemityzmu".
- Europa, w której w Berlinie, Hamburgu i Paryżu rządzą burmistrzowie - geje, wydaje się być odległa o lata świetlne - pisze "La Repubblica". Klimat wokół homoseksualistów w Polsce określa słowami: "ciemne czasy, powiew średniowiecza".
Informując o protestach środowisk gejowskich, przeciwko wprowadzeniu niedawno zakazu szerzenia treści homoseksualnych w szkołach, rzymska gazeta stwierdza, że tę "kampanię nienawiści" wobec gejów można porównać do propagandy Goebbelsa, który mówił: "powtórz kłamstwo trzydzieści razy, a ludzie uwierzą, że to prawda".
Źródło informacji: PAP
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
niedziela, maja 20, 2007
Czy ja wszystko muszę pisać własnoręcznie?
Najpierw uczestnik Forum Frondy o pseudonimie smok5 ujawnia, jak działają u nas badania opinii publicznej.
Jak sondownia GFK Polonia przeprowadzila u Smoka wywiad
Zdarzenie mialo miejsce w sobotnie popoludnie. Zadzwonil telefon. Smok podniósl sluchawke i uslyszal panienke o cieplym aksamitnym glosie. Dziewcze przedstawilo sie ,ze dzwoni z GFK Polonia i zapytalo czy moze przepytac smoka na temat "sytacji polityczno spolecznej w kraju". Smok zwierze polityczne -uradowane ,ze po 45 latach zycia ma szanse uczestniczyc w swoim pierwszym sondazu odpowiedzial ochoczo - tak!. Pierwsze pytanie panienki o wyksztalcenie i -smok odpowiada - wyzsze. Panienka notuje. Panienka w drugim zadaje ciezkie pytanie "jakie ugrupowanie pan popiera ?" Smok odpowiada - PIS, po stokroc PIS.:) Panience odebralo mowe. Po chwili odpowiada zmrozonym glosem formulke " a to przepraszam, jest pan w grupie osób na których badania juz nam sie skonczyly" ... i zanim smokowi zdazyla opasc kopara rozlaczyla sie. Smok teraz ma dylemat -czyzby limit wyborców PISu z wyzszym wyksztalceniem sie szybciej wyczerpal niz taka samo wyksztalcona grupa zwolenników np ryzego thuska - i to znaczy nas kaczystów po politechnikach i innych takich jest wiecej niz ich thuskomaniaków? Zostaje jeszcze druga ewentualnosc- wszystkie to sondaze sa manipulowane na kazdym etapie ich sporzadzania. Wniosek jest jeden - smok o sondazach wyrobil sobie zdanie na wieki wieków amen.
Potem smok5 na pytanie innego forumowicza uzupełnia w innym poście:
Pierwsze pytanie o wyksztalcenie, drugie brzmialo chyba "popierane ugrupowanie polityczne , partia" - moze chodzlo o to bym wymienil "ruch NRD"? Po odpowiedzi "PIS" ankieterka niespodziewanie podziekowala. Adreanalina mi tak podskoczyla, że chcialem zadzwonic do tej calej manipulatorowni.
Oryginał tutaj: http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1052583#p1052626.
I jeszcze bardzo sensowny tekst, który znalazłem na prawica.net:
Janusz Sanocki
Przypadek Kubusia Puchatka
Reporter „Rzeczpospolitej” dziwi się, że katowicka prokuratura, prowadząc kilka lat temu śledztwo w sprawie wręczenia łapówki Barbarze Blidzie przez „Śląską Aleksis” nie wykryła przestępstwa, które było oczywiste.
„Aleksis” czyli Barbara Kmiecik, zajmowała się handlem węglem, Blida mogła załatwić dojścia w kopalniach. Cóż więc dziwnego w tym, że Kmiecik w 1998 r. darowała Blidzie 100 tys. złotych „na remont willi”. Oficjalnie miała w tej willi wynajmować pomieszczenia, ale oczywiście nie wynajmowała.
Śląscy prokuratorzy oczywiście nie dopatrzyli się w tym nic dziwnego. Przecież ludzie dają sobie darowizny tu 100 tys., tam milion. Polska to kraj ludzi dobrego serca gotowych wspierać bliźniego w potrzebie. Masz willę do remontu – na pewno ktoś ze znajomych da ci stówę albo dwie na remont, potrzebujesz nowego auta – już za progiem czeka diler, żeby gratisowo dać ci nowego mercedesa „na jazdy próbne”.
Tak to u nas jest, tylko dziwne, że nikt z nas, zwyczajnych ludzi nie spotyka na swojej drodze takich dobroczyńców, a zawsze zdarza się to ministrom, prezesom państwowych spółek, dyrektorom departamentów. I dziwne, że ci dobroczyńcy, całkowicie bezinteresownie wspierający owych borykających się z materialnymi trudnościami ministrów, prezesów i dyrektorów dostają później dziwnym trafem koncesje, wielomilionowe kontrakty.
Ale wcale nie jest już dziwne, że prokuratura nigdy nie dopatrzy się związku między jednym, a drugim zjawiskiem. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiś poważny przypadek korupcji w Polsce wykryła prokuratura. Jak do tej pory od wykrywania korupcji są dziennikarze.
W przypadku willi Blidy i dotacji (czytaj: łapówki) jaką była minister dostała za usługi, prokuratora sprawę umorzyła. Prokurator Ocieszek, który śledztwo prowadził, jest obecnie wiceszefem ABW i był przed domem Blidy w godzinę po wejściu tam funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W żaden sposób nie mógł w godzinę dojechać z Warszawy, co znaczy, że to on nadzorował przeszukanie domu Blidów. Dziwnym trafem funkcjonariusze ABW wchodząc do domu Blidów popełnili wiele rażących błędów. Nie odebrali Blidzie pistoletu, nie przeszukali pomieszczeń i samej podejrzanej co w konsekwencji umożliwiło samobójstwo byłej minister. Zniknął niewygodny świadek, który być może wiele mógł powiedzieć na temat „mafii węglowej”. Teraz po śmierci Blidy łatwiej będzie można aferze węglowej ukręcić łeb.
Być może więc prokurator Ocieczek pojawia się w tej sprawie nieprzypadkowo, ale nie to nas tutaj interesuje. Interesuje nas stopień słabości państwa polskiego, czego paraliż prokuratury jest najlepszym przykładem.
Co jest źródłem tej słabości i czy Kaczyńscy są w stanie zbudować IV RP w sytuacji, gdy nic nie działa, a wszystkie instytucje mają swoich Ocieszków?
Tajni współpracownicy SB znaleźli się w Trybunale Konstytucyjnym, TW był doradca ministra Ziobry, a szef stołecznej policji zamieszany był w sprawę zabójstwa działacza opozycji. To tylko przypadki ze świecznika. Gdybyśmy takich donosicieli, uwikłanych we współpracę z SB sędziów, prokuratorów, nauczycieli akademickich, księży, dziennikarzy wyciągnęli na światło dzienne – zaraz w Polsce stałoby się jaśniej.
Jasne stałyby się powiązania, zrozumielibyśmy skąd wzięły się te majątki, nie dziwilibyśmy się dlaczego w jednych sprawach prokuratura umarza, a w innych zawzięcie ściga itd.itp.
Byłby to zapewne wstrząs, ale bez ujawnienia wszystkich tych powiązań nigdy Polska nie będzie państwem prawa i nigdy żadnej gospodarki rynkowej nie zbudujemy.
Tymczasem lustracja utknęła w Trybunale, który sam powinien być zlustrowany. Skala zjawiska okazała się bowiem przekraczać wszystko czego można się było spodziewać. Jest całkiem jak w przypadku Kubusia Puchatka, który zajrzał do swojej teczki w IPN-ie i żali się potem Krzysiowi:
- Że Prosiaczek na mnie donosił, nie dziwię się bo to jednak świnia. Że Kłapouchy też nie, bo to osioł. Tygrys jest lekkomyślny – ale żeby Miodek!?
Oryginał tutaj: http://prawica.net/node/7157.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
sobota, maja 19, 2007
Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 2 )
Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 1 )
Jeśli jakimś przedziwnym trafem nie znasz Czytelniku całej tej fascynującej sprawy, to oto w każdym razie link do "kataryny" blogu: http://kataryna.blox.pl/html.
Nie, nie podrzucono mi na biurko żadnej teczki. Nie mam takich kontaktów. (Gdybym je miał, nie zabawiałbym się pisaniem błahych kawałków, które przeczyta pięć osób, tylko bym balował z Kulczykami tego świata i... nie, ten to już przesada!). Nie przeprowadziłem setek wywiadów z sąsiadami, nie mogę nawet przysiąc, że na sto procent Kalukin to właśnie "kataryna" - nie jest bowiem do końca wykluczone, że jest to jakiś inny pracownik Gazety Wyborczej, albo jeszcze prawdopodobniej - cały team pracowitych i oddanych sprawie gazowników.
Istnieje też pewna, niewielka ale jednak, szansa, że się mylę i "kataryna" naprawdę jest niewiastą siedzącą sobie w pokoiku i robiącą to, co robi, a nikt, łącznie z potężnym koncernem medialnym, choć stara się jak nie wiem, co, nie jest w stanie jej namierzyć i zidentyfikować, więc tylko skarży się przejmująco i nawołuje "katarynę" by się ujawniła. Może i tak być, tyle że prawdopodobieństwo czegoś takiego oceniam na pomijalne. Przedstawię teraz moje argumenty w całej tej fascynującej sprawie, a także nieco w jaki sposób do tego wniosku doszedłem. Zacznę od tego drugiego, bo to jest proste i łatwe do przedstawienia.
Jednak przedtem jeszcze oświadczenie: Nie mam najmniejszej pretensji do jakiegokolwiek blogera, że chce pozostać anonimowy i mu się to udaje!. Tak właśnie wygląda ta gra, i ta anonimowość jest jedną z naszych niewielkich przewag w walce z dysponującymi milionowymi budżetami, mającymi kontakty i prawników medialnymi kłamcami. Zresztą nietrudno zauważyć, że ja także piszę pod pseudonimem, choć pewien jestem, że zidentyfikowanie mnie nie zajęłoby jakiejś Agorze dwóch godzin, gdyby z jakiegoś powodu jej na tym miało zależeć. To było niezbędne wyjaśnienie, teraz powiem jak spłynęła na mnie intuicja na temat tożsamości "kataryny".
Otóż na pewnym forum, w dyskusji nad tożsamością "kataryny", jaka musiała się wtedy toczyć na bardzo wielu forach, a pewnie nadal się toczy, powiedziałem, właściwie żartem, że "kataryna to przecież Kalukin z Gazownika". Nie żebym całkiem się wcześniej nie zastanawiał nad pewnymi dziwnymi aspektami z "kataryną" związanymi, ale to jednak było swego rodzaju olśnienie. Olśnienie, bo zaraz potem wszystkie elementy tej układanki wskoczyły jakby na swoje miejsce...
Po prostu ta hipoteza (bo jest to hipoteza, co do tego chciałbym być dobrze zrozumiany!) wydała mi się od razu znacznie bardziej prawdopodobna od tej, że "kataryna" to rzeczywiście jakaś całkiem niezależna blogerka, której z niewyjaśnionych przyczyn parę lat temu spadły z oczu łuski i przestała wierzyć Gazecie Wyborczej, i żeby to odpokutować siedzi przy kompie, robiąc profesjonalne (choć nieprzesadnie ekscytujące i nieprzesadnie prawicowe) dziennikarstwo, a do tego tak cudownie myli za sobą ślady, że naprawdę nikt nie był jej w stanie namierzyć.
Co spowodowało jednak, że przyszedł mi wtedy do głowy ten forumowy żarcik? W końcu to nie musiał być Kalukin, mógłby być np. Maleszka czy sam Wielki Językoznawca, zgoda? Otóż ta akurat część mojej teorii, czy może mojego satori, wynikła przede wszystkim z faktu, że "kataryna" dziwnie łagodnie potraktowała brutalny atak na siebie i swoją anonimowość dokonany przez Kalukina właśnie, podczas gdy tuż przedtem dużo ostrzej zareagowała na łagodniejszy znacznie atak jakiegoś profesorka (Sadurski mu było, czy jakoś tak). W dodatku "kataryna" nazwała Kalukina "całkiem sympatycznym", co... Zaiste jest nieco dziwne, przynajmniej w tej sytuacji, chyba że się jest Kalukina matką... Albo właśnie samym Kalukinem.
Przejdźmy teraz do analizy czynników, które sprawiają, że moja hipoteza wydaje się znacznie bardziej prawdopodobna od wszystkich, które spotkałem w sprawie "kataryny" dotychczas. Ale to już w następnym odcinku. Mogą tak robić tabloidy, mogę i ja. Szczególnie, że sprawa jest i tak zbyt długa na jeden blogowy tekst.
c.d.n. (Deo volente of course)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
piątek, maja 18, 2007
Bezpitulki w oparach języka
Teraz będą różne drobne i często (nie oszukujmy się) błahe sprawy, jednak nie całkiem bez znaczenia i nie całkiem nieinteresujące. Moim skromnym oczywiście.
Podobno w swym niepowstrzymanym marszu nauka doszła do wniosku, że "wszystko jest językiem", co określa się często uczonym mianem "postmodernizmu". A więc może nie od rzeczy będzie się pogrzebać małowiela w sprawach językowych...
Julia Pitera zapomina o Platformie!
Wczoraj ubawiła mnie La Pasionaria Platformy Obywatelskiej, vulgo posłanka Julia Pitera, która nie tylko swym efektownym ideologicznym rozkrokiem w temacie nowej inicjatywy tow. Kwaśniewskiego i Spółki, zaprezentowanym na gościnnych łamach TVN24, odwzorowała i ucieleśniła ideologiczny rozkrok swej formacji, ale do tego oświadczyła z przekonaniem, że (cytuję z pamięci): "nie ma znaczenia, czy będą się określać jako 'ruch', 'stowarzyszenie', czy 'partia' (bo cośtam cośtam, a PO i tak zwycięży, hurra!)". Rozśmieszyło mnie konkretnie to, że zapomniała o określeniu 'platforma', choć chyba powinno jej się ono samo z siebie nasunąć.
Demokracja L... L... L... - jasne że LIBERALNA!
Na poważniejszą nutę (bo czasem tu sobie żartujemy)... W TV Puls była do niedawna taka całkiem niezła i dość prawicowa audycja, gdzie zapraszano różnych sensownych ludzi i odbywały się fajne dyskusje. Podpadli mi wprawdzie tym, że ostatnim razem po spotkaniu wigilijnym z udziałem m.in. państwa Gwiazdów, Marka Nowakowskiego i innych niezłych ludzi, puszczono nam "Stille Nacht", jakbyśmy nie mieli własnych, dużo lepszych kolęd. No, ale jesteśmy w Europie, więc się trzeba przyzwyczajać.
Ta audycja - naprawdę nie pamiętam, jak się nazywa, ale jest znana - nadal istnieje, ale ostatnio prowadził ją Igor Janke (samo imię mówi za siebie) a goścmi byli: mój absolutny faworyt Andrzej Celiński, Janusz Onyszkiewicz, i jakaś jeszcze smętna menda, której sobie w tej chwili nie przypominam. No i Onyszkiewicz tłumaczył, że "demokracja w sensie rządów większości istniała w starożytnej Grecji, gdzie m.in. skazała na śmierć Sokratesa, najmądrzejszego człowieka, teraz zaś mamy demokrację liberalną, która polega na czymś całkiem innym, mianowicie na współdziałaniu różnych instytucji". (Zacytowalem to z pamięci, ale wciąż mam ją niezłą.)
Fajnie to powiedział! Demokracja z epitetem, z czymś mi się to kojarzy. Tyle że Światli Europejczycy w rodzaju p. Onyszkiewicza są jednak od zwykłych zgrzebnych komuchów bystrzejsi. No bo proszę pomyśleć: Hitlerowcy nie mieli dość rozumu, by głosić, że "tortury to gumanisticzieskije manikiury, a w piecach krematoryjnych wytapia się Świetlana Przyszłość" (cytuję z pamięci Szpotańskiego). Komuchy zgrzebne, np. prlowskie, miały już tyle rozumu, chwała im za to! Jednak z kolei przyznawali się całkiem niepotrzebnie i na każdym kroku, ze serwują nam "demokrację ludową", a nie po prostu demokrację.
Nasze Światłe Europejsy (czyli inaczej Światłopejsy) zrozumiały, że trzeba mówić od "demokracji" zwykłej, i to jak najczęściej, a epitety dodawać do niej dopiero, kiedy ktoś zacznie się dopytywać, przyciskać, albo też bezczelnie domagać się jej przestrzegania. W tym już ich głowa, by takie zdarzenia miały miejsce jak najrzadziej i nie częściej niż raz w wykonaniu danego osobnika, ponieważ na drugi raz osobnik powinien już zrozumieć, czym to grozi. Na tym właśnie polega demokracja, choć oczywiście nie oczekujcie Państwo, że Wam to Światli Demokracji Obrońcy powiedzą!
Kryjcie się żaby i ślimaki - idą prawicowe bezpitulki!
Prawicowy, że aż ziemia dudni, rząd Francji składa się z 15 członków, z czego 7 bezpitulków i jednego socjalistę (czyli bezpitulka honorowego). Dlaczego nie mówię po prostu "kobiety"? A co tego rodzaju stworzenia mają z normalnymi kobietami wspólnego? Mógłbym co najwyżej określić je łagodnie "kobietonami", ale po co wciąż zapożyczać od Witkacego? On na pewno tworząc to określenie nie myślał o tow. Środzie czy... jak się zwie ta kopnięta feministka? (Jakby wszystkie one nie były kopnięte, ale chodzi o tę znaną, no tę...)
Jeden skutek polityki obecnego "prawicowego" rządu rebe Sarkozy'ego we Francji jest już do przewidzenia - za dwa, trzy lata we wszystkich przestrzegających norm europejskich krajach będzie obowiązywał parytet kobiet (bezpitulków znaczy) na wszystkich znaczących cokolwiek stanowiskach. Trochę to niby trudno w świecie logiki pogodzić ze zdobywającą szybką popularność w Europie tezą, że płeć to jedynie sprawa aktualnego wyboru zainteresowanego i nie jest nijak obiektywnie zdeterminowana, ale któż by się w Europie troskał o logikę, skoro tyle przed nami zadań?
Co poza tym? To na razie chyba tyle, ale zachecam do pilnego śledzenia tego bloga, ponieważ chyba będę miał do zakomunikowania całkiem szokujące, absolutnie nieznane informacje na temat przesławnej, tajemniczej kataryny!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
czwartek, maja 17, 2007
Obrońcy Demokracji przygotowują się do Parady Równości
(Gdybyś Czytelniku o tym jeszcze nie wiedział, to zawiadamiam Cię, że kliknięcie na obrazek spowoduje, iż się on powiększy.)
Jak to dobrze, że mimo różnicy wzrostów wszyscy trzej panowie mają nogi praktycznie tej samej długości! (Króciutkie.)
Europa z pewnością doceni ten starannie dopracowany układ zbiorowy! ;-)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Patrzcie ludzie do czego prowadzi wasza wredna głupota!
No i patrzcie ludzie, coście zrobili! Całkiem już się zbiesiliście, durne polaczki (z małej litery!). Wam się wydaje, że demokracja to znaczy, że ma być tak, jak sobie ciemny lud życzy? Niedoczekanie! W dodatku z tego waszego populizmu światłe elity całkiem tracą nerwy i wychodzą im coraz przedziwniejsze rzeczy. Takie, jak na załączonym obrazku. Wstydźcie się wstrętne oszołomy!
A najzabawniejsze jest to, że w chwilę po zrobieniu przeze mnie tego zrzutu ekranu stronki Gazownika, STRONKA TA PO PROSTU PRZESTAŁA SIĘ OTWIERAĆ! Czekam, czekam, już z kadrans, a okno przeglądarki wciąż blade i puste. I nic nawet nie próbuje się otwierać. (Fajnie, że pomyślałem o tym zrzucie, jestem z siebie dumny!) Może to ci sami ruscy hackerzy, którzy zaatakowali Estonię? Jak to było? "Proletariusze wszystkich krajów..."? Jeśli ktoś chce sprawdzić a się nie za bardzo brzydzi, to oto link: http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,3959852.html
Widzicie ludzie do czego doprowadzacie?!
Acha, to może jeszcze dwuwiersz, który całkowicie spontanicznie (przysięgam!) wypowiedziałem, gdym do domu wrócił i żem zobaczył spęd Obrońców Demokracji:
Cała swołocz w jednej sali,
Oby im się dach zawalił!
Czego Państwu i sobie życzę. (Bez urazy z tymi głupimi i wrednymi polaczkami, tak? Sami wiecie, że czasem trzeba was lekko skarcić, dla waszego własnego dobra. Jesteśmy teraz przecież w Europie i musicie się starać podciągnąć!)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Michnik stylista
Otóż ubawiło mnie to, że ów michniczy pożal-się-Boże bon mot to nic innego, niż tylko wyjątkowo nieudolna kopia znanego stwierdzenia Ernsta Jüngera: "Lepszy koszmarny koniec niż koszmar bez końca". (Jünger wyjaśnia nim ten zadziwiający urok, jaki, mimo swych okropieństw, ma dla większości żołnierzy wojna.)
Proszę dostrzec formalną elegancję tej pierwotnej sentencji, wynikającą przede wszystkim z jej idealnej symetrii, a potem porównać ją z topornością i absolutnym brakiem elegancji czy jakichkolwiek innych zalet w wersji Michnika. Jeśli zaś przyjąć, że Michnikowi nie zależało na stylu, nasuwa się pytanie po co w takim razie kradł to zdanie Jüngerowi? Może właśnie po to, by je paskudnie spaprać, bo robienie takich rzeczy sprawia mu perwersyjną przyjemność?
To oczywiście tylko drobna i mało istotna sprawa, taka trochę na sezon ogórkowy, do którego mamy jeszcze nieco czasu, o ile w ogóle nie będziemy już zawsze żyli w "ciekawych czasach", bez ogórkowych sezonów. Mnie jednak ta nieistotna sprawa zafascynowała, bo wyraźnie mówi coś o rodzimych "elitach", pozwalając na nie spojrzeć od całkiem innej strony.
Od strony czegoś, co można by określić jako "inteligencja stylistyczna". Której po prostu te "elity" nie mają, co udowodnił dobitnie Michnik. To chyba w ogóle bardzo marne umysły, jeśli tak słabo władają medium, z którego żyją od dziesięcioleci i w naszym nieszczęsnym kraju uchodzą za jego mistrzów. Przecież Michnik, na co słusznie skarżył się np. Waldemar Łysiak, figuruje nawet w różnych słownikach pisarzy jako pisarz! Super mamy te elity, nie ma co!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.