niedziela, lipca 09, 2006

Marcinkiewicz musiał przestać być premierem i chwała Bogu

Kazimierz Marcinkiewicz musiał przestać być premierem i chwała Bogu, że przestał!

Dlaczego to mówię? Czyżbym nie doceniał energii, administracyjnych zdolności i charyzmy przyszłego (mam szczerą nadzieję) Prezydenta Warszawy?

Otóż doceniam, tylko że tu chodzi o sprawy BEZ PORÓWNANIA ISTOTNIEJSZE.

Wszyscy chyba czytali sławny tekst Stanisława Michalkiewicza na temat realizacji "jeszcze w tym roku" żydowskich roszczeń, którą to realizację obiecał 16 marca bieżącego roku premier Marcinkiewicz organizacjom żydowskich. Jeśli ktoś potrzebuje przypomnienia, oto link: http://michalkiewicz.pl/rdm_29-03-2006.php

Stanisławowi Michalkiewiczowi nie ma żadnego powodu nie wierzyć, a reakcja na jego tekst była tyleż obłędna, co symptomatyczna - potępienia "antysemityzmu" i kompletne milczenie w kwestii merytorycznej. Co mnie osobiście nie tylko napawało obrzydzeniem, co nie byłoby niczym niezwykłym, ale po prostu PRZERAŹENIEM.

Zastanawiałem się nad tą sprawą wielokrotnie i to z poważną troską - jakby nie było 60 miliardów dolarów piechotą nie chodzi, zgoda? W końcu twierdziłem, że jest jeszcze jakaś szansa, cień szansy...

Szansa oczywiście nie na przekonanie organizacji zajmujących się wykorzystywaniem holocaustu w celach haraczowniczych do zrezygnowania z zamiaru "kompromitowania Polski na arenie międzynarodowej", co nam w przypadku niezrealizowania swych rządań obiecały, ale na wycofanie się z tych samobójczych przyrzeczeń.

Jak? Jeśli premier obiecał, że "sprawa zostanie załatwiona jeszcze w tym roku", to nie ma innego wyjścia, ale "jeszcze w tym roku" musi przestać być premierem. Jest to warunek sine qua non, jeśli w ogóle zamierzamy się bronić. Przecież to oczywiste! No i tak się właśnie stało. To była mądra i konieczna decyzja, bez której podjęcia... Wolę o tym nie myśleć! Lekko i tak nie będzie, ale chociaż próbujemy się bronić.

I jeszcze drobny pendant do powyższego... Oglądam sobie dzisiaj rano dyskusję "autorytetów" w TVN24 (oczywiście traktując to jak należy, czyli jako w przeważającej części kłamstwo i/lub manipulację) i co widzę? Na tasiemce u dołu ekranu biegnie wiadomość, że (cytuję z pamięci): "ambasador Izraela zdecydował się bojkotować ministra edukacji Romana Giertycha, ponieważ LPR to antysemici".

A więc zaczyna się intensywne bombardowanie, dotychczasowe hece z rabinem i pogromem kieleckim to były tylko ostrzegawcze pomruki. Jednak mimo wszystko cieszę się, bo w przeciwnym przypadku byłoby jeszcze bez porównania gorzej.

czwartek, lipca 06, 2006

Szwedzkie postępy postępu w ludzkim rozmnażaniu

Tak się składa, że Bozia mnie obdarzyła znajomością szwedzkiego, więc co pewien czas sprawdzam sobie w sieci, co też tam słychać w Najbardziej Światłym i Postępowym Kraju Na Świecie. A potem czasem nie mogę się po prostu powstrzymać, by części z tych niesłychanych historii nie opowiedzieć Rodakom.

No i właśnie znalazłem taką oto wiadomość:

Parę dni temu do pracującej jako fotograf w b. znanym szwedzkim liberalnym (czyli różowym) dzienniku "Dagens Nyheter" Emelie Asplund zadzwonił pewien człowiek, przedstawił się grzecznie i zapytał ją w imieniu Roberta Acuñi, reprezentanta Paragwaju w piłce nożnej, czy nie zechciałaby się z nim spotkać i bliżej go poznać.

Co do zręczności z jaką pan Acuña tę sprawę próbował załatwić można mieć niejakie zastrzeżenia, tym bardziej, że telefon był o pierwszej w nocy.

Odpowiedzią było zdecydowane "nie", dzwoniący przeprosił i odłożył słuchawkę. Na tym mogło by się zdawać, sprawa się zakończyła. Jednak to by było naiwne przypuszczenie... W końcu przecież mamy Postęp i Równouprawnienie.

Fotografka zwietrzyła swoją wielką zawodową szansę i pobiegła do swej redakcji. Ta również nie zlekceważyła okazji i przez dwa dni ta sprawa była wydarzeniem numer jeden na jej pierwszej stronie.

W dyskusji, jaka się wywiązała - w "Dagens Nyheter" oraz w trzech innych sztokholmskich gazetach - wzięli udzial m.in. szwedzki minister sprawiedliwości Thomas Bodström i rzecznik ds. równouprawnienia Claes Borgström. Tenor tych wypowiedzi był jednoznacznie potępiający, sugerowano między innymi, że obaj winowajcy - piłkarz i jego pomagier - powinni zostać ukarani przez FIFA.

Sprawa jest dość nowa i całkiem możliwe, że będzie jeszcze miała dalszy ciąg, ale na razie podsumowanie...

Jeśli ktoś tego jeszcze nie wie, to proponowanie kobietom randki stanowi zwyczaj sięgający niepamiętnych czasów. Jeśli pominiemy prostytucję i aranżowane małżeństwa - które tak się zabawnie składa, także nie są w szwedzkich postępowych (a są tam jakieś inne?) kręgach popularne - trudno znaleźć jakąś sensowną alternatywę, zapewniającą zachowanie ludzkiego gatunku. Zgoda?

(Gdyby ktoś miał jednak jakiś dobry pomysł, prosiłbym o kontakt, chętnie go rozpropaguję.)

Nie mogę sobie wyobrazić, by to paragwajskość niefortunnego fatyganta stanowiła problem dla wszystkich tych Światłych ludzi. Nasuwa się więc nieodparcie pytanie, czy to może idea zachowania ludzkiego gatunku nie jest im szczególnie bliska?

Ciekawe, co by było, gdyby ten nocny telefon i propozycja rozkosznego tête-à-tête spotkały nie fotografkę Emilię, tylko fotografa Emila?

--------------------------------------------
Gdyby ktoś chciał zweryfikować moje informacje, to oto źródło: http://www.contra.nu/kommentar0623.html

Złote Myśli - część 1

All work and no play... Akurat natrafiłem na nieco moich "złotych myśli" i innych krótkich utworków sprzed paru lat.

Oto te z nich, które w jakimś stopniu traktują o interesujących nas tutaj tematach:

Duża część dzisiejszej tzw. „muzyki” to tylko mniej bolesna forma ogłuszania się przez walenie głową w ścianę. („Mniej bolesna” niestety tylko dla ludzi o drewnianym uchu.)

Największą karierę w dzisiejszym show-biznesie zrobiłby ktoś, komu by przeszczepiono organ powonienia muchy. Potrafiłby od razu odróżnić zwykła chałę od złotodajnego gówna.

Jak można mówić o zniesieniu kary śmierci, skoro wciąż istnieją automatycznie perkusje i wszystkie avatary „muzyki” disco?

„Nowy mężczyzna” – wirtualny eunuch.

„Kobieta wyzwolona” – dobitny dowód, że wibrator nie zastąpi babie groźnego zmarszczenia mężowskich brwi.


Żydzi nie tylko zawsze są patriotami kraju, gdzie mieszkają. Oni także mają monopol na definicję tego patriotyzmu! (Oczywiście nie dotyczy to wszystkich Żydów, a mówię to nie tylko dlatego, że wolność słowa przestaje na naszych oczach istnieć.)

W Brukseli stoi słynny „Siusiający Chłopczyk”. Pytam więc - dlaczego wciąż brak „Siusiającej Dziewczynki”? Co z równouprawnieniem płci?!
 (Po czym się okazało, że Dziewczynka jak najbardziej też jest, no bo jakżeby inaczej.)

Przekujmy miecze na lemiesze! A kosy na sztorc. Niech chociaż kowale zarobią!

Głupota wydaje się w dzisiejszej Polsce takim samym niezbędnym warunkiem sukcesu, jak czerwona dupa u pawianów. Zresztą czerwona dupa też bardzo pomaga.

Powiedział ktoś kiedyś, że umiejętność dobrej gry w bilard jest dowodem zmarnowanej młodości. Tak samo, jak sądzę, znajomość nazwisk tenisistów z aktualnej pierwszej trzydziestki ATP jest dowodem zmarnowanej teraźniejszości.

Ulubione powiedzonko B. Clintona: „ekonomia durniu” ("economy stupid!") jest chyba dowodem, że politycy naprawdę ćwiczą swoje kwestie przed lustrem.

Pocieszam się, że moda na feminizm też minie. Kiedy tylko ludzkość wymyśli coś jeszcze głupszego.

Człowiek nie posiada ogona, dlatego też w kontaktach z władzą merda całym sobą.

Uczcie się Polacy, że homo jest cacy!

Jest jeden dobry sposób, by uczynić z kobiety feministkę - pozbawić ją nadziei na zdobycie chłopa. I jeden stuprocentowy - wydać ją za socjaldemokratę.

„Psychologia” – nauka, której nazwa wywodzi się z pewnością od jedynego jak dotąd jej sukcesu: eksperymentów Pawłowa na psach.

Klasyczny rosyjski nihilista nie założył ponoć nowej koszuli, zanim nią nie wytarł całej podłogi. Że też się nie bał, iż podłoga stanie się od tego czystsza?!

Bolek wraca!

Bolek, Nasz Wyśniony Przez Wieki Zbawca, nasz Rycerz W Lśniącej Zbroi, który w mig wypleni wszelkie nieprawości popełnione przez zbrodniczy i zdradziecki PiS... WRACA!

Wraca, i to ze swym wiernym giermkiem Mieczysławem Wachowskim. (Choć poniektórzy mają pewne wątpliwości co do tego, kto czyim właściwie jest giermkiem.)

Ludzie! Bolek będzie zakładał nową prawicową partię!

Kto się ostatni zapisze ten jest trąba!

Nie, ale całkiem poważnie...

Musimy to polityczne truchło jak najszybciej i jak najskuteczniej przebić osinowym kołkiem. Mówią nam, że "Wałęsa to nasz najlepszy artykuł eksportowy, nieważne czy był agentem". Ale to albo skrajna polityczna głupota, albo po prostu zdradzieckie kłamstwo.

Jeśli piątej kolumnie uda się w końcu doprowadzić do jakiegoś zamieszania, poleje się krew i będziemy mieli europejską "bratnią pomoc" zza naszej zachodniej granicy (tak jak bratnią pomoc niedawno mieli rodzimi pedzie i lewacy, tylko nieco inną), to niemal pewne, iż poprosi o nią właśnie TW Bolek.

Przecież Bolek to ten nasz rodak, który cieszy się za granicą, a już szczególnie w europejsko-lewackich sferach, największym autorytetem. Żaden Tusk, żaden Geremek czy Borowski nie nadałby takiej zbrojnej interwencji (bo o niej tu przecież mówimy) nawet cienia potrzebnego pozoru legalności czy słuszności.

A więc uświadamiajmy wszystkich wokół, kim jest w istocie Lech Wałęsa, aby choć trochę zmniejszyć zagrożenie z jego strony dla nas wszystkich.

poniedziałek, lipca 03, 2006

"Asia Times" o naszej przyszłości

W poszukiwaniu inteligentnych i niepozbawionych gruczołów prawicowych stronek i blogów trafiłem właśnie na felietony zamieszczane w internetowej wersji gazety "Asia Times".

Ich poziom wzbudził moje uznanie, podnoszone tematy to też chwytanie byka za rogi, a nie polityczno-poprawne mizdrzenie się, albo różowe poglądy z jakichś względów serwowane, jako "prawicowe". Jednen z tych tekstów ma tytuł "Dlaczego narody umierają" (Why nations die) autorstwa kogoś podpisującego się Spengler (co samo w sobie świadczy o jego dobrym guście).

Autor przedstawia w nim dane na temat niezwykle szybkiego i często trudnego do wytłumaczenia wymierania, którym zakończyła się historia wielu bardzo różnych społeczeństw na przestrzeni wieków. Społeczeństw tak różnych jak starożytna Sparta, niezliczone ludy pierwotne, Aztecy (nad których zagładą wielu dziś płacze, ale którzy składali ofiary z od 20 tysięcy do pół miliona ludzi rocznie, tylko w tym celu prowadząc wojny, podporządkowując temu całe życie społeczne, i choćby z tego powodu nie mieli szansy na długie trwanie).

Zajmując się w przeszłości dość intensywnie historią i prehistorią, wiele z tych rzeczy wiedziałem. A jednak, coś co ten daleki od Polski autor powiedział jakby od niechcenia lekko mną wstrząsnęło. Cutuję:

"W istocie główną przyczyną tego, że społeczeństwa ponoszą porażkę, jest to, że decydują się już nie dłużej żyć. Uświadomienie sobie tego jest przerażające i przeciętny czytelnik bez porównania woli zagłębiać się w szczegóły mało znanych ekosystemów z przeszłości, niż zastanowić się nad tym, dlaczego połowa wschodniej Europy wymrze do połowy naszego wieku." (Wytłuszczenia pochodzą ode mnie.)

W oryginale, który przytaczam, żeby mi nie zarzucano żadnych fałszerstw, brzmi to tak:

"In fact, the main reason societies fail is that they choose not to live. That is a horrifying thought to absorb, and the average reader would much rather delve into the details of obscure ecosystems of the past than reflect upon why half of Eastern Europe will die out by mid-century."

Ten sam autor w innym opublikowanym na tej samej witrynie tekście, zatytułowanym "Kłamstwo pierwotnej autentyczności" (Fraud of primitive authenticity) pisze coś, co uzupełnia jeszcze ten dość przerażający obraz niedalekiej przyszsłości Polski. Cytuję:

"Kiedy 90% spośród 6 tysięcy światowych języków najprawdopodobniej zniknie w ciągu następnych stu lat (...)."

W oryginale:

"With 90% of the world's more than 6,000 languages likely to disappear during the next hundred years (...)."

Trudno to uznać za jakieś polskie reakcyjne, antyeuropejskie fobie, to zostało w końcu napisane w "Asia Times", po angielsku, i przez autora, którego trudno podejrzewać o jakieś uczuciowe związki z naszym krajem. A więc jest są to stwierdzenia bezstronne, obiektywne, wyrażone bez bez dramatyzowania... I jakże przerażające!

Choć z drugiej strony, dzięki Bogu, że ktoś jeszcze pisze na tym poziomie, czasem mi się wydaje, że już wszędzie można spotkać tylko różnojęzyczne klony światłej "GW".

Oto link do cytowanego tutaj tekstu: http://www.atimes.com/atimes/Front_Page/HG04Aa02.html

sobota, lipca 01, 2006

Kanada nadal dzielnie się trzyma na kursie

Wygląda na to, że wszyscy podejrzani w związku z niedawno ujawnionym w Kanadzie spiskiem mającym na celu wysadzenie w powietrze kilku ważnych budynków i ew. ucięciem głowy Premierowi, byli muzułmanami. W każdym razie roi się wśród nich od Muhammedów, Mahmedów, Abdulów i Ahmadów, zaś o innych imionach nic zdaje się nie wiadomo.

Mimo to kanadyjska prasa nie zniża się do żadnych tego rodzaju paskudnych insynuacji. (Że to paskudne, dowiedzieliśmy się choćby z oburzonych wypowiedzi potępiających samo wspomnienie faktu, że zabójcami niedawno zamordowanego młodego Belga są Cyganie, a zatem być może wstydzenie się za "Polaków" i przepraszanie za nich jest nie całkiem dorzeczne.)

Kanada to jednak naprawdę postępowy kraj, bo nie tylko prasa jest tam odpowiednio przeszkolona i czujna. Oto rzecznik Kanadyjskiej Konnej Policji udzielił gazecie "Toronto Star" następujących wyjaśnień na temat zatrzymanych w związku z tym spiskiem:

"[Podejrzani] reprezentują szerokie warstwy społeczeństwa. Niektórzy są studentami, inni mają pracę, jeszcze inni są bezrobotni. "

Zaś gazeta "Star" poinformowała swoich żadnych informacji czytelników, że:

"Poza faktem, iż praktycznie wszyscy [oni] są młodymi mężczyznami, trudno znaleźć jakiś wspólny mianownik".

Radujmy sięwięc, bo tradycja humanistycznej odpowiedzialności za słowo żyje więc nie tylko w Polsce, i byle obcinanie głowy premierowi niczego tu nie zmieni!


(Źródłem tych informacji jest blog Grega StrangeJihad Watch. Wszystkie komentarze są oczywiście moje własne. Tłumaczenia cytatów takoż.)

Czy sędziowanie będzie lepsze?

Puśćmy na chwilę wodzę fantazji, sezon wszak ogórkowy!

Gdyby tak nieszczęśliwym trafem następne demonstracje "Inicjatywy Uczniowskiej", wspartej przez homo Biedronia i jego chutliwą homo-międzynarodówkę, postkomunę, ex-prezydenta Walęsę, posła Śpiewaka z całym chórem euroenstuzjastów, ZNP, WSI, graficiarzy, rolkarzy, zielonych, zwolenników techno, przeciwników lustracji, zwolenników aborcji, świadomych powagi rzeczy księży, francuską "prawicę", Parlament Europejski, redakcję "Gazety Wyborczej"...

Gdyby więc owe demonstracje przerodziły się w coś poważnego i gdyby polskie - poniekąd legalne, a nawet poniekąd demokratycznie jakby nie było wybrane - władze zostały zmuszone do ich tłumienia, i to nie wyłącznie pobożnymi zaklęciami i wezwaniami do dialogu...

Skutkiem czego mielibyśmy kolejną deklarację Parlamentu Europejskiego, ale tym razem już wspartą jakąś formą "bratniej pomocy", na przykład ze strony naszych Europejskich Braci zza zachodniej granicy, bo to najprościej i najbliżej, każdy się chyba zgodzi - można w tamtą stronę na Mundial, można i w drugą...

No więc mamy tę Bratnią Pomoc, a tu ktoś - o zgrozo! - próbował by się przed nią bronić...

Gdyby się bronił choćby godzinę, to nie ma rady - niewątpliwie popełniłby przy tym pewną ilość czynów nie w smak różnym Światłym Międzynarodowym Trybunałom...

No i, kiedy taki ktoś byłby przez nowe Światłe Polskie Władze ujęty i wydany Światłym Międzynarodowym Trybunałom, by być przez nie sprawiedliwie sądzony... To czy mamy jakiekolwiek powody sądzić, że to sędziowanie byłoby choćby o włos uczciwsze i bardziej bezstronne, niż sędziowanie na wczorajszym meczu Niemcy - Argentyna?

A może zresztą komuś się to wczorajsze sędziowanie podobało? W końcu wynik był słuszny i europejski, a przecież tylko to się naprawdę liczy, przynajmniej od kiedy Polska znalazła się w Europie. Tak? No to w takim razie alleluja i miłego weekendu!


środa, czerwca 28, 2006

O medialnym cyrku "Poznań '56"

Najpierw konkrety...

Któraś z telewizji pokazała nam dzisiaj jednego z uczestników "poznańskich wydarzeń" roku '56. Był to trzydziestoletni wtedy kowal z zakładów im. Stalina, który wyszedł z innymi robotnikami i na placu Stalina rzucał butelkami z benzyną w gmach UB.

Za to spotkały go represje. Jakie? Cytuję wiernie, choć z pamięci, wedle jego własnej relacji:

1. spędził cztery miesiące w areszcie;
2. nie pozwolono mu kupić na własność małego mieszkanka, w którym mieszkał;
3. nie pozwolono mu wyjechać za granicę.


Teraz refleksje...

Tyle. Gdyby mi ktoś powiedział, że to żart, albo kpina z antykomunistycznej opozycji, to uwierzyłbym bez najmniejszej trudności. Jednak powiedzano to na poważnie, a przynajmniej nieźle tę powagę udawano.

Cztery miesiące w areszcie, za obrzucacanie państwowego gmachu zapalającymi butelkami? Kiedy w naszych "humanitarnych" czasach za potarmoszenie pejsatego rabina grozi pięć lat? Jeśli ktoś dzisiaj zacznie obrzucać butelkami z benzyną państwowy gmach, to mam ogromną nadzieję, że spotka go za to o wiele dotkliwsza kara, niż owego Poznaniaka. Dodam nawet, że jeśli jeszcze kiedyś zdarzy mi się jeszcze obrzucać cokolwiek butelkami z benzyną, choćby w najlepszej sprawie, to bardzo bym się zdziwił gdyby tamta, nie lubiana przeze mnie władza była tak łagodna.

No i faktycznie, ta komunistyczna przeważnie taka łagodna nie była, po prostu nasi dzielni dziennikarze akurat w ten wyjątkowy przykład jej niewiarygodnej łagodności postanowili dzisiaj, w hucznie obchodzoną rocznicę, ludowi ukazać.

Ten ukazany dziś przez "nasze" media uczestnik zrywu, był niewątpliwie człowiekiem odważnym, z pewnością patriotą, znając te stalinowskie realia można go nazwać "desperatem", albo wprost "bohaterem". Co do tego, że zachował się odważnie i szlachetnie nie mam wątpliwości i absolutnie nie jego zamierzam tu "odbrązawiać". Nie mam też do niego najmniejszej pretensji, że zamierzał upiec żywcem paru ubeków. Raczej żałuję, że mu się to nie udało.

Zastanawia mnie jednak (tak się mówi, bo tak naprawdę, to od dawna już znam odpowiedź), dlaczego nikt nam tego nie raczył powiedzieć? Dlaczego z człowieka próbującego z narażeniem życia upiec żywcem paru wrogów, którzy akurat na to w pełni zasłużyli, robi się jakąś bezbronną ofiarę przemocy? Oczywiście, niemal każdy kto żył w PRL, a w każdym razie każdy porządny patriota, był ofiarą ucisku. I był praktycznie bezbronny, bowiem w przeciwnym razie by tą ofiarą być przestał. Jednak akurat wtedy, równo 50 lat temu, ten Poznaniak żadną bezbronną ofiarą NIE był! Co więcej, represje, które go za to spotkały były, o dziwo, nieporównywalne z niemal wszelkimi innymi represjami za podobne czyny w całej historii sowieckiego obozu.

A jednak ktoś wyraźnie uważa, że Polakom najbardziej do twarzy nie z bohaterstwem i walką, tylko z aureolą niewinnych i bezbronnych, wciąż krzywdzonych przez ciemne siły. Co więcej, tutaj ta ciemna siła nazywa się chyba po prostu "Państwo" - nie "państwo komunistyczne" bynajmniej, ono nie zadowalało się pozbawieniem swoich aktywnych przeciwników możliwości zakupu mieszkania i niewydaniem paszportu. Takie państwo, choć zaiste nigdy bym się nie domyślił, iż w ogóle na ziemiach Polskich istniało w latach 1944 - 1989, przedstawia się tak łagodnie, że z czym można je porównać, jeśli nie z obecną Polską? Która przecież także tłumi "słuszne protesty", co wszyscy dokładnie dzięki naszym troskliwym mediom na codzień oglądamy.

Zamiast skoncentrować się na uhonorowaniu odwagi i patriotyzmu uczestników zrywu, oraz przedstawić jakim ochydztwem i jak zbrodniczy był komunistyczny reżim, postarano się nas przekonać, że całe zło tego reżimu polegało na tym, że "zastosował siłę do stłumienia masowych protestów". Co każdy normalny rząd nie tylko by zrobił, ale i miałby obowiązek zrobić. Nie dlatego komunizm był zbrodnią i ochydą, że zastosował siłę, tylko dlatego, że był jaki był.

Zasługa ówczesnych patriotów nie polegała zaś na tym, że ich rzekomo właśnie w te czerwcowe dni niewinnie krzywdzono, tylko na tym, że odważyli się walczyć z narzuconą przez obcych zbrodniczą władzą. Nie na tym jednak w opinii naszych mediów polega wdzięk Polaków, więc, skoro nie było tu żadnego "wyrzeczenia się użycia siły", żadnego "Polak z Polakiem", żadnej wreszcie "tolerancji wobec ubeckiej mniejszości", to trzeba było całą sprawę zmanipulować w inny sposób.

Naród przecież potrzebuje rozrywki, a skoro radosny motyw "jak gonili hitlerowca, to mu opadały spodnie" stał się nie dość europejski, i przez to niekoszerny, to trzeba mu stworzyć inne mity, inne fabułki... Czyż jest bowiem coś bardziej wzniosłego w misji dziennikarza, niż "bawiąc uczyć"? W dodatku uczyć tego co najpiękniejsze i najważniejsze we "wspólnej Europie", czyli "tolerancji", "braku agresji"? Plus nieco nienawiści do państwa jako takiego, szczypta lub dwie poczucia iż Polak, to z definicji zawsze krzywdzony nieudacznik i ofiara... No i ściśle naukowy fakt, że ludziom obalającym komunistyczną władzę nie pozwalano nabywać na własność mieszkań.

W pięknym kraju żyjemy, nie ma co!

wtorek, czerwca 27, 2006

WIĘCEJ TUMULTU ! ! !

Tytuł tego postu to po prostu hasło na koszulkę (nalepkę, czy cokolwiek innego).

Ogłaszam niniejszym konkurs nieustający (zaraz, jak by ten post uczynić wiecznym?) na:


  • koszulkowe hasła
  • pomysły na rysunki
  • złote myśli
  • bardziej odpowiednie nazwy dla różnych organów w rodzaju "Gazety Wyborczej"
  • itp. itd.
Oczywiście o treściach prawicowych, anty-lewacjkich, anty-platformerskich, anty-brukselskich, itp. itd.

Moim własnym wkładem jest właśnie to super-aktualne hasełko "Więcej TUMULTU!". Plus moja prywatna nazwa dla "GW" - "Głos Szabesgoja", którą już wcześniej wspomniałem na tym blogu.

poniedziałek, czerwca 26, 2006

Prawdziwy sens lewicowego eksperymentu?

(wersja 0.2 - 27-06-2006)

Mówi się dość powszechnie, że "wprawdzie realne skutki komunizmu i nazizmu były takie same, ale ten pierwszy był realizacją odwiecznych marzeń ludzkości, podczas gdy drugi - tylko czymś zbrodniczym i bezsensownym".

Na pierwszy rzut oka faktycznie może się tak wydawać, ale nie jest to jedyny sposób możliwego spojrzenia na tę sprawę. W książce Aleksandra Zinowiewa "Przepastne wyżyny" (po polsku chyba nigdy nie wydanej, ja ją czytałem po angielsku) znalazłem takie dowcipne stwierdzenie:

"Celem eksperymentu jest zidentyfikowanie jego przeciwników i wyciągnięcie stosownych konsekwencji".

Oczywiście, jest to błyskotliwy i nieprawdopodobnie śmieszny żart na temat wyimaginowanego "naukowego" eksperymentu w sławnym "naukowym" instytucie w wyimaginowanym mieście Ibańsk. Ale nie tylko... Jeśli się chwilę nad tym nieco głębiej zastanowić, to czy nie jest to aby PRAWDZIWA ZASADA I PRAWDZIWY SENS wszelkich działań nawiedzonej lewicy?

("Nawiedzonej", ponieważ nie chodzi mi o lewicę względnie normalną, walczącą w realnym świecie walkę o realne poprawienie doli swojej i podobnych do siebie, ani nawet walczącą o władzę, jeśli jest ta walka jest pozbawiona silnych utopistycznych i gnostycznych aspektów określających lewackość.)

Dla mnie ten żarcik Zinowiewa mówi o agresywnym współczesnym lewactwie praktycznie wszystko co istotne - i to wcale nie jest żaden żart.

Mówi praktycznie wszystko o podstarzałych "bojownikach" z paryskich barykad roku '68 rządzących dziś w Brukseli, o szwedzkich socjaldemokratach, o organizacjach homoseksualnych, feministkach, rodzimych postkomunistach, amerykańskich "liberałach", latynoskich Che... Jest tego naprawdę sporo, coś ich chyba łączy, ale co właściwie?

Daliśmy sobie wmówić, że w każdym z tych eksperymentów chodzi o to, co eksperymentator podaje nam do wierzenia. Czy musi to być prawda? Wcale nie musi, bardzo możliwe, że celem ich wszystkich jest właśnie ZIDENTYFIKOWANIE PRZECIWNIKÓW I WYCIĄGNIĘCIE STOSOWNYCH KONSEKWENCJI. Albo w pełni świadomie, i tak jest zapewne najczęściej, albo mniej świadome... I co miałoby to zmieniać? Czyli SPROWOKOWANIE OPORU W CELU JEGO PÓŹNIEJSZEGO ZWALCZANIA.

Powiedzmy sobie wreszcie, że to właśnie jest celem tych wszystkich "wzniosłych humanistów", tych wszystkich "współczujących", tych wszystkich "światłych", "postępowych", "otwartych na ludzi", "tolerancyjnych". I zacznijmy stosownie reagować. Nie ma bowiem żadnego przekonującego dowodu, że jest odwrotnie - czyli, że to nie o zwalczanie naszego oporu im chodzi, a o to, co sami mówią!

A zresztą, jeśli np. zbrodnarz naprawdę wierzy, iż jest dobroczyńcą ludzkości, czy zmienia to w czymś istotę jego działań? Czy reakcja ofiar miałaby z tego powodu być inna? (Zgoda, po unieszkodliwieniu można go nie wieszać, tylko zamknąć np. w pokoju bez klamek, ale przecież nie przed!)

Naprawdę NIE MUSIMY przyjmować za dobrą monetę wszystkiego, co nam mówią nasi wrogowie! Zacznijmy ich działania interpretować po naszemu - nie wyłącznie zgodnie z ich własnymi deklaracjami. Z pewnością będzie to nie tylko skuteczniejsze, ale i znacznie sprawiedliwsze!

Jeśli rządza mordu ujawniła się w naziźmie, a poza tym ujawnia się (choć w mniejszym, choćby z praktycznych względów, nasileniu) w całej historii i prehistorii ludzkości, to i wcale nie jest nie do pomyślenia, iż lewica także kieruje się żądzą mordu, nie tylko na wartościach i strukturach społecznych, ale i na ludziach. Zaś wszelkie "gumanisticzieskije" deklaracje to tylko dymna zasłona.

Proponuję to wstępnie przyjąć jako roboczą hipotezę, a po drugie zastanowić się nad tym i podyskutować.