Czego ma być pełno, czego to jeszcze nie ma w sieci - nie nadążam?
A rzeczony bohater, w ogóle mi się nie kojarzył, nic zero, null! Dopiero jak się był zmetafizycznił, to tu i tam zaczęło byc go pełno - jakieś ochy i achy! Ale jestem swiadom że to medialna picuwa w stylu młody, przystojny... a potem lista cnót nie ma końca. Mówisz że skurwiel, cóż ten platfusi pięknotek odpierdolił, ze go tak ciepło wspominasz?
RAZ optymistycznie stwierdza, że "Premier, prawdę mówiąc, nie musiał się fatygować tłumaczeniem rodakom, że obiecane „dobre zmiany” byłyby skrajnością i że jeszcze lepszy od nich będzie brak zmian. Mógł posłać Nowaka i spokojnie grać w piłkę. Jeszcze przez jakichś czas, dopóki któraś z konstrukcyjnych belek niespodziewanie nie okaże się tak przegniła, że po prostu dach mu się zawali na łeb. Co może nastąpić dopiero za kilka lat, a może jutro. Pocieszmy się, że przynajmniej nie będzie się wtedy mógł przeistoczyć z uwodziciela w tyrana i podeprzeć wojskiem, bo dla oszczędności zupełnie już zlikwiduje."nie biorąc pod uwagę, że w dobie outsorcowania wszelkich usług wynajęcie jakiegoś rodzimego Blackawateru, ewentualnie cudzoziemskiego Wehrmachtu albo ACz nie będzie dla naszej władzuchny problemem!
Ale mamy ubaw z tym Gromosławnym Gromem. Jedyna korzyść z tego jest taka, że gazeciarze i inni publikatorowcy ,z rozpędu powiedzą niechcący co nieco prawdy o całym tym urzędniczym pierdolniku, dla niepoznaki nazywanym Wojskiem Polskim.
Grom (utworzony na fali antyterrorystycznej mody do ochrony przerzutu reprezentantów najwartowściowszego z narodów świata) zawsze był ciałem obcym w strukturach MON, w drogim PRL-u to podoficerowie milicji posiadali uposażenie na poziomie oficerów LWP, a pierwsi gromowsy exmilicjanci to wszak nie kaprale – na dodatek wieczne kwestie podległości, brak unitarnej wojskowej tresury itp. itd.
Z innej beczki, Suworow opisał onegdaj pewien rodzaj wojsk (formalnie nie występujący )bohaterskiej Armii Czerwonej, jako „wojska baletowe”. Chodziło o oddziały reprezentacyjne, co przy ilości okręgów w ZSRRze i ruskiej tendencji do gigantomanii, musiało iść już w dywizje. Dywizje ludzi, którzy nie zajmowali się niczym innym niż dziarskim „tupaniem” i ćwiczeniem chwytów bronią (zresztą dawno wycofaną z użycia).
W naszej armii II PRL mamy za to całkiem odwrotną specyfikę. Otóż utworzony został cały osobny RODZAJ wojsk (naturalnie ze wszystkimi administracyjnymi przyległościami), tzw. Wojska Specjalne o liczebności ok. 1700 ludzi, czyli uwaga, uwaga w sile wzmocnionego batalionu (!), gdzie też przynależy nasze opiewane w pieśniach „dobro narodowe” czyli „Grom”. Tej kosztownej paranoi, to nawet nie warto komentować.
Polska przecież prowadzi, jak na mocarstwo przystało, szalenie intensywną politykę zagraniczną, a nasze lotniskowce rozsiane po całym świecie pilnują naszych interesów na wszystkich kontynentach – więc nic dziwnego że musimy mieć do ich ochrony (tzn. lotniskowców i grup uderzeniowych) osobny rodzaj wojsk.
Polską Nizinę (wymarzoną przestrzeń operacyjną) na pewno obroni batalion dywersyjny, wszak nie ilość lecz jakość! Co tam, że pozbawieni broni ciężkiej – skoczą se w nocy na spadachronach, poderżną gardła śpiącym wartownikom i wysadzą w powietrze całą dywizję pancerną, albo dwie albo i korpus, a co! Potem wrócą, w przebraniu wiejskiej baby, uzupełnić wyposażenie i a pjat' aż do skutku, możemy spać spokojnie!
Impertynator odleciał zupełnie: "Czy Pan się nie obawia, że oni zażądają odpowiedzi? Dlaczego po 10 kwietnia nie wyszedł Pan do tych tłumów na Krakowskim Przedmieściu, nie przemówił i nie poprowadził na Wiejską (spalić, wytłuc, wyaresztować), i w Aleje Ujazdowskie - patrz wyżej. A potem nie poprosił, żeby w ramach już czysto prywatnej przysługi nie przywieźli Panu czegoś z Lublina w klatce? Policja, wojsko? A może wystarczyło przemówić również do nich? Że zginęła Głowa Państwa, najwyżsi dowódcy, a na ich oczach dokonuje się zdrada stanu, i że mają do wyboru, albo słuchać zdrajców, albo własnego sumienia i przysięgi danej Polsce. Nie wierzę, że bał się Pan o swoje życie. O uczynnych, nieznanych sprawców i o to, że później do śmierci różni Poncyljusze i Migalscy będą się "drogim Bronkom" tłumaczyć z pańskiego szaleństwa.
Mógł się Pan bać o tych ludzi z Krakowskiego Przedmieścia.
Ale widzi Pan, polityk musi ludzi słuchać. Jeśli ludzie zaczynają krzyczeć z rozpaczy, musi wiedzieć, że są gotowi na wszystko. I tego samego wymagają od swoich przywódców. Może jest Pan skromny i nie widzi siebie w roli Piłsudskiego. Tyle tylko, że polityk albo umie odpowiedzieć na znaki czasu i wolę społeczeństwa, albo tego polityka nie ma. Albo dostrzega miejsce i czas, albo tylko prowadzi stopniowo tracący wzrok naród postukując białą laską." Oj przydałby się Uniwersytet Szpęgleryzma-Ardreyizma, przydałby się...
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńA co Ty z tym Karpiniukiem? Jakiś Twój znajomy?
Jak to mawiał lewacki ulubieniec Wolter: "Gdy wiozą zboże Padyszachowi..."
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńNie, to było akurat obliczone na wyszukiwarki i lemingi. Wiesz, leżę w peniuarze i czekam, że mi się podłączą.
Wiem że głupie i błahe, ale akurat mi przyszło do głowy, że za jakiś czas może być tego pełno w sieci.
No a ten skurwiel był jedynym platfusem co tam był, którego ja pamiętał. Nie znosiłem go zresztą.
Pzdrwm
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńCzego ma być pełno, czego to jeszcze nie ma w sieci - nie nadążam?
A rzeczony bohater, w ogóle mi się nie kojarzył, nic zero, null! Dopiero jak się był zmetafizycznił, to tu i tam zaczęło byc go pełno - jakieś ochy i achy! Ale jestem swiadom że to medialna picuwa w stylu młody, przystojny... a potem lista cnót nie ma końca. Mówisz że skurwiel, cóż ten platfusi pięknotek odpierdolił, ze go tak ciepło wspominasz?
RAZ optymistycznie stwierdza, że "Premier, prawdę mówiąc, nie musiał się fatygować tłumaczeniem rodakom, że obiecane „dobre zmiany” byłyby skrajnością i że jeszcze lepszy od nich będzie brak zmian. Mógł posłać Nowaka i spokojnie grać w piłkę. Jeszcze przez jakichś czas, dopóki któraś z konstrukcyjnych belek niespodziewanie nie okaże się tak przegniła, że po prostu dach mu się zawali na łeb. Co może nastąpić dopiero za kilka lat, a może jutro. Pocieszmy się, że przynajmniej nie będzie się wtedy mógł przeistoczyć z uwodziciela w tyrana i podeprzeć wojskiem, bo dla oszczędności zupełnie już zlikwiduje."nie biorąc pod uwagę, że w dobie outsorcowania wszelkich usług wynajęcie jakiegoś rodzimego Blackawateru, ewentualnie cudzoziemskiego Wehrmachtu albo ACz nie będzie dla naszej władzuchny problemem!
OdpowiedzUsuńAnonimowy,
OdpowiedzUsuńi pewnie jakoś tak to się skończy. Ciekawe, jakiej konkretnie ceny zażądają Niemcy za wyciągnięcie naszego państwa sezonowego z szamba.
Ale mamy ubaw z tym Gromosławnym Gromem. Jedyna korzyść z tego jest taka, że gazeciarze i inni publikatorowcy ,z rozpędu powiedzą niechcący co nieco prawdy o całym tym urzędniczym pierdolniku, dla niepoznaki nazywanym Wojskiem Polskim.
OdpowiedzUsuńGrom (utworzony na fali antyterrorystycznej mody do ochrony przerzutu reprezentantów najwartowściowszego z narodów świata) zawsze był ciałem obcym w strukturach MON, w drogim PRL-u to podoficerowie milicji posiadali uposażenie na poziomie oficerów LWP, a pierwsi gromowsy exmilicjanci to wszak nie kaprale – na dodatek wieczne kwestie podległości, brak unitarnej wojskowej tresury itp. itd.
Z innej beczki, Suworow opisał onegdaj pewien rodzaj wojsk (formalnie nie występujący )bohaterskiej Armii Czerwonej, jako „wojska baletowe”. Chodziło o oddziały reprezentacyjne, co przy ilości okręgów w ZSRRze i ruskiej tendencji do gigantomanii, musiało iść już w dywizje. Dywizje ludzi, którzy nie zajmowali się niczym innym niż dziarskim „tupaniem” i ćwiczeniem chwytów bronią (zresztą dawno wycofaną z użycia).
W naszej armii II PRL mamy za to całkiem odwrotną specyfikę. Otóż utworzony został cały osobny RODZAJ wojsk (naturalnie ze wszystkimi administracyjnymi przyległościami), tzw. Wojska Specjalne o liczebności ok. 1700 ludzi, czyli uwaga, uwaga w sile wzmocnionego batalionu (!), gdzie też przynależy nasze opiewane w pieśniach „dobro narodowe” czyli „Grom”. Tej kosztownej paranoi, to nawet nie warto komentować.
Polska przecież prowadzi, jak na mocarstwo przystało, szalenie intensywną politykę zagraniczną, a nasze lotniskowce rozsiane po całym świecie pilnują naszych interesów na wszystkich kontynentach – więc nic dziwnego że musimy mieć do ich ochrony (tzn. lotniskowców i grup uderzeniowych) osobny rodzaj wojsk.
Polską Nizinę (wymarzoną przestrzeń operacyjną) na pewno obroni batalion dywersyjny, wszak nie ilość lecz jakość! Co tam, że pozbawieni broni ciężkiej – skoczą se w nocy na spadachronach, poderżną gardła śpiącym wartownikom i wysadzą w powietrze całą dywizję pancerną, albo dwie albo i korpus, a co! Potem wrócą, w przebraniu wiejskiej baby, uzupełnić wyposażenie i a pjat' aż do skutku, możemy spać spokojnie!
Impertynator odleciał zupełnie: "Czy Pan się nie obawia, że oni zażądają odpowiedzi? Dlaczego po 10 kwietnia nie wyszedł Pan do tych tłumów na Krakowskim Przedmieściu, nie przemówił i nie poprowadził na Wiejską (spalić, wytłuc, wyaresztować), i w Aleje Ujazdowskie - patrz wyżej. A potem nie poprosił, żeby w ramach już czysto prywatnej przysługi nie przywieźli Panu czegoś z Lublina w klatce? Policja, wojsko? A może wystarczyło przemówić również do nich? Że zginęła Głowa Państwa, najwyżsi dowódcy, a na ich oczach dokonuje się zdrada stanu, i że mają do wyboru, albo słuchać zdrajców, albo własnego sumienia i przysięgi danej Polsce. Nie wierzę, że bał się Pan o swoje życie. O uczynnych, nieznanych sprawców i o to, że później do śmierci różni Poncyljusze i Migalscy będą się "drogim Bronkom" tłumaczyć z pańskiego szaleństwa.
OdpowiedzUsuńMógł się Pan bać o tych ludzi z Krakowskiego Przedmieścia.
Ale widzi Pan, polityk musi ludzi słuchać. Jeśli ludzie zaczynają krzyczeć z rozpaczy, musi wiedzieć, że są gotowi na wszystko. I tego samego wymagają od swoich przywódców. Może jest Pan skromny i nie widzi siebie w roli Piłsudskiego. Tyle tylko, że polityk albo umie odpowiedzieć na znaki czasu i wolę społeczeństwa, albo tego polityka nie ma. Albo dostrzega miejsce i czas, albo tylko prowadzi stopniowo tracący wzrok naród postukując białą laską." Oj przydałby się Uniwersytet Szpęgleryzma-Ardreyizma, przydałby się...