Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bolszewizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bolszewizm. Pokaż wszystkie posty

środa, stycznia 11, 2023

Bolszewizm od jeszcze innej strony

O Bolszewiźmie mówiliśmy tu sobie ostatnio całkiem sporo - bo i też nie ma dziś bardziej nabrzmiałego aktualnością tematu! - ale nigdy za wiele zgrabnych sformułowań jego definicji! Oto kolejna, która nawiasem bardzo mi się samemu podoba...

Idea Bolszewizmu polega na tym, by stworzyć piekło, a potem pozwolić przeżyć i ew. zostawić potomstwo tylko tym, którzy się do niego grzecznie przystosują. (Śpiewy chóralne, pochody, machanie adekwatną flagą, nowomowa, przekraczanie norm, donosy, kowidowe "maseczki" i wyszczepki, itd, itd.) Najdalej po paru pokoleniach ci nieszczęśnicy nie będą już zdolni do życia w żadnym innym środowisku, koszmar w którym przyszło im żyć zaczną uważać za coś oczywistego i normalnego... Zaś Elita, czyli P.T. Bolszewicy, którzy im to piekło stworzyli i pilnują, by nie pojawiły się w nim luzy i szczeliny, naprawdę staną się wreszcie Demiurgami Nowej Ludzkości (ach!), o co większości nastojaszczich świrów zawsze od wieków chodziło. W każdym razie tym świrom od Uszczęśliwiania Ludzkości. Dixi!

triarius

czwartek, września 22, 2022

Bolszewizm na wesoło

Karol Marks w jednym ze swych jaśniejszych momentów stwierdził był, że "Historia - tak, powtarza się, tyle że jako farsa". Od tamtego czasu to się lubi ładnie sprawdzać, dzięki czemu Ludzkość (ach!) co parę dni otrzymuje powody do zdrowego śmiechu, a śmiech, jak wiadomo, to zdrowie... I tak dalej. Było tego już tyle, że nie ma sensu tu wymieniać, ale teraz szykuje się nam coś z tej właśnie kategorii, ale tak dużego i tak uciesznego, że naprawdę możemy wszyscy popękać ze śmiechu.

O czym mówię? - pytacie zgodnym chórem wibrujących od zaciekawienia głosów. Odpowiem pytaniem: czytał ktoś ""Małą historię WKP(b)?" Nie? Może i słusznie, bo to nudne było i nie przedstawiało tych spraw obiektywnie, ale same sprawy dobrze żebyście znali, moi najmilsi! "Chcemy je poznać!" - wołacie i bardzo słusznie!

WKP(b) to, gdyby ktoś nie wiedział, to "Wielkorosyjska Partia Komunistyczna (bolszewicy)". Czyli to tam od Lenina i "Rewolucji Październikowej". No i, kiedy po Pierwszej Światowej oni doszli do żłobu w tej tam Rosji, a naprawdę wyglądało, że cały Zachód bardzo szybko pójdzie tą samą drogą, tym bardziej że Sowiety (bo o nich tu przecież, ludkowie moi rostomili, mówimy) im skutecznie w tym pomogą... To co się stało?

Sprawa się, o dziwo, rypła - Czerwona Armia wzięła była wciry pod Warszawą, komunistyczne rewolucje w Niemczech i na Węgrzech zostały spacyfikowane... I co teraz robi nasza droga WKP(b)? Przykro to powiedzieć, ale ona się poniekąd ideologicznie dzieli. Ogromna większość wiernych tej wzniosłej ideologii Bolszewików (bo o nich my tu przecież) nadal wierzy w rychłą Swiatową Rewolucję... No bo jak niby mogłoby być inaczej? Że niby ma się udać w pojedynczym kraju, choćby i sporym, ale nieuprzemysłowionym, za to otoczonym przez paskudny, agresywny Kapitalizm?!

To był pogląd numero uno, a reprezentowany ci on był przez m.in. gościa znanego pod pseudonimem Trocki, stąd ów pogląd znany jest jako Trockizm. Byli i tacy Bolszewicy, którzy zdawali się sądzić, że tu zawsze przecież chodziło o Uszczęśliwianie Ludzi (ach!), więc, skorośmy już sobie pomordowali i tak dalej, to stwórzmy teraz może to idealne, albo w każdym razie zdecydowanie lepsze od dotychczasowych, ŚRODOWISKO dla realnie żyjących ludzi. No i to podejście zaowocowało paroma latami NEPu, czyli takiego Państwowego Kapitalizmu.

Na co pozostali Bolszewicy: "Państwo chcecie udoskonalać, heretycy?! Bezpartyjnego Kułaka chcecie uszczęśliwiać?! Zdrajcy! Kula w łeb to jedyna odpowiedź, jaką Ludzkość może takiemu udzielić!" No i faktycznie tamta niewielka frakcja zostaje wytępiona w Wielkich Czystkach, Procesach Moskiewskich itd. lat '30. Nazywało się to, ta herezja znaczy, "Prawicowym Odchyleniem" - tak przynajmniej brzmiało to w aktach oskarżenia i w propagandzie. Niewykluczone zresztą, że taka bolszewicka frakcja realnie nigdy nie istniała, a był to tylko zarzut ze strony Stalinistów, oznaczający, jak tyle innych, wyrok śmierci. Po prostu niedostateczny rewolucyjny zapał ci to mógł być.

"A trzecia opcja?!" - pytacie z wypiekami na twarzach. Trzecia opcja to był tow. Stalin, czyli Stalinizm. I to wygrało. Tow. Stalin miał wszelkie ideologie i wszelkie inteligenckie wygłupy tam, gdzie możemy Pana Majstra w dupę pocałować. "Bo?" Bo tow. Stalin był z natury całkiem inteligentnym, stosownie psychopatycznym gangsterem. o sadystycznych skłonnościach i specyficznym poczuciu humoru. 

Dla niego władzy w Sowieckim Imperium było dość, tradycje Matuszki Rosji (choć Wielkorusem był tow. Stalin przyszywanym) także dają tu piękne możliwości (patrz Iwan IV czy Piotr I, żeby daleko nie szukać), więc obejdziemy się na razie bez Światowej Rewolucji. Choć oczywiście będziemy ją na wszelkie sposoby padcziorkiwat' (co chyba oznacza "podkreślać", ale u mnie to słowo uniwersalne), jednak tutaj mamy dość pola do zabawy, a jeszcze sobie podbijemy Polskę, plus parę innych takich, i będzie całkiem git!

Jak pomyślał, tak i zrobił. Wytępił m.in. we wspomnianych czystkach wszystkich praktycznie prawdziwych Bolszewików, co, jak sądzę, należałoby mu poczytać za zasługę... Gdyby nie to, że Bolszewizm - w sumie zachodnia choroba (żeby już nie wchodzić na śliskie tereny różnych "anty", co to najgorsza Myślozbrodnia we Wszechświecie) - tym piękniej rozkwitł na wspomnianym Zachodzie... Do czego my tu zresztą powolutku zmierzamy, w tekście znaczy.

Całkiem nawiasem, to Kisielewski, który na ogół mojego entuzjazmu nie wzbudza, bardzo sensownie kiedyś stwierdził (był) coś w stylu, że: "Stalin był zły, ale ten Trocki, gdyby mu dano szansę, dopiero dałby nam w kość!" Sprawdziło się, choć pośmiertnie! Tak się zabawnie składa, że tego Trockiego Trockizm od dawna na owym Zachodzie, mniej lub bardziej oficjalnie, kwitł, a w ostatnich latach po prostu opanował wszelkie ośrodki władzy, media, tzw. "edukację", CHRZEŚCIJAŃSTWO (Katolicyzm, ale nie tylko), i co tam jeszcze.

To był bardzo długi - szczególnie jak na nas tu, i na to, że piszemy za darmo, podczas gdy różne ukochane przez was intelektualne zera ze swoich pierdołów bez znaczenia wygodnie żyją - wstęp, długi i pouczający, ale słusznie ten i ów szeptem pyta: "Dobrze, ale gdzie tu ten obiecany humor i obiecana aktualność?" Nie mam pretensji, a nawet pochwalę za rewolucyjną czujność i uwagę podczas czytania. Po czym dochodzę do sedna...

Otóż wiadomo, że Putek wkrótce zrobi referendum i te tam cztery części obecnej Ukrainy zostaną przyłączone do Rosji. Nie ma tu żadnego znaczenia, czy to referendum będzie hiper-uczciwe. (Oczywiście - gdyby Rosjanom było potrzebne jakieś podrasowanie wyników, to by to zrobili, ale w tym przypadku  nie dostrzegam powodu, by nie było wzgl. uczciwe. To są rdzenni Rosjanie, a Ukraina nie jest żadnym Rajem, szczególnie dla nich.)

Na pewno nie mniej rdzenni oni są, niż mieszkańcy Kosowa są Albańczykami, w której to sprawie swego czasu Miłujący Pokój Zachód zrzucił w trzy miesiące na malutką Serbię podobno więcej trotyli, niż przez całą wojnę na Niemcy. A jeśli nie więcej, to i tak sporo. Jeśli ktoś tam jeszcze w tym Ługańsku pali się do Unijnego Dobrobytu, to na przednówku woń rozmrażających się trupów niesiona zachodnim wiatrem zmieni mu priorytety!

No i teraz, kiedy to - przynajmniej dla Rosjan - będzie integralna część ich własnego kraju, nie da się już tak po prostu podsyłać tam najemników i broni za miliardy dolarów, bo to będzie po prostu inwazja na Rosję. Co by o tym wam nie mówili telewizyjni mędrcy. Rosjanie odbiorą to jako agresję na ich kraj i trudno im się dziwić. Rosja, mimo wszystkich tych słodkich historii, jak to Ukrainiec z łuku zastrzelił 17 ich komandosów, którymi was karmią, jest militarnie  potężna, ma też w tej chwili wsparcie Chin, posiadających bardzo cenne militarne zasoby... 

Podczas gdy US of A jest, całkiem po prostu, w stanie rozkładu. Osobiście sądzę, że w autentycznej wojnie Zachód dzisiaj nie ma szans, a choćbym się i mylił, to i tak perspektywa jest dość przerażająca. A już szczególnie dla nieszczęsnej Polski. Leżącej tu, gdzie leży, zarządzanej przez sprzedajnych idiotów. Nie chcę się tu wdawać w czysto militarne analizy sposobów użycia broni jądrowej, ale dla Polski nawet czysto taktyczna wróży fatalnie, a bez niej tu się na pewno nie obejdzie.

O ile oczywiście będzie ta wojna. Co w całości zależy od tych degeneratów, co ich mamy u żłobu na Zachodzie, bo Rosji przed aneksją tych tam republik nie da się powstrzymać. (Brutalne sankcje ekonomiczne dały dokładnie odwrotny skutek!) Co by o legalności tego kroku nie sądzić, nie ma to żadnego praktycznego znaczenia. No a potem Rosjanie w przypadku ataku na te republiki nie mają już naprawdę wyjścia. (W dodatku ruscy nie mają tych amerykańskich tabu na taktyczną broń jądrową, wynikających chyba tylko z durnego przekonania, że Ameryka i bez tego... Wietnam i Afganistan pokazały, jak to działa.)

No więc teraz Nasi Umiłowani na Zachodzie mają trzy możliwości. Zupełnie jak ich dziadek w WKP(b)! Wiecie już jakie, moje dziatki?

1. Opcja optymistyczna - dla Proli znaczy - czyli "Prawicowe Odchylenie". Zostawiamy Rosję w spokoju. Szybko i bez fochów likwidujemy wszystkie sankcje, mniej lub bardziej explicite przyznajemy się do błędów (?)... Począwszy co najmniej od "Pandemii", bo bardzo szybko i te sprawy stanęłyby na wokandzie (tak się mówi, chyba). Dla @#$% tzw. "Elit" zmiana zawodu na coś skromnego i nierzucającego się w oczy, codzienna modlitwa o to, by szubienica czy 20 lat pierdla spadło na kolegę z biurka obok, a nie na mnie... Długo by można jeszcze snuć te przepiękne wizje, ale to jest po prostu NIEMOŻLIWE. Oni na to po nigdy nie pójdą. Takiego zbiorowego instynktu samozachowaczego u nich niet'!

2. Opcja "Trockistowska" (i nawet cudzysłów nie jest tu konieczny). Światowa Rewolucja musi trwać, czyli w tym przypadku Zachód dalej walczy m.in. z Rosją (ale także o to, żebyśmy jedli robaki i byli szczęśliwi jako ich potulni niewolnicy) nie bacząc na koszty (dla Proli, bo niby dla kogo?) Termojądrowa wojna światów po prostu, bo do niej to doprowadzi bardzo szybko. W dodatku, choć to już bez realnego znaczenia dla Proli, Zachód tej wojny nie wygra. Być może te wielopiętrowe podziemne schrony, o których się słyszy, z zapasem żarcia na lata, elektrownią, basenem i tabunem służby, coś tam nielicznym %^&* miliarderom na czas jakiś dadzą, ale poza tym... Wiadomo!

I wreszcie...

3 Opcja "Stalinizm". Czyli inaczej: "Budujemy Komunizm w jednym kraju", w wariancie LGBTXYZ, "wolna wola to przeszłość" i bez granic. (Zabawne jest to, że ten Komunizm to i tak Trockizm, a prawdziwy Stalin przecież Trockiego zwalczał i w końcu utrupił.) Konkretnie zaś: zostawiamy Rosję na razie w spokoju, dajemy sobie chwilowo spokój ze Światową Rewolucją... Mamy przecież pod butem, lekko licząc, dwa miliardy bezbronnych Proli i możemy się na razie pozabawiać ich dręczeniem, przerabianiem na robaki, karmieniem takowymi... Plus oczywiście, w wolnym czasie będziemy  zabawiać się pedofilią, bo to kochamy. Rewolucja Światowa i tak nie ucieknie, a na razie zabawa!

Tak, że obiecaną farsę w każdym przypadku mamy zapewnioną. Słodko, nie? I to by było w zasadzie wszystko, co dzisiaj chciałem wam ludkowie powiedzieć. Co zadane? No więc napiszcie mi proszę krótkie wypracowanie na temat... Nazwijmy to może: "Bolszewizm - wieczne powroty - aspekty humorystyczne". Dziękuję za uwagę!

triarius

P.S. Mam zupełnie dość Kuraka! Był cenny w czasie "pandemii", przydawał mi się, jako prosty człowiek, który wie co to "Castorama" i poinformuje, jeśli w gazecie raz na stulecie napiszą coś naprawdę istotnego. Ale tej prostoty już naprawdę zbyt wiele, gość mądrzy się, i coraz bardziej apodyktycznie, na tematy, o których nijak nie może mieć pojęcia, bo niby skjąd? Żadnych źródeł swej rzekomej wiedzy nie raczy podać, chyba że gada o pierdołach bez znaczenia, jak np. wyborcze szanse PiS. Od dłuższego czasu zresztą komęta były tam bardziej interesujące od jego własnych płodów, ale czy to wystarczający powód by tracić czas i resztę wzroku?

sobota, sierpnia 20, 2022

O Prawdzie

Słuchałem ci ja zasadniczo bardzo zgrabnego "znęcania się" w wykonaniu The Lotus Eaters na BitChute nad Lewizną i jej "walką z rasizmem", jak zwykle śmierdzącą pod niebiosa najgorszym właśnie rasizmem... I znowu zrobiło mi się smutno, ale chociaż tym razem Ludzkość (ach!) będzie coś z tego miała, więc nie ma tego złego.

"Dlaczego smutno?", spyta ktoś. Naiwny, nienasiąknięty Tygrysiczną Mądrością - Sól Ziemi po prostu. "Dlatego", uprzejmie odpowiadamy, "że to się-znęcanie Lewizny absolutnie nic nie boli, a walka z cieniem wprawdzie nie jest złą rzeczą, tyle że jako trening und przygotowanie - nie ZAMIAST! A tym co najwyżej zajmuje się Prawica i to co najwyżej jej wychodzi."

"No dobrze, tyle zrozumiałem", odpowie nasz Naiwny, "ale jaką radość będzie z tego miała Ludzkość, którą wszyscy tak kochamy?" "A taką", my na to, "że coś skutkiem tego pożerania lotosów przyszło mi do głowy i zaraz o tym Ludzkość poinformuję." "Już się nie mogę doczekać, cały płonę z niecierpliwości", woła On z wypiekami na policzkach, z trudem łapiąc oddech... No to ja tym chętniej dzielę się tym, do czegom doszedł.

Otóż tak mi się widzi, że znaczna część moralnego chaosu, intelektualnej nędzy i czystej (?) ochydy tej wszawej epoki, w której nam przyszło, wynika z tego, że każdy dziś, nie musząc podbierać pszczołom i niedźwiedziom miodu, ani polować na mamuty, jak tylko nie ogląda serialu, to całym sobą pragnie Prawdy, kocha ją o wiele bardziej, niż samego siebie, za wszelką cenę. chce żeby ta jego Prawda... Ale zaraz, po kolei, bo chyba się zagalopywujemy. Wcale nie każdy tak samo! Mamy tu, jak ja to widzę, co najmniej trzy kategorie:

 

1. Dla Lewizny (obecnie to już całkiem po prostu Bolszewicy, bo to są lewiźniane oddziały szturmowe i to się liczy, wspierane zaś one są przez różne tam wspomagające Bolszewicką Rewolucję (eat zee bugs etc.) oddziały pomocnicze, wolnych strzelców, służbistych biurokratów i dywersantów na ćwierć etatu, skoro żadnego ryzyka a zabawa przednia) Prawda to to, co w końcu zwycięży. Po prostu! Wężykiem! To JEDYNA Prawda - taka jest tej definicja. Tę "naszą" Prawdę Lewizna ma głęboko w przysłowiowej Dupie!

Prawica Niskopienna POO nijak tego nie potrafi zrozumieć i wciąż wygrywa bitwy o Prawdę, coraz okrutniej biorąc jednocześ nie w dupę w prawdziwej wojnie. Jednak nasz Rozmówca aż tak niskopienny nie jest i inteligentnie nas zapytowywuje: "No dobrze, ale na czym miałoby polegać 'zwycięstwo' tej ich Prawdy?"

Na takie dictum klepiemy Naiwnego z uznaniem po policzku i, co najmniej równie inteligentnie, odpowiadamy: "To bardzo dobre pytanie! (Żeby zacytować Klasyka.) A na tym to polega, mój dobry człowieku, że żadnej innej Prawdy nie będzie, bo ta ich Prawda ZLIKWIDUJE WSZYSTKIE inne Prawdy. Wymorduje je. Wyholokauści. Wyludobóje, so to say." (Co bystrzejszy i bardziej świadomy Czytelnik zauważy, że jest to monstrualnie przerośnięta postać tego "Socjalizmu Etycznego", o którym Spengler!)

"Tylko tyle?!", dziwi się nasz Rozmówca. "Co ze Szczęściem Ludzkości?!" "To bzdura! A jeśli będzie kiedyś trzeba jakieś czystki... Jakieś Procesy Moskiewskie v2.0...Te rzeczy... Wtedy zawracanie komuś dupy szczęściem to oczywiście będzie czystej wody 'lewicowe odchylenie'".

"Tak, rozumiem", odpowiada Naiwny. "Smutne, ale oni są właśnie tacy. Co jednak z 'eat zee bugs' i podobnymi ideami? Dla nas to wstrętne, dla zee bugs może też, ale oni aż nóżkami przebierają!" "To akcydensy, didaskalia i fioritury!", Odpowiadamy. "W ogóle nie wiadomo, czy bez Prola oni się całkiem nie obejdą, a bez Prola - kto niby ma eat zee bugs? Sami przecież nie będą!"

Rozmówca kiwa głową, a my przechodzimy do następnego punktu.


2. Prawica Niskopienna POO i inne "prawicowe" Lemingi - jak one widzą Prawdę? (Leming to niekoniecznie wielbiciel Tuska! Okazuje się, że i w angielskim funkcjonuje to pojęcie, a wszystkie te świry nabożnie oglądające "W tyle wizji" i nawołujące do wymordowania niewyszczepionych Płaskoziemców to sam kwiat Lemingozy!)

Dla tych P.T. Istot (uwaga ironia!) Prawda to coś, co one posiadają, co one czczą i co pozwala im czuć się komfortowo, niezależnie od tego co się z nimi samymi dzieje, co je czeka, i co się dzieje z rzeczami, wartościami itd., które one całym sercem (rzekomo) kochają. Mają Prawdę i dzięki temu czują się lepsze od wszystkich, którzy Prawdy nie mają. Im to absolutnie wystarcza! Takiej postawy dopatrzył się kiedyś Pan T. u Herberta i nazwał ją "Etycznym Narcyzmem".

"Ale 'Socjalizmu Etycznego' w tym przynajmniej nie ma?", pociesza się Rozmówca (czyli Naiwny pod swoim alternatywnym mianem). "Jak to nie ma?! Jest jak najbardziej - po prostu nie w tej monstrualnej zbrodniczej postaci, jak u tamtych. Jednak ta niskopienna Prawda MA zwyciężyć wszystkie inne prawdy, tyle że jako całkiem bezzębna i wyznawana przez bezzębnych, nie ma na to cienia szansy. Ale co to robi Niskopiennym?"

"Nie robi?", pyta Naiwny. "Nic a nic! Ale im to nie przeszkadza, raczej nawet przeciwnie." "Tak?! Bo?" "Bo Prawda, moj Szanowny Rozmówco, żeby była Prawdą, musi być amorficzna, mglista i oczywiście bezzębna. To jej wdzięk, to jej wartość, to jej Prawda wreszcie!" "Rozumiem, smutne!"

"Smutne z wielu względów i przygnębiająco głupie! Ale Niskopienni potrafią jednak z tej swojej Prawdy wycisnąć drobne radości, które ich trzymają przy życiu. I dlatego ta ich Prawda ma się tak dobrze." "Jakie radości?" Po pierwsze Socjalizm Etyczny. W tej standardowej bezzębnej wersji. Za dwa tygodnie, czy może za milion lat, nieważne, cała Ludzkość (ach!) będzie myśleć i czuć dokładnie tak, jak dzisiaj Niskopienny. 'Prawda nas wyzwoli' - całkiem sama, hurra! Mniejsza jak miałaby to potrafić uczynić i dlaczego, w takim razie, mamy co mamy."

(Jaka konkretnie Prawda? A ta, że wyzwoli! Tu co mniej tępy dopatrzy się rekursji ad infinitum i będzie miał rację. Niezależnie od tego, jakim będziesz niewolnikiem - CZUJ SIĘ WYZWOLONY! Bo? Bo masz Prawdę i nic z nią nie robisz. Taka Prawda, z którą nikt nic nie robi, to przecież Prawda Do Sześcianu! Jakież to uroczo Niskopienne! Jakie rozkosznie Prawicowe!)

"Rozumiem. A po drugie?" "Po drugie raz na tysiąc lat ktoś z Tamtych nagle przyłączy się do Tych. U takiego Bidena nazywamy to Sklerozą czy inną Dementią, ale w tym przypadku to będzie Nawrócenie, Przemiana Moralna, Droga do Damaszku, Odnalezienie Tego Czy Owego... I przeżuwanie takich przypadków z czekaniem na następny, to cała radość, na jaką jeszcze może dzisiaj liczyć Niskopienny."

"Jakie to smutne!" "Fakt, smutne! Moglibyśmy się jeszcze nad Niskopiennym znęcać godzinami, ale jak na pisanie za darmo na zapoznanym blogu, wystarczy! Przejdźmy zatem do ostatniej kategorii i ostatniego punktu..."


3. I jest też Spengleryzm/Tygrysizm Stosowany/SAT, który też ma swój pogląd na kwestię Prawdy. Na razie wystarczy na ten temat. Było już sporo, można poszukać więcej. W każdym razie zaznaczamy, że podczas gdy 99,99(9)% Ludzkości (ach!) mieści się w tamtych dwóch punktach, reszta... Reszta nie - i to jest piękne!



triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing do q*wy nędzy!

wtorek, lipca 05, 2022

"Co zrobimy z antyszczepami?" (mokry sen małej mendy)

Bardzo mi się podobała "1001 Noc", ale był tam jeden fragment, z którym jeszcze godzinę temu miałem problem. Chodziło o takiego powszechnie znienawidzonego urzędasa - szpetnego cherlawego kurdupla z rzadkim owłosieniemn - z opisu coś jak ten Niedzielski (ten na A, nie Leszek "Elity") - którego w końcu lud utapia w latrynie i wszyscy się radują. Jakoś nienawiść wynikająca z marnego wyglądu mi średnio pasuje, a do tego wszelkie świdrowanie oczu, jak u Sienkiewicza, czy inne sadystyczne egzekucje, jak w "Ojcu Chrzestnym" i wielu temuż podobnym mnie nierżą.

Zabijanie bezbronnego nie jest sympatyczne, choć w praktyce przecież trudno rezygnować z ukarania zbrodniarza, jeśli nie da się go utrupić w równej walce, a wtedy to zresztą nie za bardzo jest kara. Zgoda, ale oglądanie takich rzeczy bamboszkach, samemu nic nie ryzykując ani nawet sobie rączek nie brudząc, wciąż widzi mi się dość obrzydliwa. (A znałem uroczą kobietę, którą nabijanie Azji na pali i świdrowanie mu oczu dziko radowało. Pewnie dlatego, że skrzywdził tę tam wrażliwą panienkę, a mnie to nie wystarcza. Subiektywne, zgoda, ale tak mam.)

Jednak parę minu temu obejrzałem to poniższe i mówię szczerze - całkiem w tej chwili rozumiem także i tamten fragment w "1001 Nocy". I całą masę podobnych spraw. To kanadyjski publicysta, jakby ktoś nie widział:

 

Na wsiakij słuczaj, gdyby to miało nie zadziałać, podaję linek: 

https://www.bitchute.com/video/kt2TZqSTauDL/

Znajome się dziwią, że ja mam pewną wyrozumiałość dla typów w rodzaju Che Guevary, którzy jednak nadstawiali własnego karku za swe, lepsze lub gorsze idee. Sam bym takiego bez wyrzutów sumiena utrupił, ale jednak z pewnym szacunkiem. A tu takie coś - bezjajowa, bezkrwista menda, czyniąca ludziom piekło, bez ryzyka dla siebie. Bez cienia przesady czy paraboli, czuję się po wysłuchaniu tego, jakby mnie robactwo oblazło. To są właśnie takie indywidua, mniej lub bardziej elokwentne! To się nie może tak skończyć, drogie ludzie - albo my, albo oni! 

Oni już się ujawnili, nie mają nic do stracenia, my też nie mamy. Kowid im nie do końca wyszedł, nasze kurwa szczęście. Można optymistycznie przypuszczać, że najgrubsze i najlepiej uświadomione ryby już zdychają ze strachu, ale takie małe mendy, jak ta powyżej, jeszcze o tym nie widzą, bo kto niby i po co miałby ich informować? Więc dalej figlują, folgując swojej mędziej naturze, wciąż przekonane w swojej bezkarności. A w dodatku te mendy same sobie i sobie podobnym dodają teraz z zapałem otuchy. Kto się nie nauczył angielskiego i tego nie zrozumie - szczerze, zazdroszczę! Sam bym chciał to zapomnieć, bo nic koszmarniejszego nie słyszałem chyba od lat.

Tylko ludzie: to nie jest żaden "Faszyzm" - TO BOLSZEWIZM!

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

czwartek, lutego 10, 2022

Ale Kurak pierdoli!

Kurak dostaje dzisiaj, moi panstwo, orgazmu - szczeglnie w dzisiejszym videju... (sorry, ale musiałem od nowa instalowa Linuxa i nagle widze, ze to nie jest wlasciwa klawiatura, potem to zmienie, albo i nie, na razie bez polskich znakow)... Ze "oto wygralismy". Jego zdaniem wylacznie (niemal) przez pyskowanie w sieci, a przy okazji powtarza gość swoją odwieczną spiewkę, że "depopulacja" i te rzeczy to taka sama brednia, jak kowidowe "maseczki" i reszta.

Kto wie, ten wie, a kto nie wie to sie dowie, ze cenie Kuraka, choc dostrzegam u niego mase wad, slabosci i bzdurnych idei (tylko kto jest od tego wolny?). Kuraka czytam w zasadzie codziennie, slucham praktycznie tez, te jego tweeteowe przepychanki wprawdzie dawno przestaly mnie bawic, ale felietony czytam, videje wysluchuje, i w sumie uwazam to za bardzo cenne.

Rozumiem tez podbijanie wlasnego bebenka, choc raczej wole to w nie-za-wielkim naterzeniu, "byt ksztaltuje swiadomosc" to niestety fakt (choc bywaja i u wyjatki, jak wasz oddany), powodow do depresji faktycznie mieliswa dosc i dolowanie sie grafenem czy depopulacja na krotka mete moglo raczej tylko zaszkodzic...

Co powiedziawszy, kontynuuję jak następuje:

1. To nie kuracze pyskowanie w sieci powstrzymalo te swolocz - swoja droga na jak dlugo, tym bardziej, jesli lud zastosuje sie do slowiczych tryli Kuraka i nie bedzie pragnal zemsty?! - TYLKO KANADYJSKI "KONWÓJ WOLNOŚCI"!!! (O ktorym was, ludzieta, nawet nie raczono poinformowac, prawda? Zainstalowac przegladalke Opera, tam zainstalowac darmowy VPN, a potem sledzic np. na https://bitchute.com ! Są i inne przeglądałki do takich spraw, np. z wbudowanym Thorem, ale ta jest dobra ogólnie, powszechnie dostępna, a ten VPN jest tam dostępny jako rozszerzenie, czyli extension, więc to jest sprawa na minuty.)

A VPN w kwietniu - maju 2022 nie jest już tam właściwie do niczego potrzebny, prawie wszystko dostępne! Był potrzebny był zaś nie dlatego, zeby sie maskowac, tylko Nasza Milujaca Wolnosc Waadza blokuje tubylcom w tym bantustanie dostep do tak wywrotowych tresci, jak Solidarnosc x 100 (widziaem tam transparent do "S" nawiazujacy, nawiasem, i pare polskich flag) w dalekim kraju. Od wczoraj zamiast tych tresci mamy sliczna formulke o "antysemityzmie" i "falszywych informacjach". Rozmawialem z paroma ludzmi i faktycznie nikt w tenkraju nie ma o tej Historycznej Sprawie (w jedna lub w druga, zaleznie od wyniku) najmniejszego pojecia. Brawo Kurska Telewizjo i "niepokorna praso" - dobra robota! I nawet tym razem nie potrzeba pokazywac Kociolka z tą jego fajną fryzurą, co ją tak czule wspominam po całym półwieczu.

2. Ludzie posiadajacy (swoja droga nijak nie rozumiem, ale sza, bo ja zostane "Bolszewikiem", a nie ci prawdziwi) setki miliardow i na tle  miliardow bezsilnych Proli praktycznie uwazajacy sie za bogow, tez oczywiscie maja takie same pasje, jak Kurak i pan Nowak z siodmego pietra! Czyli stawianie plotow, uszczelnianie dachow folia z Castoramy, i pyskowki z Pyrciami tego swiata na Tweeterach tego swiata. Skutkiem czego oczywiście, jak i Kurak i inni mili ludzie, nie mają głowy do spraw na taką skalę, a do tego tak diabolicznych, jak powiedzmy redukcja pogłowia Prola pospolitego (Prolus vulgaris). Choć, nie da się ukryć: Matka Gaja wreszcie by trochę odetchnęła, kurewskie prole szczają po wydmach i noszą skarpety do sandałów, a pięć obiadów dziennie zjeść trochę trudno, więc... Ale jasne - dachy, płoty i oszczekiwanie drug druga na Tweeterach o wiele zabawniejsze! Kto chce, niech wierzy!

3. To o "braku zemsty" z pkt. 1 powinno miec wlasny punkt, i to bylby ten. W zwiazku z ta sprawa - i to na META-poziomie! - polecam moj dawny tekst tutaj, zatytulowany: "Polska kraj WiPoW".

4. To, ze Arabska Wiosna w US of A trwala dwa dni, nie zmienia faktu, ze byla to ona i nic innego. Pokazuje to tylko, o ile BARDZIEJ TOTALITARNE sa dzisiejsze "Liberalne Demokracje" od tradycyjnych zacofanych dyktatur, mniej lub bardziej sympatycznych itd. Zabranie komus forsy na zarcie dla rodziny z konta to o wiele skuteczniejsza metoda, niz dawanie mlodzi zdrowej rozrywki w postaci ganiania sie z jakims ZOMO. (Swoja droga, czyż nie dokladnie tak wygladaly wojny wsrod afrykanskich plemion sprzed p. Chaka Zulu i broni palnej? To przeciez naturalna, rozkoszna i genetycznie nam wbudowana w psyche rozrywka mlodzieży od tysiacleci!) 

Do tego komputerowe rozpoznawanie twarzy, Politpoprawnosc ze stosownymi sankcjami itd. itd. - o ilez to skuteczniejsze metody! Ze "rzadko zabijaja"? Po pierwsze nie musieli, wlasnie w zwiazku z powyzszym, a po drugie - to sie chyba wlasnie ostatnio i na naszych oczach zmienilo. (Jak przepowiadalem wieki temu.)

Kanadyski Freedom Convoy to dalszy ciag tej samej pelzajacej Arabskiej Wiosny Zachodu, a konkretnie Polnocnej Ameryki na razie - wyraznie skuteczniejszy od wyborczych protestow na Kapitolach (na czym juz Gracchowie sie przejechali), i dla mnie chyba, niezależnie od wyniku, bo tu na dwoje babka, najważniejsze wydarzenie od Wojny Światowej. No bo teraz się wszystko na wieki wieków rozstrzygnie, i albo my, albo oni! Choc tez nie wiadomo jak dlugo będziemy się tym radosnym festynem cieszyć, bo w ostatecznej instancji wszystko i tak zalezy do nagiej sily, jak zawsze. (Sapienti sat.)

I to by bylo na dzisiaj tyle. Przekazcie drug drugu pocalunek pokoju i rozejdzcie sie, wciaz pamietajac, ze Tygrysizm Niezlomnym... itd.

triarius

P.S. 1 Fakt, jeszcze należy się Szan. Publiczności linek do tego kuraczego bredzenia, oto i: https://www.youtube.com/watch?v=EIxgREdQ0ik&t=696s

P.S. 2 A jeśli blokada Bitchute.com jest na poziomie europejskim, co też możliwe, to by niewiele w sumie zmieniło i dobitnie by pokazywało, jak "suwerennym, dumnym narodem" jesteśmy.

piątek, stycznia 07, 2022

Jeszcze o Bolszewiźmie (i innym paskudztwie)

Gdybym miał jednym krótkim zdaniem zdefiniować Bolszewizm, rzekłbym że: Bolszewizm to zrzucanie odpowiedzialności za własne zbrodnie na Prawa Przyrody. (Przede wszystkim, jak dotychczas, na Ewolucję lub jej bękarcią siostrę - heglistycznie pojmowaną Historię.)

Da się to zrozumieć? Jeśli Prol nie śpiewa z wystarczającym entuzjazmem, to sam siebie skazuje na unicestwienie, bo Ewolucja nie zna litości (w odróżnieniu od Waadzy, która ma gołębie serce, ale cóż...), i ew. kula w tył głowy czy co tam, to tylko nieistotny akcydens.

Jeśli tak naprawdę jest (a rzadko się Pan T. w takich sprawach myli), to co z tego by wynikało? Otóż...

1. Że taka wygoda i łatwość wybielania się, skłania do popełniania zbrodni, co się jak najbardziej sprawdza w dotychczasowej historii.

2. Że Boski Nícolas ma głęboką rację, twierdząc że: Liberalny Burżuj to starszy brat Bolszewika. Dlaczego? No bo taka właśnie postawa, choć jeszcze nie do końca uświadomiona i nie całkiem sformułowana - ponieważ choćby sama Teoria Ewolucji została ogłoszona, kiedy Liberalizm już kwitł od ponad wieku - została właśnie zapoczątkowana przez Liberalizm i jego avatary.

3. No i oczywiście, jak zawsze... Że Tygrysizm - znowu się potwierdziło - to Niezłomny Oręż itd.

triarius

P.S. Verdi wpakował nas w to szambo i tylko Monteverdi może nas z niego wyciągnąć. (Nie sam zresztą Verdi, bo z Fryckiem. Skądinąd fajne hasło na koszulki. Ktoś już się napalił? Można by wyprodukować.)

czwartek, października 07, 2021

O rozkoszach i pożytkach... czyli Nie wszystko musi być nasze własne!





Dla mniej kumatych, a w każdym razie nie kojarzących tego akurat narzecza:

Feminizm uwolnił kobiety od naturalnej godności ich płci, przerabiając je na marniejszych mężczyzn.

 
Boże, jakie to słuszne i głębokie! Jednak, o ile wiem, nikt wcześniej tego tak lapidarnie i celnie nie ujął. Zaś mówiąc o godności, to warto zauważyć, że mamy tu więcej bolszewickiej konsekwencji, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać, bo ludzka godność, godność indywidualnego człowieka (w opozycji do Ludzkości, ach!), to dla nowych globalnych totalitarystów po prostu ANATEMA! 

Nie bez powodu szczują porządnych ludzi behawioryzmem i Dawkinsami tego świata, a to przecież tylko pierwsze z brzegu przykłady. "Jednostka zerem, jednostka niczym!" - cóż może być bardziej bolszewickiego?! (Swoją drogą ów "feminizm" tutaj wspomniany, dla mnie zaczyna się już przy "równouprawnieniu"... Ale sza, bo nam się prole spłoszą!)

triarius

P.S. Co do tytułu, to kusiło mnie coś o nurkowaniu w szambie, bo tego mema znalazłem akurat na Fejzbuku, ale dałem sobie spokój. Jednak faktycznie - gdy człek uzbrojony w Niezłomny Oręż, może sobie i na to pozwolić. (Choć po prawdzie jestem mało odporny na obrzydliwości w rodzaju TVN24, pandemicznej Kurwizji itp., i pilnie ich unikam.)

środa, kwietnia 07, 2021

Nędza Legalizmu i Bolszewicka Rewolucja (odcinek 2)

Teraz powiem coś cholernie ważnego, co jednak na pierwszy rzut oka może się wydawać luźno tylko związane z naszym zasadniczym tematem. To jednak pozór! Związane jest to z "pandemią", ta zaś stanowi integralną, a nawet zdaje się główną, część tego finalnego szpurtu, który właśnie przeżywamy. Więcej powiem: jak się człowiek głębiej zastanowi, dostrzega, iż ten szpurt BEZ "pandemii" byłby właśnie jakoś niepełny, kulawy, pozbawiony rewolucyjnej logiki!

Można by na ten temat filozofować i historiozofować godzinami, ale na nasze tutaj potrzeby wystarczy dostrzec związek między "pandemią" i uczciwymi-jak-nigdy wyborami w Stanach, gdzie Ostatnia Nadzieja... (faktycznie głównie "Białych", ale wcale nie tylko, to nie ten podział się tu liczy, i w dodatku bynajmniej nie wszystkich "Białych") został żałośnie unicestwiony przez siły, które dopiero lepiej poznamy, kiedy się ujawnią w całej swej bolszewickiej krasie. (Po prawdzie, to określenie owo tłumaczy się mniej ideologicznie: "Wielka Biała Nadzieja", tyle że film o Jess Willardzie i Jacku Johnsonie wyświetlano jeszcze w ideologicznie topornych latach PRLu, więc tak głupawo zostało,)

Nawet i ostatnie prezydenckie wybory w III RP dalyby się nagiąć to podobnego schematu, jeśli się uwzgędni, że dzisiejsza "opozycja" u żłobu to byłby ciągły burdel, wrzaski, Jachiry i niepokój sporej jednak części tego, do szczętu faktycznie już skurwionego (z przeproszeniem tych pań!) społeczeństwa... 

Zaś PiS z Dudusiem grzecznie i w sumie skutecznie realizuje sluszną internacjonalistyczną linię, wciąż mając swoje 25% "prawych" wyznawców, tym fanatyczniejszych i dziczej zacietrzewionych (nie bez nasuwania skojarzeń z hunwejbinami czy ORMO), im koszmarniej ich ukochana waadza dewastuje Polskę i upodla Polaków.

Nie mam wątpliwości, że teraz i Lenin pragnąłby w tenkraju PiSu u żłobu, a Trocki z Rozą L. też posłużyliby się "pandemią", bo nic lepszego nawet Marks z Engelsem nie wymyślili! No to teraz to, o czym dzisiaj chciałem, a jest to (fanfary, werble, chóry starców!) autentyczna biężączka - cóż, że nieco sponad przed roku.

Otóż na dosłownie kilka dni przed pierwszym trzepotem skrzydeł nietoperza z tego tam Wuhan i, w chwilę potem, zgrzytem siekaczy okrutnego wirusa na karkach niewinnych dziewic, przypadkiem trafiłem ci ja (w 80% był to CNN, w 20% mogło być jakieś BBC czy EuroNews) na płacze w jakimś "publicystycznym" programie, że oto okazało się, iż w praktycznie każdym kraju Zachodu około 40% proli za grosz nie wierzy władzy i oficjalnym mediom... Wgryźcie się w te słowa, poczujcie zimny pot spływający po wielu plecach, drżenie pośladków, problemy ze złapaniem oddechu... Stres i przerażenie, krótko mówiąc. Tych tam naszych ukochanych medialnych autorytetów.

A były przecież wtedy także Żółte Kubraczki w słodkiej Francji, zbliżały się wybory w, mniej z pewnych punktów widzenia słodkich, ale to do odrobienia, Stanach... Bardzo pragnąłem złapać tę informację ponownie, albo jakąś pokrewną, ale nie, nie złapałem. Wygląda, że tylko raz, ktoś kto to, w naiwności swojej i wierze w pierdoły w stylu "przede wszystkim informować", puścił, nigdy już nie popracuje w tym zawodzie, o ile oczywiście jeszcze w ogóle gdzieś... Coś. Nic o tym nigdy już, a Bóg mi świadkiem, że bardzo pilnie po tym przez czas jakiś te wszystkie zachodnie postępowe programy obserwowałem.

To było to, co rzec wam ludzie chciałem, może to was niespecjalnie zainteresowało, ale dla mnie ten związek między szerzącym się zbrodniczym SCEPTYCYZMEM ("eurosceptycyzm", potworny "judeosceptycyzm", postulowany kiedyś przez Michnika - mamy tego skolko ugodno z półsetką płci i całą resztą, zresztą i "koronasceptycyzm" jest już całkiem oficjalny)...

Ów zatem związek między niewiarą w dobroczynność waadzy i autorytetów z jednej, a z drugiej strony śmiertelnym nastraszeniem połowy ludu, tak że z miłości do waadzy dałby się pokroić tępym nożem, drugiej zaś połowie ludu pokazanie, że z waadzą żartów nie ma. "Prywatnie to jeszcze obywatelu możecie przez czas jakiś sobie myśleć co chcecie, ale mandaty po 3 tys. dolarów czy 30 tys. PLN, sprawią, co sprawić mają!"

I te rzeczy. No a gdzie są dzisiaj Żółte Kubraczki? Gdzie jest Trump, Ostatnia Nadzieja...? To nowe wcielenie Lenina, jakiś Lenin v2, może już całkiem wirtualne, kto wie?... Tak to genialnie zrobiło, że każdy rząd każdego "suwerennego państwa" praktycznie musiał w to wskoczyć bez namysłu czy sprawdzenia, czy w tej gliniance jest woda, a potem z każdym tygodniem wyjście staje się coraz bardziej, coraz kosmiczniej niemożliwe. Czekamy więc teraz co będzie, bo już na pewno nie będzie tak, jak poprzednio. Nigdy! Wątpię też, żeby lepiej.

No a PiS, żeby zakończyć na błahą w sumie w tym konteście nutę, stanowi przepiękny przykład jak gładko to działa. Parę razy mówiłem, że "to od roku najgorsza władza od '56"... Ale chyba jednak nie mam racji - w stalinowskim koszmarze dano jednak Polakom to i owo odbudować, koszmar trwał zreszą 10 lat (właściwie to ponad 20), a tutaj Polskę zdewastowano w rok - od gospodarki, przez edukację, po szerzenie podziałów i Pawkomorozowizmu... Plus wszczepianie płatnym i uzbrojonym fagasom tego reżimu mentalności żydowskiej policji w getcie. (Nawiasem "reżim" to u mnie nie jest słowo wartościujące! W odróżnieniu od różnych niedouków robiących za "intelekt", ja znam francuski i znaczenie różnych zapożyczonych słów.) Kapelusze z głów, kto tam nosi! Obiektywnie to nasi uroczy Bolszewicy naprawdę potrafią przestawiać te klocki, że hej! Nie to co "prawica"!

triarius

poniedziałek, kwietnia 05, 2021

Nędza Legalizmu i Bolszewicka Rewolucja (odcinek 1)

Zabawny paradoks, jeśli się na to patrzy świeżym okiem i naiwnym, choć dla starego badacza tych spraw rzecz mało w sumie zaskakująca, że Legalizm na którym zbudowana jest Ameryka (w sensie US of A) gładko, niemal bez wstrząsów czy jednego choćby odpowiadającego tej sytuacji wystrzału, oddał ten kraj w ręce Bolszewików, czyli ludzi z założenia mających wszelką Literę Prawa w dupie i z zasady wykręcający je zawsze dokładnie tak, jak im w danej chwili pasuje. I to WŁAŚNIE przez swój patologiczny Legalizm i nic innego Ameryka stała się tak gładko i szybko łupem Bolszewików!

Ale, zanim wgryziemy się i wessamy w ten piękny temat, uporządkujmy sobie pojęcia (a może i wielkie litery i cudzysłowy)... Co ja tu rozumiem przez "Legalizm"? Nie sądzę, bym był tutaj jakoś ogromnie oryginalny, nie sprawdzałem, ale rozumiem ci ja przez to (niemal) religijne przywiązanie do litery prawa i ślepą wiarę w prawnicze rozwiązania. Co stanowi dziś chorobę Zachodu o wiele cięższą od "wirusa", a w US of A jest widoczne na każdym kroku - nawet w tym ich przedziwnym upodobaniu do rozstrząsania talmudycznych zawiłości regulaminowych futbolu czy innego baseballa.

To oczywiście dziedzictwo Oświecenia, a US of A to w mojej skromnej opinii w 70% hybryda Oświecenia właśnie i fasonów w stylu rodzinki znanej jako "The Bloody Benders" (nie żeby w innych miejscach na świecie był raj!), tyle że owa hybryda, ogromną będąc, ma naprawdę wielką dupę, więc w bąblu powietrza między jego pośladkami (Konwickim jadąc) zmieściło się całkiem sporo wolności, swego rodzaju normalności, fajnej muzyki itd.

Dlaczego "Bolszewizm", a nie np. "Trockizm", "Komunizm", czy prostu "Lewactwo"? OK, Trockizm jest tu bardzo istotny i robił swoje przez dziesięciolecia - na uniwersytetach, wśród biurokratów i ideologów... Tutaj mówimy jednak już wprost o przejęciu władzy, o zdobyciu władzy totalitarnej, a do tego - w odróżnieniu od takiego np. Faszyzmu, który mniej lub bardziej udolnie, mniej lub bardziej uczciwie nawet, próbował użyć totalitaryzmu do odtworzenia tego, co nienasiąknięci jeszcze taką czy inną komunizującą ideologią ludzie mogli uważać za "normalność" - totalnej władzy z założenia planującej totalną zmianę całej udzkiej natury po prostu, totalne rozpirzenie wszystkiego, co jest, co istniało dotąd...

I sobie na tych ruinach radosne (z początku) budowanie czegoś, jak Bóg da, lepszego, a jak nie wyjdzie radosne, czy jeśli nawet nic się nie zbuduje, no to ch..j! Nie będzie jak było, "my" mamy władzę, i to ile! A prole, albo się przystosują i będą śpiewać, albo "zgodnie z Zasadami Ewolucji" potulnie wyginą. To co zostanie będzie, dla właściwie zaprogramowanych oczywiście, bo wszystkich innych Nauka dawno już skazała na wyginięcie, Rajem W Końcu Przez Ludzkość Dzięki Nauce i Świadomej Tajemnic Materii Władzy Osiągniętym, Ach! (Chóry Starców Zawodzą.) Cynicy oddelegowani do pilnowania poszczególnych trybików Systemu w prywatnych (?) rozmowach będą to może nazywać "propagandą" i "batem", ale to się nie liczy, choćby dlatego, że prywatne, więc też dawno przez Naukę skazane i wkrótce zniknie!

"Do mnie Dzieci Wdowy!" Sorry, chciałem rzec: "Naprzód Globalne Ludzkie Mrówki, i żeby mi było ze śpiewem na ustach, bo jak zobaczę, że któryś nie przezwyciężył gnębiącej do niedawna Ludzkość Alienacji, to inaczej pogadamy!"

Powyższe było o Bolszewiźmie, czyli o tym, z czym ostatnio mamy w ogromnym nasileniu do czynienia. Bolszewizm ma, krótko mówiąc, realność wizji przyszłego Raju tam, gdzie my wszyscy możemy Pana Majstra, a Trockizm to jednak dopiero wstępne dążenie do tego, wiara w takie sprawy, i pierdoły dla jajogłowych, nie zaś explicite kula w łeb i realne, brutalne działanie. Dlatego tak silnie je rozróżniam, choć to w sumie dwie strony tej samej wszawej monety. W Bolszewiźmie na pierwszym planie nie jest już taka czy inna, w miarę konkretna, ideologia - tylko zamiar rozpieprzenia WSZYSTKIEGO. Z powyżej naszkicowanymi konsekwencjami w zamiarach, ale to jeszcze nie ten etap, więc w sumie abstrakcja i zajmowanie się tym na serio to by było odwracanie uwagi od konkretów. Dla Bolszewika znaczy. (Tu się kłania omawiana kiedyś książka p. Curzio Malaparte pod dziwaczny polskim tytułe "Legenda Lenina".)

Zajmowanie się w tej chwili na serio przyszłością po zdobyciu totalnej władzy, to będzie "Lewicowe Odchylenie" i karygodne marnotrawienie Rewolucyjnych Sił. No, chyba że mówimy o propagandzie przeznaczonej dla różowych jajogłowców, oczywiście. I może też dla co głupszych oglądaczy seriali, wtedy w rozwodnionej postaci. Kiedyś "atom", teraz "klimat", ostatnio "rasa"... Oraz: "Płeć nie ma nic wspólnego z biologią, więc jeśli ktoś ci ogranicza jak często możesz sobie spośród dostępnych 53 wybierać, co ci akurat pasuje, to jest faszystą, a my takich będziemy... a teraz Odę do radości proszę, podaję ton: Aaaa!" Idioci to, o dziwo, łykają, ale też od czego są idiotami.

(Tak Mądrasiński - Bolszewizm mógłby być także nazwany "Leninizmem", tak jak np. Nazizm jest nazywany "Hitleryzmem", Tyle że to by tylko zaciemniało, bo po co mamy analizować głębie jaźni Włodzimierza Ilicza, zamiast widocznych gołym okiem historycznych faktów?)

Teraz może jeszcze dlaczego wszystkie te wielkie litery. To nie przez szacunek bynajmniej! A może tego to już nie warto wyjaśniać, bo każdy Tygrysiczny adept dawno to pojął. Rozważymy to w duszy swojej, bo mamy masę o wiele ważniejszych i bardziej odkrywczych rzeczy do napisania. No bo przecież mamy tu też i "Prawo", a to piekielnie zawiła kwestia i będzie do wyjaśniania co niemiara. Ale jednak tak czy tak to już następnym razem, Deo i różnym takim volente. Mam niepłonną, że powrócisz tu, P.T. Hipotetyczny Czytelniku, sprawdzić, czy coś się genialnego napisało. Umowa stoi?

triarius

sobota, stycznia 09, 2021

Nie płaczcie po Ameryce!

The Bloody Benders
Jeden z zasadniczych punktów spornych pomiędzy mną i światem... (Jedni to nazywają "epistologicznym uprzywilejowaniem", inni "schizofrenią bezobjawową", a nierzadko są to ci sami, tylko "przed" i "po".) No więc jeden taki istotny punkt to taki, że wszyscy zdają się uważać, iż ten (excusez le mot) syf, co go mamy, to jakieś residuum po CCCP, "które wprawdzie upadło, ale...", ja natomiast np. sądzę, że "rosyjski komunizm 1917-1989" to w sumie odwieczna przesłodka Rosja, plus elektryka, telefony, samoloty, zachodnia pomoc itd. Zaś...

W ogóle to nieprzesadnie lubię rozmowy o "komuniźmie" - dla mnie o wiele lepsza nazwa na co, co teraz wykańcza zachodnią cywilizację, to "bolszewizm". Dlaczego? A dlatego, moi rostomili, że "komunizm" to mimo wszystko pewna para-religijna, bo już nawet nie tylko historiozoficzna, idea - oczywiście że chora i obrzydliwa - ale jednak idea. Nie ma w niej explicite miejsca na hunwejbinizm, Pawkę Morozowa i spaskudzanie dosłownie wszystkiego, traktowane jako akt wiary. Nie - wszystko w tym słodkie do porzygania!

Młody Marks w tych swoich komuszych mądrościach bredził, ale bredził o robotnikach studiujących łacinę i temuż podobnież. Jak dojrzał, zaczął bredzić o "przezwyciężeniu alienacji", czyli że pozbawione indywidualnej jaźni prole mają kwiczeć ze szczęścia, tyle że wszyscy zainteresowani już wiedzieli, że z tym szczęściem to bzdury, propaganda, mruganie oczkiem... I mieli to w dupie. Tak czy tak, ten "prawdziwy komunizm" praktycznie wszyscy, nawet najgorsze lewackie mendy, od dawna mają w dupie, marząc raczej o "wyszczepionym" (!) prolu oglądającym skoki narciarskie w swoim malutkim pokoiku bez okna, z podpaską na gębie i z głęboką wiarą, iż żyje w Raju.

Hunwejbin jednak jest samą podstawą tego, co naprawdę teraz mamy, i trzeba go w każdej trzeźwej analizie uwzględnić. (Trump już się został Saddamem Husainem, jak przed chwilą usłyszałem, chyba chcą przywrócić publiczne, a w każdym razie do oglądania w telewizjach, egzekucje!)

Jak nie lubię Rosji - tej białej, tej czerwonej, tego co teraz... (Choć niektóre rzeczy muszę docenić.)... Nie jestem więc obiektywny. I nie jestem też przekonany, że naprawdę to Marks i "komunizm" zrobił tam aż tak wiele złego, nie zaś Matuszka Rassija na turbodopalaczu w postaci drutów elektrycznych itd. (Co Rassija stręczyła Zachodowi to całkiem inna sprawa. W sumie popychała go zresztą tam, gdzie sam chciał iść.)

Nie tylko "komunizm" zresztą, ale także "bolszewizm" w pierwotnym i najwęższym sensie, powstał w sumie na Zachodzie. (Choć stworzyli go ruscy emigranci, fakt, wielu z pewnej konkretnej mniejszości. która nie tylko w Rosji...)  No i na Zachodzie odnosi bolszewizm właśnie swe ogromne, jakże obrzyliwe, sukcesy!

Wielu niegłupich ludzi pisało już dziesiątki lat temu, że najgorsze combo to połączenie komunistycznej biurokracji z duchem burżuazji - że najgorszy komunizm jest w NRD, ale zupełny koszmar będzie ew. we Francji (Francuz de Marenche to nawet pisał, na ile pamiętam, chyba jest i po polsku). Dla mnie to ma sens, jednak niewykluczone, iż dałoby się znaleźć jeszcze bardziej wybuchową kombinację, gwarantującą Raj Na Ziemi, o jakim żaden Orwell w najgorszym nocnym koszmarze nie śnił. 

We Wielkiej (niegdyś) Brytanii, jak mi donosi znajoma, na płotach wiszą od niedawna ogromne plakaty instruujące jak donieść na sąsiada. To już jest to, moi ludkowie! Do tego różne przecudne historie związane z "kowidem" i "maseczkami. o których się czyta w sieci. Jedna baba, w maseczce, dtugiej babie, chwilowo bez... Nieźle, nieźle, ale czy nie da się lepiej?

Na razie ustaliliśmy, że te sukcesy "komunizmu", co je widzimy, to naturalny rozwój, czy raczej naturalny upadek i rozkład, tej naszej cywilizacji. Może dałoby się to przyhamować, ale nie ma komu. No i teraz spójrzmy na tę tak ukochaną od Polaków Amerykę,,, US of A znaczy. Cóż to właściwie jest? Doceniam tam całkiem sporo, bo w końcu na tle np. martwej od stu lat "Europy", czy ruskiego koszmaru, to jeszcze jakoś żyje i trochę się stara. Jazz, blues, country, podręczniczek bluesowej harmonijki gościa, który dla reklamy zmienił nazwisko na "David Harp"... 

Oczywiście Ardrey! Jednak Amerykę widzę coraz bardziej jako takie szczypce: z jednej strony nienawidzące życia i kochający utopie, kazuistykę i talmudyczne rozszczepianie włosów mędrki, czyli Oświecenie ze wszystkimi standardowymi dodatkami - z drugiej The Bloody Benders. O której to rodzince naprawdę warto sobie poczytać, bo choćby na Wikipedii są rzeczy przecudne und fascynujące! (Ach, gdyby się Panu T. chciało pisać powieści!)

Szczęki owych szczypiec zbliżają się do siebie od samego początku, a w ostatnich latach cholernie przyspieszyły. Wszystko zaś, co w Ameryce wartościowe i sensowne, mieści się między owymi obiema złowieszczymi szczękami. Mniej i mniej wygodnie się mieści, coraz mu ciaśniej i coraz dziwniejsze pozy musi w tym upiornym "Twisterze" przybierać.

Zresztą szczęki owe nie są od siebie aż tak różne! Czyż córeczka państwa B., w przerwach pomiędzy dożynaniem wraz z mamą, potraktowanych przez tatkę lub brata od tyłu młotkiem gości, nie wygłasza dla okolicznej ludności teozoficznych pogadanek? Głosząc między innymi, że (excusez le mot) pieprzenie się z własnym bratem jest cudne. Co by na ten temat ew. nie zgadywać, skoro nie ma człek tego typu doświadczeń, był to bez wątpienia wtedy pogląd rewolucyjny, i nawet jakby zbliżony do tego, co zewsząd słyszy się dzisiaj. Trudno mi ocenić ile w tym jej poglądzie racji, ale jestem dziwnie pewien, że gdyby panienka czuła się śladowo mniej hetero, z równym przekonaniem głosiłaby ewangelię LGBT.

Tak więc coś się kończy (o ile nie...), będzie naprawdę koszmarnie, i to nie tylko w US of A. Zresztą mamy przecież w tenkraju przedsmak, a już i to można zasadnie nazwać okupacją! Jednak szło to w tym kierunku od stuleci i właściwie nie bardzo się jest czemu dziwić. Jeśli oczywiście nie głupocie, spedaleniu, tchórzostwu i innym mało wzniosłym cechom tzw. "prawicy", która tak od rzemyczka do koniczka... Od "równouprawnienia" do totalnego triumfu Bolszewizmu...

Tak to widzę!

triarius

P.S. A Ardrey ostrzegał!

środa, grudnia 30, 2020

Życzenia Noworoczne

Morawiecki 2030

Z okazji Nowego Roku składam wszystkim, którzy to przeczytają, plus sobie samemu i jeszcze paru, aż dwa życzenia:

1. Żeby ten Nowy Rok nie był jeszczcze o wiele koszmarniejszy od obecnego, i

2. Żebyśmy dożyli jeszcze kiedyś widoku Morawieckiego zapierdalającego za miskę ryżu

Najlepiej spożywaną w miłej atmosferze, w przestronnej, dobrze oświetlonej sali, wraz z wieloma innymi osadzonymi, wśród których roić się będzie od  osobistymi przyjaciół i byłych (czyli obecnych)  współpracowników wyżej wymienionego. Powie ktoś, że cała miska dziennie to za dużo dla takiego indywiduum, ale nie bądźmy barbarzyńcami - praca w kamieniołomie naprawdę wymaga sporej dawki węglowodanów.

Nie mam cienia wątpliwości, że co najmniej za samo ordynarne łamanie obowiązującego prawa (a Bóg mi świadkiem, że nie jestem leglistą!), w każdym porządnym kraju, na przykład w hipotetycznej wolnej Polsce, Niedzielski dostałby czapę. A to przecież nie tylko ów Urban v2 za obecne bolszewickie bezprawie odpowiada, bo dopuszcza do tego wspomniany facio na M., a także - poniekąd na własną prośbę (skrajna głupota, bezczelny cynizm, czyli plemienna "hucpa", czy też może erotyczna namiętność do Pandemiusza, i to w najmodniejszym dziś hollywoodzkim stylu? nie potrafię tego rozstrzygnąć!) Kaczyński. (Ogromnie ceniłem faceta przez te lata, ale maska opadła i teraz dla mnie to zdrajca i menda, jak cała reszta.)

triarius

czwartek, lutego 13, 2020

Liberalizm a Bolszewizm

Nie będąc Coryllusem nie wypowiem tej myśli z przytupem, zaśpiewem i przy ryku trąb, ale taka oto hipotezka przyszła mi przed chwilą do głowy...

Liberalizm - ten "klasyczny" od Bolszewizmu/Komunizmu/Tego-Obecnego-Lewactwa różni się przede wszystkim tym, że jeden żerował na DEIŹMIE, podczas gdy drugi pasie się DARWINEM.


Dwie sprawy trzeba by tu sobie od razu zaznaczyć:

1. Mówimy o "Bolszewiźmie" i "Komuniźmie" w ich "Najgłębszej Esencji" - jak najbardziej właśnie i wprost unikalnie ZACHODNIEJ, pomijając całkiem to, że tak cudnie się to przecież przyjęło w Rosji i całą tą leninowsko-stalinowsko-breżniewowsą kacapską specyfikę. Na obecnym etapie tego niezwyciężonego oręża, jakim jest Tygrysizm Stosowanym, owa nauka uznaje, że rosyjski "komunizm" (po pierwszych rewolucyjnych latach Futurystów, Wolnej Miłości, wiary w Ludzi Wyższych-Piękniejszych, itp.) w sumie spotęgował raczej tylko odwieczne przesłodkie cechy rosyjskiego imperium (i może też "rosyjskiej duszy", vide Dostojewski z Tołstojem). O Chinach i innych takich nie wspominamy, bo tego, o ile wiem, nikt jeszcze nie rozkminił, nikt na Zachodzie, w każdym razie.

2. Z tej hipotezy wynikałoby, że Liberalizm był Mafijno-Religijny w stylu Don Corleone i/lub jego (ach jakże łagodny i jakiż legalista!) syn, a cały ten późniejszy, już ewidentnie lewacki, totalitarny syf to Naukowość (ach!) skrzyżowana z prawnukiem pana Don C. (Niewiele w praktyce z tego dla nas wynika, ale chociaż mamy przyzwoitą taksonomię. A "señor don" po po hiszpańsku w każdym razie funkcjonuje, choć to archaiczna forma.)

triarius

P.S. Ten cały Deizm, ludkowie moi rostomili, to skurwysyńsko ciekawe zjawisko Z PSYCHOLOGICZNEGO PUNKTU WIDZENIA! No bo niby, na pierwszy i drugi rzut oka, co to komu daje? Bez Piekła, bez Nieba... Trza by to kiedyś tygrysicznie! Widzę tu działanie resentymentu i innych nieładnych zjawisk. A że jako jedyny chyba w tenkraju prawicowy "publicysta" kojarzę i potrafię korzystać z psychologii (podczas gdy inni masakrują albo ekonomię, albo teologię), więc zapewne na mnie to spadnie. ;-)

poniedziałek, września 23, 2019

Definicje: BOLSZEWIZM

W sensie uogólnionym, jak to często mamy w Tygrysiźmie Stosowanym...

Bolszewizm - przekonanie, że podłość to siła.

Co do domu? Dobrze Mądrasiński, super że zapytałeś, bo bym wam dzisiaj odpuścił i byłoby szkoda. A zatem zastanówcie się, żebyście na następnych zajęciach potrafili elokwentnie wytłumaczyć:

1. Dlaczego Platforma "Obywatelska" (za "PO" gryzę!) i reszta tego @#$ towarzystwa to czysty Bolszewizm. (Dziecinnie łatwe!)

2.  Dlaczego, choć Komunizm - w sensie Marksizm i jego avatary, jak feminizm czy pedalizm - to wada genetyczna Zachodu, pojawiająca się u jego schyłku, to Bolszewizm w tygrysicznym sensie to wada genetyczna Rosji (choć tu i ówdzie występuje oczywiście i gdzie indziej).

I dla wyjątkowo pilnych, mających na przyszłość przywódcze czy prorocze ambicje albo coś...

3. Dlaczego Bolszewizm rozumiany w taki sposób jest bliskim krewnym, a może po prostu szczególnym przypadkiem, Nihilizmu, a także i Satanizmu.

(Dlaczego to jest szczególnie trudne? Bo nie było przecież jeszcze oficjalnie tych definicji i trzeba sobie samemu jakoś to na razie wykompinować.)

triarius

P.S.  1 (Zrecyklingowane z b. dawnego postu, który się nigdy nie ukazał.) Tak przy okazji... Jeśli ktoś z Tygrysistów lub Kandydatów na Tygrysistów użyje określenia "Europa", mając na myśli Unię Europejską, czy jak się tam ten twór naprawdę nazywa, to wrzuca złotówkę do publicznej skarbonki, a po pięciu razach otrzymuje naganę z wpisaniem do akt. Potem już żarty się kończą - moja miłość wprawdzie do kary śmierci jest bardziej niż letnia - ale jednak są pewne granice.

P.S. 2 Naprawdę nikt się już nie musi przejmować tym blogiem, Ardreyem, Spenglerem, czy "Tygrysizmem". Kiedyś, nawet jak pisanie mnie mierziło, przejmowałem się jednak trochę P.T. Publicznością i Poziomem... Teraz mam (excusez le mot) w dupie. 

Jeden się śmiertelnie czegoś obraził, drugi chyba po prostu umarł, nikt nie raczy żadnego feedbacku, a ja pisać nigdy nie lubiłem, w stosunku do tego (a mówię tylko o rzeczach, ach!, jakże potencjalnie cennych dla Ludzkości), co mi się kłębi pod czaszką, pisanie to barbarzyńska, powolna i nudna metoda... Czasem se coś napiszę, bo się jednak trochę przyzwyczaiłem - jak nie mam nic lepszego do roboty i najdzie mnie taka fanaberia.

Nie żeby wcześniej paru fajnych komentatorów mnie nie odumarło, np. Wiki3 czy Kuki, ale wtedy te kawałki były obecne w trzech lub czterech miejscach w sieci, i po prostu coś się w związku z moimi biednymi wpisy działo. Zresztą byłem młody i pełen... Bosze! Człowiek naprawdę myślał, że blogowanie to poważne i godne zajęcie, a nie tylko coś dla pociotków, siedzących w szafie homoseksualistów i platfąsich trolli! A przecież od faktów nie ucieczesz - jeśli takiemu np. Latkowskiemu płacą za pisanie, a mnie nie, to znaczy, że jestem poniżej Latkowskiego... Sporo! A przecież nie muszę tego robić, przynajmniej nie na serio, nie muszę udawać "obywatelskiego dziennikarza"! Potrafię sobie znaleźć masę lepszych zajęć, więc po kiego się poniżać?

Nie czytać już tego - po prostu! Sam bym to sobie ściągnął na dysk i w sieci zlikwidował, ale Gugiel tak zrobił, że się już ściągnąć na dysk nie da, a dla mnie zebrało się tu przez ten tuzin góra lat nieco interesujących rzeczy. I to cała tajemnica, A jeśli już ktoś naprawdę nie może znaleźć nic innego do czytania, to niech tu chociaż czyta rzeczy sprzed lat, kiedy mi trochę zależało, trochę się jednak starałem, miałem nawet pewne drobne (ależ człowiek był głupi!) nadzieje i złudzenia... Tych rzeczy z ostatnich miesięcy (co najmniej) i w całej przyszłości naprawdę czytać nie warto. Życie jest za krótkie, oczy zbyt cenne. Dixi!

czwartek, czerwca 27, 2019

Że uzupełnię...

Dobry człowiek wpisał mi w końcu komęt, więc (choć mam akurat masę paskudnych ojro-problemów i akurat z upału umarła mi Matka, R.I.P., co naprawdę jest aż zaskakująco przykrym przeżyciem) uzupełnię do poprzedniego tutaj wpisu - tego o Bodnarze.

Powie ktoś, że przecież w pierdlu nie powinno być słodko i rozkosznie, więc ci recydywiści to przysłowiowe "dobrodziejstwo inwentarza" i tak ma być, przynajmniej dla tych, których słusznie b. nie lubimy. I z tym, o dziwo, jak się nawet poniekąd jestem gotów zgodzić. Dziwne, prawda? Po tym com rzekł poprzednio? No więc chodzi mi o to, że w pierdlu są nieprzyjemni faceci, np. recydywiści, i to stanowi - chcemy czy nie - "na obecną chwilę" (jak ja kocham ten gierkowski język!) po prostu fakt. Taki koloryt lokalny poważnego pierdla dla poważnych przestępców.

Jednak dla Tygrysisty istnieje b. istotna różnica pomiędzy, z jednej strony, osadzaniem zbrodniarzy (bo o nich w sumie teraz mówimy, a o ich specjalnej wersji - targowicy - sobie możemy na razie tylko w samotności pomarzyć) w miejscu nieprzyjemnym, także z powodu obecności niemiłych ludzi, których nie potrafimy, mimo szczerych chęci, do końca kontrolować, a z drugiej, do używania zbrodniarzy jako ekwiwalentu prawnych sankcji...

Powiedzmy nawet "sędziego, kata i jego pachołków", niech będzie, żeby kogoś karać tam, gdzie my sami, nasze prawa itd., nie mamy odwagi tego wprost zrobić. Da się to zrozumieć? Posługiwanie się recydywistami do wykonywania swego rodzaju "wyroków" na kimkolwiek, choćbyśmy go słusznie nie lubili, przy złudnej nadziei, że ci sami recydywiści oszczędzą wzgl. porządnych, albo całkiem porządnych i w dodatku naszych, a niesłusznie skazanych, to po pierwsze idiotyzm, po drugie etyczna ohyda, a po trzecie po prostu BOLSZEWIZM (czyli poniekąd powtórzenie, bo znowu ohyda, a naawet sama jej esencja).

Albo, inaczej na to patrząc, czy raczej inaczej nazywając, bo przecież "liberalny burżuj to starszy brat bolszewika", paskudnie LIBERALNE. Dlaczego, spyta ktoś? No bo jest w tym takie obskurne "umywanie rączek". My sobie rączek nie ubrudzimy karząc kogoś, choćbyśmy uważali, że ukarany zostać powinien, więc zdamy się na "poczucie sprawiedliwości" innych zbrodniarzy, wierząc oczywiście głęboko, że w tym przypadku postąpią cudownie etycznie i całkiem zgodnie z naszymi pragnieniami.

Tak samo leberały mają np. z "wolnym rynkiem", który, jako ślepa siła, ma nami rządzić, żeby przypadkiem nie rządziła żadna ludzka istota... Tak właśnie działa leberalizm! (A ktoś b. inteligentny, jak ty Mądrasiński, znajdzie tu nawet odpowiedź na pytanie zawarte w poprzednim wpisie, do którego ten tutaj się odnosi. Czyli: "dlaczego (liberalny) leming zawsze będzie nienawidził JK".

Ten, stanowiący samą esencję leberalizmu, organiczny wstręt do SIŁY w każdej dosłownie postaci! W ludziach oczywiście tylko, bo ślepe siły Historii, Ekonomii (z "Wolnym Rynkiem" na czele), czy innego "Prawa Przez Duże P" oczywiście są cacy. To coś trochę jak lemingo-lewacki (lewaka w stosunkowo łagodnej biernej formie, zbliżonej do leminga) "Odległy Mesjasz".

I żeby nie było - mówię o Sile, nie o Przemocy! Sile, choćby w postaci czystej szlachetności. Bloody hell, jakie to w sumie kacapskie, czysty Dostojewski! Dopiero to dostrzegłem. Cały ten syf się ze sobą wiąże. Jak płaszcz z podszewką (w bordelu)...)

Wracając do naszych baranów... Chciałem rzec recydywistów... To samo dotyczy zresztą wszelkich pozaprawnych represji stosowanych przez np. klawiszy, którzy do tego muszą być przecież moralnie zdegenerowani, sorry! Czy nagle Pan T. stał się jakimś fanatykiem "Prawa Przez Duże P", że mówi wam takie rzeczy?

Nie - Pan T. po prostu nie znosi pokracznych hybryd (o dziwo nie tylko "konstytucyjnej monarchii" czy "konserwatywnego liberalizmu") i uważa, że albo Prawo (TO "P" Tutaj naprawdę jest MAŁYM, nie ulegajcie złudzeniu!) jest Prawem (j.w.), albo po prostu należy sobie urządzić Dziki Zachód i ani siebie, ani drugich nie oszukiwać.

Tyle! Da się to zrozumieć? Ktoś się z tym zgadza? Ktoś się z tym może NIE zgadza?

triarius

wtorek, marca 27, 2018

Jesień średniowiecza (nareszcie!)

Marat to, czy może Szczuka?
Wszystkim, którzy przez te lata martwili się i/lub mieli jakieś podejrzenia w związku z brakiem tego akurat tytułu dla któregoś wreszcie z moich, nazwijmy to tak, "tekstów", wyjaśniam, że ja książkę Huyzingi czytałem i powyższe pojęcie z niczym takim, jak prostemu ludowi, mi się nie kojarzy. (To było... Co to było, Mądrasiński? No właśnie, brawo!)

* * *

Ja człowiek prosty i Nasi Ukochani Przywódcy z pewnością wiedzą całą masę rzeczy, o których nie mam pojęcia, pewną ręką prowadząc nas do Rajskiej (Choć Świeckiej) Przyszłości... Wierzę w to głęboko. Mimo to, przynaję ze wstydem, odczuwam ostatnio pewien niepokój o losy świata, którego nie potrafię inaczej określić, niż słowem "zajęczy", a ta zajęczość mojego niepokoju niepokoi mnie już naprawdę poważnie, rodząc we mnie niepokój trochę większy...

To zaś z kolei... I tak, skutkiem indukcji (czy może rekursji?) chwilami, w porywach, odczuwam niepokój, który trzeba określić jako "wielorybi", a wieloryb to duże stworzenie i w dodatku jest pod ochroną. Powody? Jest ich trochę. No bo po pierwsze parę dni temu w "naszej" telewizji usłyszałem (i to z wizją!) przemówienie Szczuki, w której obiecywała nam tytułową "jesień średniowiecza", jeśli nie damy się jej do woli skrobać. Konkretnie obiecywała "przyjść do was, do tych waszych pałaców" (!) i zrobić.

Albo też książki nie czytała, albo aż tak bardzo chciała się zbratać z ludem i powieść go na barykady, że udała, iż nie wie o czym to. I faktycznie przypominała mi wtedy mocno samego Marata (którego możecie sobie podziwiać na załączonym obrazku) - też był szpetny i miał podły lewacki charakter wymalowany na obliczu. Trybun, psia mać, ludowy. Szczuka znaczy, bo że Marat to wiadomo. Taki osiemnastowieczny Urban.

Jednak nie mogę ukrywać - we snach bez przerwy widzę od paru dni okrwawione głowy obnoszone na pikach i takie urocze, do Szczuki zresztą dość podobne, panie dziergające sweterki na drewnianych stopniach takiej sporej drewnianej konstrukcji, co stoi sobie na jakimś placu i stwarza wrażenie, że na coś czeka. A te paniusie z nią.

Swoją drogą nie wiem, dlaczego by nie pozwolić lewakom skrobać się do woli. Jeśli ktoś przeleciał lewaczkę, to z pewnością drugi lewak, a nad takimi nienarodzonymi lewakami po mieczu i po kądzieli (po sierpie i po młocie raczej) ja się aż tak przesadnie nie rozczulam. Kiedyś przecież dorosną, o ile ich nie damy im na czas się wyskrobać. I po co nam ten kłopot?  Lewizna bez przerwy opowiada, jak to należało utrupić Hitlera, kiedy był dzieckiem, a tutaj nawet nie trzeba, bo sami się domagają i pragną... Niechże będą przez chwilę szczęśliwi! (Byle nie za długo.)

Mówię poważnie. Rozumiem, że liberalizm nie może ludziom na zbyt wiele pozwolić, bo by przestał być liberalizmem, tyle że ja nie liberał i mam to w dupie. Tak jak kibolom dałbym się naparzać do woli, byle w jakichś zamknietych szrankach, żeby nie było zagrożenia dla spokojnie zeunuszałych obywateli, ani kosztów ratowania ew. ofiar.

Niechby coś tam podpisali, że w razie czego nie roszczą, i niech sobie! Tak samo z lewactwem: ogrodzić, dać im każdemu po niezbyt ostrym koziku, młotek, klapcążki, i - niech już jako podatnik stracę! - po ćwiartce... W ramach, tak to możemy określić, praw człowieka. Niechby i lepiej - trochę benzyny do wąchania. I potem niech sobie jeden drugiego, albo każdy sam siebie, jak tam zapragną, skąd mam znać lewackie radości, skrobią do woli!

Dobra, zapłodniła mnie ta Szczuka swoim przemówieniem, na wspomnienie którego wciąż podnoszą mi się włosy na plecach, ale najmocniej do mojego uzajęczenia przyczynili się jednak Nasi Ukochani (o których przecie wspomniałem na początku, i nie bez przysłowiowej kozery), mianowicie wywalając tych ruskich szpie... Chciałem rzec dyplomatów. W potwornej zaiste ilości, jeśli się uwzględni, że to Trump... który albo coś bardzo chce udowodnić, albo też... Coś innego, co ja mogę wiedzieć?

W każdym razie jak oni teraz, ci dyplomaci, rzucą się na biura pośrednictwa pracy... Do kolejek po zasiłki... A przecież ruscy odpłacą tym samym, więc i po drugiej stronie... Bosze, bosze! Co to będzie, co to będzie! Do kolejek po darmową zupę też się oczywiście rzucą... No a kogo stać na gotowanie takiej ilości JADALNEJ zupy? Trzeba ją będzie (jeszcze) mocniej rozwodnić... Zapłacą wszyscy, lud w tych kolejkach zacznie się burzyć...

Z tego może być międzygalaktyczna katastrofa, mówię wam ludzie! Jeśli głupi motyl nad Amazonką może tymi marnym skrzydełkami te tam cyklony na Borneo, to co może taka wodnista zupa!? W kolejce po zasiłek pobiją się ambasadorowie z tymi, no... Attaché się na takiego mówi, ale jak to po naszemu odmieniać to nie wie chyba nikt. Potem policja odmówi strzelania, wojsko przejdzie na stronę rewolucjonistów... Na to liczą Nasi Światli? Niewykluczone, to by było chyba bardzo cwane. Choć co ja tam wiem.

W Rosji (jeśli tam, a nie całkiem gdzie indziej, gdzie też przecież będą grasować watachy głodnych ambasadorów, a Szczuki tego świata wisieć i grozić, choć niekoniecznie w tej kolejności) może rzeczywiście wybuchnąć rewolucja i odsunąć Putina od władzy, o czym od niedawna Nasi Światli zdają się marzyć... Jednak to na dwoje babka wróżyła. Mogą dojść do władzy (niby jak?!?) jakieś uwielbiające tolerancję mięczaki, a mogą jacyś hiper-bolszewicy. ("Bolszewik to liberał z jajami", jak mi właśnie przyszło do głowy. Głębokie i jakżesz prawdziwe. Jak to u mnie zresztą.)

Tacy, przy których Putin będzie wyglądał jak bezzębna Szczuka. I tacy bolszewicy mogą już nie chcieć się z Merkelami tego świata układać na temat rurociągów i takich spraw, tylko po prostu od razu pieprzną kogoś jakąś bombą... Albo jakimś... "Nowiczok" to się podobno nazywa... Słodko! Ech, naprawdę - tu Szczuka, tu Marat, tu nowa rasa hiper-bolszewików się nam wykluwa, a po drugiej stronie ja - biedny, słaby i z tym cholernym zajęczym niepokojem, mimo że przecież głęboko wierzę w Świetlaną Przyszłość i kocham Tolerancję, a Oda do radości to mój Wlazkotek...

Nie jest mi się łatwo do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale chyba jednak główną przyczyną mego uzajęczenia jest lęk o to, czy dla mnie w ogóle jeszcze starczy tej smakowitej zupy, a jak nawet starczy, to czy tam będzie cokolwiek poza wodą. Woda zresztą to przecież globalny i strategiczny zasób, którego Ludzkość (ach!) ma o wiele zbyt mało...

Jeśli cała pójdzie do tej zupy dla bezrobotnych dyplomatów... Może mi nie wystarczyć np. dla złotych rybek. Jerum, jerum! - że tak z tego niepokoju zajęczę. (Nie żeby mi na tych rybkach jakoś w tej chwili zależało, ale przecie zajęczy niepokój nie sługa.) Czy ci Nasi Umiłowani Naprawdę tym razem wiedzą co robią? Czy nie żąglują aby beztrosko przyszłością Naszej Wspólnej (ach!) Galaktyki?!

triarius

środa, grudnia 31, 2014

O takich jednych na "b", czyli libertariańskich służbach specjalnych

Sam się poniekąd moim własnym tekstem sprzed godziny zapłodniłem do napisania niniejszego. (To się naukowo chyba nazywa "partogeneza".) Łał? Jasne że łał!

Tak więc, zacząłem się po raz tysięczny zastanawiać nad tym, kto właściwie rozwala zgrzybiałe i stojące nad grobem cywilizacje - czy Toynbee może mieć rację, że to "proletariat wewnętrzny", a więc tacy różni nieprzystosowani i znajdujący się poza strukturami (jak np. kiedyś wcześni chrześcijanie); lub "proletariat zewnętrzny", a więc, mówiąc po ludzku, obcy barbarzyńcy.

Wydało mi się natychmist oczywistym, że tutaj, w naszym przypadku, żaden "proletariat wewnętrzny" wiele nie zdoła zrobić, i że to ewentualnie mogą być - niechby i "wewnętrzne" - ale służby. Specjalne. Tajne, widne i dwupłciowe. (A nawet więcej-niż-dwupłciowe zapewne, bo Postęp wciąż nabiera tempa.)

I wtedy doznałem nagłego oświecenia! Przecież bolszewicy to także były służby - specjalne, tajne, widne i co najmniej dwupłciowe - tylko że PRYWATNE! Nie-państwowe, a nawet anty-państwowe. Liberalne zatem, czy może nawet LIBERTARIAŃSKIE.

Działające zgodnie z regułami wolnego rynku - tyle że oczywiście wolny rynek na służby specjalne (tajne, widne itd.), to nie jest całkiem ten sam wolny rynek, co na pietruszkę i różowe golarki do damskich sfer intymnych (te dwa ostatnie też nie są zresztą całkiem tym samym), tylko taki specjalny wolny rynek, na którym wolnorynkowo sobie się tam... Co tam się robi na wolnym rynku. Na rynku służb specjalnych. Prawda? Nie da się logiki tego rozumowania podważyć.

Tak samo, jak prywatni prawnicy, w których śmy sobie czas temu jakiś wykryli alternatywę dla rozpasanej biurokracji, bowiem stanowią oni swego rodzaju PRYWATNĄ BIUROKRACJĘ. Zgraję biurokratów do wynajęcia, działających na rynku, na własny rachunek. Zgoda? Jak się o tym pomyśli, że oni tak samo jak tamci robią w przepisach i papierkach, różne sprawy załatwiają, tyle że wolnorynkowo, dla tych co dadzą więcej.

Jeśli mam rację, a z całą pewnością ją mam, to mamy tutaj spore historiozoficzne odkrycie, a przy tym spory krok dla zrozumienia wolnego rynku i wszystkich tych pięknych liberatariańskich (czy jakich tam, bo w tym się normalny człowiek za cholerę nie połapie) wartości. Ach! Co więcej, teza Dávili, że: "Liberalny burżuj to starszy brat bolszewika", staje się niniejszym jeszcze w bardziej oczywisty sposób słuszna i celna.

No a tutaj jeszcze mogą być formy mieszane, i bolszewicy mogliby być taką właśnie mieszaną formą. Jeśli, w miejsce dwóch przewidzianych przez Toynbee'ego, przyjmiemy sześć możliwości: proletariat wewnętrzny i zewnętrzny, służby wewnętrzne i zewnętrzne; oraz proletariato-służby wewnętrzne i zewnętrzne...

Zaraz! W teorii co najmniej, możliwe byłoby także istnienie krzyżówek proletariatu wewnętrznego ze służbami zewnętrznymi, oraz proletariatu zewnętrznego (czyli "nienaszego") ze służbami wewnętrznymi (czyli "naszymi"). Przy odpowiedniej optyce nawet i dzisiejsze (pro)ruskie zielone ludki na Ukrainie to by mogło być to pierwsze. A ten drugi przypadek? To samo, ale widziane nie z Ukrainy, tylko z Rosji. (A więc pełna symetria.)

No a, żeby od tych hybrydowych przypadków przejść znów do prostych: taka np. Al Kaida byłaby (dla Zachodu) służbą zewnętrzną, jak najbardziej prywatną, liberalną i wolnorynkową; a bolszewicy dla Rosji służbą wewnętrzną. Także prywatną, liberalną i wolnorynkową, z pochodzenia - nie zaś państwową, która się dopiero po jakimś czasie ze smyczy zerwała, czy ew. straciła swoje państwo.

Jeśli by uznać, że jakiś udział proletariatu też tam był, no to mielibyśmy przypadek hybrydowy, i to nawet przy uznaniu, że zagraniczne służby (niemieckie konkretnie, słynny zaplombowany wagon itd.) też w tym istotnie maczały palce. Wtedy to by była krzyżówka wewnętrznych prywatnych służb, wewnętrznego proletariatu i służb zewnętrznych.

Fajne? W każdym razie nie da się ukryć, żeśmy tu sobie odkryli piękną rzecz, oświetlającą nam jak reflektorem spory kawał historii i niemało tajemnic ze sfery politycznych ideologii: BOLSZEWICY TO BYŁY PRYWATNE, ANTYPAŃSTWOWE (A WIĘC JAK NAJBARDZIEJ LIBERALNE I WOLNORYNKOWE) SŁUŻBY SPECJALNE. Z czymś jeszcze może zmieszane, ale to nie zmienia istoty sprawy. Wreszcie coś się w tych mętnych sprawach zaczyna nam ładnie klarować!

A teraz, GPS'y tego świata (bo dla Korwinów takie zagwozdki są ewidentnie zbyt trudne, co udowadniają od lat ignorując wszystkich poza idiotami wewnętrznymi i zewnętrznymi) - prosilibyśmy o światły komentarz i ustosunkowanie się do tych naszych niewątpliwych odkryć. A więc do roboty!

triarius

wtorek, września 09, 2014

Czy AKowcy byli terrorystami? (1)

Stawiamy na stole naczynie z jakąś aromatyczną cieczą. Zanurzamy w tej cieczy wacik... No i paczpan - wacik, który przed chwilą był bezwonny, zalatuje teraz aromatem owej cieczy! Nie wiem, jak to doświadczenie ma się do poziomu obecnej szkoły, łącznie ze studiami "wyższymi", ale za moich czasów, które, swoją drogą, byly ponurymi czasami PRLu, takie doświadczenia uważano za odpowiednie na poziom przedszkola, i to niekoniecznie starszaków.

Doświadczenie jest proste, fakt, ale jak by to nieco uogólnić, to można z tego wysnuć całkiem interesujące wnioski. Które my tu sobie wysnujemy. Zmobilizował nas to podjęcia tego ambitnego zamiaru komęt, któryśmy sobie właśnie otrzymali. I który tu w całej jego krasie zacytuję:
Smutny przegrany człowieczku, bez dorobku, bez rodziny, bez przyjaciół, skamlący o odrobinę uwagi- żal mi cię.
Może jednak to pisanie ma jakiś sens, skoro tak nadepnęliśmy na odcisk jakiemuś frustratowi. Więc się zmobilizuję, choć, po prawdzie, chodziły mi po głowie ostatnio tak ambitne tematy i rozważania, że w ogóle nie czułem, bym potrafił to przełożyć na prosty blogaskowy tekst. Czegóż jednak człek nie zrobi dla tak emocjonalnie zaangażowanych komentatorów! Kontynuujmy więc, w imię Boże!


Podobnie jak z tym wacikiem sprawy się mają ze słowami. Konkretnie ze słowami, które się w informatyce określa jako "kluczowe". Czyli takimi hasełkami, tłumacząc to na nasze. Proste slowo, albo parę słów, które ewokują masę skomplikowanych treści. Weźmy "terroryzm". Zanurzamy wacik w cieczy zalatującej obcinaniem głów, kamienowaniem cudzołożnic, modleniem się pięć razy dziennie, postem i abstynencją alkoholową... Po czym podsuwamy wacik komuś pod nos, a z głośników w tym czasie dobiega słowo kluczowe "terroryzm". Powtarzamy to tak długo, aż się wryje ofierze w pamięć.


* * *


Oczywiście (panie Obama) mnie się te wszystkie rzeczy też niespecjalnie podobają. Obcinanie głów znaczy i tępienie cudzłożnic. O tym w tej chwili mówię. Żeby nie było! Wiem że pan szpiclujesz i na podstawie słów kluczowych, które ja tu mam, jakiś hiper-komputer to analizuje, a nawet jak nie zrozumie, to i tak zostanie to zapisane na wieki wieków, a jak się potem okaże, że ktoś gdzieś coś i wam się to z moim pisaniem skojarzy, to pan na mnie naślesz drona. Jasne - ten dron nawet sąsiadów nie obudzi, może nawet kota mi nie uszkodzi. To akurat podziwiam i popieram! Jednak niespecjalnie mi to pasuje - nie mówię o pana szpiclowaniu nawet, tylko o tym ew. dronie, więc wyjaśnijmy sobie parę spraw...


Ja nie jestem antyamerykański. Oczywiście z mojej młodzieńczej miłości do Ameryki nie zostało dziś wiele, ale w sumie, w tym ogólnym koszmarze, i tak nie widzę nic lepszego. Chiny daleko, nie wiadomo co z nich wyrośnie, no i wciąż niby "komunistyczne"... Rosja - lepiej nie gadać! Dla mnie nawet Dostojewski i Jezioro łabędzie to choroba duszy. (Podczas gdy np. dobre Country, Bluegrass i niektóre sitcomy bardzo sobie cenię. Nie mówiąc już o np. Ardreyu, kórego niestety w cwany sposób wyeliminowaliście z obiegu.) Islam? Też bez żartów! Nie ma takiej opcji. To nie moja cywilizacja i w ogóle.



Dzisiejsza Ameryka - przynajmniej od strony globalnej polityki - to dla mnie zgraja niezbyt wysokiej klasy urzędniczych Robespierrów, biegających na pasku lichwiarzy i tropikalnych totalitarystów, opierających swą władzę na ogłupianiu społeczeństw - własnych i cudzych - bo już im nawet zaczyna brakować środków na porządne korumpowanie. Bardzo żałosny jest widok cynicznego brutala, który po dłuższym czasie oszukiwania innych, okazuje się sam najbardziej ofiarą własnych łgarstw... 



Skutkiem czego coraz częściej widzimy go, jak publicznie zalewa się łzami, że go nie rozumieją, nie dość kochają, a czasem nawet - nie daj Boże! - robią mu wbrew. Posuwając się nawet... Jerum jerum! Do zabijania! Było nas nie sprzedawać w Jałcie, żeby tylko o jednym waszym cyniczno-brutalnym zagraniu tutaj wspomnieć, a przecież takich zagrań macie na swoim rachunku multum! Polityka międzynarodowa, zgoda, to brutalna sprawa, gdzie cynizm jest niestety niezbędny, jako i brutalność. Tyle że należałoby mieć dość rozumu, żeby pojąć, że taki ktoś jak wy, kiedy w końcu zaczynają się schody i gołym okiem widać, że co krok to będzie gorzej - skamląc i udając zgwałconą dziewicę, tylko sprawę pogarsza. Istnieje bowiem coś takiego, jak "konsekwencja".



Polega to m.in. na tym (wiem że to nieprzyjemnie brzmi, szczególnie dla kogoś, kto zawsze potrafił do swojej brutalności i cynizmu dorobić zgrabną i spójną ideologię), że jak ktoś już sobie podbił jakieś imperium, choćby i kolonialne, to zwijanie go nie powinno przebiegać kompletnie bezmyślnie, z próbami cwanego wprawdzie ekonomicznego wykorzystania niedawnych poddanych, ale za to całkiem bez troski o własną przyszłość i bezpieczeństwo. (O czarnych niewolnikach nie chcę rozmawiać, bo to drażliwy i trudny temat, ale tutaj też to i owo dałoby się powiedzieć, choć dla Pana może to akurat być niemiłe.)



Przykłady tego braku konsekwencji, żeby nie rzec skrajnej głupoty i postawy pasikonika ze znanej bajki, można by mnożyć i mnożyć. Bardzo tej konsekwencji moim zdaniem brakuje dzisiejszemu Zachodowi - który jest dziś w sumie w znaczniej mierze waszym imperium (choć niektórzy próbują wierzgać) - więc wam jakby najbardziej. Może sobie o tym kiedyś porozmawiamy - na razie chodzi mi jednak głównie o tego drona, więc proszę łaskawie przyjąć do wiadomości, że dla mnie, choć do orgazmu mi daleko, jednak US of A jest najmniej koszmarna alternatywą dla mojego nieszczęsnego i bezsilnego (częściowo także dzięki wam) kraju. Drona więc proszę sobie zachować na jakąś właściwszą okazję, dobra?



* * *

To była inwokacja, jaka w zasadzie w tych czasach powinna się znajdować w każdym nieco bardziej kontrowersyjnym i mniej politpoprawnym tekście, a teraz wracamy do naszej zasadniczej kwestii. Czyli wacików, aromatycznych cieczy, słów kluczowych i terroryzmu.


Mija trochę czasu, zanurzamy wacik w całkiem innej cieszy, którą sobie uprzednio przygotowaliśmy, i, szepcząc uwodzicielskim głosem "terroryzm, terroryzm", podsuwamy go pod nos naszej ofiary. To znaczy - nieważne w tej chwili, czy to "ofiara" czy coś innego - w każdym razie podsuwamy nasz wacik pod nos tej samej osobie, co już sobie wychowaliśmy za pomocą tej poprzedniej cieczy, skojarzonej ze słowem "terroryzm". Jeśli to się komuś kojarzy z dr. Pawłowem i jego śliniącymi się psami, to brawo - trafił w sedno! Chodzi tu w końcu o tresowanie leminga, a to stworzenie na tle psa przedstawia się, pod intelektualnym względem przynajmniej, marnie. Co nam - a raczej treserowi - jak najbardziej pasuje.


No dobra - pofiglowali conieco, pokrążyli wokół tematu, poruszając różne inne, istotne może, ale jednak poboczne, treści - czas złapać byka za rogi. I zapytać: w jakim sensie np. nowopowstałe "Państwo Islamskie" to jest "terroryzm", a w jakim coś całkiem innego? Oraz, kontrapunktycznie - w jakim sensie zielone ludki we wschodnie Ukrainie właśnie NIE SĄ terrorystami, skoro niemal nikt ich tak przecie publicznie, w mediach, nie nazywa? Wraz z meta-kwestią taką, oto: Czy, aby nie być "wrogiem Zachodu" i w ogóle czymś najgorszym (drony, uwaga!), aby cię człowieku wczorajsi lektorzy PZPR nie zagryźli za twój "bolszewizm" (z "faszyzmem" oczywiście na dodatek, bo oni już tak mają).... (Zresztą idiotom od Korwina wystarcza i zwykły "socjalizm", żeby była super-obelga.)


Czy więc - skoro ja się pokornie godzę, żeby, wraz z całym Zachodem, a przynajmniej z jego mniej wartościową częścią, zostać przez miłościwie nam paujących zepchnięty w przepaść... Albo oddany Putinom tego świata, co na jedno wychodzi... Nic nie mówię, żadnej rewolucji nie zamierzam wywoływać - słowo! Jednak czy ja także mam obowiązek wierzyć w te wszystkie smętne pierdoły, w które wierzą lemingi? Które się ludowi wciska? Czy też mogę, lecąc już potulnie w przepaść, skoro tak się podobało panu Obamie i innym panom (plus paru paniom, choć, po prawdzie, nie jestem pewien jak u nich naprawdę z płcią) - to czy ja jeszcze muszę śpiewać "Odę do radości" i nazywać wojnę "terroryzmem?


No bo co to jest ten "terroryzm" i co to w istocie jest "wojna"?

No dobra, ale to już ew. następnym razem. Deo volente i Obama drona nie spuściwszy. (Nie żeby to były jedyne zagrożenia w tych czasach powszechnego szczęścia, pokoju i dobrobytu.)

c. zatem d. n. (na 70%)

triarius

niedziela, sierpnia 17, 2014

Z ostatniej chwili: Tygrysizm wkracza w XXI wiek

Tym razem będzie audio. (Łał? Jasne że łał!)

To nagranie to takie coś między improwizowanym wykładem, luźną gawędą, i po prostu towarzyską rozmową. (Z psami, stonką, dziećmi i krzykiem mew w tle. Lato w 3Mieście, ach!) Pan Tygrys rzuca aktualne światowe wydarzenia na szerokie historiozoficzne tło i przewiduje przyszłość. Brzmi zachęcająco? Więc proszę się nie ociągać - klikać i słuchać!

Niestety nie da się tego zahotlinkować (i nie dziwię się za bardzo, bo mieliby niesamowite obiążenie serwerów). Trzeba kliknąć tutaj i wysłuchać na ich stronce:

http://www.mediafire.com/view/c29jkndx6d397w9/Piotrek.mp3

A jak już ktoś wysłuchał, albo chociaż szczerze spróbował, to mógłby łaskawie wyrazić swoje na ten temat zdanie. Skomentować znaczy. Interesuje mnie zarówno opinia na temat treści, jak i samego aspektu techniczno-multimedialnego. Oczywiście rozpropagowanie tego linku (czy innych moich linków zresztą), też by było bardzo miłe, jeżeli ktoś by uważał, że zasługuje.

A jak by ktoś był ciekaw bliższych szczgółów tego naszego przedswięwzięcia (doktoraty, lincencjaty, europejskie granty itd.), no to podaję: Dyktafon obsługuje Adaś. (Który, swoją drogą, jest baba, więc spokojnie!) Adaś także zapewnia nieco odświeżającego feedbacku. Nagranie dokonane w czwartek 13.08.2014, w pod parasolem w ogródku takiej knajpki koło plaży w Redłowie.

triarius

niedziela, września 16, 2012

Jak to zatem jest z tym socjalizmem?

U Nicka niesamowita pyskówa und dyskusja się ostatnio zrobiła, ze sporą niestety dozą smrodu, a to z powodu odejścia czy wyrzucenia Coryllusa. Któren zdaniem niektórych nie tak się zachował, podczas gdy zdaniem innych on po prostu taki jest i walczy na trudnej niwie (wydawanie własnym sumptem własnych książek dla chleba w głębokiej III RP), więc nerwowy.

Smrodu właściwie u samego Nicka nie ma, bo tam, ci co pozostali, dyskutują sobie w sumie kulturalnie, ale pomiędzy blogaskami, w sieci, powietrzu, warstwie ozonowej, eterze kosmicznym i gdzie tam jeszcze, zapaszek nieco kontrowersyjnej urody jednak się unosi. Dobra, to było z kronikarskiego obowiązku i jako zajawka. Rzecz w tym, iż padło tam do mnie pytanie, czy zgadzam się z tezą, że: "Kto w młodości nie był socjalistą..."? Itd. Każdy to przecież zna.

No to mi przyszło do głowy, żeby tę sprawę raz na zawsze (da Bóg!) pryncypialnie wyjaśnić. I to nie tak wyjaśnić, jak już to wielokrotnie robiłem, czyli wywodząc, że właściwie nie wiadomo co to ten "socjalizm", jeśli on bezprzymiotnikowy, a człowień to w końcu źwierzę społeczne, czyli "socjalne" właśnie.

I jeśli ten "socjalizm", to ma być to, że my nie mamy nic przeciw tej człowienia "socjalności", czyli odrzucamy wszelkie utopijne, oświeceniowe "mądrości" o tym, jak to będzie cudownie, jeśli ludzie tę swoją "socjalność" odrzucą i ODDADZĄ SIĘ CALI, bez reszty i bez wątpliwości, "WOLNEMU RYNKOWI", no to ja oczywiście wybieram "socjalizm".

Mieliśmy tego już nie powtarzać, aleśmy sobie znowu, innymi oczywiście słowy, powiedzieli - i dobrze! To zawsze warto przypomnieć, a że innymi słowy, to może akurat w tej werbalnej szacie do kogoś trafi, do kogo przedtem nie trafiało.

Jednak dzisiaj faktycznie chcieliśmy rzec coś nowego. Bez przesady nowego (niestety), ale jednak. Co najmniej ubrać to w całkiem nowe szatki. No więc mówimy...

Jeśli "socjalizm" miałby oznaczać wiarę w to, iż ZLIKWIDOWANIE PRYWATNEJ WŁASNOŚCI stworzy "ludzkości" jakiegoś rodzaju raj na ziemi, to ja oczywiście takie coś odrzucam, wyśmiewam i się brzydzę. Jest to równie durne - o ile nie durniejsze! - od wiary w to, że oddanie się w całości i bez zastrzeżeń "wolnemu rynkowi" zapewni ludzkości świetlaną przyszłość, bez konfliktów, lęku i braków w wyżywieniu.

Jednak, jeśli popatrzymy sobie na te dwa bieguny, czyli, z jednej strony RAJ DZIĘKI LIKWIDACJI PRYWATNEJ WŁASNOŚCI, z drugiej zaś RAJ DZIĘKI TOTALNEMU (!) ODDANIU SIĘ "WOLNEMU RYNKOWI" (żeby poprzestać na tym rynku, choć przecie w tej oświeceniowej ideologii, czy raczej niemal religii, jest jeszcze nieco innych perełek), to widzimy, że pomiędzy nimi jest jeszcze masa miejsca. Prawda?

Miejsca, gdzie, jak mi się widzi, przyzwoity i niegłupi człowiek może sobie urządzić mieszkanko. No bo, jeśli komuś się wydaje, iż moje pryncypialne odrzucanie liberalnej ideologii polega na tym, że ja marzę i skrycie planuję stworzenie takiego "raju", gdzie prywatny człowiek nie będzie miał żadnych możliwości działania na niwie ekonomii - to ten ktoś jest, sorry, buc i gada głupoty.

Oczywiście że wolność jest cenna, także ekonomiczna, a siły tego typu, i tej, określmy to tak sobie figlarnie, wielkości, co np. państwo, nie powinny się bez wyraźnego celu do różnych tam drobiazgów mieszać. I już prędzej "wolny rynek" nas zbawi - choć naprawdę nie sądzę, by to mógł, lub chciał, uczynić - niż likwidacja prywatnej własności!

Co jednak nie znaczy, by prywatna własność była jakimś genialnym uniwersalnym rozwiązaniem dla obolałej Ludzkości. Może dla angielskiej klasy średniej pod koniec XVII w. to było genialne rozwiązanie, nawet prawdopodobne, ale jaki jest DZIŚ powód, by, nie tylko wciąż z zachwytem czytać tych tam Locke'ów, ale jeszcze uważać ich nadal za proroków i Prometeuszy?

Żeby tu jeszcze wsadzić na zakończenie nieco konkretnego mięsa, powiem, że moim zdaniem tak by to należało zdefiniować: "Socjalizm to programowy antyliberalizm"... I wtedy dla mnie wszystko jest OK, mogę sobie być "socjalistą". No a czym byłby wtedy faszyzm, który, jak niektórzy pamiętają, dotąd właśnie tak definiowałem? Byłby zapewne: "Programowym antyliberalizmem z zębami i pazurami, naprawdę biorącym się do roboty i rządzenia".

Zejście ze sfery ideałów i marzeń do sfery faktów i polityki odziera wszystko z owej cudnej pazłotki, którą tak wszyscy kochamy, ale cóż. Ktoś może takie coś chcieć, ktoś inny może nie chcieć, jeszcze inny może się nie spodziewać, że aż tak brzydko to wypadnie...

Ale "Nie ma czegoś takiego, jak darmowy obiad". Powie wam to każdy liberał, i w tym przypadku będzie miał sporo racji.

Oczywiście, jeśli ktoś powie: "Po kiego grzyba definiować takie coś, jak socjalizm - w końcu to tylko definicja", to ja się częściowo będę musiał zgodzić. A zaraz potem będę się musiał znowu gęsto tłumaczyć, czy jestem czy nie jestem socjalistą, czy zgadzam się, iż "kto za młodu nie był..." Itd. No to ja mówię, że jeśli miałbym wierzyć w jakieś cudowne skutki likwidacji własności prywatnej jako takiej - to ja aż takim ponurym idiotą nie jestem!

Jeśli jednak ma chodzić o to, że kiedy mnie jakieś kopnięte korwiniątko oskarży o "socjalizm", bo ja nie biję czołem pięć razy dziennie przed ołtarzykiem "wolnego rynku" - to ja mam to, anatomicznie rzecz ujmując, w dupie! Niech sobie będę w oczach korwiniątka "socjalistą". Tym bardziej, że w tych podłych czasach to ja bym raczej wolał się przyjrzeć temu, co nawet taki Marks mówi o WALCE KLASOWEJ i uciśnionym proletariacie (TAK KOCHANE PROLE!), niż temu, co mówi natchniony Mises (won czy nie von) na temat "wolnego rynku". Znacznie więcej sensu i ew. zastosowania!

Tak samo jak lata mi, przynajmniej dopóki oznacza to jedynie wygadywanie głupot w internecie, kiedy jakiś kopnięty lewak nazwie mnie "faszystą", a jakiś inny (albo i ten sam) "bolszewikiem". Dla tej lewizny nie ma oczywiście nic straszniejszego niż wizja SKUTECZNEJ PRAWICY, a tego typu epitety - a zarazem, co najmniej potencjalnie, DONOSY - stanowią jedną z ich linii obrony.

Tak że, podsumowując - nie ogłaszam się na serio i oficjalnie "socjalistą", ale też nie zamierzam się kulić i piszczeć niczym Mały Głód z reklamy, jeśli mnie tak jakiś świr nazwie. I podobnie się rzeczy mają z epitetami w rodzaju "faszysty" czy "bolszewika", choć tutaj oczywiście za pyskującym w sieci hunwejbinem stoi wąsaty Komóra ze swoimi chłopcami.

triarius

P.S. A tak przy okazji, skoro o socjaliźmie sobie rozmawialiśmy, przypominam, że: "Kapitalizm to Socjalizm burżujów". Rzecze Pan Tygrys, parafrazując oczywiście i odwracając tezę Spenglera. Co było pomyślane w sumie jako jedynie zabawny paradoks, ale, jak się zastanowić, jest w tym całkiem sporo głębokiego sensu.