Jeśli coś naprawdę zacznie się robić w sprawie ścigania za samo POSIADANIE pornografii, to z umiarkowanego (po historii z TW Beatą i wszystkim co się aż do dzisiaj wydarzyło), ale wciąż zwolennika PiS'u, stanę się jego zaciekłym wrogiem. Dlaczego? Mógłbym zacząć od przypomnienia amerykańskiej (a zresztą dlaczego tylko amerykańskiej, skoro była i w Szwecji?) prohibicji na alkohol. Mógłbym też mówić o ewidentnych trudnościach z samym zdefiniowaniem terminu "pornografia", o ogromnych trudnościach z jej ściganiem, o ośmieszaniu się władzy ścigającej a potem oskarżającej w sądzie ludzi za to, że...
Ach, już słyszę te grzmiące zarówno świętym oburzeniem, jak i subtelnym znawstwem zagadnienia przemowy oskarżycieli i sędziów. Przyznam, że sam za stenogramy z takich rozpraw oddałbym chyba i z pół roku płatnego członkostwa w AnalDestruction.com czy RocosWorld.com.
Byłby to niewątpliwie ważki argument, ja mam jednak argumenty znacznie bardziej pryncypialne. Oto one w ogromnym skrócie...
Zachodni świat od 200 lat żyje (z niewielkimi przerwami) we władzy pieniądza, kapitału. I mimo wszystkich idiotyczno-optymistycznych mitów i książeczek jak-sobie-pomóc-w-życiu (których sam mam zresztą nieco na sumieniu), nie oznacza to bynajmniej, że KAŻDY MOŻE Z stać się PUCYBUTA MILIONEREM, tylko że bogaty i synek bogatego mogą niemal wszystko, zaś biedak prawie nic, jeśli nie liczyć duszoszczipatielnych i w zamierzeniu podnoszących na duchu historyjek, którymi się go karmi. Historyjek przede wszystkim właśnie o "demokracji" i "osobistej wolności", choć także i o milionerze i pucybucie.
Tak jest i nic nie wskazuje, by to się miało w przewidywalnej przyszłości zmienić, chyba trudno się z tym nie zgodzić. No i teraz... jedną z bardzo niewielu rzeczy, które zwykły człowiek otrzymuje w zamian jest opowieść o tym, że wszędzie w tym naszym nowoczesnym, liberalnym (użyjmy w końcu tego słowa) panuje wolność osobista, że stanowi ona samą esencję tego systemu, w którym przyszło nam żyć. W praktyce ta wolność jest oczywiście z każdej strony ograniczana, a w dużym stopniu po prostu fałszowana od samego początku, mimo wszystko jednak stanowi oficjalny fundament tej liberalnej religii ("doktryny realnego liberalizmu", jak ja to określam).
Działa to trochę tak, jak działała konstytucja PRL, która mimo wszystko - mimo tego, że była praktycznie wyłącznie fikcją - dawała jakieś "legalne" oparcie opozycji. Tak samo dotąd wciąż jeszcze kiedy władza - przede wszystkim władza kapitału, czyli np. wobec biednej Polski... wiadomo jakich sił i jakich państw - gwałci czyjąś wolność osobistą, jakoś musi się z tego tłumaczyć, snuć jakieś dziwne opowieści, co jednak nieco jej utrudnia. Niby dzisiaj już tego robić nie musi, ale wciąż wydaje się, iż jakoś się do tego poczuwa. I w tym nasza, czyli zwykłych porządnych ludzi, siła - tyle, ile w ogóle jej jeszcze mamy.
Wolność osobista i demokracja, choć w dużej mierze pozorne, stanowią ostatnie bastiony chroniące nas wszystkich przed nieskrępowaną ideologiczną dyktaturą lewaków, geszefciarzy i nawiedzonych masonów. Żeby z niej można było w jakikolwiek nie gwałcący podstawowych zasad etycznych sposób zrezygnować - jako z podstawy ideologicznej, trzeba by mieć jakiś inny solidny i akceptowany przez wielu fundament.
No, a jakiż to fundament, inny od realnego liberalizmu w minimalnie tylko mniej różowej wersji, ma PiS? Albo jakakolwiek realnie istniejąca obecnie w Polsce siła polityczna? To wszystko co te siły reprezentują, stanowi jedynie drobne warianty na ten sam liberalny temat. Takie ruchy, partie, siły nie mają po prostu cienia moralnego prawa pakować się ludziom w ich prywatne życie! Zaś oglądanie czy nieoglądanie w prywatnym mieszkaniu pornografii JEST bez żadnej wątpliwości sprawą prywatną danej osoby!
Już kwestia pedofililskich materiałów była b. wątpliwa, choć nikt nie miał odwagi w tej sprawie protestować. Pornografia natomiast nie jest absolutnie sprawą państwa. Jeśli Kościół chce ją zwalczać, to niech zwalcza - kazaniami, odmową pochówku, wszystkimi normalnymi metodami. Ale jakoś mało kto tymi kościelnymi naukami się przejmuje, natomiast mamy abp. Wielgusa i zgraję agentów, z których część musiała z pewnością łamać tajemnicę spowiedzi, nie ma sposoby, żeby takich nie było!
To, czy ja oglądam "świerszczyki", czy też nie oglądam, to całkiem moja prywatna sprawa, na pewno ani państwa ani PiSu! Ksiądz może mi za to nie dać rozgrzeszenia, jego prawo, ale to całkiem co innego.
Jeśli się czyni niewinną dziewicę z TW Beaty, jeśli się liże dupę Niemcom, Żydom, Brukseli, jeśli się nie ma odwagi rozpędzić zgraji nadrzewnych hunwejbinów ani pociągnąć za konsekwencje różnych Geremków i reszty piątej kolumny, to nie ma co się brać za pozbawianie normalnych ludzi resztek ich osobistej wolności. Proszę o dobry przykład, proszę o odnowienie wiary i religijności, ale won od moim prywatnych spraw i tego, co sobie czytam albo oglądam!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz