wtorek, października 23, 2007

Czuję się jakby mnie oblazły wszy - dzięki ci, zmanipulowana, durna, nieoskrobana gównarzerio!

Tytuł mówi zasadniczo wszystko, co mam do powiedzenia, a w dodatku zostanie on z pewnością uchwycony przez wyszukiwarki i paru (pod)ludzi go zobaczy. Dobre i to, choć oczywiście satysfakcja w sumie dość marna.

Większą satysfakcją jest fakt, że, w czysto antyliberalnym duchu, zafundowałem sobie bloga, którego absolutnie nikt nie czyta. I naprawdę dobrze mi z tym. Kto nie chce, niech nie wierzy. Normalnie służy mi ten blog do napisania co jakiś czas czegoś w zamierzeniu głębokiego i inteligentnego, drążącego jakieś trudne problemy. Gdyby nagle mnie nagle taka chęć naszła. Teraz jednak skorzystam z innej możliwości i wyleję nieco żółci. Czyli powiem co myślę o niektórych ludziach, nie krępując się cenzurą czy rzekomym "dobrem Polski", mającym polegać na zgodzie dupy z batem i podobnych wzniosłych sprawach.

Pisałem jakiś czas na blogowym portalu Salon24 i miałem dziesiątki tysięcy wejść przez te kilka tygodni, kiedy tam byłem. Ale nie dawało mi to radości i dałem sobie spokój. Samo "wyrażanie opinii" to dla mnie zbyt jałowe, zbyt wulgarne, zbyt LIBERALNE wreszcie. Szczególnie, gdy to "wyrażanie" stanowi tylko drobną część zbiorowego jazgotu. Przyznam, że, choć bez wielkiej nadziei, liczyłem na stworzenie czegoś - choćby mini-kanonu lektur dla ludzi o antylewackich (żeby nie wdawać się już w skomplikowane rozróżnienia) poglądach. W bardziej optymistycznym wariancie, mogłaby to być jakaś akcja "w realu", jakiś związek, także w realu, choćby bardzo nieformalny.

Ale tak to nie działa. Gówniane metody dają gówniane rezultaty, czyli np., konkretyzując, liberalne metody dają liberalne rezultaty. Wiara w realne znaczenie "wolnej wymiany idei", z której ma rzekomo automatycznie wyłaniać się jakaś prawda, a dodatkowo ten, jakże cenny, konsensus, jest w naszych czasach już tak żałośnie naiwna, albo tak kłamliwa, że najbardziej nawet trudny do intelektualnego pojęcia dogmat katolicyzmu wygląda przy nim jak najoczywistsza, waląca między ślepia oczywistość. Ale tego oczywiście nie wie i wiedzieć nie chce, całe to wychowane na rapie i "Szkle Kontaktowym", "wykształcone" w różnych Prywatnych Szkołach Marketingu i Zarządzania, obecnie zaś zmywające naczynia i/lub prostytuujące się w Irlandii, czekając na spadek po dziadku ubeku i tatusiu sekretarzu POP, bydło. Czyli ta nasza cudowna młodzież, kwiat narodu i jego przyszłość. Tfu! (Oczywiście nie cała młodzież, ale jej znacząca część. Zresztą to nie jest właściwie jej wina, a przynajmniej nie w całości. Czyja? Jeśli mówimy o pokoleniach, to oczywiście pokolenia ich cholernych rodziców.)

Kiedyś taki człek ginął na wojnie, albo bardzo ciężko pracował, by w ogóle przeżyć. Ludzie starsi, którzy już przeżyli, w naturalny sposób byli dlań autorytetami. Oczywiście nie chodzi mi o jakieś idealizowanie, ale sytuacji, gdy zmanipulowane przez kretyńską i cynicznie preparowaną przez cwanych macherów "rozrywką", takąż "informacją", takimż "wykształceniem", masy młodych ludzi uważają się za wyrocznię w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia... Nie powiem "nie było", bo były, a zaczęły się, z tego co wiem, w latach '60. Ale nie będę ukrywał, choć ktoś mógłby rzec, że ja sam byłem wtedy taką młodzieżą, próbującą zwalczać PLR, a nie potrafiącą sobie poradzić z najbardziej podstawowymi własnymi problemami. Jednak by do mnie ten argument nie bardzo trafił, sorry!

Na Salon24 panuje, z tego com wczoraj widział, rzucając tam po dłuższej przerwie ciekawym okiem, duch zgody narodowej i życzenia Tuskowi wszystkiego najlepszego - w interesie Polski oczywiście - nawet ze strony ludzi uważanych dotychczas za nieprzejednanych prawicowych "oszołomów". Ja taki słodki i taki rozsądny nie jestem - może nie potrafię, zgoda, ale poza tym nie widzę powodu, skoro ew. zgoda narodowa i tak nie od tego pisania zależy.

Tuskiem i jego zgrają brzydzę się wprost fizycznie. Mówię to absolutnie bez przenośni. Tytułowe wszy to moje, całkiem konkretne, odczucie na myśl o obecnej sytuacji mego kraju i mojej w nim. Modlę się oczywiście, by te obskurne cieniasy nie zdołały Polsce zbyt wiele zaszkodzić, zanim odejdą w niesławie. Bo odejdą, co do tego nie mam wątpliwości. Ale i zaszkodzą - co do tego także większych wątpliwości mieć nie potrafię. Szczególnie, co każdy chyba wie, na froncie międzynarodowym, gdzie już słychać deklaracje, od których zbiera się na wymioty, a nóż otwiera się w kieszeni.

W programowaniu istnieje reguła, że jeśli w programie jest błąd, to należy się starać, by wystąpił on jak najwcześniej po uruchomieniu programu. Nie wdając się tutaj w techniczne wyjaśnienia, jest to naprawdę słuszna i mądra reguła. I ja, zgodnie z analogiczną regułą, modlę się o to, by te wszystkie obskurne tuski spaprały to, co do spaprania i tak mają, jak najszybciej.

Po pierwsze oczywiście dlatego, by jak najkrócej rządzili. Po drugie, i to nie jest wcale w mych oczach mniej istotne, dlatego, że fatalna władza - a już całkiem coś takiego, jak władza absolutnych zer, ludzi bez osobowości, poglądów czy choćby właściwości, wykreowanych przez cwanych marketingowców na zlecenie cwanych, stojących w cieniu, macherów, a przy tym jeszcze władza pozująca właśnie na hiper-demokratyczną, jedynie-słusznie-demokratyczną... Takie coś jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie mogą spotkać każdy kraj i każdy naród. Samo w sobie, nie mówiąc już o bardziej konkretnych szkodach, które ich rządy MUSZĄ po prostu spowodować.

Wedle tego co wiem, każde społeczeństwo, a naród (nie wdając się w jakieś metafizyczne rozróżnienia, starczy potoczne rozumienie tego pojęcia) szczególnie, działa należycie i spełnia swe funkcje wtedy, gdy istnieje w nim powszechnie zrozumiała i powszechnie akceptowana hierarchia władzy, posłuszeństwa i odpowiedzialności. Wraz z wbudowaną w to dynamiką, bo te rzeczy nie powinny być sztywne i skostniałe. Wiążą się z tym takie sprawy, jak poczucie bezpieczeństwa, szczególnie u tych, którzy władzy mają mało lub wcale, ale to nie jest w tej chwili najważniejsze. Wiąże się z tym też kwestia autorytetu. Polska jest moim zdaniem krajem chorym od stuleci, czemu zresztą naprawdę trudno się dziwić, ponieważ tutaj żadna powszechnie akceptowana hierarchia autorytetów nie powstaje i powstać chyba by po prostu nie mogła. Zbyt wielkie zera są nam bez przerwy narzucane jako "autorytety", podczas gdy gros ludzi potencjalnie wybitnych, albo emigruje (i nie mówię o tych kurwach i innych cwaniakach głosujących na Tuska w Londynie!), albo nie niezbyt się w społeczeństwie liczy.

No i Cieniasy, czyli tzw. "Platforma Obywatelska", to dla mnie po prostu najgorsze, co Polskę może spotkać - właśnie ze względu na kwestię autorytetu, władzy, a jednocześnie odpowiedzialności władzy. Tak było już przecież, gdy Cieniasy były opozycją - ta uległość wobec obcych, te wezwania do "obywatelskiego nieposłuszeństwa", to narzucanie społeczeństwu wizji prawa, jako czysto formalnej, talmudycznej po prostu, łamigłówki. Dla mnie Platforma Obywatelska jest złem samym w sobie, tak samo, jak złem jest dla mnie - nigdy się w końcu nie deklarowałem jako fanatyk demokracji, po prostu nie lubię zwalania na nią win realnego liberalizmu - to, że swą wolę mogą nam narzucić ci wszyscy kolczykowani, ogłupieni rapem, Radiem Zet, teledyskami i czym tam jeszcze.

Ale tego pisanie na blogach nie załatwi, a na nic innego polskiej "prawicy" ewidentnie nie stać. Taka to z niej prawica, dzięki ci za to panie Korwin! A zresztą, czy ludzie traktujący Korwina i jego hiper-liberalne pomysły jako objawienie, kiedykolwiek mogli by być prawdziwą prawicą? Naprawdę wątpię!

Przyznam, że mam psychicznego kaca po wygranej tusków. Przede wszystkim dlatego, że jestem poniekąd na jednym wózku, a konkretnie w jednym narodzie, z tym całym bydłem, który ten plastikowy, amorficzny, oślizgły produkt najpierw połknęło, a potem na nas wszystkich wyrzygało. Nawet to, że jestem z tym bydłem w jednym gatunku, jest dla mnie w tej chwili bolesne, serio!

Ale to są wszystko duszne bole jakiegoś wykorzenionego faceta piszącego sam dla siebie na całkiem prywatnym blogu. W sumie sprawa bez żadnego realnego znaczenia. Realne znaczenia mają jednak np. te czystki, które teraz się rozpoczną. I, jak słusznie to ktoś zauważył na pewnym blogu w Salonie24, mniejsza już o Ziobrę czy Wassermana - oni wiedzieli do czego się biorą i co ryzykują. Ale pomyślmy chwilę o tych wszystkich nauczycielach, urzędnikach, studentach, dziennikarzach, którzy uwierzyli, że teraz już będzie inaczej, działali zgodnie z tym przekonaniem, a teraz za to zapłacą...

W pewnym sensie to jest naprawdę coś jak 13 grudnia '81. Wiem o tym i z pewnością mogę coś na ten temat powiedzieć, a żaden szemrany kombatant, z tych co to znokautował 10 ubeków i wszedł na samych rękach po rynnie na 10 piętro, żeby potem ukrywać się w podziemiu przez lata, aż do Okrągłego Stołu, nie może mi tutaj specjalnie podskoczyć. Po prostu sam byłem w tamtych dniach w Stoczni Gdańskiej, tak samo zresztą, jak byłem w niej w sierpniu '80, jako delegat zakładu, jednego z pierwszych strajkujących zresztą, gdzie we dwójkę z kolegą ten strajk rozpoczęliśmy.

I żaden Tusk, który według Andrzeja Gwiazdy nie był zresztą w grudniu '81 w Stoczni, nie może mi tu nic powiedzieć. Tyle, że to sprzedajne bydlę bez charakteru będzie premierem, a ja mogę tylko zgrzytać zębami. Cóż, Polskę da się kochać, ale Polakami trudno nie gardzić! Może nie wszystkimi, w końcu stanowimy dość istotną mniejszość, która Tuska i jego zgrai nie chciała. Tyle, że co to za mniejszość, skoro ani nikt o nasze prawda walczyć nie zamierza, ani my sami nie potrafimy już nic innego, niż życzyć Tuskowi sukcesów "dla Polski"? Tfu!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

17 komentarzy:

  1. eh tam nie ma się co załamywać, przecież 5 milionów jest..a to już jest siła..tylko żeby to się nie rozpadło...trzeba działać i się nie załamywać..chłopaki w lasach mieli gorzej :)

    pozdro serdeczne z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  2. @ lachpw

    Mieli gorzej, zgoda. Ale oni coś potrafili zrobić, a nawet w paru się dogadać i zrobić. My? Nie da się tego nawet wypowiedzieć.

    Najpierw taki pisze na swoim blogu "zalegalizować strzelanie do lewaków", a potem okazuje się, że tak mu się powiedziało, ja jestem dla niego "neofaszysta", a on kochający człowieka liberał, który muchy nie skrzywdzi.

    Do dupy z taką polityką! Pięć milionów potulnych baranów do rzeźni, dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez mam kaca obserwujac ten chocholi taniec. Te same mysli i bol. Juz drugi raz doznalem fizycznego bolu od zalu ze moja ojczyzna nie moze sie wyrwac z tego bagna. A wszystko to z powodu ilus kundli mieniacych sie polska mlodzieza.
    Gdynia/Stavanger

    OdpowiedzUsuń
  4. Amen.
    Swoją drogą, to większość polskich prawicowców choruje na jakąś formę korwinizmu. I to rozmydla prawicowość. "Niech ten, kto jest bez winy...", ale nikt nie narobił polskiej prawicy tyle krzywdy co on i cyniczny romek (mała litera naumyślnie). Zresztą, to przypadłość polskiej prawicy jako takiej: brylować w TV, gdzie i tak cię pokażą jako debila, a nie siedzieć cicho i robić swoje, skutecznie i ostro (Macierewicz, Ziobro, Kurwin-Mikke) itp.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieki...
    Dokladnie mam takie same odczucia i tylko nie wiem czy to dlatego,ze ja tez spedzilem kilka ladnych lat w ...Szwecji:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ... no no, bez przesady z tym że nikt absolutnie Twojego bloga nie czyta. JA czytam od dłuższego czasu na ten przykład. To po pierwsze. Po drugie, no cóż trzeba będzie ponownie "wzmocnić odporność" na to "gówno" które będzie na zalewało i tyle. Już przez to przechodziłem i to nie raz nistety i wiem jakie to przykre uczucie, ale i wiem jak się bronić.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ mustrum

    Exactly! Korwin zrobił z prawicowości lewicowość, ogłaszając super-proste rozwiązanie wszystkich problemów. Prawicowość to właśnie coś przeciwnego i prawicowiec musi być świadomy, że nawet takie ogólnie słuszne zasady, jak "zawsze będą wrogowie i należy ich wziąć za mordę, eliminując na ile się da z gry" też nie załatwiają całej sprawy. W końcu tych wrogów trzeba najpierw określić, potem jakoś ich za tę mordę wziąć.

    U Korwina, i wszystkich radykałów (że użyję tego tradycyjnego miana liberalizmu) jest dokładnie odwrotnie. A Korwin, w swym braku kontaktu z rzeczywistością, doprowadza to do absurdu. To może być niezła inspiracja dla kogoś już mądrego i życiowo wyrobionego, ale dla tej całej młodzieży, i dla tych wszystkich zaczynających dopiero myśleć w nieco bardziej abstrakcyjny i ogólniejszy sposób, to zguba.

    Cenię na swój sposób faceta za jego przekonanie i zapał, ale zrobił potworne spustoszenia, za które teraz - paradoksalnie - zapłacimy Tuskiem i dalszą utratą niepodległości.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ anonimowy

    Wszystko bym przeżył - w końcu każda działalność, a już na pewno polityczna, to przede wszystkim porażki i przegrane bitwy. Trza się na to uodpornić. Ale to, co te chuje zrobią w najbliższym czasie w sprawie naszej niepodległości... Tego się nie da ani ignorować, ani z tym pogodzić. To już nie jest "co nas nie zabije, to nas wzmocni". To nas właśnie qurwa zabija.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Pewien pogardliwy sposób mówienia o ludzie zdradza przebranego plebejusza" - kto to powiedział, Koteczku? Jeśli mogę dorzucić do tego swoje trzy grosze: pewien pogardliwy sposób mówienia o gówniarzerii zdradza przebranego gówniarza.

    OdpowiedzUsuń
  10. @zer00
    Jedyną szlachetną nielojalnością jest nielojalność plebejusza wobec plebsu.
    N.G. Davila

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobre, tego nie znałem :)

    Ale nie ma się co czarować, Panie Tygrys. Taka z Pana prawica, jak z koziej [...] trąba. Poczytałem Pana zapiski (często całkiem ciekawe) i wychodzi mi "trzecia droga" jak ta lala. Czy zaczął już Pan głosować na Polską Partię Pracy?

    OdpowiedzUsuń
  12. @ zer00

    Nic nie wiem o programie Polskiej Partii Pracy. Są przeciw równouprawnieniu kobiet? Są za silną armią i brakiem złudzeń w polityce zagranicznej? W konflikcie pomiędzy zwiększonym tzw. "dobrobytem" a spójnością społeczną wybiorą bez wahania spójność?

    Jeśli tak, to proszę mi to powiedzieć, może się zainteresuję tą partią. Jednak podnoszenie akurat "Pracy" do roli sztandaru i fetyszu nie brzmi zbyt zachęcająco. Dla mnie to, paradoksalnie, zbyt liberalne. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znam tego programu szczegółowo, ale wydaje mi się, że większość (z podnoszonych przez Pana kwestii) by się zgadzała. W każdym razie są radośnie antyliberalni. "Praca" w nazwie wynika chyba z pewnego rodzaju zaszłości historycznej (wielu eks-związkowców).

    OdpowiedzUsuń
  14. Tygrysie,
    dziamkasz jak baba.
    Poważnie. To nie jest ryk tygrysa, tylko jakies popiskiwanie kopnietego psa.
    Żeby było to jasne, ja cię darzę dużą sympatią i w pewien sposób męczy mnie to, że ty sie tak miotasz bez sensu.

    Ale ad rem.

    Piszesz, że ja sobie hasło wrzucilem i później pisałem, że tak mi się tylko powiedziało. Kłamiesz. Napisalem wielokrotnie (i to przed umieszczeniem tego hasła) o co mi idzie. I się z niego nie wycofuję. Bo ja sobie je dobrze napisalem, tak, zeby nawet jakieś donosiki nic mi zrobic nie mogly.

    Neofaszysta- stary, a nie jesteś neofaszystą? Na Boga, przydałaby sie choc odrobina odwagi by sie przyznać. I żeby znowu było jasne, ja nie traqktuje słowa neofaszysta jako obelgi. To jest konstatacja faktu. Twoje poglądy, tzn. to co można wywnioskowac z twojej pisaniny- bo sam sie od precyzyjnego wypowiedzenia pogladów wymawiasz wiecznie- wskazują na neofaszyzm w formie czystej.
    I ja nie mówie, że to jest źle. Może to jest dobrze. Nie wiem.
    Po mojemu to taka jedność narodu, o jakiej zdaje sie śnisz po nocach, jakis taki front siły to jest mrzonka. I to niebezpieczna. Bo i Adolf to przerabiał i Stalin. Kazdy po swojemu. Ale przerabiali. Ze skutkiem slabym.

    A konserwatystę przede wszystkim cechowac winna cierpliwosc i dystans. Wiara w to, ze porzadek naturalny dlatego jest naturalny, że świat, niewazne jak by zwariowal, to i tak do porządku naturalnego powroci.
    To po co sie szarpac?

    Trzeba pracowac nad pomyslnoscia wlasnej rodziny. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ artur m. nicpoń

    Cześć! Witam cię gorąco, nie myślałem, że to czytasz.

    Co do "ciamkania" - to się nazywa "życie intelektualne". Nie ma rady, tak to właśnie wygląda. ;-)

    Co do faszyzmu - zgoda, że to nie jest wcale tak koszmarna idea, a w każdym razie nie da się tego dzisiaj stwierdzić, bo temat jest po prostu tabu i nawet ocenić się nie da, czy jakaś z założenia nieliberalna gospodarka miałaby szanse być efektywna.

    Ale faszyzm to całkiem nie to, co ja ludziom próbuję wcisnąć. Sorry, jeśli nie wyrażam tego dość jasno! Wspólnota narodowa nie jest dla mnie żadną nadrzędną wartością. Nadrzędną wartością jest dla mnie, gdybym już miał się nad tym zastanawiać, życie indywidualnych ludzi - etyczne i estetyczne.

    Wszystko inne to albo naturalny aspekt tych spraw (wspólnoty, bo człek to stadne bydlę) albo środki do wyższych celów.

    Mówię, że nie ma wiecznych, uniwersalnych recept i to podtrzymuję. Mówię, że naród jest wartością, bo naprawdę uważam, że jest on dla zdrowej psychicznie jednostki b. ważny i dlatego trzeba go bronić nie oglądając się na świstki i inne głupoty. Ale spójność narodu, a już na pewno jego bogactwo czy "wielkość", nie są dla mnie jakąś ogromną wartością.

    I na pewno nie marzy mi się tłum maszerujący w nogę i wykrzykujący zgodnie jakieś propaństwowe hasła. Na taką myśl dostaję gęsiej skórki.

    Ale liberał ze mnie żaden, bo np. sto razy wolałbym Polaków szlachetnych i wolnych, niż bogatych. A gdyby do tego mieli jeszcze być szczęśliwi...!

    Co zaś do strzelania do lewaków to powiedz mi łaskawie, jak to naprawdę było. OK?

    Nie obrażaj się, naprawdę nie jestem twoim wrogiem i w ogóle wiesz, że cię pasjami lubię.

    Będzie buzi? ;-P

    OdpowiedzUsuń