Istnienie takich pojęć jak "kłamstwo oświęcimskie" - w dodatku brzemiennych w skutki także w realnym świecie, bo przecież ludzie idą już z takiego zarzutu do więzienia - dowodzi moim zdaniem, że "wolność słowa" nie jest już dla obecnej, ukrytej za welonem "demokracji", ale w istocie totalitarnej, lewackiej władzy, problemem ideologicznym, tylko po prostu technicznym.
Zbyt trudno po prostu by było w tej chwili radykalnie i skutecznie ukrócić harce różnych oszołomskich blogerów, reakcyjnych niskonakładowych pisemek, opowiadających antybrukselskie czy inne nie-po-linii dowcipy kontrrewolucjonistów, więc wygodniej jest topić to w informacyjnym szumie wielkonakładowych mediów, jednocześnie szczycąc się przestrzeganiem "jednej z wielkich idei".
Gdyby komuś wydawało się, że akurat "kłamstwo oświęcimskie" najbardziej mnie boli, to zmartwię go, że tak nie jest, tylko to po prostu najbardziej znany i najjaskrawszy przykład tego, że albo wciskana nam bez przerwy wiara, iż "ze swobodnej wymiany idei zawsze zwycięsko wyjdzie prawda" okazała się fałszywa, albo też obecna władza odchodzi od ideałów wolności w kierunku ideałów totalitaryzmu. Tertium non datur.
Istnieją oczywiście i inne przykłady tego odchodzenia cichcem. Czy może tej utraty przez miłościwie nam panujących wiary w ideały wolności, demokracji i liberalizmu. O czym nas jednak nie są uprzejmi powiadomić. Na przykład "prawa" skazujące ludzi na więzienie czy grzywny za "homofobię", choćby polegało to na zacytowaniu Biblii, w dodatku przez chrześcijańskiego duchownego. Znane są tego typu przypadki np. ze Szwecji. Który to kraj, stanowiąc poniekąd awangardę postępu, jest interesującym przykładem tego, co się szykuje w niedalekiej przyszłości w całej reszcie europejskich krajów (przede wszystkim europejskich, choć z pewnością nie tylko).
Tak się składa, że Szwecję znam całkiem nieźle, więc zarówno wiem, z własnego niejako doświadczenia, jak blisko ma już ten kraj do Ziemskiego Raju w guście powiedzmy red. Pacewicza, jak i wiem, jak i mogę dość łatwo przytaczać konkrety na ten wzniosły temat. I jeden taki właśnie przytoczę.
Otóż, w kilka lat po czarnobylowej histerii, która uderzyła Szwecję - całkiem zgodnie z charakterem tego ludu, podsycanym umiejętnie przez lewicowych, ludzkość kochających macherów (zawsze mi się na myśl o nich przypomina okrzyk Wielkiego Fryca do uciekających żołnierzy: "bydlaki, chcecie żyć wiecznie?!") - wydano tam całkiem oficjalny, prawny zakaz poruszania problemu ewentualnego sensu utrzymania elektrowni atomowych, które zostały w ludowym referendum skazane na likwidację.
Nic się oczywiście z tego powodu nie stało - żadne demonstracje, żadni dziennikarze nie przykuwali się łańcuchami do żadnych barierek, nie widziałem też, z tego co pamiętam, żadnych ludzi z zaklejonymi ostentacyjnie ustami. Ani na ulicach, ani w telewizji, ani na zdjęciach w gazetach...
A więc, czego będzie potrzeba, by np. oficjalnie zakazać rozmowy o negatywnych skutkach Unii Europejskiej? Czego będzie potrzeba, by np. zakazać kojarzenia Unii Europejskiej z imperialistycznym, od stuleci realizowanym, interesem Niemiec? Czego będzie potrzeba, by wsadzać do więzienia, za powiedzmy... Nazywanie propagandy "Głosu Szabesgoja" (potoczna nazwa "Gazownik") kłamstwem? Czego będzie potrzeba, by móc w majestacie "prawa" prześladować dosłownie każdego, komu się obecny Ziemski Raj nie podoba i kto się nie podoba zarządcom obecnego Ziemskiego Raju?
Niewiele moim zdaniem, bardzo niewiele... To tylko pewne przejściowe techniczne problemy. Poza tym pies z kulawą nogą palcem nie ruszy, bo już przecież i tak nikt nie wierzy w te wszystkie wzniosłe hasła o "demokracji" czy "wolności słowa". W inne zresztą, na przykład te o "wolności", "niepodległości", "honorze", "ciągłości tradycji", też zresztą nie. Ale co się dziwić, skoro całkiem już nam nie zależy nawet na tym, by nasze dzieci miały mniej więcej te same wartości co my?
Bo przecież, gdyby nam zależało, to byśmy nie oddawali ich wychowania w ręce nawiedzonych świrów, dla których cała prawda i cała moralność zostały odkryte w ciągu ostatnich dwudziestu latach na postępowych wydziałach postępowych uniwersytetów, w postępowych redakcjach, i homoseksualnych łaźniach, gdzie mycie jest najmniej istotnym punktem programu.
Powiadam wam - to tylko niezbyt wielki problem techniczny, żeby nam całkowicie zamknąć mordy! Nic innego już ich nie powstrzymuje. Ale w ogóle to sorry, że mówiąc o takich sprawach zakłócam wam miły sen. Idźcie sobie teraz na odtrutkę poczytać któregoś z tak tu licznych europejskich profesorów od Ziemskiego Raju. Może niedługo zostaną przeniesieni do innych zajęć, skoro i tak nie będzie po co was już przekonywać? A więc, korzystajcie póki czas!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz