czwartek, lutego 28, 2008

Cywilizacja jako schizofrenia (1)

W swej fascynującej książce "Schizofrenia", doktor Antoni Kępiński, na podstawie ogromnego klinicznego doświadczenia psychiatry i ogromnej osobistej empatii, wnikliwie i fascynująco przedstawia świat schizofrenika i różne aspekty jego choroby. Podaje też swą własną teorię schizofrenii, opartą na również własnej koncepcji "metabolizmu informacyjnego".

Teoria ta jest czysto cybernetyczna w swej naturze i w istocie niezwykle prosta. Jeśli cokolwiek w ogóle z ludzkiej psychiki i związanych z nią spraw rozumiem, to jest ona także zasadniczo słuszna.

Na czym więc polega ta teoria doktora Kępińskiego? Otóż mówi on (przywołuję to z pamięci, po dziesięcioleciach od czytania, ale to jest chyba w sumie cenniejsze, niż gdybym teraz sięgał i wypisywał słowo po słowie), że każda ludzka (a z pewnością i nie tylko ludzka) psychika posiada pewien naturalny poziom "metabolizmu informacyjnego", czyli wymiany informacji z otoczeniem.

Sam zajmuje się w swej książce raczej tylko informacyjnym "anabolizmem", czyli pobieraniem informacji, pozostawiając (z tego co pamiętam) problem informacyjnego "katabolizmu" czyli przekazywania informacji na zewnątrz na boku. Z pewnością dlatego, że do "cybernetycznego" wyjaśnienia schizofrenii wystarcza analiza pobierania informacji, czyli własnie "anabolizmu".

Zaznaczam, że tę wspaniałą książkę czytałem parę dziesiątków lat temu i przedstawiam to, co do mnie trafiło i utkwiło mi w pamięci, własnymi słowami. Sam Kępiński, z tego co pamiętam, nie mówi o swojej teorii jako o cybernetycznej, nie pamiętam też by używał słów anabolizm i katabolizm w odniesieniu do wymiany informacji (choć nie jest to wykluczone, po prostu tego nie pamiętam).

Każda psychika dąży, wedle tej teorii, do utrzymania odpowiedniego dla siebie poziomu metabolizmu informacyjnego, a ograniczenie dopływu informacji z zewnątrz powoduje schizofrenię (jeśli jest wywołane zaburzeniami samego organizmu), lub zbliżone do schizofrenii objawy (jeśli jest wywołane sztuczną, narzuconą przez czynniki zewnętrzne, deprywacją bodźców zmysłowych).

Dlaczego miałoby się tak dziać, spyta czytelnik. Otóż dlatego, że psychika z tego punktu widzenia jest mechanizmem pobierania, organizowania i przekazywania na zewnątrz informacji. (Czyli naprawdę czysto cybernetyczne ujęcie, co moim zdaniem cudownie świadczy o doktorze Kępińskim, który w końcu nie był zawodowym cybernetykiem, ani jakimś robotem, tylko lekarzem i autentycznym, na co wszystko wskazuje, człowiekiem.)

No i, w przypadku zbyt wątłego strumienia informacji napływających do psychiki, zaczyna w tej psychice dominować drugi jej najważniejszy mechanizm - czyli mechanizm organizacji i porządkowania informacji. Co skutkuje tym, że cała wizja świata danej osoby staje się przesadnie logiczna, nienaturalnie symetryczna, nieludzko uporządkowana... Czyli dokładnie taka, jaki jest świat schizofrenika.

Bowiem, wbrew utartym opiniom, świat schizofrenika nie jest chaosem bez żadnego sensu. Wręcz przeciwnie! To świat pełen wewnętrznej logiki, logiki która całkowicie triumfuje nad nieuporządkowaniem obiektywnego świata i wszystkim co organiczne, a przez to nie dające się układać w proste, logiczne formułki.

Kępiński swoją teorię przedstawia tylko niejako na marginesie, większość jego książki poświęcając analizie realnych pacjentów z rozpoznaną schizofrenią. Dużo uwagi poświęca też, słusznie uznawanej za fascynującą, sztuce tworzonej przez schizofreników. I w tej właśnie sztuce Kępiński ukazuje nam dobitnie ów triumf porządkującej funkcji umysłu nad funkcją służącą pobieraniu informacji z otoczenia.

(Nawiasem mówiąc, tworzenie sztuki to wedle teorii Kępińskiego byłby właśnie "katabolizm" informacyjny. Warto by było nieco tę drugą stronę jego ujęcia podrążyć, choć może to się okazać znacznie trudniejsze niż z "anabolizmem".)


Sztuka ta, a mówimy przede wszystkim o malarstwie czy rysunku (które wydają się być ulubionymi artystycznymi mediami ludzi ze schizofrenią) pełna jest na przykład symetrii. Jeśli schiozofrenik namaluje łabędzia, to duża szansa, iż z drugiej strony, niczym lustrzane odbicie, będzie drugi łabędź, z taką samą wygiętą szyją. (To akurat jest przykład podany przez samego Kępińskiego.)

Charakterystyczne jest, iż w sztuce schizofreników, jak to ukazuje Kępiński, nie ma także niemal pustych przstrzeni - każda potencjalnie pusta przestrzeń zostaje wypełniona jakimś motywem, powtarzanym tylokrotnie, ile jest to potrzebne, by ją wypełnić. Tym motywem wypełniającym bardzo często są oczy, choć dlaczego tak jest teoria metabolizmu informacyjnego w swej obecnej postaci chyba nie wyjaśnia, i bardzo możliwe, że wynika to z innych, bardziej pierwotnych, instynktów, które dochodzą wtedy do głosu.

Nie da się tego oczywiście jednoznacznie wszystkiego w tej sztuce wytłumaczyć tak od ręki, bo przecież tego typu cechy występują także, w mniejszym lub większym stopniu, także w sztuce różnych kultur. Jednak faktem jest, iż schizofrenik, wraz z zapadnięciem na tę przedziwną chorobę, b. często odkrywa w sobie powołanie np. malarskie, że jego dzieła są dla nas, ludzi w miarę normalnych, często fascynujące, i że mają pewne wspólne cechy, sugerujące dominację wewnętrznej, porządkującej funkcji psychiki nad zmysłem obserwacji.

A zatem, żeby podsumować tę część naszego wykładu, zgodnie z naszkicowaną przez doktora Kępińskiego teorią metabolizmu informacyjnego, schizofrenia byłaby skutkiem upośledzenia mechanizmu pobierania informacji z otoczenia, skutkującego ograniczeniem dopływu tych informacji do psychiki, co z kolei powoduje w niej nienaturalną dominację innego mechanizmu - tego, który służy organizowaniu zgromadzonych już informacji.

Mówiąc inaczej, nasza psychika pozbawiona świeżych i w miarę obiektywnych - czyli niezależnych od naszych psychicznych mechanizmów i zawartych w naszej psychice treści - informacji "z zewnątrz" (co wcale nie musi oznaczać "spoza ciała", choć z pewnością oznacza "spoza własnej psychiki") - zaczyna się żywić tym, co już ma w sobie. A więc tym, co dotychczas zdążyła zgromadzić z "obiektywnych informacji", które jednak już zostały doszczętnie przetrawione, zgodnie z mechanizmami, które tym rządzą.

Oraz zapewne pewnymi (żeby pojechać Kantem) "strukturami umysłu" i "danymi a priori"... Być może też różnymi pra-ludzkimi, czy może nawet przed-ludzkimi, prawdami, którymi nasi odlegli przodkowie żyli przez tysiące pokoleń, i z których coś (a zapewne całkiem sporo, wbrew różnym światłym mędrcom) z pewnością musiało w nas pozostać. I tutaj, mówię o tym ostatnim, jest zapewne miejsce na te wszechobecne oczy z malowideł schizofreników...

Jaki to ma wszystko związek z cywilizacją? Powinno się wkrótce wyjaśnić, proszę poczekać do następnego (Deo volente) odcinka.

c.d.n.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz