środa, lipca 23, 2008

Mam nowe określenie na Michnika

Adam Michnik - capo di tutti kapusie.


Do swobodnego wykorzystania. (Choć praw autorskich się nie wyrzekam.)

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

9 komentarzy:

  1. Gdyby Michnik był rapperem (rapistą (z ang. rapist=gwałciciel, jak się śmieje moja szanowna Matka) nazywał by się DJ Bombasto-Orgiasto. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. pisał Pan kiedyś o bezzębnej prawicy. Ostatnimi czasy to jako twardogłowy wolnorynkowiec dochodzę do wniosku, że mimo wszystko państwo coś tam powinno mieć, a mianowicie:
    - branża wydobywcza,
    - branża energetyczna,
    - branża zbrojeniowa.
    Wszystkie trzy są superdochodowe; przecież z węgla można paliwo robić. Co więcej, teoretycznie moglibyśmy być energetycznie niezależni, bo mamy u siebie tyle ropy i gazu. Na ponad 100 lat. Możemy dymać Rosję. A biorąc pod uwagę możliwość wyrabiania paliwa z węgla, to te złoża starczyłyby jeszcze na dłużej. Poza tym stawiać należy elektrownie atomowe. To umożliwi nam sprawienie sobie własnej atomicy, a przez to zwiększenie pozycji na arenie międzynarodowej. Na sprzedaży broni konwencjonalnej, to też można tłuc taką kasę, że się w głowie nie mieści. Bardzo mocno by to zasiliło budżet państwa. Z podatku pogłównego można by ściągnąć od samych mieszkańców państwa jakieś 78 mld zł, teoretycznie gdzieś dwa razy tyle ludzi by zapłaciło u nas podatki (przecież raj podatkowy), no to tak zaokrąglając mamy 240 mld zł. Co dalej, produkcja prądu, to może być zysk rzędu 60 mld zł, tak więc wyrabiamy 300 mld zł, tyle ile obecnie Polska ma budżetu.

    Resztę przemysłu można spokojnie sprywatyzować, tak samo służbę zdrowia, szkolnictwo, ubezpieczenia społeczne, instytuty naukowe. Tak samo powinno przygnieść się związki zawodowe, żeby miały takie same prawa i kompetencje jak wszystkie inne stowarzyszenia. Znieść powinno się państwową opiekę społeczną, jak tym i tak obecnie zajmują się Caritas czy Pajacyk. Do tego po co nam płaca minimalna... Państwowe powinny być tylko główne drogi między największymi miastami, a resztę niech załatwiają sobie samorządy między sobą. Co mnie obchodzi na przykład na przykład droga Gostyń-Leszno, ważniejsze jest chyba postawienie drogi Warszawa-Poznań.

    Państwo nie powinno zajmować się pierdołami, tylko rzeczami naprawdę istotnymi.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. "Państwo nie powinno zajmować się pierdołami, tylko rzeczami naprawdę istotnymi."

    Racja. Dodałbym jeszcze 50+1 udział w bankowości.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ mustrum

    ;-)

    Nie czytałem grzbieta od lat i trudno mi go w tych kategoriach ocenić. Ale wiem, że to lewacka skurwa. I pewnie pasuje.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. @ iwona

    Dzięki! Mnie, szczerze mówiąc, też. Syfa nie obali, ale uprzyjemni umieranie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. @ kirker

    No i dokładnie o to chodzi! Państwo nie ma się zajmować pierdołami, ale trudno żeby się wypięło na sprawy naprawdę ważne. Jak energetyka. To o całkowitej władzy rynku i państwie "nocnym stróżu" są rojenia nawiedzonych, a nawiedzeni to dla mnie jednak lewactwo, a nie prawica.

    Zresztą kto państwo do tego potrafi zmusić - sam nie stając się państwem? I tutaj widać, że w tym jest nawet czysto intelektualny błąd, nie tylko rozziew z rzeczywistością.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Tygrysie,

    my nie jesteśmy takim małym gówienkiem jak Singapur, co tam nic nie ma, i na to, żeby nie mieć państwowym przedsiębiorstw w ogóle to oni sobie mogą pozwolić. I tak muszą wszystko sprowadzać, więc czy to robi państwo, czy podmioty prywatne, to już to rybka. Chociaż klasyczną energetykę węglową to ja bym opylił. Dążyłbym raczej do wyeliminowania węgla z produkcji prądu. Postawiłbym na atom i geotermię. Postawiłbym kilkanaście elektrowni jądrowych, a do tego jeszcze geotermalne.

    Z drugiej strony rozwiązania wolnorynkowe trzeba akceptować. Przecież jak się Chiny czy Indie rozwijają, a tam nie ma nawet przepisów antymonopolowych, podatki są znacznie mniejsze niż w Europie czy USA, mniej jest regulacji środowiskowych itd. Posłuchali po prostu Miltona Friedmana, który w 1989 roku stwierdził, iż Polska nie powinna naśladować rozwiązań z krajów zachodnich, które już są bogate, a wzorować się na rozwiązaniach, kiedy były biedne jak Polska. Myżeśmy to olali ciepłym moczem sikiem prostym. Za to lekcję z tego wyciągnęli Azjaci.

    Poza tym spokojnie można by zredukować liczbę ministerstw. Niech będzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Obrony Narodowej, MSWiA i Ministerstwo Sprawiedliwości można połączyć w jeden resort Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego, mimo że jestem za prywatyzacją szkolnictwa i instytutów, to zostawiłbym tutaj niewielki resort MEiN - ministerstwo edukacji i nauki, Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Skarbu spokojnie można połączyć w Ministerstwo Gospodarki, któremu również podlegałyby państwowe spółki. Zostałby jeszcze resort Ministerstwa Ochrony Środowiska, co prawda zredukowany, ale jednak. A resztę można by spokojnie zlikwidować, bo są niepotrzebne.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. "Syfa nie obali, ale uprzyjemni umieranie."

    A może nie będzie tak źle, może jednak ktoś posłucha P.P.;P

    Serdeczności.:D

    OdpowiedzUsuń