Dzisiaj bajeczka...
Premier Tusk przyszedł do pracy i, jak niemal zawsze, od razu zapadł w słodki sen. (Tutaj od razu poczułem się w obowiązku wyjaśnić, że osobiście nie mam do premiera najmniejszych pretensji o to, iż dużo śpi. Ani też o to, że sporo kopie szmaciankę, albo na odmianę przy zdobywaniu Andów kopie się z lamą, przybrany w przezabawną czapeczkę. Premier Tusk naprawdę potrafi robić gorsze rzeczy i ja szczerze bym pragnął, by ograniczył się do tu wymienionych. Ze spaniem na czele.)
Przyszedł więc nasz premier do pracy i zapadł w sen. I od razu przyśniło mu się to, co śni mu się niemal za każdym razem. Mianowicie, że jest rybakiem, wypływa samotnie łódką na jezioro... Zarzuca sieć, by ją po niedługiej chwili wyciągnąć... A tam coś się telepie i łuskami błyska.
No i wtedy, jak zawsze w takich wypadkach, odzywa się nasz premier w te oto słowa: "Złota rybko, spełnij takie oto moje trzy życzenia!" Nawet nie bardzo patrzy co tam ma w tej sieci. Tylko tęsknie spogląda na zachód, ach! Bo i tak wie co tam ma. W końcu ten sen śni mu się niemal bez przerwy. I bardzo ten sen lubi nasz premier. No bo jak go nie lubić, skoro życzenia wszystkie, a co dzień nowe, rybka w nim spełnia?
"Złota rybko, spełnij takie oto moje trzy życzenia!" - mówi więc premier Tusk głosem władczym. A z sieci ponury głos: "Ja nie jestem żadna złota rybka! Ja jestem karp i nazywam się Iniuk!"
I od razu obudził się premier - zlany potem i wstrząśnięty! Z okrzykiem na ustach się obudził, ku zaskoczeniu i przerażeniu współpracowników.
A teraz śpij już moje dziecię. Babunia jeszcze na dobranoc pocałuje. Tylko pamiętaj - rączki grzecznie na kołderce.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Hi hi, żeby to był karp, on czasem tzw. złoty jest, ale to był podejrzewam piskorz, co to się skręca ze śmiechu, z naszego Tusia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam b. serdecznie.:D
@ iwona
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny! Nieprawdopodbna szybkość u Łaskawej Pani - czujnoś takaja nastojaszcziaja riewoliucjonnaja, kak ja ljubliu!
Ale może warto to teraz jeszcze raz przeczytać, bom udoskonalił formę. (Szybkość bowiem ma też i wady.)
Pozdrawiam
kiedyś napisałem taką bajeczkę, że Tusk jak był mały chciał być jak jego dziadek z Wehrmachtu. Dzieci się na podwórku bawiły w wojnę z Niemcami, a on znalazł się po stronie szwabskiej. No to kij, co posłuży za karabin, na ramię, no i garnek jako hełm na głowę. Oczywiście strona szwabska dostała po tyłku, no i potem musieli w pokrzywach łazić, a jemu nie chciał garczek zleźć z głowy. Rodzicom powiedział, że chciał być jak dziadek, co służył w niemieckiej armii.
OdpowiedzUsuńA na zakończenie dałem. 21 października 2007 roku, już nie pamięta Donek, jakiego kaca -zarówno cielesnego jak i moralnego miał przed dwoma laty, opuszczając aulę Politechniki Gdańskiej, tylko upojony był zwycięstwem. Tu dostaje SMS-a od Angeli Merkel.
-Dziadek byłby z ciebie dumny - taka to była krótka wiadomość tekstowa, i takie też było zakończenie opowieści.
PS. Zapraszam do siebie.
@ kirker
OdpowiedzUsuńŚwietna bajeczka! Opublikowana? Można by z takich uciesznych kawałków zrobić ebooka. A nawet ebookowy comiesięczny biuletyn.
A swoją drogą, to było akurat w aulii PG? Nie skojarzylem. Ale fakt, że nigdy nie lubiłem tej #$%^& uczelni, choć spędziłem tam (o wiele za) dużo lat. (Nie mówiąc już o różnorakich z nią związkach rodzinnych, z których niektóre, choć bynajmniej nie wszystkie, były dość... well, zaszczytne.)
Pozdrawiam
bajeczka była opublikowana na shalomie24, przepadła razem ze znikniętym orwellowsko blogiem. Ale jestem w stanie ją odtworzyć.
OdpowiedzUsuńW 2005 roku ostrą popijawę PeoWiacy mieli na PG. Myśleli, że wygrają wybory, a tu im wstrętny gabinet osobliwości natłukł w postaci Kaczorów. No i się tam poupijali z żalu. W końcu jakoś musieli kilkaset flaszek wykorzystać.
pozdrawiam
A więc angole jednak mają rację, gdy o Tuskach tego świata (tm) mawiają:
OdpowiedzUsuńI always knew there was something fishy about him.
Pozdrawiam.
Tygrysie, miałam Ci cały apokryf napisać o tym Karp-Iniuku, ale, jak sam zauważyłeś u mnie taka czujność:
OdpowiedzUsuń" nastojaszcziaja riewoliucjonnaja, kak ja ljubliu", że doszłam do wniosku, skoro już się pospieszyłam i z Karpia, co się Iniuk nazywa zrobiłam piskorza, to niech tak będzie.
Bo nasi dzieli Platfusowaci i tuskoidali na zasłużony odpoczynek się udali, szkoda, że nie dwa metry w dół.
Pozdrawiam b. serdecznie.:D
Ps. A Babcia utuli, rączki na kołderkę wyjmie i ucałuje czułko.;P
Słuchaj "stary pierdolcu" :)
OdpowiedzUsuńSprawy zostały zakończone u nas ostatecznie i pomyślnie.
Teraz, za przykładem twojego ukochanego Tadzia Mazowieckiego - proponuję podkreślić ten rok grubą linią.
Jak chcesz - Ja wszystko palę dzisiaj i sądzę, że nadszedł czas by się pogodzić.
Pozdrawiam
@ Jacek Jarecki
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Pasuje mi to jak najbardziej. Życzę dalszych małżeńskich uśpiechów. I wszelkich innych toże.
(Tadzia też kocham.)
Pozdrawiam
:D
OdpowiedzUsuń