Do podwójnego komęta pod poprzednim tekstem: Tygrysie, przez kontrrewolucję kulturalną nie miałem oczywiście na myśli jakiś zmian na wielką skalę, bo to niemożliwe. Myślałem o działaniu na najbliższe otoczenie (bliskich) i ludzi o podobnej konstrukcji mózgu, którzy mogli jednak zbłądzić. Nie opisałeś tego dokładnie, jak to robić (przekaz podprogowy, czy coś?). Lemingów nie przekonasz, bo to tak jakbyś chciał się dogadać z rozgwiazdą (rozgwiazda nie ma mózgu).
"Wiesz, zawsze uważałem, że każdy autentyczny ętelektualista powinien jedną naprawdę dobrą książkę po sobie zostawić. Ze mną jednak choćby o tyle sprawa trudniejsza, że ja już całkiem nie wierzę w przyszłość ętelektualną naszej cywilizacji, ani w ogóle ludzkości. Więc co to by była za marna nieśmiertelność, jeśli teraz i tak zamilczą, a za 50 lat pies z kulawą nogą nie sięgnie, a jakby i sięgnął, to nie zrozumie?"
Czysty Marek Aureliusz. Co mnie obchodzi, co o mnie będą myśleć ludzie za 50 lat, mnie nie będzie, a tamtych nie będę znał. Ale przecie warto to zrobić choćby dla jednego, bo choć nie poznasz go, to będzie dla Ciebie bratnią duszą, jeśli przeczyta i zrozumie. No i spójrz: M.A. jest pamiętany jako dobry władca, a w dodatku można wypożyczyć jego książkę w bibliotece. Jeśli Ci nie zależy na sławie, to pamiętaj co możesz przekazać. Ten najszczęśliwszy z cesarzy może jeszcze wiele zdziałać (równoległe zjawiska w Cywilizacji - pewna forma stoicyzmu u nas etc.).
Każdy jest w fazie chłonięcia wiedzy, nawet leberały i marksiści, choć oni w stopniu wybitnie ograniczonym, w większości wciąż czytają to samo. No ale zawsze chłoną. Rzecz w tym, by samemu tworzyć.
Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt.
z tymi mediami, to jest tak, że jeżeli inicjatywa od początku nie deklaruje się jako prawicowa, to będzie staczać się na lewo. Tzw. kryterium Kristola.
Poza tym, co się stało, że odeszłeś z Niepoprawnych?
Dlaczego? Po pierwsze coraz bardziej nudzi mnie to bicie piany, z którego nic i tak nie wyniknie. (Swoją drogą pogadaliśmy dzisiaj z kasjerką na dworcu o Tusku, a słuchała nas cała pięćdziesięciometrowa kolejka - TO był kawał dobrej roboty! ;-)
A po drugie poprosili mnie tam na tych niepopkach, żebym nieco powściągnął język, bo były cztery skargi, a ja na to nie miał ochoty.
Zaraz potem zresztą poprosiłem o wyłączenie mnie z agregacji na bmpl24, z motywacją, że i tak mało kogo interesuje to co pisze, co widać z ilości wejść na mój zagregowany blog i ilości komentarzy.
Jakoś nie mam ochoty pchać się ludziom na siłę przed oczy - to zbyt liberalne! ;-)
Co do Marka, różnica jest jednak taka, że po ich C. nadeszła nasza K/C, dziko tamtą K/C zafascynowana. Jak nigdy żadna inna żadną inną. (Mówię oczywiście spenglerycznie, ale też z głębi trzewi.)
Po nas zaś niczego już nie będzie.
Zresztą po co miałbym być Markiem Aureliuszem? W dodatku w tej jego roli marudnego filozofa? Nawet rządzić tak jak on by mi się chyba za bardzo nie chciało.
Najbardziej mnie w sumie kusi perspektywa tych 150 zł, ew. to mnie może zmobilizować.
Co do mobilizowania bliskich i ew. dalszych, to mówię jak uważam - samodoskonalenie, zarówno indywidualne, jak i w małych (początkowo na pewno) grupach. Nawet żartobliwa nazwa mi na to przyszła ostatnio do głowy (nie każdy w końcu może być NSSE!): Oświecony Narcyzm. ;-)
Jeśli nie to, to już nic niczego nie zmieni.
W razie czego polecam się z graniem w Total War przez sieć - dowodzenie i polityka też w końcu są nam potrzebne, a to jednak lepsze, niż jakiś radny czy inny ojroposeł. W tej chwili mam Medieval i Shogun, legalne zresztą, kosztują grosze, więc jak ktoś chce, to niech se kupi i się zgłosi. (Albo niech da forsę, a ja mu tu kupię, jeśli u niego nie ma.)
W końcu naparzać się manu propia trudno na odległość, ale polityka i taktyka daje się zrobić. Nawet w szachy mogę nieco zdalnie chcieć pograć, wprawdzie ambicji szachowych już od dawna nie mam, ale nieco ten starczy umysł pogimnastykować by można. Chessmaster 10th Edition też mam, też jest tani jak barszcz i całkiem fajny.
To oczywiście tylko te bardziej zabawowe pomysły, ale wcale nie takie bezsensowne.
Tego natomiast nie zrozumiałem: "Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt."
Chwała Ci, że nie marudzisz, lecz masz podobne do Marka Aureliusza podejście: "Po mnie nic już nie będzie, więc co mnie to. A nie dość tego jestem jednym z ostatnich przyzwoitych ludzi". Tak nie można, bo to do niczego nie prowadzi. Naprawdę warto napisać mądrą książkę dla przyszłych pokoleń. Poza tym skąd wiesz, że po nas nic nie będzie? Za 100 lat może nowa kultura nie powstanie, ale za 700 lat niemal wszystko jest możliwe.
Oświecony narcyzm - brzmi zgrabnie. Nie jest pompatyczne, nieco zabawne, w przeciwieństwie do anarchokapitalizmu i libertarianizmu.
Total war mam Rome i Medieval II. Przez sieć nie grałem. Da się przez nią rozegrać kampanię? Bo bitwy na pewno. A Chessmastera kupiłem dwa dni temu myśląc właśnie o treningu. Nie dość tego wypożyczyłem z biblioteki Machiavellego "Księcia" wraz z fragmentem "Rozważań nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza" i "O naturze wojny" Clausewitza. Więc teraz to jest tylko kwestia odrobiny chęci.
I takie pytanie: czy wallenrodyzm jest dobrą drogą dla uratowania Ojczyzny, czy lepiej nie pływać w tym szambie?
--Tego natomiast nie zrozumiałem: "Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt."--
Miałeś cichą nadzieję, że tego nie było. A napisałeś kiedyś, że "Prawicowe media to sprzeczność. Prawicowa może być co najwyżej książka" (cytat z pamięci).
Miałeś cichą nadzieję, że tego nie było. A napisałeś kiedyś, że "Prawicowe media to sprzeczność. Prawicowa może być co najwyżej książka" (cytat z pamięci).
Davili: " Wulgarnośc opanowała ziemię. Jej bronią były : prasa, radio i telewizja".
Swoja drogą jestem trakcie przerabiania "Nowych Scholiów do tekstu Implicite". W świeltle zamieszczonej w pierszym tomie scholii: " Nie wiadomo jak traktować reakcyjnego pisarza: czy należy go oklaskiać, czy też skopać" zrozumiała jest krytyka, jaka pojawiła się dawno temu na konserwatyzm.pl (przestałem tam zaglądać po odejściu J. Bartyzela).
Zgoda. A Spengler mówi, że w sumie nie powinniśmy walczyć o wolność prasy, tylko raczej o wolność od prasy.
Co do prof. Bartyzela, to faktycznie on wydaje się być na o niebo wyższym poziomie od całej tej reszty "monarchistów" i nawiedzonych reakcjonistów.
Że mój bonmocik nie jest specjalnie oryginalny... Cóż! Jestem w dobrym towarzystwie i wprost nie zerżnąłem. Rzekłem to samo dwa razy? Chociaż forma jest inna. ;-)
Zdarza się, nie mam środków ani ochoty na studiowanie własnej "twórczości" aż tak wnikliwie.
"Że mój bonmocik nie jest specjalnie oryginalny... Cóż! Jestem w dobrym towarzystwie i wprost nie zerżnąłem. Rzekłem to samo dwa razy? Chociaż forma jest inna. ;-)
Zdarza się, nie mam środków ani ochoty na studiowanie własnej "twórczości" aż tak wnikliwie."
W końcu sam Davila pisał scholia, nieprawdaż? Dobrze napisana parafraza lub namalowany pastisz są o niebo lepsze od wielce nowej i oryginalnej tfurczości przez durze tfu.
A co do Bartyzela, to szkoda, że on stamtąd odszedł. Oprócz niego to cała ta zgraja to banda przemądrzałych palantów, panslawiści i rusofile pokroju Wielomskiego itp.
"A po drugie poprosili mnie tam na tych niepopkach, żebym nieco powściągnął język, bo były cztery skargi, a ja na to nie miał ochoty."
Nie powinni byli i już.
Ale, nie zgadzam się tutaj z Tobą. Wydaje mi się, że zachowałeś się trochę jak Marek Jurek, a nie jak skuteczny polityk. Oczywiście politykiem nie jesteś, ale można było nadal działać od wewnątrz (inside and pissing out). Jak widać prawica też wymaga nauki. Z zewątrz tego się nie zrobi.
A że bicie piany Cię zmęczyło? Cóż, ja kończę doktorat z biologii i mam tego tak serdecznie dosyć, że rzygam na samą myśl o tym, ale jednak pcham dalej...
Dzięki, bardzoście wszyscy uprzejmi, ale z pewnością przeceniacie rolę mojego pisania. I w ogóle pisania.
W każdym razie od jakiegoś czasu mam potężnego doła i sama myśl o jakimś pisaniu doprowadza mnie do mdłości. Może dlatego, że przepadły mi ostatnio dwa treningi, a może cholera wie dlaczego.
Tak przy okazji, ktoś niedawno pytał mnie co sądzę o wallenrodyźmie, a ja nie potrafię tego teraz znaleźć. Więc może tu powiem, że z jednej strony ("śmiech szalony") to akurat byłaby jedna z niewielu realnie skutecznych rzeczy, z drugiej jednak strony ("gorzkie łzy") wydaje mi się to praktycznie nie do zrobienia. W ogóle chyba takie zjawisko musiało w historii być niezwykle rzadkie, o ile w ogóle występowało.
Nie mówię o przewerbowaniach, przejrzeniach na oczy, czy nawróceniach - też z pewnością nieczęstych - tylko o prawdziwym, na zimno zrobionym wallenrodyźmie... Fakt, komuchy to robiły raz za razem, ale to jednak była b. specyficzna sytuacja.
By prowadzić prawdziwy wallenrodyzm, tzrzeba jednak czuć coś do własnej ojczyzny (nawet jeżeli tylko iskierkę).
A Tuś, zdRadek, szwabski cieć, nieprofesor niezbanku, nieprofesor z maturą? Oni wallenrodowi (którego ogólnie, chociaż z wyjątkami uwarzam za zdrajcę) to mogliby co najwyżej podetrzeć. Quisling przy nich to szczyt heroizmu.
Pierwszy!
OdpowiedzUsuńDo podwójnego komęta pod poprzednim tekstem:
Tygrysie, przez kontrrewolucję kulturalną nie miałem oczywiście na myśli jakiś zmian na wielką skalę, bo to niemożliwe. Myślałem o działaniu na najbliższe otoczenie (bliskich) i ludzi o podobnej konstrukcji mózgu, którzy mogli jednak zbłądzić. Nie opisałeś tego dokładnie, jak to robić (przekaz podprogowy, czy coś?). Lemingów nie przekonasz, bo to tak jakbyś chciał się dogadać z rozgwiazdą (rozgwiazda nie ma mózgu).
"Wiesz, zawsze uważałem, że każdy autentyczny ętelektualista powinien jedną naprawdę dobrą książkę po sobie zostawić. Ze mną jednak choćby o tyle sprawa trudniejsza, że ja już całkiem nie wierzę w przyszłość ętelektualną naszej cywilizacji, ani w ogóle ludzkości. Więc co to by była za marna nieśmiertelność, jeśli teraz i tak zamilczą, a za 50 lat pies z kulawą nogą nie sięgnie, a jakby i sięgnął, to nie zrozumie?"
Czysty Marek Aureliusz. Co mnie obchodzi, co o mnie będą myśleć ludzie za 50 lat, mnie nie będzie, a tamtych nie będę znał. Ale przecie warto to zrobić choćby dla jednego, bo choć nie poznasz go, to będzie dla Ciebie bratnią duszą, jeśli przeczyta i zrozumie. No i spójrz: M.A. jest pamiętany jako dobry władca, a w dodatku można wypożyczyć jego książkę w bibliotece. Jeśli Ci nie zależy na sławie, to pamiętaj co możesz przekazać. Ten najszczęśliwszy z cesarzy może jeszcze wiele zdziałać (równoległe zjawiska w Cywilizacji - pewna forma stoicyzmu u nas etc.).
Każdy jest w fazie chłonięcia wiedzy, nawet leberały i marksiści, choć oni w stopniu wybitnie ograniczonym, w większości wciąż czytają to samo. No ale zawsze chłoną. Rzecz w tym, by samemu tworzyć.
Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt.
Pozdrawiam
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńz tymi mediami, to jest tak, że jeżeli inicjatywa od początku nie deklaruje się jako prawicowa, to będzie staczać się na lewo. Tzw. kryterium Kristola.
Poza tym, co się stało, że odeszłeś z Niepoprawnych?
pozdrawiam
@ Kirker
OdpowiedzUsuńDlaczego? Po pierwsze coraz bardziej nudzi mnie to bicie piany, z którego nic i tak nie wyniknie. (Swoją drogą pogadaliśmy dzisiaj z kasjerką na dworcu o Tusku, a słuchała nas cała pięćdziesięciometrowa kolejka - TO był kawał dobrej roboty! ;-)
A po drugie poprosili mnie tam na tych niepopkach, żebym nieco powściągnął język, bo były cztery skargi, a ja na to nie miał ochoty.
Zaraz potem zresztą poprosiłem o wyłączenie mnie z agregacji na bmpl24, z motywacją, że i tak mało kogo interesuje to co pisze, co widać z ilości wejść na mój zagregowany blog i ilości komentarzy.
Jakoś nie mam ochoty pchać się ludziom na siłę przed oczy - to zbyt liberalne! ;-)
Pzdrwm
@ Hastatus the Jaguar
OdpowiedzUsuńCo do Marka, różnica jest jednak taka, że po ich C. nadeszła nasza K/C, dziko tamtą K/C zafascynowana. Jak nigdy żadna inna żadną inną. (Mówię oczywiście spenglerycznie, ale też z głębi trzewi.)
Po nas zaś niczego już nie będzie.
Zresztą po co miałbym być Markiem Aureliuszem? W dodatku w tej jego roli marudnego filozofa? Nawet rządzić tak jak on by mi się chyba za bardzo nie chciało.
Najbardziej mnie w sumie kusi perspektywa tych 150 zł, ew. to mnie może zmobilizować.
Co do mobilizowania bliskich i ew. dalszych, to mówię jak uważam - samodoskonalenie, zarówno indywidualne, jak i w małych (początkowo na pewno) grupach. Nawet żartobliwa nazwa mi na to przyszła ostatnio do głowy (nie każdy w końcu może być NSSE!): Oświecony Narcyzm. ;-)
Jeśli nie to, to już nic niczego nie zmieni.
W razie czego polecam się z graniem w Total War przez sieć - dowodzenie i polityka też w końcu są nam potrzebne, a to jednak lepsze, niż jakiś radny czy inny ojroposeł. W tej chwili mam Medieval i Shogun, legalne zresztą, kosztują grosze, więc jak ktoś chce, to niech se kupi i się zgłosi. (Albo niech da forsę, a ja mu tu kupię, jeśli u niego nie ma.)
W końcu naparzać się manu propia trudno na odległość, ale polityka i taktyka daje się zrobić. Nawet w szachy mogę nieco zdalnie chcieć pograć, wprawdzie ambicji szachowych już od dawna nie mam, ale nieco ten starczy umysł pogimnastykować by można. Chessmaster 10th Edition też mam, też jest tani jak barszcz i całkiem fajny.
To oczywiście tylko te bardziej zabawowe pomysły, ale wcale nie takie bezsensowne.
Tego natomiast nie zrozumiałem: "Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt."
Pzdrwm
Chwała Ci, że nie marudzisz, lecz masz podobne do Marka Aureliusza podejście: "Po mnie nic już nie będzie, więc co mnie to. A nie dość tego jestem jednym z ostatnich przyzwoitych ludzi". Tak nie można, bo to do niczego nie prowadzi. Naprawdę warto napisać mądrą książkę dla przyszłych pokoleń. Poza tym skąd wiesz, że po nas nic nie będzie? Za 100 lat może nowa kultura nie powstanie, ale za 700 lat niemal wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńOświecony narcyzm - brzmi zgrabnie. Nie jest pompatyczne, nieco zabawne, w przeciwieństwie do anarchokapitalizmu i libertarianizmu.
Total war mam Rome i Medieval II. Przez sieć nie grałem. Da się przez nią rozegrać kampanię? Bo bitwy na pewno. A Chessmastera kupiłem dwa dni temu myśląc właśnie o treningu. Nie dość tego wypożyczyłem z biblioteki Machiavellego "Księcia" wraz z fragmentem "Rozważań nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza" i "O naturze wojny" Clausewitza. Więc teraz to jest tylko kwestia odrobiny chęci.
I takie pytanie: czy wallenrodyzm jest dobrą drogą dla uratowania Ojczyzny, czy lepiej nie pływać w tym szambie?
--Tego natomiast nie zrozumiałem: "Co do tekstu: płonne twe nadzieje! Ale było to inaczej sformułowane, fakt."--
Miałeś cichą nadzieję, że tego nie było. A napisałeś kiedyś, że "Prawicowe media to sprzeczność. Prawicowa może być co najwyżej książka" (cytat z pamięci).
Miałeś cichą nadzieję, że tego nie było. A napisałeś kiedyś, że "Prawicowe media to sprzeczność. Prawicowa może być co najwyżej książka" (cytat z pamięci).
OdpowiedzUsuńTo coś jakby parafraza N.G. Davilii.
Davili: " Wulgarnośc opanowała ziemię. Jej bronią były : prasa, radio i telewizja".
OdpowiedzUsuńSwoja drogą jestem trakcie przerabiania "Nowych Scholiów do tekstu Implicite".
W świeltle zamieszczonej w pierszym tomie scholii: " Nie wiadomo jak traktować reakcyjnego pisarza: czy należy go oklaskiać, czy też skopać" zrozumiała jest krytyka, jaka pojawiła się dawno temu na konserwatyzm.pl (przestałem tam zaglądać po odejściu J. Bartyzela).
@ Wsie w Mieście
OdpowiedzUsuńSorry, że tak późno odpowiadam, ale wojażowałem i miałem różne tam przeżycia. Czyli spotkanie z realem, co ma swój wdzięk, ale też tutaj zaniedbałem.
Pzdrwm
@ Kirker
OdpowiedzUsuńJasne, prawo Kristola. Sam o nim kiedyś spisałem na prawica-niet. Tutaj jednak chodzi o coś więcej.
Jeśli ktoś potrzebuje mediów, to raczej po prostu nie jest prawicowy, tak to działa. Albo prawie.
Informacja tak - media nie! ;-)
Pzdrwm
@ strusp
OdpowiedzUsuńZgoda. A Spengler mówi, że w sumie nie powinniśmy walczyć o wolność prasy, tylko raczej o wolność od prasy.
Co do prof. Bartyzela, to faktycznie on wydaje się być na o niebo wyższym poziomie od całej tej reszty "monarchistów" i nawiedzonych reakcjonistów.
Że mój bonmocik nie jest specjalnie oryginalny... Cóż! Jestem w dobrym towarzystwie i wprost nie zerżnąłem. Rzekłem to samo dwa razy? Chociaż forma jest inna. ;-)
Zdarza się, nie mam środków ani ochoty na studiowanie własnej "twórczości" aż tak wnikliwie.
Pzdrwm
"Że mój bonmocik nie jest specjalnie oryginalny... Cóż! Jestem w dobrym towarzystwie i wprost nie zerżnąłem. Rzekłem to samo dwa razy? Chociaż forma jest inna. ;-)
OdpowiedzUsuńZdarza się, nie mam środków ani ochoty na studiowanie własnej "twórczości" aż tak wnikliwie."
W końcu sam Davila pisał scholia, nieprawdaż?
Dobrze napisana parafraza lub namalowany pastisz są o niebo lepsze od wielce nowej i oryginalnej tfurczości przez durze tfu.
A co do Bartyzela, to szkoda, że on stamtąd odszedł. Oprócz niego to cała ta zgraja to banda przemądrzałych palantów, panslawiści i rusofile pokroju Wielomskiego itp.
"A po drugie poprosili mnie tam na tych niepopkach, żebym nieco powściągnął język, bo były cztery skargi, a ja na to nie miał ochoty."
OdpowiedzUsuńNie powinni byli i już.
Ale, nie zgadzam się tutaj z Tobą. Wydaje mi się, że zachowałeś się trochę jak Marek Jurek, a nie jak skuteczny polityk. Oczywiście politykiem nie jesteś, ale można było nadal działać od wewnątrz (inside and pissing out). Jak widać prawica też wymaga nauki. Z zewątrz tego się nie zrobi.
A że bicie piany Cię zmęczyło? Cóż, ja kończę doktorat z biologii i mam tego tak serdecznie dosyć, że rzygam na samą myśl o tym, ale jednak pcham dalej...
A word to the wise.
@ Mustrum
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzoście wszyscy uprzejmi, ale z pewnością przeceniacie rolę mojego pisania. I w ogóle pisania.
W każdym razie od jakiegoś czasu mam potężnego doła i sama myśl o jakimś pisaniu doprowadza mnie do mdłości. Może dlatego, że przepadły mi ostatnio dwa treningi, a może cholera wie dlaczego.
Tak przy okazji, ktoś niedawno pytał mnie co sądzę o wallenrodyźmie, a ja nie potrafię tego teraz znaleźć. Więc może tu powiem, że z jednej strony ("śmiech szalony") to akurat byłaby jedna z niewielu realnie skutecznych rzeczy, z drugiej jednak strony ("gorzkie łzy") wydaje mi się to praktycznie nie do zrobienia. W ogóle chyba takie zjawisko musiało w historii być niezwykle rzadkie, o ile w ogóle występowało.
Nie mówię o przewerbowaniach, przejrzeniach na oczy, czy nawróceniach - też z pewnością nieczęstych - tylko o prawdziwym, na zimno zrobionym wallenrodyźmie... Fakt, komuchy to robiły raz za razem, ale to jednak była b. specyficzna sytuacja.
Pzdrwm
By prowadzić prawdziwy wallenrodyzm, tzrzeba jednak czuć coś do własnej ojczyzny (nawet jeżeli tylko iskierkę).
OdpowiedzUsuńA Tuś, zdRadek, szwabski cieć, nieprofesor niezbanku, nieprofesor z maturą? Oni wallenrodowi (którego ogólnie, chociaż z wyjątkami uwarzam za zdrajcę) to mogliby co najwyżej podetrzeć. Quisling przy nich to szczyt heroizmu.
@ Mustrum
OdpowiedzUsuńCo tam Quisling - przy tej zgrai nawet Targowica nabiera nieco wdzięku i wydaje się sprawą rozsądną tudzież patriotyczną!
Chodziło jednak nie o ich wallenrodyzm, ino o nasz.
Pzdrwm