poniedziałek, sierpnia 10, 2009

Bonmoty sierpień 2009

Na czele Polski stoją dzisiaj tacy ludzie, że gdyby im w odpowiednio ogólnych słowach opisać Konfederację Targowicką i rozbiory, wykrzyknęliby, że to jest dokładnie to, czego Polska potrzebuje, i że oni to właśnie realizują!

W tej drugiej kwestii mieliby zresztą całkowitą rację.

* * * * *

Bóg nie istnieje, skoro pozwolił na Vaticanum Secundum.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

8 komentarzy:

  1. Tygrysie,

    dla mnie jedno jest pewne. Obecne elity polityczne w naszym kraju to zdrajcy i sprzedawczyki. Kiedyś NOP urządził akcję, żeby posłów, którzy głosowali za traktatem lizbońskim powiesić. Moim zdaniem to właściwa kara, dla ludzi, którzy
    domagali się i pewnie domagają się kasacji Polski.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt ich nie powiesi. Wszystkie kolejne RP słynęły z nieprawdopodobnej wielkoduszności dla zdrajców ojczyzny.
    Bogusław Radziwiłł umarł we własnym łóżku, Radziejowskiego wykończyli Turcji (zdaniem niektórych historyków odpukotował swoją śmiercią wcześniejsze wyczyny w służbie szwedzkiej), konfederaci barscy darowali życie Stasiowi, podczas Powstania Kościuszkowskiego nikt się nie zdobył na tak użyteczną czynność jak zgilotynowanie Ciołka i paruset innych targowiczan etc.
    Gen. Prądzyński uważał, że jedną z głównych przyczyn klęski Powstania Listopadowego była (obok kunktatorstwa naczelnego dowództwa) zbytnia łagodność spiskowców i zrewoltowanego tłumu: Wielkiemu Księciu pozwolono uciec, ustrzelono tylko 5 generałów (w tym 1 patriotę), szpiegów wywleczonych z więzień jedynie bito, ale niemal nigdy ich nie wieszano. Potem było już tylko gorzej: w II RP szpiegów sowieckich i hitlerowskich było na pęczki, działały też całe partie złożone z obcych agentów i prowokatorów (KPP, KPZB, KPZU, Hromada, niemieckie ziomkostwa na Górnym Śląsku), dlatego tak łatwo szło im rozpracowywanie podziemia niepodległościowego w czasie II WŚ.
    Dzisiaj za likwidacją państwa polskiego opowiadają się nie tylko elity, ale również znaczna część klasy średniej oraz doły społeczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Macie kompletną rację. Polacy są do setek lat niemal doszczętnie skróliczali.

    To jest chyba jakaś forma metafizycznego tchórzostwa - jak ja muszki nie skrzywdzę, to i mi się nic stać nie może... A jeśli się stanie, to - ach! - jakże mi to osłodzi moja niewinność!

    Lewicowy, ale dość niegłupi, psycholog Rollo May krytykował tę - jego zdaniem charakterystyczną dla dużej części lewicy - cechę, nazywając ją właśnie "niewinnością".

    Z czego by wynikało, że Polacy to genetyczna lewizna.

    Nie, to raczej chyba kompletnie chora struktura autorytetu i hierarchii społecznej, gdzie elity to niemal z definicji w dużej części zdrajcy.

    Pzdrm

    OdpowiedzUsuń
  4. Rymkiewicz i Twardoch dobrze o tym piszą. Dowodzą, że gdyby naród polski stracił wreszcie tę swoją niewinność (gdyby dajmy na to zgilotynowano króla Stasia albo powieszono parudziesięciu komuchów) to historia potoczyłaby się wreszcie innym, lepszym torem.
    Twardoch pisze "Gdyby w Polsce w 1989 roku polała się krew, Polacy musieliby wreszcie porzucić towarzyszącą im od dwustu lat kobiecą retorykę ofiar. Musieliby porzucić zgubny i szalony koncept bycia Chrystusem narodów i przekonanie o narodowej wartości i ważności cierpienia. Cierpienie męczonych ma wartość transcendentną, jednak tylko w wymiarze osobistego zbawienia męczennika – dla narodu własne trupy nie wnoszą nic dobrego, wartość wymierną wnoszą tylko wrogie trupy. Mężczyźni przestaliby ginąć na wojnie dla idei, lecz zaczęliby dla idei zwyciężać, a kobiety wreszcie straciłyby na rzecz mężczyzn swoją funkcję przekazywania przyszłym pokoleniom polskości, która, z każdym pokoleniem przekazywana przez matki, traciła przez dwieście lat swoje dawne, republikańskie, sarmackie, szlacheckie, wojenne cnoty tak skutecznie, że nie zostało z nich nic i Polacy z narodu kawalerzystów, stali się narodem wałachów, bo w polskim charakterze narodowym ostało się tylko to, co kobiece: ofiara, fałszywa wzniosłość porażki, smutek i bierny opór, zamiast dumy zwycięstwa, entuzjazmu i czynnego ataku. Marsze milczenia, zamiast podejmowanych z braku państwowego stryczka samosądów na bandytach, obłędna, buddyjska walka bez przemocy, zamiast działania. Płacz, zamiast wściekłego ryku".

    OdpowiedzUsuń
  5. Herling-Grudziński w swoich dziennikach bez litości wyszydzał te wszystkie "czarne marsze", "marsze milczenia" itd., argumentując, że to wstyd i hańba, by kilka tysięcy zdrowych chłopów (oraz krzepkich bab) nie potrafiło dokonać samosądu na kilkunastu wyrokowcach oraz wspierających ich skorumpowanych prawnikach, policjantach i działaczach prawoczłowieczych jaczejek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy Polacy są - że zacytuję - "skróliczali" od setek, czy dopiero od kilkudziesięciu lat?

    Jeżeli od stuleci (załóżmy, że od 300), to te "króliczki" z międzywojnia to jednak króliki szablozębne. A wszystkie gatunki zwierząt szablozębnych wymarły.

    Przyznając Przedmówcom rację (w tym, że praprzyczynę widzą w tym, cośmy zrobili, albo czegośmy nie zrobili z komuchami), dodam jeszcze o wiele bardziej prozaiczny powód, pośrednio ukazany we współczesnym ludowym przysłowiu: "Nie ruszaj gówna, bo będzie jebać jeszcze bardziej".

    Nie buntujemy się przeciwko złu, bo można przez to awansować wyżej. Jeżeli się zbuntujemy, nie tylko zablokuje się nam awans, ale i spadniemy niżej.
    "No way", bo rodzina, bo dzieci, bo ***[tu wpisać co odpowiednie].

    Pzdr !

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Jaszczur

    "Bo żona, bo dzieci, bo raty, bo maluch..."

    Co do królizmu, to ja tak to widzę, że od setek lat mamy cholernie problemy z elitami, jednak do szpiku kości tchórzami staliśmy się dopiero ostatnio.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń