czwartek, sierpnia 06, 2009

Popilnuj kieliszka na tacy... Czyli Kelus i Niepoprawne Radio PL

Naszła mnie nieprzezwyciężona ochota na Kelusa i udało mi się znaleźć kilka jego dodatkowych (bo trzy są u mnie, link po prawej stronie!) piosenek na Niepoprawnym Radiu PL - tym związanym z blogowiskiem niepoprawni.pl. (Całkiem niezłe zresztą im to radio wyszło, aż jestem nieco zdziwiony, bom człek małej wiary i nieco sceptycznie podchodzę do wielu inicjatyw, może niepotrzebnie. Ale cóż, socjopaci tak mają.)

Kelus to dla mnie coś całkiem wyjątkowego. I zapewne ludzie, którzy nie słuchali go, jak ja, w czasie solidarnościowej "odnowy", a potem tzw. "stanu wojennego", nigdy nie będą w stanie mego nim zachwytu do końca zrozumieć, ale niech spróbują, bo warto!

Więc kliknąć sobie tu poniżej, a potem po prawej stronie "Muzyka online", a tam "Jan Krzysztof Kelus". (To na początek, bo inne rzeczy też wyglądają tam interesująco.)

Posłuchajcie, dajcie posłuchać krewnym i znajomym, a szczególnie dziatwie i młodzieży. Może, kto wie, coś do nich dotrze, coś ich ruszy...

W każdym razie ja słysząc te piosenki, niektóre po dziesięcioleciach, czuję autentyczne, fizyczne drżenie. Lekkie, ale jednak. No a do tego one znowu wydają mi szokująco aktualne... Ech, ta nasza kurewska polska, ganiająca w kółko i zawsze niemal koszmarna, historia! Fakt, na pociechę mamy Kelusa! ;-)





triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

4 komentarze:

  1. Był w RM niejaki Szyszko (z PiS), dzisiaj gdzieś tam w radio słuchałem szefa S ze Stoczni Szczecińskiej.
    Jedna rzecz zwróciła moją uwagę (nie pierwszy raz).
    Najpierw formułują oskarżenia pod adresem rządzących o wadze zdrady stanu, jawnego i świadomego sabotażu polskich interesów. A później spokojnie bez emocji coś tam proponują, ale żadnego tam obiecywania rozliczeń, już nie mówiąc o wieszaniu. Oni chcą z rządem porozmawiać, wytłumaczyć, dogadać się, wyjaśnić, pewne rzeczy poprawić w duchu pojednania i konsyliacji - spokojnie, bez emocji, bez nerwów i uraz wzajemnych (podtekst prawdziwy jest taki, pogadamy, dogadamy się, każdy coś zyska i już do żadnego RM na skargi na was biegać nie będziemy).
    A Szyszko jeszcze podkreślał, głosujcie na nas, na PiS - to jest rozwiązanie.

    Na pewno na was nie zagłosuję!
    Przy okazji przypomniało mi się towarzystwo z pierwszej Solidarności. To w większości (bo nie wszyscy) byli zupełnie inni ludzie. Z emocjami i temperamentem. W takich sytuacjach jak ta, to by ostro pojechali, niejedno obraźliwe słowo by padło. Tacy byli w większości, trochę szaleni, ale to było nader skuteczne, nieźle dokopali komunie.
    A ci? Ecie, pecie, drobne grajki, mali karierowicze. Nic z nich nie będzie. To już lepiej się upić, zamiast pokładać w nich nadzieję.

    * * * *
    Nasuwa się podejrzenie, że dlatego ich tam trzymają (ktoś trzyma), że z powodu swojej nijakości, braku jaj i inteligencji na pewno żadnemu układowi (jaki by on nie był) krzywdy nie zrobią. Za ciency są.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Anonimowy

    Że się nie zgodzę. Odgrażanie się wieszaniem jest całkiem po prostu beyond the pale we współczesnej polityce. Obrzydliwa ta polityka, zgoda, ale takie jest życie. To by było polityczne samobójstwo PiS - zarówno ze wzgl. na lud i lemingów, jak i, co istotniejsze, ze wzgl. na rzeczywiście rozgrywających, czyli "Europę" i cały ten syf.

    Zresztą odgrażanie się rzadko jest mądre - lepiej nic nie mówić i zrobić. Chyba się zgodzisz?

    Co do pierwszej (czyli jedynej prawdziwej) "S", to masz sporo racji, jednak nie zapominajmy, że co trzeci był wtedy agent, a do tego to byli ci najaktywniejsi i najbardziej pyskaci, no a spora część to była rzeczywiście mętna lewizna, której się marzyły jakieś apolityczne oddolne robotnicze und pracownicze... Czysty Kuroń, czysty trockizm, jeśli ja coś z tego rozumiem.

    Wiem coś o tym, bo byłem przy zakładaniu "S", a także przy tym, co do niej doprowadziło, choć nie tej ogólnokrajowej "S", ino na najniższym szczeblu. No i przyznam, że ja tych cudownych ludzi aż tak wielu nie widział.

    Nawet przed "S" w opozycji czy na jej obrzeżach (trudno mi ocenić co było czym, nawet w stosunku do mnie samego) było sporo ludzi, z którymi dzisiaj nie mam absolutnie nic wspólnego, którzy mnie śmieszą i których, łagodnie mówiąc, lekceważę. Wtedy to byli nieźli kumple, dziś to głupie (także całkiem obiektywnie mało bystre) lemingi. Oni tacy byli już wtedy, nie oszukujmy się!

    Było też wśród tych wrogów PRL wśród których się wtedy kręciłem - przed i po "S" - całkiem sporo ludzi, którzy tylko myśleli jak prysnąć z kraju (czemu się nie dziwię, bo też chciałem), tyle że oni, w odróżnieniu ode mnie, całkiem zamierzali wypiąć się na Polskę i jej dalsze losy. No i się wypięli, z tego co wiem. Zarabiają, są informatykami czy czym tam, ale walczyć ramię ramię z nami przeciw temu syfowi? - bez żartów!

    Część z nich, jak się potem okazało, już wtedy uważała się nie za Polaków, tylko za Żydów, co do reszty naprawdę nie wiem - być może tak samo, być może nawet tego nie potrzebowali.

    Naprawdę trudno mi idealizować dzisiejszych Polaków, lub nawet tych sprzed 30 lat, czy wykrzesać z siebie jakiś znaczący optymizm. Powstanie Warszawskie to był chyba koniec, przełom i dział wód - od tego czasu, dla mnie, staliśmy się trzodą.

    Jan Paweł Drugi był wielkim człowiekiem, ale Polacy nie tyle jakoś się pod jego wpływem uszlachetnili, co raczej nabrali snobizmu - i to tylko niektórzy - by stać się na jakiś czas trzodą ministrantów. Po prostu znaleźli wzniosłe wytłumaczenie dla swojego tchórzostwa, wygodnictwa i eunuchowatości. Tak to widzę i domyślasz się, że nie jest to dla mnie piękny obraz, ani też w ogóle miłe.

    Jeśli coś jeszcze będzie, jeśli coś jeszcze w ogóle może się wydarzyć, to zacznie się to od b. małej elity, całkiem nierozumianej przez masy, nie mówiąc już, że tępionej przez wiadomo kogo... Kiedy tylko ci się połapią, że takie coś powstaje.

    Młodzi Spengleryści, Mulierystki, Neo-Sarmaci... Te rzeczy. Ale prawdopodobieństwo powstania czegoś takiego, co by miało cień szansy, oceniam na niemal śladowe.

    Cóż jednak nam pozostaje?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolę sobie zgłosić votum separatum.
    "Odgrażanie się wieszaniem jest całkiem po prostu beyond the pale we współczesnej polityce."
    a to zależy w wewnętrznej czy w zewnętrznej polityce. Że kaczory obiecywały wieszanie dzieciobójców to każdy dzięki różnym mediom pamięta, ale że Tusku obiecywał kastrowanie pedofilów, a Sikorski wychwalał pakistański system sprawiedliwości z jego szubienicami, plutonami egzekucyjnymi i tem podobnymi atrakcjami, o tym już lemingi nie chca wiedzieć, a i niektórym wielkim kotom to umknęło.

    Pozostaje nam to co bolszewikom i PPSowcom po stłumieniu rewolucji 1905. Oni wtedy też byli w sytuacji nie do pozazdroszczenia: nie tylko cała machina rządowa pracowała pełną para nad ich anihilacją, ale również odwróciły się od nich zarówno "masy ludowe" jak i "radykalna inteligencja" czyli ówczesne wykształciuszki.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Anonimowy

    Ciekawe kwestie poruszasz, aż jakoś mi nijak Ci odpowiadać krótko i bez większego namysłu.

    Spróbuję napisać coś nieco dłuższego i umieszczę to albo tutaj, albo nawet może w postaci wpisu.

    Bądź więc czujny! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń