sobota, października 24, 2009

Pyskówka - anybody?

Jacek Jarecki w swej nieskończonej dobroci od dawna próbuje mnie przywabić spowrotem na szalom24. Ostatnio osiągnął tyle, że wkleił u siebie na szalomie mojego ostatniego (błahego, ale od dawna innych przecież nie piszę) teksta, a ja zgodziłem się odpowiadać na komęty. W którym to celu musiałem założyć se od nowa całe konto.

Teoretycznie mogę więc naprawdę tam zacząć blogizować, ale w praktyce ograniczy się to chyba do tego, że ustawiam tam sobie wywrotowe hasełka, które się wyświetlają pod moimi komęty. No a teraz sobie czekam na ew. donosy do prokuratury w sprawie godzenia w sojusze i opluwania najświętszych (świeckich) wartości.

Jak śmy z Jareckim postanowili, tak też się stało, tyle że oczekiwana dyskusja szybko zeszła na wyimaginowane byty w rodzaju "wolnego rynku", plus szczeniackie obelgi ze strony moich pryszczatych oponentów. No nie - nie tylko to, bo dodatkowo Spengler został ujawniony jako nazista. W sumie żałosne to było i żałuję straconego wieczora, który miałem przeznaczony na całkiem inne sprawy.

Nie żebym miał jakąkolwiek pretensję do Jareckiego - wręcz przeciwnie! Tyle, że natura ludzka ułomną jest, a jeśli trąci się czułą strunę fanatyków "wolnego rynku", to można z całkowitą pewnością oczekiwać zachowań typowych dla okolic osiedlowego trzepaka i takiegoż poziomu argumentacji. Najzabawniejsze zaś to (dobrze, że coś w tym w ogóle można uznać za zabawne!), że oni niesmak rozmówcy i jego niechęć do kontynuacji automatycznie odczytują jako swój polemiczny sukces i potwierdzenie boskiej prawdy we własnej doktrynie...

Sprawa byłaby niewarta pięciu minut klepania w klawiaturę, ale nastąpił jeszcze pewien... Wątlutki, to prawda... Dalszy ciąg. Mianowicie mój czołowy oponent na tym szalomie - sławny rynkowy liberał wyrus, tym razem kryjący się pod pseudonimem mersey sound - zaczął mnie skrycie obrabiać na własnym blogu. O czym ja dowiedział się ino całkiem przypadkiem od Jareckiego, któren mi rzekł, że nasz wspólny dobry znajomy Artur M. Nicpoń nieźle tam wymiata, choć nieco w paru sprawach błądzi. (Czy jakoś tak to brzmiało).

Więc, choć z bloga wyrusa/mersey sound'a zostałem jakiś czas temu oficjalnie wyproszony - o co zresztą nie mogę mieć specjalnej pretensji, bo wpadłem tam swego czasu jak nastojaszczij troll i zacząłem jeździć po ich ukochanym von Misesie niczym po burej suce... Poszedłem tam zatem, na ten wyrusi blog, by zobaczyć wymiatanie Artura.

No i zobaczyłem. Artura gadki całkiem mi się w istocie spodobały - facet czuje Indian ja mało kto. (Widać że dokładnie w młodości przeczytał "Małego bizona".) Choć Spenglera jeszcze nie do końca kojarzy, ale rokuje nadzieje. Natomiast poczułem się moralnie uprawniony do zwrócenia wyrusowi uwagi, że jeśli próbuje mi u siebie obrabiać dupę, to mógłby mnie o tym łaskawie zawiadomić, a do tego zawiesić oficjalnie zwój ban na jakiś przynajmniej czas, bym miał możliwość odpowiedzi.

O co mi w ogóle chodzi? Na pewno nie o to, że potrzebuję jakiejś obrony, albo że potrzebuję pomocy w tępieniu maniackich ideologii różnych podwórzowych sekt! Po prostu jakiś tam rodzaj dyskusji się pod tym moim tekścikiem rozpętał - I TO AŻ W TRZECH RÓŻNYCH MIEJSCACH!

Dlatego też, gdyby ktoś z moich czytelników był spragniony ostrej pyskówki... gdyby pragnął utrzeć nosa różnym podwórzowym mędrkom... gdyby chciał się wypowiedzieć na temat "wolnego rynku"... albo sposobu na cywilizowaną i sensowną dyskusję... to niech sobie zobaczy wszystkie miejsca, gdzie ta dyskusja się toczyła... toczy... i, miejmy nadzieję, będzie toczyć... I niech sobie tam ew. zabierze głos.

Oto linki do wszystkich tych miejsc:

1. na tym tutaj blogu: http://bez-owijania.blogspot.com/2009/10/o-piciu-piwa-i-zaletach-wenus-w-futrze.html - (gdyby ktoś to musiał osobiście klepać, to zwracam uwagę, że w futrze to "Wenus", a nie "wyrus"!);

2. na szalomie: http://jacek.jarecki.salon24.pl/133157,powrot-tygrysa-na-salon24-partie-partie-partie;

3. u wyrusa: http://tekstowisko.blogspot.com/2009/10/tajemnicza-tajemnica-tajemniczych.html.

A teraz, parafrazując Głowackiego, wskazuję buławą na zachód i do wszystkich urodzonych pogromców leberalizmu wołam: "Chłopaki! Pokażcie tym... liberałom!" (W oryginale było tam oczywiście słowo o zbliżonym znaczeniu, tyle, że dziś uchodzące za nieeuropejskie, więc śmy se zamienili.)

Kto nie chce się z liberałami opluwać... Kogo nie bawią ich pokraczne argumenta... Niech oczywiście nie czuje się do niczego przymuszany. Błagam! W końcu prawdziwa wolność to właśnie MY! Wbrew temu co sobie i światu wmawiają leberały.

* * * * *

No to może jeszcze obrazek... Trochę tam wprawdzie brakuje gościa, który mógłby uchodzić za rynkowego liberała spod osiedlowego trzepaka, ale za to MY jesteśmy przedstawieni jak należy. No i naparzana pierwsza klasa! (Jakby ktoś pytał, to to jest gołe duszenie, czyli mata leo, tyle, że nie jak zazwyczaj od tyłu, ino z boku.)


triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

5 komentarzy:

  1. He he he, ja sobie posiedziałem onegdaj z Indianami w ich zadymionym szałasie paląc coś co mi dawali do palenia (Bog mi świadkiem nie wiem co to bylo ale na bank nie marycha, choć tez kopało) przy okazji robienia filmu dokumentalnego przez jednego mojego kumpla. Ten film, na marginesie, bedzie chyba niedługo w telewizorni, to dam znac.

    W ogóle polecam poprzebywac sobie z takimi ludźmi. Chcę sie wybrac wiosną do tych Czukczów na Syberię. A jest po temu fajna okazja, tzn. zrobi się cos dobrego i jak najbardziej charytatywnego, dowiezie trochę książek polskim dzieciakom bardzo daleko stąd a przy okazji można będzie trochę poczukczyć. Do tego samochody terenowe, dzika przyroda, broń ostra i ogólnie męska przygoda. Jakbyś sie pisal, to szykuj 10 tyśków i 3 tygodnie wolnego na przełomie kwietnia maja 2010. Mam wolne miejsce w aucie, póki co.

    Z tym Spenglerem nie masz racji jednak. Poza kilkoma raptem rzeczami facet jest wtórny do imentu i płaski jak stół bilardowy. O czym ci zresztą pisałem juz kiedyś, że dla kogoś jako tako oczytanego w filozofii i historii to są żadne bajery. Za to sporo tam jest, u Szpenia, zwykłego pierdolenia w bambus. Choc nie przeczę, jest tez troche rzeczy i ciekawych i o których nie wiedziałem bedących dobra baza do dalszych poszukiwań.

    No ale jak kto lubi, to ja mu nie wróg.

    Co do meritum- tkwisz w błędach niebu obrzydłych.
    Wyrus się z ciebie ponabijał i to jak najbardziej słusznie. A to wynika z tego, że ty nie potrafisz gadac z ludźmi, nie słuchasz ich i nie czytasz co do ciebie piszą tylko projektujesz. Słowem tobie się cos wydaje, że ludzie ci mowią/piszą i spierasz sie nie z tym co piszą, tylko z tym co ci sie wydaje.

    A szkoda, bo jakbyś sie nie nadął jak indor, to by z tego mogła wyjśc fajna gaduła. A nie wyszła.

    I tu żal wielki, bo jesteśmy w takiej sytuacji, w której trzeba sie do kupy zbierać, jednoczyć i ludzi jakoś choć trochę podobnie kombinujących zbierac pod wspólną flagą, bo bida idzie na nas i to bida fest. Całkiem nie w ekonomicznym sensie (choć też).
    Ty zaś robisz to, co zarzucasz Korwinowi i ja sie zaczynam rozgladać za kimś, kto pierwszy rzuci hasłem (takim, jakim sie Korwina częstuje), czy Tygrys do idiota czy agent?
    Kumasz?
    Jak ktoś cię mniej zna i mniej lubi, to może do takich wniosków dojść.

    Ponawiam więc moją prośbe do ciebie- nie dziel a łącz.

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Artur

    Z "Małym Bizonem" oczywiście żartowałem. Zresztą lubiłem tę książkę. Domyśliłem się czegoś w takim stylu, jak mówisz.

    Propozycja naprawdę interesująca, ale na ile mogę ją traktować poważnie?

    Co do Spenglera, to oczywiście błądzisz, ale i tak już coś tam zdołałeś złapać, co Ci się chwali.

    Co do indora... Nie zgodzę się. Fajne gaduły nie wychodzą na temat zalet i cudownych właściwości BYTÓW UROJONYCH, a takim właśnie bytem jest "wolny rynek".

    Poza tym rzuć okiem, jak te chłopięta do mnie tam przemawiały: Spengler to prawa ręka Hitlera, a do mnie "dałeś dupy" i "pierdolisz"? Tak się rozmawia z gościem, któremu oni, razem ze swym Misesem, butów nie są warci czyścić? (Nie uważam się za aż Spenglera, ale cała ta reszta mogłaby raczej rozmawiać z moim kotem, nie ze mną.)

    Co zarzucam K*winowi? Każdy wie, i porównywanie gościa, który sobie lewą ręką czasem idiotę wyśmieje, a poza tym zajmuje się własnymi sprawami, z kimś, kto od 20 lat co najmniej uniemożliwia jakąkolwiek sensowną polską prawicę... Uważam za wynik polemicznych emocji niekontrolowanych akurat trzeźwą oceną sytuacji.

    Miło Cię w każdym razie było tu spotkać, proszę o częściej!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybko, bo lece na urodziny pewnej urodziwej i bardzo sympatycznej kolezanki. A tego odpuścić nie wolno- GRZECH!

    "Z "Małym Bizonem" oczywiście żartowałem. Zresztą lubiłem tę książkę. Domyśliłem się czegoś w takim stylu, jak mówisz."

    Jasne, dlatego sie zaśmiałem.

    "Propozycja naprawdę interesująca, ale na ile mogę ją traktować poważnie?"

    Bardzo powaznie. Ja jadę swoim autem- czas sprawdzić te 5,7 litra w prawdziwym terenie a nie na asfalcie (chociaż te polskie drogi to trochę jak offroad w sumie). Na auto przypada po 3 członi. W moim jest jeszcze 1 miejsce wolne. Bierzemy toboły na dachy i na pakę i wyruszamy. Cel zbożny i do tego przygoda.

    "Co do Spenglera, to oczywiście błądzisz, ale i tak już coś tam zdołałeś złapać, co Ci się chwali."

    He he

    "Co do indora... Nie zgodzę się. Fajne gaduły nie wychodzą na temat zalet i cudownych właściwości BYTÓW UROJONYCH, a takim właśnie bytem jest "wolny rynek"."

    Kurwa, jaki byt urojony? Przecież nikt nie używa tego sformulowania w tym sensie, w jakim ty go używasz. Wolny rynek to zwyczajnie gospodarka wolna od większości tych idiotycznych regulacji państwowych, które sie normalnym zwykłym Kowalskim nie pozwalają bogacić, kształcić swoich dzieci i zasilac budżetu solidnej armii. Nikt przeciez nie gada o jakimś abstrakcie.


    "Poza tym rzuć okiem, jak te chłopięta do mnie tam przemawiały: Spengler to prawa ręka Hitlera, a do mnie "dałeś dupy" i "pierdolisz"? Tak się rozmawia z gościem, któremu oni, razem ze swym Misesem, butów nie są warci czyścić? (Nie uważam się za aż Spenglera, ale cała ta reszta mogłaby raczej rozmawiać z moim kotem, nie ze mną.)"

    No i z takim podejściem to sie nie dziw, że ci pisza dałeś dupy i pierdolisz. Bo dałeś dupy i pierdolisz. Sorry ale twoje dobre zdanie o samym sobie to jeszcze odrobinę za mało by zdobyć ludzki szacunek skutkujący miłą und kulturalna gadką. Przykro mi to pisac, aleś sie zbłaźnil ciężko.

    "Co zarzucam K*winowi? Każdy wie, i porównywanie gościa, który sobie lewą ręką czasem idiotę wyśmieje, a poza tym zajmuje się własnymi sprawami, z kimś, kto od 20 lat co najmniej uniemożliwia jakąkolwiek sensowną polską prawicę... Uważam za wynik polemicznych emocji niekontrolowanych akurat trzeźwą oceną sytuacji."

    Brachu, ale ty teraz gadasz wyłacznie o skali (Korwin działa w większej niż ty) natomiast w skutkach (ty w mikro skutkach) jesteście ze sobą IDENTYCZNI. I o to cie min. molestuję, żebyś tego nie robił. Bo szkoda.

    "Miło Cię w każdym razie było tu spotkać, proszę o częściej!"

    Postaram się.

    Trzymaj się ciepło i pozdrów ode mnie morze. Nie byłem w tym roku nad Bałtykiem a życie bez Bałtyku jest do dupy zwyczajnie. Magia jakaś, psia krew!

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Artur

    Miło było, ale tej gadki akurat nie mam ochoty przedłużać. Jeśli "dałem dupy" - to sorry, ale nie mam nic więcej do powiedzenia.

    Rozumiem lojalności, choć Michalkiewicz na przykład już z tym przesadza, ale albo albo!

    Ja nie sądzę, bym dawał dupy. Nie zauważyłem u tych pryszczatych chłopiąt jednego sensownego argumentu - o grzecznym nie wspominając.

    Nie mam ochoty być miły i kogokolwiek przekonywać. Odpowiadałem na komęty tylko dlatego, by zrobić przyjemność Jareckiemu i wynagrodzić mu, że mój (b. przecież tym razem błahy) tekścik zechciał u siebie (sam z siebie zresztą) umieścić.

    Ty masz prawo inaczej oceniać moje i tych ludzieńków względne intelektualne potencjały, ale ja oceniam je właśnie tak, jak rzekłem. A i to było b. łagodnie sformułowane.

    Wróć kiedyś, jeśli zechcesz, ale na razie może rzeczywiście dopieść swych starych kumpli. ;-)

    Co do tych tam skośnookich Czukczek i włochatych gronostajów to faktycznie byłbym zainteresowany.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. w okolicach Andrzejek będę miał pełny harmonogram wyprawy. Wyślę ci wtedy co i jak.
    Naszym celem jest Pietropawłowsk Kamczacki. Coś 11 tysięcy km w jedną stronę.
    Szykuj jakies ciepłe odzienie.

    I bimber na drogę!

    OdpowiedzUsuń