wtorek, sierpnia 24, 2010

Taka sobie myśl o fetyszach, zdrowiu i komunistycznych świętach

Ludzie zdrowi powinni sobie uświadomić, że ich zdrowie nigdy nie będzie pełne, dopóki nie zaczną traktować rozmów z wszelkiej maści liberałami (jak libertarianie, "kolibry", rynkowi anarchiści, wyznawcy Misesa, itp.) o ich fetyszach (jak "wolny rynek", "parytet złota", "Prawo przez duże P", JOW'y, itd.) tak samo, jak by traktowali rozmowę z komunistą o względnej wyższości 1 Maja nad Rocznicą Rewolucji Październikowej, czy odwrotnie.

triarius
---------------------------------------------------
Teraz, kiedy III RP gładko przeszła spod europejskiego wymienia pod sowiecką racicę - czy i Ty odstawiłeś leminga od piersi?

25 komentarzy:

  1. Zbiór 1:
    "wolny rynek", "parytet złota", "Prawo przez duże P", JOW'y, itd. "

    Zbiór 2:
    1 Maja nad Rocznicą Rewolucji Październikowej,

    Nie to, żeby mnie jakoś szczególnie cieszyło, bo z oświeceniowych utopii niewiele mnie cieszy, ale jest różnica między tymi zbiorami. Jaka?

    W sumie tylko jedna. Ten drugi istniał (istnieje?).
    Niby niewiele, ale jedak virtual i real to różne cyrki, a i małpy w tym drugim takie jakieś bardziej krwiożercze.

    Jest w tym ważna lekcja dla wszelkiej maści prawaków, szczególnie tych (takich jak ja) którzy działają niestety w większości wirtualnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agresywna, wręcz neurotyczna, permanentna krytyka aktualnie obowiązujących hipotez (we wszystkich dziedzinach życia), jak i nie powstrzymywanie się przed stosowaniem jej do Prawd (metafizycznych i sakralnych), to moim zdaniem jeden ze sztandarowych znaków rozpoznawczych Kultury faustowskiej. Ciekawym w tym ujęciu wydaje się pytanie kiedy (bo to czy, to chyba raczej nie podlega dyskusji) ten krytycyzm skieruje wewnętrzną dynamikę naszej Kultury w jej autodestrukcję...

    W tym kontekstcie możemy odczytać pojawienie się Nietschego i jego przesłania, w naszej Kulturze: „jeśli nie istnieją żadne uniwersalne, wiążące dla wszystkich normy poznania i działania, jeśli nie da się ich uzasadnić ani na płaszczyźnie międzykulturowej, ani w ramach jednej kultury, jeśli nic nie może sobie rościć pretensji do powszechnego obowiązywania, wówczas jedynym wyjściem jest doprowadzenie procesu niszczenia wartości do ekstremum. ”

    Tylko że ta alternatywa nie wygląda zbyt realnie, i to nie ze względu na remanencję tradycyjnej moralności, blokującą radykalną implantację „przesłania Zaratustry” w ciała żywych społeczności, lecz raczej ze względu na to, że zawsze znajdą się kultury, zdolne do przeciwstawienia się tej amoralnej konsekwencji i gotowe z żarliwą wiarą na prowadzenie świętej wojny w obronie swego summum sanctissimum.

    Więc gdy pozwoliliśmy na intelektualne (nie jest to tu zbyt udane słowo) rozprawienie się z naszymi największymi Świętościami, to niby co miałoby nas wstrzymywać przed jeszcze bezwzględniejszym rozprawieniem się z dyrdymałami, które statusu metafizycznego już nie posiadają.

    Śmiało możemy zapakować te wszystkie: prawa człowieka, tolerancję, demokrację, humanitaryzm, liberalizm, kapitalizm, indywidualizm, marksizm, parlamentaryzm, wiarę w postęp, naukę i technikę plus "wolny rynek", "parytet złota", "Prawo przez duże P", JOW'y i co tam jeszcze do wora a wór do jeziora! I kto nam co zrobi?

    OdpowiedzUsuń
  3. "I kto nam co zrobi?"

    My sami*. Najsmutniejsze jest to, że my sami.

    *Nie my, jako MS, Nicponie i paru innych. My jako ludność obecnie okupująca ten obszar ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Amalryk,

    trendy można odwracać. Czasami sama rzeczywistość wymusza otrząśnięcie się ze zgniłkowatości. Czy właśnie tym nie był hitleryzm?

    Pozwolę sobie zacytować innego niemieckiego klasyka (ileż prawdy jest w poezji!):

    Unsere Fahne flattert uns voran,
    Unsere Fahne ist die neue Zeit.
    Und die Fahne führt uns in die Ewigkeit!
    Ja die Fahne ist mehr als der Tod!

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Mustrum
    Ooo! Gdzie to byłeś jak Ciebie nie było? Znów jakieś szalenie ważne doktoraty, czy cuś? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. @ tj
    Hitler spośród "otrząsaczy" okazał się najbardziej zdeterminowany i obdarzony największymi szóstozmysłowymi zdolnościami w odczytywaniu nastrojów mas i nie tylko(Fingerspitzengefühl). A że objął we władanie akurat najpotężniejszy naród w Europie (inni otrząsnęli się na mniejszą skalę), no to się działo...

    Ach! Te sztandary !

    Die Fahne hoch! Die Reihen fest geschlossen!
    SA marschiert mit ruhig festem Schritt
    Kam'raden, die Rotfront und Reaktion erschossen
    Marschier'n im Geist in unser'n Reihen mit ...

    No! Nie wiem, czy mnie nieco nie poniosło z tym wykorzystywaniem tygrysiej gościnności - ale tak mi się skojarzyło na Fahne, jak psu Pawłowa!

    OdpowiedzUsuń
  7. @Amalryk

    A nie. Na urlopie byłem. Łażenie po górach i taplanie się w morzu z dzieciakiem jest cudowną odtrutką na tuskozę.

    Oczywiście jest to terapia stricte paliatywna, ale duża większość remisji raka dzieje się gdy analgetyki działają skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tygrysie,

    a jaka jest różnica między rozmowami z kolibrami, zwolennikamia prawa przez duże P, JOWów itp wynalazków, a tymi rozmowami prowadzonymi tutaj u ciebie, czy u mnie, czy gdziekolwiek?

    W gruncie rzeczy i to magiel i to magiel.
    I jeśli przyjąć taką optykę, że rynkowcy, kolibry, JOWowcy itp to jest ten maglowy proletariat, to są te robotnicze żony i chłopki w zapaskach, które w maglu przebywają i plotkują; a goście twoi, to jest ta maglowa arystokracja, czyli żony cieci u kamienicznika, służki u jasnie państwa etc. to co ma wyższą wartość poznawczą dla człowieka, który zainteresowany jest tym, co tam u ludu w trawie piszczy?
    Ja obstawiam jednak ten proletariat i te kmiece małżonki, które sobie czepce krochmalą.
    Oczywiście, dywersyfikacja i zawszeć to dobrze wiedzieć, co tam rękodajni powiedzą, jak się tam jaśnie państwu układa, no ale to tyle. Nespa?

    Do czego zmierzam? Nie zamykać się na ludzi! Słuchać, nawet jak opowiadają bzdury, lub wydaje nam się, że gadają bzdury. Rozmawiać, poznawać. Przyciągać do siebie, wykładać swoje. Jednoczyć a nie dzielić.

    Zgoda buduje, he he he.

    To, czego nam jak tlenu brakuje, to solidarność, tak po staremu rozumiana, solidarność.

    A wtedy jest jakakolwiek szansa na to, że w hierarchii priorytetów takiego ludzkiego konglomeratu, jeśli zdobędzie się ludzki szacunek i zaufanie, nasze priorytety będą o oczko wyżej, niż np. jakieś JOWy- które same w sobie nie są jakimś głupim pomysłem i jako technikalia mogą być całkiem poręczne (choć nie muszą). Czy wolny rynek, który jak rozumiem przez ludzi odbierany jest jako zmniejszenie ingerencji państwa w gospodarkę, co by przecież naszej gospodarce tylko wyszło na zdrowie, a co za tym idzie (za silną gospodarką) mielibyśmy dutki na nowe fikuśne karabiny i moglibyśmy szkolić żołnierzy na ostrej amunicji a nie na paintballach.

    Ja to tak widzę, że ludzie się w większości powodują przeróżnymi intuicjami. Te intuicje to w sumie niezwerbalizowane światopoglądy, które w ludziach tkwią i które powodują, że w sumie bez żadnej większej przyczyny człowiek opowiada się bardziej za tym na prawo, niż za tym co na lewo. Z tych intuicji wypływają pojedyncze rzeczy, jako to, co ludzie traktują jako swój światopoglad (czy jak tego nie nazwać). I jest cała masa ludzi, którzy swoje prawicowe intuicje racjonalizują via ów wolny rynek. Albo własnie JOWy, albo cośtam cośtam.
    W czym problem?
    Bardzo dobrze!
    Powinniśmy się cieszyć, że nie mają w drugą stronę, że nie cieszy ich pacyfizm, pedalskie paradenmarsze, rządy feministek i wieczna przyjaźń polsko- radziecka.

    Czyli raczej ich przytulić niż odepchnąć.

    Oczywiście należy tworzyć środowisko elitarne, to jest oczywiste, ale ta elitarność nie może być wyekstrahowana z otaczającego elitę świata. To oznacza coś w rodzaju kręgów "wtajemniczenia".
    Przyjmijmy roboczo, że najwęższym z najwęższych kregów "wtajemniczenia" tym creme de la creme jest grupa Szpęglerystów (nie uważam tak, ale roboczo możemy tak to potraktować).
    Więc jeśli jest to elita, albo takie ma aspiracje, to wokół niej powinien być szerszy krąg, powiedzmy Ardreyistów (to też traktujmy technicznie), a jeszcze dalej jakichś narodowców, a jeszcze szerzej itd. a gdzieś tam, na którymś kręgu i kolibry, na jeszcze innym JOWowcy, anarchokapitaliści etc.
    W ten sposób wyglada w miarę zdrowe środowisko i zaczyna się jakakolwiek polityka.
    Zgoda?
    W przeciwnym razie mamy do czynienia z kółeczkiem wzajemnej adoracji, w którym się dyskutuje o rzeczach strasznie ważnych, tyle że w skutkach to jest nadal magiel i mini rozmówki między panią Kociołkową a panią Siubzdecką spod czwórki o wyższości krochmalu z mąki takiej nad siaką.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Artur

    Całkiem sensownie zagadałeś tym razem, a nawet całkiem filozoficznie. (Czyli jednak można. ;-)

    Nie, słuchaj... To nie chodzi o to, że z ludźmi nie należy gadać - oczywiście, wręcz przeciwnie, NALEŻY! Tu masz absolutną rację.

    O ich fetyszach też trudno całkiem nie gadać, skoro już się gada, a to są ich fetysze. Chodziło mi o to, żeby się nie DAWAĆ WCIĄGAĆ w bezsensowne i jałowe gadki. (Zresztą napisałem to nieco złośliwie i ze zdrowej przekory in the first place, co każdy chyba tu wie.)

    Różnica między nami polega, jak mi się wydaje (kiedy tak sensownie gadasz) głównie na tym, że ty lekceważysz w tym kontekście książki i filozofię, przywiązując ogromną nadzieję w DZIAŁANIU, ZWYKŁYCH kontaktach z ludźmi...

    Ja natomiast z przekonaniem uważam, że jesteśmy tak totalnie przesiąknięci i otoczeni postoświeceniowym leberalizmem , że bez pracy filozoficznej - dla elity oczywiście, przynajmniej początkowo - tu się nie obejdzie.

    Weź naszych wrogów - masonów i leberałów właśnie. Czym oni zwyciężyli? Oczywiście szpęglerycznymi trendami, dzięki za poparcie sprawy Szpęgleryzmu Stosowanego. Ale nie tylko! Oni wygrali, bo mieli FILOZOFIĘ! Nie "głębokie zrozumienie istoty Ekonomiii", jak chcą niektórzy, tylko filozofię - jakkolwiek by nam się ona prymitywna i fałszywa nie wydała.

    Na tej w końcu filozofii kręci się cały nasz światek od początku (no niemal, bo z wyjątkiem Romantyzmu) XIX w. Ta filozofia w pewnym sensie pozwoliła stworzyć kąpy, na których my to piszemy - z drugiej jednak próbuje stosować CAŁKIEM TE SAME metody do analizy spraw, które się do tego całkiem nie nadają.

    Jednak to jest FILOZOFIA, a nie tylko ideologia czy propaganda. I tu ich siłą.

    c.d.n. Deo volente

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Artur c.d.

    No i mi nie chodzi o to, żeby nie gadać z takim nawiedzonym od JOW, tylko, żeby z tej rozmowy NIE GŁUPIEĆ. Żeby pamiętać, że są hierarchie wartości, są priorytety, a jego teoryjki odnośnie pieniądza czy systemu głosowania, to w istocie tylko CZĘŚĆ fałszywego i szkodliwego jak cholera systemu, na który sobie nie możemy pozwolić, a jego powinniśmy z niego uratować.

    Ci ludzie mogą mieć w wielu sprawach rację - tylko powiedz mi, co z tego dzisiaj dla nas wynika? Czy naprawdę TO akurat są nasze problemy na dziś?

    A weź praktyczne wnioski z tych teorii! Zostawić emerytury ubekom. Lizać ruskim dupę. Pluć na Piłsudskiego. Pieprzyć głupoty o demokracji, jednocześnie wygłupiając się w wyborach i pomijając milczeniem kwestię, że demokracja to przecież WOLNY RYNEK na władzę!

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Artur c.d.

    Widzisz, problem, jak ja go widzę, polega na tym, że dla tego globalnego syfa - któren jest, niestety spójny i na swój diabelski sposób logiczny - NIE MA AUTENTYCZNEJ ALTERNATYWY! Nie mówię "nigdy", choć od optymizmu jestem daleki. Ale nie ma, bo NIE MA ALTERNATYWNEJ ELITY.

    I tu, z wielu względów, nie może (niestety czy stety) chodzić o elitę finansową, urzędniczą, czy medialne sławy - to nam absolutnie do końca odebrano i nie warto teraz nawet o to walczyć. Albo będą inne elity, czyli zagranie gambitowe, kontratak na atak, albo też będziemy jak dzieci pod trzepakiem, które autentycznie walczą sobie o pozycję w stadzie i autentycznie przeżywają swoje tragedie, ale jednak SĄ ZALEŻNE od dorosłych i to w głębi serca AKCEPTUJĄ.

    Albo, albo! Tutaj zarówno fizkultura, różne talenta i fajne umiejętności, autentyczna męskość, uroda... Oczywiście super dzieci, i pod naszym wpływem... Ale tu musi być także ŚWIATOPOGLĄD - od samej góry, od samego dołu... Czyli FILOZOFIA, tak, jak ja ją rozumiem.

    "Naukowy światopogląd" lewizny i leberałów wybucha im w mordy, bo biologia i różne inne cybernetyki mówią dziś coś całkiem odwrotnego, od tego, co oni by chcieli. Ale KTO do kurwy nędzy o tym wie? Kto potrafi to wykorzystać? Kto to ludowi powie?

    Bez odrzucenia michniczo-roussowkiego paradygmatu, bez szpęgleryzmu i ardreyizmu? KK? Daruj, albo my (lub wy raczej) wlejecie tam całkiem NOWE życie - także intelektualne i filozoficzne (by już nie ryzykować z mówieniem o dogmatycznym), albo to jest już martwa, daruj, kobyła. Przynajmniej na TYM świecie.

    Miło się gadało, polecam się na przyszłość.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie to, żeby mnie jakoś szczególnie cieszyło, bo z oświeceniowych utopii niewiele mnie cieszy, ale jest różnica między tymi zbiorami. Jaka?

    W sumie tylko jedna. Ten drugi istniał (istnieje?).
    Niby niewiele, ale jedak virtual i real to różne cyrki, a i małpy w tym drugim takie jakieś bardziej krwiożercze.


    Pełna zgoda. Libertarianizm typu amerykańskiego czy korwinizm to w gruncie rzeczy margines, sekta i kabaret. Groźniejszy jest faktycznie komunizm/bolszewizm. Ale jeszcze bardziej - antypolityczne dziedzictwo "Solidarności" i większej części tzw. opozycji "antykomunistycznej"; liberalizm (czy demoliberalizm) w ujęciu schmittiańskim.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Jaszczur

    Pełna zgoda. To zresztą jest zawarte przecież w moim rozróżnieniu pomiędzy "realnym liberalizmem" i "liberalnym rewizjonizmem" (wszelkie skojarzenia z takim czy innym "socjalizmem" jak najbardziej na miejscu).

    Tyle że, o ile "realny" (wraz ze swym kuzynem sowieckim "post" komunizmem i podobnymi dziećmi oświecenia) liczy się w tzw. realu, to intelektualnie liczy się dzisiaj już dość mało. W końcu nie bardzo musi, skoro trzyma za mordy, indoktrynuje i "edukuje".

    Natomiast tamten liczy się WŁAŚNIE jako intelektualna propozycja i ja tu widzę poważny problem. No bo jeśli gość o korze mózgowej takiego Wyrusa, któemu poza tym nic zdaje się w sensie moralny, czy endoktrynalnym, nie brakować, bajdurzy z takim zapałem o tych bredniach, czyta i propaguje Misesa...

    No to ja dziękuję! I naprawdę dostrzegam tu pewien problem - co najmniej taki, żeby napisać na ten temat krótki (jak na mnie) i w sumie dość głupiutki wpisik.

    Nie mam racji?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Tygrys

    Jeśli o to chodzi, to się zgadzamy. Najbardziej tragiczne w tym wszystkim jest to, że wcale niegłupi ludzie, z którymi często się nawet zgodzę, nie tyle brandzlują się przy klasykach libertarianizmu, co byliby w stanie bronić ich jak niepodległości. A nawiasem, oni w ogóle chyba nie zdają sobie sprawy, że pisząc o sprawach takich jak w/w piszą o rzeczach drugorzędnych. W stosunku na przykład do faktycznego braku suwerenności Polski.

    I jeszcze jedno, a propos pokrewieństwa liberalizmu (wszystkich odmian) z bolszewizmem (j.w. - łącznie z "post"komunizmem) i jednocześnie skłonności kazirodczych u obu: a)bodajże Rothbard pisał o tym, że jak USA się rozbroją, to... Sowiety i ChRL złagodnieją i zaczną handlować, b) Karl Hess (nie mylić z Rudolfem;)) jako jedyny Aryjczyk należał do czarnych Panter, c) korwinistom często zdarzało się bronić ubeckich emerytur czy aferzystów II PRL w imię Świętego Prawa Własności.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Amalryk - zapodam coś, ku pokrzepieniu serc naszych ;) :

    Von Finnland bis zum Schwarzen Meer:
    Vorwärts, vorwärts!
    Vorwärts nach Osten, du stürmend' Heer!
    Freiheit das Ziel, Sieg das Panier!
    Führer, befiehl! Wir folgen dir! Den Marsch von Horst Wessel begonnen
    Im braunen Gewand der SA
    Vollenden die grauen Kolonnen:
    Die große Stunde ist da!


    http://www.youtube.com/watch#!v=Gzo3VXjqDc4

    OdpowiedzUsuń
  16. Wrogowie liberalizmu, powiedzcie mi, co by wam szkodziło, gdybyśmy to MY mieli tyle zagregowanego kapitału, by zbudować na nim siłę polityczną tłamszącą naszych zachodnich sąsiadów - a nie odwrotnie?

    Ponieważ jednak jest odwrotnie, co odczuwamy boleśnie, to czy walka z liberalizmem gospodarczym nie jest strzelaniem sobie w nogę?

    triarius,

    powtarzasz błąd Misesa (ciekawe, czy świadomie) utożsamiając rynek z demokracją.

    OdpowiedzUsuń
  17. @tj

    Tu nie chodzi o takie czy inne mechanizmy ekonomiczne, ani o zakres ingerencji państwa w gospodarkę.

    Poza tym, w warunkach neopeerelu taki jaki proponujesz "system wolnorynkowy" zmieniłby się po prostu w lepszą wersję kapitalizmu nomenklaturowego.

    Są dwa kraje, w których na pewną metę udało się ziścić część pomysłów libertarian: pinochetowskie Chile i frankistowska Hiszpania, po osłabieniu Falangi jako zaplecza politycznego generała Franco. Ergo: procedury rynku działają dobrze tylko w zdrowym społeczeństwie. Którymi niewątpliwie wyżej wymienione były, skoro zrodziły takich ludzi jak Augusto Ramon czy Francesco Hermenegildo...

    OdpowiedzUsuń
  18. Tygrysie,

    masz rację z tą róznicą między nami.
    tak właśnie jest.
    Zauważ jednak, że my żyjemy sobie w tak zwanym okresie zdychania cywilizacji. Tym, co się z tego wyłoni będzie jakaś nowa forma. Ja tu oczywiście tezy, że to juz koniec, the end i będzie to ostatni, globalny upadek i po nim już nic- olewam. Niemniej jednak przed nami wielkie duuup i po tym duuup świat się zacznie jakoś układać. Po dłuższym lub krótszym okresie chaosu.
    Z tego chaosu z czasem wyłoni sie jakaś nowa elita, z jakimś nowym, wzbogaconym (umownie) chrześcijaństwem (póki to co idea na świecie najwyższa, więc to raczej ona ulegnie tuningowi a nie jakiś inny syf).
    Z czasem będa jacyś pierwsi "chrześcijanie" i jacyś pierwsi "rycerze".
    Moim zdaniem my żyjemy tuż przed powstaniem i jednych i drugich.
    Ci wszyscy ludzie, którzy zbudowali Europę i świat, poza klerem, to byli ludzie czynu w 100%. Za to z Wiarą.
    Tym własnie, co nas, prawicę odróżnia od lewactwa, to fakt, że my budujemy na Wierze, na Słowie Boga. Dlatego to się udaje, rozkwita itd. Niezależnie od tego, gdzie to Słowo Boga pada, w jakiej kulturze i jak ten Bóg im się przedstawia. Tam, gdzie jest Słowo Boże tam się zaczyna.
    Żadnej filozofii, żadnych bzdetów. Wiara i działanie. Nic więcej.

    Natomiast tobie, właśnie tym Szpęglerem popsutemu (coś jak mutacja ukąszenia heglowskiego) śni się, że ty zbudujesz nowe, lepsze lewactwo. Po prostu sobie lepiej niż oni wymyślisz, co ma być. I z taką filozofią ruszysz (nie mówię, że personalnie- zamysł jest taki) podbijac świat.

    No to sorry, ale to jest najczystszej wody lewica. I sorry, to że Ardrey i nauka mówią dziś cośtam średnio mnie wzrusza. Bo jak nasi oświeceniowcy robili swoje wałki, to to wszystko też budowali na najnowszych osiągnięciach nauki i na swoich Ardreyach. A co z tego wyszło, to właśnie widać.
    Wyszedł syf.

    I jak ty sobie kombinujesz w tym kierunku, że trzeba wymyśleć mega prawicową filozofię (choćby dla elit), to znaczy że właśnie móżdżysz nad wielkim kłamstwem, z którego rozmiarów nawet nie zdajesz sobie sprawy.
    I na prawdę nie jest ważne to, że będziesz to budował na tym, co na dziś wydaje ci się (nam) najprawdziwszą na świecie prawdą, samym najczystszym Faktem, to to, co ci wyjdzie, będzie krzywe strasznie, i będzie niosło krzywdę. Niczym nie będzie się różnić od tego obrzydliwego lewactwa, może tylko inaczej rozkładać akcenty, ale to nie jest jakaś wielka róznica.

    Jedyne, co można zrobić, to oprzeć się na Wierze i Działać. Bo to jest samo sedno i mięso prawicy, a nie naśladowanie lewactwa.

    To, że ty nie wierzysz i uważasz, że już po KK (moim zdaniem w tej formie na pewno, ale nie w ogóle- to będzie podglebie nowej natchnionej religii i to uważam za pewnik, powód podałem wcześniej), nie ma żadnego znaczenia.
    To się i tak dzieje i będzie działo. Do tego sie tylko można przyłączyć i działać, albo być na marginesie.

    Tak to, moim zdaniem, wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  19. cd...

    O ile międlenie tematu spójnej filozofii/projektu do wystawienia na rywalizację z lewactwem, po to, żeby odrzucić ten cały syf już u fundamentów- o ile to uważam za kompletnie jałowe i nic nie dające, o tyle już jakiekolwiek działanie daje konkretne, wymierne efekty. Jakiekolwiek.

    Wracając na koniec do tej filozofii przez duże F. Żeby to zadziałało, czyli żeby realnie rywalizować z lewicą też trzeba wiary. Trzeba, aby ludzie w tę filozofię uwierzyli. Inaczej gówno z tego. Nikt palcem w bucie nie ruszy.
    To oznacza, że ty byś chciał, aby ludzie, za przedmiot swojej Wiary, uznali wymysł ludzki. Sorry, ale to jest zwyczajnie okaleczanie człowieka.
    To chyba oczywiste, zgoda?

    Moim zdaniem ten, kto chce o sobie myśleć w kategoriach prawicowych a szuka fundamentów ideowych, powinien się zwrócić ku Kościołowi. Mówisz, że on jest słaby? On jest słaby, bo prawica zamiast go wspierać intelektualnie i fizycznie uczestnicząc w jego życiu i działaniach, woli wymyślać jakieś konstrukty konkurujące z lewactwem.

    I teraz mniejsza o to, że są TW w KK, że cośtam cośtam i że najprawdopodobniej czekają Kościół dramatyczne przemiany. Czekają.
    To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia.

    I działać. Organizować się. I od razu funkcjonować w naturalnej, gotowej już instytucji.
    Tysiąc razy lepiej by było, jakbyś ty, Tygrysie, dogadał się z księdzem proboszczem i w salce przykościelnej, raz w tygodniu, organizował dla młodych parafian kursy BJJ, niż to całe gadanie o Szpeniu, Ardreyu itp sprawach.
    Pozwalam sobie na taki akurat wtręt, bo znam twoje wyjątkowe zamiłowanie do BJJ i wiem, że już jesteś w te klocki fest szpeniu. Przecież zupełnie nieformalnie ty byłbyś w stanie uczyć młodych ludzi naparzanki, sztuki walki nożem, strzelania (ot, choćby z paintballi) i robić to wszystko co tak lubisz równocześnie pracując formująco nad takimi młodymi ludźmi. W ramach Kościoła.
    To jest w żaden sposób nieporównywalne z jakimikolwiek wymyślanymi filozofiami przez duże F. I zapewniam cię, beż żadnej filozofii przez duże F, samym wychowaniem przez dawanie wzoru (i rozmowy) uczynić jesteś w stanie najwięcej.

    Ja tak o tym gadam, bo podjąłem przygotowania do uruchomienia u siebie na ranczu takiego combat campu. Oczywiście przedsięwzięcie komercyjne, ale ale... nie do końca przecież, zgoda?

    Więc, Tygrysie, zaprawdę powiadam ci, prawicy bez Boga nie ma. Jest tylko lewactwo naśladujące prawicę.
    Po drugie gotowa Filozofia już jest i to naprawdę przez duże F. I to sprawdzona, trzeba tylko sięgnąć do źródeł i trochę odkurzyć.

    Cała reszta, która jest konieczna, to wyłacznie działanie zgodne z tym, co uważamy za słuszne.
    Nic więcej.
    I szanse na to, że coś z tego będzie, rosną skokowo w stosunku do wymóżdżonej filozofii przez duże F, w którą trzeba będzie jeszcze uwierzyć, żeby się chciało coś z tym dalej robić.

    Nie idź tą drogą, Tygrysie.

    Pozdrawiam

    P.S. o tej szkółce kombat, którą ty byś mógł zrobić poświęcając ze 2 godziny tygodniowo, to ja pisałem na poważnie. Ty masz naturę w jakiś sposób dydaktyczną, super by ci się uczyło i formowało takich młodych ludzi a do tego naparzanka to przecież twoja pasja, którą jesteś w stanie wykorzystać realnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. @ tj

    Ależ ja nie mówię, że nie mamy próbować zarobić, tylko że oni nam na to nie pozwolą! Nie na tyle w każdym razie, żeby to się liczyło w Historii (że tak to określę).

    Marcus Crassus, któren, wbrew utartym opiniom, wcale nie był dureń (Guigliermo Ferrero w swej znakomitej książce przedstawia go w sumie b. korzystnie), stwierdził przecież, że "bogactwo to możliwości wystawienia prywatnej armii".

    I o tym tu mówimy - armii, czy prawdziwej, wielkonakładowej gazety, co nie upadnie po dwóch latach. Przecież, że nie o różowych golarkach do szparki/muszelki/myszki i czego tam jeszcze!

    Co do mojego błędu, to nieprawda - wcale nie "utożsamiam", po prostu twierdzę, że jedno bez drugiego... Czyli raczej w jedną stronę: liberalizm bez demokracji to w dużej mierze po prostu oszustwo - nawet na poziomie czysto intelektualnym.

    Że w realu Realny Liberalizm może sobie istnieć jak chce - bo kto mu co zrobi? - to całkiem inna sprawa. Fakt, że mnie zazwyczaj interesują fakty, a nie ideologiczne deklaracje, ale tutaj mówię o tych drugich właśnie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak myślisz Tygrysie, czy Nicek ma słuszne powody do optymizmu pisząc:"ja obstawiam że to jednak będą nasze czołgi, bo co by nie mówić o naszej armii, to tak lżona, poniżana, szmacona, ograbiana z funduszy i rozszabrowywana jak dziś nie była nigdy w naszej najnowszej historii. Wojsko jest wściekłe i zwyczajnie nie wierzę w to, że dadzą się wypuścić przeciwko ludziom w imię utrzymania tych platformerskich świń u władzy." czy może jednak optymizm jest tchórzostwem???

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Anonimowy

    Tchórzostwem to chyba jednak u Nicka nie - Spenglerowi przecież nie chodziło zresztą o WSZELKI optymizm, tylko o wmawianie sobie, że WSZYSTKO JEST JESZCZE MOŻLIWE. To nie jest dokładnie tak, że każdy przejaw optymizmu koniecznie kompromituje, choć faktycznie sądzę, że wiele z tego to pójście na łatwiznę i unikanie walki.

    Wieczny optymizm Nicka zadziwia mnie w istocie za każdym razem, ale nie traktowałbym tego w kategoriach etycznej, czy umysłowej, skazy. Gość po prostu tak ma i jest młody, zdrowy...

    Mnie nawet te optymizmy Nicka potrafią na 3 - 5 sekund także podnieść nieco nastrój i przyszłość podmalować złocistą farbką.

    W sumie nie dzielę jej, ale... Bloody Hell - OBY! Oby gość miał w tym rację! ;-)

    W końcu czy ja mam jakiś patent na robotę Kassandry? Nic o tym nie wiem.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Tygrysie,

    żadna walka bez optymizmu nie ma sensu.
    Choćby to miał być optymizm zwiazany z radością płynącą z przekonania, że oto zaraz spotkamy się ze swoim Stwórcą, bo z przeważającymi siłami wroga nie mamy szans. Wtedy można wziąć bardzo wielu tych wrogów ze sobą. Tyle, że ich do piekła.

    ;)

    Szpeniowi chodziło chyba raczej o taką naiwną durnotę, że "jakoś to będzie", "a co mi tam?". Bo to jest tchórzostwo.
    Czyste.

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Artur

    Jasne, masz zupełną rację. Wkurwia mnie np. niepomiernie wyśmiewanie się z orkiestry na Titanicu, która w ostatnich chwilach, na przechylonej nieprawdopodobnie podłodze, grała hymn "Nearer My God to Thee" ("Bliżej, mój Boże, do Ciebie").

    Kurwa, czy może być coś wznioślejszego i piękniejszego?

    (Choć przyznam, że późnogierkowska piosenka, raczej anty oczywiście, "Bo gdy Titanic tonął, to też orkiestra grała", była słodka.

    Szpenio konkretnie miał na myśli to, że tchórzostwem jest wyobrażać sobie, iż z suchego badyla Cywilizacji może nagle wytrysnąć zielony, soczysty pęd. W stylu eposu rycerskiego, katedr gotyckich i takich tam spraw.

    Jeśli zielony pęd będzie, to będzie to nowa K. albo może nowe barbarzyństwo, ale z pewnością na betonie kwiatki już nie wyrosną, jak to zauważył poeta.

    Jemu chodziło o heroizm akceptacji naszego czasu - w wszystkimi jego możliwościami i ograniczeniami. Jak ten żołnierz, co go nie odwołali z warty, więc nie uciekł i został przysypany popiołem Wezuwiusza.

    Na pewno kojarzysz te klimaty równie dobrze, jak ja czy sam S.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  25. Zgadza się, orkiestra na Titanicu, to jest zwyczajne piękno. Człowiek staje się przez takie coś silniejszy od rozszalałych sił natury. Już chocby przez to, że przyjmuje je w całości z godnością i bez strachu.

    Z tym betonem i suchym badylem. No właśnie tu mnie swędzi. Tzn. OK, ja przyjmuję to, że to będzie nowa K. Jeśłi wyrośnie na naszym podglebiu, to będzie też w jakiś sposób nasza. Tzn.- moim zdaniem starożytny Rzymianin bez trudu zaadaptowałby się do nas dziś. Czy Grek. (w drugą stronę znacznie trudniej ze względu na znacznie niższą dziś wydajność naszych organizmów. W skrócie byśmy wyzdychali w kilka dni).

    Więc to w sumie nieistotne, że ona będzie inną K, skoro i tak będzie w jakiejś mierze depozytariuszem tego, co w nas najlepsze i co zostanie z czasem zmitologizowane stając się włąsnie tą Kulturą.

    Ja nie wiem, czy tego co mamy dziś nie nazwać owymi czasami chaosu i barbarzyństwa? Bo to mi pasuje zwyczajnie.

    W każdym razie- żaden beton. Raczej trup, ścierwo, proces gnilny i tym trupem nawieziona gleba, która wyda znowu zielone pędy, które zwieńczą się swoją wersją gotyckich katedr, czyli jakimś swoim apogeum kulturowym.

    OdpowiedzUsuń