piątek, grudnia 10, 2010

Systemy takie i inne (część 3)

(Deus ewidentnie voluit, chwała mu za to, Alleluja i jedziemy dalej!)

Wbrew pozorom, znęcanie się nad słabymi na umyśle NIE JEST moją ulubioną rozrywką, jakkolwiek gorliwie by niektórzy starali ją taką uczynić. (I coś m się, całkiem bez związku z czymkolwiek, nagle przypomniało: może ktoś ma okazję zawiadomić blogera GPS65, że czeka tu na niego nagroda za najśmieszniejszą parodię Korwina, dobra?) Jednak, mimo wszystko, musimy się jeszcze nieco zająć Toynbee'm, żeby naprawdę mieć dziadygę z głowy, raz na zawsze.

Sporo by się można wyśmiewać z tych jego cywilizacji, całkowicie i podobno jednoznacznie zdefiniowanych przez swe "reakcję na wyzwanie ze strony środowiska". Bo to na przykład możemy mieć "cywilizację" lewej strony ulicy 1. Maja w Pędrakach Wielkich, która się jednoznacznie definiuje poprzez swą specyficzną reakcję na wyzwanie w postaci braku bezpośredniego połączenia z Marsem, albo też marszczenia się pięt, jeśli się zbyt długo siedzi w wodzie.

To by było nie tylko łatwe, ale i w sumie nie jest potrzebne. Dlaczego nie jest? A dlatego, że sam Toynbee daje nam całkiem podobnych przykładów masę, i nic tu samodzielnie wymyślać nie potrzeba! Na przykład prezentując swą genialną metodologię na początku swego Magnum Opus (to nie to samo Opus, co MO Spenglera, oczywiście!) wprost pisze on o cywilizacji greckiej, zdefiniowanej przez swą reakcję na problemy przeludnienia (o czym już wspominaliśmy, ale teraz nieco pełniej).

Otóż, dowcip polega na tym, że, jeśli się nieco wie o starożytnej Grecji, to się i wie, że te reakcje w istocie były całkiem różne, i jeśli się na przykład weźmie Ateny, Korynt i rolniczą Beocję, to, zgodnie z tą genialną metodologię, mamy TRZY "cywilizacje greckie"! Proszę sobie rzucić okiem na mapę i zobaczyć, na jak niewielkiej to wszystko przestrzeni, no a do tego oczywiście w jednym czasie. A niewykluczone, że jakby nieco sprawę postudiować, to znaleźlibyśmy w tym samym okresie jeszcze jakieś dodatkowe "cywilizacje greckie".

Szczególnie zabawne mi się to wydaje wtedy, gdy widzę, jak ludzie próbują jednocześnie czcić Toybee'ego i Konecznego, i żenić ze sobą jakoś ich systemy. W rezultacie mamy - z jednej strony, trzy co najmniej "cywilizacje greckie", z drugiej zaś "cywilizację łacińską", kwitnącą od bez mała trzech tysięcy lat, a tylko przepoczwarzającą się bezustannie ("system prawny" pozostaje jednak bez zmian, hłe, hłe, hłe!) i WĘDRUJĄCA SOBIE po mapie, aż zawędrowała do Polski, gdzie już zapewne na wieki wieków pozostanie. Wiadomo - Polacy to Rzymianie, te same zalety, ta sama państwowotwórcza dyscyplina... Ach!

To była jednak dygresja, teraz znowu wracamy do Toynbee'ego. Otóż nie trzeba nawet robić tego, co ja tu rzekłem, bo Mr. Zabawkowa Pszczoła (nie mogłem sobie tego darować, na odmianę, ale naprawę TO o niczym nie świadczy i go nie obraża!) potrafi JESZCZE lepiej! Świetnie na przykład pamiętam, że sporo mówi o "cywilizacji Szkotów w Północnej Irlandii". (Pamiętam to, i uważnie czytałem, bo akurat Szkoci i ich cywilizacja mnie kręcą, jako w 1/32 potomka MacLeodów, and proud of it as hell.)

Są tam tacy Szkoci, górale zresztą, ale iluż ich w tej "cywilizacji" jest? Kilkadziesiąt tysięcy? Istnieje jakkolwiek naprawdę ostra granica pomiędzy tą ich "cywilizacją", a cywilizacją otaczających ich mieszkańców Ulsteru? Wątpię, by to było coś aż tak istotnego, by to porównywać z Egiptem, Zachodem, Babilonem czy inną cywilizacją środkowoamerykańską! Na tej zasadzie to możemy zacząć mówić o "cywilizacji wielbicieli Michaela Jacksona w północnej części Kutna".

Zgoda, istnieje coś takiego, jak KULTURA (czy może "subkultura" wielbicieli Jacksona w jakimś tam miejscu, albo i bardziej globalnie, i istnieje zapewne, a nawet raczej z pewnością, specyficzna KULTURA Szkotów w Ulsterze. Jak to jednak można stawiać w jednym rzędzie z tysiącami lat historii Egiptu i jego dorobkiem? Naprawdę nie wiem, ale jeszcze istotniejsze jest to, ze zgodnie z tą metodologią można sobie te "cywilizacje" tworzyć lewą ręką, na poczekaniu, ot tak!

I zależą one nie od siebie samych, nie od jakichś obiektywnych faktów, tylko od subiektywnie i arbitralnie wybranych przez nas kryteriów! Czy potrzeba czegoś więcej, by wykazać, że system (?) Toynbee'ego to lipa?

Na zakończenie tego (Deo volente) odcinka postawię pytanie, które już parokrotnie stawiałem jednemu kumplowi, któren - choć naprawdę powinien wiedzieć lepiej - wciąż upiera się, że Toynbee to poważny gość, którego warto studiować. A więc proszę mi rzec, jak daje się wytłumaczyć Toynbee'ego opatentowanym mechanizmem "bodziec - reakcja" takie sprawy, jak: polifonia późnego średniowiecza, gotyckie katedry, światłocień, czy perspektywa?

Już słyszę odpowiedź z wielu ust, że "to są sprawy bez znaczenia, jedynie epifenomeny i fioritury, bo liczy się gospodarka (i ew. wojna i/lub kultura). To jednak o tyle bzdura, że podobnie jest z cętkami na lamparcie, czerwoną dupą pawiana, czy paskami zebry. I żaden szanujący się zoolog nie powie: "To są epifenomeny, nie muszą mieć sensu, nie muszą mieć celu, nie muszą mieć przyczyny... Tak po prostu jest i tyle! Zajmijmy się lepiej tym, jak takiego lamparta wydoić, a pawiana uczynić świadomym wyborcą." Nasz hipotetyczny obrońca Toynbee'ego tak właśnie dokładnie czyni i w dodatku jest z tego dziwnie dumny.

Ja jednak, darujcie, nie uznam za wartościową żadnej "historiozofii", która całkiem nie będzie mi umiała odpowiedzieć na tego typu, i te konkretnie - pytania! Odpowiedź Toynbee'ego, a raczej jej brak, czyli niejako "odpowiedź dana implicite, przez zaniechanie", jak i odpowiedź naszego hipotetycznego jego obrońcy... Wpisują się znakomicie w materialistyczną ideologię liberalizmu, której integralną częścią był przecież Toynbee.

A jeśli nie całkiem "materialistyczną" - bo liberalizm lubi przecież odwoływać się do wyższych potrzeb i wzniosłych zachowań, na samej chciwości to oni by długo nie pojechali i długo nami nie porządzili! - no to może raczej "łagiewinicką".

W sumie, żeby postawić kropkę i skończyć (da Bóg!) z Toynmbee'm, powiem, że w mojej opinii to gość napisał swego rodzaju liberalną odpowiedź na Spenglera. Z założenia. On nawet chyba trochę coś w tym stylu sam mówi. No i śmiać mi się chce, bo albo on zrobił to całkiem z własnej inicjatywy, albo też oni ogromnie przecenili realny wpływ Spenglera na ludzi i na rzeczywistość.

W istocie, i dla mnie oczywiście "niestety", Spengler, jak genialny by nie był, wpływu żadnego nie wywiera, a zresztą od dawna prawie nikt go już nie czyta, a co dopiero rozumieć! I jeszcze zabawniejszą pointę do tego wszystkiego jest ten drobny fakcik, że, kiedy Pan Tygrys, męcząc się przez wiele lat, zdołał coś tam ze Spenglera jakiej drobnej in spe elicie tego nieszczęsnego kraju przekazać...

To pojawia się ktoś, kto - w dodatku w całkowicie w dobrej wierze - zaczyna te istotne treści mieszać z oświeceniowo-liberalną propagandą, a konkretnie Toynbee'm (choć nie tylko, a ci inni są tylko nieco lepsi). Jak to rzekł wielki Dávila? Coś o tym, że "Cywilizacje bez problemu znoszą zapożyczenia, ale nie wytrzymują, kiedy zaczynają być interpretowane przez ludzi nie czujących ich ducha". To naprawdę b. głęboka i b. prawdziwa myśl - warto się nad tym poważnie zastanowić.

Ja tu tylko jeszcze, w ostatnim słowie, dodam, że ze Spenglerem jest chyba bardzo podobnie. Także interpretowanie go przez ludzi, którzy nie czują, o co tam chodzi, i jeszcze (o zgrozo!) starając się "ulepszyć", całkiem mu nie wychodzi na zdrowie.

Zgodnie z powszechnie uznawaną zasadą, "zły pieniądz wypiera dobry", i, zamiast "kopernikańskiej rewolucji", w jakiś sposób czyniącej wyłom w oświeceniowych kłamstwach, którymi wciąż żyjemy, otrzymujemy po prostu jeszcze większą dawkę tych kłamstw w postaci kolejnego paskudnego intelektualnego dekoktu i kolejnej pokracznej ideologicznej hybrydy.

Dixi! A Deus, jeśli zechce, to sprawi, że to dalej pociągnę. (Chyba, że ja już nie zechcę. ;-)


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

P.S. Nicek znowu napisał znakomity tekst. Trochę wprawdzie "niepolityczny" ze wzgl. na zawartość tej tam szafki nad zlewem w kuchni, ale cóż, w końcu trza zacząć to mówić. Oto ów tekst, polecam:
http://www.nicek.info/index.php/2010/12/10/dezynsekcja/

22 komentarze:

  1. A jak Spengler tłumaczy polifonię późnego średniowiecza, gotyckie katedry, światłocień i perspektywę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnie pytam - celności konkretnych spostrzeżeń Spenglera nie neguję (np. to że wyrobienie polityczne wśród ludu polega właściwie na posłuszeństwie władzy - celne). No, chyba że te przykłady tak sobie rzuciłeś w celach retorycznych, a Szpengler nic na ten temat nie mówi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @ tj
    Ot tak w ogóle o sztuce;
    "[...]To co dzisiaj uprawia sie jako sztukę - czy to bedzie muzyka po Wagnerze, czy też malarstwo po Manecie, Cezannie, Leiblu i Menzelu - to impotencja i oszustwo. Można by dzisiaj zamknąć wszystkie instytuty sztuki bez jakiejkolwiek dla niej szkody. Wystarczy tylko przenieść się myslą do Aleksandrii roku 200 p.n.e., by poznać ów artystyczny harmider, którym cywilizacja metropolii bałamutnie maskuje śmierć swej sztuki. Tam, jak i dzisiaj w metropoliach zachodniej Europy, dostrzegamy pogoń za iluzjami artystycznego postepu, osobistej odrębności, "nowego stylu","nieprzeczuwalnych możliwości", teoretyczną paplaninę, pretensjonalna postawę modnych artystów, którzy niczym akrobaci podrzucaja ogromne ciężary z tektury, literatów zamiast poetów, bezwstydna farsę eksprezjonizmu jako zorganizowana w imię artystycznej komercji fazę historii sztuki, myślenie, czucie i formowanie jako rzemiosło artystyczne.
    W końcu wygasa nawet siła, by choćby chcieć czegoś innego. Końcowym rezultatem jest niezmordowane kopiowanie ustalonego repertuaru form, jaki demonstrują nam dzisiaj sztuka indyjska, chińska i arabsko-perska - repertuaru, podług którego tworzone sa obrazy i tkaniny, wiersze i naczynia, meble, dramaty i utwory muzyczne. Czas ich powstania nie daje się już okreslić na podstawie języka ornamentyki - i to nie tylko w obrębie dziesiecioleci, ale i całych stuleci, jak było to w przypadku wszystkich kultur aż do końca finalnego stadium.[...]"
    Dobre, co? I co się zdezaktualizowało po stu latach?

    OdpowiedzUsuń
  4. RAZ również wieszczy apokaliptyczny kryzys w Bolandzie: "Wtedy banki, które dziś, cierpiąc na "nadpłynność", reklamują kredyty "na pstryk", na dowód i podpis, przestaną się zadowalać konfiskowaniem dłużnikom należności wraz z lichwiarskim procentem, karą i gażą dla komornika, a zaczną domagać się pieniędzy od rządu. I rząd im te pieniądze da, bo przecież, jak głosi święty dogmat, "banki nie mogą upaść". Gdyby upadł choć jeden, zaczęłoby się domino, ludzie rzuciliby się wypłacać swoje oszczędności, a to, jak wiadomo, zabić może każdy bank, bo gdyby bank mógł angażować tylko tyle, ile rzeczywiście ma w depozytach, nie miałby żadnych zysków. A gdzie rząd te pieniądze na "ustabilizowanie systemu" znajdzie? Normalnie by pożyczył, ale po uratowaniu przez instytucje międzynarodowe Grecji, Irlandii, niemal już pewnej interwencji w Hiszpanii i Portugalii, spodziewanej we Włoszech, i być może gdzieś jeszcze, pożyczyć nie będzie od kogo.Trzeba będzie wycisnąć kasę na ratowanie lekkomyślnych Polaków z nich samych. I przedsiębiorcy najwyraźniej dobrze przeczuwają, co się święci, skoro na wszelki wypadek wolą nie inwestować i nie rozwijać interesów - nawet ci, którzy mieliby za co(...)Bo kiedy dojedzie do swojej stacji końcowej ten wielki pociąg, z którego wysiąść nie sposób, prowadzony przez maszynistę wprawdzie bez głowy do rachunków, ale za to świetnego w bajerowaniu, nikt przewidzieć nie potrafi.Ale kiedyś w końcu musi. I chyba już bliżej niż dalej."

    OdpowiedzUsuń
  5. Studyta też dokłada do pieca, demaskując jawną fascynację putinizmem u zachodniaków oraz nieco mniej ostentacyjną fascynację Chinami Ludowymi i Koreą Płn.:"Czy wyraźna wściekłość elit była spowodowana tym, że ujawniono to, co miało pozostać tajne? Że okazało się, że w Departamencie Stanu nie pracują sami tytani intelektu? Że, oprócz informacji strategicznych, ujawniono całą masę smakowitych wpadek z życia prywatnego możnych tego świata? Że Rosjanie opowiadają od kilku dni dowcipy o Batmanie i Robinie? To oczywiście odpowiedź, która narzuca się sama. Tyle, że taka odpowiedź nie wyczerpuje, moim zdaniem, problemu. Bezprecedensowa w swojej gwałtowności reakcja (jak inaczej określić publiczne wezwania niektórych polityków do fizycznej likwidacji Juliana Assange’a albo proponowane przez niektórych amerykańskich publicystów rozszerzenie pojęcia zdrady interesów USA na osoby nie będące obywatelami amerykańskimi?) ma głębsze korzenie. Nieskromnie przypomnę, że szmat czasu temu śp. „Stańczyk”, obserwując intensyfikację „wojny z terrorem” na początku lat 90, przewidywał, że stanie się ona początkiem końca ery liberalnej demokracji. I rzeczywiście, od czasu pierwszej wojny irackiej, świat został ciasno opleciony e-siecią kamer, podsłuchów, monitoringów i internetowych węszycieli. W ramach walki o bezpieczeństwo, wojny z terrorem, narkotykami i czym tam jeszcze chcecie, coraz trudniej znaleźć sobie miejsce, w którym nie obserwowałoby nas zawsze czujne Oko Saurona. Jesteśmy w trakcie budowy Instytutu opisanego przez Lewisa w „Tej Ohydnej Sile”. Póki co poruszamy się jeszcze po mieście bez problemów ale…"

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy,

    ciekawe jaki tajfun polityczny przyszykują nam na tę okoliczność generałowie. A może przestaną się w końcu bawić w struganie zbawców z banana, tylko poproszą o bratnią pomoc?

    Może przyjść im też do głowy spłata długu za pomocą zmiany stosunków własnościowych nie tylko na Ziemiach Odzyskanych, ale i wszędzie indziej. Tyle możliwości!

    A ta liberalna demokracja w Europie jest wyłącznie funkcją siły USA. Naturalnie zwija się wraz ze słabnięciem zażarcie broniącej Izraela w Afganistanie i Iraku Ameryki.

    Amalryk,

    nie wiem, czy niezmordowanemu kopiowaniu można coś zarzucać - zdaje się, że oryginalność jako kryterium oceny sztuki weszła dopiero w romantyzmie. A że ta cała "sztuka współczesna" to rynsztok, to wiadomo. No ale co zrobić?

    Szukając analogii - kiedy grecy opróżnili się kulturowo zostali zdominowani przez półbarbarzyńskich Macedończyków, później Rzymian. Kto może nas zdominować? Chyba tylko sowieciarnia, bo Chińczyki to nie ta długość geograficzna. Ale czy oni znowu są aż tak kulturowo żywi? Jasne, że nie są tak spedaleni jak Zachód, ale czy to wystarczy?

    OdpowiedzUsuń
  7. @tj
    "Może przyjść im też do głowy spłata długu za pomocą zmiany stosunków własnościowych nie tylko na Ziemiach Odzyskanych, ale i wszędzie indziej. Tyle możliwości!"
    Michalkiewicz od dawna to przewiduje.

    Ciekawe jak entuzjastycznie będą lemingi witały tę bratnią pomoc?
    Ilu naszych zostanie poddanych dezynsekcji nim role się odwrócą i kolejny car zacznie z naszą pomocą leczyć dziecięcą chorobę lewicowości w sanatoriach na Kołymie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy,

    będą mieli pełne gacie z rozkoszy - już przecież wypisują po sieci, że "wejdą do nas Niemcy i zrobią porządne drogi", a pisanie "Posen" albo "Breslau" jest częste nawet w środowiskach mających pretensje do prawicy.

    Podejrzewam, że gdyby zorganizować referendum "gdzie chcesz płacić podatki?" wygrałby Berlin, a rady miejskie spontanicznie ustawiałyby bramy powitalne dla leopardów.

    Biorąc pod uwagę, że na Ziemiach odzyskanych dominuje wieczyste użytkowanie, zmianę tych stosunków będzie można w razie czego przeprowadzić bardzo szybko.

    Znowu wyjdzie na to, że jedyna nasza nadzieja w tym że w momencie konfliktu rusko-niemieckiego nie zabraknie nam Piłsudskiego i Dmowskiego. Tylko ile trzeba będzie czekać na taki konflikt? Może 20 lat, a może 220.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ tj

    Daruj, ale o tym jest 900 stron i nie mam jak Ci tego tutaj streszczać.

    W każdym razie to jest rewelacyjne. Choć i "idealistyczne", więc Marksy, makrsiątka i inne lebe-rebe toynbeenki mają liczne zastrzeżenia.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ tj

    Nie tyle na "posłuszeństwie", co na "wzajemnym zaufaniu". Tak ja to przynajmniej pamiętam.

    Na jakie tematy Spengler znowu nic nie mówi, że spytam? Spengler mówi NA WSZYSTKIE TEMATY - po prostu albo mniej, albo bardziej explicite.

    W razie czego mówi bowiem MOIMI USTAMI. ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Amalryk

    Cudny przyład, dzięki! (Klepiesz to osobiście? Bo skąd byś to skopiował?)

    Nie całkiem odpowiada to na pytanie naszego drogiego tj'ta, ale też, jako się rzekło, raczej nie warto próbować na nie tutaj odpowiadać, bo ze streszczenia 900 stron gęstej filozofii wyszłoby coś obrzydliwie trywialnego.

    Ten Twój przykładzik jest za to smakowity i wali byka dokładnie między ślepia. Nawet do poniektórych z letka zlemingowaciałych mógłby może dotrzeć, bo tak jest "aktualny", zwięzły i celny.

    Hej, wkleić mi to zaraz w komęcie u Toyaha! Chcę zobaczyć jego reakcję!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Wsie w Mieście

    O Jezu! Naprawdę fajnie to nie wygląda.

    Żyjcie ludzie krótko und intensywnie, bo długo chyba naprawdę nie warto!

    Ale za to sobie pohistoriozofizować to teraz jest naprawdę rozkosznie, n'est-ce pas? ("Nie" mi się rymowało, dlatego po francusku.)

    Czy to więc dziwne, że tak niewielu ludzi stać na tego rodzaju wzniosłe rozkosze, i że większość woli walenie się w łeb kawałem deski (Toynbee), albo rave-party z młodymi wykształconymi od Korwina, przy dźwiękach rynkowego techno (Koneczny)?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. @ tj
    "[...]nie wiem, czy niezmordowanemu kopiowaniu można coś zarzucać[...]" - Toż właśnie niezmordowanie od stu lat kopiujemy, tylko że właśnie tzw.sztukę współczesną "[...] A że ta cała "sztuka współczesna" to rynsztok, to wiadomo. No ale co zrobić?[...]" Otóż to!: "Szto dziełat'?"

    "[...] Kto może nas zdominować? Chyba tylko sowieciarnia[...]" No coś jest na rzeczy, gdyż wg Spenglera "przeszczepy" naszej kultury się im nie przyjęły;

    "[...]Jesli założenie Petersburga było pierwszym czynem Antychrysta, to samozniszczenie kształtowanego z tego ośrodka społeczeństwa - drugim[...] Tym, co nadało tej rewolucji impet, nie była w cale nienawiść inteligencji. Byl to ten sam lud, który bez nienawiści, powodowany tylko chęcią wyleczenia się z choroby, zbuzył skażony "westernizmem" świat rękoma szumowin i będzie mu owe szumowiny podsyłać[...]"

    No i podsyłają, aktualnie Wowę i Dimę (faktycznie wygladają te pokraczne konusy jak para knajaków szykujących jakiś "skok".

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Tygrys

    Tak sobie dywaguję, iż Spengler będzie miał z czasem znacznie większe "problemy" z percepcją wśród coraz niechlujniej wykształconej, już nie czytelniczej publiczności, bo to towarzystwo to osiądzie na stałe na poziomie jakiejś tam Gretkowskiej - i z Bogiem,ale wśród tych którzy posiadają, czy też zamierzają posiadać w przyszłości jakieś intelektualne aspiracje.

    Przy czym nasuwają mi się dwa powody. A to:

    Primo, bardzo konsekwentne wyprowadzanie wniosków wg reguł inferencji, co pozbawia, co prawda, konsekwencje jego rozumowań wadliwości logicznej (ale zarazem naturalnie preferuje ludzi uzdolnionych w obszarze nauk dedukcyjnych, a tych nie ma w populacji aż tak wielu).

    I druga znacznie poważniejsza jak sądzę, być może dlatego iż sam jej doświadczyłem, wynikająca z imponującej absolwentowi dzisiejszych ,już to nie gimnazjów lecz wydziałów humanistycznych uniwersytetów, erudycji autora. Chcąc nadążyć za nim człowiek o tak ułomnym wykształceniu jak moje (a o architekturze i tak wiem znacznie więcej niż inni w końcu mam siostrę architekta, malarstwo było w młodości mym prawdziwym (tzn uprawianym) hobby, a mą muzyczna edukację uzupełniał, aktualnie już profesjonalny nauczyciel akademicki muzyki, gdy siedzieliśmy w jednej ławce szkolnej) a więc musiałem się dobrze skupić aby nadąży za narracją autora , a w wielu punktach i tak byłem zdany na jego uczciwość , gdyż wiem po prostu zbyt mało. I w nie jest to lektura do poduszki z cyklu, oto proszę Państwa książeczka lekka łatwa i przyjemna, o jak fajowo! A teraz sobie pogadajmy!

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Amalryk

    No wiesz, ja, kiedy pierwszy raz czytałem - a miałem już niemal czterdziestkę i na książkach (od "jak być bogaty", po historię i inne takie) zęby zjadłem, niemal już pisałem doktorat z historii idei, and more - zrozumiałem jakoś tak między 1/3 i połową.

    I tak byłe zachwycony i zafascynowany, a była to książka, której pragnąłem gorąco od dawna, bo upadek cywilizacji cholernie mnie kręcił, i gdyby było na to większe "realne zapotrzebowanie" (w sensie ekonomicznym), a ja byłbym lepiej przez mędrców tego świata (tych przydzielających forsę i tytuły) widziany, to pewnie tym bym się profesjonalnie zajmował.

    I mimo powyższego - cienia jakiegokolwiek rozczarowania, raczej całkiem przeciwnie.

    A szczerze, trza pamiętać, jestem dyslektyk - nieźle podleczony, ale jednak trawię tylko teksty, które mnie interesują, nawet na blogach często ograniczam się do komętów, bo są krótsze i często bardziej konkretne.

    Tak że współbrzmię z Tobą w tych obawach.

    Z drugiej strony - gdyby tak naprawdę stworzyć jakąś podziemną elitę szpęglerystów (oczywiście nie tylko, to raczej takie hasło), no to ta elita (jeśli by nie zaniedbała bicepsów i bicia w mordę of course) miałaby nad pospólstwem pewną realną przewagę. ¿No es verdad?

    Tutaj leży (szafka w kuchni nadstawia ucha) chyba największa na dzień dzisiejszy kontrowersja między mną i Nickiem - on już widzi czas łowienia dusz, którym się wszystkiego nie mówi, i które się karmi propagandą (lepszą czy gorszą, mniej lub bardziej tandetną), a ja sądzę, że jeszcze długo nie osiągniemy odpowiedniej ilości ludzi, którzy by tę... powiedzmy "sprawę" mogli pociągnąć ew. sami dalej.

    Bo jakieś drobne scentralizowane kierownictwo, czy taką elitę, to te chuje (sorry chłopcy!) bez trudu zniszczą. Sam wiesz.

    Dobrze gadam?

    A że oni całkiem celowo przerabiają te obdarzone sporą korą mózgową ssaki na bezmyślne owady, to nie ulega dla mnie wątpliwości. To ich jedyna szansa na dłuższy dystans, tylko nieco dziwne, że to aż tak fajnie im wychodzi. Ale cóż - ęternet, rozrywka, usługi zamiast produkcji, marketing, postępowa edukacja, równouprawnienie...

    Ktoś za to powinien beknąć, nie ulega wątpliwości. Za mniejsze zbrodnie rozwalano tę swołocz i miano rację, a w niebie Św. Piotr klaskał w dłonie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. Amalryk,

    nawet mają do tego podsyłania szumowin nową, poręczną ideologię eurazjatycko-nacjonalbolszewicką czającą się za politkorektną fasadą. Zabawnie będzie kiedy Europa zrzuci demoliberalny gorset, a za nią Święta Ruś będzie mogła przestać udawać.

    triarius,

    możliwe, że "zaufaniu", nie pamiętam. Ja Spenglera tyle co chwilę przejrzałem w internecie. Chyba nie znasz go aż tak dobrze by wyłapać pomyłkę w przypadkowym cytacie, co?

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak się Wam podoba:
    http://dlugodystansowiec.salon24.pl/256775,do-red-j-jankowskiej-i-red-k-leskiego#comment_3644098 ?
    To godny sposób samodoskonalenia przez cierpienie i przebaczanie czy prosta droga do kolejnego Hołodomoru?

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Tygrys

    Ty wiesz i ja też wiem, że postepowe, multikulturowe, tolerancyjne, ahomofobiczne, feministyczne etc,ect,etc społeczeństwo, jeżeli powstanie, nie przetrwa ani godziny ! Więc ci którzy je budują są idiotami (to większość) lub perfidnymi zdrajcami naszej Cywilizacji.

    To co na jej gruzach powstanie, to bedzie dopiero survival. Swoją drogą popatrzyłem w eternet co tam publika zapodaje o Spenglerze, więcej tego czynił nie będę - skala degradacji umyslowej okazuje się znacznie większą od moich naiwnych wyobrażeń.

    Ten nasz umierający świat, nadal jest pełen kretynów, którzy nic a nic nie łapią. A kwestią na dziś nie jest, czy nastąpi zmierzch Zachodu, kwestią aktualną jest to co go zastapi!

    Konspirować trzeba i każda brecha w szprychy tego kurewskiego lewackiego rydwanu jest nie do przecenienia.(Inna sprawa to publiczne obnoszenie się z zamiarami, tu póki robimy za folklor to pełna wolność i tolerancja, ale gdyby pojawił się cień zagrożenia...to cykuta.)

    OdpowiedzUsuń
  19. GW donosi, że Holandia znalazła się na granicy wojny domowej:"- Żydzi, uciekajcie z Holandii, tu nie ma dla was przyszłości - mówi Fritz Bolkestein, nestor rządzącej partii VVD i były komisarz europejski ds. rynku wewnętrznego. Jego słowa przytoczyliśmy w "Gazecie", opisując we wtorek rosnący w Holandii antysemityzm.
    W ciągu roku liczba ataków na ortodoksyjnych Żydów w Holandii wzrosła o ponad połowę, z powodu pogróżek odwoływane są nabożeństwa w synagogach, a kilka miesięcy temu okrzyki "Heil Hitler!" zakłóciły uroczystości poświęcone holenderskim ofiarom Holocaustu. Nawet naczelny rabin Holandii ma kłopoty - w synagodze, przy której mieszka, wybito szyby, a on sam jest lżony przez arabskie dzieci z pobliskiego przedszkola. Doszło do tego, że ortodoksyjni Żydzi boją się wychodzić w jarmułkach na ulice.(...)Kiedyś pary gejowskie bez obaw chodziły po Amsterdamie, trzymając się za rękę, a dziś to rzadkość, bo napadają na nich marokańscy chuligani."

    OdpowiedzUsuń
  20. Rebelyanci wreszcie zaczęli Cię słuchać Tygrysie i studiują teraz "O zabijaniu" Grossmana. Nie mogą zrozumieć tylko czemu USA wygrało II WŚ (mimo, że wtedy do nazistów strzelało tylko 2% szwejów, a reszta waliła Panu Bogu w okno) a przerżnęli w Wietnamie (choć tam nawet pacyfiści pruli w żółtków ile fabryka dała...)?

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Anonim

    Ech procenty, procenty, procenty...
    Milch w listopadzie '43 narzekał, iż na froncie wschodnim zaangazowanych w bezposredniej walce jest ledwie 260tys. zołnierzy, gdy Wehrmacht zmobilizował ich 8mln(!) - to wychodzi nam ok. 3,25%, też nie imponująco, ale ci przynajmniej wojnę przegrali...
    A Japońce na Pacyfiku? Też przeżywali tak głębokie dylematy moralne w stosunku do Jankesów ? Bardzo szczerze watpię! A efekt końcowy podobny.

    Trzeba rozrózniać dwie sprawy: struktura oddziałów bojowych w stosunku do reszty sił stechnicyzowanych armii, a kwalifikacje zołnierzy tych pierwszych uczestniczących w bezpośrerdnich starciach z wrogiem.

    No, ale weźmy współczesny przykład, ot np. 2-gi REP (taki creme de la creme wspólczesnych wojsk naszego dychawicznego Zachodu) na etat 12oo zołnierzy jest tylko pięć kompanii bojowych (etat kompanii 140 żołnierzy). Ale i to w kazdej kompanii jest przecież pluton (section) dowodzenia, też nie biorący bezpośrednio udziału w walce. A idąc dalej w takiej kompanii wsparcia i rozpoznania (CEA) jest pluton strzelców wyborowych uzbrojony w PGM-y kal.12,7mm(zasięg skutecznego strzału 1800m), ale zaden ze strzelców nie wypracowywuje sobie parametrów do strzału sam, każdy współpracuje w parze z obserwatorem który podaje mu namiary z obsługiwanego przezeń "Vector'a"(ale obserwator sam też nie strzela). Więc jak widać te "procenty" też tu nie wygladają imponująco...

    A z tymi, którzy cenią życie wroga bardziej niż swych kolegów nikt po raz drugi na akcję nie pójdzie (o ile przeciwnik sam wcześniej nie skróci im ich głębokich rozterek moralnych).

    OdpowiedzUsuń
  22. Rebelyantka Retro musi cenzurować elementarz córeczki, bo napotyka tam kwiatki w rodzaju "Przeglądając podręcznik natknęliśmy się na lekturę z końca książki [u naszej córki nie przerabianą] jak to mama kłóciła się z tatą i się rozstali. Potem mama zaczęła się spotykać z Jackiem i Jacek u nich zamieszkał. A teraz jest nawet fajnie bo może liczyć na mamę, tatę i Jacka.
    Cóż strony zostały wyrwane.
    Tymczasem niedzielę przeglądamy pracę domową córki. Mają zmieć czas w jakim są podane zdania w podręczniku. Pierwsze zdanie, które miało być przerobione na czas przyszły brzmiało [cytuję z pamięci – mogą być przekłamania]
    Mama rozmawiała z Marysią o rozwodzie."
    Inni Rebelyanci wiedzą, że to dopiero uwertura, taki wstępniak bo w innych krajach rozwody to "ciemnogrodzkie podejście, mama spotyka się z Jackiem? A tata? Czemu tata nie mógłby się spotykać z Piotrkiem? Są przecież kraje, gdzie i tę kwestię się porusza."

    OdpowiedzUsuń