sobota, lipca 30, 2011

Biężączka? Chyba jednak biężączka... Choć nietypowa

Po każdym wydarzeniu w rodzaju tej niedawnej masakry w Norwegii (o czym, swoją drogą, planuję nieco napisać, z głębi swego syntetycznego umysłu i kompletnego braku jakichkolwiek wiarygodnych faktów) na "prawicy" (trudno to słowo dzisiaj pisać bez cudzysłowu!) od razu rozlega się jazgot na temat kary śmierci i dostępu do broni palnej.

Co do kary śmierci, to trudno mi byłoby znaleźć coś równie idiotycznego, skoro cała ta "prawica" (pomijając oczywiście agenturę!) jest obecnie w sytuacji proletariatu (Marksa czy Toynbee'ego),  proletów (Orwella), humiliores z okresu późnego Rzymu, itp., itd. Domaganie się zniesienia jednego z niewielu funkcjonujących jeszcze skrupułów tej (światowej) władzy/elity, które mimo wszystko jakoś podludzi chronią, to naprawdę skrajny idiotyzm, w dodatku samobójczy.

Te skrupuły oczywiście, w mojej opinii, wynikają znacznie mniej z jakichś intelektualno-moralnych przyczyn, a w znacznie większym stopniu z tego, że owe elity (jak zgrzytliwie by to słowo w ich przypadku nie brzmiało) odrobiły prostą lekcję historii i wiedzą, iż wszelki terror, choć rozpocznie się, jak Bóg (świecki albo co najmniej łagiewnicki) przykazał, od hołoty, ale prędzej czy później uderzy i w samą elitę. Przykłady są w historii naprawdę liczne, ale im zapewne wystarczyło jedynie drobne przemyślenie kariery Robespierre'a czy Stalina na stosownych kursach Marksizmu Leninizmu, czy w innych Uniwersytetach Postępu i Szczęścia Ludzkości. Dlatego też oni się do stosowania terroru zupełnie nie palą, a dotychczas po prostu nie musieli.

Dlaczego nie musieli? Liberalna gospodarka - mówimy tu o realnym liberaliźmie, nie o jakichś utopiach czy rewizjonizmach! - funkcjonowała... Powie ktoś, że marnie. OK, jednak znowu chyba nie do końca się zgadzamy w kwestii tego, jaki jest w sumie cel realnego liberalizmu, wraz z jego gospodarką, i co jest w tym przypadku sukcesem. Ktoś powie, że jest to stałe "zwiększanie dostępu do dóbr" (w sumie konsumpcja, mało co, moim zdaniem, jest równie mało prawicowe!) i wtedy będzie miał poniekąd rację. Ja jednak nie wypuszczam się na tego typu wody wzniosłych (?) abstrakcji i dla mnie celem jest trzymanie hołoty (ludu, lemingów, proletów itd.) za twarz - raczej metodą niewielkiego kijka i sporej, choć w dużym stopniu jedyne wyimaginowanej, marchewki, zamiast masowego terroru.

I tutaj liberalna gospodarka dotychczas sprawdzała się naprawdę dobrze. Od zakończenia drugiej wojny światowej. Oczywiście nie na całym świecie, ale kto by się przejmował takimi krajami jak Polska czy Czechy, no a Rosjan nie było trudno (i nadal nie jest) wygodnie utożsamić z ich władzą i raczej zazdrościć im sukcesów - a konkretnie skutecznego podbijania świata, plus "braku bezrobocia", "równości płci" (miłość mych uczniowskich lat  traktaristka Frosia!) i czego tam jeszcze.

Ten stan - miły poniekąd dla obu stron, poza już całkiem tygrysią prawicą, której nie pasuje ów powolny i łagodny w sumie przecież postęp mrówczego i "humanitarnego" (z założenia) globalnego totalitaryzmu... W dodatku owa tygrysia prawica nie chce uwierzyć, żeby zawsze to miało już być jedynie mrówczo i humanitarnie (tutaj, swoją drogą, fajna sprzeczność), bo to się ich zdaniem musi prędzej czy później, z takich czy innych bezpośrednich przyczyn, zmienić. (Na co zmienić? Trza pomyśleć!)

Ten stan, jako rzekłem, dotychczas w sumie działał zadowalająco. Jednako ostatnio jakby przestawał. Przestawał zadowalająco działać, znaczy. A nawet ten i ów - bardzo zły człowiek, albo alternatywnie skrajny pesymista - zaczyna w tym genialnym systemie dostrzegać sprzeczności nie do pogodzenia, wraz ze zjawiskami wróżącymi rychłe się tego systemu zatarcie, aż po totalny kolaps. (Słowo "kolaps" nie wydaje mi się przesadnie polskie, ale w tym kontekście fajnie brzmi i sobie je zapożyczymy.)

Z jednej strony mamy europejską Unię, która, niesyta, wciąż, mimo wszystko, trwającą sytością swoich poddanych (co nie jest Unii zasługą!), oraz tym, że potulnie jak dotąd łykają oni wszystkie postępowe nauki i grzecznie wcielają je w życie - pakuje się w ryzykowne (mniejsza już, że wątpliwe moralnie, a nawet prawnie) awantury w rodzaju interwencji w Libii... Jednocześnie zaś ekonomia jej się wali, z ukochanym jej projektem wspólnej waluty. Który to projekt w oczach coraz większej ilości ludzi musi wyglądać jak coś motywowanego całkiem innymi niż zdrowo-i-uczciwie-ekonomiczne (dobro i konsumpcja poddanych) przyczynami. Przyczynami, które temu i owemu mogą się zacząć nawet wydawać przewrotne. (Żeby jedynie przy tym słowie pozostać.)

Oczywiście, tak samo jak w Rosji po zwycięstwie bolszewickiej "rewolucji" (przed też zresztą), były różne skrzydła i frakcje. Na przykład "prawicowa", która miała ochotę ograniczyć podbijanie świata na czas jakiś, aby zająć się uszczęśliwieniem i przekonaniem miejscowej ludności... Oraz "lewicowa", która za wszelką cenę chciała nieść tę rewolucję gdzie się da. (I, jak się zdaje, właśnie późne pociotki tej ostatniej nam tu w Unii miłościwie teraz panują.)

Tak samo w Unii, gdzie rozlegają się bojowe pohukiwania, że "obecny kryzys, oczywiście nie ojro, tylko krajów, które nie dość Unii się słuchały i chciały coś bez niej", to "znakomita okazja do przyspieszenia dalszej integracji", bo unijny minister finansów od razu rozwiązałby wszystkie te problemy. A jednocześnie ci spośród unijnej biurokracji i nowej nomenklatury (niniejszym wprowadziliśmy to pojęcie, to precedens!), którzy mniej w młodości palili marychy i mają jeszcze nieco czynnych zwojów kory mózgowej, plus odrobinę instynktu samozachowawczego, muszą już mieć portki pełne ze strachu. Przy czym zawartość strachu w tych portkach zapewne zwiększa się z dnia na dzień.

Sprawa, która sobie tak wolniutko, bez wstrząsów i prawie niezauważalnie podążała do szczęśliwego (dla niektórych, inni nie mają i tak nic do gadania) celu, nagle zaczęła się sypać. Konflikty - klasowe, nie bójmy się tego słowa! - zaczęły się zaostrzać. Tu i ówdzie upiorne widmo kontrrewolucji zaczęło podnosić swój paskudny łeb, a nawet w samej elicie (jak należy sądzić) zaostrzają się różnice zdań... Wkrótce (tutaj stosowny wykrzyknik, do wyboru) może tam dojść do konfliktów - ba, nawet powstania frakcji!

Liberalizm realny się nie sprawdził - nie tylko w oczach oszołomów w rodzaju Pana Tygrysa, ale nawet w oczach elit. Dla jednych to zbyt mało - i zawsze tak było, po prostu zmuszono ich, by siedzieli cicho i co najwyżej publikowali sobie Lenina w jakichś "Krytykach Politycznych"... Dla innych, skoro nie ma już dla wszystkich marchewek, a hołota podnosi łby... Albo wkrótce może zacząć je podnosić - to trzeba zdjąć aksamitne rękawiczki i użyć bardziej szorstkich środków.

Problem tylko - kim to zrobić? W istocie, jeśli się teraz ktoś wśród owej elity, z tych, co mają jeszcze parę aktywnych zwojów, zastanowi, to zacznie się zastanawiać i zastanawiać... Coraz intensywniej... Że przecież elita też nie jest monolitem. Że taki na przykład unijny biurokrata (oczywiście to się tak tam nie nazywa, ale, że nie wiemy jak, to sobie tak go roboczo określiliśmy) ma samochód, komórkę, mieszkanie z widokiem, diety, kotlety, przeloty, dzieci na studiach i z zapewnioną karierą... Ale, jakby tak to cynicznie wszystko wycisnąć, to co on naprawdę ma? Na czym opiera się jego władza? Na czym opiera się właściwie posłuszeństwo tego ludu - suwerennego, a jakże! I w ogóle celu wszystkich tych uszczęśliwiająco-umoralniających zabiegów - ale jednak w sumie to przecież bydło, prolety i hołota!

I tak sobie ten hipotetyczny myślący przedstawiciel tej dzisiejszej światowo-europejskiej elity rozmyśla. A nie są to myśli wesołe. My zaś możemy się w tym akurat przypadku z ową elitą - normalnie od nas, szaraczków, o lata świetlne odległą, wyniosłą i niedostępną - o tyle zrównać, że też możemy sobie pomyśleć. Nawet na te same tematy! Czyż to nie jest rewolucyjna okoliczność?

Na początku wspomnieliśmy o pistoletach, a raczej, durnych naszym zdaniem, wrzaskach wszelkiej "prawicy" za ich pełną dostępnością po każdym tego rodzaju wydarzeniu, jak niedawna masakra. Nie jest to, naszym tygrysim zdaniem, aż tak durne i tak samobójcze, jak domaganie się kary śmierci, ale durne jest. Jednak tekst wyszedł nam i tak długi, bo nie dało się wyjaśnić kwestii tej kary śmierci bez poruszenia nieba i ziemi - jako że wszystko się ze wszystkim w tym świecie łączy, a niektóre rzeczy łączą się nawet bardziej - więc o pistoletach już tym razem nie będzie. Może tylko bonmot na pociechę: "Pistolet to kobieca broń - jak trucizna albo czary". (Wymyśliłem to parę dni temu i zadedykowałem, znowu, hajduczkowi Iwonie Jareckiej.)

Mam nadzieję, że powyższe moje rozważania nie są całkiem nieinteresujące, że kogoś zapłodnią (zanim uczyni to, uzbrojony w stosowny nakaz, któryś z działaczy gejowskich), i że, jeśli się ostro pomyśli, daje się tu nawet znaleźć związek tego wszystkiego z karą śmierci i postulatami w jej sprawie, które uważam (jak większość z tego, co robi czy gada, dzisiejsza "prawica") za równie głupie, co samobójcze! Jasne - tradycyjne wartości, normalne zdrowe społeczeństwo... Wszystko to racja. Jednak stanowczo krytykowanie obecnego syfa i całej tej rzekomo "humanitarnej" ideologii, która za nim stoi, ja bym zaczynał od całkiem innych spraw. A już szczególnie w tak rewolucyjnych i nabrzmiałych gwałtownymi wydarzeniami czasach, jak te, które nam właśnie nadchodzą. Dixi!

* * *

Zaraz, byłbym zapomniał o bonmocie, który przed chwilą do mnie przyszedł. Trochę się wiąże z powyższym. Oto i on:

Jedyną znaną mi i w miarę sensowną alternatywą dla wizji niezależnych od siebie cywilizacji, proponowaną przez Spenglera, jest ortodoksyjna wizja ciągłego rozwoju jednej ogólnoludzkiej cywilizacji - czyli w największym skrócie: "Od Sargona do Magdaleny Środy", albo może: "Od udomowienia owcy do letnich skoków narciarskich w telewizji HD".

(Być może jednak zapomniałem o Konecznym. No więc proszę - dla jego zwolenników to może być: "Od Romulusa do Bronisława Komorowskiego".)

Tak czy tak, bardzo budujące i wzniosłe wizje, prawda?

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

75 komentarzy:

  1. Łoj, fajny tekst. Chociaż z Tygrysem można się czasem nie do końca zgodzić?
    Domaganie się przywrócenia kary śmierci nie musi być istotą
    światopoglądu , ino rozpaczliwym (może i głupim) wołaniem o instrumenty przywracające elementarną ludzką sprawiedliwość.
    Bo do tej pory to tylko ble, ble , ble polityków , etyków i innych -ków (tylko nie praktyków)słychać. Czego to się nie zrobi.
    Światopoglądowo to wszystko się zgadza- zbrodniarz do ciupy i niech se myśli do końca życia, a w praktyce no to wiadomo...
    Ostateczny pogląd w demokracji krystalizuje się w dialogu, no to ja jestem za , wiedząc o tym, że i tak nie przejdzie. Ale może mój głos spowoduje, że ktoś ruszy dupę.
    I tyle w temacie.
    A jak na temat filozofii to może w innym wątku? N'est-ce pas?'

    OdpowiedzUsuń
  2. Raz jeszcze. Aha , ja tam myślę jak gospodyni domowa.
    Bo różne NWO i inne despoty to nie będą i tak czekać na sądowne potwierdzenia kary śmierci tylko siup do wora, albo jeszcze gorzej.
    Nawet odwrotnie, będą deklarować ideały jak najbardziej humanistyczne po to , żeby czapę walić mimochodem i niezauważalnie. Mamy już w końcu różnych Michniewiczów i Ratajczaków Śp. . Bez wyroków. I zamachy też mamy bez wyroków.
    Nie mylmy porządków.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Anonimowy (ilu Was tam jest? aż tak trudno wpisać "Nazwa/adres URL"? :)

    Bez wyroku, do wora - zgoda, ale to jednak ROBI różnicę i to ogromną! Nie ma se co wmawiać, że nie robi. Jak oni się oswoją z takimi myślami - nie mówiąc już z oficjalnym (a nie mniej lub bardziej cichcem, jak np. Miloszewicza, czy nawet LK) uśmiercaniem ludzi, to ta kurewska "prawica" będzie biedna (a porządni ludzie niestety też). Oczywiście agentura nie, ale to inna sprawa.

    Naprawdę, jest tysiąc lepszych miejsc, z których by należało "przywracać tradycyjne wartości i normalne społeczeństwo" - nie akurat prosząc władzę o stryczek na własną szyję!

    Ruszyć dupę mógłbyś, ale raczej w jakiejś innej sprawie ja bym osobiście wolał. Mam przedstawić listę? Niestety byłaby długa, a bez masy komentów i szkicowania tła by się nie udało.

    O karze śmierci to jest stryczek na własną szyję, a o pistoletach to jest głównie durne bicie piany, choć też w stronę stryczka na własną szyję. Głupota naszej "prawicy" zaiste poraża i nie dziw, że tak łatwo sobie z nami radzą.

    "Rozpaczliwe wołanie"? No to fajnie, że nikt już nie ma złudzeń, co do swojego statusu i swoich możliwości! Ten status się nazywa NIEWOLNIK. W dodatku infantylny. Co niby by miało z tego "rozpaczliwego wołania" wyniknąć, że spytam? KTO miałby to wam ludzie dać? ;-)

    Swoją drogą dołożyłem jakiś czas temu bonmota. Jest na samym dole.

    Dzięki za wszystkie dobre słowa i za komęt jako taki też!

    Co do despotów - nie daje się to zrozumieć, że TE despoty wciąż jednak nie mają jaj, bo to jest czysta prawie biurokracja? Putek robi teraz za nich - i dla nich - różne brudne roboty, ale nie sądzę, by oni na razie nawet o to go wprost prosili, on raczej odgaduje ich skryte marzenia.

    Sprowokujcie tylko, żeby zastąpili ich ludzie mniej wystraszeni i mniej pedalscy, którzy przecież istnieją i czekają - służby, wojsko (tu na dwoje babka), islamiści (sytuacja jak z Cyda nie jest niemożliwa, minus chrześcijańskie rycerstwo), ruscy...

    Bloody hell! Zacznijcie ludzie trochę chociaż myśleć, zanim waz zagnają do tej rzeźni! Nie powiem, że "to nie boli", ale naprawdę to właśnie, plus parę innych drobiazgów, czyni człowieka.

    Jeśli ktoś KOCHA być niewolnikiem, to dlaczego po prostu nie ogłosi się ojroenstuzjastą i nie zapewni w ten sposób luksusowego utrzymania sobie i rodzinie? Logika!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleś sie Pan zapluł Panie Tygrysie.
    Zatem jeszcze raz poproszę , po kolei, spokojniej i bedziemy rozmawiać.Wysłuchiwać nie zamierzam.
    A jeżeli chcesz mnie przekonać to spokojniej, prędzej dojdziemy do sprecyzowania tego co nas różni-nie różni.
    Każdy z nas ma swoje ale.
    Oczywiście agentura nie-ale to inna sprawa. (????)
    W takim razie wszystko to jest inna sprawa.
    Zastawmy wszystko tak jak jest , przeciez jest super, nie ma kary śmierci n'est-ce pas?
    I nie proszę władzy o stryczek. Władza (ta władza) sama zasługuje na stryczek.
    Co do zasady się zgadzam, praktykę trzebaby wypracować. A chętnych nie widać.
    I nie w mojej gestii wybaczać w imieniu tych etc...

    Gdyby tysiąc innych tradycyjnych wartości zostało przywróconych nie rozmawialibyśmy w ogóle o karze śmierci. To jest zawsze podła, zgniła, kompromisowa duskusja w samej swojej istocie.
    Ten Anonimowy się zaloguje, jak będzie miał więcej... ochoty.

    Z wielkim bólem, bo policzek jeszcze czerwony, ale pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Anonimowy

    "Podła zgniła"... Czy ja O TYM rozmawiam? Naprawdę nie wiem na ile muszę tutaj stawiać kropki nad "i", albo albo ta jebana prawica walczy z tym kurewskim syfem, albo nie walczy!

    I jeśli walczy, to raczej inne sprawy miałyby bez porównania wyższy priorytet. Jeśli zaś nie walczy, to na ch...a komu taka prawica! Taki Korwin, wróg demokracji jak cholera, a zaczyna od postulatów, których NIKT mu nie spełni - chyba, że będzie miał w tym super intereres, a konkretnie wieszanie prawicy, patriotów i ojrosceptyków. Oczywiście - nie Korwina, bo to agent. Ale ilu poczciwców się na to nabiera?

    I tak właśnie, jak to przysłowiowe gówno w przerębli, kręcimy się na tych samych paru stopach kwadratowych, góra, a homąta mamy już na łbach i rzeźnik już ostrzy nóż.

    Sorry, Anonimowy, ale idiotyzm jest idiotyzmem, a pedalstwo pedalstwem! I naprawdę mam problem, skoro mnie zmuszacie do stawiania wszystkich możliwych kropek nad "i", a w końcu sami tu sobie nie rozmawiamy. (Ktoś se z tego może zdaje sprawę?) Ale jasne - myślenie to przesąd i strata energii, szczególnie dla prawicy!

    W sprawie logowania itd. anonim zrobi, co będzie uważał. To nie jest, mimo wszystko, sowiecki łagier, i nikt tu nikogo nie przymusza.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Anonimowy

    "ale albo" w pierwszym akapicie. Sorry!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. Może się i zaloguję.
    Co mnie tu po oczach zbójem Korwinem, hę?
    Nóż mnie się w kieszeni otwiera, jak różni zdrajcy i zbrodniarze śmieją się ofiarom w twarz. I tyle. A wszyscy dyskutują , co będzie eleganciej.
    Nic nadzwyczajnego. Jakby któryś wziął się do roboty tak jak ta zakonnica co nawraca prostytutki na Śląsku to czemu nie. Ale chętnych nie ma. Zamiast tego bonmoty (excusez, pas pour toi, vous?) i gładkie dyskusje w cudzym imieniu. Ja nie mam takiego prawa. Tylko Bóg je ma. W jedną i drugą stronę.
    Jak nas maja wymordowac to nie trzeba wyroku, wystarczy na przykład fiolka z cyjankiem wrzucona mimochodem gdzieś albo co inne.
    No to co z tym policzkiem,hę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być w przyszłości kłębeknici?

    OdpowiedzUsuń
  9. @Triarus

    Moglbys dac namiar na ten artykul w szalomie o tym brazylijskim medrcu co to geopolityke odrzuca bo brzmi ciekawie a ja sam w ogole salonu nie czytam(poza wyjatkowymi sytuacjami oraz hrponimirskim)wiec sie tam niezbyt orientuje(tekst niestety nie moj albo i stety-sie zobaczy).
    Co do Tofflera-hmm-wiesz on o komunistach nie pisal bo dosc jasno(choc domyslnie)z jego ksiazek wynika ze komuna to skansen ktory sie rozpadnie i to szybko.Jak widzisz chyba wchodze w buty tofflerysty(dosc niechetnie(?)ale jednak-zobaczymy co z tego wyniknie).
    Bron(i kara smierci)-no wiesz-nie wiem czy Spengler-apologeta fazy Kultury(tak go widze)by sie z Toba zgodzil.Co by nie mowic rozbrojenie obywateli itp jest dosc charakterystyczne dla fazy Cywilizacji(co widac chocby w Rzymie po tzw.prawie julijskim).Rozbrojone spoleczenstwo to spoleczenstwo lemingow.A ze wladza to moglaby to wykorzystac przeciw nam?-no to co?-sam Spengler mowil ze nadejdzie czas gdy krew przezwyciezy pieniadz-i chyba ten czas wlasnie przed nami.Mowiac krotko-wladzy(czy ma ona te mozliwosc wieszania czy tez nie)NIE nalezy sie bac-wladze butna i zbrodnicza nalezy obalac i po to wlasnie bron i kara smierci jest potrzebna-bo krew na ulicach bedzie i na niej wyrosnie nowa wladza-pytanie CZYJA to krew bedzie i kto ta wladze wezmie-a w tej sytuacji lepiej byc uzbrojonym niz bezbronnym.

    Off topic(?)
    Co myslisz o tzw.decision markets czy crowdsourcingu?Nie ukrywam ze siedze w tym temacie sporo ostatnio i widze tu pewien potencjal(nie do konca jeszcze okreslony ale alternatywny w stosunku do roznych zamordyzmow a nawet byc moze nawe i do prawicowych legionow konstruowanych chocby i w najlepszej wierze ale jednak z ciagotami do zamordzymu a ja srednio za zamordyzmem przepadam).

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Anonimowy

    Policzek? Podmuchać? Pocałować? Zrobię co Anonimowy każe! Jak zawsze zresztą.

    Nigdy się jeszcze wprawdzie z żadnym Anonimem nie całowałem, ale (jak rzekł pewien mądry Szkot): "Wszystkiego trzeba w życiu spróbować, poza kazirodztwem i tańcem ludowym".

    Na razie lecę ratować resztki tego, co mi zostało, przed Alzheimerem. Może kiedyś wrócę.

    A co do meritum... Ludzie - czy naprawdę takie czy inne napisane prawo ma istotne znaczenie w hipotetycznej sytuacji takiej, że my mielibyśmy szansę to stado odpędzić od żłobu? No pomyślcie chwilę! (Tow. Mąka już wie.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Anonimowy

    Co z tym kłębkiem kici?

    Nie zrozumiałem. Głupi'm.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ piotr34

    To to był chyba tj.

    Tutaj masz czego szukać w szalomie:

    opublikowana w: CATEC - Silesia, Polityka Wschodnia
    Wokół debaty w The Inter-American Institute (1)

    Ja ściągnął na dysk całą tę stronę (jakby coś), ale linku nie zapisał.

    Co do Tofflera, to słabo mnie to przekonuje. Co do Spenglera natomiast, to - choć b. miło, że się nim tu próbujesz posłużyć (przykład Amalryka jest zaraźliwy i to jest fajne) - ale wątpię, by Spengler tutaj się ze mną nie zgodził.

    Tak czy tak pisane prawo niewiele ma znaczenia w sytuacji hipotetycznego przejmowania przez nas władzy, tak samo przy braniu lemingów za mordę w stylu "wędrówek ludu" i upadku Zachodniego Cesarstwa. Natomiast dzisiaj ma, a poza tym - co może jeszcze ważniejsze - SĄ o wiele pilniejsze, realistyczniejsze (dlaczego gugiel mi to podkreśla?!) i ważniejsze cele, więc to jest ino szum informacyjny, jeśli nie gorzej.

    No to na razie, idę ćwiczyć fizkulturę.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. @Triarus

    No ze prawo prawem a zycie zyciem to WIADOMO samo przez sie(szczegolnie w razie W-jak to w armii mowia)-tu sie z Toba zgodze.Ja tylko sadze iz legalnosc posiadania broni zanim to sie wszystko zawali pewne sprawy(techniczne ze tak powiem-chocby obycie i szkolenie)by ulatwila.Bo co innego bron zdobywac idac z golymi rekoma na ubekow a co innego ja miec i umiec uzywac.
    Pewnie ze jest zreszta masa innych waznych spraw i bycie moze nawet wspomniana przez Ciebie fizkultura tez tam sie zalicza ale ja tam widze ze jednak uzbrojeni Szwajcarzy sa ciagle jeszcze obywatelami we wlasnym kraju(choc i tu jest degeneracja bo rzecz jasna bron to nie wszystko)podczas gdy w rozbrojeni mieszkancy eurosojuza to jak slusznie wspomniales juz tylko niewolnicy.Fizkultura jest dobra dla twardych zawodnikow-ale masy aby nie zostac zniewolonymi potrzebuja broni-troche to ciotowate przyznaje ale lepsze to niz policja polityczna strzelajaca do bezbronnych demonstrantow.

    P.S.Dzieki za info o tj-poszukam.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ piotr34

    I Ty też? Psia mać - płakać mi się chce nad przygotowaniem naszej prawicy w dziedzinie szeroko pojętej ogólnej metodologii nauk.

    Nie mówimy teraz o DOSTĘPIE DO BRONI w realu (a tym bardziej w celach, cicho sza! - rewolucyjnych) tylko o ŻAŁOSNYM DOPRASZANIU SIĘ o taką broń!

    Czy to jest aż tak trudno pojąć? (Spytaj Anonima - on Ci wytłumaczy!)

    Twierdzę, że to nie jest sprawa, którą warto by było sobie zawracać dupę. A co kto tam sobie, we własnym zakresie i na własne ryzyko... Nie moja sprawa! Wiesz, że nie jestem pacyfistą i broń palną także doceniam, bo ma pewne zastosowania, których żadne tam BJJ nie zastąpi.

    Tylko, @#$& - my teraz nie o tym! I ta cała żałosna prawica nic w tej sprawie nie robi, a tylko skamle i się doprasza. Jednocześnie bez sensu plując na demokrację, co też jest strzelaniem sobie w jaja.Zgoda? Tygrysiczne dyskusje i szkolenia to jedno - gdzie chyba do dzisiejszej "demokracji" się nie modlimy - a tego typu deklaracje i postulaty to co innego całkiem!

    Uzbrojeni Szwajcarzy to zresztą całkiem inna rzecz, niż banda zeunuszałych cywilów, w stylu szczurków Korwina, z pistoletem przy łóżeczku! Nie udawaj, że tego nie widzisz!

    Co do demonstracji, to kusi mnie napisanie o tej endeckiej demonstracji z okresu zaborów, kiedy to, jak zwykle, szarżowali ich kozacy, a jeden z demonstrantów... Itd.

    Ale skoro mnie ciągle (płaczem i spazmami w dodatku) zmuszacie do stawiania kropek nad "i", to zastanowię się masę razy, zanim napiszę coś tak politycznie niepoprawnego. Już i tak sporo takich kawałów napisałem, n'est-ce pas?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozmawiałam ostatnio po służbie z jedną prawomyślną obywatelka, nota bene absolwentką europeistyki i nawet ona miała doszła do bardzo PanTygrysiastych wniosków, że te zamachy różne to wyglądają na przeciwskuteczne albo na jakiś Reichstag-bis.
    Drugi jej ciekawy i PanTygrysiasty wniosek, to taki, że prawo w starych demokracjach Zachodu jest totalitarne w sferze prywatnej, a socjal-liberalne w sfere ekonomicznej, no bo te biznesmeny i bankiery to mają jednak szeroki margines swobody w obmyślaniu kroju golarek do pizdy, ale już nie w wychowywaniu "własnych" dzieci i wnuków. A żadnego terroru nie potrzeba, bo zapadniki z natury są posłuszne, dobrze wytresowane przez setki lat absolutyzmu oświeconego. Polakom się wydaje, że takie Szkopy czy Kałmucy to bardzo pokorne były, że się Hyclera czy innego Soso słuchały, a une właśnie były bardziej narowiste od dzisiejszych EuroLemingów, dlatego ich trzeba było tylu zutylizować. A KS nie był potrzebny, wystarczało "zesłanie bez prawa do korespondencji" albo obóz "pracy". W miarę postępów fantomatyki 99,99% wszelkiej, poprawnej i niepoprawnej aktywności przeniesie się do Wirtualu i nikt już nie odróżni ludzi zablokowanych na FB od tych, których po zablokowaniu odstrzelono lub wypatroszono i upieczono na wolnym ogniu. Ku chwale ojczyzny!

    OdpowiedzUsuń
  16. @Piotr 34

    Autorem opracowania jestem ja, że się nieskromnie pochwalę:

    http://jaszczur09.salon24.pl/320563,wokol-debaty-w-the-inter-american-institute-1
    http://jaszczur09.salon24.pl/323901,wokol-debaty-w-the-inter-american-institute-2

    Polecam jednak przeczytać materiały źródłowe linkowane w tekście - jakoś nie mam klawiaruty do pisania recenzji. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Jaszczur

    O, przepraszam Cię!

    Mędrzec niezły, choć czytałem tylko pierwszą część, i to po mojemu, czyli zgrubnie.

    Trochę bym nie był pewien, czy Kitaj naprawdę z Kacapem stanowią taki ścisły blok. Wydaje mi się, że raczej nie, i gość uczynił uproszczenie dla elegancji swego systemu. (Omne trinum perfectum, itd.)

    Jednak, choć co ja tam wiem, tak mi się zdaje, że konflikty mają zakodowane w genach, a ideologicznie i "faktycznie" oddalają się od siebie z każdym dniem.

    Może gość nieco przesadził z tym zapałem do umniejszania roli geografii i z tego to tak wyszło. Albo dla elegancji, jak się rzekło, und prostoty.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Towarzysz Mąka

    Co za zaszczyt mnie tu spotkał!

    Witamy, witamy! Chlebem i solą!

    Za Fecesbookiem to chyba rzeczywiście o to chodzi - po to go w ogóle wymyślili. Zresztą, z tego co wiem, to tam głównym udziałowcem jest chyba NKWD, czy jak to się dzisiaj wabi.

    A zresztą - gdzie jest inaczej? Jak nie Hasbara, to tow. Mą... O sorry! Tow. Mądry, chciałem powiedzieć! Taki musi przecież gdzieś być. Albo jakieś inne służby w każdym razie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  19. He, he . Kacap z Kitajcem to się dawno rozeszli, bo po prawdzie to się nigdy na serio nie zeszli.
    Po poprzednim wpisie wnioskuję, ze nadszedł czas coby Anonimowy się zalogował.

    OdpowiedzUsuń
  20. @Triarius

    No problem !

    Bo ja wiem, czy Sowiet z Kitajem są aż tak daleko? Jeżeli obaj wszem i wobec, ustami swoich przedstawicieli, jak np. Aleksander Heliowicz, Władimir Władimirowicz, Hu... wiadomo oznajmiają coś dokładnie odwrotnego... choćby to. A poza tym wystarczy prześledzić jak przebiegały ich (fu!) stosunki na przestrzeni ostatniego stulecia.

    Żadnych poważniejszych konfliktów (prócz tych podawanych przez Golicyna jako fake) nie było. Wydaje się zresztą, że i w Moskwie i w Pekinie wiedzą, że wojna byłaby porównywalna z użyciem granatów ręcznych podczas walki w klatce.

    Poza tym - Chiny mają do zagospodarowania własne imperium wewnętrzne i tzw. "sinosferę" (nie mówiąc już o Afryce, która jest de facto ich kolonią), z kolei Ruś Sowiecka - Europę.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Anonimowy

    Dobrze Waść czynisz się logujący i mnie popierający, ale z tych półsłówek nic nie rozumiem.

    Parlez-vous pradziadek przy saniach, by the way?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Jaszczur

    Pewnie mnie Nicek zaraził swym optymizmem, ale przyznam, że to do mnie to trafia tylko trochę.

    Ja tam widzę naturalny konflikt i brak realnych powodów do trzymania razem. Podobna ideologia nie ma tu wiele do rzeczy, ponieważ w obu tych wersjach i przypadkach jest to jednak NACJONALIZM (komuszy), a jako taki, nie jest przesadnie skłonny do miłowania sąsiada swego, ani żony jego... Choć to ostatnie to może akurat jest skłonny.

    To tak jak z lewicowym Hitlerem - jakby dwie prawice, w tym jedna super skrajna, wynikająca z hiper-głębokiego kryzysu, porażki wojennej, szkopskiej natury, i braku złudzeń co do leberalizmu, oraz nasza, miały się z założenia miłować. To tak nie działa!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Tu nie chodzi wcale o ideologię, tylko o wspólnotę interesów geopolitycznych pomiędzy Moskwą a Pekinem, a w przypadku drugiego - wewnętrznego imperium (Tybet, Mongolia Zewnętrzna, Ujgurystan, po troszę Tajwan) do ostatecznego zsinizowania. Oraz - innego kierunku ekspansji (jednak b-j Indochiny, Malaje, Japonia, Basen Pacyfiku).

    Tereny dalekiego Wschodu czy Syberii po prostu nie nadają się do masowej kolonizacji (parę metrów śniegu zimą, parę mwetrów błota latem), a już w ogóle do ich wyrwania kacapo-bolszewii drogą wojny.

    I tu jest właśnie różnica pomiędzy sytuacją Niemiec i Polski (a potem - Niemiec i ZSRS) w połowie minionego wieku, a sytuacją Sowietów i Chin. Polska to de facto jedna wielka trasa W-Z, z nawierzchnią rewelacyjną i dla szwabskich, i sowieckich tanków. Z kolei pomiędzy sowiecją a Kitajem sa tereny górskie i pustynne.

    Poza tym - ChRL i Rosja Sowiecka wzajemnie potrzebują siebie także jako bufora do kontroli sił, które każdemu z nich mogłyby grozić albo są obiektem ekspansji.

    Z tym, że to jednak Chiny pełnią w tym układzie rolę seniora, a sowiety - wasala. I ta zależność faktycznie będzie się z czasem pogłębiać.

    Optymizm? Nadzieje? Mniej spedalony i amerykańsko-amerykański prezydent USA, powrót do polityki faszystowskiego imperializmu, który zakładałby odzyskanie przynajmniej zachodu Europy kontynentalnej.

    OdpowiedzUsuń
  24. (c.d.)

    ...to pojechałem optymizmem (żeby ni było, że jestem zombiakiem stojącym jedną nogą nad grobem)! Który jest takim samym chciejstwem, jak domaganie się prawa do noszenia giwer na ulicach. Bo to, że tzw. "Zachód" boi się użyć argumentu siły wobec Sowiecji, też z czegoś, z pewnej przypadłości wynika, nespa?

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak zapatrujesz się na tezy Paula Colinvaux'a z "Fates of nations: a biological theory of history"?
    - bogactwo i bieda to nie tylko stan ekonomiczny, ale styl życia, nisza biologiczna
    - bogaci są bogaci, bo są K-strategami, maja tylko 1-2 dzieci, za to najlepszych, biedni są biedni bo stosują r-strategię (mnóstwo dzieci, ale większość bezwartościowa nawet z punktu widzenia rodziców)
    - handel i wojna napędzają się wzajemnie, są dwoma komplementarnymi sposobami walki z względnym przeludnieniem i zubożeniem, rozwinięte stosunki handlowe wymagają prowadzenia wojen obronnych i zaborczych by bronić szlaków handlowych i zdobywać nowe rynki zbytu, niszczyć konkurentów etc.
    - przeludnienie zawsze prowadzi do wojen napastniczych, wojny napastnicze cieszą w społeczeństwie większym oddolnym poparciem od wojen obronnych, wojny napastnicze są korzystniejsze i dla elit, i dla proletów od wojen obronnych.
    - niektóre wojny napastnicze są wygrywane przez proletów i prolom dają najwięcej korzyści (np: podbój Galii i Brytanii przez Cezara, bo tu wystarczyła duża liczba piechurów), a inne wojny napastnicze są toczone głównie przez elity i dla elit (np: wojny z Kartagina i monarchiami hellenistycznymi, bo tu Rzymianie musieli się nagimnastykować z pokonaniem tych kartagińskich i helleńskich Wunderwaffe w rodzaju słoni bojowych, kwasów rozpuszczających głazy, machin przeciwoblężniczych Archimedesa).

    OdpowiedzUsuń
  26. @ Towarzysz Mąka

    Fajnie żeś tę książkę wspomniał, a w dodatku tak fajnie streścił. Mam ją zresztą, kupiłem ze 20 lat temu w Szwecji (a nawet wiąże się z tym pewna zabawna anegdotka, choć to może na inny raz), b. mi się wtedy to podobało, potem tylko parę lat temu to z letka przerzuciłem, więc Twoje streszczenie główny tez także i dla mnie jest cenne.

    To są naprawdę b. interesujące tezy, które by warto dokładnie przemyśleć i przedyskutować, ale tak na pierwszy rzut oka widać, że są wprost niesamowicie radykalne, ostro postawione, i w ogóle jazda po bandzie. Więc, tak na pierwszy ogień, powiem, że coś zapewne jest w każdym z tych twierdzeń, ale zapewne nie do końca.

    To jest b. podobna sytuacja jak z Darlingtonem, którego tu kiedyś prezentowałem i który pisze b. interesujące rzeczy, też będąc profesorem biologii (choć "tylko" botaniki). Widać, że czysto biologiczne podejście do tych spraw (historii, polityki "w dużej skali" itd.) jest nieco jednostronne, choć kurewsko zapładniające.

    Po tym co tu rzekłeś, będę musiał poszukać tej książeczki i ją znowu przeczytać. Potem może da się coś wysnuć.

    Innym też polecam tę ZAPŁADNIAJĄCĄ lekturę! Ta książeczka, na ile pamiętam, jest malutka - w odróżnieniu od grubej księgi Darlingtona, więc ten i ów krezus mógłby sobie nawet ją łaskawie sprowadzić z http://alibris.com czy skądś. (Tam ceny bywają b. niskie, tylko transport jest wzgl. drogi, ale takie maleństwo nie powinno nikogo zrujnować, a tym bardziej, jeśli np. urzęduje poza granicami III RP.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  27. @Jaszczur
    Wiem-juz czytalem to wczoraj wieczorem wlasnie u Ciebie.Faktycznie DOBRY tekst ale zgodze sie z Triarusem iz chyba on(facio z Brazylii)nieco upraszcza.Jak dla mnie blok sowiecko-chinski rozpadl sie juz dawno temu-to obecnie dwa swiaty,dwie Cywilizacje(powiedzmy ze,dwie rozne strategie i nawet nieco rozne cele.Oczywiscie czasem wspolpracuja ale to tylko taktyka(podobnie ja wspolpraca z tzw.Syndykatem).Zreszta Syndykat to tez raczej zbieranina sitw niz monolit bo mamy tam chociazby zarowno Merkurian jak i pogrobowcow Adolfa(to tylko dwa przyklady pierwsze z brzegu).Znowu projekt Swiatowego Kalifatu to juz w ogole raczej amorficzny twor z co najwyzej pewnymi osrodkami krystalizaczycji(typu Arabia Saudyjska czy Iran chociazby)ale nic wiecej.Ogolnie ten gosc z Brazylii MADRZE gada ale chyba upraszcza-zreszta zauwaz in on dla nas niczego takiego znowu nowego nie mowi-raczej pewne sprawy porzadkuje(a mozna sie z tym uporzadkowaniem zgadzac lub nie).Ale rzeczywiscie DOBRY punkt zaczepienia do dyskusji jest.

    @Towarzysz Maka
    Ciekawie gadacie towarzyszu.

    @Triarus
    Tylko dwie rzeczy.Zauwaz ja WYRAZNIE mowie ze prawo sobie a zycie sobie-tym bardziej ze ja NIE mowie o potencjalnych prawicowych elitach(ktore zamiast jak slusznie zauwazasz skamlac powinny sprawe zalatwic inaczej)tylko o masach(bo ja mimo wszystko ciagle jeszcze w ta podupadajaca demokracje chce wierzyc).Masy to ZAWSZE leminigi-chodzi o to ze lemingi z bronia to jednak tylko pollemingi-a pollemingami jednak elitom trudniej manipulowac niz lemingami pelnokrwistymi.A ze dla elit to prog wymagan powinien byc znacznie wyzszy to wiadomo rzecz.Co sie wiaze z punktem numer Dwa-WAZNIEJSZYM-mimo dostrzegania WIELU wad demokracji ja(podobnie jak Ty)NIGDY nie jestem jej przeciw-NIGDY gdyz podobnie jak Ty widze jej pewne dla nas zalety.Bo te monarchie i inne zamordyzmy to nie dla nas(a przynajmniej nie dla mnie).

    OdpowiedzUsuń
  28. @ piotr34

    Z większością się zgadzam, więc nie będę teraz o tym.

    Co do KS... Widzisz, ja się zgadzam, że - choć wcale mi nie zależy, żeby jakiś zdradzony mąż, co zabija gacha i żonę, dostał czapę, albo w ogóle sporą karę, a raczej odwrotnie - to oczywiście taki typ bandyty, który daje się łatwo porównać z prowadzeniem WOJNY przeciw naszemu społeczeństwu, musi normalnie dostać czapę, bo to jest jak wojna, a na wojnie się ginie. Nie może być tak, że tylko nasi giną, a wrogowie tylko przez nieuwagę, swoją lub naszą!

    Pisałem nawet o tym swego czasu, b. dawno, w NCz!.

    Ale wiesz... Robespierre, zanim zrobił karierę, zajmował się głównie zwalczaniem kary śmierci, a nawet królowi wręczył memoriał w tej sprawie, kiedy ten przejeżdżał przez jego miasto. To nie daje do myślenia? ;-)

    Moim zdaniem kładzenie na to akcentu - nawet w gadkach ad usum Lemingis (jeśli taki jest genetivus) - jest bez sensu. Dzieją się rzeczy BEZ PORÓWNANIA GORSZE! Na przykład ustawa o parytetach płciowych w partiach politycznych i wyborach, to jest ABSOLUTNY GWAŁT NA DEMOKRACJI, PLUCIE W GĘBĘ LUDOWI (DEMOSOWI) i okulawianie każdej potencjalnej opozycji.

    Te chuje nie mają bowiem absolutnie ŻADNEGO prawa mówić mi, jak ma wyglądać moja partia - która Z ZAŁOŻENIA może sobie walczyć o co chce i zorganizować się jak sobie życzy (w ramach oczywiście tzw. "prawa", ale to tutaj bez znaczenia). Rozumiesz o co mi chodzi?

    I co? I każdy, absolutnie każdy, ma to totalnie w dupie. Ma w dupie fakt, że absolutnie PODSTAWOWE zasady gry ("demokracja", "liberalizm") zostają sobie tak od ręki przez tę miłościwie nam panującą bandę zmieniane. Kiedy absolutnie nie ma możliwości, żeby takie "prawo" było na gruncie jakiejkolwiek prawdziwej demokracji legalne.

    Bełkoczę jakąś imitacją prawniczego żargonu, sorry - ale czy ktoś sobie w ogóle uświadamia, co takie "prawo" w ogóle znaczy? I że teraz może być wydane dosłownie DOWOLNE "prawo", byle tylko pasowało rządzącym?

    Mam podawać dalsze przykłady? Przecież my tu w Klubie Młodych nie brenzlujemy się demokratycznymi sloganami, prawda? Jedni ją lubią, inni mniej, ale nie ma fetyszyzmu. A leming, albo i prawicowiec, ale z tych, co raczej do kopania rowów, niech się nie mądrzy i łebka sobie nie trapi, tylko niech robi, co mu mądrzejsi mówią!

    Pieprzenie od pistoletach jest w sumie jałowym i niepotrzebnym biciem piany, a to o karze śmierci jest po prostu SKRAJNYM IDIOTYZMEM, w obecnej sytuacji.

    Tym durniom się wydaje, że oni są "prawica" w stylu posiadłość ziemska, fabryka, arcybiskup w rodzinie, kuzyn w rządzie... A jakaś hołota podnosi łeb. Kurwa - TO ONI SĄ TO HOŁOTĄ CO PODNOSI ŁEB!

    Durnie są durniami tym bardziej, kiedy są uczone (nie chcę wskazywać palcem, ale akurat byłem na takim blogu, nikt z naszych oczywiście). Arystoteles, teologia... a jak poskrobać, to pieprzy taki głupiej od analfabety pijącego denaturat.

    Nie ma co czynić ukłonów w stronę lemingów i głupców - ani rasizmem, ani korwinizmem, ani karą śmierci, ani nawet pistoletami! Niech kopią rowy, przenoszą bibułę, gotują zupę, a jak potrafią, to... Co inne, kiedy/jeśli przyjdzie czas.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  29. Partia Wewnętrzna nie zmienia reguł, przynajmniej tych metapolitycznych: Prawem jest wola elit, Demokracją i Liberalizmem jest to, co Partia Wewnętrzna nazwie Demokracją i Liberalizmem. W Turcji jest Demokracja, bo armia nie pozwala islamistom brykać i wygrywać wyborów, w USA jest demokracja, bo są aż 2 partie a różnice między nimi porównywalne do różnic między gowinowskim a palikotowskim skrzydłem Platformy.
    Ten Arystoteles i Teologia to blog Wyrusa, że spytam?
    Wiadomo, że nie było większego wroga czapy od Robespierre'a, tak samo jak nie było większych królobójców od Buonapartego i Bernardotta. Lenin z Trockim też nie dawali się nikomu prześcignąć w pacyfizmie, tropili podżegaczy wojennych nawet we własnej partii, a potem troszku przedłużyli wojnę imperialistyczną i zorganizowali parę nowych.
    Polska to w ogóle specyficzne miejsce, gdzie nie wolno pić piwa w parku, ściąć drzewa na własnej posesji bez zgody urzędników itd. U nas za wymierzenia klapsa własnemu dziecku też można trafić do pierdelka, tylko, że na szczęście panie urzędniczki wolą plotkować, a panowie urzędnicy gadać o meczykach - bo jakby egzekwowali prawo, to długo byśmy nie poblogowali, nespa?

    OdpowiedzUsuń
  30. @ Towarzysz Mąka

    Nomina sunt odiosa i pewnie jestem dla gościa niesprawiedliwy, bo w końcu nie jedzie już czystym, nierozcieńczonym korwinizmem, więc jednak trochę myśli, ale wkurwił mnie tym przewidywalnym moralizującym bełkotkiem.

    Ogólnie jest wkurzający, choć czasem patrzę, co też napisze. Taki Toyah dla ludzi mających mniej czasu i potrzebujących skoncentrowanych błysków błyskotliwości, żeby się jakoś, jak zgaduję, dowartościować.

    Gość byłby na swoim miejscu w jakimś zakonie ętelektualno-kontemplacyjnym, ale i tak nie powinni go wysyłać pośród ludzi.

    No dobra, w sumie to przecież drobiazg, choć płakać się chce, jak ta nasza "prawica" reaguje na lewackie prowokacje, że psy Pawłowa by się zawstydziły.

    Co do tego, że władza może, to fakt, ale z drugiej strony - ten i ów wmawia sobie, i nam, że jakaś tam zmiana jest możliwa, tak? No to czym mamy ich - na oczach tych wszystkich lemingów w dodatku - walić po łbach z moralnych pozycji, jeśli nie tym, ŻE CYNICZNIE ŁAMIĄ "DOBROWOLNIE" WZIĘTE NA SIEBIE ZOBOWIĄZANIA i reguły gry?

    Bo jeśli nie tym, to sorry, ale ja już całkiem nic nie rozumiem! Z jednej strony masa ludzi na tej naszej "prawicy" nie zajmuje się niczym innym, jak tylko propagandą i snuciem hiper-optymistycznych bajd, a z drugiej kiedy jest coś, co by się tutaj nadało i za co to kurestwo mogłoby LEGALNIE i W MAJESTACIE beknąć... To oni wolą skamleć o broń palną i karę śmierci, bez sensu, bez skutku, ale za to budząc w lemingach wrażenie, że my to krwiożercze bestie, gorsze od tych kurewskich komuchów, a samych komuchów oswajając z myślami...

    Widział ktoś większych idiotów? NO ale czegóż więcej można oczekiwać po uczniach Wielkiego Konecznego?

    W dupie jesteśmy, nie da się ukryć. Ew. przewrót na pewno nie od nas będzie zależał, nie od nas się zacznie (tow. Mąka, to do was!), a koszty będą o wiele większe dla nas i innych porządnych ludzi, niż dla tego kurestwa. Krótko mówiąc, nic nie wiadomo, a chłopcy od optymizmu i pohukiwania o karę śmierci są, przy pewnej optyce, kurewsko zabawni, ale przy innej to jest naprawdę smutne jak cholera.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  31. Tygrysie
    no to nie jestem już anonimowy. Wrócę , pogadamy. Bo jest o czym. z Jaszczurem też.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  32. Kupa śmiechu z tą bronią! Najpierw może zapytalibyśmy kolegów prawicowców kiedy to ostatnio się z kimś lali bez pomocy różnych wynalazków? Co śmieszniejsze, zliberalizowanie zapisów w tej materii w cyfrach globalnych najprawdopodobniej nie zmieniłoby nic.

    Niestety Tygrys mówi bolesną prawdę; "W dupie jesteśmy, nie da się ukryć. Ew. przewrót na pewno nie od nas będzie zależał, nie od nas się zacznie (tow. Mąka, to do was!), a koszty będą o wiele większe dla nas i innych porządnych ludzi, niż dla tego kurestwa." - i nie zmienią tego stanu rzeczy setki tysięcy pistolecików pozamykane w domowych sejfikach. (Swoją drogą przeżyłem małe zdziwienie, gdy się dowiedziałem, iż rodacy blondiego z Norwegii trzymają w chatkach 1,5mln(!) różnej maści giwer (na 4,8mln luda!)- i co ? I gówno!

    Komuchy ruskie i kitajskie się siebie nie tkną, póki nie rozpierdolą USA wspólnymi siłami. ( A te pierdolenia o "nieuczciwych chinolach co to mieli z "Wariaga" zrobić hotel, a zrobili lotniskowiec, o rzekomym podkradaniu kwitów na J-15 etc - to czysta ściema!) Żółtki muszą połknąć Tajwan, Koreę i Japońców aby dobrać się do Jankesów, ale być może postępy postępu w hameryce będą szybsze niż ich przymiarki do opanowania Pacyfiku? Kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  33. Amarlyk
    Coś kombinujesz z ta bronią. Wyobraź sobie sytuację , ze coś się zaczyna dziać i całe męty zaczynają rozpieprzać wszystko jak swojego czasu podczas powodzi w Stanach. Pamiętasz może? A samoobronę na Wołyniu pamiętasz czy nie, he?
    To wtedy lepiej mieć czy nie mieć? A męty nie potrzebne pozwolenie na broń, oni już ja mają.
    A Chinole pierwsze nie ruszą,bo taka ich filozofią. Oni dążą do tego, żeby łyknąć bez wystrzału.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Na przyszłość się poprawię z literówkami.
    Pozdro wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  35. @ Lala

    Super! Ale gramy na harfie, tak? (Późny wnuk Carolana?)

    I nawet literówki - łał! Zrobi się tu naprawdę nie byle jaki poziom!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  36. @ Amalryk

    Całkowicie się zgadzam. Także z Kitajem.

    Ale jednak, przyznasz, sojusz, nawet tak strategiczny, to nie całkiem to, co jakaś absolutna brazylijska (jak depilacja woskiem) JEDNIA.

    W końcu Soso z Dolfkiem też mieli sojusz. (I kto, swoją drogą, w obie strony na tym najgorzej wyszedł?)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  37. @ Lala

    Że się wetnę.

    Naprawdę trzeba aż tak łopatologicznie to tłumaczyć? Tow. Mąka dawno już zrozumiał, ale on jest tu, obawiam się, w mniejszości. Cóż, zaryzykuję...

    Mówimy o ideale "pedałek plus pistolecik", czy o wychowaniu wojowników (jakieś nowe budo, czy, jak chce Mustrum "chujumuju)? Jeśli chodzi o wojowników - i nie tylko do bezpośredniego ew. użycia, a także jako (ach!) szkoła charakterów, w zdrowym ciele itd. - no to zgoda, że pistolety też mają tam swoje miejsce. Jednak nieprzesadnie eksponowane.

    Tak czy tak zacząć trzeba od breakdancingu, stania na nogach, żeby to i owo się zginało, ale nie za bardzo... Do tego warto by było dołożyć bicie (brzydkich) ludzi, ale raczej też nie zaczynając od pistoletów, a od różnych takich boksów, zapasów, JKD'ów itd.

    Z czasem (albo od razu, jeśli nam akurat Filipiny szczególnie miłe) przedłużamy sobie ramę o różne tam sprzęta... I też jeszcze raczej nie pistolecik, tylko raczej kijek, nożyk, karta kredytowa, buteleszka, telefonik komórkowy... I tysiące innych fajnych przedmiotów, które nas otaczają (o pile tarczowej na kijaszku z łańcuszkiem nie zapominając).

    Nadmierne podniecanie się pistoletami wygląda na fetyszyzm, a nie (excusez le mot) jaja czy cnoty wojownika, a co więcej - PRZECIEŻ TUTAJ WCIĄŻ NIE MA MOWY O JAKICHKOLWIEK FAKTACH, TYLKO O ŻAŁOSNYM SIĘ DOPRASZANIU!

    Od TEJ właśnie, tak nielubianej, władzy. A jeśli od innej, no to darujcie, ale chyba najpierw trza by jakoś to przeprowadzić! Jak? Skamleniem?

    Czy to naprawdę aż tak trudno zrozumieć?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  38. @ Lala c.d.

    Poza oczywiście pływaniem, łażeniem po ścianach, skakaniem z mostów, rozpalaniem ogniska za pomocą zgrzytania zębami, sztuki uwodzenia, sztuki wiązaniem jeńców, zakładaniem wnyk, wycinaniem kogutków z papieru i kaligrafią.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  39. @ WSIe w Mieście

    To chyba w jakiejś innej paczce komętów było, trudno mi teraz szybko znaleźć, ale ktoś rzekł, że to Cezar rozbroił Rzymian.

    To jednak nie całkiem tak było, bo Rzymianie od najwcześniejszych czasów bardzo byli dumni, że NIE NOSZĄ broni. Oczywiście naszali ją, ale założenia nie w mieści i nie porządni ludzie, o ile akurat nie służyli w wojsku.

    Do tego dumni też byli niesamowicie, że chodzą w togach, a w nich naprawdę trudno było się poruszać, a co dopiero żwawiej.

    Oczywiście mówimy tu o elitach, ale taki właśnie był rzymski ideał. (Swoją drogą, jak to się ma do naszej "łacińskiej cywilizacji"?)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  40. "Coś kombinujesz z ta bronią." - Akurat! Mnie się jej za bardzo i czyścic nie chce.
    Swoją drogą ( o kombinowaniu) gdy zobaczyłem w necie fotkę tego Brejwika (czy jak mu tam) z tym "cywilnym" (gównianym) Rugerem Mini poobkładanym wszelkimi dostępnymi w sprzedaży klamorami, to już sporo mi to o tym klijencie powiedziało...


    Wołyń, Ameryka i ... nasz sielski peerel - wskaż podobieństwa i różnice!
    Polskie menele nie maja nawet na piwo! A nasza zajebiaszcza bandytka jest wyprodukowana przez wiadome siły i jest pod pełną kontrolą.

    OdpowiedzUsuń
  41. @ Tygrys

    Sojusz jak najbardziej strategiczny! O żadnej jedni nie może tu być mowy! Ale zobacz sam - jaka Cywilizacja! I ile niewyobrażalnego bogactwa jest do zgarnięcia! Czy Ty byś zaczynał od wyżynania się na wzajem czy od zagarnięcia tych bogactw (z odaliskami ma się rozumieć!).

    OdpowiedzUsuń
  42. Dobrze godosz Tygrys, dlatego naleję ci kieliszek dobrej Whisky.

    Nie od dzisiaj zastanawiałem się nad sensem tutejszych dyskusji o strzelbach i strzelaniu. Ja np. wybrałem wędkę. Uważam, że każdy prawicowiec powinien umieć się sam zdrowo wyżywić na łonie natury, nie szperając w przydrożnych śmietnikach. To mu pomoże przetrwać niedobory w zaopatrzeniu i ekonomiczną zapaść. Tak czynił np. mój wujek zaraz po wojnie. Teraz przezywają go we wsi mianem kłusownika (z akcentem any-ekologicznym), a on mi niedawno opowiedział, jak to kiedyś wszyscy czekali z jęzorami cieknącymi śliną, aż wróci z sarną...

    Prawicowiec powinien również umieć upichcić to co chwycił i umiejętnie tę daninę przyprawić. To mu pomoże zjednać sobie współbiesiadników, a także współbiesiadniczki, które (jeśli tylko uda nam się trafić w ich podniebienia) chętnie zabiorą się za pozmywanie garnków w rzece lub za taniec brzucha przy ognisku. Od razu poznamy się na ich zaradności i na uroku.

    Jak rozpoznawać: kto jest kto? Na ile można komuś zaufać? Komu nie ufać? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

    Oto moim zdaniem największe wyzwanie dla prawicowca politycznego: opanowanie umiejętności interpersonalnych (chyba tak to się nazywa?) + kontrwywiad.

    Od spojrzenia oczy w oczy, do pojedynku na rewolwery, to mijają całe wieki.
    I co to za filozofia zgiąć palec na cynglu?

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  43. @ Triarius, Amalryk, Piotr 34, Lalu (?), Towarzyszu Mąka, wsie w mieście i na wsi:

    1. Ad "Bloku Kontynentu".

    Pewnie, że komuna moskiewska i WCzK (Wielki Czerwony Kitaj) to nie "jednia" w sensie stricte fizycznym; podejrzewam, że Olavo nie czyniąc różnicy pomiędzy nimi, miał na myśli jedynie tę samą genealogię.

    Niemniej sojusz ten ma charakter strategiczny - wspólne interesy, wspólny wróg nr 1 (USA), a inne kierunki ekspansji. A do tego, co napisał Amalryk, dodam jeszcze jawne już afiszowanie się z sojuszem - wspólpraca wojskowa, umowy o wzajemnym informowaniu się o wystrzelonych rakietach balistycznych, manewrach wojskowych, kontrakty na dostawy sowieckiego gazu i ropy i last but not least - oficjalne sojusze polityczno-wojskowe, choćby SzOW, której struktury bodaj w 2007 roku scalono z OUBZ.

    Żółtki muszą połknąć Tajwan, Koreę i Japońców aby dobrać się do Jankesów, ale być może postępy postępu w hameryce będą szybsze niż ich przymiarki do opanowania Pacyfiku?

    Trzeba wziąć poprawkę na to także, że postępy postępu w USA to wypadkowa "naturalnych" tendencji rozkładowych, co wpływu agentur i dywersji ideologicznej ze strony KGB/GRU i (zapewne) Guoanbu. Swoją drogą - o sowieckich specsłużbach napisano kilometry bieżące, a o chrlowskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwa kojarzę (wydaną po polsku) jedną książkę, autorstwa bodajże Rogera Faligot'a.

    2. Ad kondycji prawicy i "prawicy":

    Myślę, że dopraszanie się różnych "praw do noszenia" broni jest spowodowane m.in. tym, że mainstreamowa prawica na Zachodzie jest niejako zmuszona przyjmować pewne kategorie nie tylko polityki bieżącej, ale i metapolityki narzucone przez lewicę (w tym i zapewne agenturę). Ciekawie o tym mówi Frau Bettine Roehl w wywiadzie dla "NDz": http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110730&typ=my&id=my17.txt

    3. Jeszcze o kondycji prawicy i "prawicy", na przykładzie sporu o broń palną:

    Ostatnio była o tym na nppl dyskusja bodajże z Gadającym Grzybem. I cały czas trapi mnie taka myśl: czy taki np. GG nie rozumie prostej rzeczy, że walka wręcz, względnie z użyciem broni białej jest nie tylko bezpieczniejsza (i dla beligerentów, i dla postronnych), ale o wiele... uhmmm... fajniejsza aniżeli ślepa ufność w rzekomą przewagę broni palnej???

    Pozdrawliaju Wsiech!

    OdpowiedzUsuń
  44. Triarius
    Gramy na nerwach.
    Figury retoryczne mnie nie kręcą (co znaczy dokładnie tyle, że nie podniecam się nadmiernie własną elokwencją , bo po prawdzie nie ma i czym) , więc łopatologicznie.
    Mamy prawo do samoobrony?
    Czy ślepe lemingi to w ogóle wiedzą? Pogadaj na ulicy. Wyjdzie na to, że dobra władza obroni.

    Zatem , jak rozumiem- mamy, ale się nie domagamy?
    Jasne , wiadomo rewolucja francuska i takie tam . Jeżeli władza ma przewagę militarną to wszelkie dyskusje o broni trzymanej albo nie trzymanej na użytek własny to są zwykłe jaja.
    Żaden pretekst i precedens nie musi być niezbędny.
    Rzecz polega na bezwzględnym i bezwarunkowym domaganiu się przez społeczeństwo (lud ,he,he)wolności, na kążdym etapie, od samego początku. A nie na broni , albo jej braku.

    Tyle, że władzy (rozumianej nie jako bat na ludzia-człeka tylko jako element porządkujący) na dzień dzisiejszy w praktyce nie ma , a może jej nie być jeszcze bardziej.I powstaje niechciany element chaosu.
    I wtedy bawta się paluszkami.Własnymi.

    Można oczywiście bron posiadać , nie w wyniku uprzedniego domagania się jej. Zdobyczną na przykład , albo co.. Jest jeszcze zresztą kilka innych możliwości.
    To tyle łopatologicznie.
    Bo inaczej, prosta kobita nie umiem.


    (Chrystusa zostawmy,jest poza dyskusją).
    No i daj już se siana z tą demokracją.Była ewentualnie w Rzymie i to krótko, reszta to ściema.
    A Robespierre to tylko JEDEN z możliwych strachów.
    Kolejność nie przekreśla potrzeby ruszenia określonych tematów. Co maja telefony, breakdansy etc do broni? Musi być stopniowanie?
    Zaskoczyłeś mnie, nie tyle swoim stanowiskiem, co ARGUMENTACJĄ.
    (Nadmierne przywiązanie do "n'est-ce pas"? Szczepionka na francuską chorobę? Pokuta?)
    Pozdrawiam.
    I wybywam. Za gorąco się zrobiło. Gadamy na różnych piętrach. I się nie dogadamy raczej.

    OdpowiedzUsuń
  45. Jaszczur
    To nie ślepa ufność, tylko moje ludzkie prawo do samoobrony. Czym mi się podoba, adekwatnie do okoliczności- nogą od taboretu, tańcem na rurze,kłamstwem etc. Jeżeli życie moje i moich bliskich jest zagrożone- mam prawo się bronić( chociaż nie muszę z niego korzystać, to prawda). Broń może być pomocna w specyficznych okolicznościach, a takie na przykład wrzeciono w innych.
    I jeżeli zaistnieją to lepiej mieć niż nie mieć.

    OdpowiedzUsuń
  46. No właśnie ja się tu całkowicie nie mogę zgodzić. I nawet nie chodzi o tą fajność broni. Nie chodzi w ogóle o broń, a o przeżycie. Jeżeli miałbym wybierać między biegiem przez płotki (95% szans - zgaduję), a wyciągnięciem noża (50% szans, po szkoleniu czy bez) to ja wolę ten bieg. Przecież tu chodzi o przeżycie. Reszta, tzn. honory czy popisówka... Co mi po tym, kiedy mogę być za minutę trup? Szczerze mówiąc, nie miałem naprzeciwko siebie gościa z nożem (ktoś miał? Nie wymachującego ale już zamachującego się?) ale gdybym miał, to pewnie pobiłbym rekord Bolta.
    A jeżeli ktoś zapyta, co w momencie gdy idę wieczorkiem z jakimś młodym kolegą, albo z dziewczyną albo kim tam jeszcze wolnobiegającym...
    Odpowiadam: nie wiem. Najprawdopodobniej improwizowałbym. Udawał głupa, wyciągnał portfel i wyrzucał z niego pieniądze, opowiadał jakieś pierdoły o kosmitach... nie wiem, coś bym wymyślił. Ale nie wyciągał bym na pewno swojego scyzoryka, bo to jest 50:50.

    Znalazłęm kiedyś fajną stronkę i sobie ją zabookmarkowałem. Polecam wszystkim:
    http://www.nononsenseselfdefense.com/weapondisarms.htm

    OdpowiedzUsuń
  47. Mój post powyżej to oczywiście w kierunku Jaszczura.

    OdpowiedzUsuń
  48. Triarius
    Doprecyzowanie.
    Zasadniczo w połowie się poddałam, zauważyłeś może, hę?

    OdpowiedzUsuń
  49. No i się nam dyskusja o broni zrobiła akademicka, co się zowie.

    A Lala jest kobietą, więc skoro „pistolet to kobieca broń...”, to możemy tutaj jej domaganie się przez nią, całkowicie usprawiedliwić. Ale na powszechne porozumienie się nie zanosi, gdyż każdy z dyskutantów rozprawia o innym do broni dostępu aspekcie.

    Pistoletami (rewolwerami) centralnego zapłonu o kal. Od 6 – 12mm dziarska kilkutysięczna grupa (jest nas tyle???) Warszawy nie zdobędzie , o okolicznych stolicach taktownie zamilczę. Zresztą za lat kilkanaście, wśród męskiej części populacji, również i takiego co to kiedyś „se strzelił” z kbku to się będzie ze świecą szukać i dziatwie szkolnej jako okaz pokazywać. Więc nie o to tu chodzi.

    Gdy zaś mowa o bezpieczeństwie osobistym, to jego automatyczne zwiększenie , poprzez sam fakt posiadania pistoletu, nie jest wcale takie oczywiste. Najczęściej, w bezpośrednim starciu ten co sobie radzi pięścią, nogą, stołkiem czy flaszką, poradzi sobie i bronią. W drugą stronę nie koniecznie. A pistolecik to trzeba jeszcze umieć szybko wydobyć i przeładować (pomijając determinację do zabicia człowieka), no chyba że rewolwer – ale szybki strzał z samonapinania do nieruchomego celu odległego o 10m na strzelnicy, dla wielu adeptów okazuje się wyczynem nie lada...

    OdpowiedzUsuń
  50. Amarlyk
    Bronią trzeba nauczyć się posługiwać niestety. Łoj , wiem co mówię, choć pamięć już nie ta. Nie wystarczy kupić se na bazarze i chować pod stołem na czarna godzinę.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  51. No i sama świadomość napastnika, że może dostać odpór też coś warta , no nie?
    Stolice ościenne zostawmy, jakieś świństwo w kanałach na ten przykład załatwi sprawę szybciej, skuteczniej i taniej. I po cichu.Takie czasy.

    OdpowiedzUsuń
  52. @Lala

    "[...]No i sama świadomość
    napastnika, że może dostać odpór też coś warta , no nie?[...]" - nooo! Zwłaszcza gdy ktoś jest spragniony mocnych wrażeń.

    Szczura, który wali w pory na sam widok szpeja miotającego, to pewnie przepłoszyłabyś i wrzaskiem, a psem to na pewno. Ale z wizytą tych świadomych - oj, to już tak gładko nie pójdzie...

    OdpowiedzUsuń
  53. Amalryk
    A kto ci powiedział, że ja chcę tej broni na świadomych? Każdemu podług jego zasług-posług.

    OdpowiedzUsuń
  54. @Lala

    "[...]A kto ci powiedział, że ja chcę tej broni na świadomych?[...]" - Ty!

    I sprytnie sobie skalkulowałaś, że sama świadomość tych świadomych, wystarczy aby się świadomie nie wpakowali w pasztet,( jaki ich czeka pod postacią uzbrojonej Lali), niczym jacyś nieświadomi.

    Ale rozchodzi się zawsze o właściwą skalę działań , nie strzela się z armaty do wróbli. Ani nikt nie będzie budował Linii Maginota wokół Kossowa.

    OdpowiedzUsuń
  55. @ Lala

    Chyba się nie zrozumieliśmy w paru szczegółach. Np. ja wcale nie mówiłem o komórkach w celu dzwonienia na 122, tylko w celu walenia gościa w skroń, grdykę, czy tzw. "dołek".

    Połowy ustępstwa nie zauważyłem, ale to zapewne mój brak spostrzegawczości i nic więcej. W każdym razie doceniam.

    Natomiast kompletnie nie rozumiem, nadal, "domagania się". Jeśli ktoś ma możność "domagania się" (a nie np. potulnego skamlenia), to czy nie powinien raczej po prostu odstawić tej kurewskiej bandy od żłobu? Czyż nie widać już gołym okiem, że, pomijając nawet wszelkie inne ich wady, to zgraja idiotów, którzy nas wszystkich wiodą (czy może spychają) w przepaść?

    Więc co tu jest, czego by się należało domagać, że spytam?

    Co do samoobrony, to zasadniczo zgoda, ale nie dostrzegam absolutnie żadnego tego związku z "domaganiem się" (poza może tym, że będzie więcej forsy dla Rycha i Zdzicha, a mniej na poczciwego stójkowego, gdyby się udało, co jednak jest skrajnie mało prawdopodobne), a do tego pistolet to zaledwie pewna niewielka część całej sprawy, a nie jakieś panaceum i nuklearne odstraszanie.

    Pomysł, że złoczyńca będzie mniej skłonny, bo "będzie wiedział o zagrożeniu", uważam za skrajnie naiwny. Postara się, by nie zdążyła Pani wyjąć tej spluwy i tyle. A naćpany, pijany, albo chcący się popisać przed kumplami po prostu się nie przejmie. Czy ktoś się dzisiaj przejmuje możliwością, że ofiara ma nóż, który wbije sprawcy pobicia w wątrobę? A przecież może mieć, prawda?

    Wszystkie tego typu snucia to jedynie b. obłudna korwiniczna propaganda i tylko jako to ma to jakąkolwiek wartość (negatywną)! Prawdziwym skutkiem będzie jedynie potencjalne zaostrzenie się każdego starcia osobowości, przestępstwa z użyciem przemocy, czy rabunku.

    Nie jestem żadnym wrogiem środków samoobrony, czy nawet walki (skoro już mnie zmuszacie, bym to mówił tak wprost, choć trochę szkoda), a jeszcze mniej uzyskania potrzebnych do tego umiejętności (bez zapominania o kogutkach z papieru jednak!). Jednak nie ma to, jako rzekłem, żadnego związku z domaganiem się, a ta godna psów Pawłowa reakcja "prawicy" na każdą tego typu prowokację, jak to ostatnie z Bervikiem, może doprowadzić do łez i śmiechu pustego jednocześnie.

    Czy ja zachęcam do pacyfizmu? Albo do kultu demokracji? (Gdzie ona była w Rzymie, nawiasem, jeśli mogę? Myślałem, że to była oligarchia jak w pysk strzelił.) Jednak podnoszenie tego monofonicznego wrzasku za każdym razem? I "domaganie się"? Korwiniczna propaganda i nic więcej!

    Pzdrw

    OdpowiedzUsuń
  56. @ julek

    Też nieco przesadzasz. Powinieneś postudiować wyniki badań z Alaski na temat przeżywalności łosi, co one bronią się przed stadem wilków, w porównaniu z przeżywalnością tych, co uciekają.

    Albo obejrzeć ten słynny już - i słusznie - filmik jak to stado bawołów afrykańskich ("Szarżujący Bawół" się kłania!) atakuje stado lwów w obronie jednego cielaka, masakruje na nice kilka milutkich lwiątek (zapachniało Bervikiem? Jezu!) i odnosi miażdżące zwycięstwo.

    Dawanie dupy z założenia nieczęsto jest dobrą strategią przeżycia. Co innego wybór strategii nie do przewidzenia dla napastnika.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  57. @ julek

    Swoją drogą, istnieje naprawdę znakomita książka Marca "Animal" MacYounga właśnie o uciekaniu, unikaniu lokalnych prześladowców i innych tego typu sprawach. Najlepsza, moim zdaniem, ze wszystkich jego książek, a Bóg mi świadkiem, że go cenię nie od dziś i mam nawet parę jego książek.

    Gdyby ktoś był ŻYWOTNIE zainteresowany (i czytał po angielsku) to niech się ew. zgłosi, bo nawet mam ebooka.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  58. @ Lala (i WSIe w Mieście i na WSI)

    A poza tym - ilu z tych, co tak gromko pyskują o dostępie do broni, zadało sobie trud, żeby się raz na parę tygodni, jeśli nie częściej, kopnąć na lokalną komercyjną strzelnicę i sobie postrzelać z jakiegoś Glocka czy Smith & Wessona?

    Nie jest to wprawdzie żadne tam ambitne strzelanie taktyczne, a tylko pukanie z nieruchomej pozycji do nieruchomego celu na stałą odległość itd., ale choćby to?

    No bo o tym, że na temat strzelania jak najbardziej taktycznego też informacji jest co niemiara i nietrudno je, na razie, znaleźć. Tylko wątpię, by wielu z tych krwiożerców to raczyło zrobić.

    Zresztą widzi Pani - takie gadki zaczynają się przecież zawsze od tego, że pistolecik broni wolności obywatelskich przed samowolą władzy - co jest ewidentną bzdurą, choć, zgoda, 200 lat temu mogło nie być...

    A w mglistym świecie mętnych sugestii ludek wyobraża sobie, że to ma jakiś istotny związek także z obronnością kraju. Bo po co armia z poboru, skoro wystarczy mała zawodowa i pistoleciki w sejfikach u obywateli, którzy poza tym rypią z nosem przy ziemi na kafelki do łazienki i oglądają "Taniec z Gwiazdami", miłując pokój i dostatek.

    A potem, jak się poskrobie, rozmowa schodzi praktycznie wyłącznie na samoobronę obywatela przed przestępcami. Niezły zjazd! Ale nadal wydaje się różnym ludziom, że broń krótka (w rękach kompletnych profanów i skapcaniałych burżujów, bo przecież tacy są pono najlepszą prawicą, prawda?) to jakieś nuklearne odstraszanie, które załatwia wszelkie problemy z zakresu od małego złodziejaszka, po zawodowego haraczownika.

    Śmiać się, czy płakać? Pani decyduje!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  59. To lubię! Dyskusja robi sie nam akademicka aż do śmieszności. Ale to wszystko skutkiem nieco zamąconej optyki.

    Jak przytomnie zauważył Tygrys, jeżeli ktoś ma prawo czegoś żądać, czy też sie domagać, to po żądaniu otrzymuje lub bierze sam. Ale jeżeli ktoś przez ponad dwadzieścia lat twierdzi że (ciągle tego samego)żąda to, niestety jest w głębokim błędzie! On nie żąda ,a tylko skamle. I co gorsza nikt na te jego jęki nawet się odlać nie chce.

    Oczywiście z jakąkolwiek obronnościa tego nieszczęsnego kraju to wszystko nie ma zupełnie nic wspólnego (tę sprawę sie elegancko załatwiło w inny sposób). Ale również z rzeczywistym podniesieniem bezpieczeństwa na ulicach też nie wiele.

    Pomijając, że wiekszość ludzi naturalnie strzela słabo, a gdy nałoży się na to stres i konieczność "strzału po lufie", to odległość strzału efektywnego, aż tak znacznie nie przekroczy długości ramienia. Więc gdy ma się szansę na taką zabawkę to warto sobie najpierw rzeczywiście sprawdzić czy to aby tędy droga.

    Ale i tak nie zmieni to w niczym zasadniczej konstatacji, że jesteśmy w dupie z bandą degeneratów u żłobu, i że możemy im dziarsko nadmuchać.

    OdpowiedzUsuń
  60. Tygrys, nie wiem co rozumiesz pod pojęciem dawania dupy. Ani z pistoletem, ani z nożem nie mam zwyczaju spacerować, a jeżeli koleś wyskoczy do mnie z kosą, to przecież nie wyciągnę karty bankomatowej (zakładając, że się naumiałem ciąć nią arbuzy), żeby z nim powalczyć.
    Po prostu za wysoko cenię swoje życie, żeby pójść na takie ryzyko.

    Wchodząc w szczegóły, to faktycznie dużo zależy. Np. czy napastnik jest właśnie takim lokalnym rzezimieszkiem. Bo jeżeli jest, to na takich jest wiele różnych ciekawych sposobów. Od zwykłego wyciągnięcia ręki (każdy człowiek ma słabości), poprzez próbę walki z sekundantami, aż po mściwy napad dwóch na jednego bandy łysego.

    Jeżeli jednak jest to ktoś, kto nam zachodzi drogę na Bronksie, na którym się przypadkowo znaleźliśmy (i tych ktosiów jest powiedzmy trzech), to wybacz ale tą kartą bez pinu to zdrowia nie uratuję.

    Widziałem ten film z bawołami, tylko tych bawołów jest tam stadko. A my tu chyba mamy w założeniu jednego bawołka i dwie lwice.

    No ale skoro zakładasz, że jednak jesteśmy tym stadem pasących się bawołów wsuwających siano, co wcale nie jest tak dalekie od prawdy, to techniki obrony są dużo inne i tu się zgadzam, że ucieczka jednego, nie dość, że osłabia grupę, to jeszcze wystawia delikwenta na łatwy cel.

    pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  61. @ julek

    Lwów też tam było całe stado! Liczebnie mniejsze, fakt, ale to było całkiem spore stado lwów. Z małymi, które te genialne bawoły rozpoznały jako miękkie podbrzusze i zaatakowały. Pełne zwycięstwo bez żadnych strat własnych, bo przecież nawet ten cielak, o którego poszło, okazał się być w całkiem dobrym stanie. Re-we-la-cja!

    Swoją drogą, gdyby te lwy (by) potrenowały rżnięcie kartą kredytową i manu propia, to by się z tym cielakiem tak długo i bezskutecznie nie męczyły, a po jego nieodwracalnej śmierci bawołom raczej by się nie chciało sprężać swego heroizmu i atakować. Tak że bez tego typu talentów nijak! (Oczywiście o wycinaniu kogutków też nie zapominając!)

    Co do spieprzania, to ja Cię wcale aż tak ostro nie krytykuję i zgadzam się, że spieprzać czasem trzeba, może nawet nie tak rzadko. Jednak zdajesz się zapominać, ze spieprzanie niesie z sobą także liczne b. poważne ryzyka - choćby takie, że momentalnie przywołuje w prześladowcy (i potencjalnym prześladowcy) odwieczny w naszym gatunku instynkt łowcy, i jeśli nie zwiejesz, to będzie raczej marnie. Zwianie zaś nie jest aż tak łatwe i pewne, jak się na pierwsze drgnienie wystraszonego kolana wydaje. (Polecam tego Animala. On wie!)

    Ja nie mówiłem, że zawsze masz walczyć za pomocą karty, ino że taka opcja - jak co najmniej możliwość - jest b. cenna. W ogóle różni tacy dziwnie łatwo rozpoznają potencjalne ofiary, które im nie zagrożą (a będą np. spieprzać) i często kogoś, kto może im sprawić nieco problemu i stworzyć niejakie ryzyko, po prostu nie ruszają, mając pod dostatkiem innych, łatwiejszych.

    To cholernie banalne i zgrane twierdzenie, ale to jest jednak prawda, a ten stan - ew. walki za pomocą karty, czy spieprzanie bez chwili zastanowienia - daje się dziwnie łatwo, i podkorowo, rozpoznać w języku ciała. A już na pewno przez kogoś wytrenowanego.

    Nie uważam się za żadnego bohatera, ale parę razy w życiu broniłem się przed pięcioma, a kiedyś mój krwiożerczy i pełen determinacji wygląd spłoszył dwóch b. nieprzyjemnie wyglądających facetów, z których jeden stał przede mną, a drugi za mną, a ja bałem się uderzyć pierwszy, bo byłem wtedy studentem KUL, a ci byli b. źle widziani przez policję. Było to w jakiejś knajpie, byłem z przyszłą byłą, i naprawdę nie chciałem, by z mojego powodu ta knajpa została zdemolowana.

    I sama determinacja, o dziwo wystarczyła. Potem mi przyszła była powiedziała, że miałem zupełnie przerażającą, całkiem bladą twarz... Fakt, że się tylko zastanawiałem w którym momencie pierdolnąć tego z przodu kantem w tętnicę szyjną, a tego z tyłu łokciem i wykończyć.

    To tyle pouczających historyjek z morałem.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  62. @ julek

    Ta policja to oczywiście było MO. To było naprawdę dawno.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  63. Triarius
    Nawkładałes mi Waśc w usta Waścinych interpretacji.Zatem nie ma o czym gadać.
    A zza węgła czai się oczywiście Robespierre.

    My tu o broni, trele morele, że skamlemy,że etc. A tu może już nam szykują gilotynę nową jakąś?
    Jaśniej nie umiem.
    Dobranoc.
    PS ta zabawa z nożownikiem w Wojnowie, co to straszył cała wieś etc (tak to się nazywało czy jakoś podobnie) mnie się naprawdę podobała.Nie żeby jakoś tak szczególnie, ale fajnie było, zabawy co niemiara.

    OdpowiedzUsuń
  64. Triarius
    Na odchodnem z wieczora dwie luźne uwagi:
    1. Gilotynę wymyślili , bo takie było zapotrzebowanie. Jest popyt jest i podaż. A narzędzie się znajdą zawsze.
    (Chyba sprawa kary śmierci to inna para kaloszy, n'est-ce pas)
    2.Wszystkie ludzie z przerostem szarych komórek ( aż mnie świerzbił język, żeby napisać mniej ugodowo -doceń to) powinni odbywać obowiązkowe "rekolekcje" na takiej np. Stalowej w Łorsole, albo w familokach , albo etc. Żeby poznać mózg i swoisty "etos" lumpa z bliska. Człowiekowi z normalnej rzeczywistości nie mieści się w głowie taki paradygmat, he, he. A szkoda, bo mówiąc społeczeństwo myśli często o jakimś irracjonalnym wytworze własnej wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  65. Almaryk
    Rozpatrujesz sytuacje , taką mniej więcej jaka jest. a ona może mutować niezwykle dynamicznie.

    Obronności nie ruszajmy w tym przypadku, żeby się nie kompromitować.

    OdpowiedzUsuń
  66. No i jeszcze- żeby pójśc samemu po broń trzeba mieć świadomość potrzeby. A żeby ja obudzić ktoś musi się zacząć jej domaga 9boni znaczy się ). I tu kółko się elegancko domknęło.

    OdpowiedzUsuń
  67. @ Lala

    Że ja niby nie znam lumpa? Otóż mieszkałem 8 lat w Elblągu, w czasach, kiedy to było naprawdę dość niesamowite miasto (dal chyba zresztą jest), mieszkałem (wprawdzie dzieckiem) na krakowskich Bronowicach... Nie mówiąc już 10 latach w Chicago Skandynawii, bo my tu chyba nie o tym. Trenowałem też jakiś czas boks na gdańskiej Przeróbce.

    Co do skamlenia, to nie wiem Lalu, dlaczego nie masz pretensji do Amalryka, któren mówi dokładnie to samo (tylko możliwe ładniej)?

    Ja to po prostu widzę tak, że powtórzę innymi słowy: albo masz możliwość/siłę, żeby "żądać", a wtedy prosiłbym raczej po prostu odstawić tę ekipę (wolałbym globalnie, ale zacznij od nieszczęsnej Polski, jeśli globalnie się nie da) od żłobu, a potem się zrobi tak, jak sobie chcemy! Przy czym, tuszę, prawo do prywatnych pistolecików to będzie sprawa na dość dalekim planie, bo są tysiące o wiele ważniejszych.

    Zgoda? (Pewnie nie, ale uprawiam retorykę.)

    A jeśli nie masz siły, by żądać, to w sumie tylko prosisz, czyli, po naszemu, skamlesz, bo oni nie mają powodu Ci tego dać - niby po co?

    Dla mnie to jest żałosna i obłudna propaganda Korwina, na którą pryszczate łapią się jak szczury na fujarkę, a muchy na miód. "Wybierzcie mnie, to sobie postrzelacie! Ten duży, co się z ciebie naśmiewa, już nie będzie, kiedy mu pomachasz spluwą! Wszyscy cię będą szanować, mój pryszczaty wyborco spod trzepaka!"

    Przezabawne, a już szczególnie w wykonaniu gościa, któren stale pluje na demokrację (i obiecuje wprowadzić totalny "monarchistyczny" zamordyzm pod szyldem "wolności ekonomicznej")!

    Wiem, że Ty Lalu to nie Korwin, ale jakoś mi to korwinizmem z tymi pistolecikami zalatuje. A że... nie jesteśmy sami, więc sapienti sat. (Niech se szukają w słowniku!)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  68. Za późno już na owijanie w bawełnę:
    były już naloty na internautów, jest nowy sprzęt dla policji (LRAD), granaty hukowe i ostra amunicja dla Skarbówki, tuby propagandowe na słupach, monitoring rozmów przechodniów (na razie tylko Mława ale omnia principia parva sunt), nowelizacja o użyciu broni (spełniają się sny korwinistów o waleniu do banditierki bez ustawowych ostrzeżeń i strzałów ostrzegawczych), liczba podsłuchów wzrasta, teraz pojawiło się dedykowane dla Was przestępstwo: instruktaż terrorystyczny w sieci, na szczęscie elektronicznymonitoring obejmnie nie tylko zrealizowanych, ale i potencjalnych zbrodzieni.

    OdpowiedzUsuń
  69. @ Towarzysz Mąka

    Dno, ale tego to już nawet nie ma powodu powtarzać.

    Moja mała podła duszyczka cieszy się jednak (każda chmura ma srebrną podszewkę!), że w nich to też uderzy. Skończą się marzenia o słodkim, beztroskim życiu w zamkniętych osiedlach. Będą się bali o wiele więcej od nas, a spora część z czasem dostanie po dupci, aż zakwili.

    Ach jak ja lubię te wszystkie wspomnienia byłych komuszków, które dostały w dupę od swoich i aż (nieco) przejrzały na oczki! Te wszystkie żony Slanskiego i co tam jeszcze.

    Jedyna martyrologia, która mnie naprawdę podnosi na duchu.

    A prędzej czy później i tak im się te wszystkie szpicle i oprawce zbuntują, wezmą za ryła... Dla nas, tak wprost, niewielka w tym pociecha - o ile się fajnie nie zaczną żreć między sobą, a lud nie będzie już naprawdę wkurwiony und zdesperowany - ale przynajmniej te słodkie uśmiechy znikną z sympatycznych twarzyczek Borrelów i zdRadków tego świata.

    Trza się umieć cieszyć tym, co Bozia daje, skoro nie daje tego, co by człek chciał!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  70. @ WSIe w Mieście

    Może kogoś to zainteresuje:

    http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/bycie_glina_deprawuje_14644

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  71. Czyżbyś Tygrysie był gdzieś ostatnio na jakiś rekolekcjach nickiańskich? Takie z Ciebie tryskają fontanny optymizmu!
    Lala też snuje jakąś narrację o "możliwościach niezwykle dynamicznych mutacji"...

    Ale z faktów to mamy raczej, na razie, niezwykle dynamiczne wiązanie nas za jaja - oczywiście dla naszego bezpieczeństwa itd.. No przecież! No bo niby w jakim tam celu.

    A pały naszych demokratycznych przedstawicieli, tego naszego creme de la creme znanego na całym bożym świecie z waleczności narodu, nie obronią. To w rzeczywistości w znakomitej większości kumoterska zbieranina zleminżonych pociotków. Ta cała menażeria, zwłaszcza z babami w "żółwikach", wzbudza we mnie uczucia dalekie od strachu.

    Zresztą oceniam ich możliwości manewrowe na kilku, no kilkunastotysięczne ruchawki w jednym miejscu i szlus malina - co większe to trzeba prosić sąsiadów.

    Bo tubylczy profesjonaliści, zanim to się ogarną w domowych pieleszach, po ogłoszeniu alarmu, zanim dojadą do jednostki aby się przebrać i wyfasować jakiś sprawny sprzęt... A ilum troskliwe żony wybiją z głowy taki hazard? A co będziesz leciał! A zapomniałeś ile ci płacą? A jeszcze ktoś cię uderzy!

    A mimo to, jakoś tej jutrzenki swobody ja ciągle nie widzę! Jednak profilaktyka to potęga! Tu, zdaje mi się, musi globalnie pierdolnąć, żadne tam pitu pitu bo frank po 3,70zł.

    Ale wówczas to nie nie będzie nic miłego! Dla nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  72. @ Amalryk

    Gdzieś znalazł ten mój optymizm, że spytam? Naprawdę ciekawym, bo chyba nic podobnego świadomie nie pisałem.

    Co do Nicka, którego tu mimochodem przywołałeś, to nieco mnie dziwi, że od paru dni gość absolutnie nic nie pisze, a nie ogłaszał, że znika. Chadzam do niego po zastrzyk optymizmu pierwsza rzecz po przetarciu ocząt, a tu nic i nic.

    Czyżby to już jakiś Bervik czy inny Brevik? O tow. M. nie zapominając?

    Nie sądzę, choćby dlatego, że jego kawałki, te trudniej strawne dla Naszych Dobroczyńców, też by pewnie znikły, ale się zastanawiam.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  73. @ Tygrys

    Ot proszę:

    "Moja mała podła duszyczka cieszy się jednak (każda chmura ma srebrną podszewkę!), że w nich to też uderzy. Skończą się marzenia o słodkim, beztroskim życiu w zamkniętych osiedlach. Będą się bali o wiele więcej od nas..."

    No więc, sądzę że wątpię. Się, póki co nie zanosi. A słodkie i beztroskie życie trwa w najlepsze, a gdy przyjdzie co do czego to i spierdalać będzie za co - no chyba żeby nie było dokąd!

    A ten nasz cały tutejszy pierdolnik, to popłynie z głównym nurtem eurokołchoźnianej kloaki. Naszej pracowicie tresowanej telewizorem debilarni samodzielność nie grozi, zwłaszcza w myśleniu.

    OdpowiedzUsuń
  74. @ Amalryk

    A to! Wiesz, zakładam, że oni są bardziej bojący. Wiem oczywiście, że Polska i jej zawartość ludzka wyjdzie na tym prawdopodobnie gorzej od wszystkiego innego, ale jednak... Akurat ostatnio sporo czytałem o Neronach i Kaligulach, i może mi się nieco optyka zwichrowała.

    To faktycznie może jeszcze nie być teraz, a nawet jeszcze długo nie. (Ale czy nie dobrze ich nieco postraszyć?) Jednak kiedy już się zaczną frakcje... A dla wszystkich forsy i słodkich pierniczków jednak na pewno nie starczy, bo w końcu trza kupić laserowe pałki dla policji i założyć szpiegowską kamerkę w każdym pomieszczeniu Zjednoczonej Europy...

    I kiedy owi operatorzy tych laserowych pałek i tych kamerek zaczną się starać o więcej wpływu na wydarzenia (że tak to eufemistycznie określę)... I kiedy go uzyskają...

    To być tam blisko Nerona - a "blisko" to dziś szpęglerycznie, wirtualnie, zdalnie i sieciowo - może też być całkiem niebezpiecznie.

    My teoretycznie możemy jeszcze zwiać do Brazylii, Paragwaju, czy innego Hondurasu, a co zrobi taki ojrobiurokrata z zamkniętego osiedla obok mnie? Pójdzie w ślady płk. Kuklińskiego? Nie te nerwy! A zresztą - niech próbuje! Dopiero się zacznie! I w dodatku jednak od nich! ;-)

    Pzdrwm

    P.S. Weryfikacja słowa: snestr

    OdpowiedzUsuń