niedziela, lipca 17, 2011

Dobre bo polskie?

"Dobre bo polskie"? Piękne hasło i aby to czynem potwierdzić, zaraz udam się do Biedronki kupić sobie pęto kiełbasy! (Wędliny, które pamiętam ze Szwecji, były rzeczywiście koszmarne. Vivat Polonia!) Jednak rozciąganie tej zasady, niczym zużytej gumy od majtek, na sprawy takie, jak np. porównania wartości różnych myślicieli, to już nadużycie i, przykro mi, ale także chyba oznaka (narodowej?) głupoty.

I tak na przykład: Spengler - choć Prusak - jest i pozostanie geniuszem, a Koneczny - choć Polak i patriota (co mu się oczywiście chwali) - nigdy nie będzie wart nawet butów mu czyścić. Mówimy o sprawach intelektu, o historiozofii, nie o moralności, czy kibicowaniu "naszym chłopcom". Mądrość nie znalazła sobie bowiem (jak by to nie było trudne do pojęcia i horrendalne) umiłowanej siedziby w naszej nacji. A nawet, powiem brutalnie, jakby przeciwnie.

Korzystanie z cudzej mądrości jest całkiem niezłym dowodem mądrości własnej, a trzymanie się jak pijany płotu tradycyjnej rodzimej głupoty - dowodem czegoś wprost przeciwnego. I niestety jakoś tego drugiego widzę u naszej prawicy nadmiar, a tego pierwszego malutko.

Intelektualna tandeta jest i pozostanie intelektualną tandetą, choćby się ubrała w łowicki pasiak, włożyła na głowę czapkę krakuskę i przypasała karabelę. (Czysto dekoracyjną broń, nawiasem. Prawdziwa broń naszych dzielnych przodków to były całkiem inne rodzaje żelastwa.)

Czujmy się Polakami, walczmy o Polskę, ale nie wmawiajmy sobie, że wszystko co dobre pochodzi z naszych ziemi i zostało stworzone przez naszych. Dlaczego? Bo to brednie, a żywienie się bredniami nigdy nie wychodzi na zdrowie.

Gdyby naprawdę Polska była takim generatorem genialności - a nie raczej odwrotnie - to chyba nasza historia nie wyglądałaby tak ponuro, jak wyglądała, prawda? Nie mówię, że wszystko było denne i ponure, ale nie da się chyba ukryć, że nie byliśmy pieszczochami historii, los dał nam nieźle w dupę, a my  jakoś, mimo tej rzekomej genialności, którą mamy w genach, niewiele byliśmy w stanie w tej sprawie zrobić.

Gdybyśmy naprawdę byli tacy genialni i wszyscy mądrzy mieliby powód uczyć się od nas, to i ta nasza historia nie byłaby taka smętna, no a przede wszystkim nasza TERAŹNIEJSZOŚĆ nie byłaby tak obrzydliwa, upadlająca i beznadziejna... Przyszłość zaś nie rysowałaby się aż tak czarno.

Jeśli kogoś podniecają sukcesy i osiągnięcia dawnych Polaków - a niewątpliwie istniały - nic w tym złego! Jednak dobrze by było pamiętać, że tu nie o PRZESZŁOŚĆ nam najbardziej powinno chodzi, tylko o PRZYSZŁOŚĆ.

Można chodzić w krakuskach i z karabelą (nie mówiąc już w pasiakach) i być jedynie "grupą folklorystyczną" - jak sobie, w stosunku do Polaków, ale nie tylko, bo do wszystkich właściwie nacji, poza ew. wielkoruską - wymarzył Stalin.

Brenzlowanie się tym, że "ach, jacy Polacy wspaniali, bo wydali Konecznego i JP2", kiedy jednocześnie Polska zamienia się w totalne (!) szambo, a za niewiele lat roztopi się zapewne w szambie "europejskim", czy "globalnym", sterowanym przez naszych odwiecznych wrogów, to skrajny kretynizm, a nie żaden patriotyzm!

Kult JP2 wcale nie przeszkadza nawet obrzydliwie antypolskiemu Gazownikowi - wprost przeciwnie! Czemu? Bo to się pięknie daje w ich robocie wykorzystać, po prostu! Czy na to nie było już wielu przykładów, że spytam?

Tak że ja bym zalecił - zamiast budowania całkiem niepotrzebnych kapliczek całkiem malutkim lokalnym mędrkom, zamiast wmawiania sobie, że "mimo wszystko Polska jeszcze nie zginęła, skoro Europa nie zakazała jeszcze chodzenia w krakusce, a jeśli nawet, to i tak tego na razie prawie nie egzekwuje", zamiast chlubienia się własnym masochizmem i zapyziałą zaściankowością - może jednak lepiej "uczyć się, choćby od diabła", a w sprawach zasadniczych, czyli jednak PRZYSZŁOŚCI raczej, niż przeszłości, nie iść na żadne pedalskie kompromisy i nie dać temu całemu kurestwu cienia szansy tam, gdzie w ogóle coś od nas zależy.

Agentura jest oczywiście najgorszym zagrożeniem - ta chodząca w krakuskach pewnie nawet największym - ale rodzime mędrki z przeszłości, jeśli akurat nie sięgają do pięt myślicielom zagranicznym, także są cholernie szkodliwe.

To znaczy - one same nie, ale na pewno nam nie pomoże, jeśli, zamiast myśleć, naprawdę i bez pedalskich kompromisów MYŚLEĆ, będziemy się kręcić jak gówno w przerębli w kręgu ich zapyziałych i nieaktualnych myśli, uważając, że jedynym obowiązkiem Polaka jest przede wszystkim wierzyć, że cała mądrość pochodzi stąd, a każdy obcy to z definicji dureń i szuja. A w tym czasie targowica niech sprzedaje Polskę, a na karki naszych dzieci i wnuków szykowane są chomąta.

A już najprościej i najkrócej, jak potrafię (bo wiem, że ADHD i dysleksja grasują): przestańcie bronić Konecznego przed Spenglerem - zacznijcie (kur..a!) bronić Polski (i zachodniej cywilizacji, niechby i "łacińskiej", skoro wam tak na tym zależy)... Przed tym, co chyba wszyscy wiemy. A imię ich jest Legion!

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

29 komentarzy:

  1. he he, słuchaj, a dałbyś radę, choć raz, wytłumaczyć DLACZEGO uważasz Szpenia za supermózga i wzdychasz do niego tęsknie, a Konecznego za profana niegodnego Prusakowi czyścić butów?

    Bo powiem tak- twoje zdanie na ten temat to chyba już wszyscy znają- klepiesz je z taką namiętną częstotliwością, że nie dało się przeoczyć. Nigdy jednak nie mówisz, dlaczego tak uważasz. No wiesz, żeby ktoś np. taki jak ja, mógł sobie przeczytać i zweryfikować twój tok rozumowania. I np. napisać ci tak- no co ty, Tygrys, przecież tu się mylisz i tu, albo napisać- super, Tygrys, masz rację.
    No ale tak się do ciebie nie da napisać, bo ty nie używasz argumentów i takie pohukiwanie trochę jednak śmiesznie wygląda zwłaszcza wtedy, dgy piszesz, że "mówimy o sprawach intelektu".
    Śmieszny to jest intelekt bez argumentów.

    Pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  2. Tygrysie, powiedz mi lepiej jako człek bywały, jak to jest z psychologią und psychiatrią? Czy to w ogóle są nauki czy też raczej pseudonauki w rodzaju astrologii lub ekonomii politycznej socjalizmu?29 kwietnia 1996 roku w Port Arthur na Tasmanii uzbrojony w broń półautomatyczną Martin Bryant zabił 35 osób i zranił 20. Strzelał w kawiarni pełnej japońskich turystów, w pobliskim pubie oraz do przejeżdżających ulicą pojazdów. Po zatrzymaniu ten 28-letni mężczyzna o przyjaznym wyrazie twarzy i długich blond włosach był badany przez czterech biegłych psychiatrów, którzy starali się dociec przyczyny tak desperackiego postępku. W wyniku owych konsultacji postawiono cztery różne diagnozy. Pierwszy z lekarzy stwierdził, że pacjent ma schizofrenię paranoidalną, drugi orzekł, iż jest to psychopatia, trzeci zdiagnozował zespół Aspergera (będący odmianą autyzmu), czwarty zaś ograniczył się do stwierdzenia, iż Bryant… nie ma syndromu Aspergera. Wyobraźmy sobie, że czterej chemicy otrzymują do zbadania próbkę tej samej substancji. Pierwszy uznaje, że jest to siarczan miedzi, drugi, że tlenek siarki, trzeci dostrzega chlorek sodu, a czwarty oświadcza, że… substancja ta z pewnością nie jest chlorkiem sodu. Czy w tej sytuacji uznamy, że chemia wspiera się na solidnym fundamencie nauki? Zaburzenia umysłowe klasyfikuje się dziś zgodnie z Diagnostycznym i statystycznym podręcznikiem chorób umysłowych. W roku 1840 znano tylko jedno takie schorzenie, powszechnie określane jako idiotyzm. 40 lat po powołaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego było ich już siedem: mania, melancholia, monomania (irracjonalne koncentrowanie się na jednym obiekcie), porażenie postępujące (czyli kiła trzeciorzędowa), demencja, alkoholizm oraz epilepsja. W 1952 roku liczba zaburzeń umysłowych wzrosła do 112, a w 1968 do 163, przy czym decyzje o wprowadzaniu do rejestru nowych jednostek chorobowych - co wydaje się warte podkreślenia - podejmowano w wyniku… głosowania. Na specjalnie organizowanych spotkaniach, szacowne grono psychiatrów ustalało, czy określone choroby istnieją, czy nie! Na skutki nie trzeba było długo czekać. W 1980 roku zadekretowano 224 schorzenia psychiczne, w 1987 - 253, a w 1994 - 374. Bruce Wiseman, autor książki Psychiatria – największa zdrada, uważa, iż schorzenia te fabrykują sami lekarze. To psychiatrzy – jego zdaniem – zapoczątkowali praktykę diagnozowania chorób, których istnienie jedynie podejrzewali, co zaowocowało przekonaniem, że skoro pacjent zachowuje się nienormalnie – czytaj: inaczej niż ogół społeczeństwa – musi być chory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tygrysie, powiedz mi lepiej jako człek bywały, jak to jest z psychologią und psychiatrią? Czy to w ogóle są nauki czy też raczej pseudonauki w rodzaju astrologii lub ekonomii politycznej socjalizmu?29 kwietnia 1996 roku w Port Arthur na Tasmanii uzbrojony w broń półautomatyczną Martin Bryant zabił 35 osób i zranił 20. Strzelał w kawiarni pełnej japońskich turystów, w pobliskim pubie oraz do przejeżdżających ulicą pojazdów. Po zatrzymaniu ten 28-letni mężczyzna o przyjaznym wyrazie twarzy i długich blond włosach był badany przez czterech biegłych psychiatrów, którzy starali się dociec przyczyny tak desperackiego postępku. W wyniku owych konsultacji postawiono cztery różne diagnozy. Pierwszy z lekarzy stwierdził, że pacjent ma schizofrenię paranoidalną, drugi orzekł, iż jest to psychopatia, trzeci zdiagnozował zespół Aspergera (będący odmianą autyzmu), czwarty zaś ograniczył się do stwierdzenia, iż Bryant… nie ma syndromu Aspergera. Wyobraźmy sobie, że czterej chemicy otrzymują do zbadania próbkę tej samej substancji. Pierwszy uznaje, że jest to siarczan miedzi, drugi, że tlenek siarki, trzeci dostrzega chlorek sodu, a czwarty oświadcza, że… substancja ta z pewnością nie jest chlorkiem sodu. Czy w tej sytuacji uznamy, że chemia wspiera się na solidnym fundamencie nauki? Zaburzenia umysłowe klasyfikuje się dziś zgodnie z Diagnostycznym i statystycznym podręcznikiem chorób umysłowych. W roku 1840 znano tylko jedno takie schorzenie, powszechnie określane jako idiotyzm. 40 lat po powołaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego było ich już siedem: mania, melancholia, monomania (irracjonalne koncentrowanie się na jednym obiekcie), porażenie postępujące (czyli kiła trzeciorzędowa), demencja, alkoholizm oraz epilepsja. W 1952 roku liczba zaburzeń umysłowych wzrosła do 112, a w 1968 do 163, przy czym decyzje o wprowadzaniu do rejestru nowych jednostek chorobowych - co wydaje się warte podkreślenia - podejmowano w wyniku… głosowania. Na specjalnie organizowanych spotkaniach, szacowne grono psychiatrów ustalało, czy określone choroby istnieją, czy nie! Na skutki nie trzeba było długo czekać. W 1980 roku zadekretowano 224 schorzenia psychiczne, w 1987 - 253, a w 1994 - 374. Bruce Wiseman, autor książki Psychiatria – największa zdrada, uważa, iż schorzenia te fabrykują sami lekarze. To psychiatrzy – jego zdaniem – zapoczątkowali praktykę diagnozowania chorób, których istnienie jedynie podejrzewali, co zaowocowało przekonaniem, że skoro pacjent zachowuje się nienormalnie – czytaj: inaczej niż ogół społeczeństwa – musi być chory.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Artur M. Nicpoń

    Dobrze Nicek, już zrozumiałem, że nie masz zamiaru być spenglerystą - młodym czy otherwise - zostaniesz przy swoich skaczących cywilizacjach. O przekradających się podziemnymi kanałami nie zapominając.

    Wolno ci? Wolno! Zapewniam, że nikogo na ciebie z tego powodu nie naślę, ani nie zakabluję na SB, czy jak się teraz to nazywa. Więc spokojnie!

    Jednak gdybyśmy mieli jednak o Spenglerze rozmawiać, to ja oczekuję znajomości tematu - wiem, że to straszne, ale daruj! Inaczej się nie da rozmawiać, po prostu. Nie "oczekuję" znaczy - ale BYM oczekiwał, nieprecyzyjnie się wyraziłem. A potem konkrety - co nie pasuje, jak jest twoim zdaniem, skoro inaczej, i jakie masz na to łaskawe dowody.

    Proste?

    Co zaś do Konecznego, jeśli o nim chcesz rozmawiać, no to widzę większą szansę. Prosiłbym o przystępne wyjaśnienie mi, jakie to wspólne cechy mamy w Niemczech i Bizancjum, które by przysłoniły podobieństwa Niemiec i Holandii, Anglii, Francji, czy powiedzmy Czech.

    Czy to też wszystko było Bizancjum?

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Artur M. Nicpoń c.d.

    Co do utworu Hrabiego - nie docaniasz mnie Nicusiu drogi! Ja bym b. chętnie coś złośliwego o sobie przeczytał, ale ten akurat tekst b. mnie rozczarował. Możesz nie wierzyć, co ja na to mogę?

    Gdybym mówił, że Hrabia w ogóle same głupoty i dno pisze, to miałbyś może rację. Ale ja - mimo, że mnie wkurwiały nieco jego idiosynkrazje i niezbyt nieraz poważne traktowanie poważnych tematów (i kto to mówi, że znowu wykrzyknę!), zawsze lubiłem jego pisanie. Po prostu ten akurat tekst mnie ogromnie rozczarował.

    Hrabia sobie wymyślił chyba fajny tytuł, a potem zbrakło mu weny. Nic gorszego nie podejrzewam.

    Zresztą naprawdę - czy tu jest o czym gadać? Jasne, histeria mnie ogarnęła, boś mi przypomniał tekst Hrabiego sprzed dwóch lat, w założeniu złośliwy, a w sumie tylko czyniący moją osobę bohaterem tytułu tekstu... Jak się tu nie cieszyć?

    Ale OK - histeria i samobójcze myśli. Jak on tam mógł mnie ugodzić? Jak on potrafił tak przejrzeć moją wredną naturę?!

    Naprawdę myślisz, że ja nie mam o wiele większych wad? ;-)

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Artur M. Nicpoń

    A z tym Kowinem... Jak ciebie chopie łatwo czymś ucieszyć!

    Wróciłem ci ja do tego (koszmarnego) kraju w '95 chyba. No i parę razy zagłosowałem na Korwina i UPR. Czytałem dość długo NCz!, a nawet zdarzyło mi się parę błahych kawałków tam opublikować.

    Jak myślisz? Gdzie przyczyna? Bo podobało mi się, co Korwin mówi o ubeckich emeryturach, tak?

    Otóż nie! Podobały mi się inne jego gadki. Jednak kiedy dwóch mówi to samo, to nie jest to samo, jak twierdzili Rzymianie.

    Ja sobie mówię takie rzeczy luźniutko i raz na jakiś czas, agentem raczej nie jestem, obsesji "wolnego rynku" nie mam (choć akurat czytam b. fajną rynkową książkę).

    Więc co niby ja mam z Korwina, że spytam? Poza tym, co każdy by mieć powinien?

    No to chyba tu już odpowiedziałem na wszystko, coś i ostatnio był łaskaw, także gdzie indziej.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Anonimowy

    Psychiatria und Psychologia? Ciekawa sprawa! Tam jest masa interesujących rzeczy, wraz z masą śmiecia. Plus chciejstwo, ustawianie się dupą do wiatru, wychowywanie leminga, wyciąganie łapek po dotacje itd.

    Ale ciekawych rzeczy też jest sporo.

    Mi się nawet tak marzy, że jak Nicek z Pierwszą Kadrową będzie z tego błonia pod Nickowem wyruszał - ci młodzi, prężni, bez sklerozy - to my, z artretyzmem i sklerozą, będziemy brać z nauki co tam jest wartościowe, porządkować wiedzę, popychać naprzód spengleryzmy tego świata (sorry Nicek, wiem że to słowo ci sprawia przykrość!)...

    I ogólnie przygotowywać grunt pod zaatakowania wroga od tyłu, absolutnie najlepszą bronią, a nie żeby on nas, jak teraz.

    To na razie na tyle, idę dręczyć grzeszne ciało, bo mnie dr. Alzheimer do końca zeżre, a Hrabia napisze drugi hiper-złośliwy tekst i na ataku histerii się nie skończy! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Triarius, Nicek, Amalryk, tj et consortes

    Na Rebe los zapodał kilka dni temu fajny esej o sztuce niewiedzy. Wykazuje w nim bardzo tygrysiasto, że poznanie jest aktem woli, a dopiero później rozumu. Najpierw jest chęć uwierzenia w fakty A,B i C, a zarazem odrzucenia faktów X,Y i Z, a dopiero potem zaczynają się obserwacje, eksperymenty, układanie hipotez i teorii etc. "Wezmy taka rodzine Fritzlow. Nie byli psychopatami, mieli ludzkie uczucia (zalozmy tak przynajmniej). Wiele razy pewnie matka lub dzieci zadawali sobie pytanie, gdzie sie podziala Elisabeth i dlaczego sie nie odzywa. Zachowanie tatusia tez musialo budzic watpliwosci - dlaczego tyle czasu spedza w piwnicy i dlaczego nikomu nie wolno tam wejsc. Z cala pewnoscia nikt z nich nie wiedzial nic o zbrodni Fritzla, bo wiele w owa niewiedze zainwestowali. Student chinskiego budzac sie rano nie mysli jeszcze o kaligrafii ale rodzinie Fritzlow nie byl dany ten komfort - oni w kazdej sekundzie musieli dobrze pamietac, gdzie nie zagladac i o co sie nie pytac. To potezna, mordercza koncentracja, z ktorej nie mozna wypasc ani na sekunde - bo wszystko przepadnie. I tak przez lata. Podczas wojny Niemcy z cala pewnoscia nie wiedzieli, co sie dzieje w lezacych tuz obok obozach koncetracyjnych - bo wiele w te niewiedze zainwestowali. Mniej zdyscyplinowani i mniej pracowici Polacy wiedzieli doskonale."
    Cała gaduła tu:
    http://rebelya.pl/discussion/30984/o-sztuce-jaka-jest-niewiedza/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dość dobrze koresponduje to z tezami Kuhna o rewolucjach w naukach ścisłych. Paradygmaty się zmieniają nie tyle wskutek przeprowadzenia takich czy innych eksperymentów und obliczeń, a wskutek wymarcia lub wypędzenia zwolenników starego paradygmatu. Naukowcy co rusz odkrywają fakty niezgodne z dotychczasowymi aksjomatami, ale traktują je jako "błędy pomiaru", "awarię aparatury" czy wreszcie jako przejawy własnego zmęczenia czy schizofrenii. Potem dopiero zaczyna się wymyślanie ad hoc hipotez ratunkowych, pomocniczych (np: tych epicykli w póżnym średniowieczu by ratować ptolemejski geocentryzm albo eteru kosmicznego by ratować fizykę klasyczną pod koniec XIX wieku) by ratować zagrożony i co raz bardziej sprzeczny z faktami paradygmat, a dopiero po wymarciu lub rozgonieniu "starej gwardii" akademickiej młodzi uczeńcy tworzą nowy paradygmat, oparty o nową Prawdę (w sensie szpęglerycznym).

    OdpowiedzUsuń
  10. znajomości tematu?
    Ciekawe dlaczegoś jej nigdy nie sprawdził, czy ją mam, czy nie, tylko się odgrażasz jak dziecko?
    No a teraz możesz sobie uskutecznić swoją kolejną tyradę.
    Pa!

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Artur M. Nicpoń

    Dobrze Nicuś - bez urazy - jesteś znawcą. Przepraszam, że cię nie doceniłem.

    Naprawdę, w porządku, spróbuję uwierzyć.

    No to teraz proszę o KONKRETNE zarzuty do teorii Spenglera!

    Nie tam, że "nieuk", nie że "nic oryginalnego nie mówi" - te sprawy zostawmy sobie na boczku. Może nic oryginalnego nie mówi, ale to nie jest wielki argument, przynajmniej dla mnie, a ty masz chyba lepsze?

    Nie mówi, ale jeśli np. zrobił kompilację na tysiąc stron i tam są same prawdy - które już wcześniej ktoś powiedział - to to i tak byłoby nie byle jakie dzieło. A zresztą nieważne, nie o to tu chodzi.

    Że nieuk? A niechby i analfabeta - co to ma do rzeczy? Mówi głupoty, czy też nie? Potrafisz mi - i Amalrykowi na przykład - wykazać punkt po punkcie, że Spengler mówi głupoty?

    Jeśli tak, zamieniam się w jedno wielkie ucho. Jeśli nie, to zmieńmy może temat, bo szkoda naszego czasu. OK?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Anonimowy

    Zgoda. I dzięki!

    "Błąd Kartezjusza" pana Damasio także jest tutaj całkiem niezły, choć całkiem świecki. Może to zresztą w tym kontekście i lepiej?

    Moim skromnym naszą siłą - oprócz oczywiście niepokonanych weteranów naszego Nicka - byłoby rozpieprzenie tego zmacerowanego Oświecenia, czy może (za Dávilą), zrobienie se własnego, lepszego.

    Co mamy lepszego do zrobienia - my, pokręceni artetyzmem, z mózgami wyjedzonymi przez sklerozę, starczo bierni i płochliwi?

    Może młodzieży strzelającej to się kiedyś do czegoś i przyda? Choćby już po zdobyciu przez nią władzy?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. ja ci już mój podstawowy zarzut przedstawiłem ze 2 lata temu. Spengler nie napisał NIC nowego. To co spłodził może się wydawać świeże dla kogoś, kto ma w erudycji potężne braki.
    Proponowałem ci wtedy, żebyś mi pokazał choć jedną ORYGINALNĄ myśl Spenglera, czyli taką, której wcześniej nikt nie formułował, no ale tego akurat nie potrafiłeś zrobić, tylkoś klepał o "kopernikańskim przewrocie" nie wykazując, na czym on niby miałby polegać.
    Z faktu zaś, że Spengler jest wtórny, wynika prostackość tego, co ty nazywasz jego filozofią.
    Ale co tam- dawaj choć jedną, oryginalną myśl Spenglera, coś, co by faktycznie mogło wprawić w zachwyt, a czego nie wiedział wcześniej średnio oczytany człowiek.
    To tak na początek, zanim przejdziemy do wniosków, jakoe Szpenio z tego wszystkiego wyciąga.
    To jak będzie?
    Aha, no i jak z tym twoim obaleniem Konecznego? Dasz radę, po latach ględzenia, zmierzyć się z nim merytorycznie, czy tylko będziesz opowiadał o tym, jak to nie masz się z kim mierzyć?
    Pewnie to drugie, bo przecież inaczej musiałbyś coś w materii przeczytać, no a wiadomo jak z czytaniem Konecznego u ciebie, zgoda?
    I na koniec, teraz się skup, ja nie mam do Konecznego stosunku tak bałwochwalczego, jak ty do Szpenia. Używam sobie tego, co mi z Konecznego pasuje, do swoich układanek. Oczywiście mogę tak czynić, bo w odróżnieniu od Spenglera, Koneczny był naukowcem i jego dorobek ma swoją mierzalną wartość. Więc tak jak z matematyki można sobie, wedle potrzeby, korzystać a to z algebry, a to z geometrii, tak można korzystać z dorobku Konecznego.
    Nie kucam jednak przed nim ani nie przyklękam. Nie jestem wyznawcą, anie zakochanym młodziankiem, który jako osobistą urazę traktuje jakiekolwiek "ataki" na swojego guru.
    Z tego zaś wynika, że możesz sobie darować różne tam przysrywki, bo one i tak nie odniosą skutku. Masz niepowtarzalną szansę skoncentrować się na meritum i po raz pierwszy w życiu pogadać na argumenty.
    Więc jak?

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Anonim

    No, to trochę nie do końca tak.

    Za Pascalem: niewiedza ludzka ma dwa krańce, które stykają się ze sobą. Jeden to czysta niewiedza naturalna, w jakiej znajdują się wszyscy ludzie przy narodzeniu. Drugi to kraniec przeciwny; ten, który staje się udziałem wielkich dusz, które przeszły trudną drogę i zdobyły wszystko, co ludzie mogą wiedzieć. I na końcu tej drogi odkrywają, że nic nie wiedzą tak jak na początku. Ale jest to niewiedza uczona, taka co zna samą siebie.

    Czym innym jest niewiedza wynikająca z uporczywego niedostrzegania faktów, a czym innym jakieś tam jednak "drutowanie" aktualnie obowiązującej teorii.

    Psychologicznie z podobną sytuacją spotkamy się gdy mamy do czynienia z próba przekonania kogoś w drodze wymiany myśli i w drodze propagandy. Chodzi o pewien elementarny zasób intelektualnej pokory, o zdolność do przyjęcia faktów, choćby jak by nie były niemiłe.

    A co do nauk bazujących na aparacie poznawczym matematyki:
    Jak sugeruje Pickering tacy np. fizycy są zdolni do stworzenia zrozumiałej wersji rzeczywistości z każdego niesprzecznego surowca. Innymi słowy dla każdej koncepcji matematycznej istnieje gdzieś model fizyczny, a fizycy winni systematycznie poszukiwać modeli odpowiadającym już odkrytym strukturom matematycznym.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Artur M. Nicpoń

    Dobra Nicek - lubię cię, lubię cię czytać i przeważnie lubię z tobą zapodyskutować, ale przyznam, że ten konkretny temat w twoim wykonaniu zaczyna mnie już nieco nudzić.

    Darujesz więc, że dam sobie spokój i na temat Spenglera (z Konecznym, czy bez) rozmawiał z tobą już nie będę - przynajmniej przez kilka najbliższych dekad.

    Oczywiście nie porównuję, ale (co Amalryk w b. uczonej i pewnie trudnoprzystępnej formie powiedział) - dyskusje to jest dość niejednoznaczna sprawa. Jeśli ktoś naprawdę nie ma ochoty dać się przekonać, to dyskutowanie z nim po prostu nie ma sensu.

    Ja tam w "dyskusje" po prostu z założenia nie wierzę, co możesz sobie znaleźć wiele razy powiedziane w moich sieciowych gadkach, co m.in. ochroniło mnie przed plagą lewackich trolli. Po prostu wiedzą, że ja nie poczuwam się do rozwiewania ich wątpliwości poprzez schodzenie na ich teren i uprawianie z nimi zapasów na ich warunkach.

    Gruba pała zawsze będzie lepszym argumentem od każdego mądrego przekonywania, a Gruba Berta jeszcze lepszym! (Dzięki za zapłodnienie mnie do tego bonmota!)

    Kochaj sobie Konecznego - co mi to w sumie robi? Tym bardziej, że przecież ty sam "robisz" na nieco innym polu niż ja i w innej materii. Ty z młodzieżą tworzysz... Sam wiesz co tworzysz, pewnie lepiej niż ja, ale młode, prężne, konkretne i bez wielkich intelektualnych ambicji...

    Ja zaś - z paroma pokręconymi przez artretyzm ludźmi o mózgach przeżartych sklerozą i starczym zeunuszeniem (plus może paru młodych, którzy po prostu się zagubili) mam tu sobie (jeśli łaskawie mi pozwolisz) KLUB MŁODYCH SPENGLERYSTÓW.

    No i co? Przeszkadza ci to w czymś? Wsadza szprychy w twoją realną narodowowyzwoleńczą walkę? Jeśli tak, to powiedz! Jeśli naprawdę przygotowywana przez ciebie kontrrewolucja (czy jak to sobie chcesz nazwać, bo może "rewolucja" jest be?), a w każdym razie zbrojny czyn, na który tak wszyscy przecież czekamy...

    Jeżeli więc ona miałaby się potknąć i przewrócić dlatego, że ja tu wyrażam wątpliwości co do bizantyjskości Niemiec (a akurat czytam sobie trzeci tom Gibbona, właśnie o Bizancjum, 800 stron, tak bez związku z czymkolwiek), i nie ukrywam, że za najmędrszego z ludzi uważam Spenglera - no to powiedz słowo, a ja przestanę i zacznę (jeśli pozwolisz), pisać skoczne wojskowe piosenki dla twoich niezwyciężonych oddziałów!

    Powiedz Wodzu słowo, a się stanie!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Artur M. Nicpoń c.d.

    "Nie porównuję" z "dyskusjami" z lewizną!

    Nieco się w tych długich akapitach zaplątałem, więc wyjaśniam.

    Cóż, zbyt mało Konecznego do poduszki! Jak to się nałoży na starczą sklerozę (o Spenglerze nie wspominając)... Zgroza!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Tygrys

    A niech Cię!

    "[...]Oczywiście nie porównuję, ale (co Amalryk w b. uczonej i pewnie trudno przystępnej formie powiedział) - dyskusje to jest dość niejednoznaczna sprawa.[...]"

    Poczułem się nieomal jak jakiś profesór, a jak wiemy:

    "Nie każdy profesor to głupiec, ale każdy głupiec to profesor."

    Ale wracając do rzeczy, w dzisiejszych czasach (a może zawsze tak było?):

    "Dialog nie polega na dyskutujących ze sobą inteligencjach, tylko na zderzających się ze sobą próżnościach."

    No i:

    "Lud nie nawraca się na religię głoszoną przez bojową mniejszość, tylko na tę, którą narzuca mu mniejszość militarna. Chrześcijaństwo i islam o tym wiedziały, komunizm o tym wie."

    To a'propos grubej pały lub jak kto woli Grubej Berty.

    I wszystko zostało wyjaśnione. C.B.D.O.

    OdpowiedzUsuń
  18. "jedną ORYGINALNĄ myśl Spenglera, czyli taką, której wcześniej nikt nie formułował"

    K/C magiańska

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Anonimowy

    Ależ to przecie zabobon i głupota, skoro Koneczny tego nie potwierdził!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  20. @Trzeciorzędowy

    Ale miało być oryginalnie - no i jest.

    (Fakt, że oryginalność o niczym nie przesądza, videte: ekstrementy w puszkach, ale... Jest.)

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Anonimowy

    No przecież żartowałem!

    (Ale szczerze - co to za oryginalność? Bizantyjskie Niemcy - TO jest dopiero orygialność!)

    Swoją drogą - kim jest "Trzeciorzędowy", że spytam?

    Szwedzi mawiają "Kära barn har många namn" (co można se skopiować i przetłumaczyć tłumaczem gugla online). Jeśli to więc o mnie, to kulam się z radości. Ale chętnie bym się dowiedział.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Anonimowy c.d.

    No, wreszcie zaskoczyłem. Ale tępy jestem!

    Jakoś skojarzyło mi się z epokami geologicznymi i z niczym innym.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Triarius

    "(Ale szczerze - co to za oryginalność? Bizantyjskie Niemcy - TO jest dopiero orygialność!)"

    Wybuchnąłem śmiechem.
    ---
    A co do tych epok to mam pytanie: czy ksywka twa również ma do nich nawiązywać? Że pierwotni ludzie etc.?

    VALE

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Anonimowy

    Może? Ale raczej podświadomie.

    Na początku mojej blogerskiej drogi (ach!) określałem się jako "Zoologiczny Paleokonserwatysta".

    A blogasek, czy może raczej jego mirror na szalomie, wabił się "Zoologiczne Idiosynkrazje Pana Tygrysa. Tego Pana to, nawiasem, Jarecki wymyślił, sam z siebie, na podst. mojego avataru, wtedy na prawica-niet, gdzieśmy oba ostro działali, aż do czasu...

    Potem mi się "paleokonserwatyzm" za bardzo zaczął kojarzyć z poglądami w stylu Kirkera... Swoją drogą, co z nim? wiem że tutaj nie przyjdzie, bośmy się ostro poprztykali, ale nigdzie już nie działa? Może działa pod spódniczką Korwina - chłopak wrócił do mamy.

    No i tak, poruszywszy niebo i ziemię, a przynajmniej każdy możliwy temat, doszliśmy do finału, który jest...

    Pzdrwm - a na specjalnie Twoją cześć dodam jeszcze: Ave atque vale! (Pamiętasz "Ave. ave cum ave", by the way? Było np. w "Orbiliuszu" (czy może raczej BEZ niego), a przynajmniej w nagraniach do niego. To była EUROPA - PRAWDZIWA, nie ten komuszy syf! Gierek był wielki! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. @ Triarius

    Gdzie ja pamiętam, ja się już narodziłem w, hłehłe, wolnej polsce (tej z małej).

    Natomiast nagrania - mógłbyś szerzej? Ostatnio się łaciną zainteresowałem i wszelkim materiałem audio byłbym zainteresowan.

    PS. Jest do Ciebie jakiś "niepubliczny" kontakt? Np. mail?

    OdpowiedzUsuń
  26. @ Anonimowy

    Niepubliczny kontakt? Na przykład przez niepopki albo blogmedia24 może być? Mam i skype i email, tow. Mąka oczywiście już je zna, ale może Szczuka z Biedroniem jeszcze nie, więc wolałbym tak bez absolutnej potrzeby ich w przestrzeń nie rzucać. Jeśli nie możesz tam, np. mnie o nie spytać, to Ci powiem. Ale zapytaj ponownie, OK?

    Co do Orbiliusza... Epoka Gierka, z pkt. widzenia Młodego Spengleryzmu, jest fascynująca! Z jednej strony rozbestwiona, bezczelna i złodziejska nomenklatura - z drugiej próby stworzenia polskiej broni jądrowej pod samym butem sowietów i jedyne w historii kursy łaciny w ogólnokrajowym radiu!

    Co do nagrań - istnieją, a nawet ja je mam. Tyle że na szpulach. Kupiłem je wiele lat temu za parę groszy, w dodatku autentyczną Tonetką. I nigdy nie użyłem. Tonetka pewnie chodzi, ale ja nie lubię się grzebać w kablach, ona jest spora, a ja spod książek i instrumentów już ledwo niebo widzę.

    Gdybyś np. podjął się przegrania tego na jakoś dzisiejszy format - mp3, czy choćby kasety - to bym Ci nawet chętnie te taśmy na dłuższy nawet czas pożyczył.

    Kurs był naprawdę słodki. Sama książka "Łacina bez pomocy Orbiliusza" jest fajna, ale z fonią jeszcze fajniejsza.

    W wolnej polsce mówisz się urodziłeś... Jakie to smutne, że są na świecie ludzie, którzy nigdy nie zaznali nawet chwili prawdziwej wolności! Jak jakieś @#$% papużki w klatce! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  27. @ Anonimowy uzupełnienie

    "Jedyne w ŚWIATOWEJ historii".

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  28. @ Triarius
    Ponieważ bardzo nym nie chciał, by ktokolwiek z mojej winy zapoznawać się musiał z tego rodzaju (homo oczywiście) osobnikami, sprobuję okrężną drogą przez któryś portal.

    Co do Gierka - cholera, nie wiedziałem! Ciekawa rzecz.

    Natomiast tego przegrywania się nie podejmuję, ale warto byłoby się dowiedzieć co z prawami autorskimi i ew. pokombinować z tym.

    Pozdrawiam z najweselszego (dla kogo?) baraku

    OdpowiedzUsuń
  29. @ Anonimowy

    Co do przegrywania, to robią jeszcze takie rzeczy, wystarczy wrzucić "przegrywanie taśm szpulowych" w rodzimego gugla.

    Co do baraku, to ja też od wielu lat tutaj, z powrotem.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń