poniedziałek, lipca 11, 2011

Nierucho (mości ew. Czytelniku) - część 1 (i zapewne ostatnia)

Żeby nie było - mieszkało się w wielu b. różnych miejscach: od marnych dzielnic sławnych uniwersyteckich miast, po śnobistyczne dzielnice miast śnobistycznych, ale moralnie upadłych... Od garnizonowej dzielnicy miasta stołecznego PRL (swoją drogą z jedną z lepszych uczelni w tym od Boga przeklętym kraju), po miejsce z widokiem z kuchennego okna na  końcowe metry największych i najsławniejszych pielgrzymek na wschód od Composteli... (Tu jest JEDNO "l" i tak ma być!)

Z widokiem także na liczne i imponujące militarne parady - nie były to bowiem czasy grabarza sił zbrojnych tego nieszczęsnego kraju, lewaka i targowiczanina Klicha ("targowiczanin" to to samo co "zdrajca", tylko z lokalno-historycznym kolorytem)... Gdzie w dnie powszednie słyszało się z licznych głośników dziewczęce pytania do czerwonej jarzębiny: "Któremu serce dać? Jeden dzielny tokarz, a drugi ślusarz zuch."

(Tokarz był tam na pewno. Cóż, to były czasy noża Kolesowa, jak mogło go nie być? Ślusarza natomiast nie jestem całkiem pewien. Może jakiś inny, ale raczej nie frezer. Swoją drogą niedługo potem ślusarz dorwał się do najwyższej, namiestniczej znaczy, władzy. Kto nie wie, można sobie poszukać o co i o kogo chodzi. Przy okazji odkryje się, jak dawno to @#$%, było.)

Wracamy do krótkiego przeglądu miejsc, w których się mieszkało... Od skazanych na wyburzenie, kilometrami się ciągnących bloków w nadmorskim miasteczku wsławionym, nieco co prawda wcześniej, przedsiębiorczością i bezczelnością swych piratów... A także wielkimi zakładami metalowymi... Które jednak były już w stanie upadku, z którego już się nie podniosły...

Po przemysłowe, robotnicze miasto, gdzie produkowano okrętowe turbiny (swego czasu do U-Bootów), niezłe (zanim się za nie wziął liberalizm) piwo, a którego największą zaletą... Poza moją, jakże skromną, osobą i ew., jak się znacznie później dowiedziałem, Biedroniem... (Rynkowskiego czy W.C. pomijamy. Nie żebym do tego drugiego coś miał na duży minus.)

Największą zatem zaletą był, w moich oczach, najogromniejszy w Europie i pono drugi na świecie, basen pływacki. Któren szkopy pono przygotowały w celach strażackich dla zakładów produkujących U-Booty. Nie żebym skutkiem tego jakoś specjalnie nadzwyczajnie pływał. Pływanie to ja doszlifowałem sobie dopiero całkiem ostatnio, ale to już na jakiś ew. inny raz.

A ponieważ my tu sobie uprawiamy "gawędy ślacheckie", więc teraz będzie długa dygresja... Może nie bardzo na temat, ściśle biorąc, ale akurat sama się prosiła... Nie na temat znaczy tego, do czego ja tu zmierzam, ale zmierzanie idzie sobie wolniutko, metodą niejako rapsodyczną, więc może to i jest na temat... Ew. Czytelnik niech sam osądzi!

No więc, mieszkanie w tym ostatnim mieście - w sensie, że my je tu na końcu wymieniliśmy, nie że to było ostatnie miejsce mego zamieszkania, nawet choćby z tych wcześniej wymienionych - miało sporo wad, czy w każdym razie niosło z sobą liczne niedogodności i niewygody, niewykluczone, że w sensie etycznym, czy jakimś tam niesamowicie wzniosłym, i w perspektywie wielu lat, to w sumie było bardzo dobre... Niewykluczone, powiadam!

Jednak wtedy odczuwałem sporo wad i niedogodności, z niewielką ilością zalet i dogodności. Jedną z zalet, która także jednak przejawiać się zaczęła głównie po latach, jest to, że mogę sobie śmiechem pustym kwitować gadki wszelkich staliniąt, co to działały rzekomo jako jedyna opozycja... Wszelkich pupilków prlowskiego reżimu, którzy na oczki przejrzeli, a i to tylko troszeczkę, kiedy na tzw. Zachodzie zaczął być modny (i zyskowny) eurokomunizm, a prlowski reżim zaczął się z nim ostro liczyć...

Wszelkich partyjnych lektorów czy szefów POP, którym "Solidarność" czy KOR rzekomo (bo jakoś słabo w to wierzę, sorry!) otworzyły patrzałki... Nie mówiąc już o bolkach czy innych TW Karolach/Docentach, dwojga imion.

Stało się bowiem - dzięki temu, że się w owym mieście mieszkało - szkolnym (licealnym) chłopięciem naprzeciw luf czołgów Układu Warszawskiego (wojska pancerne pierwszego rzutu to były) i obalało pewnego ślusarza ("któreeemu seeerce daaać?"... no to już chyba wiecie o kogo chodziło), żeby Polska rosła w siłę i była drugą... Pudło! Nie Irlandią - wtedy bowiem chodziło o Japonię.

Nie, żebym się porównywał z jakimiś prawdziwymi bohaterami - butelkami zapalającymi się w żadne czołgi nie rzucało... (Swoją drogą, za "Mołotowa" będę walił w mordę! A każdy prawdziwy prawicowy patriota, jak parę razy dostanie, choćby wirtualnie, to zrozumie, że dostał słusznie. I więcej nie będzie gadał takich wstrętnych rzeczy, a nawet sam zacznie walić w mordę innych grzeszników. Amen!) Butelkami się, zatem, jak rzekłem, nie rzucało. Trotylu też na stadionie Lechii się nie zakopywało, sal gimnastycznych się nie wysadzało.

Aż bohaterstwo to pewnie nie było, ale stalinięta, bolki i cała ta reszta szemranych "opozycjonistów" PLR, z których na naszych oczach (jakby ktoś jeszcze nie wiedział) pozłotka złazi i spod niej widać... Cały ten komuszy, kurewski, sowiecki i pedofilny (Cohn-Bendit się kłania!) syf... Może mi naskoczyć. Na warsztat!

No i to by było na tyle tego długiego wstępu do zamierzonego tekstu o czymś kompletnie innym (niż ów wstęp znaczy). Tekstu, który, jak znam życie i siebie, nigdy nie powstanie. Ale cóż, gatunek ma swoje prawa, a "gawęda ślachecka" virtualis nie musi być cholernie składna und konsekwentna - byle była formalnie cudna, ciekawa, ęspirująca, i ogólnie genialna. Ta zaś, tuszę, wszystkie te warunki z nawiązką spełnia.

Dixi! (A jeśli Bóg zechce, to jeszcze napiszę dalszy ciąg, czyli o tym, o czym pisać w sumie zamierzałem. A co jest, gwarantuję, kurewsko fascynujące! Nie żeby to tutaj nie było, zresztą. Prawda?)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

20 komentarzy:

  1. Ten drugi to nie ślusarz, tylko kowal - zuch, Tygrysie!

    A młota kowalskiego to, pierwszy ślusarz peerelu (zresztą swego czasu czlen wkpb - czyli idealny polski patriota, który uwielbiał być uznawanym za pierwszego ekonomistę), by nie oderwał od ziemi.

    Ale skoro sobie tak mile gawędzimy, to przypomniałem sobie pewną historyjkę.

    Gdy Bolo-jebaka, w ramach walki z wewnętrzną konkurencją, przymknął ślusarza-ekonomistę, miał miejsce taki incydent:

    Podczas spaceru w "Spacerze" (tak się nazywało miejsce "medytacyjnego" odosobnienia dla komuchów przymkniętych przez komuchów - taka willa-pałacyk w Miedzeszynie, zawiadywana przez dziesiątkę MBP) "Wiesław" zauważył przechodzącego funkcjonariusza IW (informacji wojskowej) byłego członka swojej obstawy zewnętrznej (jako sekretarza PPR) z czasów wojny.Zawołał go, zamienił z nim parę ogólnych zdań, i po starej znajomości poprosił o drobną przysługę; wysłania listu do siostry (ślusarz miał dwie siostry, w tym jedną w Polsce), uwaga, uwaga do...Ameryki. Dość przyciężkawy na umyśle rozmówca "Wiesława", aczkolwiek niechętnie, ale "po starej znajomości" się zgodził!

    Ale co jeszcze lepsze, zamiast w te pędy zanieść list gdzie trzeba, to go... wysłał! Ale się wówczas porobiło, chłopa przez tydzień obrabiali na konwejerze sami szefowie specu (wydział wewnętrzny informacji), ale ostatecznie wypuścili, bez jakichkolwiek konsekwencji.

    Wielki ślusarz, biorąc pod uwagę "sztafetę władzy" w PPR; Nowotkę kropnął Mołojec i go zastąpił, Mołojca Finder i go zastąpił, zaniepokojeni (że się tutejsi prawdziwi patrioci im do końca powybijają)towarzysze radzieccy przysłali Kolskiego ale przepadł, Finder zaś (zresztą w duecie z laską Bola) jakoś podejrzanie szybko, za czyjąś sprawą znalazł się tam gdzie powinien (czyli na gestapo)- więc nasz ślusarz-zuch, mógł się spodziewać wiele, ale skubany,przeżył. I powrócił w chwale, noszony na rękach przez lud. (Zaiste, fantastyczna jest zbiorowa mądrość narodu - chłe, chłe, chłe!)

    A nasz "kurier" ? Po latach podpuszczony przez swych kolegów "z pracy"(którym czasami opowiadał o swych związkach z pierwszym obywatelem peerelu)przy pewnej nadarzającej się okazji, zawołał do naszego ślusarza przechodzącego, bodajże z Werblanem: towarzyszu Wiesławie! Pamiętacie mnie? I owszem, pamietał. Podszeł, zagadał i ... postawił piwo! (Po które musiał pobiec wkurwiony Werblan.)

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Amalryk

    Cudne, dzięki! Niech się młodzież uczy historii (Partii i Narodu).

    Już mi po prawdzie wstyd było, że wypisuję takie głupoty - czysty postmodernizm, dobry na rozwój kory, ale nic poza tym. Wypływam z portu, żeby znowu, tym razem do głębi, zbadać sprawę tych dziwnych apartamętowców, co mi tu wszędzie dookoła budują...

    I co? I zaglądam w zęby każdej napotkanej meduzie... Każdą makrelę pytam "Co u ciebie, jak tam sprawy? Jak się ma szan. teściowa?" Skleroza i tyle! (Nicek ma rację - harcerzyk/ministrancik z pieprzem w tyłku to jest TO, na co jakieś starcze próby zrozumienia, co się właściwie dzieje?!)

    Tak przy okazji - wyjaśnij proszę co z tym "jebaką". Przyznam, że jakoś mi to do komuchów nie pasuje. Nawet poczułem się jakby nieco zazdrosny.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. @ WSIe w Mieście

    Patrzcie ino co Nicek o nas właśnie raczył był, cytuję:

    lip 12, 2011 / Artur M. Nicpoń:

    otóż to!
    Ja to już kiedyś pisałem, że to jest kwestia różnicy między „chcę” a „chciałbym”.
    Jak ktoś czegoś chce, to następnym krokiem jest – co i jak zrobić, żeby osiągnąć cel. A jak ktoś chciałby, tego czy owego (a takich jest większość), to się to kończy zawsze na niczym. Ot, fajnie by było, jakby tak to czy tamto, ale żeby już ruszyć odwłok i coś w tym kierunku zrobić? Ufff, cięzka sprawa.
    Zobacz sobie do Tygrysa, na blog, jaka tam panuje atmosfera. Tam są sami tacy, którzy chcieliby. Ale nie chcą.
    Kicha- przy całej mojej sympatii dla Tygrysa i towarzystwa, to jest zwykła impotencja.

    (koniec cytatu)

    Fajne, nie? I nabrzmiałe prawdą jak cholera.

    Ach, te zbiorowe śpiewy: "Już wieszamy, już wieszamy, już wieszamy, tralalala, wrogów... Już wrogowie wiszą, ach, już wiszą, patrzcie jak wiszą... Tralalala... Zaraz będą wisieć, zaraz ich... Tralalala... Powiesimy... To idzie MŁODOŚĆ... Tralalala... Odrodzenie... Tralalala... Już wiszą, już dyndają, patrzcie!... Tralalala... Zaraz ich, tralalala, będziemy wieszać..."

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Amalryk

    A wracając do kowala - jakoś mi się on nigdy nie kojarzy, bo przecież zalatuje kułakiem, a przynajmniej wstecznym indywidualnym rolnictwem.

    Nespa? (Jak mawiają tu różni ludzie, a mi się coraz bardziej taka francuszczyzna podoba.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. Tygrysie,
    Bierut był znanym ruchaczem wśród wierchuszki komuchów, to żadna tajemnica, a że to do nich nie pasuje? Oj, coś ty słabo ich znasz!

    A kowal? Chyba dlatego, że niejako automatycznie kojarzy się z młotem - a to już połowa (ta większa!) radzieckiego herbu:

    "Oto młot, a na krzyż sierp!
    Razem nasz radziecki herb!
    Chcesz, to rżnij! Chcesz, to kuj!
    I tak wyjdzie z tego chuj!"

    OdpowiedzUsuń
  6. A co do Nicka.

    Mimo, że czasami mnie wkurwia ta jego niewyparzona gęba, to w sumie (choć chłopa nigdy na oczy nie widziałem) go jakoś tak... lubię.

    Miewa te swoje intelektualne szarże i odloty z zacięciem i impetem furioso, w oparciu o aktualne odkrycie rodem z... książki kucharskiej. Ale ma też mnóstwo zdrowego oglądu rzeczywistości i właściwej interpretacji zdarzeń.

    No a z tym wieszaniem, to fakt, prawdziwa pociecha!

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Amalryk

    A co on ruchał, że zaniepokojony spytam? Inne komuchy? Fuj!

    Nie, po prawdzie, to widziałem, że Beria był jurny samiec (zresztą merkurian skrzyżowany w Gruzinem, więc jak mógł nie?). Tyle, że ten miał niezły gust i jebał spoza Partii Wewnętrznej - wybierając sobie spośród Ludu... I nie pytając, pono, nawiasem, o zdanie.

    I też źle skończył, więc może jednak moje wątpliwości co do tego elementu komuszej osobowości mają jakiś tam sens.

    Swoją drogą - jak ty interpretujesz powrót jebaki Bieruta w sosnowej jesionce z Moskwy? (Swoją drogą pamiętam, kiedy zdechł, bo nie mogłem pójść z matką na poranek do kina - była po nim żałoba. Jedno z moich pierwszych polityczno-historycznych wspomnień.)

    A na całkiem inny temat - masz absolutną rację z tym Spenglerem: sto lat wściekłej, zaplutej "krytyki" i ani jednego merytorycznego, mającego ręce i nogi, trzymającego wodę argumentu! Rozumiem, że można ew. nie być Wyznawcą (trudno zrozumieć, ale ludzie są różne)... A gdyby ktoś raczył z jakimś sensownym argumentem przeciw - skakałbym z radości i ufundował metrową świecę do kościoła.

    Ale nic! Nie mówię już jakiejś wyrwy w samej konstrukcji - ale nawet porządnego ataku na te, w miarę w końcu prowizoryczne (doba ma tylko 24 h, gość żył ino 56 lat, itd.) przybudówki, które służą za przykłady, wspierają, ale w razie czego mogłyby sobie ew. paść, przynajmniej część.

    Ale nic! Żaden Nicek, żaden ksiądz w stringach pt. "Gadacz", żaden Paul Johnson... Co najwyżej obelgi, których nie odważają się chyba powiedzieć własnej teściowej. Paradne!

    A tutaj akurat Europa krytykuje złych spekulantów, którzy... Kiedy ciągną w górę, są cudni, ale teraz ciągną w dół, więc są be. Kolejne proroctwo Spenglera spełnia się na naszych oczach, ale nikt nie raczy, nawet tzw. "ekonomiści". (Rodzimych świrów od "wolnego rynku" nawet nie wspominając.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Amalryk c.d.

    A co do Nicka, to ja też go oczywiście lubię. I cenię.

    Jego najnowszy tekst, w dodatku zapowiadany jako początek całego cyklu, jest np. b. sensowny. Oto on: http://www.nicek.info/2011/07/12/moja-polska-wstep/

    No a całkiem nawiasem, to istnieje także, przynajmniej w teorii, cholernie "spengleryczna" alternatywa - zbudowanie europejskiego imperium, z stopniowym rozpłynięciem się państw narodowych, ale CAŁKIEM OD NOWA, BEZ TEJ KUREWSKIEJ TOTALITARNEJ LEWIZNY itd. Co najmniej w teorii warto by temu było też poświęcić parę myśli i parę słów. To także ew. dla Nicka. Co najmniej do świadomego odrzucenia.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. Chmm...

    Tak mnie teraz naszło, że w nowym, wspaniałym ,lewackim świecie (co go nam , daj Bóg, chuj strzeli zanim zaistnieje) to przecież seksualność człowieka jest wspaniałym i fantastycznie skutecznym, a jakże nie wyeksploatowanym narzędziem!

    Wystarczy tylko, obowiązkowo, wszystkich poddawać farmakologicznej sterylizacji (ot coś jak obowiązkowe szczepienia ochronne) a tym spełniającym wysokie, lewicowe standardy moralne, w ramach wyjątkowej (porównywalnej z leninowską) nagrody, za wybitne osiągnięcia na określonym, wskazanym "ocinku", czasami zezwalać na ruchanko!( Czyż to nie genialne?)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tygrysie!

    Przecież państw narodowych (pomijając pobolszewickie skanseny) to w Europie już prawie nie ma!

    Tylko nie wiem czy aby skład narodowy, tych nienarodowych państw "europejskich" cokolwiek pomyślnego nam wróży!

    Choć (o ile można się opierać na plotkach) gdy rozmawiałem, onegdaj, z tym chłopakiem z legii (tzn. z 2 REP-u, Afgan, Cote d'Ivoire etc.), to opowiadał mi (z niekłamaną zazdrością) , że Francuzi (coś jakby się poniewczasie połapali w jakie kosmiczne gówno wpadli) i szalenie chamsko, "na żywca", "francużą" absolwentów Saint-Cyr (prawie nie ma tam kolorowych, a jezeli to tacy bardziej francuscy niż Francuzi, co pono nie jest obecnie az takie trudne), a do tego równocześnie stosują jakieś niewyobrażalnie kosmiczne (dla bidoków z peerelu, ma się rozumieć) dodatki rodzinne, dla absolwentów (znaczy się w takiej skali, że przy dwójce dzieci to taka rodzinka odpływa w rejony luksusu, a przy większej ilości .. to szkoda gadać.)

    Po za tym, pono każdy, kto marzy o realnej karierze wojskowej, to chce praktykę odbywać w Legii ( ale powtarzam - to zasłyszane).

    OdpowiedzUsuń
  11. Amalryk,

    bez przesady, nadal biali stanowią zdecydowaną większość w państwach Europy, w dodatku większość będącą przy władzy.

    Czarnych pogoni się przy okazji jakiejś ruchawki, mają rolę żydów do odegrania.

    A żabojady poszły po rozum do głowy nie tylko w Saint-Cyr. Ich system podatkowy jest tak pomyślany, że premiuje średnio i dobrze zarabiających dzieciatych, w praktyce: białych.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Amalryk, tj, Triarius, Nicek i reszta krzyżowców

    Z lewizną jest ten problem, że on błyskawicznie mutuje, morfuje i przede wszystkim uczy się od swoich wrogów. Uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć! Uczyć się choćby od burżujów i militarystów! to stare, leninowskie i maoistyczne maksymy.
    Wybitny, acz nietypowy polski reakcjonista i endek Witkacy mawiał że "niwelizm" (czyli jak merkuriańska komuna) ma ten feler, że ignoruje seksualność człowieka, a jedna Kołłontaj z Innessą Armand wiosny nie czyni! No i bolszewicy przeczytali Witkaca i naprawili to niedopatrzenie: teraz mają Dni Cipki, świeckie śluby i rozwody, parady równości itd.
    Inny reakcjonariusz Chesterton polewał z świeckich humanistów i komuszków, że są smutasami, że Boże Narodzenie czy jakieś papuaskie Święto Lasu jest dużo weselsze niż Dzień Darwina. No i komuszki znowu odrobiły lekcję: nauka ma stać się zabawą, ukochanym kanałem rozrywkowym proli stały się Discovery Science, Planete etc., co i rusz organizowane są libacje i tańce-łamańce znane jako "Dni Nauki". Scjentyzm pozostaje religią 2-5% prawdziwych naukowców i nerdów, a w miarę obrastania kolejnymi imprezami populatryzującymi co raz silniej upodabnia się do Katolicyzmu, Prawosławia czy Lamaizmu.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ tj

    Zazdroszczę Ci twojego, iście Arturowego optymizmu. Prawda, że białych nadal jest znacznie więcej, i że formalnie rzecz ujmując dzierżą zewnętrzne znamiona władzy. Tylko co z tego? Rzymianie w IV i V wieku, też przeważali liczebnie i naukowo nad Hunami, Germanami, Antami i Sklawinami, ale jakoś im to nie pomogło. Któryś z barbarzyńskich wodzów zauważył, że łatwiej kosi się gęstą i zwartą, rosnącą łanowo trawę niż rzadką i rosnącą pojedynczymi kępkami. I tak samo było z rezaniem Rzymian: im więcej ich było, tym szybciej ich masakrowano.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Anonimowi (i WSIe)

    Święte słowa z tą lewizną! Aż mi wstyd, że ja tego nie rzekłem.

    Natomiast z tymi białymi, to faktycznie chciałem tj'owi coś w tym duchu odpowiedzieć, ale jakoś nic równie aż celnego mi nie przyszło do głowy. I równie na historii opartego. A więc dzięki!

    Swoją drogą, już niemal miałem prosić, żeby się drogie Anonimy jakoś jednak łaskawie pookreślały - bo człek nie ma pojęcia z którym Anonimem ma przyjemność... Ale że coraz mniej mam przekonania do pisania na blogu, i, jak każdy widzi, już nie mogę trzech kolejnych zdań na serio napisać, bez mniej lub bardzie głupawych dowcipasów... Więc nieważne.

    (Mówię o pisaniu tekstów - nie o interaktywnych dyskusjach! Więc może jednak nadal miałoby to nieco sensu. Ale co ja tam wiem.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy,

    w IV i V wieku sytuacja była inna, barbarzyńskie plemiona jako foederati robiły za rzymską armię, ze wszystkim, co się z tym wiąże (sprzęt, szkolenie, doświadczenie wynikłe z "zawodowego" zajmowania się wojną) która czasem realizowała cele cesarza, a czasem się buntowała. To trochę tak, jakby w Ludowym Wojsku Polskim służyły same kacapy i za ich pomocą gen. Wsiewołod Jaruzelskij dokonał zamachu stanu w 1981.

    Nie ma analogii z arabskim motłochem we Francji, który jest tylko i wyłącznie motłochem. Armię nadal trzymają biali, i jeśli zechcą, mogą się przejechać po maghrebskiej opalonej młodzieży czołgami.

    I co zrobią wówczas Marokańczycy? Podpalą kilka samochodów? Powybijają szyby? Porzucają kamieniami?

    OdpowiedzUsuń
  16. @ tj

    Oj, chyba jednak nie doceniasz spedalenia dzisiejszych zachodnich społeczeństw! I nie oglądasz MMA. Wiedziałbyś, kto się tym zajmuje niemal wyłącznie w takiej Francji czy Holandii. A to naprawdę twarda szkoła, gdybyś i tego nie widział.

    Powody, dla których armia była w rzymskim cesarstwie złożona z obcych, są dokładnie te same, dla których lemingi z taką radością przyjęły brak poboru w III RP, i dla których są praktycznie już całkiem rozbrojone na Zachodzie.

    Żydzi w w Niemczech po I Wojnie byli tępieni w dużej mierze dlatego, że były tam miliony bezrobotnych weteranów, nigdy "osobiście" nie pokonanych i, z wielu powodów, kurewsko radykalnych. Szczegóły chyba wszyscy nieźle znamy, więc się tu nie rozwodzę.

    Wyobrażasz sobie podobną sytuację w dzisiejszej "Europie"? Bo ja nie. Gdyby miały powstać po temu warunki, to znacznie wcześniej Putin byłby na Gibraltarze, i to nie z państwową wizytą, a talibowie rządziliby połową Europy - od Lizbony po Władywostok.

    A jeszcze wcześniej 80% tych dotychczasowych "Europejczyków" umarłoby po prostu ze strachu, a dodatkowe 15% z braku lekarstw, środków na depresję, i tym podobnych niezbędnych do życia spraw.

    Ogromnie moim zdaniem przeceniasz dzisiejszą Europę! Jednocześnie nie doceniając: 1. MMA; 2. siły cywilizacyjnego resentymentu; 3. bliskości demograficznego zaplecza o dowolnej niemal obfitości zasobów; 4. realnej dostępności b. skutecznych, szczególnie wobec tak stłoczonego i tak spedalonego społeczeństwa, broni - brudnych bomb, fermentowanego gówna itd.

    Swoją drogą akurat dostałem szwedzką książkę o "Syndromie paniki" ichniego społeczeństwa - czyli totalnym lęku przed światem i życiem (podniesionym, jak sam od zawsze uważam, do rangi niemal religii). Jasne, Szwecja jest tu mistrzynią, ale inni nie są o wiele w tyle, zresztą gość to sam wyraźnie we wstępie mówi.

    Paru facetów z jajami i nie bojących się śmierci, ufających sobie i nienawidzących otoczenia, rozwaliłoby ten kurewski syf niemal kopniakami. (A z nim resztki zachodniej cywilizacji.) Nie chłopięta od Nicka oczywiście, ale muślimy jak najbardziej.

    I to zrobią, to że nie zaczęli, wynika tylko chyba z tego, że mają własne harmonogramy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. @ tj c.d.

    Trochę przesadziłem, że "paru", ale z pewnością jest ich dość, a jakiejś ścisłej struktury dowodzenia nie potrzebują. Oczywiście - potrzebowaliby sporo inteligencji i niemałej wiedzy, żeby zaatakować w naprawdę wrażliwe punkty, tak, by jednocześnie uniemożliwić (w pedalskiej praktyce Zachodu) radykalne i skuteczne kontrakcje.

    Ale nie oszukujmy się - inteligencji tym fellachom nie brakuje, nie pewno do tego wystarczy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ tj

    "Na pewno" - łapy mi się ze wzruszenia trzęsą. ;-)

    A przy okazji: MMA, ale też tajski boks, K1 i inne takie. Rzuć sobie okiem - same Araby i Murzyni, serio!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nic nie wzięło się z powietrza.

    Jeżeli przez kilkadziesiąt lat lasowało się móżdżki "dzieciom kwiatom", za pomocą pierdolenia smutów wyczytanych w szklanej kuli, tych różnych "Hair'ów", zawodzeń rozlicznych szarpidrutów z Liverpoolu czy innego Pacanowa, oraz całego tego pacyfistycznego gówna, to się i ma teraz efekty.

    A czas płynie! Oj będą mieli "Erę Wodnika" ,rzekłbym raczej Wodornika a nawet Termowodornika!

    OdpowiedzUsuń