niedziela, marca 25, 2012

Tygrysi sen Lwa Trockiego (i casting na Tygrysią Megagwiazdę!)

"Wkrótce ludzie będą wyżsi, piękniejsi, obdarzeni bardziej melodyjnym głosem..." Nie ulega dzisiaj wątpliwości, że kiedy Lew Trocki to prorokował, miał na myśli nie kogo innego, a tygrysistów właśnie. Prawdziwy tygrysista jest z definicji  wyższy, piękniejszy, bardziej melodyjnym głosem obdarzony... Jest także rączy jak jeleń, pływa jak ryba, fruwa jak ptak, pamięć ma jak słoń, ryczy jak lew, śmieje się jak hiena... Gdyby w ogóle potrafił płakać, płakałby jak najlepszy bóbr, tyle że krokodylimi łzami. I moglibyśmy tak bez końca, tyle że w końcu wyczerpałaby się nam fauna.

Dla tygrysisty niczym jest prężnymi stopy deptać chmury i palce ranić ostrzem Tatr, o szumie w uszach i chłonięciu młodą piersią wiatru nawet nie wspominając. A "na słowie tygrysisty", jak głosi popularne przysłowie (które właśnie wymyśliłem), "można polegać jak na cycatej blondynie". Każdy to chyba już zresztą wie, ale odejdźmy w końcu od teoretyzowania i zajmijmy się praxis. A konkretnie zajmijmy się dzisiaj drugim członem wielkiej diady "Czuj duch, pręż się!" Bo duchem to my się na tym blogu zajmujemy całkiem często, i duch nam całkiem fajnie czuje, z tym prężeniem jest jednak nieco mniej cudownie - żeby nie powiedzieć, że mamy je nieco, turpe dictu, zaniedbane.

Pulchne paluszki przebierające po klawiszach, krótkowzroczne załzawione oczki wbite w ekran, tłuste pośladki bezlitośnie, z pomocą grawitacji, ugniatające wątły komputerowy fotelik z Ikei... To nie jest całkiem to, moje kochane ludzie, o czym marzył towarzysz Lew! I nie jest to całkiem i do końca tygrysiczny ideał! Oczywiście - takt, wdzięk i elegancja szarżującego bawołu to nie w kij dmuchał, ale jednak owo niezaspokojone w niektórych przypadkach "pręż się!" wciąż tkwi w duszy jak cierń i nie daje spokoju...

Postawmy więc wreszcie bezlitosne i bezkompromisowe pytanie: a gdzie TY - P.T. Człeku, P.T. Czytelniku, P.T. Tygrysiczny Narybku, i co tam jeszcze - lokujesz się na skali TYGRYSICZNEJ DOSKONAŁOŚCI? I przypominam - dzisiaj mówimy w sumie tylko o aspekcie prężenia się. Ciesz się, bo dzisiaj daję Ci możliwość uzyskania jednoznacznej odpowiedzi na to ważne pytanie!

* * *

Jakiś czas temu kupiłem sobie na allegro książeczkę Józefa Kocjasza "Przewodnik ćwiczeń gimnastycznych od A do Z". Rok wydania to chyba była wojskowa tajemnica, bo nie sposób go odkryć, w każdym razie wydawnictwo to "Czasopisma Wojskowe". (To LWP to jednak chyba nie było aż takie dno, skoro ta książeczka jest naprawdę super!) Są tam ćwiczenia na wszystko: czujność, koordynacji przestrzennej, odwagi, izometryczne, równowagi, celności ciosu, akrobatyczne, gibkości... Pady, skoki, rzuty... I co tylko kto mógłby sobie zamarzyć.

No i jest tam też taki zestawik ćwiczeń, a raczej sprawdzianów, pod hasłem "Czy potrafisz?" Właśnie jego dla Was ludzie zeskanowałem, chciałby Was zachęcić, byście się z tym zmierzyli... A potem zapłakali jak bobry (przyda się jednak ta tygrysia umiejętność? no właśnie!) nad stanem swojej fizkultury, po czym byście podjęli zdecydowane postanowienie zrobienia z tym czegoś... Rok 2012 wciąż młody, podejmijcie postanowienie osiągnięcia tak ze dwóch nowych sukcesów w tym zestawie sprawdzianów, a będzie całkiem nieźle.

Ileż to ja bym dał, żeby w młodości wiedzieć, ile można przez dziesięciolecia osiągnąć, jeśli się człek stara i wciąż wykonuje malutkie kroczki we właściwym kierunku! Mógłbym Wam tu opowiedzieć przezabawne historie o tym, jak w pierwszej klasie podstawówki uznałem, że jestem już za stary, by się nauczyć jeździć na łyżwach, albo w jakiejś czwartej, że jestem za stary na dobrą grę w piłkę nożną.

Zapłakalibyście jak bobry, ale też pewnie zaśmialibyście się się jak hieny - i słusznie! I przy okazji jest w tym nauka. Jaka? No tyle, to już chyba każdy tygrysista, choćby in spe, powinien sam odkryć - w końcu ducha mamy czujnego.

Nie załamujcie się w każdym razie. Choćby z tego pierwszego tam ćwiczenia - czyli pompki na jednej ręce - widać, że to są naprawdę trudne sprawdziany. Porządna pompka na jednej ręce to nie byle co i w przeciętnej siłowni mało kto byłby to w stanie zrobić. Jeśli ktoś coś ktoś potrafi, to może się pochwalić w komęcie, ale na razie nie ma obowiązku swojej ewentualnej cielesnej nędzy wszem i wobec ujawniać. Poczekajmy z tym jakiś czas, aż się wszystko tam ładnie poprawi. W końcu nie chcemy, by się tow. Trocki z naszego poziomu w grobie przewracał, prawda?

Jeśli zaś ktoś (Deo gratias!) potrafi to wszystko przyzwoicie zrobić, a do tego duchem także spełnia tygrysiczne warunku, to niech się ujawni, a zrobię z niego MEGAGWIAZDĘ! A każdym razie dostanie uroczyście sprawność "Sprawnego Tygrysisty". Czy jakoś inaczej to nazwiemy, jeszcze fajniej. Albo może czarny pas. (Z kutasami jak kity? Byłoby narodowo.)

A teraz już niech przemówią same skany!




Uzupełnię, że RR to ramiona, (RL lewe, Pp prawe), NN to nogi (NL i Np odpowiednio), PW to pozycja wyjściowa. To chyba wszystkie skróty, które tu występują. Jeśli ktoś nadal czegoś w tych ćwiczeniach nie rozumie, to proszę pytać! Bo ja pewnie wiem o co tam chodzi, albo też do czegoś się wspólnie z pewnością dojdzie.

triarius

P.S. Ludzie, wy naprawdę wierzycie w "równouprawnienie kobiet" i inne tego typu pedalskie pierdoły?

29 komentarzy:

  1. A kto mówi, że LWP było kiepskie? Chyba jakiś NRDowiec zazdrosny o polskie atomówki.
    Norman Davies wystawił w "Bożym Igrzysku" najwyższe noty LWP. Zachwycony był panującą w nim żelazną dyscypliną, żarliwym patriotyzmem i niedwuznacznie sugerował, że w konwencjonalnym starciu LWP rozgromiłoby Brytów, Skandynawów i WestDeutschów nawet bez wsparcia towarzyszy broni z ZSRR, CSRL i NRD.
    W ogóle tygrysista to taki bolszewik starej daty: "socjalizm to prawica, prawica to socjalizm", "Stalin to większa prawica niż Lenin, Lenin większa prawica niż Marks, Marks większa niż Owen czy inny Fourier".

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Towarzysz Mąka

    Brytów? Z inwazją na Wyspy? Pierwszą, która by miała być udana, od 966 roku? Czy też na udeptanej ziemi, w jakimś umówionym miejscu? W takim wypadku łatwizna - milionowa armia przeciw niewielkiej zawodowej.

    Skandynawię? Z pewnością gęsto zaludnione centra bez trudu, bo znane powiedzenie głosi, że dzisiejsza Szwecja podda się przez telefon. (Norwegia miałaby się bronić przez parę dni, nie pamiętam już ile, a Dania coś z dzień.)

    Ale serdecznie wątpię, by LWP zdołało na dłużej spacyfikować Skandynawię. To są ogromne leśne i dzikie tereny, na których niemal każdy mieszkaniec poluje i nieźle sobie radzi w dziczy, a niesamowite faktycznie tchórzostwo takich dzisiejszych Szwedów to wyłącznie sprawa zbiorowego widzenia świata i polityki.

    Indywidualnie to są wciąż w miarę normalni ludzie, tylko oddali jaja w depozyt. Durni, po prostu - tak jak i Polacy, którzy palili się do Unii i na przywódców wybierają szkopskich i ruskich agentów!

    Uwzględniając, że do trzymania w szachu przyzwoitej partyzantki regularna armia potrzebuje człowieka (i to raczej nie politruka czy sprzątaczki) na kilometr kwadratowy, oraz 10 ludzi (ditto) na 1 partyzanta...

    Raczej nie widzę tej prlowskiej Skandynawii, Wysp Brytyjskich zresztą też. Bez pomocy (?) Wielkiego Brata znaczy.

    Co do patriotyzmu... Faktycznie często się zastanawiam, czy te pogłoski, że to raczej postawa dowódców LWP, niż postawa kitajców, powstrzymała kacapów w '56, mają w sobie coś z prawdy. Gen. Komar i te rzeczy. Mój własny ociec (jakby nie było oficer LWP, choć prof. fizyki na WAT) też o tym wspominał.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. LWP było, było ale się minyło wiec dywagacje n/t jego porażającej siły czy bezsiły są czczą gadką, zwłaszcza w wykonaniu takich strategów jak Mr Davies.

    A ty Tygrys skąd wziąłeś tych 10 ludzi na jednego zasrańca chowającego się po krzakach? Mam nadzieje, że nie ze wspomnień Pantielejmona Ponomarienko czy tow. Tito?

    Powtórzę tu jeszcze raz. Guerilla podczas drugiej WŚ mimo, że piętrzyła przed Wehrmachtem oczywiste trudności nie miała dla przebiegu operacji praktycznie żadnego znaczenia.

    Nawet na tych opiewanych w pieśniach i powieściach Bałkanach ograniczona była do trudno dostępnych, zalesionych terenów górskich. Niemcy zawsze kontrolowali główne osie komunikacyjne, eksploatację potrzebnych im kopalin i główne miasta nie mając nigdy w linii więcej niż 90tys. drugorzędnych sił policyjnych. Najczęściej rekrutowanych spośród miejscowej ludności do "niegermańskich" (w sumie dość "szmatławych") dywizji SS ("Kama", "Handschar", "Skandenberg").

    I to wszystko w trakcie wojny! W okresie pokoju, sprawne państwo, wydusi wszelką guerillę w tri miga.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Amalryk

    Wietnam, Afganistan, Mau Mau, Kreta, Kacapia w WW II...

    Hiszpania za Napka, Finlandia przeciw sowietom... Było trochę sukcesów partyzantki nieregularnej wojaczki, bez przesady!

    Opanowanie głównych linii i paru miast sprawę załatwia tylko na bardzo krótko, o czym Zachód kolejny raz się boleśnie przekonuje.

    Tamta szkopska okupacja trwała w sumie niedługo, po 10 latach i przy w miarę demokratycznym społeczeństwie okupant spierdalałby by stamtąd z podkulonym ogonem. Jak będzie wkrótce z Afganistanu i Iraku, pozostawiając je w znacznie gorszym stanie, niż uprzednio.

    Skąd wziąłem to 10 do 1? Z jakiejś mądrej książki, kiedy się zabawiałem studiowaniem tego typu problemu. Różne takie Liddell Harty, choć to chyba akurat nie z niego.

    Chyba mi się te liczby nie pokręciły, bo odwrotnie byłoby, przyznasz, jeszcze mniej prawdopodobne. A co do żołnierza na kilometr to jestem praktycznie pewien, że tak to było, choć to też czytałem dawno.

    Prawdziwa partyzantka, z poparciem miejscowych, wsparciem spoza granic, a co najmniej z przenikalnymi granicami (dlatego też Polska jest w takiej dupie), przy odpowiednim terenie, to potęga.

    Przynajmniej na nieco dłuższy okres i kiedy okupant może się spodziewać dalszych poważnych kłopotów w innych miejscach.

    Jeśli się nie zgadzasz, to odkryj karty! Niech się czegoś dowiem!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Amalryk c.d.

    Wojna Burska.

    Jasne że można połowę ludności umieścić w obozach koncentracyjnych (wtedy i tam pono wynalezionych), ale wtedy trudno marzyć o zaskarbieniu sobie serc, a bez tego to musi być skala co najmniej sowiecka.

    Nie każdego na to stać, może nawet nie samych sowietów, da Bóg!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Amalryk c.d.

    Faktem jednak jest, że partyzantka musi raczej uderzać w INNE interesy okupanta, niż czysto militarne. Polityczne, prestiżowe, grać na wewnętrznych konfliktach, łzach matek, jałowych łonach wdów, szlochach sierot...

    Kiedy islamski terroryzm zostanie, jak niedługo zapewne, podkręcony tak jakoś pięciokrotnie - czyż nie będzie miał wpływu na niemal wszystko na Zachodzie?

    Są w sumie skuteczni jak cholera, a ludzie przecież u nich cholernie tani, więc patrzenie na to z naszej humanitarnej i przeżartej perspektywy jest dość bez sensu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko w rozpierdalającym się państwie i z kosmicznym sponsorem jakiekolwiek zabawy w guerillę mają jaki taki sens (chyba że do partyzantki wliczasz klasyczne walenie bombami głównie po cywilach w największych zbiorowiskach).

    Jaki taki oddzialik, maksymalnie w sile plutonu, mobilny per pedes i uzbrojony w broń lekką to na dzisiejszym polu walki do zaprezentowania ma głównie jaja, by nie rzec tylko jaja.Po tygodniu może już być po guerilli, gdy nie będzie co żreć, pić i gdzie zadupcyć, że o strzelaniu (chyba że z wystruganych łuków)nie wspomnę - jeszcze pół biedy te zabawy w harcerstwo latem, ale zimą?

    Z tych przykładów, zastanawia mnie Afgan. Dlaczego sowieci się tam tak pierdolili? To bardzo prawdopodobne jest że odgrywali komedię a la "drugi Wietnam" jako przygrywka do "upadku komuny".
    Wszak mogli załatwić temat "klasycznie", po stalinowsku - jak na Ukrainie. Spalić pola makowe (i inne) i kordon sanitarny. Jak talibowie zaczęliby zjadać własne dzieci (jak Ukraińcy w '33) kark byłby przetrącony.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Amalryk

    Nie wierzę, by aż tak daleko szli w tej inscenizacji. Niby po co? Gdzie ci czujni i podejrzliwi krytycy, dla których warto by było coś takiego robić?

    Ten Twój pluton to byliby tacy rangers, a to właśnie jest "ragularna partyzantka" i nie ma powodu, by było jakoś specjalnie skuteczniejsze. Jasne - czasem wsparcie lotnicze, czasem jakieś regularne zaopatrzenie, ale to nie jest nic, co by przeważyło poparcie bojowego i nienawidzącego okupanta miejscowego ludu w trudnym terenie.

    Co do bomb, to jeśli mówimy nie o samolotach, a o zamachach, to w zasadzie tak - tutaj do partyzantki włączam każdy typ nieregularnej wojny przeciw regularnym oddziałom. Bo niby dlaczego nie?

    Że guerilla nie jest w stanie po prostu pokonać w polu regularnej armii, to wiadomo, ale stanowczo może zniechęcić okupanta lub np. zachęcić kogoś, by temu okupantowi zaczął robić wbrew z drugiej strony. A co dopiero na dłuższy czas i w ustroju wciąż na swój sposób "demokratycznym", czyli opartym o media, łzy wdów i wiarę w świetlane jutro.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Triarius
    "Brytów? Z inwazją na Wyspy? Pierwszą, która by miała być udana, od 966 roku? Czy też na udeptanej ziemi, w jakimś umówionym miejscu? W takim wypadku łatwizna - milionowa armia przeciw niewielkiej zawodowej."
    Tak naprawdę to udanych inwazji było więcej tylko pomysłowi historycy brytyjscy nie nazywają ich inwazjami. Choćby Chwalebna Rewolucja była de facto najazdem Holendrów i to cholernie udanym (fakt, najeżdżxy mielui popracie elit i byli uważani za sojuszników-wyzwolicieli). Albo powrót rojalistów za Monka. Albo francuskie desanty w czasie powstań jakobitów. Albo desanty z Francji czy innej Flandrii w czasej Wojny Dwu Róż i ustanowienie dyktatury Tudorów. Albo inwazje pokojowe czyli masowe powroty Merkurian mimo obowiązujących "De non tolerandis..."

    "Skandynawię? Z pewnością gęsto zaludnione centra bez trudu, bo znane powiedzenie głosi, że dzisiejsza Szwecja podda się przez telefon. (Norwegia miałaby się bronić przez parę dni, nie pamiętam już ile, a Dania coś z dzień.) Ale serdecznie wątpię, by LWP zdołało na dłużej spacyfikować Skandynawię. To są ogromne leśne i dzikie tereny, na których niemal każdy mieszkaniec poluje i nieźle sobie radzi w dziczy, a niesamowite faktycznie tchórzostwo takich dzisiejszych Szwedów to wyłącznie sprawa zbiorowego widzenia świata i polityki.
    Indywidualnie to są wciąż w miarę normalni ludzie, tylko oddali jaja w depozyt. Durni, po prostu - tak jak i Polacy, którzy palili się do Unii i na przywódców wybierają szkopskich i ruskich agentów!"

    Toż i ja dlatego pisał, że rozgromiłoby w polu, a nie że cała okupacja byłaby równie udana i bezbolesna jak najazd.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Amalryk

    "Z tych przykładów, zastanawia mnie Afgan. Dlaczego sowieci się tam tak pierdolili? To bardzo prawdopodobne jest że odgrywali komedię a'la"drugi Wietnam" jako przygrywka do "upadku komuny".
    Wszak mogli załatwić temat "klasycznie",po stalinowsku - jak na Ukrainie. Spalić pola makowe (i inne) i kordon sanitarny. Jak talibowie zaczęliby zjadać własne dzieci (jak Ukraińcy w '33) kark byłby przetrącony."

    To akurat dość oczywiste: pierdolili się bo brakowało im słowiańskich i merkurianskich poborowych oraz dowódców niższych szczebli. Znaczną część mięsa armatniego i niższej kadry to były muslimy z Azji Środkowej, które tylko czekały na sposobność odstrzelenia dowódcy,kolegów i przejścia z bronią w łapie na stronę mudżahedinów. W Sowiecji Słowianki i Merkurianki nader rzadko rodziły, a jeśli już to ich dzieciaczki były jakieś takie cherlawe od tej gorzałeczki i ćmików, a dzieci muzułmanek z Azji Środkowej były liczniejsze i roślejsze. Sowieci ściągali do Raju Krat tych wszystkich muzułmanskich fedainów, szkolili ich, karmili itd., ale napływ islamistów z zewnątrz ożywił ich rodzimych lipków. Dodajmy do tego, że muśliminowie z Azji mieli sporo swobód i sporo krewnych za granicami (prawie jak Perelacy w PRLu, którym zostawiono prywatne gospodarstwa i kościoły katolickie, tolerowano cinkciarstwo itd.) Zauważ, że większość bojowników o Kalifat Północnego Kaukazu to weterani Afgana, co to naczytali się Koranu i hajda na Słowian!

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Wsie na wsi i w mieście

    Poczytajcie sobie profesorrisimusa Legutkę: http://iktomaracje.pl/2012/03/legutko-szkoly-tworza-zle-wychowanych-glupkow/
    niby nasz prawak mądry, kształcony, Platona i Arystotelesa czytuje w oryginałach, a naiwny jak małe dziecko. Wciąż wierzy, że ludzie, a już na paewno leberałowie są z natury dobrzy, więc jak coś popsują to tak mimowolnie, bezwiednie, bo "w ogóle nie mają pojęcia, czym jest edukacja, do czego służy, jak ją oceniać. W ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, jaki jest poziom wiedzy młodzieży, studentów pierwszego roku, czyli produktu liceów." Ani słowa o wykonywaniu poleceń z centrali, o hodowli proletów itd.
    Z naszych prawicowców jeden Tygrys rozumie, że warto czytać Ardreya a nie koniecznie Arystotelesa. Arystoteles był takim Ardreyem i Dawkinsem starożytności(dlatego katolicy mieli tyle problemów z zaadoptowaniem go, a protestanci odrzucali go ze wstrętem) ale starożytność się skończyła, nauki przyrodnicze dokonały pewengo postępu itd.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ tow. Mąka

    I tak i nie. Na bazie „wielkoruskiej” propagandy pierwotnie dość dużo młodych Rosjan szło do armii na ochotnika w celu „policzenia” się z muslimami, ale gdzieś tak w połowie całej imprezy zaczął się „dziwny” przymusowy pobór wśród młodzieży z dużych rosyjskich miast, i na to „inteligenckie” towarzystwo padł wtedy autentyczny blady strach, zaczęło się na gwałt masowe reklamowanie poprzez znajomych lekarzy i trepów w ichniejszych „WKU” etc (wg informacji niegdysiejszej mojej dziewczyny pół-rosjanki co utrzymywała kontakty z rodziną w „związiuniu”). W każdym razie sprawa w cale nie jest dla mnie taka oczywista.

    Z młodym Legutko mój chłopak przez pewien czas chodził do jednej klasy w Nowodworku, zanim tamten nie przeniósł się z mat-fiza do humana (chyba po śmierci matki). Chłopak też był taki „młody-stary” dość wyizolowany spośród rówieśników. Ojciec jego jakoś tak wówczas został ministrem edukacji u Jarkacza.
    Ale fakt . Ta nasza prawica to, pożal się Boże, jak te dzieci we mgle…

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Towarzysz Mąka, Amalryk

    Inwazja a inwazja. Wysp znaczy. W 966 jednak elita zmieniła się całkowicie, łącznie z językiem, dotychczasowa spadła do poziomu proli...

    Takich pomniejszych faktycznie trochę było. Kiedy w XIV w. Mortimer przybył z Francji z królową i przyszłym Edwardem III, by obalić Edwarda II, to też w końcu była inwazja. Kiedy nieco później obalano kolejnego pedalskiego króla, Ryszarda II, to także bractwo dość masowo wróciło z zesłania, a ten i ów z Irlandii.

    Co do ruskich realiów jestem trąba i niewiele wiem o tych okolicznościach wojny w Afganistanie. Nawet nie wiem co to "WKU". (Chyba że skrót od "WKURWIONY".)

    Z Legutką głęboka prawda. To jest cały czas "gadanie Michnikiem" - Arystoteles czy nie Arystoteles! To właśnie robi z człeka Oświecenie!

    Coryllus robi wielką rzecz (z której pewnie nic nie wyniknie, bo to tak u nas działa) z tą swoją kampanią, żeby wreszcie ludzie traktowali poważnie takich, którzy nie są oficjalnie namaszczeni przez... w końcu przez Establiszmęt, bo niby przez kogo?

    To jest dla mnie najważniejsze z tego, co C. robi. I jest to kurewsko ważne. Ale do ludzi nie trafia - kim on jest, skoro nawet w telewizji go nie pokazują? Kim on jest, skoro nie ma z nim wywiadów w "Rzepie"? I tak dalej. Postawa godna nastojaszczich niewolników - Coryllus ma rację!

    No a warunkiem żeby być "intelektualistą" jest by być z Oświecenia, n'est-ce pas? Dlatego też Legutko jest "naszym intelektualistą", Lis jest "nienaszym intelektualistą", a taki np. Tygrys jest... Nie wiadomo czym. Albo raczej po prostu niczym. Razem ze swoim ukochanym Ardreyem i resztą trzódki.

    Tak to działa i dlatego pewnie będziemy już do końca niewolnikami, a potem nas przerobią na mączkę kostną.

    "Dzieci we mgle", indeed, tyle że to i tak zbyt pochlebna ocena. Bez "kopernikańskiej rewolucji", bez Ardreya i tego szkopa na S., jesteśmy w dupie, razem z owsikami i Owsiakiem.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. @ tow. Mąka, Tgrys

    Te opowieści o masowej dezercji muślimów z CA w Afganie to propagandowy pic na wodę. Owszem były muślimskie (czego w ogóle sowieccy wojskowi unikali jak ognia) , ale raptem trzy bataliony... specnazu, wyprodukowane celowo na tę imprezę, a głównie na potrzeby uwertury w postaci odpalenia Amina.(Nie muszę dodawać iż nikt spośród tego składu nie spierdolił.)


    Tygrys, Rany Boskie! Może jednak nie róbmy takich porównań. Legutko, jaki jest taki jest, ale jednak jest intelektualistą! A Lis jest... zwykłym szczurem.

    OdpowiedzUsuń
  15. All

    Łomatkołojcze! Tylko facetów na chwilę zostawić!;p

    Żartuje, ale szczerze, to fakt, Legutko jaki jest, taki jest ale facet o otwartym umyśle. Co do p. na L. to szkoda czasu by się wypowiadać. Po dzisiejszym obejrzeniu chyba z dwóch informacyjnych przekazów w TV, dochodzę do wniosku, że taki kraj jak Polskę powinno się zaorać i dać tej ziemi odpocząć.

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Amalryk

    Oczywiście, że Legutko to jest całkiem co innego od Lisa, ale mnie chodziło o to, że jak się gada Michnikiem i tylko tu i ówdzie odwróci wektorek, to łatwo mamy symetrię i to właśnie tak wypada.

    Co zmienia faktu, że Legutko to klasyczny garniturkowy inteligent, a to oznacza Oświecenie i cały komplet leberalnych chciejstw i złudzeń. ¿No es verdad?

    Z tymi muślimami ja nic konkretnego nie wiem, ale miałbym wątpliwości co do sensu, z ruskiego punktu widzenia, rozgłaszania tego typu propagandy. No a przy okazji - mamy jakieś dane na temat poległych oficerów skutkiem friendly fire?

    Nie żebym coś konkretnego sugerował, bo w całej tej sprawie jestem zielony.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Tygrys

    Jeżeli się założyło, że dostanie się wpierdol, to i trzeba by było od razu założyć jakieś z tego wytłumaczenie. Pod zachodnią publikę byłby drugi Wietnam, ale miejscowym to trzebaby jednak sprzedać jakieś moralne zwycięstwo a la Polonaise, i tu teoria o zdradzieckim ciosie w plecy jest jak znalazł (ha, a jaka kontynuacja al Khaida, światowy terroryzm, Czeczenia etc...).

    Zresztą jechał pies sowieckich strategosów i czekajmy na ten kataklizm, bo tutaj to tylko parciana tuskolandia na którą każdy się odlewa, ab usranum mortum, nas czeka.

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Amalryk

    Z tym czekaniem na Kontrę u polskich prawaków to jak z czekaniem Merkurian na Mesjasza albo z czekaniem Jechowitów na Armageddon. Jak tylko w Brazylii powódź albo w Roji wybuchnie gaz albo w Polsce zderzą się pociągi to Jechowcy już wrzeszczą, że Armageddon jest tuż, tuż, a przecież takie wypadki i klęski żywiołowe zdarzają się codziennie od wieków i co? i nic!
    Jak Wam podoba się pomysł Coryllusa na opowiadanie wszystkim którzy chcą i którzy nie chcą słuchać o 10.04., a potem stworzenie własnych bojówek do obrony przed Palikociarnią? Albo pomysł Toyahowej na koszulki z napisem "Smoleńsk pomścimy"?

    OdpowiedzUsuń
  19. Rojek przechwala się na Rebie skutecznością młodej i średniej prawicy i niemal współczuje Sławusiowi. "Krytyka Polityczna" jest środowiskiem bardzo szczególnym, pod jednym szyldem łączy bowiem działania intelektualne, społeczne, artystyczne i ściśle polityczne. Nie jestem pewien, czy to na dłuższą metę jest dobre połączenie. Widać to już teraz, gdy poważni intelektualiści, tacy jak Maciej Gdula czy Adam Ostolski, muszą żyrować wygłupy Jasia Kapeli i brednie Cezarego Michalskiego albo − co gorsza − swoich bardziej bojowych kolegów, przechowujących w redakcji kastety i pałki. Sławomir Sierakowski bardzo świadomie rezygnuje też z debat, co – jak sądzę – potwierdza tezę o jego duchowym powinowactwie z Adamem Michnikiem. Piotr Pałka wspominał w tekście Agnieszki Rybak, że Sierakowski odrzucił propozycję wspólnych dyskusji w Pałacu Prezydenckim. Ze swej strony dodam, że numer „Pressji" poświęcony lewicy, w którym opublikowaliśmy kilka poważnych analiz tego środowiska, został bardzo starannie zignorowany przez „Krytykę". Jeden z członków jej redakcji, który miał wziąć udział w dyskusji z nami, zrezygnował ze spotkania tuż przed jego rozpoczęciem. Ceną za widowiskową jednolitość i skuteczność działań „Krytyki" wydaje się więc sprzeniewierzenie intelektualnemu etosowi pism inteligenckich."
    Zapomniał tylko biedaczysko, że to Lewizna ma granty, służby, wypaśne knajpy i fajne laski, którym ich prawica zazdrości, a nie odwrotnie.
    Poza tym niedawno anarchizująca lewacka młódź obroniła (najpierw zbrojnie, potem medialno-prawnie) swoje squoty, a prawacy trwożliwie przyglądali się sprzed kompów jak pały i catburny układają krzyże z puszek i sikają staruszkom na twarze.

    OdpowiedzUsuń
  20. @ tow. Mąka

    "[...]Z tym czekaniem na Kontrę u polskich prawaków to jak ..."

    Bracie! Czyżbyś mi tu dyskretnie imputował, aż tak dalece posunięty hurrapatriotyzm Jasia z IIIC (co by oznaczało jednak nieuchronnie nadciągającą demencję???)!

    Ale, poza nasz śmietnik patrząc, to zajebiaszczy leberalizm szemranych geszefciarzy, co to spoza swych kramarskich bud potrafią dostrzec tylko inne kramarskie budy, rozpierdoli się jesze na moich oczach - to akurat wydaje się pewne. (Jedno co mnie interesuje, to to czy jeszcze wówczas utrzymam w ręce pistolet.)

    A co do Coryllusa - bojówki, jak najbardziej. A ma już kogoś???

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja zapłaczę: 1,13,18,21,22,23,26,27 + 28( nie mam z kim chwilowo wypróbować) jeszcze nie potrafię..
    Ale za to resztę już TAK!

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Struś Pędziwiatr

    No, wreszcie ktoś na temat!

    (Nie żeby coś, chłopaki, gadajcie se o nędzy naszej prawicy i takich sprawach do woli, ale jednak do zasadniczego wątku też moglibyście się łaskawie odnieść!)

    Gratuluję Strusiu!

    Ja od paru tygodni naocznie widzę niesamowite działanie Tabaty, którą się kończy praktycznie każdy trening grapplingu, co teraz na nie chodzę. (Szkoda że akurat sobie uszkodziłem wczoraj kostkę robiąc sit-thru, kiedym próbował gościa złapać w gardę.)

    Po mnie tej Tabaty (i innych rzeczy) już trochę widać, ale klubowa elita (a nasz trener akurat np. przygotowuje się do Abu Dabi, łał!) to naprawdę niesamowity poziom wytrzymałości. Choć ta Tabata jest o wiele prostsza i nie tak stricte "grapplingowa", jak w TACFIT.

    W każdym razie zbiorowo to ta Tabata jakoś idzie, bo samemu w małym pokoiku z Sonnonem to po miesiącu nie mogę o niej nawet myśleć.

    Swoją drogą grappling is the best, choć szkoda mojej biednej nogi.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Lemingi nie mogą strawić nowej, TVNowskiej produkcji "Surowi rodzice"
    http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5154549 bo przekazuje bardzo SATowski obraz wychowywania dzieci.
    Co ty na to Tygrysie?

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Towarzysz Mąka

    Zbrojny w niezawodny oręż klasowej analizy, stanowiący przecież integralną część tygrysizmu, zaryzykowałbym taką oto hipotezę...

    Establiszmęt zdaje sobie sprawę (co nie jest szczególnie trudne), że problemy będą mieli z młodymi, i to coraz większe, w miarę postępów budowy bezklasowego społeczeństwa, ponieważ libralny mit pada na mordę, a życie będzie coraz cięższe i coraz mniej będzie nadziei na jakąś radykalną poprawę dla normalnego prola.

    Natomiast dzisiejsze lemingi będą tylko bardziej i bardziej wystraszone i konformistyczne.

    W takiej sytuacji nie ma co przebierać w doborze sojuszników - i cóż z tego, że poczciwy leming chodzi akurat w danej chwili pod szyldem "rodzic"? - no i nic naturalniejszego, niż zaangażować owych lemingów na pierwszej linii walki o Lepsze Jutro?

    Skoro unijnych jakichtam urzędników i pedofili wciąż jeszcze "nam" nie wystarczy.

    Naprawdę ktoś sądzi, że obecna lewizna będzie konsekwentnie głosić "wolność słowa", "wolność samorealizacji", "pogardę dla autorytetów", i inne takie? Niezależnie od etapu?

    Nie, na pewno nie! Takie hasełka mogą się jeszcze przydać do spacyfikowania i zmuszenia do kolaboracji (jakby jeszcze była potrzeba zmuszania) kościoła katolickiego, ale poza tym będzie coraz więcej kultu dyscypliny, hierarchii i ciężkiej pracy!

    Zakład?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  25. triarius,

    "będzie coraz więcej kultu dyscypliny, hierarchii i ciężkiej pracy"

    To pewnie tak, ale też nie sądzę, żeby zafundowali nam drugi, zamknięty PRL.

    Jednak eurokołchoz potrzebuje do istnienia tej liberalnej przecież swobody przemieszczania się. Jakoś nie widzę w Mumii Europejskiej przykucia kołchoźników do ziemi jak w sowietach do czasów średniego Breżniewa.

    Mumia rozleciałaby się po szwach państw narodowych - brak dywizji kierowanych bezpośrednio przez centralę.

    OdpowiedzUsuń
  26. @ tj

    Nie, jasne! Ja mówiłem tylko o tonie propagandy.

    Swoją drogą pamiętam taki długi i mądry tekst, który jakiś profesor etyki (już wtedy tacy byli!?) opublikował w początkach stanu wojennego w "Polityce".

    Chodziło w nim, ni mniej, ni więcej, o to, że psy dingo specjalnie maltretują swoje szczeniaki, a jak któryś się buntuje na to traktowanie, zamiast się potulnie kulić, to zagryzają.

    Nikt oczywiście nigdy się nie zainteresował co ta menda od tego czasu robi... Nie mówiąc już o jej ukaraniu.

    (Bo i za co niby? Za popularno-naukowy tekst o psach dingo, kiedy w telewizji było tak mało fajnych rzeczy do oglądania? Faszyzm, albo gorzej!)

    Trudno się zatem chyba dziwić stanowi, w jakim jest ten nieszczęsny kraj.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  27. A za cóż by mieli go karać? Za propagowanie Ardreizmu stosowanego? czy za robienie konkurencji Panu Tygrysowi?
    Poza tym u psowatych rzeczywiście tak jest: szczenięta słabe, chore, krnąbrne porzuca się albo i zagryza. Zresztą czy u ludzi jest pod tym względem lepiej? U ludzi bywa dużo gorzej, bo 20 i 30letnie leberałki abortują zdrowe i silne płody, z których mogliby wyrosnąć krzepcy tygrysiści albo spęgleryści, a potem koło 40tki rodzą schorowane i neurotyczne dzieciaczki, takich hiper-lemingów życiowych, po czym domagają się zapomóg od Państwa, Kościoła, rodziny męża i paru inszych instytucyj, które wcześniej postponowały. W Sparcie umieli wyprostować te samobójcze tendencje kobiet. Na forum IVRP ciekawe dyskusje o dzieciobójstwie w dawnej Polszcze i uszkodzeniach płodu z powodu gorzałkowania:
    http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=10210
    http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=10226
    Okazuje się, że klasy wyższe (magnateria, patrycjat miejski) od niepamiętnych czasów hodowały (uszlachetniały) samych siebie poprzez selektywne dzieciobójstwo i odpowiednie wychowanie.

    OdpowiedzUsuń
  28. @ Towarzysz Mąka

    Nieco nadinterpretowujesz - tygrysizm to nie jest zagryzanie słabych szczeniąt. Studiowanie rzeczywistości to jedno, a etyczne postulaty to jednak inna sprawa. Choć oczywiście jakaś tam kompatybilność powinna występować, albo raczej MUSI, z konieczności, występować.

    Co zaś do zacnego profesora, to dla mnie opublikowanie czegoś takiego na samym, gorącym, początku tzw. stanu wojennego, całkiem bez żadnego à propos, to czysta robota agent provocateur.

    Jeśli nie to, to już nie wiem co by miało tym być! Fakt, że "wolność słowa", "wolność badań naukowych" i inne tego typu fetysze (kiedy IM wygodnie) na pewno wybroniłyby tego pana w sądzie. Co nie zmienia faktu, że powinien za takie coś boleśnie beknąć w naprawdę wolnym i nieskurwionym kraju. Oraz w naprawdę wolnej i nieskurwionej "społeczności naukowej".

    Zresztą tam nie chodziło o żadne słabe i upośledzone szczeniaki! Tam chodziło właśnie o te dziarskie i niepokorne! Zrozum - te psy dingo rzekomo specjalnie sprawdzały, czy owe szczeniaki staną się potulne, jeśli się je parę razy weźmie do pyska i rzuci o ziemię. Jeśli się nie stawały - zostawały zagryzane.

    Swoją drogą, raz - psy dingo to żadne psy i b. prymitywne stworzenia; dwa - cała ta historia śmierdzi mi kolejną lewacko/totalitarną ściemą. Jak Byczek Fernando, albo ta ckliwa historia z Levi-Straussa, co ją ostatnio chyba Coryllus przytoczył. Może trochę mniej od nich, ale nic pewnego. Ardrey w każdym razie nie wspomina.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  29. @ WSIe

    Albo jesteście mało czujni, albo macie dysleksję (ja mam), albo nie znacie historycznych dat...

    Ostatnia udana inwazja na Anglię to oczywiście rok 1066, a nie to co ja napisał. Dobrze, że to wyłapałem, bo byłby obciach przed potomnością. (Np. na procesie kanonizacyjnym, hłe hłe!)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń