wtorek, września 04, 2012

O lemingu

Dzisiaj, na naszym pierwszym wykładzie w nowym roku akademickim, weźmiemy sobie na warsztat i zaatakujemy w wielu stron leminga.

* * *

Leming to "zewnątrzsterowny" atom w "samotnym tłumie" opisanym w książce Riesmana pod tym właśnie tytułem ("Samotny tłum" znaczy). Z tym, że od napisania tej książki nauczono się lemingiem - w celach merkantylnych i niestety także politycznych - sterować. Czyni się to przy pomocy mediów, rozrywki, spreparowanej informacji (którą by może należało nazywać po prostu propagandą), celebrytów, "autorytetów"...

Nie zapominając o wstępnym przygotowaniu artyleryjskim, jakim jest w istocie cała niemal współczesna "edukacja".


* * *

Leming, choć pod niektórymi względami zbliżony do obu, nie jest tym samym, co fellah, ani nawet tym samym co ("proto-fellahiczny" niejako) wielkomiejski proletariat, znany na przykład z okresu cesarstwa rzymskiego.  (Przemawiamy tutaj, w tym punkcie znaczy, ezoterycznym językiem Szpęgleryzmu. Gdyby ktoś jakimś dziwnym trafem trafem tego nie wiedział.)

Fellaha charakteryzuje to, że, po pierwsze: żyje wedle (odwiecznych) tradycji, posiada religijność (choćby i "drugą"), stabilną wiejską wspólnotę itd., po drugie zaś: OBIEKTYWNIE nie ma żadnego wpływu na istotne polityczne wydarzenia, nie mając zresztą (i również z obiektywnych powodów) niezbędnej po temu wiedzy.

Leming natomiast żyje w CO NAJMNIEJ OFICJALNIE DEKLAROWANEJ (co też nie jest całkiem bez znaczenia, choćby teoretycznie!) DEMOKRACJI, jest, jak na swoją epokę, stosunkowo nieźle wykształcony i ma stosunkowo niezły dostęp do aktualnych (i wszelkich innych zresztą) informacji, oraz ma, teoretycznie, a mógłby mieć i faktycznie (gdyby nie był lemingiem i gdyby takich dziwnych lemingów-nielemingów, hłe hłe, było sporo) wpływ na istotne polityczne (i nie tylko polityczne) sprawy.

Bierności i niewolnicza (!) postawa leminga jest więc niejako ZINTERNALIZOWANA, podczas gdy, jak powiedzieliśmy, bierność i niewolniczy STATUS fellaha były narzucone mu przez obiektywne warunki (i, prawdopodobnie występująca u niego również, co najmniej w pewnym stopniu, internalizacja, była raczej SKUTKIEM, niż przyczyną, jego statusu).

Różnica pomiędzy lemingiem i wielkomiejskim proletariatem w istocie jest dość podobnego typu, jeśli oczywiście uwzględni się to, iż wielkomiejski proletariat (tak jak leming) nie jest bardzo religijny, nie przywiązuje większej roli do tradycji i nie tworzy żadnej ściślejszej wspólnoty. Jest też o wiele bardziej ruchliwy, zmienny i niespokojny - czym się nawet chyba w istotny sposób różni od leminga, który w każdym razie niebezpieczny dla władzy nigdy nie będzie. (A jeśli będzie, to przestanie tym samym być lemingiem.)

Leminga nie da się chyba pojąć bez uwzględnienia roli mediów, internetu, masowej rozrywki, oraz tego, co się określa mianem edukacji, łącznie z edukacją przedszkolną.

* * *

Leming to przedstawiciel piątej kolumny Unii Europejskiej w polskim państwie i narodzie. Czego zapewne w dużej mierze jest świadom i z tego dumny.

* * *

Leming jest wiecznym dzieckiem, ale nie takim wychowanym w rodzinie i/lub na podwórku, tylko takim wychowywanym i "socjalizowanym" od najmłodszych lat w przedszkolach, żłobkach i zerówkach. Podczas gdy ten pierwszy - rodzinno-podwórkowy - typ dość często daje lewaka. Jeśli "rodzinno", to najczęściej chyba w wersji wrażliwej, któremu "nie jest wszystko jedno".

Nie bez powodu, należy sądzić, totalitarna liberalna lewizna, która nam od dawna miłościwie, tak kocha wszelkie zerówki i przedszkola dla każdego dziecka! Leming to zapewne w niemałym stopniu właśnie PRODUKT tego "wychowania" po przedszkolach, świetlicach szkolnych i innych tam zerówkach.


* * *

Leming jest do szpiku kości niewolnikiem. (Nie brzmi to specjalnie odkrywczo, zgoda, ale spróbuję w paru zdaniach rozwinąć i może będzie lepiej).

Można by zaryzykować tezę, że do wygenerowania leminga potrzebna jest BRUTALNA I CYNICZNA WŁADZA, która jednak MOGŁABY BYĆ JESZCZE BARDZIEJ BRUTALNA I BARDZIEJ CYNICZNA (zdaniem leminga oczywiście),"gdyby tylko zechciała".

I często leming się musi chyba zastanawiać, dlaczego właściwie Kochana Władza nie chce być brutalniejsza i cyniczniejsza. Skoro tym durnym @#$%^ przecież to się należy i ew. by im nieco nawet mogło pomóc oprzytomnieć.

Do tego powinna to być Władza, która naszego leminga traktuje (przynajmniej w jego własnych oczach) jednak LEPIEJ, niż innych - a szczególnie tych od leminga radykalnie się różniących, i władzy z jakich powodów (dla leminga zawsze w sumie irracjonalnych) nie lubiących.

Dzięki temu mamy tu w działaniu słynny SYNDROM SZTOKHOLMSKI. (Kto nie wie, o co chodzi, niech sobie poszuka! Bez tej wiedzy nie da się po prostu studiować leminga i w ogóle współczesnej masowej psychologii.) Władza jest silna i bywa - nie bójmy się tego słowa! - okrutna, ale akurat nie najbardziej dla leminga, i w ogóle jego traktuje o wiele lepiej, niż by "teoretycznie" mogła.

Taką władzę leming kocha i szanuje. Wszelką zaś opozycją wobec niej Z DEFINICJI gardzi. Gardzi choćby dlatego, że, jego zdaniem, "OPOZYCJA PRZECIW SILE JEST Z DEFINICJI SŁABOŚCIĄ", a słabością, jak każdy prawdziwy niewolnik, leming gardzi nade wszystko. Resztę powodów dla których leming zawsze ma jakiegoś "mohera", którym gardzi, można by niemal uznać za fioritury.

Najważniejszą przyczyną jest to, iż MOHER w oczach leminga JEST SŁABY - słaby, bo jest przeciw sile... I głupi, bo nie ma dość rozumu by być Z SIŁĄ. Skutkiem czego nie tylko wystawia się na razy, ale jest po prostu śmieszny i żałosny, a niewiele jest rzeczy bardziej kompromitujących w oczach leminga, niż to!

I w dodatku moher, swoim idiotycznym oporem wobec Władzy (i Rozsądku po prostu), zakłóca cudowną harmonię, która by trwała pomiędzy lemingiem i Władzą, gdyby nie właśnie mohery i ich nieuleczalny, jak się niestety okazuje (dopóki Władza coś z tym nie zrobi) świr.

Tutaj dałoby się porozmawiać o rosyjskiej duszy, która właśnie ma tego typu nastawienie - ta odwieczna i nastajaszcziaja oczywiście - (nie twierdzę, że wszystkie), a z tego można by przejść do subtelnych rozważań nad sowietyzacją w Polsce. Ale to nie na teraz.

* * *

Leming to nie jest zjawisko w jakiej istotnej mierze ekonomiczne, choć ekonomia nie jest tu całkiem bez znaczenia, jako że ci, którzy uważają, iż mają wiele do stracenia i mało do zyskania na wszelkich radykalnych, i tym samym niepewnych w swych rezultatach, zmianach społecznych, zawsze będą stanowili popleczników, choćby i biernych, każdej władzy, jaka by ona nieprzyjemna dla swych podkomendnych nie była.

Oczywiście "ci, co mają wiele do stracenia" to, w społecznej skali, właśnie ludzie, którzy uważają, iż osiągnęli jakąś ekonomiczną i społeczną pozycję, a więc raczej nie biedota.

* * *

Nie da się chyba analizować fenomenu leminga bez uwzględnienia pojęcia (i fenomenu) resentymentu.

* * *


Nie da się chyba analizować fenomenu leminga bez uwzględnienia zjawiska linczu - w najszerszym z możliwych rozumieniu - i spraw opisywanych przez Ardreya w związku z naszą ewolucyjną przeszłością zbiorowo (i z bronią) polujących małpoludów. Fakt, że leming jest z natury tchórzliwy nie ma tu nic do rzeczy.

* * *

(Wbrew temu, co sądzą ludzie zanurzeni po uszy w panekonomicznych, liberalno-oświeceniowych czy marsksistowskich paradygmatach) aktualnie zarysowujące się (słabo) wątpliwości części rodzimych lemingów na temat Donalda T. i jego partii nie wynikają w aż tak dużej mierze z pogorszenia się sytuacji ekonomicznej w kraju, z widocznej gołym okiem korupcji, ani nawet z pogorszenia się sytuacji ekonomicznej samego leminga, tylko przede wszystkim ze zmniejszenia się prestiżu Unii Europejskiej, w związku z jej, od dłuższego czasu trwającymi i wciąż się pogłębiającymi, kłopotami.

(Niestety jednak nie wynika z tych kłopotów jednoznacznie, by Unia musiała osłabnąć, bo może się stać dokładnie odwrotnie.)

Ukochana partia naszego rodzimego leminga całkiem niemal oficjalnie stanowiła zawsze - faktycznie i z założenia - forpocztę, rzecznika i zarządcę w interesie unijnej biurokracji (i stojących za Unią Niemiec), Unia wydawała się zawsze lemingowi potężna i wieczna, a teraz ma co do tych rzeczy drobne, naprawdę drobniutkie, ale jednak wątpliwości. Wątpliwości leminga wobec Donalda T. i jego wesołej gromadki też są na razie drobne, i to by ładnie jedno do drugiego pasowało.

* * *

Leming nie odczuwa żadnych gwałtownych emocji. Zresztą wszelkimi naprawdę gwałtownymi emocjami leming się po prostu brzydzi i nimi gardzi.

Nawet nienawiść leminga do Kaczyńskich nie była nigdy naprawdę gwałtowna, choć chroniczna i stale obecna. Leming nie czuje nigdy prawdziwego wielkiego entuzjazmu, i nawet strach leminga, który można zapewne uznać za jedną z jego najistotniejszych cech, też nie jest niemal nigdy bardzo gwałtowny, ale za to chroniczny i dokuczliwy.

Można by postawić hipotezę, że w przypadku, gdyby mu zagroziły jakieś silne emocje, kora mózgowa leminga chwilowo się wyłącza. Inaczej można by to zinterpretować tak, że leming po prostu nie ma dość wyobraźni, czy się czegoś naprawdę gwałtownie bać - ani też dość wyobraźni, by się kiedykolwiek BAĆ CAŁKIEM PRZESTAĆ. Bez zaś strachu, w takiej czy innej postaci, niewiele (jak należy sądzić) dzieje się w psychice leminga.

Oczywiście - jest jeszcze poczucie wyższości wobec gorzej uposażonych, gorzej potraktowanych przez los, gorzej widzianych przez Władzę, nie będących na bieżąco z trendami... itd. itp. I to jednak, być może, wiąże się i wynika z tego rezydualnego strachu, czy lęku, który w psychice leminga stanowi stale obecne tło, i bez którego leming jest po prostu nie do pomyślenia. Choćby chodziło "jedynie" o strach o to, by nie okazać się "wieśniakiem", czy nie znaleźć się na bakier z obowiązujący akurat trendem. (Co na jedno chyba wychodzi zresztą.)

* * *

Leming to gość, który jak ryba w wodzie czuje się z tą depresją, którą powoduje życie w realnym liberaliźmie. (A co dopiero życie w realnym liberaliźmie NA ZWIĘKSZONYCH OBROTACH!)

Z depresją, która jest nie tylko SKUTKIEM, ale i KONIECZNYM WARUNKIEM przetrwania, a w każdym razie sukcesu, w liberalnej rzeczywistości. Leming czuje się w tym świetnie i z pogardą patrzy na wszystkich, którzy się równie świetnie w tym nie czują. On jest PRZYSTOSOWANY - tamci wprost przeciwnie.

Któż zatem jest EWOLUCYJNYM SUKCESEM I FAKTYCZNYM ZWYCIĘZCĄ? Ten, kto dzięki depresji uważa się za szczęśliwego i jest PRZYSTOSOWANY - czy też ktoś, kto depresji nie ma, ale stale mu się coś w jego własnym życiu nie podoba, kto stale podpada Władzy i stale próbuje iść POD PRĄD OBIEKTYWNEGO BIEGU WYDARZEŃ?

Przecież nie ktoś, kto stale musi podpierać się jakimś niesprawdzalnymi obiektywnie kryteriami, które dla leminga są jedynie, z definicji, mrzonkami i urojeniami? No to właśnie - LEMING TO SUKCES, LEMING TO ZWYCIĘZCA... A w dodatku imię jego jest LEGION, bo jak leming rozgląda się dookoła, widzi niemal same inne lemingi, co daje mu poczucie, że on jest normą, a wszystko inne nadaje się jedynie na cel kpin, żarcików i anegdotek.

A same lemingi widzi dlatego, że leming jest dlań normą i po prostu CZŁOWIEKIEM (takim jak trzeba), zaś wszystko inne (z "moherem" na czele) to po prostu dokuczliwe i dziwne-że-jeszcze-wciąż-mimo-postępu-istniejące zjawisko przyrody, choć szczęśliwie przydatne jako obiekt kpin i dające się częściowo dzięki nim ZNEUTRALIZOWAĆ.

* * *

Wiąże się z tym kwestia SCHIZOFRENII BEZOBJAWOWEJ. Oficjalnie (choć niezbyt przecież głośno o tym bez potrzeby mówiono) istniejącej w Sowietach, ale w sumie niezbędnym fundamencie, choć często implicite, KAŻDEGO post-oświeceniowego raju, z liberalizmem na czele.

* * *

Leming to niemal z definicji SCHIZOID.

(Tutaj kłania się Alexander Lowen ze swą książką "Betrayal of the Body". Książką, którą gorąco polecam, mimo że tam jest sporo New Age i w ogóle nie jest to prawicowe, więc chwilami może drażnić.)

Powyższą tezę można by rozwijać do rozmiaru co najmniej sporej książki, więc ja jednak w tej chwili na tym skończę, pozostawiając P. T. Studentów i ew. Publiczność w suspensie.

* * *

To by było na tyle na dziś. Za tydzień, jak wszyscy pamiętamy, kolokwium. Przede wszystkim z leminga, ale będzie też nieco z wcześniej przerabianego materiału.

20 komentarzy:

  1. Już kiedyś o tym pisałam, że edukacja zbiorowa zabija w młodym człowieku indywidualizm. Jasne, nie we wszystkich. Tyle, że...jeszcze za moich czasów ktoś z oryginalnymi pomysłami, błyskotliwy, był w grupie szanowany, a nawet niejako otaczany czcią. Dziś niestety, jak się "nie ogranie", nie zabłyśnie wiadomościami powielanymi przez media, jest "kosmitą", albo moherem.
    I to nie ze złej woli, tylko po prostu bywa niezrozumiany.

    Nie wiem, czy ten mój koment jest jakoś zrozumiały. ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Iwona Jarecka

    Masz z pewnością wiele racji, ale ja tutaj w sumie największą rolę bym przywiązywał do WCZESNEJ "edukacji", czy raczej może "wychowania" - czyli przedszkoli (i żłobków, brrr!) i zerówek.

    Na temat szkoły, to jednak, mimo wszystko, sądzę, że ona powinna być powszechna, a wiec, nie ma co się czarować, i obowiązkowa.

    Żarliśmy się na ten temat kiedyś ostro z Kirkerem, nie wiem czy pamiętasz.

    Jednak za te przedszkola (i pracujące matki), żłobki i zerówki wysyłałbym (co najmniej) do kamieniołomów.

    TYM nas te ch...e załatwiły!

    Pzdrwm czule

    OdpowiedzUsuń
  3. Zerówki! Jestem pierwszym rocznikiem który do takowej chodził! Nazywała się to "klasa przygotowawcza". Obawiam się też, że nigdy już nie znikną takie twory jak przedszkola i żłobki.
    Ja nie mam nic do zbiorowej edukacji!
    Chodziło mi o to, że mnie np. uczyli jeszcze, jeżeli nie przedwojenni nauczyciele to ci, którzy byli przez nich edukowani. Potem to się całkiem rozlazło, wiem coś o tym, wciąż mam dość ścisły związek z powszechną edukacją itd...

    Też czule pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Iwona Jarecka

    Zgoda - same to one nie znikną. Ale nie miałem pojęcia, że byłaś pierwszym.

    Faktycznie w PRL, pomijając ewidentną indoktrynację i różne takie figle na polskim czy historii, poziom był bez porównania wyższy.

    Wtedy jeszcze próbowali (naiwniaki!) kształcić - teraz już świadomie i konsekwentnie produkują przyszłych proli. W dodatku wprost dla obcych nacji.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. Student pierwszego roku biologii nie wiedzący czym komorka a czym gen.

    Ale maturę z profilu biol-chem zdał celująco.

    Wot zagwozdka?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam niestety tzw. pierwszym rocznikiem który nawet testy na pierwszoklasistę zdawał.
    Fakt, za komuny byli jeszcze nauczyciele którzy mieli nie tylko wiedzę, ale i kulturę zakorzenioną, dziś jest to ewenement na skalę światową.

    Bo to niestety nie tylko jest choroba polskich nauczycieli.

    A żeby znieść jakże tragiczne przedszkola, czy o zgrozo żłobki, musiałaby chyba nastąpić rewolucja kulturalna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mustrum

    Mam lepsze. Chłopak zdaje na fizykę, a na pytanie, co miał w liceum z tejże odpowiada bez żenady, że dwójkę, ale tu łatwiej się dostać, bo nie ma wielu chętnych.

    Autentyk, bo mamy kolegę, który przy tym naborze był obecny.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Mustrum

    Starzy mu nawet komórki nie kupili?!?

    Przecież to jacyś zbrodniarze. Zaniedbują dziecko!

    A gen to przecież skrót od generał, tylko tam powinna być kropka. Chyba ten człowiek nawet Michnika nie czyta regularnie - jeszcze jeden powód, by go odebrać rodzicom i wychować na janczara liberalizmu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam kolegę, adiunkta na medycznej, i był w komisji rekrutacyjnej na płatne studia.

    Q: Czy może Pan powiedzieć coś o układzie krążenia?
    A: Nie
    Q: A o oddechowym?
    A: Też nie.
    Q: A może o szkielecie?
    A: Też nie.

    I teraz coupe de grace. Na odchodnym, z pięknym, wyuczonym pijarowo leberalnym uśmiechem:

    Zaskoczyli mnie państwo tymi pytaniami, ale mam nadzieję się tego nauczyć gdy przyjmiecie mnie na studia.

    1) Bezgraniczna głupota
    2) Równie bezgraniczny tupet.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, leming już jest zdiagnozowany. To może teraz jakieś propozycje, co można z nim zrobić? Bo szczerze mówiąc, w obecnych warunkach widzę to czarno.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ tj

    Widzisz, dowcip polega na tym, że pewne konkretne i radykalne wnioski jednak z tego typu analiz, jak sadzę, wynikają.

    Tylko one, jakbym to wprost tutaj napisał, bardziej trafią do różnych smutnych panów, niż do ludzi, którzy sami, siadłszy na kanapie przy wyłączonym telewizorze, nad tym się nie zastanowili.

    Wprawdzie w tym kraju można w sieci nawoływać np. do polewania kwasem zwolenników Korwina...

    Co uważam, i zapewne słusznie, za ubecką prowokację DO KWADRATU - bo to i terroryzm, i akurat, ze wszystkich innych nielubianych przez lewiznę możliwości, korwinizm. (Któren chcą ożywić i natchnąć nowym życiem, kreując go na jedyny obiekt nienawiści lewizny.)

    To można, ale to co ja bym tu musiał powiedzieć, nie byłoby tak przychylnie zapewne ocenione, żaden Giertych by mnie nie bronił. (I na to w ogóle są paragrafy - tak się chuje zabezpieczyli! A komuna i polewanie kwasem jak najbardziej cacy!)

    Sapieti sat!

    A że akurat uważam, że jak się ktoś z ludzi tutaj wpadających nad tym zastanowi, to sam łatwo wpadnie.

    I wcale nie chodzi mi o jakieś hasła z przeszłości, nazwy, okrzyki, symbole... Chodzi mi tylko o to, że, niestety, leming z nami jest na dobre i złe, i będzie jeszcze długo, a do tego, w swej masie, jest kurewsko sporą siłą. Itd.

    Niektórzy już się z tym problemem mierzyli i chodzi tylko o to, żeby, zamiast pluć i łeb w piasek, się, jako rzekłem, zastanowić.

    I nie chodzi o żadne gotowe recepty, czy coś, a tylko, co najwyżej, o pewne historyczne doświadczenia. I smutne fakty, jak ten, iż takie głupie bydlę, jak leming, jednak jest z nami na długo i nie da się tego ignorować.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. Leming się otrząśnie kiedy jego fetyszyzowany status materialny, warunkujący dowód społecznego prestiżu, opartego na kredycie bankowym, zostanie podkopany realną możliwością utraty roboty.
    Czyli zaistnieje możliwość zostania wepchnięcia w szeregi "nieudacznych, nieprzystosowanych ,wieśniackich nielemingów"... Zgroza.
    Ale najskuteczniejszą metodą wydaje mi się zakręcenie w lemingowym gniazdku ciepłej wody.
    Zostanie mu tylko ozdrowieńczy zimny prysznic.
    Ale na poważnie to myślę, że trzeba wyjść do leminga ze spokojnymi, logicznymi argumentami, bez silnych emocji, jako naucza Zybertowicz. Jak zobaczy, że nie same lemingi w okół, albo mocherowi ortodoksi, to powoli coś tam zacznie mu w głowie świtać. No i oczywiście leming świadomie lub z lenistwa żywi się wyłącznie propagandą, która słodko otępia i wprowadza w letarg, trzeba to przełamać przemycając prawdę i podłączając do alternatywnych źródeł informacji, takich jak choćby ten zacny blog, którego czytam namiętnie i serdecznie gratuluję.

    Pozdrawiam

    Piotr ze Zgierza

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Piotr Pątkowski

    Oj optymiści, optymiści!

    Ja tam sądzę, że, niestety, GŁODNY LEMING TO WCIĄŻ LEMING. A nawet wkurwiony, nie mówiąc już o przestraszonym.

    No, a jeśli naprawdę by tak było, to jak ma leming? Leming, o ile bardzo się nie mylę, ma tak, że ZAWSZE BĘDZIE POPIERAŁ SILNEGO (w swojej opinii) BO ZAWSZE BĘDZIE SIĘ WIĘCEJ SPODZIEWAŁ UZYSKAĆ NA MERDANIU OGONKIEM, NIŻ NA JAKIEJKOLWIEK WALCE. Tak to widzę.

    Już nawet Nicek, choć optymista zawołany (żeby nie powiedzieć "patologiczny") słusznie, jak sądzę, głosi, że trza po prostu leminga siłą, pod but (choć maksymalnie pieszczotliwie) - więc najpierw musimy mieć siłę, a potem problemu z lemingiem większego nie będzie. (Choć będą z ościennymi mocarstwy, globalnymi siły, agenturą i paroma innym rzeczami, które także of course będą działać podszczuwając leminga.

    Ja się z tym zasadniczo, jako rzekłem, zgadzam, ale z tego wynika, że TRZA BY ZDOBYĆ TĘ WŁADZĘ --- W-B-R-E-W --- LEMINGOWI!

    A sporo już sił po tej wrażej stronie, teraz doliczamy do nich naprawdę ogromną masę nieuleczalnych - jak przynajmniej Nicek czy ja sądzimy - lemingów...

    Wot zagwozdka! - jakby pewnie rzekł Wołodia P.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. Cóż to za problem zdobyć władzę wbrew BIERNEJ większości? Patrz jesień 1917 roku, Piotrogród.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ djans

    Zagranica?

    Widzę, że nickowy optymizm nie tylko się szerzy, ale nawet jakby coraz jędrniejszy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. Niemcy blokujący wzrost znaczenia Gazpromu, umożliwiony zdradą Pawlaka mieliby biernie patrzeć, jak tenże Gazprom fizycznie przejmuje kontrolę nad polskimi złożami łupkowymi, węglem czekającym na gazyfikację, czy co tam jeszcze mamy?


    Z kolei nie po to Amerykanie utworzyli Kosowo i w'ogle wypłukali ruskie wpływy z Bałkanów, by oddawać walkowerem cenne równiny między Bałtykiem a Karpatami. No i też baza w Rammstein nie po temu, by pilnować u Niemców porządku, w razie gdyby oni własne służby rzucili do odzyskania Wrocka.


    Oczywiście nie myślę, byśmy się mogli obyć bez błogosławieństwa.

    Co się zaś tyczy optymizmu - albo on, albo zawinąć się w prześcieradło i czołgać na cmentarz.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ djans

    OK, to co mówisz ma sens. (I oczywiście zgadzam się, że bez błogosławieństwa, czy może raczej bez konieczności czekania na takowe, byłoby milej.)

    Ja wciąż, daruj, aż takim optymistą nie jestem, ale przecież za jakąś przerażającą patologię tego optymizmu nie uważam. Może mi się nawet w końcu nieco go udzieli, choć stary już jestem.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @djans

    Upadła, zrewoltowana Rosja w listopadzie 1917, a nasz sielski, grilujący Peerel we wrześniu 2012 - kolega nie chce chyba na serio robić takich porównań?

    Pomijając, iż Kiereński był idiotą (a Lenin niestety nie) to od salwy ślepakami z "Aurory" i zgwałceniu kilkunastu kobiet z batalionu żeńskiego, do władzy nad 1/4 świata było jeszcze bardzo daleko.

    To raczej nadzwyczajna nadreprezentacja konkurencji do władzy umożliwiła bolszewikom sprytne lawirowanie, i w ostateczności jej zdobycie, (zresztą z niemałą pomocą Polaków), a nie bierność.

    (Szpenglerystycznie rzecz biorąc; wciśnięta przez Piotra I w nienawistną pseudomorfozę, młoda rodząca się kultura rękami ludu "który bez nienawiści, powodowany tylko chęcią wyleczenia się z choroby, zburzył skażony westernizmem świat rękami szumowin i będzie mu owe szumowiny podsyłać, bezmiejski lud, który tęskni za własną formą życia, własną religią, własną przyszłą historią...")

    OdpowiedzUsuń
  19. @Almaryk

    Ile jeszcze może potrwać ta grillowa sielanka? Przecież ja nie mówię o odzyskaniu władzy nad krajem przez Polaków, które się odbędzie od jednego zebrania konspiratorów w kawiarni.

    Ale wystarczy sobie tylko wyobrazić sytuacje, które niestety niewątpliwie nastąpią: budżetowe cięcia i oszczędności połączone ze zwiększonym fiskalizmem. Rozrost szarej i czarnej strefy, powszechne łapówkarstwo aparatu państwowego. Słabość tego aparatu na odcinku ochrony obywateli połączona z tym większą bezwzględnością, jeśli idzie o tych obywateli pacyfikowanie, czy egzekwowanie zobowiązań podatkowych.

    To jest grunt, który daje jakieś podstawy do podjęcia walki z okupantem, ta bierna wrogość lemingów wobec słabego, przerośniętego państwa, oczywiście przy założeniu, że wujkowi z zza oceanu się umyśliło utrzeć nosa Ruskim cudzymi rękoma.

    OdpowiedzUsuń
  20. @djans
    Nie bierność, czy nadaktywność, leminga (doprawdy nie wiem w czym miałaby się ona ew. objawiać) jest tu jakąkolwiek forte przy hipotetycznym zdobywaniu władzy, jak sądzę, lecz raczej brak zdeterminowanych i zorganizowanych sił „antysystemowych” , naszą potężną ułomnością.
    Zresztą, gorączkowe podpięcie tego całego bardaku pod ojrokołchoz sformalizowało, na wszelki wypadek, „bratnią pomoc” na ewentualna próbę odzyskania państwa, przez wraże moce, a rozbrojenie i intensywna lemingizacja czerni dopełniły reszty. (Oczywiście te bolszewickie pierdolety o ekonomicznym wymiarze członkostwa w UE, bo to zaraz po tym tylko sielanka i nirwana w oszałamiającym dobrobycie, to pic - niczym filosemityzm Eichmanna.)

    OdpowiedzUsuń