Wielu potencjalnych czytelników z pewnością od razu zniechęcę, ale z wrodzonej szczerości na przywitanie mówię, że właściwie to w tym tytule "cywilizacja łacińska" powinna być w cudzysłowie. Nie chodzi mi tu bowiem o wyjaśnianie skąd się ona wzięła - z założeniem że ona rzeczywiście istnieje lub istniała... (U nas znaczy, bo tu o tę polską "cywilizację łacińską", odkrytą przez Konecznego, chodzi.) Tylko o to skąd w ogóle wzięła się taka dziwna koncepcja.
Dodatkowo muszę z góry powiedzieć, że poniższe wywody stanowią jedynie moją własną prywatną hipotezę, na którą formalnie nie ma żadnych hiper-naukowych dowodów. I w ogóle nie zamierzam tutaj jakiejś szczególnie "naukowej" formy udawać. (Do nauki mam zresztą stosunek w sumie pozytywny, ale nie fanatyczny. A historia idei to w ogóle nie całkiem nauka.) Co nie znaczy jednak, by ta hipoteza, moim zdaniem, nie była jak najbardziej słuszna i by tu się wszystko ładnie nie zazębiało. No i oczywiście wszystkie fakty i informacje staram się podać ściśle i bona fide.
A więc wyjaśnijmy sobie jak to z tą "cywilizacją łacińską" naprawdę zapewne było. Będziemy się w tym celu musieli cofnąć o dwa tysiąclecia. (Do czasów zatem, w których naprawdę jakaś "łacińska cywilizacja" bez cienia wątpliwości istniała.)
Mamy rok dziewiąty po narodzeniu Chrystusa. Trzy rzymskie legiony maszerują przez puszcze i bagna Germanii, wspierane przez dużą ilość pomocniczych germańskich oddziałów, dowodzonych przez mocno zromanizowanego Arminiusza. (W oryginale "Arminius" i ja, mimo ks. Wujka, o wiele taką oryginalną formę wolę. Ale cóż.) W sumie jakieś 30 tysięcy ludzi, z czego około 20 tysięcy Rzymian.
Arminiusz, niczym szczery Konrad Wallenrod, niby pomaga Rzymianom sforsować bardzo dla nich przecie trudny teren, ale naprawdę dąży do wciągnięcia ich w zasadzkę. Co mu się udaje. W pewnym momencie germańskie oddziały zwracają ostrza przeciw legionistom, z zarośli wyłaniają się dalsze watachy Germanów... Skutkiem jest rzeź, z której uratowało się kilku zaledwie Rzymian.
Bitwa ta (na ile bitwą tę rzeź można w ogóle nazwać, kwestia definicji) była z pewnością jedną z najważniejszych w historii. Cesarz August nigdy już się podobno z szoku wywołanego tą wiadomością nie podniósł. Miał po nocach chodzić i wołać "Warusie, oddaj mi moje legiony". (Warus, w oryginale Varus, to był ich dowódca.) Rzymianie zrozumieli, że ich siła zbrojna ma jednak poważne ograniczenia, a odludzia Germanii i ich bitni mieszkańcy, to nie to samo co zmęczone cywilizacją krainy Bliskiego Wschodu, czy wiecznie ze sobą skłócone plemiona Celtów.
Z czasem doprowadziło to - ta świadomość i te obiektywne ograniczenia - do próby otoczenia jądra imperium fortyfikacjami, a potem do stopniowego porzucania tych fortyfikacji, poczynając od tych najbardziej zewnętrznych. Sukces zaś - jeśli spojrzymy na to od tej przeciwnej strony - Germanów, dał im świadomość, że nie są wobec Rzymu bezbronni, ukazał im ich własną siłę i luki w gardzie przeciwnika. Co z czasem okazało się dwiema z tych rzeczy, które doprowadzily do upadku Imperium.
Po co cofnęliśmy się aż tak daleko? Po co ja o tym tutaj opowiadam? Ano dlatego, że w czasach, gdy, po Napoleonie (który tam wyczyniał różne rzeczy i sporo się przyczynił do tego, co się potem tam działo), rodziły się w Niemczech narodowe uczucia - wszystkie te "wędrowne ptaki", czyli młodzież wędrująca pieszo po kraju, zbierająca legendy i ludowe śpiewki...
Masa takich rzeczy była tam w wieku XIX, lewizna tego strasznie nie lubi i wciąż pisze książki o tym, jak to prostą drogą prowadziło do Hitlera... (Spengler też się tam oczywiście załapuje - jakżeby nie! Ale też właściwie nic poza Szkołą Frankfurcką z przyległościami nie ma szansy się tej brawurowej lewackiej burzy i naporowi oprzeć, więc czym tu się przejmować.)
No i w tym całym ruchu - narodowego odrodzenia, który stanowił zresztą część o wiele szerszego, ponadnarodowego historycznego trendu panującego w owym okresie - nie mogło przecież zabraknąć kultu Arminiusza! Prawda? My też byśmy go wykorzystywali, gdybyśmy go mieli. Zdrada, fakt, ale jakież to ma znaczenie wobec wolności i jej alternatywy - niewolnictwa?
No bo w końcu my możemy sobie tę, prawdziwą, pierwotną, łacińską kulturę chwalić i wyobrażać sobie na jej temat bógwico, ale dla wielu to była wtedy swego rodzaju Ojropejska Unia, i to taka, jaką ta "nasza" (?) będzie dopiero za lat parę, o ile dożyje, o ile jej się uda, kiedy zacznie tępić niepokornych "eurosceptyków" i udzielać bratniej pomocy krajom, którym się członkostwo nie dość podoba. (Że o powtarzaniu referendów aż do pożądanego przez ojrobiurokratów skutku nie wspomnę.)
No i faktycznie kult Arminiusza był ogromny, kult "miłujących wolność, męskich i w ogóle cudnych, Germanów" takoż. Trudno się dziwić. No a dość naturalną koleją rzeczy Imperium Romanum nie miało za to w tamtych kręgach dobrej prasy. Były to zaś kręgi naprawdę szerokie, elokwentne i wpływowe. Była w nich także młodzież, miało to zatem przyszłość... (Bo to nie była III RP, ani nawet Unia Ojro.)
Wybudowano na przykład Arminiuszowi niesamowicie wysoki pomnik, który w dodatku stał na jakiejś tam wysokiej górze, i było go widać z... Nie pamiętam ilu, ale paru dni drogi od tego punktu. Albo co najmniej z jednego dnia drogi, a i to nie jest byle czym. (Mam to opisane w jednej książce, ale chyba jej tak łatwo nie znajdę, więc mówię w przybliżeniu.) I tak dalej. A pism - mniej i bardziej uczonych, mniej lub bardziej duszeszczipatielnych - nie zliczysz!
Tak więc mieli Niemcy swoją narodową ideologię - "wolna Germania, skutecznie broniąca się przed łacińskim pedalstwem i niewolnictwem"... Te rzeczy. A ideologia narodowa, czy może ładniej "narodowa IDEA", to, jak celnie cały czas podkreśla choćby "Coryllus" Maciejewski, to PODSTAWA. Absolutna!
Bez tego obywatele... (Jacy obywatele? To będzie stado lemingów albo innych fellachów, jeśli bez narodowej idei!) Nie wiedzą, dlaczego by w ogóle się mieli dla tej "ojczyzny" poświęcać.... Obcy zaś nie widzą powodu, by jej przyznawać prawo do istnienia. Co czasem jednak ma swoje znaczenie - ludu III RP!
W najbardziej skrajnym przypadku taka narodowa idea potrafi być tak skuteczna, że po prostu paraliżuje całe otoczenie, które, wulgarny najczęściej i egoistyczny, interes danego państwa zaczyna z przekonaniem uważać za samą wcieloną PRAWDĘ. To jest dopiero osiągnięcie! Nie znacie takich przypadków?
No to spróbujcie spojrzeć, tak jak to robi Coryllus, na miłościwie nam panujący LIBERALIZM ("liberalną demokrację", jeśli ktoś woli, bo to o to tutaj chodzi), wraz z PRAWAMI CZŁOWIEKA, jako na angielską (czy może brytyjską) IDEĘ NARODOWĄ właśnie! Powtarzam: taka naprawdę super dopieszczona narodowa (i państwowa jednocześnie) ideologia po prostu PARALIŻUJE OFIARY! Zastanówcie się chwilę podczas oglądania najbliższego Dziennika TV, a może zrozumiecie o co mi chodzi.
Ta właśnie ideologia jest nam wpajana od niemal trzystu lat, z drobnymi przerwami. I jak najmiłościwiej nam przecież panującą - do tego stopnia, że mało kto odważa się ją widzieć jako coś innego niż PRAWDĘ, DOBRO LUDZKOŚCI i SPRAWIEDLIWOŚĆ. Możecie także dodać tu "wolny rynek", bo to jest w tym samym pakiecie, tylko nie chciałem na to tutaj kłaść akcentu.
Albo weźcie sobie na warsztacik kwestię taką, dlaczego najwiekszą zbrodnią jest dzisiaj "antysemityzm", choć po prawdzie nikt nie wie co to oznacza i nikomu zdaje się to nawet nie przeszkadzać. To także narodowa idea, choć może nie tylko to. (No i ten naród też byłby nieco innego typu. Spengler, Rtęciowcy, te rzeczy. Kto wie to wie, inni wiedzieć nie muszą, skoro nie chcą.)
Wróćmy jednak po tym długim marszu przez lasy i bagna do naszego Konecznego. Do naszego Konecznego i jego koncepcji. Koncepcji tej mianowicie, że Polska to "cywilizacja łacińska", a Niemcy (sorry, muszę zmienić pampersa, bo się posikałem ze śmiechu) to Bizancjum.
Czasy były wtedy takie, jakie były. (Teraz też są, choć w szczegółach nieco inne.) Każdy naród musiał mieć narodową ideologię. No i każdy szanujący się naród ją miał. Niemcy co mieli? No właśnie - śmy sobie o tym przed chwilą rozmawiali. Germanów, ach jakich męskich, bitnych, kochających wolność... Wrogich łacińskim miazmatom i całemu temu pedalstwu. (Rosja też oczywiście zawsze swoje ideologie miała. I to jakie!)
No to jak na to miała odpowiedzieć Polska? Wolni Słowianie, broniący się przed wolnymi Germanami? I nie lubiący jak cholera Rzymian? Czyli może tych z Watykanu? Niespecjalnie to mi się wydaje przydatne w przepychankach między państwami i narodami, a wam? Konecznemu też się nie wydawało, więc poszedł po rozum do głowy i rzekł: "Wy wolni Germanie? No to my Rzym! Kto w końcu obficiej figuruje w uczonych pismach? Kto ma więcej popiersi w muzeach? Kto zaliczył więcej sławnych zwycięstw i chwalebnych klęsk? Jasne że MY! Rzym znaczy."
Nieźle im przygadał, ale to był człowiek bystry, miał twórczą inwencję, więc jeszcze poprawił i szkopom dodatkowo przywalił. Mówiąc im tak: "Zresztą jacy z was wolni Germanie? Bizantiany jesteście, a to znacznie gorsze od Rzymu Augusta i Werusa!" No i ci Niemcy faktycznie by się po tym nie podnieśli, gdyby nie takie drobiazgi, że np. oni o tym w ogóle nic nie wiedzieli. Ale i tak kompleksy doprowadziły ich do tego, że dali nam w kość w '39, potem wyprawiali u nas różne dość paskudne rzeczy, a na koniec stworzyli Unię.
Można to oceniać różnie, trzeba jednak oddać Konecznemu sprawiedliwość - gość postawił sobie zadanie, które było istotne i na czasie, rozwiązując je w sposób znakomity i błyskotliwy. Że jest to narodowa propaganda, a nie żadna tam "naukowa" czy "paranaukowa" historiozofia (jak np. ta Spenglera), to chyba powinno być już w tej chwili jasne. Czy to jest jakaś wada? Ja tego tak nie widzę.
Młotek służy do młotkowania, dłuto do dłutkowania, szydło do szydełkowania... Czy jakoś tak. Wiecie o co chodzi, nie? No a narodowa idea, czy, inaczej mówiąc, nacjonalistyczna propaganda, to całkiem co innego niż próba autentycznego odczytania historii na nowo. (Niezależnie od tego, czy z danym konkretnym odczytaniem na nowo historii ktoś się zgadza, czy też nie.) Bez narodowej idei, a nawet idei państwowej, się nie obejdziemy!
To co zrobił Koneczny było sensowne i zapewne jakoś skuteczne - tylko że to było wtedy, a to nie były nasze czasy. Teraz, obawiam się, lepiej by było zostawić Arminiusza, pseudo-Bizancja, podrabiane Rzymy swojemu losowi. I spróbować znaleźć coś aktualnie skutecznego. Nośnego - ach!
Dixi! (Bo tak się składa, że ja łacinę jednak liznąłem, a nawet mam z niej eksternistyczną maturę na maksymalną uppsalską ocenę. Mimo to, za "cywilizację łacińską" się nie uważam.)
triarius
P.S. O Adasiu nic nie było. No i dobrze, przeżyje!
A dlaczego "cywilizacja lacinska" to niby nie narzedzie nie na nasze czasy?Ja tam widze ze ta idea przyciaga tlumy(i to nie tylko u nas)a do tego te rozne ruchy antyunije czy antyglobalistyczne i antykorporacyjne calkiem niezle z nia koresponduja co znaczy ze na starcie i z "automatu" calkiem niezle "wojsko" mamy za friko.
OdpowiedzUsuńZe neoliberalizm to "idea narodowa anglosasow"(CHYBA jednak z MALYM cudzyslowem bo to raczej idea anglosaskiej klasy posiadaczy niz wszystkich anglosasow)to sie nawet zgodze(faktycznie Coryllus dal mi nieco do myslenia)ale oczywscie judaizm czy islam to te same klocki wiec czemu by nie cywilizacja lacinska(w dluzszej perspektywie nawet moze byc i z nickowym monopapaizmem ale moze byc i bez).Odnosze zreszta wrazenie ze ow anglosaski neoliberalizm faktycznie swietnie sie sprawdzal jako idea narodowa ale ostatnimi czasy jego "nieokreslonosc" sprawila ze jakby wymyka sie spod kontroli swych tworcow i judaizm czy islam niby prostsze i latwiejsze do przenikniecia jakby lepiej zniosly probe czasu.Ale moze to tylko wrazenie?
P.S.Rteciowcy?-przyznaje ciekawe okreslenie:)
Piotr34
Cześć! Dzięki za komęta, bo ostatnio mnie nimi nie rozpieszczają. A ten tekst, w odróżnieniu od wielu moich ostatnich kawałków, nie był ani dziko rapsodyczny i ezoteryczny, ani o niczym. (Choć co ja tam mogę wiedzieć.)
OdpowiedzUsuńNie wiesz co to Rtęciowcy? No to się zastanów. Może faktycznie zaniedbałeś pewne lektury, ale tutaj się o nich rozmawia. Pewnie to nie ja wymyśliłem to określenie, tylko zapewne Amalryk, ale parę dni temu je na swoim blagasie znalazłem i dziko mi sie podoba. (Jak coś to powiem, ale spróbuj sam!)
Co do Anglików, to ja bym w ogóle powiedział, że od pierwszej wojny światowej tę ideę i to imprerium Ameryka im zabrała, przerabiając ją znacznie na swój sposób.
Nie miałem czasu tego b. dokładnie wyjaśniać i chciałem jakoś bez zgrzytów nawiązać do Koryły, bo on mówi b. ważne rzeczy, z którymi ja się z znacznej mierze zgadzam, choć zderzenie go ze mną i panem S. by nie zaszkodziło.
A że Ameryka to czyste Oświecenie i protestantyzm, a do tego jest ujeżdżana przez Rtęciowców (ja ich z dużej litery piszę, docenić! wiesz już kto to?) jak sześćdziesięcioletni mustang z Alzheimerem na prowincjonalnym rodeo, no to mamy tych imperiów parę i to brytyjskie obecnie nie wydaje się najsilniejsze.
Ale co my tam wiemy? Mają zdRadka (ruscy też, ale kto zdRadka w końcu nie ma?), Cat Mackiewicz miał na ich temat dzikie podejrzenia o nieczystą grę, Koryła zdaje się w nich wciąż widzieć potężnego, choć low profile, gracza... Co ja tam sierota mogę wiedzieć?
Co do "łacińskości" zaś... Czy ja oponuję przeciwko temu jako HASŁU? Wydaje mi się, że RZYMSKI KATOLICYZM jest hasłem lepszym, choć ma jedną cholerną wadę, że uzależnia WSZYSTKO od jednego człowieka. To jest cholernie niebezpieczne.
Ale żeby kraj północny, gdzie po ulicach biegają białe misie, nagle miał się zacząć podszywać pod latynosów i Morze Śródziemne? Dla mnie to nieco paranoja. Językiem też romańskim w końcu nie mówimy. Ale ja nie mam nic przeciw takim ew. hasłom - mi chodzi o ANALIZĘ HISTORII i te rzeczy.
Tutaj, daruj, ale Prusak Herr S. robi wokół naszego Konecznego kółeczka i ósemki. W ogóle nie ma porówniania, jeśli by się miało pana K. traktować jako historiozofa czy kogoś w tym rodzaju, jak S. Jednak, mimo to, wydaje mi się, że b. dobrze potraktowałem Konecznego i oddałem mu należną sprawiedliwość.
Zrobił bowiem dobrą robotę, odpowiadając na realne i dojmujące zapotrzebowanie. Zrobił to dobrze, choć historii niestety tym nie zdołał odwrócić.
Wydaje mi się, że w tym tekście zarówno oddałem sprawiedliwość Konecznemu, jak i wykazałem (niemal o S. przecie nie pisząc) różnicę w rodzaju twórczości, bo ich naprawdę nie ma co porównywać (Toynbeego też, ale jego to z powodu beznadziejnego poziomu, tutaj zaś jest po prostu całkiem inne założenie i po prostu co innego)
(Qrrr... Pół komęta poszło się kochać, jebany Gugiel!)
Uważam, że szczególnie to o ideach und ideologiach narodowo-państwowych było dość cenne, choć poniekąd uboczne. No i po prostu naprawdę uważam, że taka musiała być geneza teorii (?) Konecznego. W czym nic złego, o czym też mówię.
Najbardziej zafascynowało mnie to nasze darmowe wojsko. Też mógłbym sobie takie wynająć na koniec przyszłego miesiąca na przykład? Tak ze cztery dywizje piechoty z drobnym wsparciem lotniczym i z dwa krążowniki z eskortą. (Ew. mogą być fregaty rakietowe, ale wtedy ze cztery.)
Pzdrwm
Domyslilem sie kto to sa Rteciowcy oczywiscie-skomentowalem to tylko bo mi podobnie jak Tobie "dziko" sie podoba a wczesniej jakos mi sie nie obilo.
UsuńPiotr34
Co tu się dzieje z tymi komętami? Szczególnie z Firefoxa nic nie można wpisać. Może to dlatego nikt nie komęta? :-(
OdpowiedzUsuńZ Firefoxa to już od dawna nie wchodzą! Ja komęta na Twym szacownym blogu ładuję tylko z Chrome…
OdpowiedzUsuńAugusta ; "Warusie, oddaj mi moje legiony!" (których, tzn. tych od 17-tego do 19-tego nigdy, już do końca istnienia Rzymu, nie oddał…) to głośna sprawa, z resztą Bitwa (no właśnie, ta pożal się Boże łomotanina, w krzakach w nocy i w bagnie, bardziej przypomina jednak jakąś megawsiową napierdalankę, w którą dali się wrobić Rzymianie jak pijani przyjezdni w rozpierduchę na zabawie na obcej wiosce…) w Lesie Teutoburskim to był też ulubiony temat rozmów przy stole niejakiego Pana A.H. A Arminius to mi się jednak zawsze kojarzy z rewolwerami Hermann Weihrauch KG.
Konecznego koncepcje tworzone „ku pokrzepieniu serc”, to czyn zaiste chwalebny, ale… spuśćmy może raczej nad nimi błogosławioną zasłonę milczenia…
Idea Narodowa dla tubylczego scwelonego plemienia bugoodrzan, co by to mogło być? Zaiste, obudzenie tej tłuszzy to trzynasta praca heraklejska.
Konik na biegunach, taki dla sześciolatka, nic większego, ochraniacz na głowę konieczny jednakże.
OdpowiedzUsuńChyba mnie, chłopę, pomyliłeś ze Świętym Mikołajem. Albo może Diedem Marozem, skoroś pewnie korwiniątko.
UsuńZresztą czy nie jest trochę późno na listę wymarzonych prezentów pod choinkę?