sobota, września 24, 2016

Czarny motyl Nemesis (3)

Czarny motyl
Bywam czasem na Fejzbuku, a tam różni prawicowi Amerykanie lubią narzekać na ichnich Afro-tubylców, że nie dość się kochają z policją, zakładają jakieś takie ruchy pod wariackimi hasłami jak np. żeby do nich łaskawie w miarę możności nie strzelać itd. itd. Na co lubię im mówić, że rozwiązanie tego problemu jest dziecinnie proste: trzeba się mianowicie cofnąć w czasie o jakieś 300 lat, i tym razem powstrzymać się przed sprowadzaniem sobie do czarnej roboty niewolników z Afryki.

Mam w tym pewną dodatkową satysfakcję (mały ze mnie człowiek), bo takich zachowań oni mają przecie na liczniku już parę, w tym Jałtę, o czym kiedyś im nawet parę razy przypomniałem - jako o smętnych skutkach zdradzania sojuszników, co też zdaje się już powoli mścić. Nazwijcie to "karmą", "Nemesis" (o, padło to tytułowe imię, mamy więc to odhaczone!), a jeśli lubicie dźwięk dronów o poranku, to nawet i "kismetem".

Ja jednak za dronami o szóstej rano nie przepadam, lubię długo pospać, więc tej Jałty już tak bez namysłu nie wspominam, natomiast z tymi Afro i cofaniem się w czasie nie mogę się powstrzymać, kiedy mi tylko dają okazję. Rozmawiałem ci ja jednak nie tak dawno z na odmianę rodakiem i na szalomie, który to rodak w dość sensowny i wyważony sposób narzekał jednak na tych Afro, że oni tak z tą policją nie chcą się dogadać, do pracy się nie palą, i w ogóle co z nich za pożytek, a Trump... jakie to cudo i w ogóle.

No to ja mu na to, że Nemesis i trza było sobie radzić bez bawełnianego niewolnictwa. On mi na to, że tyle lat już minęło, więc ten uraz mógłby już osłabnąć, lub, daj Boże, całkiem zniknąć. No to ja mu, że tu, na Amerykanów (a niewykluczone że nie tylko ich) nieszczęście, nie chodzi o uraz, tylko o to, że ci Afro się nigdy do US of A nie prosili, nie ma żadnego dowodu, że jakoś ich te amerykańskie wartości specjalnie przyciągały, i że oni po prostu mają te wartości serdecznie (excusez le mot) w dupie.

No bo tak i jest, widać to gołym okiem, a ja i tak to wyraziłem dość oględnie. Pisaliśmy o tym zresztą już nieraz, bo my wszystkie istotne problemy tego świata mamy ładnie posegregowane, poopisywane i porozwiązywane nawet, o czym niestety decydenci zdają się nie wiedzieć. Na ich i naszą zgubę. (Z tym rozwiązywaniem raczej żartuję, człek czasem musi, bo pęknie. Tak z tylnego siedzenia się po prostu rządzić i problemów rozwiązywać nie da.)

Całkiem niedawno na ten temat miał być - zanim nam się wykoleił w czystą literaturę (żeby tylko każdemu się tak cudnie blogaskowe kawałki wykolejały!) - kawałek pod tytułem chyba "O patyczkach i płatkach śniadaniowych", który zresztą jakiś czas później naprostowaliśmy z tej czystej literatury takim wpisem podwiązującym kilka rozplątanych ogonów. (Nie da się zrozumieć? Chodzi o niedoprowadzone do końca wątki.) Nie pamiętam tytułu.

No a całkiem za rogi tego byka chwyciliśmy lata temu, w takim tekście (jak na nas dziwnie składnym i mało gawędziarskim), co się nazywał chyba "Jerry Springer i Ronald Reagan". Jeśli się komuś chce tego szukać, to uważam, że warto. Jest tam moja odpowiedź na wolnorynkowe ideologie, i na sporą część tego, co na nasze nieszczęście i skutkiem niezłej, jak się niestety okazało, skuteczności komuszej socjalnej cybernetyki (czy jak to nazwać), uchodzi u nas, i w świecie dzisiaj, za prawicowość.

Gdyby ktoś znalazł wspomniane tu powyżej trzy moje blogaskowe kawałki, może mi dać linki, to je gdziesik umieszczę i będzie potem ludziom łatwiej. Jeśli się komuś nie chce tego szukać, co potrafię zrozumieć, to powiem już b. krótko, że różne są idee na życie, i ta amerykańska - mówię o tej ogólnodostępnej, wyrażanej często jako "z pucybuta do milionera", co zresztą, jeśli się kiedykolwiek sprawdzało, to obecnie b. rzadko, a te przypadki wydają mi się dość szemrane - nie każdemu musi pasować.

Acha, miałem już kończyć, ale przypomniało mi się, że jeszcze nic nie było o motylu. Czarne jest, chyba każdy widzi, Nemesis też, a motyla niet'. No to wam powiem, kochane moje ludzie, że napisanie tego arcydzieła sztuki blogerskiej przyszło mi do głowy po tym, jak olśniła mnie myśl, że ta amerykańska obsesja uszczęśliwiania całego świata na własną modłę - więc nie tylko "wolny rynek", "demokracja", "wolność słowa", co może komuś (lekko przymulonemu) się wydawać racjonalne, ale i sprawy tak obłędne, jak np. "równouprawnienie", "prawa gejów", "politpoprawność" itd. itp...

Ta obsesja, która ich w końcu zgubi, a że to jest jednak globalne imperium, to smród, krew i łzy będą zapewne też mocno globalne, mogła się częściowo przynajmniej wziąć z tego, że oni sami siebie muszą stale przekonywać, że ich pomysł na życie, na państwo, na naród, na demokrację, na "porządek światowy", na ekonomię - jest jedyny, a każdy kto tego nie widzi i się grzecznie nie podporządkowuje, to zbrodzień i, co najmniej bezobjawowy, schizofrenik. Albo może raczej psychopata, ew. też bezobjawowy.

Ponieważ większość Amerykanów zdaje się nie mieć co do tego ich ideału większych wątpliwości - byli kiedyś hipieje, ale ich też ten system ładnie całkiem szybko oswoił i strawił - w każdym razie przodkowie ich sami tego chcieli, Grzegorzu Dyndało, a chcącemu nie dzieje się krzywda, więc pozostają jedynie dwie grupy etniczne, których to może nie dotyczyć. Jedna to Indianie, ale oni rozpłynęli się, wymarli, a ci co zostali, otrzymali kasyna.

Druga, liczniejsza i wciąż nie mająca zamiaru wymrzeć, to właśnie Afro... cośtam. W normalnym języku Murzyni. (W którym to słowie nie ma absolutnie nic obraźliwego.) Część tych Afro stara się odnieść sukces wedle amerykańskiego wzoru i na tamtych warunkach, i jakiejś tam części się to udaje super, a pozostali z tych słodkich naiwniaczków zwalają winę na siebie, co jest samym fundamentem liberalizmu. Reszta ma w dupie, a tak przecież być nie może, no bo przecież Amerykanie, co by o nich nie mówić, to ludzie ideowi, chcą wierzyć we własną moralną słuszność, a nawet szlachetność... (Nie to co ci drudzy.)

Co dodaje im, mimo ich rozlicznych wad i niewielkiego zazwyczaj rozumu w tym, co robią, sporo wdzięku, ale także potrafi być problemem. Jak tutaj na przykład, o ile mam w tym rację. Nasprowadzali sobie tych Afro na niewolników, a chcą wierzyć, że wszyscy tam dobrowolnie, z pasji do tych ich genialnych rozwiązań i wartości. Nie uważam, by fakt, że coś 96 procent tych ich Afro głosowało na Obamę, był jakoś zdrożny, bo sam, gdybym był Afro, też na pewno chciałbym, żeby się mój wreszcie na tego Prezydenta załapał.

Jednak wmawianie sobie, że tamto społeczeństwo jest ślepe na kolor skóry, to lewacka brednia. Tego nie ma nawet w Brazylii, a co dopiero w US of A! (W Brazylii, gdzie wszystkie możliwe odcienie, bowiem wszystko się ładnie wymieszało. Czemu? Bo jurny plantator, skutkiem katolickiej swobody seksualnej i swej jurności, miał masę, excusez le mot, brązowych bękartów, które w dzieciństwie były urocze... I mieliśmy od razu paniczy mieszanej rasy, czego u protestantów nie było. I tak dalej.)

Jednak poparcie Obamy jest o wiele większe i ja w tym dostrzegam - przyzwoitą, a jakże, nawet trochę w duchu "Chaty Wuja Toma" moralną - chęć naprawienia dawnych win. Tylko że to się nigdy nie udaje! To tak samo, jak przysłanie podarków dla "S", które zresztą przejmowała ubecja i Bolek, co miało odkupić nazistowskie winy. Chcemy być szlachetni, a wychodzi obrzydliwa obłuda.

Amerykanie mają z tymi swoimi Murzynami (co się będziemy bawić w jakieś lewackie terminologie, choćby je wyśmiewając!) cholerny problem, i ten problem nijak nie chce się rozwiązać. No i ja dojrzałem w tym jeszcze jeden aspekt - nie wiem na ile istotny, i chyba nie sposób tego ustalić - taki mianowicie, że skoro Murzynów... Afro znaczy cośtam dla politpoprawnych...

Nie można zmuszać do akceptowania i życia podług AMERYKAŃSKICH wartości i idei, a inaczej się po prostu nie da - choćby dlatego, że Ameryka MUSI wierzyć, że tych Afro w sumie to ona przecie USZCZĘŚLIWIŁA, choć sami uszczęśliwiacze tego jeszcze nie wiedzieli - no to jedyne rozwiązanie jest takie, że to NIE SĄ idee i wartości "amerykańskie", które komuś mogą się podobać, lub nie - ino "OGÓLNOLUDZKIE" (ach!), a wtedy, jeśli ktoś ma je w dupie, no to sam sobie winien, psychopata przebrzydły!

Tak to Afro... tentego, nieoficjalnie i w sposób nieunikniony stają się w oczach standardowych, prawowiernych, rytualnie pożerającyh indyki i czekoladowe serca Amerykanów, nieuleczalnymi psychopatami. Nie to że "czarni" broń Boże - po prostu im się nie chce w zgodnym chórze itd. Z drugiej zaś strony te amerykańskie wartości i idee muszą w tym celu stać się wartościami i ideami OGÓLNOLUDZKIMI, więc każdy - czy w Baltimore, czy w Bagdadzie, czy w Radomiu (z wyjątkiem Riyyadu i chwilami Moskwy) po prostu MUSI się nimi kierować, czcić je, wpajać swym dzieciom...

I dzięki temu ci, jakżeż łagodni z natury Amerykanie mogą tamtych brzydkich ludzi z czystym sumieniem zwalczać - nie jako zbuntowanych potomków niewolników bynajmniej, nie jako ludzi innej, gorszej rasy, nie jako ludzi mających całkiem inną wizję świata, godnego życia, społecznego porządku... Ale jako wrogów Rodzaju Ludzkiego po prostu. W Radomiu, w Bagdadzie, czy w Charlotte Virginia - nieważne, ma być jak tam! Może jest to swego rodzaju obłęd, który się ma szansę smutno dla dotkniętych nim skończyć. Czyli właśnie tytułowa Nemesis.

I właśnie ta druga strona tego medalu mnie zafascynowała, a że przyczyna tego amerykańskiego obłędu, choć wcale nie drobna przecie, jednak jest bardzo pośrednia i ew. jej wpływ musi być przesubtelny, skojarzyło mi się to z motylem - tym co to nad Amazonką, wiecie, skrzydłeczkami macha niczym gąska - skutkiem czego dostaliście "Czarnego motyla Nemesis".

Motyl nad Amazonką, albo może jadowity cierń w dupie, zatruwający cały organizm szaleństwem. Choćby szaleństwem politpoprawnościowego imperializmu, żeby daleko nie szukać. A że działa to od półtora stulecia co najmniej, więc skutki są dość poważne. Tak to widzę. Więcej grzechów sobie nie przypominam.

triarius

P.S. Nie chciałem tego animowanego cuda dać na szczyt, bo by mogło rozpraszać, ale całkiem się nie oprę, więc oto macie...

Aż dwa motyli, niebrzydka buzia i animacja, łał!

43 komentarze:

  1. Sęk w tym, że Robespierre, Lenin, Stalin, Mao, Kim i paru innych tak właśnie definiowali raczej lewicowość: "lewicowość to po prostu "raczej dać w dupę, niż wziąć". Reszta to w sumie ozdobniki." Bo świat widzialny jest poznawalny, więc zamiast tylko filozofować można nagiąć prawo, ekonomię, rolnictwo i dziką przyrodę do swoich marzeń.
    Z tymi zbuntowanymi potomkami niewolników to ciekawa sprawa. Rodakowi z Szalomu trudno się dziwić, w końcu u nas od setek lat Polak z Polakiem, kochajmy się, przedtem cara a dziś napoleona wierny sługa...Bogusław Radziwiłł omal nie wygrał elekcji po tym co nawywijał w czasie Potopu i mimo zwalczania polskości w Prusach Książęcych. Radziejowski zawsze miał grono fanów i w ogóle umarł niemal jak męczennik więc wybaczono mu sprowadzenie Szwedów na Polskę i Litwę. Odstrzelenie 5 generałów na początku Powstania Listopadowego przedstawiane jest jako potworna aberracje i plama na polskim mundurze. Ludek w Polsce miłosierny, leniwy, więc wszystkie bunty przeciw elicie musiały być inspirowane i podkręcane z zewnątrz. Szela sam z siebie tylko by się modlił i pokutował, dopiero austriaccy mnisi musieli mu święcić kosy i cepy żeby energiczniej bronił Tronu i Ołtarza przed ówczesnym jakobinizmem. Po wojnie bez sowieckich doradców i POPów też nie doszło by do energiczniejszych kroków przeciw szmalcownikom i rodzimym lichwiarzom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co w Leninie było takiego strasznie lewicowego? ;-)

      Zasadniczą częścią tego całego bolszewizmu był dla mnie odwieczny rosyjski imperializm z turbodoładowaniem - z wykorzystaniem najpierw Darwina. jako narzędzia, a potem cwanej propagandy dopasowanej do duchowego upadku Zachodu. Chyba że coś przeoczyłem.

      Robespierre? Naczytał się gość wprawdzie Jana Jakuba, ale te jego wyczyny to było przede wszystkim bronienie Rewolucji przed wewnętrznym i zewnętrznym wrogiem, oraz własnego tyłka, bo tam przecie było stado wilków i jak ty nie przegryzłeś komuś gardła, to on je przegryzł tobie.

      Dla mnie, przynajmniej z dzisiejszej ponurej perspektywy, lewica, a w każdym razie lewizna, to globalny totalitaryzm, wyhodowywanie ludzkiej mrówki, niszczenie osobowości każdego prola (co najmniej prola, reszty chyba też zresztą, Szkoła Frankfurcka) i wszelkich naturalnych więzów społecznych... Plus świeckie religie, świecka gnoza... Stręczenie takich spraw wrogowi nie jest z zasady specjalnie lewicowe, skoro to tylko środek. Natomiast, jeśli przyjmiemy, że pojęcie prawicy w ogóle się do Rosji stosuje (do czego nie jestem przekonany), to jednak rosyjski imperializm, co by o nim nie sądzić, jest prawicowy. Jak każdy imperializm, w kazdym razie ten państwowy.

      Co do naszych słodkich duszyczek to oczywiście racja i dzięki za ten uczony wywód! (A kto Ty w ogóle jesteś? Polak mały?)

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Że uzupełnię...

      Oczywiście bolszewicy zawiedli się na potędze Nauki, w którą początkowo wierzyli jak w nową religię. To wiadoma sprawa - wszystkie te Miczuriny i Łysenki, zresztą Genialny Językoznawca też dokonywał cudów. Ale to, samo w sobie, nie musi jeszcze być lewicowe - po prostu nie wierzyli, żeby burżuj nie popełniał tu ogromnych błędów, kierując się swymi klasowymi uprzedzeniami... Ale nie wyszło.

      Lewicowość to dla mnie w zasadzie utopia. W sensie, że jakaś tam utopia, mniej lub bardziej explicite, być musi. No a Sowiety to dla rządzącej komuny jednak w sumie utopia nie była - oni chcieli zachować władzę, wiadomo, chcieli być lepsi, czyli zasadniczo potężniejsi, od Zachodu, no i chcieli PODBIĆ ŚWIAT CAŁY.

      Na tyle Rosja się nie napalała, ale to było w jej genach, tylko dopiero bolszewicy pozwolili o tym w ogóle myśleć. Teraz - czy w bolszewiźmie nie było lewactwa i utopii? Na własny użytek, globalnie albo lokalnie, a nie dla wroga i ofiar przyszłego podboju?

      Był, zgoda - Trocki i reszta - ale też oni nigdy nie dominowali i zostali wyeliminowani. Nie żebym kochał bolszewików, o to chyba nikt mnie nie posądzi, ale ja tam jakiejś wielkiej lewicowości NA WŁASNY UŻYTEK (bo to się liczy!) nie dostrzegam.

      Dwustopniowa, przegubowa metoda zbliżona to tej Bartyzela najpierw rozważa CEL, a potem środki. Cel jest... W każdym razie nie lewicowy, powiem tak z procesowej ostrożności. Podbój i kacapska odwieczna tradycja. (Nie ma co liczyć na jakąś Prawicową Międzynarodówkę, drogie ludzie!)

      Metody zaś? Mniej wprost prawicowe, zgoda, ale jeśli patrzymy na samego kacapa, a nie na Zachód i świat, to po prostu trzymać za ryło, zachować i zwiększać władzę, wycisnąć z prola co się da... Też nie jakaś lewacka utopia, chyba że dla prawicowca pospolita odmiana ogrodowa, gdzie wszystko zawsze tylko o pieniądze.

      Pzdrwm

      Usuń
    3. "Że uzupełnię...Oczywiście bolszewicy zawiedli się na potędze Nauki, w którą początkowo wierzyli jak w nową religię. To wiadoma sprawa - wszystkie te Miczuriny i Łysenki, zresztą Genialny Językoznawca też dokonywał cudów. Ale to, samo w sobie, nie musi jeszcze być lewicowe - po prostu nie wierzyli, żeby burżuj nie popełniał tu ogromnych błędów, kierując się swymi klasowymi uprzedzeniami... Ale nie wyszło."
      Bolszewicy w gruncie rzeczy kontynuowali wysiłki carskich biologów-ewolucjonistów. Bo ewolucjonizm, przekształcanie jednych gatunków w inne, udomawianie nowych gatunków zwierząt i roślin, a wreszcie stworzenie nowego człowieka to był cel i sens życia wielu XIXw. uczonych, rolników i leśników, a carska Rassija miała własne nauki o ewolucji, równie stare lub nawet nieco wcześniejsze od brytyjskiego darwinizmu. Działały w niej Towarzystwa Aklimatyzacyjne; Kropotkin polemizował z Anglosasami; Pander, Baer, Ruł i inni bałtyccy Niemcy robili swoje, a Miecznikow i Timirjazew szli za nimi. Polskim zesłańcom łagodzono wyroki o ile uczetsniczyli w tych obserwacjach nad przemianami flory i fauny syberyjskiej, natrzaskali własnych odkryć jak Dybowski w Bajkale. Zresztą podbita i rozebrana Polska też miała swoich ewolucjonistów, taki Słowacki - rówieśnik Darwina zresztą - często gęsto o tym pisał, tyle że wierszem. I koncentrował się na ewolucji ducha, a nie materii.
      W miarę postępów Krasnoj Armii przybywac będzie głosów za rehabilitacją Łysenki i jego dziedzictwa: "In 1977, the famous British cytogeneticist and evolutionist, C. D. Darlington, asked a question: was Lysenko a charlatan? In his book The Lysenko Affair, Joravsky [1970] depicted Lysenko as a pseudo-scientist from the beginning: “The painful truth is that Lysenko was never seriously involved in any genuine scientific problem”. Roll-Hansen [1985] argued that Joravsky did not recognize the considerable difference between Lysenko’s credentials in plant physiology and in genetics, by pointing out that Lysenko’s work in genetics may well be considered pseudo-science as a whole. Until recently, Lysenko’s work in genetics was still regarded as charlatanism and fraud (Hagemann [2002]; Hossfeld and Olsson [2002]; Wobus and Schubert [2002]; Muller-Hill [2002]; Witkin [2002]), though Flegr [2002] correctly pointed out that Lysenko was partly right. As a matter of fact, Vavilov once placed a high value on Lysenko’s work: “Lysenko is a careful and highly talented researcher. His experiments are irreproachable” (Soyfer [1989]), though he later regarded Lysenko as “an angry man” (Darlington [1977]). The respected British biologist, J.B.S. Haldane, before his death, passed the fairest judgment on Lysenko. He believed that Lysenko was a very fine biologist and some of his ideas were right, though he also realized that some of Lysenko’s ideas were wrong and badly wrong (Haldane [1964]). Frankly speaking, Lysenko’s own contributions had been outstanding, and had covered several important fields of biology, whereas his mistakes were also evident."
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    4. Jak to ładnie ujął Ortega y Gasset:

      "Z przeszłością nie walczy się jak równy z równym. Przyszłość zwycięża dopiero wtedy, kiedy ją w całości połknie. Jeśli choć część zostawi na zewnątrz - jest stracona.

      Bolszewizm, jak i faszyzm - te dwie pseudojutrzenki - nie zwiastują nadejścia poranku nowego dnia, lecz jakiegoś innego, dawniejszego, już mocno sfatygowanego; a zatem i jedno, i drugie to prymitywizm, tak samo jak są nim wszystkie ruchy społeczne, które sprowadzają się do gwałtownego zwalczania tego czy innego fragmentu przeszłości, zamiast spokojnie trawić ją w całości. [...]

      Wszystko byłoby nadzwyczaj proste, gdyby jednym zwyczajnym nie można było unicestwić całą przeszłość. Ale przeszłość, z samej swojej istoty ma charakter revenant, powracający. Mimo odrzucenia, ciągle powraca w sposób nieunikniony. Dlatego też jedyną autentyczną metodą jej przezwyciężenia nie jest jej odrzucenie, ale liczenie się z nią. Mając ją ciągle przed oczyma, należy zachowywać się tak, by ją pokonać, unikając powtarzania błędów. Słowem, żyć należy „na poziomie czasów”, będąc zarazem silnie i świadomie uwrażliwionym na bieg dziejów.

      Przeszłość ma rację, swoją rację. Jeśli się jej nie przyzna, to będzie się o nią dopominać, narzucając się przy okazji z innymi racjami, których nie posiada.

      Liberalizm miał pewną rację, i tę trzeba mu przyznać per saecula saeculorum. Ale nie miał całej racji i to właśnie, co było w nim niesłuszne, należy odrzucić. Europa musi zachować istotę liberalizmu. Jest to warunek konieczny do tego, by go mogła przezwyciężyć. [...]

      Tematy, które tu rozważam, są politycznie neutralne, ponieważ dotyczą znacznie głębszych warstw niż polityka i toczące się w jej łonie spory. "

      Buziaczki :)

      Usuń
    5. @ Anonimowy

      Niezły ten Gasset, aż mnie zaskoczył, bo dotąd miał u mnie jedną wielką zasługę i to tyle. Dzięki za ten cytat!

      Skoro już się nasłodziliśmy, to pozwój że spytam... No dobra - a jaki z tego dla nas tutaj wniosek? Że liberalizm jest jednak cacy? Czy że zasługuje na pewne względy? Nigdy nie przeczyłem, że np. wolność osobista jest mi bliska, więc jeśli o to chodzi, jestem chyba czysty.

      Wyjaśnisz? (A poza tym mógłbyś się jakoś przedstawić, mimo że Anonimowy. Chyba się nie ukrywasz? Wymyśl se jakąś doraźną ksywę, będzie łatwiej. Oczywiście wiem, że normalnie nie ma tu żadnych komętów, ale mam obowiązek się starać, rozumiesz.)

      Pzdrwm

      Usuń
    6. @ Anonimowy (Tawariszcz Mąka)

      Bolszewicy i Nauka...

      1. Twój Darlington występował już na tym blogu. Mam jego grubą "Historię świata". (Botanik i "Historia świata"? Tak, oni jeszcze nie słyszeli o min. Hall i takie właśnie miewali narowy. Czytać "Po co Homer"!)

      2. Zawyżasz nam tu poziom. Co za wiedza! Gdzie się taki erudyta uchował i gdzie takich rodzą?

      Pzdrwm

      Usuń
    7. No dobra - a jaki z tego dla nas tutaj wniosek?

      Uczyć się, uczyć się, uczyć się ?

      Buziaczki
      cmss

      Usuń
    8. @ Anonimowy (cmss)

      Naprawdę sądzisz, że uczenie się rozwiązuje wszystkie problemy? Albo chociaż wiele? Uczenie się całe życie - nie tylko w młodości? Kosztem czego, że spytam? Od kogo? PO CO?

      Straśnie to dla mnie jakaś taka późna, żeby nie powiedzieć schyłkowa myśl (bez urazy). A druga kwestia - chcesz mi powiedzieć, że jest coś, czego się o liberaliźmie nie nauczyłem i co by zmieniło moje o nim zdanie? Ciekawa sugestia. ;-)

      Naprawdę nie chciałbym Ci tutaj robić jakichś psychoterapii, o które nie prosiłeś, ale rada za radę... Nie zastanowiłbyś się nad poświęceniem tych paru ew. ostatnich lat życia NA COŚ INNEGO, niż akurat uczenie się?

      Pzdrwm

      Usuń
    9. @ cmss, @ Triarius

      Edukacja permanentna to spełniony sen Gramsciego i Łunaczarskiego o permanentnej i dobrowolnej indoktrynacji na koszt samych proli i niedobitków innych klas.
      Edukacja permanentna to także żerowisko macherów od szemranych kursów poprawiających statystyki skolaryzacji i podnoszących samoocenę proli. I ulga dla realnych leberałów, bo prole nie mają pracy ale mają inne bezpieczne dla Systemu zajęcie.
      Niektórych ludzi samokształcenie ostro kręci aż do zgonu, ale polecać to wszystkim? polecać to jako panaceum na wszystkie problemy przeszłe i przyszłe? to gorzej niż zbrodnia! To błąd!
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    10. Botanicy i zoologowie całkiem często bywają niezłymi poetami-amatorami czy historykami-amatorami, bo tradycyjne, opisowe działy biologii nie różnią się za bardzo od tradycyjnej historiografii. Czyż Szpenio nie porównywał kultur do roślin wyrastających na odpowiedniej lub nieodpowiedniej glebie? Czy Koneczny nie polemizował z nim powołując się na palący już wówczas problem inwazji obcych gatunków roślin???
      Darlington wieszczył dzisiejsze problemy w US, dlatego jest wyklęty jak rasista i eugenik przebrzydły. "Darlington developed a strong interest in the application of genetic insights to the understanding of human history. He believed that not only were there differences in the character and culture between individuals, but that these differences also exist between races. Understanding of these differences in scientific terms was not only interesting in its own right, but was crucial to the development of a civil society. The nature of his views on race is well illustrated by his essay in Human Variation: The Biopsychology of Age, Race, and Sex (Academic Press 1978). Darlington writes that "as slaves," Africans "improved in health and increased in numbers." The environment was "more favorable than anything they had experienced in Africa." According to Darlington, emancipation resulted in the withdrawal of "discipline" and "protection" resulting in social problems such as unemployment "drugs, gambling and prostitution." Darlington concluded: "The intellectually well-endowed races, classes, and societies have a moral responsibility for the problems of race mixture, of immigration and exploitation, that have arisen from their exercise of economic and political power. They may hope to escape from these responsibilities by claiming an intellectual and, therefore, moral equality between all races, classes, and societies. But the chapters of this book, step by step, deprive them of the scientific and historical evidence that might support such a comfortable illusion." Darlington was opposed to the UNESCO Statement of Race. He agreed with Darwin's classical view: "The races differ also in constitution, in acclimatization, and in liability to certain diseases. Their mental characteristics are likewise very distinct; chiefly as it would appear in their emotional, but partly in their intellectual, faculties." Contrary to the UNESCO statement. Darlington thought that there might be a biological justification to prohibit interracial marriages "if intermarriage were not contrary to the habits of all stable communities and therefore in no need of discouragement". He refused to sign the revised 1951 statement which conceded that racial differences in intelligence possibly existed. Darlington's dissenting commentary was printed with the statement.[5]"
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    11. Bliżnięta jednojajowe "popierają" Darlingtona, jak się zdaje. Geny uber alles :{

      "uczyć się itd" było delikatną złośliwością. Zbyt delikatną, jak rozumiem.

      Wchłonąłem swego czasu reprymendę: "Jasiu, nie kop pana bo się spocisz". Bez kopania można rozgryżć jak funkcjonuje "czarna skrzynka", mniemam. Takie hobby.

      BTW, co to jest ten "liberalizm"? Coś jak "proza" u Moliera? Winienem se poczytać Graya?

      Usuń
    12. @ Anonimowy (to drzewko Googla jest do @#$% niepodobne)

      Bliźnięta popierają? Skąd znasz mój znak zodiaku?

      Delikatną złośliwością... Faktycznie, dla mnie piszesz nieco zbyt delikatnie, przeważnie nie rozumiem. Widzisz, to może wynikać z tego, że cały czas się chcesz uczyć, a zaniedbujesz np. komunikację (że o np. fizkulturze nie wspomnimy). W pewnym momencie musisz, tak sądzę, przestać się uczyć i zacząć DZIAŁAĆ. C'est la vie, jak by rzekł prozą Moliere.

      Nie czuję się kopany, na to jesteś o wiele zbyt delikatny. Czarna skrzynka to ma być ja? Nadmiar uprzejmości. (Oczywiście to ironia, uprzejmości nigdy zbyt wiele.) Hobby takie? Coś bliższego może? Pożera nas ciekawość.

      Co to BTW nigdy nie pamiętam, ale (czarna skrzynka) może to moja dysleksja. Zaleczona w sensie bezobjawowa, ale wyraźna. Bezobjawowa jak wiadomo co, bo inaczej to nie ma sensu.

      Czytać Doriana Graya? Próbowałem, ale to się nie da czytać. Zbyt, że tak to niepoprawnie określę, pedalski język. A przecie lubię tego gościa bonmoty i lubiłem jego komedyjki.

      Co to jest "ten liberalizm". Anonimowy raczy sobie żartować! Ta prowokacja jest już zbyt oczywista, nawet dla tak prostego umysłu jak mój. Ale nasz gość nasz pan, więc poszukaj sobie w Wiki: Oświecenie, John Locke (też Jaś, paczpan!), Wolter, "społeczeństwo udające układ słoneczny Newtona", historia Anglii, "wolny rynek", "von" Mises, "zachodnia prawica parlamentarna od połowy XX w."... Zmieszaj to, dokonaj interpolacji, wyczaj iloczyn logiczny i największy wspólny mianownik...

      "Oświecenie" to tu słowo kluczowe i kwestia "dlaczego jeszcze w trzysta lat potem, czy to naprawdę było aż tak fantastyczne?"

      Jakbyś miał jeszcze jakieś inteligentne pytania, Jasiu (jeśli mi wolno po imieniu of course), to się nie krępuj! I polecamy się oczywiście na przyszłość, czym chata bogata!

      Pzdrwm

      Usuń
    13. 'JA', tekst, kontekst, podtekst, niekompatybilność in statu nascendi :(.

      Usuń
    14. A "von" Mises nie prowadzi żadnego bloga?

      Nie zrozum mnie, proszę, źle, drogi Jasiu, bo dla nas to oczywiście zaszczyt i przyjemność, ale skoro nie potrafimy dać należytej rozkoszy...

      A to "JA" to było naszych Przyjaciół zz Odry (no bo chyba nie szwedzkie), czy w znaczeniu "Ego"?

      Pzdrwm

      Usuń
  2. Panie Tygrysie Krwiożerczy!
    Może oprócz tej bieżączki parę wycieczek w przeszłość, gdzie nie było dronów, choć były już ogony? Weźmy takiego Karola X: wygrał wojnę z islamskimi piratami i skasował niewolnictwo w Algierze, obniżał cła i podatki a mimo to równoważył budżet, stworzył system transportu w obrębie i do Paryża; założył pierwszą kolej żelazną z Paryża do Orleanu; utworzył parową flotę rzeczną na Sekwanie, Loarze i Żyrondzie; rozwinął pocztę etc. a jednak leberałowie i socjały go nienawidzili, zamordowali mu syna, wygnali z królestwa. Osądzając Restaurację wedle jej osiągnięć, stwierdzić trzeba, że Francuzi korzystali wtedy z niepodległości, szacunku innych państw, pokoju i dobrobytu, lecz paradoksalnie (a może wcale nie paradoksalnie? ale zgodnie z zasadami szpęgleryzmu-ardreizmu-tygrysimzu???) tych dobrodziejstw wcale sobie nie cenili. Restauracja była uczciwym i rozumnym systemem rządów, który podwójnie zasłużył sobie na miano, jakie mu nadano, bowiem przy tych rządach Francja po niebywale ciężkich wstrząsach, upływie krwi, okupacji szybko się dźwignęła. Wielu z tych, którzy przyczynili się do obalenia Restauracji, później ją opłakiwało.
    Wracając do bieżącej bieżącki: narodzinom Stanów towarzyszy swoisty paradoks, nemesis czy grzech pierworodny: Ojcowie Założyciele, liderzy buntu przeciw Koronie, pisarze Konstytucji byli równocześnie właścicielami plantacji i potentatami na rynku czarnoskórych. Walczyli o powszechne i równe prawa wyborcze dla wszystkich ludzi, ale Indian, Murzynów, kobiety, katolików i parę innych grup wcale nie uważali za ludzi. To zresztą tłumaczy optymizm Southernerów, który mając doświadczenie dziadów-plantatorów wierzyli, że i oni pokonają największą przemysłową potęgę świata, wystarczy tylko trochę honoru ichniej elity, trochę wojskowej rutyny zawodowych szeregowców spośród white trashów i trochę francuskiej pomocy.
    Tawariszcz Mąka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do tego zafundował Polsce Potop. Nie, żartuję. To był inny Karol X - Karol Gustaw szwedzki. Ale ja akurat ze szwedzką historią jestem też dość blisko, więc przy pierwszych Twoich słowach czułem się nieco zagubiony.

      Z tą Restauracją to przyznam, że ja dotąd tak o tym nie myślałem, ale jak teraz myślę, muszę przyznać Ci rację. Bardzo to chytrze wykompinowałeś! Ancien Régime, wbrew różnym ludziom, których mniej lub bardziej lubię i cenię, był doszczętnie przegniły. Szlachta była wykastrowana i ze złamanym kręgosłupem, a formalnie zachowała sporo przywilejów, które wywoływały złą krew. Nienawidziła przy tym monarchii i miała za co. Lud, wiadomo. Miał nieźle, kiedy nie było głodu i kryzysu, czyli czasem, ale w niektórych regionach musiał np. czapkować jeleniom, bo to byli kumple pana hrabiego.

      Do tego robaczywy gallikański kościół (nie żebym uważał ultramontanizm za polityczne panaceum, of course!). I tak dalej.

      A jak ta szlachecka armia walczyła, to widać było w wojnach Rewolucji. Niestety, czy stety, ale ta Rewolucja była nieunikniona. No i Restauracja tych wszystkich wad i kalectw nie miała, fakt. Niestety, wtedy już szalał liberalizm, jak to Spengler słusznie ujmuje - chodziło tylko o zniszczenie elity, przywilejów itd., poza tym nic tych ludzi nie łączyło i nie było żadnej sensownej idei. (Teraz za to ich łączy i dopiero mamy problem.)

      Co do właścicieli niewolników, to też oczywiście święta racja. To takie cholernie i do szpiku kości protestanckie, żeby sobie dogadzać i jednocześnie dorabiać sobie niesamowite ideologie na temat własnej moralnej nieskazitelności. Zalatuje całą masą fragmentów ST, ale to przecież ich Biblia. ;-)

      Autentyczny rasizm jest przecie dzieckiem Oświecenia, liberalizmu i "naukowego światopoglądu" z moim uppsalskim rodakiem panem von Linné (choć on akurat chyba nie jest winien). Uderzyło mnie przy lekturze, że taki np. Herodot wprost pisze, że najpiękniejszymi ludźmi na świecie są Etiopowie. Wszystkie barbarzyństwa, uprzedzenia i ksenofobie nie zmieniają faktu, że na pomysł rasizmu by nie wpadli. Katolicy zresztą też nie.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Ancien Régime, wbrew różnym ludziom, których mniej lub bardziej lubię i cenię, był doszczętnie przegniły. Szlachta była wykastrowana i ze złamanym kręgosłupem, a formalnie zachowała sporo przywilejów, które wywoływały złą krew. Nienawidziła przy tym monarchii i miała za co. Lud, wiadomo. Miał nieźle, kiedy nie było głodu i kryzysu, czyli czasem, ale w niektórych regionach musiał np. czapkować jeleniom, bo to byli kumple pana hrabiego."
      Wszystko świnto prowdo Panie Tygrysie Krwiożerczy! Ino, że Restauracja po Rewolucji i Bonapatyzmie to jednak nie są Ancien Regime. Ludwik XVIII jednak sporo zapomniał (w sensie wybaczył) i sporo się nauczył dlatego umarł we własnym łóżku jako Król Francji i Nawarry. Francja po Restauracji była w lepszej sytuacji niż II RP w 39 r., że o III RP zamilczę. Czy zbankrutowana Wielka Brytania, gdzie podczas strajków ginęło od kul soldateski więcej proli niż żołnierzy w przegranych bitwach, gdzie regent i premier byli kochankami żony rosyjskiego ambasadora, za to nie potrafili spacyfikować USA była jakoś słabiej przegniła? Czy Prusy, które zawaliły się jak domek z kat podczas wojen napoleońskich, były w lepszym stanie?

      "Co do właścicieli niewolników, to też oczywiście święta racja. To takie cholernie i do szpiku kości protestanckie, żeby sobie dogadzać i jednocześnie dorabiać sobie niesamowite ideologie na temat własnej moralnej nieskazitelności. Zalatuje całą masą fragmentów ST, ale to przecież ich Biblia. ;-) (...) Wszystkie barbarzyństwa, uprzedzenia i ksenofobie nie zmieniają faktu, że na pomysł rasizmu by nie wpadli. Katolicy zresztą też nie."
      W naszej, nieodżałowanej I RP działy się jednakowoż rzeczy dość podobne! W XVI i I poł. XVII w. większość magnaterii, średniej szlachty plus patrycjat Gdańska była kalwińska oraz filomerkurjanska aż do bólu. Słowiańskich i letuwskich chlopów uważano za podludzi, handlowano nimi jak krowami lub wieprzkami, nie chciano wyswięcać ich na mnichów, a tym bardziej ksieży parochjalnych. Slowem dogadzano sobie co raz bardziej, a jednoczesnie snuto dzikie fantazje o własnej nieskazitelności i niepokonalnosci, fantazje tym bardziej zalosne, że już w czasie wojny polnocnej szlachta nie mogla odmówic wlasnych zon i córek obcym oficyjerom maszerującym po Rzeczypospolitej jak po karczmie zajezdnej.
      Pzdr,
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    3. @ Anonimowy (Tawariszcz Mąka)

      1. Co do Restauracji, to ja się całkowicie zgadzam. Widocznie się nie zrozumieliśmy. Zapłodniłeś mnie tą myślą i dojrzałem światło. (A światło, jak wiadomo, nie od tego, żeby pod korcem.)

      2. Jak tam było z tymi żonami? Opowiedz ze wszystkimi szczegóły, błagam! (Tygrysizm to także przekonanie, że DUPA JEST MOTOREM HISTORII. Jakżeż to inne od Coryllizmu czy innego K*winizmu!)

      3. Wielka Brytania, przypominam, jak zauważył już Spengler (tak, ten nasz!), jest WYSPĄ! Poza tym, jak ten sam pan zauważył, w dostępnym i po polsku eseju "Duch pruski i socjalizm", Francja nie ma żadnej własnej nadrzędnej idei, podczas gdy Anglia (moją Szkocję tu pominę, by nie zaciemniać), czy Prusy mają ją jak najbardziej. Polecam ten tekst, ostatni większy tekst tego pana.

      4. Poza tym zgoda.

      Pzdrwm

      Usuń
    4. @ Anonimowy (Tawariszcz Mąka)

      ERRATUM:

      Nie, to jednak nie był ostatni większy jego tekst, przypomniałem sobie, że takim był "Człowiek i technika". (Też łatwo dostępny po polsku zresztą.)

      Pzdrwm

      Usuń
  3. Jak tu już wielokrotnie mówiliśmu USA całe jest ufundowane na Oświeceniu ( a jak zauważył Spengler; "..dla faustowskiego ducha Oświecenie było krokiem naprzód po własnej drodze, oczywiście poprzez rumowiska, ale w ostatniej instancji afirmatywnym.") więc raczej wiele tu przeciw Nemezis, ma tych pozostawionych po sobie rumowiskach, nie poradzą - to co stało się źródłem ich mocy również ich zabije; pytanie ilu za soba pociągna do grobu, i co, czy też kto po mich?

    Lewactwa nie da sie od Oświecenia odkleić, są nim całym swoim jestestwem wierząc w te pierdolety o budowie Nowego Wspaniałego Świata. Inna sprawa to ci wszelakiej maści sankiuloci czy krasnoarmiejcy, narzędzia tych lepszych jajogłowych cwaniaków,którzy gdyby chwile posłuchali tych mentorów to rzekliby słowami Tumora z kart "Towarzysza Szmaciaka"; "...linie , układy ideolo - ależ faceci ci pierdolą!" - co nie zmienia faktu, ze na górze sa ciągle ci jajogłowi... (Ale nie w Rosji tu całość zajumali kagieboszczyki i nie w Chinach.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się odkleić - racja, racja i tylko racja! Z cała resztą też. Tego o pierdoleniu nie pamiętałem, dawno nie czytałem "Szmaciaka", a szkoda. Trza by go gdzieś dorwać online i za darmo.

      Faktycznie dziwne, że wciąż dają się tym bezjajecznym, a ostatnio już coraz częściej nawet bezpitulkowym, to już nawet nie są spadones, świrom tak łatwo wykorzystywać. (A tak przy okazji, może to dla Ciebie będzie nieprzyjemny szok, że dałeś się w to wciągnąć, ale zastanów się chwilę - co my tu właściwie próbujemy robić? Dla ułatwienia dorzucę "Dzień Jaguara" ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Lewactwa nie da sie od Oświecenia odkleić, są nim całym swoim jestestwem wierząc w te pierdolety o budowie Nowego Wspaniałego Świata."
      Te pierdolety są bardziej wykonalne niźli się to Amalrykom tego świata wydaje. Łowcy-zbieracze też byli mocno sceptyczni wobec pomysłów pierwszych rolników i państwotwórców, pewnie bardziej niż my wobec Bokassy, Kima, 18tki i Josipa Wissarjonowicza, ale jednak te ich eksperymenty z udomowieniem zbóż, udomowieniem wilka i udomowieniem proli okazały się zadziwiająco skuteczne. Co z tego, że prole żyją krócej i smutniej od łowców-zbieraczy skoro po kilku pokoleniach jest ich ze 100 razy więcej i mogą wszytskich nakryć czapkami? Albo pozarażać kocami z ospą? Albo rozpić ognistą wodą?
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    3. @ Anonimowy (Tawariszcz Mąka)

      Znam ten Twój pogląd i naprawdę jest b. ciekawy, daje do myślenia, ale na moje tygrysiczne wyczucie, na moją kobiecą do szpiku kości intuicję, tutaj jednak jest o wiele trudniej i to nie wyjdzie. Znaczy wyjdzie globalna katastrofa, krew i łzy - zresztą i tak to się by skończyło w ten sposób w nie aż tak odległej przyszłości, nie oszukujmy się, z tyloma miliardami takich istot jak homosie sapiens sapiens sapiens w okresie, się długo nie da, ale będzie gorzej.

      Jednak tu działa entropia, a nawet pomijając nas tutaj (ale se zażartowałem!), to przecież paru kozich pasterzy już im nasypało w tryby sporo piasku. Nigdy nie będzie, Deo gratias, globalnych mrówek śpiewających podczas pracy na taśmie "Odę do radości"! Czy jak to miało tam w szczegółach wyglądać.

      Nie da się postawić ołówka na czubku, a gra w Gołębie i Jastrzębie (co się niestety brzydko rymuje) ma swoje prawa.

      Tak to widzę, chętnie poznam kontrargumenta.

      (A kto to jest 18tka? Zabrzmiało erotycznie, ale fakt, że ja tak mam.)

      Pzdrwm

      Usuń
    4. @Tawariszcz Mąka

      To taki trochę marksistowski determinizm, wynaleziono rolnictwo, ronictwo zwycięży, wynaleziono miasta, miasta zwyciężą, wynaleziono tablety, rok 1984 zwycięży. Jakby myśleć w ten sposób, to naprawdę zostaje tylko przyłączyć się do komunistów i to jak najszybciej.

      Bertrand Russell na takiej zasadzie postulował jednostronne rozbrojenie zachodu. Bo przecież komuna i tak zwycięży, więc na cóż wierzgać przeciw ościeniowi? Ja czegoś takiego nie kupuję, bo te teorie tylko do ogłupiania służą.

      Usuń
    5. @ Triarius the Tiger
      "Znaczy wyjdzie globalna katastrofa, krew i łzy - zresztą i tak to się by skończyło w ten sposób w nie aż tak odległej przyszłości, nie oszukujmy się, z tyloma miliardami takich istot jak homosie sapiens sapiens sapiens w okresie, się długo nie da, ale będzie gorzej."
      Z perspektywy ostatnich łowców-zbieraczy, Eskimosów, Buszmenów z Kalahari, Aborygenów, ale i autorów apokryficznych przygód Noego, niedawno zekranizowanych, całe ostatnie 15-10. 000 lat to jeden wielki, bezbożny, ludobójczy i przyrodobójczy, lewacki eksperyment, krew, pot i łzy do n-tej potęgi, wyjałowiona ziemia, spalone lasy i zasrany lód. Ale czy tacy ludzie jak Lenin albo Kim mają zwyczaj się cofać tylko dlatego, że ich eksperymenty skończą się jak skończą?
      Kozi pasterze też chcą globalnych mrówek, tylko strzegących haremów i bijących czołem na wschód.

      "Nie da się postawić ołówka na czubku,"
      da się. Wystarczy wbić ołówek w miękki blat. Jajko też można postawić jak się je nadtłucze. Niestety.

      "(A kto to jest 18tka? Zabrzmiało erotycznie, ale fakt, że ja tak mam.)" ten co przegrał na własne życzenie, bo nie rozwiązał kołchozów.

      Usuń
    6. @ tj
      "To taki trochę marksistowski determinizm, wynaleziono rolnictwo, ronictwo zwycięży, wynaleziono miasta, miasta zwyciężą, wynaleziono tablety, rok 1984 zwycięży."
      Chyba nie marksistowski, skoro tak ładnie potwierdza się w praktyce?

      "Jakby myśleć w ten sposób, to naprawdę zostaje tylko przyłączyć się do komunistów i to jak najszybciej."
      Nie siejmy defetyzmu! Jeżeli druga strona posiada technologię, która daje jej n-krotną przewagę nad nami, to rzeczywiście trzeba się do niej "przyłączyć", ale niekoniecznie od razu w sensie poddania i lizania butów. Można natomiast "uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć" od wrogów, jak Piotr 1 od Szwedów, jak Japonczycy od Chińczyków i gaijinów, jak bolszewicy od ochrany i junkrów pruskich. Maorysi szybko nauczyli się obsługi broni palnej i zakładali wzorowe spółdzielnie mleczarskie, dlatego trochę ich zostało. Tasmańczycy woleli żyć po staremu i zostały po nich eksponaty muzealne.

      "Bertrand Russell na takiej zasadzie postulował jednostronne rozbrojenie zachodu. Bo przecież komuna i tak zwycięży, więc na cóż wierzgać przeciw ościeniowi? Ja czegoś takiego nie kupuję, bo te teorie tylko do ogłupiania służą."
      Russel jak to anglosaski geniusz, łączył nadzwyczajne zdolności do matmy (i do podrywania studentek w późnym wieku więc to nie był wysoko funkcjonalny autyzm...) z samobójczymi narowami jak ten weganizm i jednostronne rozbrojenie. Walnął jak chory w kubeł, bo Zapad akurat wtedy miał miażdżącą przewagę w broni ABC i w przewerbowanych hitlerowskich fachurach.
      Gdzieś u Orwella jest fajny opis Komunistycznej Partii Anglii, w której byli sami Russele płci obojga. Nie było ani jednego nastojaszczego prola, lokaja, szeregowca czy małorolnego dzierżawcy. Byli za to zwolennicy nawiązania stosunków handlowych z Marsjanami, prohibicji na mięso, ślubów ze zwierzakami and last but not least jednostronnego rozbrojenia.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    7. Nie sprawdza się właśnie, to jest uproszczenie operujące na pojęciach, nie na rzeczywistości - były różne okresy, raz było więcej miast, raz mniej, raz więcej rolnictwa, raz mniej, i różnie wyglądały te miasta i różnie wyglądało rolnictwo. W Afryce rewolucja przemysłowa się nie przyjęła, w Ameryce Południowej tylko częściowo. Tak samo teraz, kiedy mamy walczyć ze społeczeństwem termitów, sami musimy się zorganizować tak by termity nie wykorzystały luk w naszym systemie (co notorycznie robią różni "przyjaciele Rosji), co wymusza zamordyzm, ale kiedy wroga się rozbije nie będzie to oznaczało ostatecznego, permanentnego i totalnego stermityzowania znanego świata, bo zwyczajnie nie ma takiej potrzeby. A nawet gdyby ktoś próbował, to się mu nie uda, bo nie będzie żadnego USA które przysłałoby pomoc naszej Korei Północnej.

      Co zresztą dobrze wyjaśnia brak robotników w partiach robotniczych - one nie były do reprezentowania proli, tylko do wciskania im kitu, wiadomo więc że musiała do nich należeć klasa wyższa a kit dostosować do odbiorcy.

      Usuń
    8. Tiaa... Marksowskie "byt okresla świadomość" przez lata było ortodoksyjnym kanonem, powtarzanym jak mantra pod tą szerokością geograficzną, do czasu gdy paskudny rewizjonista niejaki Gramsci beszczelnie zanegował marksowski prymat bazy nad nadbudową i zasugerował rozpoczęcie budowy nowego człowieka od przeorania jego świadomości; skąd wziął się ów (aktualny do dziś)"marsz przez instytucje".

      Wszelakoż daleki bym był od ochoczego wyrzucenia tego starego wynarodowionego, niemieckiego Żyda na śmietnik historii. Do myslenia dało mi onegdaj trafne spostrzeżenie Zinowiewa (chyba było to w "Homosovietikus"), który zauważył iż tak oszołamiające kariery jego (profesor uniwersytetu - logik) i jego brata płk. pil. d-ca pułku mysliwskiego, były dla nich chłopskich synów "pachajacych ziemlju" w carskiej Rosji nie ze nie mozliwe ale wręcz niewyobrażalne.

      Więc kto tu tkwi w błędzie; Marks czy Gramsci? A może mamy do czynienia z jakąś neoawerroistyczną teorią dwuprawd? Odpowiedź wydaje się być prostsza i zajduję go u Wittgensteina: "Czy coś jest błędem czy nie jest - to jest błędem w okreslonym systemie. Tak jak coś jest błędem w danej grze, ale w innej nim nie jest."

      Najwyraźniej inne są reguły gry na sytym, zblazowanym Zachodzie a inne u bidoty - ba! widocznie w inną gra tu się grę.

      Co do tych pono nieprawdopodobnych śmiertelnych zapasów pomiędzy liberalizmem a marksizmem przypomnę cytacik ze Spenglera:
      "Od Smitha do Marksa mamy do czynienia ze zwykłą autoanalizą jednego myslenia jedynej kultury, i to w jednym jedynym stadium rozwojowym. Jest ona na wskroś racjonalistyczna i wychodzi przeto od materii orazjej warunków potrzeb i bodźców, zamiast od duszy pokoleń, stanów, ludów oraz duchowej siły twórczej.Uznaje ona życie gospodarcze za coś, co można całkowicie wyjaśnić na podstawie widzialnych przyczyn i skutków, co ma naturę czysto mechaniczną i jest zamknieta w sobie całością,i co wreszcie stoi w jakiejkolwiek przyczynowej relacji do również samoistnie pomyślanych dziedzin polityki i religii."
      I dalej:
      "Ale prawdziwy książę i mąż stany chce rządzić, a prawdziwy człowiek interesu chce tylko być bogaty... Można szukać łupów przez wzgląd na władzę jak i ubiegać się o nią przez wzgląd na łupy. Kto dąźy do zwykłych korzyści ekonomicznych jak w dobie rzymskiej Kartagińczycy, a dzisiaj w o wiele wyższym stopniu Amerykanie, ten nie jest zdolny do czysto politycznego myslenia."
      i na koniec:
      "Prawo potrzebuje - by stawić czoło temu atakowi (geszefciarzy wyj. moje)- dostojnej tradycji, ambicji mocnych rodów,która znajduje satysfakcję nie w gromadzeniu bogactw lecz w zadaniach prawdziwego władania, poza wszelkimi korzyściami finansowymi. Jedna władza możebyć obalona przez inną władzę,nie przez jakąś zasadę, a w obliczu pieniądzanie ma już żadnej innej władzy. Pieniądz będzie przezwyciężony i zniesiony tylko przez krew.(...) W historii chodzi zawsze o zycie i tylko o życie, rasę, tryumf woli mocy, nie zaś o zwycięstwo prawd, wynalazków czy pieniądza."

      Usuń
    9. @Amalryk

      Podziwiam erudycję! Tyle powiem.

      I dorzucę jeszcze Trockiego: "Czymże jest nasza teoria, jeśli nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono lepszego".

      Usuń
    10. @ tj
      "Nie sprawdza się właśnie,"
      Jak się nie sprawdza, kiedy się sprawdza? Rolnicy Bantu wyparli (eufemistycznie rzecz ujmując) Buszmenów z ich odwiecznych terenów łowieckich, a potem sami ulegli rolno-przemysłowej cywilizacji Burów.
      Owszem zdarzały się spektakularne upadki cywilizacji miejskich np: Majów, Anasazi, kolejnych dynastyj w Chinach, ale nie było w tym żadnej zasługi łowców-zbieraczy! Raczej kombinacja kilku przegranych, zimnych (handlowych i religijnych) i gorących wojen z innymi K/C miejskimi, kilku anomalii klimatycznych, paru epidemii i last but not least ogólnego wyczerpania zasobów biotycznych i abiotycznych otaczającej je przyrody. Jak to pisał Tukidydes? Spartanie pustoszyli pola, a w mieście panowała zaraza...

      "to jest uproszczenie operujące na pojęciach, nie na rzeczywistości"
      Na tej samej zasadzie możesz dowodzić, że arytmetyka jest diabła warta, bo jak dodasz jednego pająka do drugiego, to wcale nie otrzymasz dwóch pająków. Nadal będziesz miał tylko jednego pająka, albowiem pająki zamknięte w pudełku pożerają się nawzajem.
      A jak dodasz 2 tys. euro do 3 tys. euro, to wcale nie otrzymasz 5 tys. euro bo przyjdzie żona i wszystko wyda zanim się obejrzysz!
      I w ogóle każde uogólnienie to uproszczenie operujące na oderwanych pojęciach, a nie na krwistej i kudłatej rzeczywistości tygrysicznej.

      "- były różne okresy, raz było więcej miast, raz mniej, raz więcej rolnictwa, raz mniej, i różnie wyglądały te miasta i różnie wyglądało rolnictwo. W Afryce rewolucja przemysłowa się nie przyjęła, w Ameryce Południowej tylko częściowo. Tak samo teraz, kiedy mamy walczyć ze społeczeństwem termitów, sami musimy się zorganizować tak by termity nie wykorzystały luk w naszym systemie (co notorycznie robią różni "przyjaciele Rosji), co wymusza zamordyzm, ale kiedy wroga się rozbije nie będzie to oznaczało ostatecznego, permanentnego i totalnego stermityzowania znanego świata, bo zwyczajnie nie ma takiej potrzeby. A nawet gdyby ktoś próbował, to się mu nie uda, bo nie będzie żadnego USA które przysłałoby pomoc naszej Korei Północnej."
      Tu się zgadzamy :) Jak powiedział Davila: "Zestawione z subtelną strukturą każdego wydarzenia historycznego marksistowskie uogólnienia wzruszają dziecięcą naiwnością." Weźmy choćby ten przemysł w Afryce. Takie RPA miało najgłębsze w świecie kopalnie i jedyne skuteczne instalacje do produkcji paliw płynnych z węgla kamiennego, a nie ropy. Po upadku apartheidu i wejściu w sojusz z Sino-Sowietem pewnie odpuścili technologie zbędne dla Protektorów i rodzimej ludności.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    11. @ Amalryk i Wsie w Mieście
      "Tiaa... Marksowskie "byt okresla świadomość" przez lata było ortodoksyjnym kanonem, powtarzanym jak mantra pod tą szerokością geograficzną, do czasu gdy paskudny rewizjonista niejaki Gramsci beszczelnie zanegował marksowski prymat bazy nad nadbudową i zasugerował rozpoczęcie budowy nowego człowieka od przeorania jego świadomości; skąd wziął się ów (aktualny do dziś)"marsz przez instytucje".
      Primo: niektórzy twierdzą, że Lenin zrobił z Marksem to samo co Gramsci, i to wcześniej. Konsekwentny marksizm-engelsizm usypiał masy i radykalnych intelektualistów, bo skoro kapitalizm sam się wyłoni z feudalizmu, a socjalizm z kapitalizmu, to po co jakaś walka polityczna? Po diabła jakieś partie robotnicze? związki zawodowe? konstytuanty? Jakiś zakaz pracy dzieci w kopalniach UK i jakieś bomby na carskich gubernatorów? Nie lepiej pisać dekadenckie wiersze, łazić po Tatrach i czekać aż Władza Rad sama dojrzeje niczym śliwka na jesieni?
      A Lenin pierwszy uznał, że nadbudowa (w tym wypadku udana rewolucja i czerwony terror) może przebudować bazę, a świadomość (wzmocniona dzięki propagandzie) może zwrotnie oddziaływać na byt.
      Zasługą Gramsciego było natomiast dostosowanie marksizmu i leninizmu do warunków romańskich społeczeństw południowego zachodu. Stąd długi, pokojowy marsz przez instytucje zamiast zbrojnego przewrotu, i dekonstrukcja rodziny i religii przed zniesieniem własności prywatnej a nie po jak w Rassiji.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    12. @ Amalryk i Wsie w Mieście
      "Więc kto tu tkwi w błędzie; Marks czy Gramsci? A może mamy do czynienia z jakąś neoawerroistyczną teorią dwuprawd? Odpowiedź wydaje się być prostsza i zajduję go u Wittgensteina: "Czy coś jest błędem czy nie jest - to jest błędem w okreslonym systemie. Tak jak coś jest błędem w danej grze, ale w innej nim nie jest. Najwyraźniej inne są reguły gry na sytym, zblazowanym Zachodzie a inne u bidoty - ba! widocznie w inną gra tu się grę."
      Ja bym to ujął następująco: "To samo wyjaśnienie może być prawdziwe w odniesieniu do jednej kategorii bytów (np: do państw o jednym ustroju, do zwierząt z jednego typu) natomiast fałszywe w odniesieniu do innej, niby podobnej kategorii bytów." Dzieje nauk ścisłych dostarczają tu wielu fajnych przykładów. W XVIII-XIX w. geologię i inżynierię górniczą rozrywał spór neptunistów z plutonistów o pochodzenie skał. Neptuniści twardo twierdzili, że WSZYSTKIE skały łacznie z bazaltami i granitami mają pochodzenie osadowe. Plutoniści odwrotnie we WSZYSTKICH skałach nawet piaskowcach i węglu kamiennych widzieli skutki działań wulkanów. Potem okazało, się że jedni i drudzy mieli rację co do konkretnych, ukochanych przez siebie skał, a zupełnie mylili się co do skał omawianych przez ich naukowych przeciwników.
      Podobnie było w chemii: Dalton uczył, iż wszystkie substancje przestrzegają prawa stałości składu (są stechiometryczne), podczas gdy Berthollet się temu sprzeciwiał, argumentując, że stałość składu nie jest żadnym faktem ani prawem, tylko elegancką, acz błędną koncepcją. Po latach okazało się, że każdy z tytanów chemii miał rację w odniesieniu do jednych substancji, natomiast uporczywie, wbrew danym obserwacyjnym i wbrew prostym wyliczeniom trwał w błędzie co do innych klas substancji. Wśród tlenków i siarczków metali przejściowych, polimerów czy wielu barwników z błękitem pruskim na czele brak stechiometrii to norma.
      Biologia takoż znała podobne, "neoawerroistyczne" jakby to ujął Amalryk spory. Embriolodzy i ewolucjoniści spierali się o to czym są? i po w ogóle są kolejne stadia rozwojowe zarodka i kolejne postacie larwalne? Czy są one powtórzeniem postaci dawnych przodków nie dającym się usunąć z ontogenezy? Czy raczej świeżą ewolucyjnie adaptacją do bieżących warunków środowiskowych, nieobecną u przodków? Potem okazało się, że obie strony miały słuszną rację, co do jednych zwierzaków, a myliły się co do innych. Glochidia skójek są świeżą wstawką w cykl życiowy, żeby czerpać korzyści z obecności ryb karpiowatych w jeziorze, a nie żadnym powtórzeniem cech przodków. Natomiast człowiek rzeczywiście przez chwilę rekapituluje stadia swoich rybich przodków.
      Nic dziwnego zatem, że "inne są reguły gry na sytym, zblazowanym Zachodzie a inne u bidoty - ba! widocznie w inną gra tu się grę.".
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
  4. My? My tu sobie miło gaworzymy obserwując i krytycznie komentujac, już chyba nawet nie zmierzch a nadciagajaca zagładę Zachodu, ciągle nie mogąc wyjść ze zdziwienia że taka Cywilizacja schodzi ze sceny z takimi zerami u nominalnej władzy (z całą świadomością wiodacej roli anonimowych lichwiarzy i grandziarzy). (Na klasę tubylczej elity zarzadzającej, sprzed czy po Dobrej Zmianie, to raczej szkoda marnowac powietrza...)

    OdpowiedzUsuń
  5. A propos Jałty, to patrzcie jaki artykuł wygrzebałem https://tj1111.wordpress.com/2016/09/23/senator-ferguson-o-jalcie-czyli-co-czang-kaj-szek-mial-wspolnego-z-andersem/
    przyznaję się, że wcześniej nie wiedziałem o takim wydymaniu Czang Kaj Szeka przez Wielkiego Szatana. Że też niczego ich to nie nauczyło.

    A co do tej "obsesji", to to normalne że imperia rozszerzają swoje ideolo. Tak postępował Rzym z chrześcijaństwem, kacapy z komunizmem, żabojady z rewolucją, itp. itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Szekiem dzięki! Oczywiście, że oni tak to robią, dorabiając sobie przy tym niesamowite ideologie jacy to szlachetni i niezłomni, i w końcu się to zaczyna mścić.

      Co to tych imperiów, to oczywiście racja - mają swoje idee, inaczej by nigdy imperium nie podbili/zostali, muszą jakoś te zdominowane ludy spajać i psychicznie porażać... Jednak politpoprawność wydaje mi się najgłupszą, w sensie że najmniej korzystną, ideologią - najbardziej samoniszczącą, najmniej dającą realnych korzyści, najbardziej wyłaniającą spod spodu stek kłamstw i głupawego cynizmu... Tak to widzę.

      Komunizm, jeśli uwzględnimy czym jest Rosja, a jest, moim skromnym, pewną ideą, jakby obrzydliwa ona nam się nie wydawała, jednak był na swój sposób racjonalny, pozwala ruskim żyć w przekonaniu, że są jedynymi mądrymi i sprawiedliwymi, a co do podboju świata, to trzeba chyba na to patrzeć tak, jak na starotestamentwe "twoje potomstwo będzie jako gwiazdy na niebiesiech"... Patrząc na to religijnie, sprawdza się jak cholera, ruskim też, niezależnie od formalnego ustroju.

      Chrześcijaństwo w tamtej epoce (nie mówimy o pierwszych chrześcijanach), tylko tak ze dwa wieki poźniej, co najmniej, było jak najbardziej na czasie, dawało idee i organizację... Zobacz jak łatwo chrystianizowali się, choćby w arianiźmie, wszyscy ci barbarzyńcy!

      Francuska Rewolucja? A czy było wtedy coś bardziej na czasie? A nawet, na nasze i świata nieszczęście i z uwzględnieniem różnych nieuniknionych zmian przez te stulecia - nawet dzisiaj? Ciekawe myśli sobie ostatnio wymyśliłem na temat imperiów właśnie, które się z tym wszystkim wiążą... Może kiedyś.

      Pzdrwm czule

      Usuń
    2. Że uzupełnię...

      Liberalizm (tak ukochany przez naszego Przyjaciela o imieniu cmss) to faktycznie IDEA IMPERIALNA par excellence. Idea, którą Amerykanie dzielą z Anglikami, która niby jest ideą PAŃSTWOWĄ, ale przecie nawet Anglia połączona unią ze Szkocją, niemal połkniętą Walią i podbitą Irlandią to już Commonwealth, czyli swego rodzaju imperium, co widać już w ideologii Jakuba I/VI.

      US of A to imperium niemal od początku i b. się o to starali, co by dzisiaj na ten temat nie opowiadali.

      Zgoda - liberalizm tak. Ale politpoprawność to już kwiatek do kożucha, nie jest dla liberalizmu niezbędny, a oni to forsują wariacko i ich samych to najbardziej niszczy. Tak to widzę. I tu może być m.in. ta moja motyla Nemesis.

      Pzdrwm

      Usuń
    3. Ale ta polityczna poprawność to nie jest amerykańska idea imperialna przecież - ich ideą był pioniersko-biblijny protestancki mesjanizm. Ameryka jako Ziemia Obiecana i takie tam. Na nim to swoje imperium wybudowali. Kiedy eskimosokomuna dokonała podmiany idei cała machina imperialna była już aktywna i rozpędzona na tyle, na ile może być rozpędzona w oświeceniowej demokracji. I nadal nasi o ile można tak powiedzieć jak gdyby bracia na tym instytucjonalnym szkielecie bazują. Wtłoczyli eskimoską duszę w golema. I siłą rozpędu, bezwładnością ten golem jeszcze politpoprawność rozsiewa - tak to widzę.

      Usuń
    4. do kolekcji: od 27 minuty
      youtube.com/watch?v=I6saS8vHSzo

      Usuń
    5. Fakt, że to politpedalstwo co najmniej dziwnie cudnie koreluje się ze Szkołą Frankfurcką, więc trop eskimoski wydaje się dość solidną hipotezą.

      Pzdrwm

      Usuń
    6. @Anonimowy

      Bardzo interesujące, dzięki!

      To ja do kolekcji dorzucam pogadankę o Marcuse, która ostatnio krąży po internetach https://www.youtube.com/watch?v=6zoXwWQo8bk (TOLERANCJA REPRESYWNA HERBERTA MARCUSE)

      oraz sam esej http://www.marcuse.org/herbert/pubs/60spubs/65repressivetolerance.htm

      Usuń
  6. Na wsiakij słuczaj, jako że youtube potrafi znikać:

    'NA ŻYWO: Zygmunt Przetakiewicz - „Spowiedź grzesznika z Paxu, Solidarności i Andersena”'

    OdpowiedzUsuń