czwartek, października 13, 2016

O tych płciach, co je mamy na świecie

Co by kto nie gadał, jak by nie wykręcał przysłowiowego kota przysłowiowym ogonem - istnieją dokładnie CZTERY płci. (Swoją drogą co za obleśne słowo!) Cztery - ani więcej, ani mniej. Ani 60, jak by chcieli jedni, ani jakieś takie wartości bliskie zeru. Oto jakie:
Mężczyźni, Kobiety, Pitulki i Bezpitulki
(Te dwie ostatnie bardzo mało się od siebie różnią, z każdą dekadą zresztą wyraźnie mniej, a wspólnie noszą miano Lemingów.)

Nauczyć się tego i stosować, bo to najszczersza Nauka!

triarius

P.S. Historyjka o tubylcach może jeszcze zostanie pociągnięta, na razie leberalizm wybił mnie z uderzenia, platoniczna miłość rozproszyła, a brak komętów przekonał po raz dziesięciotysięczny, że piszę sobie tu dla zabawy i dla samego siebie. (I to też dla siebie samego w sumie napisałem.)

23 komentarze:

  1. hej Tygrysku, ja do poprzednich notek - od dluzszego czasu podziwiam Twa nieskonczona wyobraznie, przebogaty jezyk, smakowite historyjki. Pozostaje w uwielbieniu takze poza blogiem. marysia - ani mezczyzna ani pitulka ani bezpitulka, wiec dzieki Bogu po prostu kobieta.
    ps jednak bede ciagle czekac na Twa ksiazke

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he! Tigre słyszałeś kto dostał literackiego Nobla? To już nie Zmierzch to zagłada...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? Wytłumaczysz? Po tych Noblach, które oni dawali w ostatnich czasach, Dylan to jest gość. Bardzo go cenię pod względem muzycznym, co do tekstów to trudno mi rzec, ale na pewno dość wyrafinowane, w każdym razie na tle Dario Fo (o zmarłych tylko... ale nic nie znam, tylko mi mówili), czy zgrabnej grafomanki Szymborskiej...

      Tym bardziej, że Dylan już chyba od dawna nie jest lewakiem, do jakiejś chrześcijańskiej sekty (Kościół Boga to się zwało) przynęcił się wieki temu, pewnie dawno ich rzucił, ale i tak... No i ten starotestamentowy profil, którego bym nie oddał za nic. Nie, mnie raczej oni przyjemnie tym razem zaskoczyli, ta żałosna banda najemnych idiotów.

      Chodzi Ci może o to, że nie moje np. wizje, tylko jakiś gość od popkultury? Wytłumacz proszę!

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Jeżeli każdemu zezwoli się na naukę czytania, w rezultacie zrujnuje nie tylko pisanie ale i myślenie." F.Nietsche

      Literatura dogorywała już w momencie ustanowienia tej nagrody, to że pojawiały się jeszcze dzieła wybitne było efektem intelektualnej remanencji poprzednich epok.
      Nie mam podstaw by podejrzewać (ani też najmniejszej ochoty by to sprawdzać) czy ramoty Pana Boba są w jakikolwiek sposób podlejsze od, dajmy na to, "Pieśni o Stalinie" (czy jakoś tak) pewnej poetessy z Krakowa czy innego mistrza współczesności. Chodzi o sferę symboliczną - oto nareszcie udelektowany został kto? Sząsonista!

      Usuń
    3. @ Amalryk

      Oczywiście masz sporo racji, jest to symptomatyczne... Zresztą, jak sądzę, to jest właśnie ten przekaz, który chcieli osiągnąć. Kiedyś dęci, ach, pisarze, biali, starzy, samcy i chrześcijanie przeważnie, tutaj i tak pojechali ostrożnie, bo poza ew. profilem jak ostrze bułata wszystko takie same. No i pisarstwo, choć niewykluczone, że Robert Zimmerman jakiś tam tomik wierszy wydał.

      Faktem jest, że za parę lat będziemy mieli Nobla za zbiór przemówień Merkeli, albo za płacz syryjskiego dziecka na lesbijskiej plaży... Potem zaś już pojedzie z górki.

      Co nie zmienia faktu, że Dylan to autentyczny artysta (Imitacja of course, nie mówimy o Dufayach), w dodatku, w odróżnieniu od "szalonego Mozarta poezji" te tam szwedziaszki były w miarę w stanie go zrozumieć. Nie wpadając w coryllizmy, sam z siebie doszedłem do tego (trudne to nie było), że nikt normalny "ambitnej", takiej na nobla, współczesnej fikcji czy "poezji" nie czyta, a nasi kochani poganiacze Leminga i uszczęśliwiacze świata korzystają z tego że hej!

      Jak, spyta ktoś? "Literatura" i teatr (może nawet nie wyłącznie współczesny, albo w każdym razie wstecz do Ibsenów i Strindbergów) to idealna wprost trampolina do umieszczania różnych swoich ludzi w "krwioobiegu debaty publicznej", "kultury", w roli autorytetów i ekspertów od duszy przede wszystkim, a w sumie od wszystkiego.

      I oni z tego przecudnie korzystają. W lepszym świecie Komitet oświadczył by że takie zjawisko właśnie występuje, że "literatura", w sensie ambitna w zamierzeniu fikcja, to już całkiem nie to, co Nobel miał na myśli, więc zwijamy interes i jedziemy w Bieszczady, albo do Lappland. Na komary znaczy.

      Ale tak przecie nikt nie zrobi, więc albo będzie dalej brenzlowanie mózgów Leminga szalonymi Mozartami, albo od Dylana, któren akurat sam w sobie nie jest dla mnie jeszcze upadkiem, do Merkeli i dalej. Tak to widzę.

      Fakt, że "ambitna" współczesna "literatura" jest dead and gone for ever, nie daje się moim skromnym nijak zignorować, więc z etycznego i estetycznego punktu widzenia sytuacja tych biednych szwedziaszków i tak jest ponura. Co innego jednak na ich szczęście w świecie Lemingów, alleluja!

      Pzdrwm

      Usuń
  3. @ Amalryk

    Całkiem sensownie Osiejuk na ten temat: http://osiejuk.salon24.pl/731740,nobel-dla-dylana-czyli-dobra-zmiana

    (Choć wątpię, by on potrafił zagrać Wlazkotka na czymkolwiek, więc jego ochy i achy na temat muzyki mocno mnie śmieszą. Zresztą kiedyś mieliśmy z nim słynną awanturę na temat Queen, plus przede wszystkim Picassa. Ale tu ma rację.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. Zasadniczo to teraz też się cieszę gdy widzę jak to pierdolnęło we współczesnych grafomanów!

    Za Osiejukiem:
    " I tego faktu nie zmienią zawodzenia różnych durniów w rodzaju Pawła Huelle, który się nagle wystraszył, że od dziś literackiego Nobla będzie otrzymywać wyłącznie piosenka turystyczna, a nie wybitna literatura, taka jak na przykład „Śpiewaj ogrody” jego autorstwa."

    Hłe, hłe, hłe!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czołem Wodzu!
    Jak zapatrujesz się na tezę Neya, iż "aborcja pozostawia głęboki ślad nie tylko na psychice kobiety, lecz także innych osób, zwłaszcza tych dzieci, których rodzeństwo zostało zgładzone w okresie ciąży." U dzieci tych wg Neya obserwuje się podobne problemy psychologiczne jak u ich rówieśników, którzy przeżyli klęski żywiołowe, katastrofy, obozy koncentracyjne lub śmierć bardzo bliskiej osoby. Jeśli bowiem np. w USA aż 70 proc. (oficjalnie) kobiet dokonało aborcji, to wszyscy ci, którym dane było się urodzić, mogą czuć się jak ocaleni od aborcji nawet jeśli akurat ich rodzice nie planowali sztucznych poronień. Posiadają w związku z tym wspólne doświadczenie z tymi, którzy uszli z życiem z jakiejś katastrofy lub kataklizmu.
    Z kolei dziecko, które wie, że jego matka dokonała aborcji, najczęściej dręczy pytanie: dlaczego wybrała mnie, a zabiła mojego brata lub siostrę? Często dzieci te czują się winne śmierci swojego rodzeństwa. Czują też, że żyją niejako „na kredyt”, że muszą czymś usprawiedliwić swoje istnienie w oczach rodziców, którzy pozwolili im żyć. Jak pisze Ney: „Dawniej dzieci wierzyły, że istnieją, ponieważ stworzył je Bóg, ponieważ państwo ochrania je lub ich plemię ich potrzebuje, albo dlatego, że rodzice pragnęli je mieć. Teraz, w każdym wypadku, gdy aborcja była poważnie rozważana, dziecko wie, że żyje tylko dlatego, że matka zdecydowała się go nie uśmiercić”. Tak więc dorastają całe pokolenia ze świadomością (lub z obecnym w podświadomości komunikatem), że ich istnienie jest uzależnione od bycia chcianym. Dążą one do potwierdzania tego na każdym kroku, a kiedy to nie następuje, łatwo się załamują. Ocaleńcy boją się śmierci, a jednocześnie igrają z nią. Angażują się w różnego rodzaju ryzykowne zachowania, mogą to być sporty ekstremalne, forsowna jazda samochodem lub rowerem czy narkotyki.
    Epatowanie miłością do niewyskrobanych dzieci pogłębia u nich to dojmujące poczucie egzystencjalnej winy, że przeżyłem ja, a nie moje rodzeństwo. Te dwa czynniki sprawiają, że dziecko staje się bardzo narcystyczne, skupione na sobie. Narcyzm jest bardzo trudny do leczenia, a jednocześnie staje się coraz bardziej popularny i charakterystyczny dla współczesnego społeczeństwa.
    Powszechność aborcji i przyzwolenie kościołów na nią może też częściowo tłumaczyć epidemię depresji w obecnym pokoleniu, która tak intrygowała Pana Tygrysa.
    Tawariszcz Mąka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adolf był czwartym synem pani Hitler. Trzej poprzedni zmarli w dzieciństwie. Poczucie wybraństwa i powołania do rzeczy wielkich towarzyszyło mu przez całe życie.

      Usuń
    2. Trzecim. Czwartym był Edmund.

      Dzieci Klary Hitler z d. Poelzl:
      Gustaw 1885-87
      Ida 1886-88
      Otto 1888
      Adolf 1889-1945
      Edmund 1894-1900
      Paula 1896-1960

      Za to przyrodniego rodzeństwa, skolko ugodno...

      Usuń
    3. Bardzo słuszne i głębokie, dzięki za przytoczenie! Uogólniając, powiem że istnieje sporo tego typu spraw, z którymi leberalizm z samej definicji nijak sobie nie poradzi.

      Choćby to obowiązkowe poświęcanie się rodziców dla dzieci, w sumie ostentacyjne i ekspiacyjne, które musi przecie w tych dzieciach pozostawiać lęk przed dorosłością (w leberaliźmie zresztą mają się czego bać, fakt), no bo jeśli wszystko się ma kręcić koło dzieci, no to tylko ich życie ma wartość itd.

      Zresztą, na jeszcze bardziej meta poziomie - przecie wszelkie "naukowe" podejście do człowieka, cała ta neurobiologia (może nie cała, ale jeśli się tego OD RAZU nie wykorzysta Tygrysicznie-Ardreyicznie, to trudno o gorszą truciznę!), to dokonywanie na nim (choćby tylko wirtualnie i mentalnie) sekcji, tłumaczenie go jako mechanizmu (znowu to o Tygrysiźmie, to kwestia kompromisu, niestety, jak większość tego typu spraw)...

      Bardzo dobrze pisze o tym choćby Spengler, inspirowany, jak rozumiem, Goethem (któren np. nienawidził matematyki, co nieźle rozumiem). Akurat skończyłem czytać tę znaną książkę Eliadego o religiach (tę, o której kiedyś tu Amalryk wspomniał, jak pamiętam) i Jezu jakie to jest w sumie trywialne i płytkie ujęcie, w porównaniu z intuicjami Roberta Gravesa w "Białej bogini" i "Mitach greckich"! Miałem nadzieję na jakąś weryfikację tych intuicji, bo skłonności do kultu jednostki nie mam i lubię zderzać takie syntetyczne intuicje z bardziej "naukowymi" fakty, ale tu się praktycznie nie da. Dużo więcej dały mi np. sporadyczne wzmianki w klasycznej książce pani Murray o Egipcie.

      To była dygresja, ale chodzi mi o to, że leberalna "nauka", politpoprawne hierarchie wartości, priorytety, edukacja, tak potwornie trywializują człowieka, jego egzystencję, wartość, sens, że to po prostu zbrodnia. Nie wiem ile jest w tym świadomego realizowania pomysłów @#$#$ Szkoły Frankfurckiej, pewnie nie aż tyle, ale to są te szpęgleryczne trendy, które zdechną dopiero ze zdechnięciem tej C. Niestety!

      Od lat próbuję tu napisać o tym, jak to "równouprawnienie" kastruje i okalecza każdego dosłownie z nas, niezależnie od płci, pozbawiając nas podstawowej identyfikacji... Są tu różne próby, ale w sumie to się przeważnie obraca w jakieś sprośne żarty, bo nie potrafię. Lewizna zniszczy każdego, kto by takie coś światu wyjawił, a i tak nikt tego chyba nie pojmie, ja nie mam zadatków na męczennika, ani zresztą na gościa dużo i pilnie piszącego (ja nie Prusak i to o sto lat późniejszy)... W każdym razie samo to stanowi w moich oczach zbrodnię, na jaką po prostu nie ma sprawiedliwej kary, a jeśli nawet i jest, to lepiej o tym za bardzo nie myśleć.

      I to właśnie, to wszytko, jest chyba ten największy koszmar leberalizmu, żmijowe gniazdo jego największych w istocie zbrodni, największy stek kłamstw, jakie kiedykolwiek w historii cokolwiek z siebie wydaliło... A bolszewizm i CCCP, żeby nie było, to jego nieodrodne dziecię przecie. (Rym!)

      Tak to widzę. Oni nam całkiem świadomie już teraz przygotowują katastrofę na skalę galaktyczną i wolą to, od przyznania się do klęski w budowie raju.

      Pzdrwm

      Usuń
    4. No właśnie. W dodatku to akurat jest niezły, stosownie erystyczny, argument na różne dyskusje.

      Pzdrwm

      Usuń
  6. Potwierdzam. Zachód zdycha... ale w jakich warunkach?!

    A tak na serio, to nie mam nic przeciwko równouprawnieniu rozumianemu jako to, że baba może pijanego męża odwieźć samochodem lub sama prowadzic dom czy rodzinny biznes, jak on trzasnie w kalendarz. Jak Hela chce być traktorzystką, to pies z nią tańcował, nie moja sprawa. Ja się za nia brać nie będę.
    Zło leberalizmu polega na tym, że się te biedne pizduchny do tego zmusza, omamiając je że muszą facetom we wszystkim dorównać, I vice versa, jak ten pj...ny studencik w Szwecji co to chciał sie przyprawić o laktację co godzinę sobie pomując cycki laktatorem w publicznych miejscach.
    A potem sie nagle okazuje, że dupa, I nie można wszystkiego mieć. Że wstrząsy od silnika traktora urywają jajniki, że strażak-wietnamka wzrostu 1.40 w kapeluszu 40 kg żywca nie wyniesie po drabinie nieprzytomnego spaślaka 120kg, że kobiety w wojsku zapadają na PTSD z 5-krotnie większą częstotliwością niż faceci, a na urazy obciążeniowe o 42% częściej (oficjalne dane USMC), przy czym te 42% nie oddaje prawdy o sytuacji, bo 4-częściej są to urazy powodujące trwałe wyautowanie lub co najmniej długoterminową rekonwalescencję.

    To mnie najbardziej mierzi: glasztachowac wszystko, a w szczególności kobiecość, pod jeden sztrychulec bo tak pasuje do chorej wizji jakiegoś pojeba, lub grupy jakichś pojebów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu Traktaristka Frosia widziała co robi, kiedy pieriesiażiwałaś iz traktora na kampajn i stanawiłaś naczalnikom kambajnowo agregata!

      Jechałem w młodości kiedyś autostopem w kabinie takiego dość pierwotnego traktara, i mówię Wam, że obowiązkowe przejazdy czymś takim różnych feministek rozwiązały by nam sporo problemów! A to było po gładkiej asfaltowej drodze.

      Co do równo-sztywno-uprawnienia... Pojedyncza baba-chłop, jakiś tam strażak czy inny drwal, to może być zabawna atrakcja - tak jak pojedynczy (choćby i mnogi) imigrant, albo powiedzmy satanista. Co innego multikulti i jego odpowiedniki.

      Kompletnie mi nie zależy, żeby byby byli traktowane gorzej. To nie o to chodzi! Więcej powiem: dla mnie kobiety tak kobiece i urocze, jak powiedzmy japońskie gwiazdy porno, mogłyby, na mój podatnika koszt, otrzymywać od państwa stałą pensję, nie musieć na poczcie stać w kolejce, że o zwolnieniu z podatku nie wspomnę. Co innego jednak to, co teraz mamy na Zachodzie. (A z tą Japonią to sza, bo się wyda i zacznie się smród na miarę togo od niegdysiejszej Afryki Południowej!)

      Z Tobą się całkowicie zgadzam (i dzięki za to konkretne info!), co najmniej na poziomie pragmatycznym. Jednak sądzę, że społecznie to się tak nie da wybiórczo, i trzeba albo uznać, że baba i chop to są różne podgatunki, co by mi pasowało, albo też mamy mieć to, co teraz, czyli totalna urawniłowka. Więc tłuką się np. te biedaczki po mordach w ramach MMA, a lud to ogląda. Mają i tak szczęście, że nie potrafią przywalić, więc wielka krzywda nie im się dzieje, tylko publiczności. Albo Clintnonessa - pomijając już jej osobistą obrzydliwość. To będzie początek końca US of A - po prostu! III RP to wciąż bantustan, a Pani Premier to jednak trochę tuba JK i po prostu administracja, więc to inna sytuacja, ale poza tym... Te Maye, te Merkele... Wiem że kochasz Tchatcher, ale dla mnie sam fakt... Choć kobiety to to nie przypominało, też fakt.

      Na maksymalnie głębokim poziomie mnie najbardziej w tym "równouprawnieniu" razi to, rodem ze Szkoły Frankfurckiej, pozbawianie człowieka osobowości i identyfikacji. "Dzięki Ci Boże, że nie jestem kobietą! Dzięki Ci Boże, że jestem kobietą, a nie jakimś włochato-łysym, niezrozumiałym samcem! Ach te moje rozkoszne! Jak bym mogła bez nich...?!" Te rzeczy. Lewak ani leberał tego nigdy nie pojmie.

      Naprawdę wszystko, co nie jest od początku żeńskie, parszywieje w miarę feminizacji. Tego się nie dostrzega, to może iść z opóźnieniem, ale idzie i tego się nie uniknie.

      Co kompletnie nie zmienia faktu, że ja kobiety lubię i cenię, a te hiper-autentyczne nawet uwielbiam, i wcale nie o to mi chodzi, by im było gorzej! Ale albo się od początku wychowuje dzieci do "równouprawnienia", tej wszawej eunuszej urawniłowki, albo od samego początku i z przekonaniem trzeba robić coś odwrotnego. Tertium, jak mawiali niegdyś wykształceni, non datur.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Co do równo-sztywno-uprawnienia... Pojedyncza baba-chłop, jakiś tam strażak czy inny drwal, to może być zabawna atrakcja - tak jak pojedynczy (choćby i mnogi) imigrant, albo powiedzmy satanista. Co innego multikulti i jego odpowiedniki."
      Toyah, Koryła et consortes pisali o tym wszechobecnym sataniźmie kultury masowej i wysokiej od dawna, o satanicznych konotacjach Renesansu, Oświecenia i Romantyzmu, ale myśmy chyba nie doceniali potęgi AntyKościoła. Beztrosko zakładaliśmy, że skoro te wszystkie bezpitulki określaja same siebie mianem posoborowych katoliczek albo ateistek-dawkinsistek to rzeczywiście nimi są. A tu zonk! Państwo Podziemnie wiecznie żywe! I już nie takie Podziemne. To bodajże Graves w "Białej Bogini" pisał, że covens wiedźm i okultystów funkcjonowały naprawdę. Nawet przy założeniu, że całe te czarne strajki odwracają uwagę od spraw podatkowych i gruntowych to warto o ostrożność. Prusy chcąc wygrać I WS wypuścili z lampek co najmniej trzy dżiny: sowiecki komunizm, polski socjalizm PPS oraz irlandzki nacjonalizm. Niemcy wojnę przegrały, dogrywkę też, za to dżiny do butli już nie wróciły, oj nie!
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    3. Nie miałem pojęcia, że z Towarzysza taki Coryllista! Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale dla mnie to nie są sprawy całkiem oczywiste, mówiąc łagodnie, i dopraszam się o wyjaśnienia.

      Ja to zawsze, po prawdzie tak widziałem, że nie tyle "satanizm", co po prostu poszukiwanie jakiejś formy plus efektów, a gdzie oni, biedacy, mają to znaleźć, jeśli nie w katolicyźmie? Pewnie błądzę, ale nie jest to myśl niewarta pewnego się-nad-nią-zastanowienia, n'est-ce pas?

      A ponieważ w historii najnowszej wielki nie jestem, więc dopraszałbym się także wyjaśnienia np. tego, co jest nie tak z polskim przedwojennym socjalizmem, albo z irlandzką nienawiścią do Anglii i protestantyzmu. Irlandzką historię znam, może nie dogłębnie, ale ekstensywnie, plus folklor z muzyką na czele, Celtowie moi kuzyni kręcą mnie od zawsze, no i sądzę, że dziwne jest, iż tej nienawiści do Anglików tam jest tylko tyle. Choć co ja tam mogę wiedzieć, w końcu to pewnie Rotszyldy chcące tanio produkować i drogo sprzedawać perkaliki, a młodzi mężczyźni są z natury do szpiku kości pacyfistami.

      Przyznam, że dla mnie te pro-ziemiańskie i anty-socjalistyczne (nie mówimy tu o Rosji czy Marksie w jakiejś ścisłej postaci!) obsesje Koryły zawsze skłonny byłem składać na karb jego małorolności. If you get my drift. Cudnie że się do tego przyznaje, do tych skromnych przodków, b. mi się to wydaje piękne, ale ja zdaję się tych przodków w tych jego teoriach i obsesjach widzieć cały czas.

      Ja tam żaden arysto, żaden wprost ziemianin, ale mam takich przodków i takich kuzynów, zdeklasowanych oczywiście, ale też np. starających się odzyskać Rożnów, i widzę te sprawy kompletnie inaczej. Co nie znaczy że słusznie, zgoda! Rotszyldy i tkaniny zapewne są, ale są też sprawy bardziej SAT, że tak to określę.

      W agresywnych bezpitulkach ja raczej zawsze widział agresywność zagubionych filozoficznie, mentalnie, wykorzenionych z prawdziwej płciowości, zmanipulowanych biedaków bez miejsca na ziemi, bez poczucia sensu, bez nadziei na cokolwiek... Oczywiście że to jest manipulowane, ale satanizm to dla mnie Crawley, który nie tylko wygląda jak mój brzydszy bliźniak, ale w sumie jest zabawnym, chyba że czegoś nie wiem, i inteligentnym facetem, który w lepszych czasach byłby artystą, ale czasy nie są lepsze.

      Zapewne błądzę, zapewne bredzę, proszę więc o wyjaśnienie mi, i światu, tych moich wątpliwości i sprośnych błędów.

      Całuję czule

      Usuń
    4. Czołem Wodzu!
      "Ja to zawsze, po prawdzie tak widziałem, że nie tyle "satanizm", co po prostu poszukiwanie jakiejś formy plus efektów, a gdzie oni, biedacy, mają to znaleźć, jeśli nie w katolicyźmie? Pewnie błądzę, ale nie jest to myśl niewarta pewnego się-nad-nią-zastanowienia, n'est-ce pas?"
      Zgadzam się co do joty, że ci wszyscy biedacy znaleźliby dużo lepsze ukojenie i fajniejsze formy ekspresji (lub umartwienia) w róznych formach tradycyjnego katolicyzmu niż w sataniźmie.
      Sam znam rózne bezpitulki, które wbrew samym sobie odkryły pokłady szczęscia w rodzeniu i wychowywaniu dzieci z wpadek, a nawet w posyłaniu ich do katolickich szkółek, zamiast w abortowaniu ich i leczeniu depresji bezustannymi maratonami, manifami w obronie nachodźców, jagniąt halal i zwierząt futerkowych (choć z czarnych protestów nadal nie myślą zrezygnować :( Kobiecy konformizm uber alles!)
      Obawiam się jednak, że satanizm naszych pań i bezpitul jest jednak faktem społecznym, rosnącą siłą polityczną i kulturową. Owszem jest to do bóle wykreowane, ale przecież Lenin i Piłsudski okazali się bardziej niezależni od policji widnych, tajnych, dwupłciowych i obcych wywiadów niż ich oficerowie prowadzący przypuszczali w najgorszych snach. Konstantyn widział w Kościele tylko dobrze zorganizowane bractwo religijno-filozoficzne, które można zaprząc do prac administracyjnych i walki politycznej, a tymczasem Rzym i tak upadł, a raz zalegalizowany Kościół został i pożarł konkurentów. Promotorzy multikulti najwidoczniej uznali, że sam islam, New Age, rodzimowierstwo to wciąż za mało by złamać resztki chrześcijaństwa i przekształcić UE w państwo federalne. Tu potrzebny jest czysty i jawny diabolizm. Może oni też czytali Szpenia? I doszli do wniosku, że kresem K/C Faustowskiej musi być starczy, ostentacyjny satanizm? Amicus Plato sed magis amica veritas!
      Pozostałe pytania i uwagi (o ziemianach, PPSiakach, odwiecznej walce Celtów i Anglosasów) proszę kierować bezpośrednio do Koryły i jego akolitów, bo ja wolę Wasz SAT od myśli Koryły.
      Oddaję Wam synowski pocałunek i merdam wesoło ogonkiem posłusznego żołnierza.
      Tawariszcz Mąka

      Usuń
    5. @ Tawariszcz Mąka

      Bardzo piękny synowski i militarystyczny jednocześnie komęt i w sumie się ze wszystkim zgadzam, także merdając przyjaźnie, tyle że nie do końca zgadzam się z tym satani- i katolicyzmem. No bo widzisz, oni chcą z tych dwóch tysięcy lat sobie wybierać najbardziej efektowne kawałki, a tego się nie da prawowiernie robić, tak czy tak będzie to HEREZJA.

      To co mamy teraz, to (excusez le mot, ministranci i pragnące wstąpić do klasztoru dziewice, kocham Was czule, uwierzcie!) Cepelia i V2. Zgoda? I to się ewidentnie nie nadaje. Nadaje się jakaś mieszanina Borgiów, Loyoli z eponimicznym imiennikiem naszego tu Amalryka w braterskim uścisku ze Św. Dominkiem. Tego się nie da uzyskać dziś w prawowiernym nurcie katolicyzmu, a zresztą tego na raz nigdy wszystkiego nie było.

      Normalnie w ocenie ludzi dość mi pasuje ta "Jedbughska sprawiedliwość" (poszukać w Wiki, kto nie wie o co chodzi, w każdym razie Szkocja), ale tutaj nie mogę tym biednym (?) satanistom odmówić pewnego kredytu zaufania. No bo sam też bym przecie nie chciał produkować "chrześcijańskiego rocka" wraz z Krzysztofem Krawczykiem i Andrzejem (daruj Marysiu!) Zielińskim, więc co bym miał?

      A że ponad katolicką liturgię, mistykę i atmosferę niczego nie stworzono - w każdym razie od dobrych dwóch tysięcy lat, bo nie wiem, jak tam było z tymi Attysami i Heraklesami biczowanymi przy tym tam dębie do wytrysku (sorry dziewice!), czyli tym, co tak pięknie Graves, a co ja tak kocham... Ale przecież te katolickie sprawy oni mają gotowe i to jeszcze za mojego życia jakoś tam żyło.

      Oczywiście, moja wrodzona dobroć mąci mi wzrok i to są w większości szuje, które by należało... Ale może tam też jest jakiś sprawiedliwy, którego warto by było utygrysić, kazać mu zbudować arkę, a potem upić się i ludzkość niby winne pnącze rozmnożyć i wystrzelić w przyszłość, żeby jako gwiazdy na niebiesiech, piasek w morzu, choćby i z córkami? Choć co ja tam wiem.

      Kłaniam się czapką do ziemi i polecam się na przyszłość (jak ja kocham komęta i dlatego właśnie chyba Bóg karze mnie ich brakiem... a ja przecież absolutnie interaktywny i pisanie sobie samemu dla siebie męczy mnie, nie dając cienia nawet radości...)

      Usuń
  7. Ooo Mustrum! Jak miło! Jak się dzieciarnia chowa? Wszyscy w zdrowiu?

    Ad meritum. Czyż nie uważacie Panowie, iż zaprawde zaiste dość tej segregacji płciowej! Zwłaszcza w sporcie. Toz to takie niehumanitarne! Dlaczegóż to rozgrywane sa odrebne zawody dla tych i dla tych, jak nie przymierzajac miejsca w amerykańskich urzadzeniach publicznych w czasach segregacji rasowej, czy też blizszych Polakom czasach tysiacletniej rzeszy? Jakaż to będzie oszczędność na cennym czasie a i na medalach - no i niech wygra lepszy.

    A serio, po zakwestionowaniu sankcji boskiej nie ma takiego idiotyzmu, którego jeden człowiek nie sprokuruje a drugi weń nie uwierzy - za tym oswieceniowym mędrkiem Roussou było to wyzbycie się opresywności wszelkich struktur społecznych, potem własności, (srodków produkcji zwłaszcza), potem opresywności płci. I tak płyń barko moja...

    OdpowiedzUsuń
  8. Czołem Amalryku! Szczeniarnia ma się dobrze chociaż chowa się po nieojropejskiej stronie wielkiej sadzawki, w tutejszym leberalnym światku "rządzonym" przez wybrylowanego pajaca ze sławnym nazwiskiem.

    Nie wiem, skąd Triarius bierze, że lubię żelazną Małgośkę. Nie, ale doceniam, to że na tle "przywódców" którzy ją otaczali oraz tych, którzy przyszli po niej jawi się ona niczym wielka słoniowa pecyna na tle mysich bobków. Nasrać też trzeba potrafić.

    Co do idiotyzmów, w które wierzą ludzie... Co prawda Młynarskiego jako człowieka słabo trawię, ale nie można dyskutować z trafnością **niektórych** jego tekstów:

    Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio.

    Leberalna postpolityka w pigułce.

    Co do równouprawnienia: stworzyć armie z samych bab chętnych do wojaczki I wysłać na Bliski Wschód, żeby spuszczały wpierdol ultrakoranistom. Wygrają, to dobrze, bo raz pokonają kozojebców, a dwa obejmą ich taka hańbą, że nikt więcej do nich nie dołączy. Przegrają, też dobrze, bo przynajmniej bandy ogłupiałych feministek się świat pozbędzie. A zawszeć jest szansa, że się nawzajem powyżynają i dwa problem z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Mustrum, Amalryk

    (Że się wetnę.) Ten zacytowany przez Mustruma fragment też jest mi bliski, ale wierzę i nadal wierzyć pragnę, że to nie Młynarski (który miał parę jaśniejszych momentów, trzeba mu, mimo wszystko, przyznać), ino Jonasz św.p. Kofta. Chyba że się mylę.

    Co do feministek na Bliski Wschód, to jak najbardziej i z tych właśnie powodów, ale ja bym je wysłał na traktorach. Miałem wtedy 19 lat, a i tak urwało mi oba jajniki i niemal złamało kręgosłup. Fakt, że byłem w pół zgięty w tej kabinie za kierowcą, traktaristą znaczy, bo tam nie ma miejsca, ale to była równa szosa. To by była super terapia, a jak by się która rozmyśliła na czas, to nawet humanitarne jak cholera.

    A w ogóle to tak sobie właśnie wymyśliłem, że w NMP - co może oznaczać Najświętszą Marię Panne i super, ale może też Naprawdę Moją Polskę - żadne bezpitule czy kobiety nie miałyby władzy nad żadnym facetem, w każdym razie nie z błogosławieństwem państwa, nie mówiąc już o przyłożeniu ręki, i żadne takie nie miałyby - z ramienia państwa w każdym razie - nic wspólnego z jakąkolwiek przemocą.

    Poza tym mogą mieć smarowane miodem pośladki i specjalny dodatek na te tam swoje różne. Żeby nie było, że im źle życzę. Ale chop to chop, baba to baba, w większość kobiet, pozostawiona sama sobie, znaczy bez nacisków i ędoktrynacji, przyklasnęłaby mi i zatańczyła radośnie wokół mnie, niczym Dorotka ranną rosą.

    Co Panowie na to?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano. Kłócić się nie będę.

      Usuń
    2. @ Mustrum

      Ale chyba powinieneś się cieszyć! Zresztą mogę się mylić, choć w tym przypadku nie sądzę.

      Pzdrwm

      Usuń