sobota, listopada 20, 2021

Na całkiem inną nutę i absolutnie bezinteresownie

Nie wiem jak jeszcze naprawdę długo, może się xaraz skończyć, bo to "Czarny Piątek", ale - skoro wciąż naiwnie próbuję ludzi przekonać, że powinniśmy sobie realnie pomagać, a nie tylko ględzić, machać flagą, gratulować drug drugu, żeśmy 400 lat zdobyli Moskwę... Te rzeczy!

Więc tutaj absolutnie nic poza moralną satysfakcją nie mam, ale fantastyczne kursy informatyczne z ceryfikatem ukończenia (choć to nie dyplom uczelni!) można dostać za śmieszne pieniądze - jeden poniżej dwóch dolarów, a 22 chyba za jakieś 14.

Oto, la naprzykładu, linek do jednego kursu Pythona - najpopularniejszego teraz języka programowania, stosunkowo łatwego i oferującego sporo możliwości pracy: 

Datamining with Python

 choć to faktycznie zaawansowany kurs, więc oto...

Wszystkie do wyboru

A jeśli nie zdążycie, albo będziecie to czytać za jakiś czas, to zapiszcie sobie i na pewno kiedyś jeszcze, może za rok, będzie znow podobna oferta. Naprawdę polecam!

No dobra, wrzucę jeszcze to, co już zresztą mamy w linkach na stronie z linkami. Jest ty masa świetnych kursów za darmo - od kompów po języki, ale ja, skoro już jesteśmy przy kodowaniu, chcę tu szczególnie polecić takie łagodne wprowadzenie do programowania za pomocą języka Python. Ten kurs jest od Microsoftu, za którym nie przepadamy, ale to poważna firma i kurs jest dość uroczy. Oto linek do całego portalu:  

Alison

a potem sobie poszukać "Python". (A na tym kursie nawet rozumienie angielskiego można sobie ładnie potrenować.)

triarius

4 komentarze:

  1. Drogi Panie Triariusie,

    Wydaje mi się, że do mnie Pan pijesz, mówiąc o "ględzeniu, machaniu flagą, gratulacjach, żeśmy 400 lat zdobyli Moskwę". Jakże niesłusznie. Antynacjonalistą będąc - dla uniknięcia nieporozumień, to nie jest rodzaj nacjonalizmu, ale wrogość wobec nacjonalizmów - nie mam w zwyczaju machać chorągiewkami, ani podnosić narodowych sukcesów. Bardzo mi przykro, jeżeli Pan uważa, że ględzę, ale na to nie jestem w stanie nic poradzić.

    Pozwolę sobie nieśmiało zwrócić uwagę, że moja wypowiedź była skierowana przeciwko wymachiwaniu - chorągiewkami czy pięściami, to obojętne - i gratulacjom, przeciw tym, dla których Żółkiewski w Moskwie to bohater, a Paskiewicz w Warszawie to zbrodniarz. Podtrzymuję tę opinię w całej rozciągłości.

    Proszę się nie obawiać, nie wciągnę Pana w kolejną dyskusję, tylko już zamilknę.

    PS. Przykro czytać, że ma Pan tyle kłopotów. Jeżeli uzna Pan, że mogę w czymś pomóc, to proszę łaskawie napisać do mnie prywatnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, absolutnie nie do Pana! Nawet do głowy by mi nie przyszło, że Pan mógłby to wziąć do siebie. Nasz spór był o całkiem co innego. Tutaj piłem (ci ja) do "Marszu Niepodległości" i znajomych, którzy mi wytykali, że całkiem się nie poczuwam do chodzenia. Na takie imprezy.

      A o Żółkiewyskim Pan chyba faktycznie coś wspomniał, ale niedawno sam wyśmiewałem się z tego, że obchodzimy rocznicę, czterysetną zdaje się, wydarzenia, oznaczającego dla nas 400 lat cierpień, upokorzeń i brania w dupę. Szczególnie zabawne to jest, kiedy Polska na naszych oczach się zwija, jak to się właśnie dzieje, a "prawicowe wartości" (w istocie wartości w ogóle, zwykłe, poza tymi, które wymyślili Trockiści i inne Szkoły Francuskie w ostatnim stuleciu) zwijają się, jak to widać choćby po moich córkach...

      Do tego atomizacja, która już poczyniła takie spustoszenie, że mogą ci mówić, że jesteś genialny, a potem i tak palcem nie kiwną, kiedy giniesz... Albo cię jeszcze okradną i obrażą... To naprawdę nie ta sama rozmowa co o tamtej Rosji, której zresztą naprawdę nie chciałbym ciągnąć, bo, jak to pracowicie i ekshibicjonistycznie opisałem, rozmowy i inne takie, nie rokujące w moich oczach niczego, są dla mnie przykre, a ten temat szczególnie.

      Jeśli jeszcze będę tu jednak jakiś czas, to polecam się do ew. innych tematów und sporów. Co do chęci pomocy, to dzięki, doceniam, gdyby Pan miał dla mnie jakiś wzgl. spory, szybki i niezbyt upodlający zarobek, to się polecam, ale Pan chyba nie ma.

      A co do "machania flagą" - przysięgam, nigdy mi się Pan w tym kontekście nie kojarzył! Przy wszystkich Pańskich licznych wadach (żartuję!), tego typu błazeńskiego "patriotyzmu" (przynajmniej polskiego, a to już coś) nigdy nie dostrzegłem. Raczej przeciwnie.

      "Marsz Niepodległości" razi mnie, bo nikt nawet nie poczuwa się do powiedzenia pytającemu o jakąż to "Niepodłegłość" chodzi. O tę, co ją mieliśmy przez 20 lat w ciągu lat 300? O jakąś przyszłą-niedoszłą, wymarzoną? Czy może o ten koszmarny bantustan, który zresztą już się zwija do końca, i który niektórzy maniacko nam próbują wmówić, jako "wolną Polskę"?

      Te rzeczy. Pozdrawiam czule

      Usuń
  2. W takim razie, wypada mi przeprosić. Wpycham się w nieswoje sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niech Pan już nie kokietuje! Nic Pan nie tak nie zrobił, a już na pewno na tle mego rozdzierającego pożegnania z moją wierną publicznością i resztą tego świata, tudzież (tak yo się pisze?) rozliczeniami z najbliższą rodziną.

      Ale wciąż jest strasznie, tylko apetyt na szybkie i proste rozwiązanie mnie odszedł, w czym można się dopatrywać zalety lub wady - wedle uznania.

      Miły wniosek się nasuwa: zatomizowali już nas doszczętnie, wielu doszczętnie zeszmacili (nie powiem "skurwili", żeby nie obrażać prostytutek), a nawet najsilniejsza jednostka samotnie jest niczym - "nec Hercules (dupa) kiedy wrogów kupa".

      Ale Pan nic przecież nie zawinił i polecam się nadal łaskawej uwadze, ale wolę już dyskutować kunszt Freddyego Mercury, niż zwalające z nóg zalety Carskiego Sioła i okolic, daruje Pan!

      Usuń