sobota, czerwca 07, 2008

Prawicowe zęby w przedpokoju

Prawicę mamy w tym naszym nieszczęsnym kraju dziwną. Albo wywrzaskuje ona "rynkowe" hasła, ciągnące się od Johna Locke i Voltaire'a, którzy byli raczej lewakami niż prawicą... I żadnych innych kryteriów ta "prawica" nie uznaje. Ubek ma mieć emeryturę 10 x wyższą od uczciwego opozycjonisty, bo liczy się tylko rynek i "Prawo". Polskę można praktycznie rozbroić i wydać na pastwę praktycznie każdego ew. napastnika - liczą się bowiem tylko liberalne dogmaty. Jak "armia w pełni zawodowa". Cóż, skoro nie można jeszcze ogłosić zniesienia armii w całości, to trzeba tak. Mądrość etapu. Ale w istocie leberały armii nie znoszą, m.in. dlatego, iż wierzą we wszechświatową, globalną, leberalną utopię. Jak komuniści czy inna lewacka zgraja mózgowców. Tylko kto to dzisiaj rozumie?

Dla mnie chociaż sprawa jest prosta - to nie jest żadna prawica. Powtarzam - leberały i anarchiści nazywający się (jedyną prawdziwą) prawicą to żadna prawica, to utopijne lewactwo! I różne prześmieszne anachroniczne rojenia w rodzaju monarchizmu nic tu nie zmienią. Też mogę mieć negatywne zdanie na temat np. tzw. "równouprawnienia", ale to są sprawy w sumie w stosunku do ideologii wtórne. Choć ważne, zgoda.

No to tych mamy odfajkowanych. Żeby jeszcze w realu z sekciarzami było tak łatwo! Druga część naszej - pożal się Boże! - prawicy (i "pożal się Boże" jest tu wyjątkowo wprost na miejscu!) stanowi cięższy orzech do zgryzienia. Nie dla lewactwa, ojropejsów, cieniasów i totalitarystów oczywiście - krótko mówiąc wrogów - tylko dla kogoś, kto chce to jakoś zrozumieć. A nawet współdziałać, ale właśnie z naciskiem na "działać". Czyli skutecznie. Bo nieskuteczne działanie to z definicji żadne działania - to bicie piany. Czy jak to sobie chcemy w aktualnym młodzieżowym żargonie określić.

Tej drugiej kategorii nie potrafiłbym odmówić miana prawicy. Nie potrafiłbym także odmówić im uczciwych zamiarów, szczerości, głębi przekonań. Problem w tym, że to prawica bezzębna. Z definicji bezzębna, co gorsze, ponieważ dla tych ludzi esencję samą prawicowości stanowi bezzębność. Czyli nieagresywność. Czyli nadstawianie drugiego półdupka, kiedy dostało się kopa w dupę. Czyli bycie "pokoleniem JP2", które to pokolenie zdefiniował jednak, przypominam, nie Św. Paweł w Liście do Koryntian, tylko rodzime media. Takie, jakie one są. Czyli niespecjalnie uczciwe, niespecjalnie bezinteresowne, rzadko do głębi polskie...

Ta "prawdziwa" prawica jest, krótko mówiąc, bezzębna. I to nie dlatego, że zęby jej jeszcze nie wyrosły. Nawet nie dlatego, że te zęby ma w szklance na stoliku w przedpokoju, a ktoś zamknął drzwi na klucz i wyszedł z tym kluczem. Nie! - ona taka jest z samej zasady. Inaczej, jak sądzić się zdaje większość jej najbardziej wpływowych przedstawicieli - prawicą od razu by być przestała.

Przyznam, że dla mnie jest to idiotyzm. I to zarówno z czysto teoretycznego punktu widzenia, bo prawicowości na przestrzeni wieków można słusznie zarzucić masę rzeczy, jednak raczej nie bezzębność. W dodatku nasi wrogowie świetnie to wiedzą, bez przerwy nakręcając się wzajemnie przypominaniem "naszych" dawnych win. Całkiem anachronicznie i najczęściej bardzo fałszywie. Jednak fakt, że "prawica" to nigdy w historii nie znaczyło "zgraja aniołków, które nigdy by muszki nie skrzywdziły".

Ani nawet "słodkich, z lekka (?) eunuchoidalnych, ministrancików o ślicznie przylizanych przez mamusię włoskach, którzy by muszki nie skrzywdzili". (Nie żebym odczuwał aż taką wrogość akurat do muszek. Faktycznie dostrzegam wielu pilniejszych kandydatów do zrobienia im kęsim.)

To było o historii i teorii. Na temat praktyki, realu i teraźniejszości, powiem tylko na zakończenie, iż "prawica" z założenia nieskuteczna nie jest w mojej opinii żadną prawicą. Z założenia nią nie jest! Nieskuteczne z założenia może być lewactwo. Niestety, o dziwo, w rozkładaniu prawicy i normalnej, zdrowej tkanki społecznej, oraz normalnych, zdrowych wartości, lewactwo okazuje się zadziwiająco skuteczne. Nieskuteczne z założenia mogą też być "realne" partie (?) polityczne (?). Ale na temat folkloru politycznego powiedziałem już chyba dość na początku. Mnie interesuje polska prawica, nie skanseny i tabuny niedouków wmawiających sobie, że stają się intelektualną elitą powtarzając wygłupy swego guru.

Czas chyba by - jeśli powrócić do tamtej mojej metafory - ktoś wreszcie wyważył te drzwi i przyniósł sklerotykowi te jego zęby. Sklerotyk to oczywiście polska prawica. Że zęby sztuczne? A co zrobić, skoro prawdziwe jakoś nie wyrastają? Może jakimś cudem ten tknięty już wyraźnie Alzheimerem geront odmłodnieje? I przynajmniej przestanie bez sensu bełkotać. Wmawiając sobie i innym, że jest ślicznym nieletnim ministrantem. Który, w nagrodę za swój niezrównany wdzięk i takąż niewinność, ma przed sobą ogromną przyszłość, zagwarantowaną przez Niebiosa.

Szatan nie śpi, przypominam to wszystkim bardziej ode mnie religijnym rodzimym prawicowcom. I albo trzeba poświęcić życie, by go zwalczyć modlitwą i postem, albo jednak przeciw Złu działać ziemskimi metodami. Ale skutecznie. Z zębami.

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

8 komentarzy:

  1. No dobra, czysty liberalizm to nie jest prawica (mówię tutaj o absolutnym ateistycznym liberalizmie zarówno ekonomicznym jak i światopoglądowym). Zakłada wszechmoc jednostki, możliwość wygenerowania całkowicie nowej moralności z niczego, a mianowicie dostosowania się do niej. A to jest utopia, to jest niemożliwe. I nic dziwnego, że z tego ateistycznego liberalizmu wynikł zarówno socjalizm jak i komunizm.

    Anarchizm? Co Pan rozumie pod tym terminem? Czy to jest tylko anarchosocjalizm, czy również ideologie libertariańskie?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Kirker

    Libertarianizm dla nie nie różni się niczym istotnym od arnachizmu. Nie żebym aż tak dokładnie jego ideologię studiował, ale czytałem kiedyś sporo w "NCz!" i dyskutowałem z jego zwolennikami.

    Anarchosocjalizm to chyba wiadomo. Mamy jeszcze jakiś taki "rynkowy anarchizm" z którego leczę hrPonimirskiego. Wciąż jednak co pewien czas musi wyskoczyć z "oligarchami" i takimi dziwnymi rzeczami. Jeśli to nie jest lewicowe, to już nie wiem co jest.

    Pozdraiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ###Libertarianizm dla nie nie różni się niczym istotnym od arnachizmu. Nie żebym aż tak dokładnie jego ideologię studiował, ale czytałem kiedyś sporo w "NCz!" i dyskutowałem z jego zwolennikami.###

    Zależy jeszcze jaki odłam. Generalnie libertarianizm zakłada niechęć wobec państwowych struktur oraz aksjomat nieagresji (wymysł niejakiego Nocka). I tego są różne odłamy. Klasycznie anarchistyczne to są agoryzm i anarchokapitalizm.

    ###Mamy jeszcze jakiś taki "rynkowy anarchizm" z którego leczę hrPonimirskiego. Wciąż jednak co pewien czas musi wyskoczyć z "oligarchami" i takimi dziwnymi rzeczami. Jeśli to nie jest lewicowe, to już nie wiem co jest.###

    Rynkowy anarchizm, a w czym to się przejawia. Akurat za niewtrącaniem się państwa do gospodarki, to bym się zgodził. Najlepszy byłby Night Watchman, bo nie powstawałyby wtedy monopole/oligopole/właśnie ta oligarchia, o której mówi hrPonimirski. A rynek to wiadomo, urządzony jest podobnie jak ekosystem. Są więksi i mniejsi, jedni są w różnym stopniu związani z drugimi. I to raczej nie jest anarchia, tylko to jest efekt katalaktyki.

    Wolny rynek nie jest jednak w żadnym sposobem generatorem żadnej moralności. On po prostu jest, a wynika z tego, że ludzie są różni, czy chcemy tego, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ kirker

    A co to jest ten "aksjomat nieagresji"? Brzmi fascynująco i chętnie bym poznał, bo mam dziwną słabość do aksjomatów. Szczególnie takich, które się otwarcie jako aksjomaty przedstawiają. Co nie jest, jak Pan wie (wiesz) normą.

    Co do "niewtrącania się państwa do rynku" to ja bym się bez trudu zgodził. Widzę tylko jeden drobniutki problem - to rynek bez porównania bardziej wtrąca się do państwa, jak i do wszystkiego innego.

    I to jest AUTENTYCZNY problem prawicowości! Niezauważanie go jest zamawianiem duchów i samooszukiwaniem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Odnośnie rynku, to jak ma się on wtrącać do państwa?

    Rozumiem, że są organizacje typu loże masońskie, ale te można zdelegalizować i nie widziałbym w tym nic zdrożnego.

    Zakaz handlu w niedzielę i święta... tego akurat jestem zwolennikiem.

    No i co wtedy ma rynek do państwa?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ kirker

    No a jak niby w realnym świecie daje się oddzielić "wolny rynek" - czyli wydestylowaną abstrakcję do której współczesna giełda dopiero się zbliża i nigdy nie będzie to wielkie zbliżenie - od całej "reszty"?

    Co zrobić, żeby pieniądz nie decydował o polityce (co Korwinom tego świata się oczywiście ogromnie podoba, ale mnie nie). Przy odpowiedniej ilości forsy można zrobić praktycznie wszystko, prawda? Jak forsa, czy biznes - niekontrolowana (bo "wolna") żądza zysku, tak uwielbiany przez leberałów, ma nie rozkładać wartości, z rodziną na czele?

    Przecież jeśli forsa jest w produkowaniu różowych golarek i szołów Kuby Wojewódzkiego, to właśnie to będzie robione - takie są prawa rynku.

    Z jednej strony wydaje mi się to tak oczywiste, że aż szkoda gadać. Z drugiej można by o tym pisać całe książki i chyba by było warto. Tyle, że jakoś nikt nie raczy tych drobnych problemów leberalnej religii choćby zauważyć. Bo to jest religia - religia Oświecenia. I nic innego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja śmiem twierdzić, że właśnie w tym wypadku szoły Wojewódzkiego wynikają z tego, że ludzie są niedouczeni i się podniecają byle gównem. To jedna rzecz.

    Poza własnie twórcy szołów typu Wojewódzkiego dbają o to, żeby nikt się inny nie wybił i mają związek z władzunią. Bo dlaczego na przykład konserwatyści nie mogą podobnego szołu zrobić? A bo jest pieprzona koncesja na usługi radiowe i telewizyjne, a zatem to wynika z niedoborów rynku, a nie z jego istnienia.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń