poniedziałek, kwietnia 20, 2009

Zapłodniony i sprowokowany...

... przez Nicponia (przed chwilą, w prywatnej rozmowie, a co Zemke myślałeś?) powiem teraz parę rzeczy. Związanych z tym, cośmy z Nicponiem sobie dyskutowali.


Leberały są durne, albo łżą (a zapewne i to i to) gadając jaką to straszną rzeczą jest państwowa biurokracja i przeciwstawiając to zbiurokratyzowanie mniej lub bardziej "liberalnemu" państwu, gdzie biurokracja państwa jest stosunkowo mniejsza... Tyle że... Okupione to jest odpowiednio (?) większą ilością prawników, ze wszystkim, co jest z tym zawsze związane. Jak to: samowola i w sumie niemal wszechmoc prawniczej korporacji, ogromne koszty "usług" prawnych dla normalnych ludzi, selekcja "odpowiednich" ludzi do tych korporacji... Itp., itd.

To jest kwestia definicji i ustalenia granic - gdybyśmy liczyli biurokrację WRAZ z prawnikami, a czym w końcu oni się aż tak bardzo z punktu widzenia normalnego człowieka różnią, że spytam? - to sprawa wyglądałaby inaczej, niż się to na ogół widzi, inaczej niż nam to różne załgane leberały przedstawiają!

Powiem od siebie, że tak samo jak, z dwojga złego, wolę państwową (a konkretnie polską, bo inaczej mówimy o okupacji, co samo w sobie mi nie odpowiada) policję od wolnych i niezależnych gangsterów, tak samo wolę jednak państwową (polską) biurokrację, od wolnych i niezależnych prawników. Którzy to prawnicy jak się zaczynają w realu panoszyć, jeśli im państwo pozwoli, to widać i u nas, i np. w USA.

* * * * *

Kto jest gorszym szkodnikiem?

1. ktoś, kto daje - samorodnym i licznym, czy tego chcemy czy nie, one będą i tak, nie oszukujmy się! - lemingom codzienne SMS'y (w przenośni), dyktujące im co mają myśleć i mowić, organizujące ich w pewną "opinię" i docierające z tym ich "głosem" do innych miejsc, gdzie jakiś zabłąkany i nie otrzymujący jeszcze owych światłych SMS'ów leming mógłby się znaleźć...

czy też...

2. ktoś, kto dociera do ludzi w dużej części potencjalnie sensownych, patriotycznych, niegłupich, starających się myśleć w miarę niezależnie, a do tego często ambitnych, zaradnych i niebiednych, w sumie materiał na zdrową patriotyczną polską prawicę - po to, by ich zarazić wirusem (nieuleczalnego jak wskazują dotychczasowe doświadczenia) infantylnego egoizmu, absolutnej politycznej głupoty (a właściwie to wstrętu do wszelkiej mającej jakikolwiek związek z realem polityki), mózgowym utopizmem i organiczną niemal skłonnością do wszelkich kolaboracji, ze służalczością wobec Rosji na czele?

Jeśli ktoś umie sobie na powyższe pytanie odpowiedzieć, odpowie sobie równocześnie na pytanie o to, kto zasługuje na tytuł NAJBARDZIEJ NIEDOCENIANEGO SZKODNIKA III RP i jednocześnie NAJBARDZIEJ NIEDOCENIANEGO WROGA POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI OSTATNICH 20 LAT.

Nie jest chyba trudno odgadnąć, kto są te dwie osoby, o które tu chodzi, prawda? No więc byłbym ciekaw opinii czytelników i ew. polemik.

* * * * *

Parafrazując nieco (ale tylko niewiele) słynne zdanie Piłsudskiego o więzieniach i policji, powiem, tak: Kto mówi, że pragnie wolnej Polski, ale musi to być polska bez państwowej biurokracji - nie chce wolnej Polski!

Rzekłem to całkiem nie dlatego, bym biurokrację - jakąkolwiek - osobiście kochał, czy np. sam w niej pracował. Nie, całkiem przeciwnie. Tylko po prostu poziom biurokracji nie jest czymś, co możemy sobie (wbrew poglądom różnych "realnych" świrów) dowolnie zmieniać - to jest kwestia stopnia skomplikowania społeczeństwa (i państwa, a jakże!); etapu w rozwoju (czy też schyłku) całej cywilizacji, do której należymy...

Poważny polityk, kiedy się gra w siatkówkę, nie zaczyna wrzeszczeć, że on siatkówki nie lubi i życzy sobie grać w piłkę wodną. Może, jeśli ma akurat szansę i masę siły, ew. wymusić granie w piłkę wodną, ale jest to b. rzadki przywilej, a w każdym razie poważny polityk nie będzie o tym w koło gadał, zanim to zrobi. (A potem już też nie, bo po co?)

Jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, to powiem wprost - polityk (?) krzyczący o tym, że jemu się demokracja nie podoba, bo on sobie chce wprowadzić dyktaturę, to błazen i tyle. Niech wprowadza, ale gadanie na ten temat? Ze stałymi odniesieniami do Rewolucji Francuskiej, którą trzeba oczywiście widzieć dokładnie tak, jak Guru - bo inaczej jest się lewakiem? A czemu nie do Wojen Punickich albo Wojny Trojańskiej?

I potem mamy taki skutek, że rzekomo "prawicowi" ludzie, zarażeni jednak wirusem tych "realnych" poglądów, wymyślają na jedyną naprawdę realną i realnie patriotyczną partię w tym przeklętym od Boga kraju, że to niby "bolszewicy"... Dlatego, że nie likwidują całej biurokracji państwowej. Całej POLSKIEJ biurokracji państwowej - na której miejsce od razu wskoczy biurokracja PONADPAŃSTWOWA - europejska czy globalna... Takich ludzi naprawdę powinno się rozstrzeliwać za głupotę i szerzenie zdrady.

Powiem to, testując niejako nowe przepisy, zwalczające "szerzenie nienawiści i rasizmu", które niedługo będą sankcjonować represje za samą głośno wyrażaną niechęć do "Wielkiego Projektu Europejskiego"... Ale co mi tam! W tym smrodzie i w tej przerażającej powszechnej głupocie i tak nie sposób wytrzymać! Jeśli siedzenie w pierdlu było zaszczytem w czasie zaborów i w mrocznej epoce PRL - to i dzisiaj musi być zaszczytem, bowiem III RP, jeśli nawet jeszcze tego poziomu pod niektórymi względami nie osiągnęła, to, z "europejską" i nie tylko pomocą, szybko, nie tylko do osiągnięcia, ale i do przekroczenia tamtych wzniosłych standardów podąża.

A jeśli mnie ktoś spyta dzięki komu, to powiem, że jest takich wielu, co do większości z większą częścią odwiedzających mojego bloga (tymi co nie służbowo) łatwo się zgodzimy, ale także dzięki temu panu, na którego temat była tu przed chwilą zagadka. Jeśli nie właśnie DZIĘKI NIEMU NAJBARDZIEJ. Głupota, kochane ludzie - na przykład taka, jaką ten pan w tym nieszczęsnym narodzie rozsiewa - to w polityce naprawdę rzecz nie do wybaczenia... Wcale nie mniejsza zbrodnia od tchórzostwa czy konformizmu. I wcale nie mniej się mści na narodach nią dotkniętych.

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

6 komentarzy:

  1. Tygrysie,

    to, co napisałeś o biurokracji jest niestety bzdurą.

    Ale najpierw prawnicy- w tym sa jednak lepsi od biurokracji, że sa poddawani weryfikacji i z ich usług korzysta kto chce. A kto nie chce ten nie. Z biurokracja juz sie tak nie da. I biurokracja ma nad czlowiekiem władze realną.

    Poziom biurokracji- to nieprawda, że ten poziom, który jest jest jakoś obiektywnie ustawiony i konieczny.

    20 lat temu, gdy upadała komuna biurokracja (łacznie z aparatem partyjnym) była kilkukrotnie mniejsza niż dziś. Podobnie w Niemczech, Francji- wszedzie. Ludzi w miedzyczasie nieprzybyło, przybyły nowe technlogie wręcz ulatwiające życie, sprawy siębardziej nie skomplikowały za to biurew przybyło i to geometrycznie.

    Nie jest więc tak, że jest to obiektywna potrzeba etapu- to zwyczajna kolonizacja. Rozrost raka.

    No i nie zauwazasz tego, że biurokracja paneuropejska czy ponad światowa jest wynikiem rozrostu biurokracji lokalnej. Ich przybywa w takim postepie, ze musza exportować część z siebie na zewnątrz. Miedzynarodowa biurokracja to nie marsjanie, to delegaci biurokracji lokalnej.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Nicpoń

    "Ale najpierw prawnicy- w tym sa jednak lepsi od biurokracji, że sa poddawani weryfikacji"

    Przez kogo? Przez PRAWNIKÓW, prawda? Case dismissed! ;-)

    --

    "i z ich usług korzysta kto chce"

    A jak nie chce, to płaci milion na sierociniec, zamawia całostronicowe przeprosiny w Gazetniku Wyborczy, albo idzie do pierdla, gdzie trzyma się cały czas za dupę, żeby go nie zaskoczyli... Prawda? Game, set, match! Again, mój słodki kochasiu tego chyba najobrzydliwszego gatunku ludzi - kauzyperdów.

    --

    "I biurokracja ma nad czlowiekiem władze realną."

    Jasne - sądy nie mają! ;-)

    --

    "Nie jest więc tak, że jest to obiektywna potrzeba etapu- to zwyczajna kolonizacja. Rozrost raka."

    Nie, ja twierdzę, iż o wiele bardziej prawdopodobna jest teza, iż stężenie biurokracji jest mniej więcej stałe, a biurokracja ojropejska wchodzi właśnie NA MIEJSCE państwowej (w sensie narodowej). I niszczenie państwa - w tym jego biurokracji - jest właśnie dążeniem ponadnarodowych, przeważnie ojropiejskich "elit" do wyeliminowania konkurencji i zniszczenia narodowych państw.

    Gdzie było państwo bez biurokracji, że spytam? Od ponad pięciu tysięcy lat państwo oznacza państwową biurokrację. Można się tym faktem nie zachwycać, można sobie wmawiać, że jest się dość silnym, by nie potrzebować państwa... Co przeważnie jest naiwnym złudzeniem zresztą, ale nawet jeśli nim nie jest, to jest to tylko czyjś PRYWATNY gust i interes, który do dobra państwa ma się całkiem nijak.

    Nie jestem żadnym fanatykiem biurokracji, sam chciałbym ją nieźle wziąć za mordki i w miarę możności ograniczyć, ale to co się widuje w sieci, to już paranoja - wymyślanie PiS od bolszewików, przez rzekomą prawicę, za to, że nie wyznaje i nie wprowadza w życie kretyńskich rojeń jakichś (opłaconych zapewne za to rublami) świrów?!?

    Biurokracja jest faktem, biurokracja była, jest i będzie. I chodzi tylko o to, żeby to była POLSKA biurokracja. Potem możemy se ją ew. nieco ograniczać i tresować wedle naszego smaku.

    Utopie nie mają z prawicowością nic wspólnego, zaś przykładanie ręki do rozwalania własnego kraju to już czyste lewactwo, poza tym, że oczywiście zdrada.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. Korporacje prawnicze ci oni też chcą pochlastać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tygrysie,

    i po co tak biurokracji bronisz? Wyobraź sobie, że PIT-a nie musisz składać, biegać do ZUS-u, NFZ-u, że do bryki możesz wsiąść, jeżeli tylko umiesz jeździć, że dziecka nie musisz do szkoły posyłać, gdy nie musisz latać do urzędu, żeby ściąć drzewo na swojej posesji lub nikt nie czepia się, że jesz swojego uprzednio ubitego prosiaka... i czy życie nie byłoby wtedy łatwiejsze?

    Kiedy się łatwiej biega, jak masz 10 kilo kamieni w plecaku, czy jak nie masz takiego obciążenia.

    Tak samo po kiego 300 koncesji, koło 10 starczy. Dlaczego restaurację zamiast 3 dni otwiera się 2 lata? Dlaczego firmę zamiast przez 15 minut do pół godziny zakładasz rok albo dwa.

    Dodam więcej - 6 ministerstw by wystarczyło nam do życia.

    A urzędy odpolitycznić - stworzyć należy Korpus Służby Cywilnej, żeby się zajmowali tym ludzie znający się na rzeczy, a nie z partyjnego nadania.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. pozwolę sobie się wtrącić :>

    1. teza o komplementarności prawników i biurokracji

    myślę że źródło całego konfliktu jest inne niż panowie uważacie i stąd nieporozumienia. problemem jest totalitarność systemu - w pewnym rozumieniu jest to istotnie biurokracja. mianowicie, poszerza się zakres regulacji, to jest właściwa przyczyna - powiększenie biurokracji czy rzesz prawników jest tylko skutkiem tego, że prawo wkracza w coraz szersze sfery i wyzuwa obywateli z prywatności. w tym sensie rzeczywiście zmniejszenie biurokracji spowoduje zwiększenie samorządności i wpływów prawników, ale to nie oznacza, że "stężenie biurokracji" jest stałe - jest proporcjonalne do zakresu regulacji prawnych. można oczywiście zapytywać skąd się bierze to poszerzenie - i tutaj z kolei chyba się panowie zgadzacie, że jest to tendencja, którą ma każdy organizm, również społeczny czy polityczny, tendencja do ekspansji, tylko że przypisujecie to (nicpoń) biurokracji w ogóle albo (tygrys) biurokracji w szczególe, ponadnarodowej. tutaj trzeba oddać nicponiowi, że substratem ponadnarodowej istotnie są biurokracje narodowe, a tygrysowi, że inne biurokracje narodowe mogą (i powinny) stawiać opór instalacjom obcym, póki mogą, i forować swoje - chyba lepiej mieć swoich w brukseli, niż brukselskich u siebie, skoro tak czy siak jacyś będą :)

    2. możliwość pozbycia się prawników

    istnieje :> społeczeństwo, jakkolwiek wciąż i wieczyście złożone z idiotów, jest złożone z idiotów "uwiedzonych" (powinno być wykształconych wedle najnowszych mód, ale to by się kłóciło ze starożytną semantyką przedwojnia :>), którzy byliby w stanie bez problemu przetworzyć materiał prawny na własną rękę, gdyby był on odpowiednio sformułowany - jeszcze ileśset lat temu to nie było możliwe, bo ludzie z trudem czytali i pisali, ale dziś wydaje się być. tylko że to nie jest nikomu na rękę i pewnie się z tego właśnie powodu nie stanie. ludźmi ogłupionymi łatwiej jest rządzić, a wobec ustawy o VAT każdy jest ogłupiony :> myślę, że jest to nic innego, jak substytuowanie sacrum przez świeckie systemy - nowoczesny obywatel też musi przed czymś padać na mordę, czegoś nie rozumieć, bo w przejrzystym systemie zaraz by zauważył przekręty.

    3. konieczność istnienia prawników/biurokracji

    niestety też raczej istnieje. jeśli się przyjrzymy ewolucji biurokracji, to zobaczymy, że olbrzymie skoki wykonywała wraz z postępami demograficznymi. jeśli ktoś działa w strukturach społecznych/samorządowych/generalnie kierowniczych/ma pracowników, to może to łatwo zaobserwować. jeśli mamy 20 ludzi, to można im patrzeć na ręce. jeśli mamy 200, to trzeba wydelegować 10, z których każdy będzie patrzył na ręce 20 i kontrolować tych 10 - i tak dalej. w momencie, w którym ludzi zaczęło się robić dużo, znikła szansa na opieranie systemów społeczno-politycznych na bezpośrednim kontakcie, wszechstronnej analizie, uznaniu zasług osobistych, a współplemieniec/partner/klient stał się bliżej nieokreśloną "jednostką", petentem, którego trzeba jakoś standardyzować i siłą rzeczy odczłowieczać. i konieczność tego jest oczywista tak długo, jak państwo ma być wspólną inwestycją (czyli tak długo, jak np. podatki trzeba pobierać, ewidencjonować potencjalnych żołnierzy itp). mrzonki o powrocie do wspólnot pierwotnych zbijam niegdysiejszym porównaniem tygrysa o pancerniku i kajakach - wykonując taką woltę po prostu cofnęlibyśmy się w historii ustroju o setki lat i przerabiali jeszcze raz te same błędy :>

    4. władza prawników

    to oczywiście zależy od ustroju, ale nie bądźmy utopistami - nie po to istnieje zawód prawniczy w nowoczesnych państwach, żeby się można było bez nich beztrosko obywać. rzeczywiście brak prawnika na 90% oznacza przegrywanie spraw, zwłaszcza, jeśli strona przeciwna takim dysponuje. wprawdzie im dalej w to brnę, tym bardziej jestem przekonany, że studia prawnicze to taki lepszy ogólniak (może przedwojenny ogólniak), ale mimo wszystko tak jak do naprawiania kontaktu najczęściej woła się odpowiedniego magika (bo się nie ma czasu, bo się nie chce, żeby prąd pierdolnął, bo się w ogóle nie chce, bo się całe życie specjalizowało w innych dziedzinach i jakoś nie było czasu nauczyć się samemu, a i teraz tego czasu nie ma) a do wypiekania pizzy pizzerię (można zrobić samemu, ale z piecyka domowej kuchenki to jakoś jednak nie to) tak do prowadzenia spraw przed sądem się woła odpowiedniego magika, bo on "w tym siedzi". i tak jak de iure władza prawników jest znikoma, tak dysproporcja pomiędzy stroną reprezentowaną przez (zwłaszcza dobrego) profesjonalistę i stroną takiej pomocy nie otrzymującą jest tak duża, że de facto władza prawników przy tak dużym zakresie regulacji staje się olbrzymia i - wobec możliwości kształtowania decyzji sądów/organów administracji poprzez skargi/odwołania itp - co najmniej równa władzy urzędów. tygrys to rozpisał przykładem, ale z przykładem łatwo się kłócić czepiając się szczegółów, więc pozwoliłem sobie wyabstrahować :>

    5. inne uwagi

    1) koncesji jest 6 w polskim prawie, reszta to zezwolenia albo działalność regulowana, gdzie kompetencją państwa jest jedynie sformułowanie przesłanek otrzymania zezwolenia, a nie swobodne uznanie. różnica jest wbrew pozorom całkiem istotna.
    2) nie wszyscy prawnicy to szuje, napraaaawdę :> ja np. się staram nie być (szkoda że mi nie przyszło zawczasu starać się nie być prawnikiem, ale już teraz za późno na takie żale)
    3) postulat odpolitycznienia urzędów jest kompletną mrzonką, kto by to miał zrobić? bóg nam ześle ducha świętego? ludzie będą robić, a ludzie zawsze reprezentują jakąś opcję polityczną. poza tym kształcić tam będą również ludzie, którzy co trzeba przekażą podopiecznym - a dodam, że w systemie edukacji (także wyższej) prawica nie ma silnego lobby, ba, nie ma go prawie wcale.
    4) zgadzam się natomiast, że zakres regulacji (idiotyczne zasady przyznawania prawa jazdy/prawa budowlanego itd) jest nie do przyjęcia, z tym, że to nie jest kwestia systemowa (chyba, pewności nigdy mieć nie będziemy), a raczej polityczna.
    5) co zaś się tyczy bohatera naszego tekstu, to bym się tak na niego nie wściekał, często służy - o ile się orientuję - jako atrakcyjny wabik w stronę prawicy, dla rozmaitych pogubionych i wrażliwych na populizm delikwentów, więc jego rola dziejowa może być czegoś warta. i w przeciwstawieniu z władcą lemingów raczej za gorszego miałbym władcę lemingów, bo on degeneruje ludzi trwale, a z utopizmu jednak się wyrasta, a przynajmniej znam świadectwa wielu wyrosłych (nie znam natomiast żadnego przypadku wyrośnięcia z lemingofrenii, chociaż czasem te debile zmieniają fasadowe sympatie polityczne).

    OdpowiedzUsuń
  6. Tygrysie,

    "Przez kogo? Przez PRAWNIKÓW, prawda? Case dismissed! ;-)"

    Nie, przez klientów, którzy korzystają z ich usług. Z "usług" biurokracji korzystac muszą i weryfikacji nie ma żadnej.

    "A jak nie chce, to płaci milion na sierociniec, zamawia całostronicowe przeprosiny w Gazetniku Wyborczy, albo idzie do pierdla, gdzie trzyma się cały czas za dupę, żeby go nie zaskoczyli... Prawda? Game, set, match! Again, mój słodki kochasiu tego chyba najobrzydliwszego gatunku ludzi - kauzyperdów."

    90% ludzi milionowy pozew nigdy w życiu nie grozi. A nawet jak zagrozi może sobie wybrać z tysięcy prawników którzy sa na rynku. Może też sięgnąc do książek i bronić się sam. Moze sobie też wziąć pana z urzedu. Ma wybór- przy urzędasach - ŻADNEGO.

    "Jasne - sądy nie mają! ;-)"

    Oczywiście, że mają. Kto twierdzi inaczej? Żeby zaś nie zmyślac- wex karteczkę i policz, jaką władzę sądów odczuwasz ty sam nad sobą a jaka władze urzędników odczuwasz także nad sobą? Już? I sam widzisz. Jak tam, PIT już złożony? Poszedłeś juz wyspowiadać się złotemu cielcowi?

    "Nie, ja twierdzę, iż o wiele bardziej prawdopodobna jest teza, iż stężenie biurokracji jest mniej więcej stałe, a biurokracja ojropejska wchodzi właśnie NA MIEJSCE państwowej (w sensie narodowej). I niszczenie państwa - w tym jego biurokracji - jest właśnie dążeniem ponadnarodowych, przeważnie ojropiejskich "elit" do wyeliminowania konkurencji i zniszczenia narodowych państw."

    To akurat bzdura z dwóch powodów:
    1. nie obserwuje się wypychania lokalnej biurokracji biurokracja unijną.
    2. unijnemu molochowi władzę może przekazać tylko istniejąca biurokracja lokalna rezygnując ze swoich kompetencji na rzecz miedzynarodowej sitwy. Jeśli biurokracja lokalna nie sprawuje nad ludzmi wladzy w jakimś zakresie wtedy nie jest w stanie przekazać dalej tych kompetencji- bo ich nie ma.

    "Gdzie było państwo bez biurokracji, że spytam? Od ponad pięciu tysięcy lat państwo oznacza państwową biurokrację. Można się tym faktem nie zachwycać, można sobie wmawiać, że jest się dość silnym, by nie potrzebować państwa... Co przeważnie jest naiwnym złudzeniem zresztą, ale nawet jeśli nim nie jest, to jest to tylko czyjś PRYWATNY gust i interes, który do dobra państwa ma się całkiem nijak."

    Nikt tu nie mowi o państwie bez biurokracji, wiec bijesz sie z urojeniem. Natomiast rozrost biurokracji ponad pewien naturalny poziom skutkuje nie tylko niewola ludzi i ich pauperyzacją, ale fizycznym oslabienim państwa. Balast!

    "Nie jestem żadnym fanatykiem biurokracji, sam chciałbym ją nieźle wziąć za mordki i w miarę możności ograniczyć, ale to co się widuje w sieci, to już paranoja - wymyślanie PiS od bolszewików, przez rzekomą prawicę, za to, że nie wyznaje i nie wprowadza w życie kretyńskich rojeń jakichś (opłaconych zapewne za to rublami) świrów?!?"

    To jest merytorycznie bełkot- zero treści. Konkrety prosze.

    "Biurokracja jest faktem, biurokracja była, jest i będzie. I chodzi tylko o to, żeby to była POLSKA biurokracja. Potem możemy se ją ew. nieco ograniczać i tresować wedle naszego smaku."

    To prawda, biurokracja jest faktem. Czy to dobrze, że Polska? Nie jestem pewien. OSobiście uwazam, że lepiej by była obca- wtedt starałaby się robic wszystko, by sie ludziom w Polsce przypodobac, bo inaczej o pogromy bardzo łatwo. Trudniej się znosi ucisk od obcych.
    Poza tym tresowac można kogoś slabego. Nie da sie tresowac biurokracji tak rozrośniętej jak nasza. Najpierw ją trzeba zmniejszyć o 4/5 i pozbawić większości kompetencji oddając je ludziom. Tak przygotowaną biurokracje można sobie tresowac do woli. Odwrotnie zaś to biurokracja tresuje nas.

    "Utopie nie mają z prawicowością nic wspólnego, zaś przykładanie ręki do rozwalania własnego kraju to już czyste lewactwo, poza tym, że oczywiście zdrada."

    A to a propos czego?

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń