środa, listopada 18, 2009

Kiedy wolny rynek jest nam przyjacielem...

Większość żyjących obecnie mieszkańców ziemskiego globu pozostaje zapewne wciąż w bolesnej nieświadomości o moim istnieniu, jednak paru ludzi mnie zna i ci widzą chyba we mnie czołowego pogromcę "wolnego rynku". Coś w tym jest, oczywiście, tyle że "wolny rynek" - jak przeważnie bywa z obiektami kultu fanatyków... Fanatycznych, ale niezbyt mocnych w argumentach i rozumowaniu, o kontakcie z realem już lepiej nie wspominając - to pojęcie wieloznaczne i używane przez rzeczonych wyznawców w sposób im wprawdzie wygodny, ale za to urągający elementarnej logice.

Jest przecież tak, że ktoś prowadzi jakiś własny biznes i nieźle mu idzie... Jest zadowolony, pasuje mu ten sposób na życie, a forsy też ma z tego tyle, że mu żona z teściową co dzień głowy o nią nie suszą... Oczywiście taki ktoś, jak uczy doświadczenie, musi ponarzekać na podatki... Musi popomstować na "durne przepisy" i na "tych tam u góry, co to nie rozumieją potrzeb przedsiębiorców, którzy to przecież solą ziemi itd. itd." Tyle można by zrozumieć, wybaczyć.

Dziwnie spora jednak część tych ludzi robi rzeczy całkiem przedziwne. Jak to głosowanie na "liberalną i sprzyjającą biznesmenom" partię, czy raczej "platformę". Albo też - zamiast się cieszyć swym dostatkiem i że robią w końcu to co lubią, zaczynają czytać "von" Misesa... Bełkotać o przywróceniu parytetu złota... I takie różne śmieszne sprawy. A, byłbym zapomniał - wyraźnie nie wystarczy im dostatek i że lubią to co robią, oni muszą jeszcze być wyniesieni na ołtarze! I w zasadzie są, ale im to nie wystarcza. Jakoś nigdy.

A są jeszcze zabawniejsi - tacy, co to złamanego grosza nie powąchali... Nigdy żadnego biznesu nie prowadzili... Bladego (jak krętek) pojęcia jak to się robi, i jak w ogóle naprawdę działa ekonomia, nie mają... A mimo to parytet złota przywracają... Pomstują... A przecież nawet ten trzepak, pod którym prowadzą swoje codzienne niemal konwentykle z kolegami o podobnych profilu osobowości i podobnych osiągnięciach, został postawiony nie przez nich, a właśnie raczej przez państwo, albo też inną obrzydliwą "oligarchię"!

Z tymi drugimi to się w ogóle nie da gadać - w każdym razie nie na te tematy, bo na inne może by się i dało, kto to może wiedzieć. Ale jeśli się z takim gościem z tej pierwszej kategorii - biznesmenem znaczy, któremu biznes nie wystarcza, zadowolona żona z zadowoloną jej mamusią także - tylko chce być uznany za sól ziemi i żeby... Czy ja zresztą wiem co oni sobie konkretnie marzą? W każdym razie jakieś nowe szaty króla na pewno - w mniejszej czy większej przenośni. Tyle wiem.

No więc jak się z takim pogada, to nagle okazuje się, że ten "wolny rynek" to żaden "wolny (ach!) rynek", a po prostu nieco najzwyklejszej ekonomii i najzwyklejszej drobnej przedsiębiorczości... No bo ta nie-drobna, to, parafrazując głębokie i wiecznie żywe stwierdzenie Marka Krassusa, musiałaby umożliwić przedsiębiorcy wystawienie prywatnej armii... W każdym razie z całej maniackiej oświeceniowo-deistycznej idei, robi się nagle coś małego i zwyczajnego. A takim znowu strasznym facetem, żebym chciał producentów lizaków czy naprawiaczy zegarków od razu na pal nadziewać, to ja nie jestem! Nie o takim "wolnym rynku" rozmawiam, nie taki "wolny rynek" zwalczam, wyśmiewam...

Przykład? Dowód? Otóż ostatnio moje ulubione wydawnictwo Paladin Press reklamuje... Nie wiem zresztą czy całkiem "ostatnio", bo, choć kontakty z nim mam od b. dawna, to z przerwami... W każdym razie wysyła mi taki emailowy biuletynik, a w nim reklamuje książki, które są "slightly scruffy"... Na nasze powiedziałoby się "nieco zmachane", albo jakoś tak. Że w nie całkiem idealnym, nienaruszonym i dziewiczym (ach!) stanie.

I te książki można dostać za pół ceny w stosunku do tych dziewiczych (ach!). No to sobie zamówiłem parę. A do tego, jak to zazwyczaj się robi, parę w stanie całkiem dziewiczym (ach!), czyli normalnych i za 100% ceny. I dzisiaj one przyszły. I co widzę? Otóż moje dwie "nie całkiem dziewicze" (ach!), "z letka scruffy" books, od dziewiczych (ach!) i nie "scruffy" różnią się tym, że mają tam na tej płaszczyźnie przeciwnej grzbietowi - na tej, wiecie, płaszczyźnie, co to stworzona z miliona cieniutkich kartek leżących jedna tuż przy drugiej - przybity niewielki czerwony stempelek.

Stempelek ów mówi jedno słowo: "damaged". Co się na nasze tłumaczy jako "uszkodzone". Albo "uszkodzona", jeśli "książka". Oni tego nie rozróżniają, taki mają język. Żadnej fleksji. Spengler o tym ciekawe rzeczy mówi, ale zaraz wezmą mnie za jakiegoś maniaka... Jakbym pod trzepakiem parytet złota przywracał, tylko gorzej. Ludzie naprawdę są dziwne!

W każdym razie jest tam ten stempelek... Estetycznie całkiem niczego sobie, a nawet "esthetically pleasing" powiedziałbym w tym ich dziwnym języku... I ABSOLUTNIE NIC POZA TYM nie znalazłem! Nic, co by mogło świadczyć, że książka - poza tym, że ma stempelek, co faktycznie można uznać za utratę dziewiczości (ach!) - była jakaś nie do końca dziewicza (ach!). A dostałem dwie takie, więc to na żadne niedopatrzenie - wypuszczenie dziewicy (ach!) jako rzekomej doświadczonej pracownicy świątyni miłości (ach!) - nie wygląda. Obie mają stempelek i nic poza tym nie różni ich od książek... Powiedzmy wreszcie to słowo - NOWYCH!

Z "wolnego rynku" się wyśmiewam, z etosem biznesmena, co to na ołtarze by się rwał i "von" Misesa czyta, się nie utożsamiam, ale marketingu się - co za szok dla niektórych, prawda? - jednak liznęło. No i stwierdzam, że tego dziwnego postępowania mego ulubionego wydawnictwa nie potrafię zrozumieć inaczej, niż jako właśnie ZNAKOMITY CHWYT MARKETINGOWY.

W końcu mamy kryzys, prawda? I oni tam też pono mają, a z tym Obamą szybko z niego nie wyjdą... No więc chcą sprzedać swoje publikacje, a jednocześnie nie wyjść na jakichś takich, co to wszystko przeceniają bo muszą sprzedać, bo już im na chleb z margaryną nie starcza. A dodatkowo przecież ludzie, kupując te "skrofuły", te książki "mniej dziewicze" (ach!), przeważnie dobiorą sobie coś z tych całkiem (ach!) dziewiczych... To jest naprawdę fajny chwyt marketingowy. I z czymś takim dotychczas się nie spotkałem.

No dobra, ale dlaczego ten "wolny rynek" od razu został naszym PRZYJACIELEM? Aż? No bo te książki są naprawdę b. interesujące - ot dlaczego! Miałem dzisiaj (a właściwie to wczoraj, bo już po północy) sporo zajęć, ale i tak jedną już właściwie przeczytałem, a drugą zacząłem. No i znalazłem w nich parę rzeczy, którym chciałbym się teraz z mymi P.T. podzielić.

Na przykład w jednej z nich znalazłem stwierdzenie, że "nadmiar doskonałości jest błędem". Czyż to nie śliczne? Zastanawiam się nawet nad zrobieniem z tego motta tego bloga, ale mam i tak masę kandydatów, więc nie wiem. No i jeszcze to znalazłem: "Działanie w ten sposób na tłum oznacza kontrolowanie jego determinacji by cię dorwać. Wszystko sprowadza się do ceny, jaką każda jednostka w tym tłumie jest gotowa zapłacić za to, by cię dorwać". (Nawiasem "by cię dorwać" kończy oba zdania - to nie jest moja stylistyczna niedoróbka!) Czyż może być piękniejszy aforyzm odnoszący się także - nie tylko do ludzi spotykających na swej drodze agresywnych motocyklistów i młodzieżowe gangi - ale także do nas, spenglerycznych neo-stoików i, czasem, kontrrewolucjonistów in spe?

Zaś w drugiej "nie całkiem dziewiczej" (ach!) książce, co ją zacząłem dopiero czytać, znalazłem coś jeszcze wspanialszego! Otóż okazuje się, że najbardziej pod względem genetycznym zbliżone do nas, ludzi, stworzenie - karłowaty szympans Bonobo, mający 98,8% naszego garnituru genów - kiedy widzi bijące się inne szympanse Bonobo, to poziom testosteronu (mówimy o samcach) podnosi mu się... 1100 razy! Za to kiedy dostanie cięgi od innego Bonobo, poziom tego samczego hormonu spada mu w ciągu sekundy poniżej normalnego. Gdy zaś sam da komuś w kość, czyli zwycięży, poziom testosteronu podnosi się mu momentalnie 1300 razy!

Tak więc, Cni Panowie - wiecie już chyba czym się macie zajmować, prawda? Co najmniej oglądaniem MMA w telewizji, jeśli nie możecie lepiej. Cne Panie - wiecie już, czym się mają wasi samczykowie zajmować, prawda?

Na zakończenie chciałbym wznieść jakżesz stosowny okrzyk: "Paladin Press twoim przyjacielem!" Ale na tym nie poprzestanę! Wniosę i drugi: "Wolny rynek także twoim przyjacielem... W każdym razie BYWA!" No a gospodarczemu kryzysowi składam niniejszym, już bez rozgłośnych okrzyków, serdeczne podziękowania. I mówię mu: "Masz także swoje, kryzysie gospodarczy światowy, zalety!"

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

65 komentarzy:

  1. Jedno mnie zastanawia: jak Triarius hamowałby rozkład naszej Kultury/Cywylizacji, gdyby mógł?
    Primo - wiara i religia: , Tridentinum Secundum, przywrócenie liturgii trydenckiej, Indexu, Inkwizycji i Syllabusa, zakaz posiadania i studiowania Pisma Św. w językach narodowych przez osoby świeckie, może jeszcze jakieś pośmiertne autoadfe dla antypapieży Vaticanum Secundum...
    Secundo - militaria: obowiązkowa trzyletnia służba wojskowa dla wszystkich zdrowych mężczyzn po 17 roku życia (dla inwalidów i kobiet różne formy obowiązkowej 2-5 letniej służby zastępczej w przykościelnych szpitalach, hospicjach, przedszkolach, żłobkach i sierocińcach), rozbudowa przemysłu zbrojeniowego, rozwój broni ABC, tradycyjnej artylerii, lotnictwa, marynarki wojennej i elitarnych formacji dywersyjnych (partyzanckich i przeciwpartyzanckich), ścisła współpraca służb mundurowych ze szkołami, rodzicami i Kościołem, tylko wzorowy przebieg służby wojskowej/zastępczej dawałby jakiekolwiek czynne i bierne prawa wyborcze, prawo do wyższego wykształcenia, prawo do zaciągania kredytów i wstępowania w związki małżeńskie, co roku miesięczne ćwiczenia dla wszystkich rezerwistów, raz na 10 lat ćwiczenia sześciomiesięczne wszystkich roczników rezerwy, odtworzenie elitarnych zakonów rycerskich, pokrycie całego kraju siatką baz i magazynów na potrzeby przyszłej wojny totalnej i guerilli itd.
    Tertio - edukacja: przywrócenie kozy i chłosty, obowiązkowa matura z matematyki, biologii, łaciny, greki antycznej i PO, osadzenie lewaków, feminazistek i edukatorów w obozach reedukacji a'la Franco, wyciągi ze Spenglera, Ardreya i jeszcze paru innych mędrców lekturą obowiązkową dla wszystkich, Spengler w całości, w oryginale i z komentarzami Pana Tygrysa dla potencjalnych członków przyszłych elit, zakaz jakiejkolwiek koedukacji, ulgi podatkowe dla szkół katolickich, celibat nauczycieli płci obojga, WF z elemantami sztuk walki i realistyczne aż do bólu PO (z ostrymi strzelaniami, biegiem przez płotki z kałachgem na lecach i w masca gazowej na twarzy, jazdą czołgiem i musztrą paradną) już od przeszkola, na biologii rozbudowa nauczania darwnizmu w jedynie słusznej interpretacji Ardreya, z równoczesnym całkowitym wykluczenim bolszewickich fantazyj Goulda, renesans humanistyki przez powrót do źródeł (greka, łacina, starocekiewny, arabski, żadnych postmodernizmów i strukturalizmów).
    Quarto - likwidacja V kolumny w kraju przy jednoczesnej rozbudowie własnych siatek szpiegowskich, półjawnych i jawnych stronnictw w krajkach ościennych i w wielkich mocarstwach.
    Czy coś jeszcze pominąłem???

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy,

    pominąłeś druty kolczaste i wieżyczki strażnicze na granicach, żeby nikt z tego raju nie próbował uciekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Anonimowy z drugiej strony lustra
    Z każdego Raju ktoś ucieka... Tak powstało Piskło :P

    A na serio: nie rozumiem czemu wizja sprawnie funkcjonujacego państwa a'la Triarius the Tiger budzi w obie takie okropne skojarzenia z lewackimi totalitaryzmami :(

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Anonimowy

    Niezła robota, dzięki, ale wyglądam tu na jakiegoś, nie przymierzając, Korwina. Ja aż taki zamordystyczny nie jestem.

    Zamordyzmem można ew. próbować coś uratować, ale się niewiele zbuduje. A do ratowania nie bardzo już wiele zostało.

    W każdym razie np. chłosta to na pewno nie mój styl - nie ta cywilizacja, nie ta epoka (mentalność, co by się sobie nie wmawiało).

    Co do armio to coś koło tego, fakt. Trydencka liturgia... Chciałbym, ale przecież to nie ode mnie zależy, a od KK.

    Szkolnictwo? Zgoda, w tę stronę. To co tam się w tej chwili dzieje, to paranoja.

    Jednak wszystko rozbija się o kwestię narodu. Takich rzeczy nie da się zrobić na poziomie globalnym, trza to robić w odczuwającej realną wspólnotę grupie. A (czytać Ardreya) spójność grupy jest w sumie prostą funkcją jej wrogości do otoczenia...

    I co mamy? Nie dość że z naszego "polskiego narodu" 80% ludzi naród i wspólnotę ma w dupie, a rola leminga w sumie cholernie im odpowiada (nie ma się tu co oszukiwać, nie ma co oczekiwać, że "ludzie się obudzą", to brednie!)...

    Trzeba by więc zrobić ten "naród" od nowa - z ludźmi którzy w sumie chcą, no i bez miłości do całej globalnej ludzkości jako sprawie o wysokim priorytecie.... Co od razu wywoła reakcję sił globalistycznych i lewackich, oraz agresywnych sąsiadów. Z tym se nie poradzimy.

    Jestem b. głębokim pesymistą. Bez naprawdę ogromnego kataklizmu tego obecnego trendu nie da się odwrócić, po prostu! Możemy tylko gardzić tym bydłem, starać się być czymś lepszym, no i...

    Ale jeśli przyjdzie w końcu to zlodowacenie co się na razie odwleka, to i tak wszelkie nasze przewidywania i przygotowania stracą sens.

    Jesteśmy w dupie, wszystko o co chodzi, to znaleźć se bąbel powietrza między pośladkami potwora (zapożyczenie z Małej Apokalipsy) i żyć jak ludzie, a nie jak bydło.

    Wszystko ew. powyżej to będzie już ewidentny dar Boży, czyli po prostu cud. Tak to widzę.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. panie Anonimowy

    a jak pan widzisz możliwość realizacji tego wszystkiego dzisiaj bez kompleksowego wzięcia ludzi za twarze?

    OdpowiedzUsuń
  6. Tygrysie, pomijając wszystko inne, najważniejsza jest demografia. Jeżeli tego nie ma, to wszystko inne jest o kant d.

    Biologia uber alles!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tygrysie,

    ależ chłosta to bardzo dobra kara za drobne przestępstwa. Wiesz, jakby szybko rozwiązał problem żuli sypiających na ławkach czy graficiarzy?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Triarius

    Kirker ma rację - chłosta to doskonały sposób na żuli, chuliganów, bałaganiarzy i innych takich. Dziwię Ci się Tygrysie, że okazałeś się przeciwnikiem tej "umiarkowanej presji fizycznej" jak mawiają nasi sojusznicy starsi bracia w wierze.
    Chłosta jest czynnością całkowicie naturalną i wrodzoną. Jak się zniesie zakaz chłosty w wojsku to nie znaczy, że nikt jej nie będzie stosował, tylko, że będzie stosowania nielegalnie i nie przez uprawnione osoby.
    Jeszcze wyraźniej widać to w szkołach: zakaz chłosty naraża zdrowie i życie nauczycieli, woźnych oraz co spokojniejszych uczniów, nie wspominając już o dewastacji szkolnego mienia.
    Mamy wybór: albo człowiek dostaje legalne (za rzeczywiste uchybienia) baty od swojego naturalnego i prawowitego zwierzchnika albo jest katowany (często "dla jaja" lub "na zapas") przez jakiś degeneratów, teoretycznie równych mu pozycją/stopniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Się by koledzy Anonimowi ponumerowali, hę?
    Tygrysie, dziecięcy optymizm w obliczu zagłady, najwspanialszej kultury w dziejach ludzkości, to mogą sobie zachowywac postępowcy, a nie miłośnik Spenglera. Obawiam się, że mogą również zaistniec istotne trudności, ze znalezieniem sobie bąbla (excuse le mot) w dupie rodzącego się nam na, trupie chrześcijańskiej Europy Lewiatana. W nowym radosnym, cesarstwie opiekuńczo-garnizonowym,
    państwo zidentyfikowane ze społeczeństwem będzie prowadzic za rączkę swego citoyene, od momentu wyklucia się z probóweczki po miłosierny zastrzyk z fenolu gdy będzie już "syt dni".

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy, odnośnie konstrukcji państwa:

    ja uważam, że należy wrócić do starej sprawdzonej, czyli że państwo to ma być zapewnianie bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, egzekucji prawa oraz podstawowej infrastruktury. Nie jest to żaden liberalizm, jak to zaraz rzuci Tygrys. Tak państwo wyglądało przez tysiące lat. Poza tym państwo należałoby zdecentralizować - również policję i prokuratury, a także takie rzeczy jak ochrona środowiska, budowa dróg itd.

    W przypadku edukacji proponuję totalną prywatyzację ze zniesieniem obowiązku szkolnego. To samo służba zdrowia, ubezpieczenia, opieka społeczna. Również prywatyzacji należy poddać wszystkie państwowe przedsiębiorstwa oraz bank centralny.

    Służba wojskowa... tu o wiele lepsze byłyby ludowe chorągwie, w których obowiązek miałby służyć każdy dorosły mężczyzna. A do tego, wiadomo, armia zawodowa w liczebności ponad 300 tys., a ta ilość zapisana w konstytucji. Nie wiem, czy opłacalne jest rozwijanie marynarki. Moim zdaniem znacznie lepiej postawić na lotnictwo i wojska rakietowe.

    W przypadku piątej kolumny tutaj pełna zgoda. Z Polski trzeba pewne rzeczy wyrzucić jak różne fundacje i stowarzyszenia realizujące politykę państw ościennych.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Amalryk

    Z ust mi wyjąłeś.

    A co do dialogu kolegów Anonimowych, to trza przyznać, że wprowadzają tym miły akcencik czystego nonsensu.

    Jak toyah ma swój Teatrzyk Moralnego Niepokoju, tak ja dzięki nim mam Teatrzyk Absurdu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Kirker

    OK, ale tak na serio... Różne rzeczy można sobie pod osiedlowym trzepakiem snuć, ale żeby to było w miarę poważne, trzeba by rzec coś w stylu: "Jak ja się dorwę do władzy, to zrobię tak..."

    Zgoda?

    I teraz: że do władzy się nie dorwiesz (niezależnie od tego jak bym Cię wolał od van Buzków i von Tusków), to raz, a dwa, że gdybyś nawet się dorwał, to będziesz miał tak gorąco koło dupy, że 99,98% Twoich działań będzie zmierzało po prostu do utrzymania władzy lub nawet uratowania skóry.

    Co znowu zawraca nas do trzepaka i nic nie kosztujących, całkiem oderwanych od rzeczywistości mrzonek...

    Tak? ;-(

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. Tygrysie,

    wiesz poglądy swoją drogą. Ale jak jesteś u władzy, to realizujesz opcję zgodną z Twoją wizją świata, ale "soft".

    Pewne rzeczy jak prywatyzację państwowych przedsiębiorstw da się zrobić bez problemu. Tu raczej poza jakimś marginesem na lewicy nikt pyska drzeć nie będzie.

    Dochodowy można też by spokojnie znieść, bo to 9% budżetu.

    Decentralizacja gliny... to już było za AWS wdrażane, no i skończyło się spadkiem przestępczości.

    Antykoncepcja... przecież póki co można by wprowadzić zakaz sprzedaży małolatom. Pornografia - na razie wywalić z miejsc publicznych. Homopropaganda - a tak jak na Litwie zrobili, zakaz popularyzacji tej dewiacji. Aborcja - całkowity zakaz dałoby się przeforsować moim zdaniem. Tak samo zablokować eutanazję. Zapisy w konstytucji odpowiednie by wystarczyły.

    Do tego republika prezydencka.

    No i program się robi całkiem całkiem.

    Pewne rzeczy zależą jednak od tego, ile będzie się miało w parlamencie, czy nie będzie następować kohabitacja itd. Ale wiesz, jak ja bym rządził, to przynajmniej część postulatów bym zrealizował. A jakby mi związki zawodowe i lewaccy zadymiarze przyjechali, to bym ich potraktował jak Żelazna Dama górników.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Kirker

    No i co ta Thatcher osiągnęła realnie, że spytam? Na nieco dłuższą metę? Wielka Brytania lewaczeje na potęgę - niewykluczone, że sama się do tego paradoksalnie przyczyniła.

    Tak że wiesz... Gdybym ja miał udzielać komukolwiek jakichś politycznych rad, to bym z pewnością rzekł, że takie gadanie o górnikach (a i w dużym stopniu o związkach zawodowych) przekreśla Twoje szanse do absolutnego zera i świadczy o kompletnym niezrozumieniu tego, co się naprawdę obecnie dzieje. Ale Tobie to chyba niespecjalnie nawet przeszkadza, bo masz busolę ustawioną raz na zawsze i co Cię obchodzą jakieś historyczne trendy, prawda?

    Prawica goni w piętkę i ośmiesza się stopniu nie do uwierzenia! Taki Paliwoda zapragnął niedawno zostać trybunem ludowym, a to ostatni człowiek, który by się do tej roli nadawał... Ale on chociaż rozumie, że bez takich trybunów możemy sobie co najwyżej smęcić głupoty w cieniu trzepaków. A i to do czasu.

    Bez trybunów ludowych i bez ludu - takiego jak jeszcze został, a więc właśnie robotników, rolników, związków zawodowych (!), pracowników zakładów państwowych itd. - nie ma absolutnie nikogo, kto by mógł ruszyć sojusz biurokracji, tajnych służb, lewizny, wielkiego kapitału (wciąż jeszcze sporą rolę odgrywa), mediów...

    I takim trybunem par excellence był np. Lepper. Był manipulowany przez tajne służby? Może był, może nie... Cholera wie, bo komu tu wierzyć? Ale cóż dzisiaj nie jest, więc może i był. Tyle że bez niego się nie da! Zamiast tajnych służb lewackiego totalitaryzmu czy Rosji, powinien być pieszczony i manipulowany by us. Proste?

    Inaczej nie jesteśmy nawet porządną grupą dyskusyjną. K*winiści są, ale my nawet tym nie.

    Ja na szczęście stary i z ambicji dokonania czegokolwiek w realnej polityce zrezygnowałem. Jednak Twoje srożenie się, fundamentalizm itd., przy całkowitym niezrozumieniu o co naprawdę toczy się walka, jak przebiega front, kto jest po której jego stronie, a kto zabłąkany w ziemi niczyjej potencjalnie jest nasz... Wszystko to naprawdę doprowadza mnie do żałości.

    Czytać Spenglera! Czytać Ardreya! Sprowadźcie se ludzie te książki póki jeszcze Unia tego nie zabroni! Ale co ja będę gadał - o ileż przyjemniej poświęcić forsę na wożenie dupy samochodem, albo kino! O ileż sensowniej poświęcić czas na doszlifowywanie maniackich utopii bez cienia szansy na realizację!

    Nie bierz tego zbyt osobiście, ale te gorzkie słowa są b. głęboko odczuwane i mówię je bez satysfakcji, za to z bólem. Ale amicus Plato itd.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. Tygrysie,

    wersję "hard" to znasz. Ja bym zrobił najchętniej stricte prawicowy autorytaryzm - konserwatywny, katolicki, wolnorynkowy. A to była wersja "soft".

    Przecież każdy ubolewa z powodu ilości biurokracji i podatków. Obiecujmy je zmniejszać. Ludzie lubią chwytliwe hasełka.

    Lewicę można niszczyć jej własną bronią, porównując wyczyny obecnej do totalitaryzmów. Oni na prawicę mają straszaka w postaci nazizmu, to dlaczego by ich tym nie zaatakować. Jak jakiś zakaz palenia na prywatnych posesjach - to robili naziści. Jak dostęp do broni ogranicza - a tak robili komuniści.

    A mówisz o moim fundamentalizmie. Dziwię się, że to takie pejoratywne określenie... a co w tym takiego złego, że się spytam?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Kirker

    Nie, ten "fundamentalizm" nie jest wcale zamierzony jako jakaś obelga. Jednak aż tak bym się nie cieszył, bo fundamentalizm gdziekolwiek w okolicach polityki jest już po prostu maniacką głupotą. Cała polityka to reagowanie i wykorzystywanie co pod ręką.

    A fundamentalizm albo jest fanatycznym zamordyzmem - kiedy ma się ogromną przewagę siły, co Ci akurat nie grozi, albo też kompletnym brakiem wyczucia polityki. Daruj!

    Cała ta obecna walka przebiega w taki sposób, że naprawdę trudno mi nie uznawać K*wina za agenta wpływu. Alternatywnie byłby idiotą, politycznym co najmniej, ale za to nie do uwierzenia idiotą.

    Obniżysz podatki i co? OBIECASZ obniżenie podatków, tak? I wtedy, uważasz, ci ludzie, którzy na tym skorzystają wyjdą na ulice? Albo zaczną szturmować komitety postkomuny, ojropy i różnych innych skurwieli?

    Jak Ty chłopie mało znasz życie! Ci ludzie absolutnie NIC nie zrobią, bo to nie tan rodzaj ludzi! Każdy to wie, poza niestety Tobą - nawet w rewolucjach burżuazja musiała się posługiwać motłochem, bo kiedy akurat nie miała wszystkich sznurków (dzięki biurokracji!) w ręku (jak np. w okresie Wielkiego Terroru we Francji) to po prostu bez motłochu, a w każdym razie prostych ludzi, nie mogłaby nic zrobić.

    A ci co mogą, to właśnie ci pogardzani przez Ciebie górnicy i związki zawodowe. Z kim Ty chłopie chcesz tę władzę zdobywać? Z kim ją chcesz choćby przez tydzień utrzymać? Z burżujami? Z prywatnymi przedsiębiorcami? Z producentami różowych golarek i żeli do pięt?

    Ależ oni mają jednego pyskatego Nicponia (któren jednak hoduje konie, a to nie całkiem to co golarki) i absolutnie nic więcej! Nikogo poza Nicponiem i nic poza pyskowaniem!

    Pamiętasz co powiedział Dávila? "Burżuj najpierw dla zachowania majątku odda władzę, potem dla zachowania życia odda majątek, a na końcu go wieszają". Dávila wiedział co mówi!

    Przemyśl wszystko od początku, zachęcam szczerze. Z kim Ty chcesz, że spytam, robić tę kontrewolucję? Z paroma kolegami? Nawet chyba już nie masz takich, od kiedy jesteś k*winicznym odszczepieńcem. ;-)

    Przeciw komu? Przeciw biurokracji która ma prawie wszystkie sznurki w dłoniach, tajnym służbom, milionom hunwejbinów i ościennym mocarstwom? W oparciu o nieco zamożniejsze lemingi, które gdyby tylko przeczuły ryzyko, że ich gówniane podłe życie hodowlanego bydła mogłoby się skończyć, zamordują Cię gołymi rękami w okrutny sposób?

    I TO ma być polityczne myślenie?! Daruj, ale TAKI fundamentalizm śmieszyłby mnie niepomiernie, gdyby to nie był Twój fundamentalizm, a całej reszty zachodniej i polskiej "prawicy" nie stać jest nawet na tyle "ekstremizmu". Jednak niestety - nie masz racji!

    Przelicz swoje siły - po prostu! Kogo masz, kogo możesz mieć, co ci ludzie są w stanie zrobić, co zaryzykują, ile wytrzymają... I co, oraz kogo, ma wróg. Daruj, ale w oparciu o tzw. "klasę średnią" to absolutnie nic nie uzyskasz, bo to jest, jak się to słusznie niegdyś określało "bagno" - bez jaj, bez charakteru, bez odwagi...

    Mające, swoim zdaniem, masę do stracenia i na pewno nic do zyskania nie tylko na Twoim łaskawym zamordyźmie, ale nawet na jakiejkolwiek w miarę konserwatywnej kontrrewolucji. Jeśli Ci uwierzą, to cię z miejsca zadenuncjują i będą tańczyć wokół szubienicy, na której zawiśniesz. Przykro mi, ale takie są fakty.

    Więc z kim, że spytam?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. Kirker

    jeśli to było adresowane do mnie "Anonimowy, odnośnie konstrukcji państwa:", to ja odpowiadam, że mnie by się to i podobało, ale tu podzielam zdanie gospodarza, "z kim"? I podtrzymuję co napisałem wcześniej- na dzisiejsze warunki byłby to jakiś obóz koncentracyjny.
    Z drugiej strony nie wierzę w żadne rewolucje. One nigdy nie przynoszą nic dobrego. Więc jak czytam, co gospodarz pisze o ewentualnym uruchomieniu mas, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Ani robotnicy, ani rolnicy, ani związki ani ktokolwiek ruszony z miejsca tylko po to, by doraźnie coś załatwić, wyrwać kęs wolności biurokracji i służbom, to nic nie da a wpędzi nas tylko w kałabanię jeszcze większą.
    Jedynym sposobem, który ja widzę, jest zwyczajnie praca pozytywna bez oczekiwania za nią nagrody. I, paradoksalnie, pozwolenie IM, by jedyne co mogli zrobić, to psuć to, co my zrobimy dobrego.
    To Golgota i owszem, ale zwycięstwo jest na czubku tej góry, a nie w szarpaniu się ze strażnikami.
    Znasz taki przedmiot, który się nazywa chińska pułapka na palec?
    To my jesteśmy tym palcem a to, co naokoło to ta pułapka. Im bardziej się próbuje palec z pułapki wyciagać, tym bardziej się ona zacieśnia. Wyzwolić się można tylko w jeden sposób. Nie ciagnąć. Poluzować. I delikatnie.
    Najważniejsze jednak, to wiedzieć, że prawdziwa wolność jest w nas i jedyne co trzeba zrobić, to robić swoje jak najlepiej i nie dać się kupić nikomu, za nic.
    To kosztowne, ale wiesz, jak jest: "kto przeżyje wolnym będzie, a kto umarł wolnym już".

    Reszta jest milczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Anonimowy

    Że się wetnę (jeśli to całe było do Kirkera) i że się nie zgodzę.

    Twój lęk i niechęć do ludu wydaje mi się krzyżówką liberalnej fobii z fobią "elitarną". Niemądre i zgubne.

    Rewolucja to jedyna rzecz, jak aby nas mogła uratować. Teoretycznie, bo żadnej rewolucji już nie będzie. Nawet na trzydniowe głodowe bunty nie ma na razie jaj ani desperacji. Tak właśnie czyni z człowiekiem realny liberalizm!

    Naprawdę mnie śmieszą różni tacy liberałowie od K*wina (nie wiem czy tym jesteś, ale to są mniej więcej te poglądy): z jednej strony gardzą ludem, a z drugiej wulgarne konsumpcyjne i niewiele mniej wulgarne produkcyjne jego potrzeby - w dodatku najmarniejszej jego części, czyli klasy średniej, wynoszą na ołtarze.

    Kontrrewolucja to rewolucja - od tej prawdy nie ma ucieczki! A rewolucji nie da się zrobić w kilku dyskutantów, którzy się nigdy na oczy w dodatku nie widzieli, nie mogą się dogadać co do najmniejszej rzeczy, a kochana władza za rok całkiem im odbierze możliwości rozmawiania, nie mówiąc już o tym, że całkiem rozpracuje i być może zacznie stosować represje.

    Albo walczy się z jakimś konkretnym wrogiem/zjawiskiem, albo też wyszukujemy sobie wrogów dla przyjemności, żeby tylko czuć się "prawdziwą elitą". Tak to niestety widzę, znaczy to drugie, w tej antyludowej postawie.

    Bo:

    1. wolę jednak zaryzykować, że się zrealizuje część pragnień robotników, zamiast obecnych pragnień Tusków tego świata, koncernu Agora i producentów różowych golarek do pizdy. (Choć faktycznie z ludem za bardzo się nie utożsamiam i na trybuna się nadaję niewiele bardziej niż Paliwoda.)

    2. Kiedy się tonie (w dodatku w szambie), to się człek nie zastanawia co będzie, jak mi za pół roku zabraknie na zapłacenie rachunku za prąd.

    3. Skoro się walczy z tym syfem co to wiadomo, to można i ew. powalczyć z rozpasanymi trybunami ludowymi.

    W sumie: NIECH ŻYJE REWOLUCJA!

    Choć oczywiście żadnej "pracy pozytywnej" nie ma i nie będzie, a tym bardziej skutecznej "pracy organicznej". Jakoś nikt tego nawet nie próbuje robić, tylko każdy gada. (Nie żebym akurat do Ciebie miał pretensję, że tu gadasz, ale fakt, że ludzie gadają i na tym się wszystko kończy.)

    Stwierdzam, że moje pokolenie robiło jeszcze co mogło - a każde pokolenie ma sobie jeden bunt, jak uczy historia - ale już te późniejsze to wszystko w sumie lemingi. Które, jeśli to "prawica", potrafią gadać w sieci, wymyślać utopie, łudzić się
    że "zwycięstwo nas czeka"... I to tyle. I dożyją jeszcze, że im się całkiem bez ogródek chomąto na łeb założy.

    "Optymizm jest tchórzostwem", jak mówi największy według mnie filozof zachodu. A ja się z nim zgadzam.

    Nie będzie rewolucji, nie będzie wolności, nie będzie pracy pozytywnej, nie będzie nagrody na szczycie Golgoty... Wy ludzie już po prostu NIE ODRÓŻNIACIE realu od Waszych mrzonek, prawdziwej walki od pisania na blogach!

    A przy okazji - jakież to liberalne! "Nie walka nas wyzwoli, ale praca (pozytywna czy inna, wsio rawno)"! Dla mnie to tak żałosne i tak symptomatyczne, że aż chciałoby się przywołać Biedronia, by mu to pokazać. Biedroniu, vincisti! Dookoła samo pedalstwo!

    Wolą nie zwalczać wroga sposobami, jakie są im jeszcze być może dostępne, bo mają fobie, bo czują się lepsi od prostych ludzi, bo obawiają się tego, że kiedy zwyciężą, być może prosty człowiek nie będzie im sponte suma czapkował i całował w rękę.

    Bloody hell! Pokolenie urodzonych niewolników udało się komunie, postkomunie i realnemu liberalizmowi wyhodować! Trza zacząć pisać trzeci tom Magnum Opus Spenglera, choć już oczywiście ze świadomością, że nikt tego już nie wyda, a na pewno nie doceni.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Triarius
    Obawiam się, że masz rację: żadnej (Kontr)Rewolucji nie będzie, tylko stopniowe zacieśnianie demoliberalnych więzów, długi marsz przez instytucję połączony z metodą salami wobec resztek prawicy, kirkerów, lepperów, korwinów i paliwodów tego świata. I tak ad infinitum!
    Pokolenie urodzonych niewolników rzeczywiście udało się komunie i postkomunie aż nadto dobrze: rodzice sami wypożyczają maluchy różnym zbokom, posyłają bez mrugnięcia okiem sześciolatki do szkół, bulą kasę na kucyfiksy w urynie, golą pipy różowymi golarkami, a równocześnie "buntują się" przeciw "kaczyzmowi-lepperyzmowi" zabierając babci dowód.

    OdpowiedzUsuń
  20. I "(...)tu się niestety zbudził ze snu a gdy zatoczył wzrokiem w koło, zobaczył nędzę swą doczesną i perspektywę niewesołą(...)"(J.Szpotański).
    Że rzeczywistość po przebudzeniu z lemingowego somnambulicznego snu okazuje się po brzegi wypełnionym nocnikiem z naszą w nim po łokieć zanurzoną łapką? A miało być tak pięknie? No cóż najwyraźniej ten świat nie powstał po to aby nas uszczęśliwiać. Nową jakością, na przestrzeni tysiącleci, jest niespotykane wcześniej (ze względów technologicznych) wchłonięcie przez państwo sfery społecznej, nic już się nie będzie działo poza nim, nawet napisanie instrukcji BHP do obsługi osławionych tygrysich "różowych golarek do pizdy"(ten "wyrób" to wręcz sztandarowy "znak naszych wspaniałych czasów").
    Na pocieszenie pozostaje świadomość, że nic na tym lichym świecie nie może trwać wiecznie, nawet ten cały okurw.ały syf. A żyć trzeba "(...)dla chwili i dla wieczności. Nie dla wiarołomstwa czasu(...)"(N.G.D.)
    Ja w każdym razie radzę nabyć jakąś "klamkę" i gdy przyjdzie do was ,u kresu waszych dni, z opieki społecznej dr Mengele z niosącą ukojenie strzykawką, strzelić mu w łeb, a potem sobie.

    OdpowiedzUsuń
  21. A może warto zabawić się w Mojżesza czy inego Cyrusa Wielkiego: zebrać bandę wykolejeńców płci obojga, wyprowadzić ich gdzieś na pustynię czy w inne Himalaje, tam latami oczyszczać ich dusze z realnego leberalizmu, podtkomuny i korwinizmu, a dopiero nasi następcy na ich czele wkroczą do Kanaanu?
    PS:
    Tak, wiem, to porada spod trzepaka.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawa płenta tej dyskusji na Niepopie:

    http://niepoprawni.pl/blog/152/upadek-1

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Wsie w mieście

    Wasze ostatnie wypowiedzi ładnie współbrzmią z tym, co sam czuję.

    To tak ogólnie. Czyli wyciągnięcie przed nawias, jak to się mówiło w szkole.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Amalryk

    Nie chciałbym przesadnie zwracać uwagi panów Mąki, Cukru i Soli (o Zemce i Bondaryku już nie wspominając), ale właśnie tak to widzę. Jeśli zresztą będę wtedy w miarę na chodzie - mimo metrykalnego wieku, borsuczego usposobienia i brwi jak Breżniew - to utrupię go gołymi rękami.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  25. @ Anonimowy

    Za ch...a nie jest to porada spod trzepaka! Sam zresztą z pół roku temu postulowałem coś podobnego - nazywało się to "Ek ojko doulejas", co, na ile pamiętam, oznacza "Z domu niewoli" w biblijnej grece.

    Ponawiam tę propozycję: spieprzajmy zbiorowo gdzieś na pampę! Dogadamy się z ichnim rządem na tyle, że pozwoli nam stworzyć polską enklawę. Będziemy sobie tam żyć po swojemu - jednocześnie odizolowani od syfu i upadku, i, w miarę chęci, podłączeni do globalnej sieci, przynajmniej dopóki ta będzie istnieć.

    Widzicie - ja sam już nieco przystary, żeby mnie tam chętnie wzięli, ale jako ew. Guru takiej kolonii, gdzie by było sporo ludzi na chodzie, z kwalifikacjami, zdrowych, nieco dzieci... To byłoby co innego.

    Znam i mogę znać znacznie lepiej hiszpański, właśnie uczę się portugalskiego... I takie różne.

    Dlaczego mówię o latynosach? Cóż, Afryka chyba zbyt barbarzyńska i zbyt pokaleczona przez realny liberalizm, by tam się dało żyć jak cywilizowani, mimo wszystko, Europejczycy. Australia to mimo wszystko trochę "USA dla ubogich", NZ też, tylko nudniejsze...

    Szczerze proponuję zacząć o tej sprawie na serio rozmawiać i ją przemyśliwać. Tutaj już nigdy nie wyzwolimy się z poczucia klęski i tonięcia w szambie - tam byłoby to coś całkiem innego.

    Kiedyś Paragwaj przyjmował pono każdego antykomunistę, ale te czasy pewnie już minęły wraz ze Stressnerem. (Sam chciałem tam jechać, gdybym nie miał łatwiejszej możliwości. W końcu z niemowlakiem itd. to nie była opcja nr 1.) A może nie? (Południowa Afryka też tak robiła, ale to na pewno już minęło.)

    To nie był pomysł spod trzepaka - zacznijmy to na serio rozważać!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  26. @Mustrum
    Z całym szacunkiem Mustrum'ie, ale kokos26 - do przeszkolenia u Tygrysa.
    Opis choroby prawidłowy, diagnoza całkowicie błędna.
    "(...)powodem upadku cywilizacji staje się postępująca degeneracja elit.(...)"
    Otóż jest dokładnie na odwrót!

    OdpowiedzUsuń
  27. @ Anonimowy c.d.

    "Eks ojko..." chyba. Przed "o" musi być "eks".

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  28. @ Amalryk

    Że się wetnę...

    W każdym razie problemem Polski - odwiecznym - są właśnie zdegenerowane elity. To jest Polski Problem nr 1 od niemal zawsze. (Choć fakt że II RP tego problemu w sumie nie miała - uwzględniając fakt, że nie żyjemy w Raju, ino na Padole Łez, gdzie nic nie jest doskonałe.)

    Gość nie jest zapewne jakimś wielkim historiozofem, a przede wszystkim koncentruje się na własnym kraju. Można to całkiem łatwo zrozumieć.

    Faktem jednak też jest, iż obecnie problem zlemingowacenia mas dotarł już do Polski w takim natężeniu, że wkrótce chyba dorówna sprawie wszawych elit. A wtedy...

    NA PAMPĘ PANOWIE I PANIE, NA PAMPĘ! TO JEDYNY RATUNEK!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  29. @ Wsie w mieście

    A propos pampy, to Nicpoń kiedyś gadał o nieco innym wariancie, czyli o kupnie wyspy. Faktycznie są takowe do nabycia, dają się znaleźć w sieci. Kosztują od kilkudziesięciu tysięcy dolarów do milionów. Teoretycznie to też może być rozwiązanie.

    Choć wydaje mi się, że tutaj nie wszystko od razu widać i sprawa stworzenia własnego "państwa" może się okazać znacznie trudniejsza niż myślimy. Ale może nie?

    Może zresztą, gdybyśmy zaczęli stanowić jakąś siłę i cierń w tyłku, to sam Tusk ufunduje nam taką emigrację... To jest myśl!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  30. @Tygrys
    Cholera wie, czy porwanie się na taki hazard nie może się okazać najlepszym pomysłem w życiu. Wszelakoż fakt, jeżeli zwycięskie kohorty pod rozwiniętymi sztandarami "różowych golarek do pizdy" będę się tak szybko nadal posuwały, to się może za dziesięć lat okazać, że sobie pojedziemy... do najbliższej psychuszki z rozpoznaną "schizofrenią bezobjawową".

    OdpowiedzUsuń
  31. @ Amalryk

    Dokładnie! Ja wcale nie żartuję.

    I dla mnie, z racji wieku, to naprawdę nie ma już aż tak wiele czasu na jałowe rozważania - albo się to zrobi w ciągu góra 5 lat, albo już pewnie zacisnę pośladki i postaram się ten cały syf do końca przetrzymać.

    Zdrowy jestem, w miarę sprawny na umyśle itd., ale samego nikt mnie nagle bez dobrego dla siebie powodu nie weźmie. Tym bardziej za 10 lat. A milionów nie mam.

    Natomiast siedzenie tutaj coraz bardziej przypomina mi tych Żydów, co to im warsztat ginekologiczny nieźle prosperował, bo było dużo skrobanek, więc do Ameryki nie wyjechali i w końcu zostali wyemitowanie przez komin jakiejś Treblinki, ze szkodą dla warstwy ozonowej.

    Więc zastanówta się ludzie!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  32. Anonimowy:

    a co np. w decentralizacji i prywatyzacji z obozu koncentracyjnego?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Triariusie

    nie wiem, dlaczego moje poprzednie komenty poszły jako Anonimowy. Juz ten bład odfiksowałem.

    Kilka słów sprostowania, widzę, że masz trudności z rozumieniem tego, co się do ciebie pisze i wolisz "czytać" coś, z czym jest ci wygodnie walczyć, niż czytać to, co jest napisane.

    Oświadczam więc, że ani lęku ani niechęci do ludu nie mam nijakiego. Zwłaszcza, że sam jestem z tegoż.

    Nie odbyła się jeszcze w historii świata ni jedna rewolucja, która by przyniosła ludziom stan choć odrobinę pozytywniejszy niż to, co było przed rewolucją. Rewolucje to terror, głód i śmierć tysięcy niewinnych ludzi. Człowiek podający się za prawicę powinien raczej wzdragać się z obrzydzeniem na takie dictum. Tym sie bowiem rózni prawica od lewicy, min., że prawica buduje a nie niszczy. Rewolucja to zniszczenie. To się może podobac ludziom chorym, którym się wzgledny dobrobyt rzucił na mózg i takich ludzi dawniejsze monarchie starały się od reszty izolowac (i słusznie, co pokazała późniejsza historia).

    Rewolucja jeszcze nigdy nikogo nie uratowała, za to wielu zamordowała, wielu głodziła, wielu torturowała. Taka jest jej natura.
    Natomiast osobniki wysoce zdegenerowane, sadystyczne itp. w rewolucji upatrują szansy na spuszczenie ze smyczy swoich chorych instynktów. I znowu, historia pełna jest takich uwolnionych degeneratów.

    Ja niczego na ołtarze nie wynoszę i nie jestem liberałem, korwinistą, czy czymś podobnym. Mam natomiast szacunek dla ludzi, którzy pracują i pogardę dla bandytów, którym sie marzy dewastacja przystanków PKS na skalę kraju i narodu.

    Kontrrewolucja, jak sama nazwa wskazuje, to coś rewolucji przeciwnego. Kontrrewolucję może więc robić zagrożona władza przeciw rewolucjonistom po to, by zachować ordo. Ty zaś masz zapędy bolszewickie, marzy ci się bandytyzm w dobrym, w twoim mniemaniu, celu. To odrażające.

    Piszesz, że albo się walczy, albo się udaje "elitę". Proszę więc walczyć. W demokracji walka polityczna to organizacja sojuszników w partie. Może to nie tak malownicze, jak krew na ostrzach szabel, niemniej jednak za szable dziś zamyka sie w Tworkach.

    Piszesz, że wolisz zaryzykować realizację części pragnień. Ryzykować? A w jakiż to sposób? Idąc na wybory? Bo chyba nie próbujesz mi tu sprzedać bredni o rewolucji, która osiągnie cokolwiek poza masą nieszczęść?

    Jeśli się boisz, że ci zabraknie na prąd, to najlepszym sposobem zaradzenia temu jest się wziąć za pracę a nie bajdurzyć o rewolucji.

    Pracy pozytywnej w Polsce wykonuje się ogromna ilość. Być może nie dostrzegasz tego z głebin swojego matriksu, ale to już bardziej problem twój i twojej percepcji rzeczywistości.
    To, że ta praca nie daje natychmniastowych i rewolucyjnych skutków, to akurat nic szczególnego. Taki urok pracy organicznej. Przywołam za przykład choćby SKOKi, o których i się gada i sie je robi. Czyli cos całkiem odwrotnego do tego, co sam uprawiasz, czyli gadanie o rewolucji bez rewolucji.

    OdpowiedzUsuń
  34. cd

    Trudno mi porównywac to, co robilo twoje pokolenie do tego, co robi dzisiejsze. Ja mam do niego, pomimo lemingozy, spory szacunek choćby za to, że z mozołem odbudowuje Polskę po 50 latach komunistycznych zniszczeń. Mimo Tusków, zakłamanych liberałów, Unii Europejskiej itp. wynalazków współczesności, które mają ten wspólny mianownik, że sa przeciw zwykłym ludziom. Jak dla mnie to bardzo dużo. I bardzo wiele wskazuje na to, że więcej się w tych konkretnych warunkach zrobić nie da.

    "Optymizm jest tchórzostwem"- wyglada na to, że twój ulubiony "filozof" to idiota. Optymizm to siła napędowa świata. Bez niego ludzie zmieniają się w zrzędliwych starców porastających mchem.

    Informuję cię również, że doskonale odróżniam życie realne od internetowych pogadanek. Idę o zaklad, że znacznie lepiej od ciebie, bo to nie ja siedzę samotnie w mieszkanku, bez rodziny, przyjaciół i jakichkolwiek widokó na przyszłośc. I rewolucje mam za jedną z tych mrzonek, które mam nadzieję wydarzą się gdzie indziej, ale nie u nas. Ja, w odróżnieniu od ciebie, Polakom nie życze nędzy, upodlenia, śmierci i władzy jeszcze plugawszej niż obecna- a to jest efekt rewolucji. Nieuchronny.
    Nagroda na Golgocie nie oczekuje na durniów szarpiących sie ze straznikami, ale na ludzi odważnych, którzy potrafia wygrać sami ze sobą. Być może to dla ciebie zbyt trudne do pojęcia, ale ludzie naprawdę róznią się w istotny sposób od twoich ulubionych małp i hien.

    No ale to mnie specjalnie nie dziwi u kogoś, kto najwyraźniej jest zwykłym bolszewikiem. Bo tylko bolszewikom dziś walka przynosi wyzwolenie, nie normalnym ludziom.

    Nie wiem, o co ci chodzi z tymi fobiami, czapkowaniem itp. Zrzucam to na karb twoich psychicznych zaburzeń, z którymi musisz sobie dac radę, być może przy pomocy specjalisty.

    Nie wiem, o kim piszesz per "pokolenie niewolników". Z tego co ja widzę, to ty sam jesteś niewolnikiem modelowym, tyle, że ci dobroduszna władza pozwoliła pleść androny w internecie. Powinieneś się z tego cieszyć, wszak wystarczy tupnąc nogą, by cały twój rewolucyjny zapał poszedł w gwizdek, prawda? To jest dopiero kuriozum, krzykliwy rewolucjonista internetowy, który kąsa rękę pozwalającą mu nie tylko w miarę dostatnio żyć, ale i pleśc co ślina na język przyniesie.

    Ale tak, niestety jest z ludźmi, którzy zamiast sie parać praca, wychowywać dzieci i próbować jakoś budować wspólne dobro, gnuśnieją przed komputerami i nic nie robiąc nawołują do działania.

    Chwała Bogu za tak beznadziejnych rewolucjonistów. Jest szansa, że niczego nie spieprzą.

    Szkoda tylko tych b iednych ludzi, którym robisz budyń z mózgów swoim megalomańskim pokrzykiwaniem.

    Trzymaj się jakoś, lekko ci nie będzie

    OdpowiedzUsuń
  35. Arturze,

    a czy Tygrys jest aż tak bolszewicki? No owszem popiera przymus szczepień czy przymus szkolny, chyba też ubezpieczeniowy, ale z takimi Pandadami tego świata nie ma go co porównywać.

    My to mamy jako prawica podstawowy problem. Co jest łatwiej sprzedać? Marny wisiorek czy jakieś precjoza. Wiadomo, że to pierwsze. No i taka jest właśnie lewica. Oni trudno nie mają, wystarczy ludziom powciskać popelinę, populizmu, podlać to sosem krainy mlekiem i miodem płynącej. Pójdą tłumnie i zagłosują.

    A prawica? Tu się mówi jasno, że będzie tak, tak, tak... Próbuje się precjoza sprzedawać jak ten tani wisiorek, no i to nie wychodzi. Wartościowszą ideę trzeba lepiej sprzedawać.

    Innym problemem prawicy jest nieumiejętność grania w jednej drużynie, gdy idzie o ważne cele. Zauważ, jaka lewica jest zgrana, vide niedawna afera z Raymondem Lieblingiem.

    Poza tym trzeba stworzyć oddolne struktury i iść od samorządu w górę. Innej możliwości w obecnych warunkach nie widzę. Tygrys mówi na przykład, że na PiS głosować... ale to element bandy czworga, który ma robić za upiora i tyle.

    Jeżeli chodzi o rewolucję, to w warunkach zagrożenia państwa takie posunięcia, niestety, są konieczne. Franco, Pinochet, Horthy czy Mannerheim działali w trochę innych realiach i musimy sobie to uświadomić. Oni przepędzali komunistycznych bandytów, a z takimi w białych rękawiczkach się nie rozmawia. To były rzeczywiste stany zagrożenia państwa - przecież komuniści rozstrzeliwujący i przerabiający na mydło ludzi to co to jest. A takie rzeczy odbywały się w katowni NKWD w Barcelonie.

    W obecnych warunkach nawet tak się nie da zrobić. Armia, która w normalnych krajach jest ostoją prawicy i konserwatyzmu, jest u nas przeżarta przez komuchów. Poza tym mamy ryzyko powtórki z "praskiej wiosny".

    Pozostaje zatem droga oddolna, na początek niezależne organizacje, potem samorząd, a potem dopiero jakieś Zjednoczenie Prawicy w parlamencie.

    Inna sprawa, że ja sympatykiem demokracji nie jestem. Autorytaryzm taki jak funkcjonował przez tysiące lat w końcu wróci. Tylko kwestia, kto wtedy podniesie berło? Czy będą to ci lewacy, czy będziemy to my.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. @ Artur

    Witam i dzięki za długiego wpisa! Naprawdę doceniam. Z Anonimowym nie miałem bladego pojęcia że to Ty.

    Poza tym, jak pewnie w swej (nieźle w końcu rozwiniętej) inteligencji zgadłeś, uważam że w większości spraw bredzisz upiornie, a w paru drobiazgach po prostu mnie źle zrozumiałeś.

    Otóż ja nie mówię, że każda walka musi być do rozlewu krwi i na szable! Chodziło mi po prostu o to, że nawet Twoja "praca" to jest forma walki. Nie zgadzasz się z tym?

    Ja sam butelek na czołgi nie rzucałem i przyznam, że nawet niespecjalnie tego żałuję, bo to by tylko gorzej zaszkodziło w tamtej sytuacji. Choć oczywiście, gdybym wiedział, że mi się to upiecze, to osobiście wolałbym być bohaterem na miarę tamtych, niż smętnym gościem od paru strajków, paru demonstracji i paru ulotek.

    Z tym rachunkiem za prąd to chyba udajesz że nie zrozumiałeś, prawda? Całkiem nie o to chodziło, że mi brakuje forsy (choć tego nigdy zbyt wiele i można by ew. pojechać Markiem Krassusem, ach!). Ino o to, że jak się tonie w gównie, to się człek ratuje, a nie myśli "po co właściwie, skoro moje życie i tak nie jest całkiem rajskie?"

    Co do mojego ulubionego filozofa, to daruj - może akurat z tym, że mi mógłbyś... sam wiesz, to była lekka przesada, do której mnie pracowicie sprowokowałeś, ale Spenglerowi mógłbyś - razem z Konecznym, Budionnym (czy może Bierdiajewem, nie pamiętam) i całą resztą Twoich autorytetów (że Misesa nie wspomnę)... Co? Buty oczywiście czyścić. I nie uważam tego wcale za obelgę wobec Ciebie - niemal każdy by mógł i byłby to dla niego zaszczyt.

    Co do rewolucji, to Kirker Ci odpowiedział lepiej ode mnie - chodzi o tego gen. Franco, marszałka Mannerheima itd. Czy to nie była krwawa kontrrewolucja, że spytam? A jak Ci mało, to przeczytaj sobie mój tekścik pt., o ile pamiętam, "Rap zza ściany i generał markiz de Gallifet". Tam sobie poczytasz o bezkrwawej... Chciałem powiedzieć krwawej jak cholera, kontrrewolucji.

    A przy tym, przypominam Ci - ja ani nie używam określeń w rodzaju "rewolucja antyfrancuska", ani też nie czuję jakiejś maniackiej nienawiści do Paryskiej Komuny. Nazwa może się źle kojarzyć, ale to przecież infantylizm reagować na same dźwięki, prawda? Co innego dzisiejszy i narzucany wszystkim lewacki kult tych spraw (jak we Francji), ale to całkiem inna sprawa.

    Jestem bolszewik i robię tym biednym idiotom budyń z mózgu... Dzięki za szczerość, doceniam Twoje dobre serce. Może to przeczytają i pójdą do rozum do głowy. ;-)

    Dla mnie AŻ bolszewikiem czy niczym równie kontrowersyjnym nie jesteś, uważam że nieźle piszesz, choć jako jedyny burżuj, który próbuje z lewizną walczyć, to nieco cienko wygląda... Same słowa, samo pohukiwanie na biedne pandady...

    Nie żebym kogokolwiek namawiał do zbrojnej walki! (Mąka, Zemke, Cukier, Sól - słuchać i notować!) Ale nawet ta praca o której mówisz, to przecież ma być WALKA, czyż nie? Jeśli nie, to sorry, ale dla mnie to Biedroń czysty i leberalizm pierwszej wody.

    Chcesz coś zrobić? Zabierz się więc z nami budyniomózgowcami do jakiejś Amazonii, albo chociaż do Nowej Zelandii.

    Na Spenglera z Ardreyem Cię nie namawiam - wiem, że zatrzymałeś się na poziomie Konecznego. (Doceń, że nie podałem tu naprawdę kompromitujących lektur. ;-)

    W sumie dzięki za już, proszę o jeszcze i wszystkiego najlepszego (w nowym życiu)!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  37. @Tygrys
    No to Ci się dostało od Artura, za robienie mi budyniu z mózgu! A masz, a masz, a masz! I przestań beczeć!
    Drogi Artur uderzył w takie tony z tą "(...)odbudową po 50-ciu latach komunistycznych zniszczeń(...)" i "(...)budowaniem wspólnego dobra(...)", że nie mogłem się powstrzymać i zapodaję mu z dedykacją do sztambucha:
    "Czy wiesz, że ja mam wielką wizję,
    by stworzyć pcimską telewizję,
    a tam, gdzie dziś się pasą owce,
    zbudować PEWEX i wieżowce?
    Ty myślisz: Pcim to zwykła dziura —
    a ja tu zaplanuję uran
    i wielki przemysł wnet powstanie!
    Ja autostrady mam tu w planie
    do obu Bździn i do Psiej Trawki,
    a także regulację Szczawki,
    siłownię-gigant, port, lotnisko,
    muzea, uniwersytet — wszystko!
    Ja chcę Pcim podnieść, uszczęśliwić,
    ja chcę nim cały świat zadziwić!
    Lecz po cóż ja ci mówię o tym?
    Czyś ty jest zdolny, ciemna maso,
    co gonisz tylko za kiełbasą,
    zrozumieć, co to jest patriotyzm?!
    Gdy słyszysz «Polska», co kojarzy
    ci się z tym słowem, o czym marzysz?!
    Nędzniku, marzysz wciąż o fusze,
    a gdybyś miał wznioślejszą duszę,
    to pojąłbyś ten ogrom zadań,
    co na narodu barki spada
    i wnet ochoczo byś go dźwigał!
    Ale ty jesteś jak ostryga,
    jak płaz w skorupie lub jak glista —przyziemny, mały egoista!
    Nierób! Bumelant i zakała!
    Czy wiesz ty, co ci Partia dała?
    Że gdyby nie Ludowa Władza,
    to ty byś jeszcze w łapciach chadzał,
    a wokół zaś byłyby błota,
    nędza, zabobon i ciemnota?!
    O, bracie! Ty byś za sanacji
    po prostu dostał tu wariacji!
    Drobiazgu miałbyś szesnaścioro,
    zapałkę dzieliłbyś na czworo,
    cały dzień tyrałbyś w kieracie,
    a nocą sypiał w kurnej chacie!"
    A ,i jeszcze jedno:
    "Żadna praca nie hańbi, dopóki nie przypisujemy jej ważności której nie posiada"

    OdpowiedzUsuń
  38. @ Amalryk

    To Szpotański, nie?

    Za robienie Ci budyniu z mózgu serdecznie przepraszam! Artur otworzył mi oczy. Już nie będę! (Ale nie będziesz tego zgłaszał do prokuratury, tak?)

    Sentencja o pracy genialna! Właśnie sobie w głowie opracowuję bonmota w tym duchu, że "Praca to sprawa dla niewolników, a dla wolnych ludzi nawet praca musi być walką, by dała się znieść"... Niedopracowane, ale coś takiego. Fakt, że wielu ludzi by się poczuło urażonymi, biedactwa.

    Ach, ten mój talent do stwarzania sobie wrogów! (Ale to nie to samo co Kirkera tępienie górników, których nawet na oczy zapewne nie widział. Nie żeby z takim było się łatwo dogadać, ja akurat ich spotkałem.)

    Sentencja w każdym razie cudna i gdybym kiedyś robił porządek w tych bonmotach na blogu, to to by się musiało załapać.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  39. Primo, oczywiście Szpot, secundo Gomez Davila, ale to sekundo to z pamięci, choc cytatu bezczelnie szukałem po twoim blogu (byłem przekonany że go przetłumaczyłeś), ale znalazłem tylko: "Żadna praca nie hańbi, każda umniejsza" (niby blisko,ale aż taka różnica w tłumaczeniu?), może tak stało w "Scholiach" w wyd. Urbanka, a może gdzieś w sieci...
    A Artur, jak trochę jeszcze pożyje to straci nieco na tej czekistowskiej liberogorliwości.
    Piszesz jemu, że nie prałeś butelkami w czołgi - to się fajnie składa, bo ja też nie! Ale w moim wypadku byłoby "i straszno i smieszno", bo musiałbym walnąc się nią w głowę. 05.01.82 wylądowałem w SPR-e w Chorzowie z dziesięc kilometrów w linii prostej od "Wujka", jakieś trzy tygodnie po pacyfikacji, byliśmy pierwszym studenckim poborem po wybuchu wojny polsko-jaruzelskiej, kupa chłopaków już pracowała, mieli funkcje w "Solidarności" pierwsze spotkanie z politycznym to był taki kabaret że ja pierdziu, do dziś czekam na tę obiecaną przez niego wizytę w szpitalu gdzie leżą ciężko ranni zomole z pacyfikacji. Ale potem, dramat, ze wszystkich szybciutko zeszło powietrze, szkoda gadac!
    Ale kumpel trafił do Panzerwaffe i zapodawał we Wrocławiu Grabiszyńską, T 55 z jednostką ognia (coś ok.40 pociski jak pamiętam) odłamkowo-burzących (serio!),jako dowódca tego ekskluzywnego pojazdu, i srał tęgo w pory, czy mu jakiś patriotycznie nastawiony licealista tego cacka nie podpali. A sami jako jedni z pierwszych zapisaliśmy się do NZS-u.
    Ech, ale się rozgadałem!

    OdpowiedzUsuń
  40. @ Amalryk

    To całkiem po prostu musi być inny bonmot Boskiego Gomeza. Aż tak denny w hiszpańskim to ja nie jestem! Zresztą oba mają sens.

    Swoją drogą to o "umniejszaniu" to jakby mi z ust wyjął. Aż się bałem coś podobnego wyrażać, bo to b. niepopularny pogląd. Ale tak to też czuję.

    Za resztę serdeczne dzięki! Takie spojrzenia z drugiej strony - bo ja np. oglądałem tych nieszczęsnych pancerniaków pod Stocznią na początku wojny, potem wszyscy wylądowali w karnej kompanii, a domyślam się, że to nie mogło wtedy być miłe...

    Trza by kiedyś takie wspominki pozbierać po różnych forach i wydać. Ale się chyba nie zdąży, bo już się biorą za internet.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  41. @ Amalryk

    Widzisz - możesz się przemóc i iść jak w dym, ale to nie oznacza, że Twoje ruchy będą miały odpowiednią precyzję, że Twoja równowaga będzie na właściwym poziomie, że nie będziesz miał "tunelowego widzenia", że... Cała masa spraw związanych z ostrym stresem i pulsem powyżej powiedzmy 160 uderzeń na minutę (jeśli to wynik stresu).

    To znane sprawy, i to akurat tam, gdzie lewizny nie ma, czyli w różnych zaawansowanych kursach realnej walki.

    Jeśli Ci te książczyny Dominika Fuenteasa akurat nie pasują, to może to: http://www.streetfightsecrets.net/index.html

    Gość coraz bardziej mi się podoba, a sporo u niego NLP, choć raczej w wersji soft, mimo że chodzi o walkę wręcz.

    Naprawdę nie warto odpuszczać lewiźnie wszystkiego co dzisiejsza nauka tworzy. Być może jedno czy drugie okaże się bzdurą, nawet na pewno, a wtedy my to sobie odkreślimy i będziemy się śmiać w kułak, że lewizna zawraca sobie tym głowę.

    Tak jednak nie jest, by wszystko to było bzdurą. Cywilizacja (w sensie spenglerycznym) to dość smętna sprawa, a US of A to czysta Cywilizacja, w dodatku czyste Oświecenie, ale to nie jest tak, by tam nic nie było robione z sensem.

    Różne kursy, różne nowe podejścia do (czasem i dość błahych) spraw - od gry na harmonijce, przez walkę wręcz, po... wszystko inne... są tam naprawdę na niesamowitym poziomie. (Gannon to zresztą akurat Brytjczyk.)

    To jest jeden ze szczytów tego, co nasza wielka K/C w ogóle stworzyła. I nie należy tego - jeśli nadal zamierzasz robić sobie z mózgu budyń słuchając co mówię - po prostu ignorować.

    Jasne, nie należy się bez sensu przymuszać - jeśli nas coś całkiem nie kręci i my to wiemy, należy czytać Spenglera, Ardreya i robić swoje... Ale jeśli jednak praktyczna psychologia nas kręci, a powinna, to należy się temu przyjrzeć... I jeśli stwierdzimy, że potrafimy lepiej - to cóż może być wspanialszego? Róbmy to i pokażmy to współplemieńcom!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  42. Tygrysie,

    Ty mówisz o porywaniu mas. A nie zauważyłeś, że generalnie człowiek o poglądach prawicowych ma opory wobec wyrażania swoich poglądów na ulicy. Zostawmy to lewackim zadymiarzom. Ja do poziomu tychże nie chciałbym się zniżać.

    W kwestii związków zawodowych, to najchętniej bym je zdelegalizował, a przynajmniej bardzo mocno ograniczył zakres ich działalności. Umożliwiłoby mi to naprawę gospodarki państwa, a innej możliwości niż prywatyzacja znacznej części sektora publicznego nie widzę.

    Ty mówisz, że pomstuję na górników et consortes. A policz, ile zabierają Ci państwowe koleje, linie lotnicze, kopalnie kasy z podatków. Wszyscy się na to składamy i bulimy na to kilkaset złotych rocznie. W dodatku ten etatyzm powoduje same problemy, które rozwiązujemy zwykle jeszcze większą dawką etatyzmu, no i wszystko się zapętla. Zauważ np. skąd się bierze zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego Polski. Kluczem nie są widzi mi się Gazpromu, tylko co do tego prowadzi. A przyczyną tego, że Matuszka Rassija sobie może uskuteczniać polityczny kapitalizm, to jest koncesjonowanie rurociągów i prowadzenie przez państwo polityki energetycznej. Jakkolwiek nie lubię Syryjczyka i ogólnie środowiska Unii Demo-Wolności, lecz jedno powiedział dobrze: "Najlepsza polityka przemysłowa państwa to brak takiej".

    Jeżeli chodzi zaś o autorytaryzm, to żaden bolszewizm. Przecież tysiące lat były rządy autorytarne, no i nigdzie czegoś takiego jak ZSRR czy Trzeciej Rzeszy nie było. Przynajmniej w naszym kręgu cywilizacyjnym. System totalitarny jako taki powstał dopiero w dwudziestym stuleciu w związku z rozwojem socjalizmu. Tyle, że państwo przedrewolucyjne inaczej wyglądało. A Ty chcesz jakiegoś centralistycznego, etatystycznego molocha, no i trochę nie dziwię się, że Nicpoń zarzuca Tobie zapędy bolszewickie.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  43. @ Kirker cz.1

    E tam! Artur mi zarzuca, bo coś musi, po prostu. Trudno mu sobie poradzić z miłością do mnie, nie całkiem potrafi ją sam sobie wytłumaczyć, też chciałby być samcem alfa (i poniekąd jest, ale jakby mniejszym)... To wszystko.

    Poza tym wścieka się, że nie potrafi zrozumieć co ja widzę w tym całym Spenglerze, że mi jego Koneczny specjalnie nie imponuje... A Spenglera czytał tylko w starannie skastrowanej rodzimej wersji, w dodatku ze złą wolą, z niecierpliwością i nienawiścią, marząc po prostu by gość okazał się płaskim idiotą...

    Więc teraz mamy raz "ten gość nic oryginalnego nie mówi" (no to dlaczego wywołuje aż taką nienawiść, że spytam?), a drugim razem "to idiota" (bo np. tak mówi jakiś żałosny kantystowski wałach w stadzie ogierów Gadacz).

    Artur oczyściłby sobie krew, a i atmosferę na naszej, pożal się Boże, "prawicy", gdyby sobie kupił pełne wydanie Spenglera po rusku, a potem je uczciwie i bez cyrków przeczytał. Wtedy zostałby dopuszczony do sanctum sanctorum, poczułby się dowartościowany, i mógłby włożyć wkłada w owocną przyszłą dyskusję.

    To było długie, ale naprawdę zarzutami Artura żem bolszewik mało się przejmuję. Bardziej jego ideologicznym zagubieniem, no bo raz to chcący strzelać do urzędników z dachu wściekły desperado, a innym razem niewinny ministrant z długimi rzęskami i pacyfista. Nie może się chłopak odnaleźć, a Ty mi tu nim próbujesz przykopać.

    Ty zresztą też moim zdaniem nie bardzo potrafisz się odnaleźć, ale, inaczej niż Artur, trzymasz się z maniackim uporem jednej ideologii, jednej postawy i jednych zeznań. Może Ci się kiedyś ten odruch w życiu przyda! ;-)

    Co do centralizmu - to skąd myśl, że jakoś mnie on specjalnie podnieca? Co do socjalizmu jednak, to mówię głośno i wyraźnie: SOCJALIZM TO PRAWICA, PRAWICA TO SOCJALIZM! Tylko kopnięty leberał może twierdzić że jest całkiem odwrotnie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  44. @ Kirker cz.2

    Człowień to źwierz społeczny, czyli SOCJALNY. Po prostu!

    Twoja obsesja gospodarki - choć tak powszechna, tu się niestety nie wyróżniasz - wydaje mi się maniacka i bez sensu. Jasne, że to ważna rzecz, ale nie najważniejsza. W dodatku zdrowa gospodarka (co by się przez to nie rozumiało), to przeważnie WYNIK różnych innych spraw, a mniej ich PRZYCZYNA. Ale leberały oczywiście wiedzą swoje.

    Ograniczanie związków zawodowych? Na jakiej podstawie - pytam teraz o sprawiedliwość? No ale Ty nawet prostytucję - tę podstawę i esencję wolnego rynku i prywatnej przedsiębiorczości - chcesz z czysto mózgowo-ideologicznych przyczyn represjonować, więc czemu stu się dziwić.

    A zresztą, ograniczaj sobie do woli, tylko powiedz mi chłopie: Z KIM TY ZAMIERZASZ TO WSZYSTKO OSIĄGNĄĆ? Masz dookoła, jak sam mówisz, samych wrogów, tak? Twoi rzekomi sojusznicy to najtchórzliwsza kategoria ludzi, w dodatku tacy, co mają masę do stracenia, a mało do zyskania. (Jęczenie na temat wysokich podatków itd. to sprawa bez znaczenia - gdyby im się nie opłaciło, to by tego nie robili! Czyż nie rynkowo myślę?)

    Fakt że przed wojną jeden mój dziadek był cukiernikiem (to chyba drobnomieszczaństwo), a tchórzem stanowczo nie był, a drugi był b. dobrze prosperującym przedsiębiorcą budowlanym, a także jako wojownik wykazał się nie byle jak...

    Ale dzisiaj? Te wszystkie brzuchate lemingi, egoistyczne, tchórzliwe, podatne na szmirę i lewacką propagandę jak nikt poza pryszczatą młodzieżą? To ma być TWOJE STRONNICTWO? Paranoja!

    Tobie naprawdę nic nie przeszkadza, że srożysz się w przestrzeń, że snujesz sobie te swoje teokratyczno-leberalne plany całkiem bez cienia szansy na realizację choćby połowy promila? Przyznam, że całkiem tego nie rozumiem, ale na pewno nie jest to postawa człeka czynu, a tym mniej polityka.

    System totalitarny powstał w XX stuleciu? Ależ bujda na resorach! Weź państwo Inków z ich całkowicie scentralizowaną gospodarką (!), choć oczywiście nie tylko gospodarką. Weź rządzone terrorem - i także biurokracją, na ile wtedy to było możliwe - imperium Asyryjczyków. Nawet Szwecja w XVII w. nie była totalitarna tylko dlatego, że ew. ktoś mógłby próbować przeżyć w lesie, których tam nie brakuje. Jednak wszystko co ludzkie było kontrolowane totalnie - na ile wtedy dało się to zrobić.

    Jasne że techniczne możliwości i udział mas w różnych pochodach i nakierowane na propagandę media, to sprawa ostatnich wieków. Ale bez przesady, a co najmniej musielibyśmy ten "totalitaryzm" wreszcie zdefiniować.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  45. Tygrysie,

    dyskusja zeszła na związki zawodowe, to napisałem po prostu co o nich myślę. Zresztą w warunkach czysto wolnorynkowych pracownik, jeżeli uważałby, że jest źle traktowany, poszedłby po prostu gdzie indziej pracować. Działałyby tutaj mechanizmy sprzężenia zwrotnego. Jakieś związki zawodowe nie byłyby w ogóle potrzebne.

    Zarzucasz mi myślenie w kategoriach technokratycznych. A czytałeś tekst Danka o marksistowskiej prawicy? Kiedyś dawałem w polecankach na NP.PL:

    http://haggard.w.interia.pl/prawmarx.html

    Wykorzystałem go zresztą w swoim czasie w dyskusji z Davkurkiem, którą nie problem na wyżej wymienionym forum znaleźć. Ja tam nie myślę w totalnie zekonomizowany sposób. Sam ruszyłeś temat związków zawodowych, państwowych zakładów, to ja tylko to rozwinąłem.

    Jeżeli zaś chodzi o Nicponia, to czasem cierpi na rozdwojenie jaźni. Raz chce, żeby jakiś twardy człowiek posprzątał ten burdel, a raz, że trzeba pracować oddolnie. Ja uważam, że w końcu i tak dojdzie do takiej entropii, że ktoś będzie musiał się zjawić.

    Wracając natomiast do Pinocheta, Franco czy Horthy'ego. Tu jest klasyczny dylemat etyczny, jeżeli mamy pędzący pociąg, pięć osób na torach, zatrzymujemy go, ginie jedna, nic nie robimy, giną wszyscy. Pytanie tylko, co lepsze.

    A totalitaryzm? Jeżeli chodzi o kulturę Inków to przecież model władzy zbliżony do mongolskiego lub perskiego. Zauważ, że gdy Hiszpanie zgarotowali Atahualpę nie było już żadnego zbrojnego oporu. To inny model cywilizacyjny niż nasz, tak więc argument kulą w płot.

    Jeżeli natomiast chodzi o XVII-wieczną Szwecję, to tam jakoś nie było państwowego drukarza gazet i woluminów, szkoły państwowej, ubezpieczeń państwowych itd.

    Totalitaryzmu moim zdaniem nie da się zdefiniować nie zwracając uwagi na to, że to rozwinięta forma socjalizmu, nie ważne czy z jakąś monopartią (jak komunizm czy nazizm) czy demokratycznego. Mechanizmy bowiem działają tu takie same. Jest również produktem myśli w cywilizacji zachodniej.

    Piszesz, że prawica to socjalizm. Zaiste dziwny musi być ten socjalizm, który pomysły z tego kuferka olewa od samego początku do samego końca. Napisałeś kiedyś, że albo odrzucamy socjalizm, albo wracamy do agraryzmu. Moim zdaniem to oczywista nieprawda.

    Państwo spokojnie może istnieć bez różnych dziwnych systemów redystrybucji. Teraz pytanie, czy usprawiedliwisz istnienie tychże swoistym duchem czasu. Z dyskusji z Tobą wywnioskowałem, że zapewne do tego się to sprowadzi. To mam teraz pytanie: a po kiego grzyba nam pewne rzeczy w obecnych czasach?

    Poza tym, socjalizm to pochodna liberalizmu. Taki Locke postulował demokrację i umieścił ją w swojej koncepcji praw naturalnych, a do czego ona prowadzi. Do niczego innego jak socjalizmu oraz, ogólnie, coraz większej lewicowości.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  46. @ Kirker

    Powiedziałem dokładnie odwrotnie: albo socjalizm albo wracamy na wieś. Na 80% poważnie, albo i więcej.

    Co do Szwecji, to daruj, ale nie znasz tego kraju i jego historii, a ja znam. Było tam wszystko pod kontrolą, na ile było to wtedy możliwe. Oczywiście że i obowiązkowa szkoła, i obowiązkowa obecność w kościele co niedziela... I pobór. Wszystko co chcesz.

    Także monopol państwowy na pędzenie alkoholu. A jak nie byłeś luteranem, to musiałeś się wynieść w ciągu dwóch dni bez zabierania czegokolwiek. Nie mówiąc już o tym, że np. Cyganów wieszało się automatycznie. Naprawdę nie masz wielkiego pojęcia o prawdziwej historii, a znasz tylko jakąś leberalną zupkę dla ubogich duchem.

    Ale są i inne przykłady: Genewa Kalwina, Państwo Krzyżackie... Jeśli Sparta nie była totalitarna, to naprawdę b. niewiele jej brakowało. (Poza tym, że to ideał niemal każdego prawicowca nie spod znaku Burke'a.) A Prusy? A Rosja - wbrew pierdołom, które na temat jej przed rewolucją opowiada K*win?

    Ja jestem wedle Ciebie "marksistowska prawica"? Cool! Fakt, że, z dwojga złego, sto razy wolę Marksa (w końcu myśliciela dużej klasy, co by nie gadać) od jakiegoś płaskiego błazna w stylu Misesa. Może to wystarcza, nie wiem. ;-)

    Socjalizm jest bratem liberalizmu? Zgoda, ale rzecz w tym, jak definiujemy "socjalizm". Jest bratem, bo oba są utopijne. Jeśli mówimy o tym lewicowym socjaliźmie, który nam głoszą od PRL'u, a wielu próbuje wprowadzać w życie.

    Ja jednak mówię o czymś innym - o tym "socjaliźmie", który jest zaprzeczeniem liberalnego "indywidualizmu" i po prostu niczym niemal więcej, niż prymitywną obelgą wobec wszystkiego, co zdecydowanie nieliberalne.

    A co dopiero się dzieje, kiedy takie chłopię zobaczy np. że Spengler lansuje "pruski socjalizm"... Jakie się wtedy zaczynają krzyki! Jaki sukces to chłopię odniosło! Jak znokautowało Spenglera i wszystkich jego zwolenników! ;-)

    Żałosne, bo w końcu co jest głupszego niż reagowanie jedynie na puste dźwięki, bez rozróżniania co jest co?

    Socjalizm - ten lewacki, jest oczywiście lewactwem. Bo jest UTOPIJNY! Tak samo jak liberalizm - tak samo jest lewactwem. Czemu? Bo jest UTOPIJNY!

    Chcesz największy może oksymoron ze wszystkich? Prawica która proponuje jedno, cudowne, uniwersalne rozwiązanie wszystkich problemów ludzkości.

    Czy to będzie "wolny rynek", czy "wyzwolenie kobiet", czy "środowisko"... Już nawet "prawa człowieka" są wg. tych kryteriów mniej denne, bo chociaż to skomplikowana sprawa. A "rynek"? Żałosne, żeby takie coś uchodziło za prawicę!

    Wracając do związków zawodowych... Opowieści o tym, że "w wolnym rynku pracownik by to czy tamto" jakoś na mnie wrażenia nie robią. To TY tak myślisz, a życie zapewne pokaże Ci figę - jak większości utopistów.

    Powiedz mi natomiast NA JAKIEJ ETYCZNEJ PODSTAWIE mógłbyś związków zawodowych ZAKAZAĆ.

    Wydaje mi się Kirker, że Ty się rozminąłeś z powołaniem... I w snach oglądasz siebie w ogromnej klatce, z batem w ręku i takim spiczastym kijem... I wokół Ciebie kręcą się wystraszone, choć z pozoru strasznie groźne, źwierzęta... A Ty strzelasz z bata pod publikę, a co pewien czas któreś źwierzę kujniejsz tym spiczastym prętem. (A w kieszeni masz rewolwer.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  47. Tygrysie,

    nie nazwałem Ciebie "marksistowską prawicą", nie wiem w ogóle, jakim cudem mogłeś odebrać, że wiążę Ciebie z czymś takim. Ta "marksistowska prawica" to ci, którzy prawicowość redukują jedynie do niskich podatków i wolnej gospodarki. No cóż, sam te popieram, ale prawicowość to jest coś więcej.

    Rosja... ale przytaczasz przykłady spoza cywilizacji łacińskiej. Prusy to cywilizacja bizantyńska, a Rosja turańska. Nie powołuj się na Korwina, bo obydwaj wiemy, że w tej dziedzinie on autorytetem nie jest.

    Jeżeli chodzi zaś o "wolny rynek", to ja mówię o wolnym rynku w Polsce, a nie o jakimś ogólnoświatowym wolnym rynku. Co mnie obchodzi, co wyprawiają jacyś Murzyni czy Chińczycy.

    Konserwatysta lubi poza tym rozwiązania, które się sprawdziły, a ekonomiczny leseferyzm wszędzie, gdzie został zastosowany, przyczyniał się do znaczącej poprawy. Tak więc dlaczego nie mielibyśmy go stosować, skoro się sprawdza?

    Ależ Tygrysie, ja też jestem antyliberalny, czy jest socjalistą wobec tego? Nie, po prostu hierarchia, autorytet, ład, tradycja, religia, ciała pośredniczące to żaden socjalizm nie jest. Socjalizm w czystej postaci podobnie jak i liberalizm tymże oponuje.

    Szwecja? Jakoś o przymusie szkolnym nie słyszałem, żeby gdzieś był przed Fryderykiem Wielkim.

    A z tymi moimi snami to argument ad personam.

    OdpowiedzUsuń
  48. @ Kirker

    No widzisz, nic nie wiesz o Szwecji. Oni np. mają pełne dokumentacje na temat ludności od XVII w., o ile dobrze pamiętam. A w każdym razie zaraz potem.

    Co do szkolnictwa, to to jest prawda. Z tym, że tam zaludnienie b. rzadkie, w dodatku wsie rozwalili na odległe i osobne gospodarstwa... Ale miejscowy proboszcz miał obowiązek doglądać, by matki uczyły dzieci czytać i pisać.

    Naprawdę nie wiem, co miałoby w tym być złego - tak samo jak w obowiązkowej podstawowej szkole - ale jednak tam tak było.

    Z bizantyjskimi Prusami to mnie proszę nie rozśmieszaj! Znam te bajdy, oczywiście, ale uważam je za totalną brednię. W Prusach poza państwem krzyżackim był ogromny wpływ francuskich hugonotów, wywalonych z Francji po odwołanie Edyktu Nantejskiego. Ale z Bizancjum to nie miało absolutnie nic wspólnego.

    Niby dlaczego miało mieć? Bo Otton II miał żonę księżniczkę bizantyjską? (Skądinąd moją pra-prababcię, jak mi to wykazał nadworny heraldyk szwedzkiego króla, sam z siebie w dodatku.)

    To obłęd! Francja miała królową z Rusi w XII chyba wieku - i co jaka to skutkiem tego cywilizacja? Koneczny to zabawny nacjonalistyczny propagandzista, ale poważnie może go traktować tylko Artur.

    Nie zauważyłem, by się leseferyzm przyczyniał kiedykolwiek do czegokolwiek dobrego - jakieś konkretne przykłady? Wybiegające, jeśli wolno prosić, nieco dalej w przyszłość niż 10 lat, dobra?

    Wiem, powiesz mi że rewolucja przemysłowa i tak dalej... OK, było, minęło. Poza tym nie wiem, czy to akurat było "dobre". I czy cokolwiek z tego wynikało istotnego, czy była to po prostu piana na długoterminowych historycznych trendach. Czyli rzecz bez większego znaczenia.

    A potem? ;-)

    Historyjka o bacie i źwierzątkach to nie był żaden "argument"! Ad personam czy inny. To była sobie tylko taka refleksja, lub może zaczepka. Choć nie będę udawał, że tak mi się trochę kojarzysz.

    W każdym razie fajnie, że nie jestem "marksistowska prawica". A nawet chyba bardzo mi do tego akurat daleko. Swoją drogą - to określenie jest popularne? Kto je wymyślił? Bo całkiem mi się podoba jako malleus maleficorum-leberalium.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  49. Czy warto czytać "War Making and State Making as Organized Crime" Charles Tilly'ego Tygrysie?
    Tilly powtarza starą tezę św. Augustyna że wszystkie te imperia to jedno wielkie łupiestwo, a Cezar różnił się od cylicyjskiego pirata tylko skalą na jaką uprawiał swój przestępczy proceder. Powstanie i rozwój nowoczesnego państwa są ściśle związane z wojną. Wojna jest konieczna dla zabezpieczenia suwerenności, zaś suwerenność daje Państwu regularny akces do kieszeni poddanych i ich ciał jako poborowych. Tworzy się machina wojenna i powstają stałe armie, co z kolei pozwala eliminować rywali i zapewnić sobie monopol w wyciąganiu zasobów od poddanych dzięki aparatom do ściągania podatków, sądom i biurokracji. Protekcja zapewniana przez Państwo poddanym zagrożonym anarchią zamienia się w „wymuszoną protekcję” (protection recket), w swej istocie nieodróżnialną od „ochrony” oferowanej przez mafię. Państwo to zalegalizowana, uświęcona przez sojusz (dawniej przez ołtarzu z tronem, potem przez sojusz giełdy z burdelem) mafia i odwrotnie: mafia to zdelegalizowane państwo, zorganizowana przestępczość to państwo które już nie istnieje albo jeszcze nie istnieje (exemplum "bandyta z Bezdan" i jego PPS FR). Państwo chroni obywateli przed zagrożeniami,które może i rzeczywiście istniały kiedyś w przeszłości, ale które w chwili obecnej samo wymyśla lub prowokuje. Co oczywiste, monopolizacja środków przemocy „legitymizuje” roszczenia Państwa do dostarczania ochrony i osłabia chęć oporu wśród poddanych. Nasuwa się pytanie, czy liberalny mit Państwa jako tego, kto „czyni pokój”, godzi zwaśnione strony, zapobiega przemocy zrodzonej ze zderzenia światopoglądowych obozów, nie zawiera jednak odrobiny prawdy. Czyż bowiem nie jest tak, że teraz przemoc i groźba jej użycia, permanentne przygotowania do wojny i wojny toczone przez świeckie, „neutralne światopoglądowo” i „tolerancyjne” Państwo, podtrzymują iluzję społecznej integracji, duszą w zarodku konflikty i niejako odgórnie przezwyciężają sprzeczności wewnętrzne (klasowe, rasowe etc.)? W tym i tylko w tym sensie teoretycy realnego leberalizmu mogą mieć rację, choć trudno przypuścić, żeby posiadanie takiej racji specjalnie ich cieszyło.

    OdpowiedzUsuń
  50. @ Anonimowy

    Bloody hell, jakbym czytał Hrabiego (hrPonimirski)! ;-)

    Ten gość to jakiś anarchokapitalista? Można przeczytać, ale nie zapominając, że to jeno rozrywka!

    Gdzie takie cudo w ogóle można dorwać?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  51. @ Triarius
    Takie cuda to tylko na blogu Tomasza ale nie agenta, jeno Gabisia.

    OdpowiedzUsuń
  52. Tygrysie,

    a co to za bajdy. Przecież pod jakim wpływem znajdowała się Rosja? Bizantyńskim i mongolskim. I jak możesz uważać, że Rosja ma cokolwiek wspólnego z cywilizacją łacińską.

    A Prusy? To klasyka cywilizacji bizantyńskiej ze swoim przerostem biurokracji.

    Podajesz przykłady protestantów. Cóż, lewacy lubią podawać przykłady protestanckich państw, w których wprowadzono eugenikę, jako argument za tym, że religianci się temu nie sprzeciwiali. A co mnie jako katolika obchodzą wybryki jakiś odszczepieńców, a w najgorszym wypadku sekt, które ciężko jest zliczyć? Nie baw się w argumentację przez wyciąganie przypadków.

    A leseferyzm? Odwróćmy nieco argument. Do czego dobrego przyczynił się interwencjonizm? Czy za dobre mamy uważać notorycznie powtarzające się kryzysy wynikające z niewłaściwej polityki monetarnej? Czy za dobre mamy uważać monopole, które rodzą się w wyniku państwowych dopłat oraz korupcji związanej z państwowymi urzędnikami? Czy za dobre mamy uważać praktyki protekcjonistyczne, w wyniku których rodzimi producenci będą wytwarzać buble do niczego się nie nadające? Czy za dobre mamy uważać uzależnienie od widzimisię Gazpromu, a pośrednio Kremla, wynikające z koncesjonowania rurociągów i w ogóle energetyki? Czy za dobre mamy uważać istnienie państwowych kopalń, węgiel z których jest droższy niż ten przywożony z RPA? Czy za dobre mamy uważać wiecznie spóźniające się PKP? Czy dobra jest państwowa szkoła, w której nasze dzieci poddawane są intelektualnej lobotomii? Czy dobra jest państwowa służba zdrowia, w kolejkach do której umiera rocznie kilka tysięcy osób? Czy dobry jest taki ZUS, który za pieniądze ze składek buduje budynki wyłożone granitami? No i odpowiedz sobie na te przykładowe pytania. A kijkiem Wisły nie zawrócisz. Jeżeli jednak uznasz, że odpowiedź jest "nie", to chyba będzie oznaczać, że uznałeś leseferyzm za dobry. Jeżeli nie uważasz ani leseferyzmu, ani interwencjonizmu za dobre, to powiedz Ty mi, Tygrysie, jaka jest ta trzecia droga.

    Marksistowskiego prawicowca wymyślił Adam Danek. Chodzi o osobnika, który z prawicowości wyjął sobie tylko prokapitalistyczne determinanty, no i uważa je za jedyne. No i wówczas może udowodnić, że taki klasyczny liberalizm to prawica par excellence.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  53. @ Kirker

    Ty się może najpierw zdecyduj, czy szkoła to przywilej na który większość dwunogów nie zasługuje, czy też lobotomia! ;-)

    Co do reszty, to zastanawiam się nad odpowiedzeniem Ci na temat leseferyzmu we wpisie. (Jednak znając moją pracowitość...)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  54. Tygrysie,

    w obecnej formie to szkoła państwowa to jest lobotomia. Bo idzie zdolny człowiek i tam głupieje przez 12 lat.

    Z kolei takiego mentalnego dresiarza próbuje się czegokolwiek tam nauczyć, a on wraca do stanu pierwotnego.

    Ergo: po co nam państwowy system szkolnictwa, co zdolni i tak się nauczą tego, co im potrzeba, a znaczna część ludzi i tak nic z tego nie wyniesie.

    A na wpis z odpowiedziami na te pytania (mam nadzieję, że nie retoryczne) to ja czekam...

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  55. @ Kirker

    Moje doświadczenia są całkiem inne i codziennie dziękuję Bogu, że musałem chodzić do szkoły. A było to w PRL i nie da się powiedzieć, bym był pilnym czy dobrze ułożonym uczniem.

    Co do odpowiedzi... Sorry, ale z każdym dniem coraz bardziej odczuwam jałowość i po prostu śmieszność wszystkich tego rodzaju rozważań nad idealnym ustrojem itp. W końcu szansa, że będziemy kiedykolwiek rządzić jakimś państwem jest zerowa, zgoda?

    Naprawdę to nie ma sensu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  56. Tygrysie,

    a dlaczego tego typu rozważania mają być śmieszne? Czy zasugerowanie błędności socjalizmu jest śmieszne? Dlatego chciałbym zobaczyć polemikę. Sprowadzając to Twoje twierdzenie ad absurdum należałoby przyjąć, że tylko politycy mają dyskutować o państwie, skoro są bezpośrednio tym zainteresowani. Powinniśmy zaniechać dyskusji na blogach czy forach. Ale czy mamy zamiar?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  57. @ Kirker

    Czemu tylko politycy? Bo oni, przynajmniej teoretycznie, mają na coś jakiś wpływ. Ale nasi politycy i tak już nie mają, więc w sumie żadna różnica.

    Czemu tego typu rozważania mają być śmieszne? No a po co się tym w ogóle zajmować, skoro na 100% wiadomo, że nic z tego nie wyniknie? Czy nie można lepiej wykorzystać tego krótkiego życia?

    Swoją drogą przed chwilą wymyśliłem wierszyk: "Na kapuście fajne liście, zamiast przegrać, wygraliście - oj komuchy, oj!"

    ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  58. @ Kirker

    Przez "nasi" rozumiem "tych z naszej strony", a nie po prostu "polskich". Oba wiemy, że większość z tych ostatnich, i to ta mająca o wiele większy wpływ na sprawy, to nowa targowica.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  59. Chwilami żałuję jak cholera, że monarchia absolutna trwała w Polsce tak krótko - te kilkaset lat za Piastów były tak wcześnie i tak rychło popadły w zapomnienie, a te sto kilkanaście lat bonapartyzmu i carosławia nie nauczyły Polaków dyscypliny.
    Szkoda, że Kazimierz Wielki nie miał prawowitego syna; szkoda, że Jan Kazimierz (wbrew obietnicom złożonym w trakcie Ślubów Jasnogórskich) nie uwłaszczył katolickiego chłopstwa i nie urządził z powodu własnych landsknechtów jakiejś nadwiślańskiej Nocy Św. Bartłomieja dla krajowych oberzdrajców-magnatów.
    Szkoda, że polscy jakobini nie mieli cojones i nie obroni I RP przed Kasią-nimfomanką i Fryckiem-samcołożnikiem.

    OdpowiedzUsuń
  60. Taki generał Ignacy Pantaleon Prądzyński, za jedną z głównych przyczyn klęski powstania listopadowego uznał nie szczupłość wojska ale...nadmierną pobłażliwość ludu wobec zdrajców, który jedynie bił i opluwał carskich szpicli zamiast ich metodycznie likwidować.

    OdpowiedzUsuń
  61. @ Anonimowy

    Faktycznie, coś jest od wieków nie tak z instynktem politycznym Polaków.

    Ale chyba zapomniałeś o bezpotomnej śmierci ostatniego z Jagiellonów?

    Noc Św. Bartłomieja to było ciekawe posunięcie i z politycznego punktu widzenia z roku na rok bardziej mi się podoba. (Może te 11 lat w Szwecji to zrobiły, że nie kocham protestantów, choć miałem wśród przodków np. arcybiskupa Uppsali.)

    Jednak, pomijając czynniki moralne itd. - a wcale nie wariuję za przesadnym makiawelizmem - to było chyba piękne, eleganckie, w sumie mało kosztowne przecięcie wrzodu, który by na dłuższą metę musiał zaszkodzić.

    No, ale były w europejskiej historii inne podobnie radykalne i przez to eleganckie, a skuteczne, posunięcia. W innych krajach... Ale nie chcę się narazić na salwy, jeśli nie gorzej, Bratkowskich juniorów tego świata.

    Ale Kastylia w XV w., Anglia w XII w. (chyba) - było tego nieco.

    A u nas odwrotnie! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  62. @ Anonimowy

    Bił i opluwał... Dokładnie! To jest ten nie-do-końca-poważny naród w pigułce.

    Ale to jednak sprawa elit, bo lud jako taki zawsze w sumie jest dość durny, przynajmniej politycznie.

    Coś z tymi naszymi elitami jest fatalnie nie tak...

    Zmieniamy to?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  63. "Sponte sua" oczywiście - nie "suma"!

    To była palcówa, uwierzcie!

    Pzdrwm Wsiech w Mieście

    OdpowiedzUsuń
  64. A tak całkiem nawiasem, to mój ukochany Paladin Press właśnie zakończył działalność.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń