niedziela, lutego 21, 2010

Myśli złote... no, może srebrne... a może zresztą ino tombakowe...

Ze wszystkich szkodników najpaskudniejszym jest być może małpa z brzytwą. Szczególnie, jeśli to brzytwa Ockhama.

* * * * *

Zastanawiam się nad historią i dochodzę do wniosku, że ruchy, które wywołały spore zamieszanie, dysponowały ideologią, ale te, które osiągnęły coś trwałego i znacznego (niezależnie od tego, czy oceniam to jako dobre, czy wręcz przeciwne) dysponowały FILOZOFIĄ.

Jest to spora różnica: ideologia to coś na granicy propagandy. W najlepszym przypadku jest to zbiór odpowiedzi na hipotetyczne pytanie "do czego właściwie zmierzamy?" Fakt, w ideologii może się znajdować garść sensownych i szczerych czyichś poglądów - to będzie coś jak kilka pereł w treści żołądkowej wieprza, który połknął był naszyjnik pani dziedziczki (co zresztą przypłacił przedwczesnym zgonem).

Filozofia to wizja świata, z którą można żyć, której nie podważają poglądy innych filozofów, i która nie boi się zetknięcia z realnym światem. To coś pod pewnymi względami bardzo pokrewnego religii. (W każdym razie nie chodzi tu o intelektualne wygibasy bez związku z rzeczywistością i bez cienia znaczenia dla kogokolwiek, kto akurat nie ma interesu się w to bawić, co dzisiaj, jak wszyscy wiemy, nazywa się filozofią, ba - uważa za jedyną filozofię godną tego miana.)

Weźmy parę przykładów: liberalizm jak najbardziej miał swoją filozofię - stanowiło ją praktycznie całe Oświecenie. (To samo może dotyczyć poszczególnych elementów liberalizmu, jak kapitalizm, masoneria itd.) Komunizm, cokolwiek byśmy nie sądzili o marksiźmie i o tym, jak dokładnie realne komuchy się go trzymały czy trzymają, także miał swoją filozofię, i to obiektywnie (jak na te czasy) nie byle jaką. To naprawdę była niemal, albo i całkiem, religia! Na odmianę nazizm miał jedynie ideologię, no i trwałego sukcesu nie odniósł.

* * *  * *

Gdyby obecnie nam miłościwie panujący mieli nieco rozumu, to już zaczęliby się przymierzać do zamykania ludzi, którym całkowicie obojętne są wyczyny wszelkich Małyszy i miejsca jakie oni mogą gdzieś zająć. Jak również tych, którzy uparcie odmawiają zachwycania się Beethovenem (i to nie tylko z powodu "Ody do Radości", hymnu Unii), Chopinem, czy Verdim, a nawet - o zgrozo! - próbują szukać dostępu do Machaultów, Palestrin i Monteverdich. Tylko z takich ludzi mogą kiedykolwiek być autentyczni kontrrewolucjoniści.

TtT stwierdził kiedyś, wedle mojej opinii absolutnie słusznie, że "Verdi wpakował nas w to szambo i tylko Monteverdi może nas z niego wyciągnąć". Jeśli to zbyt aforystyczne i za bardzo ezoteryczne, to wyjaśnię prostym językiem i bez odwoływania się do dorobku dawnych, a w niektórych przypadkach i zapomnianych, kompozytorów: Mieszczańska sztuka (z muzyką na czele, jak sądzę, ale to może być tylko moja specjalna wrażliwość na muzykę) to dno, a upadek naszej wielkiej niegdyś cywilizacji postępował ręka w rękę i krok w krok wraz z jej sukcesem.

Co tu było przyczyną, a co skutkiem, pewnie nie da się w ogóle rozstrzygnąć, w każdym razie nie odrzucając tego, oraz Małyszy, naprawdę śmieszni będziemy gadając o kontrrewolucjach. Kolejna postoświeceniowa sekta - jakich było już setki i ciągle powstają nowe: od Svedenborgianów po K*winianów, przez komunistów, liberałów realnych, feministów i zwolenników chodzenia w trepach (patent Orwell) - to żadna kontrrewolucja, a tym mniej kontrrewolucja przeciw temu, co nas teraz dręczy i co szykuje nam knebel, bat, kajdany i chomąto na mordę, czyli postoświeceniowemu REALNEMU LIBERALIZMOWI.

Zaś co do Monteverdiego i Palestriny, to być może nie doceniam czujności naszych kochanych władców i ich wiernych służb, ale dziwi mnie nieco, że na kanale Mezzo nie udaje mi się ostatnio złapać nic sprzed romantyzmu - żadnych Dufayów, Palestrin czy Monteverdich w ostatnich tygodniach. I to nawet nie ma takich ich utworów, gdzie co drugą frazę powtarza się "O Israel!"... Co mnie ostatnio poniekąd ratowało w dziedzinie muzycznych uciech. Czyżby plany ataku na Iran zostały odłożone na nieokreśloną przyszłość i barokowa propaganda nie była już konieczną?!

* * * * *

W nawiązaniu do powyższego powiem coś, o czym jestem z każdym praktycznie dniem bardziej przekonany, otóż...

Ewentualna kontrrewolucja będzie albo w szerokim sensie spengleryczna, albo w ogóle jej nie będzie. (To drugie wydaje mi się zresztą o wiele prawdopodobniejsze.)

Spengleryzm bowiem (szeroko pojęty i twórczo rozwijany) jest jedyną filozofią w sensowny sposób podejmującą krytykę dorobku Oświecenia, nie uciekając przy tym w mętne irracjonalizmy, w lęk przed prawdziwymi osiągnięciami współczesnej nauki, infantylne chciejstwo i inne tego typu narowy, które poza tym widzę praktycznie wszędzie na tzw. prawicy.

Jeśli więc ktoś zamierza stać się jakimś Prometeuszem przyszłej kontrrewolucji, to dobrze by jednak zrobił, dowiadując się DOKŁADNIE o co w spengleryźmie i u samego Spenglera chodzi... A potem ew. z czymś się nie zgodził, skoro musi. Ktoś, kto TERAZ rozmyśla o kontrrewolucji i planuje ją, jest w tak ogromnej mniejszości, że jego ew. działanie w kółku łowieckim czy samorządzie gminnym naprawdę sprawy nie załatwia. Bez autentycznego intelektualnego dorobku, bez (w nawiązaniu do tego, co rzekłem powyżej) własnej, autentycznej i przystającej do realnego świata FILOZOFII, nic i tak się tu nie zrobi.

Ktoś kto zaczyna od kółka łowieckiego - co swoją drogą doceniam i uważam za cenny, ale jednak drobiazg -  ignorując nie tylko filozofię, ale nawet i IDEOLOGIĘ, po prostu pozostawia te sprawy innym. Komu, chciałbym spytać? Może też być tak, że taki ktoś w istocie nie widzi potrzeby oderwania się od postoświeceniowej ideologii, miłościwie nam panującej. I znalezienia lepszych, prawdziwszych podstaw do analiz i syntez...

No, ale wtedy z konieczności dzieli wizję człowieka i społeczeństwa z michnikami, borrellami, polańskimi i k*winami tego świata - cóż więc ten ktoś chciałby właściwie osiągnąć? Stworzyć kolejną postoświeceniową, leberalną w istocie sektę, i mieć nadzieję, że ona właśnie podbije kiedyś świat, jak uczyniła to poniekąd masoneria? Dla mnie to naiwne mrzonki, sorry! Zakładając już nawet, że ja bym w ogóle czegoś takiego chciał, a niby po co mi to - postoświeceniowych sekt jest pełno, gdzie tylko człek spojrzy.

Jeśli więc tę drugą możliwości odrzucimy, to wypada chyba się zgodzić, że dowiedzenie się co i jak z tym spengleryzmem od "zdefrokowanego" (czyli takiego co zrzucił sukienkę, dla mnie fuj!) księdza Gadacza to raczej dla takiego prawicowego Prometeusza kompromitacja. Przeczytaj sam, bona fide i zadając sobie trud, a potem ew. krytykuj, jeśli coś znajdziesz naprawdę wartego krytyki!

Nie jest to oczywiście atak na nikogo osobiście, choć o kimś konkretnym w tej chwili z konieczności myślę - to jest konstruktywna rozmowa o KONTRREWOLUCJI. Nikt tu naprawdę nie ma powodu się obrażać, a na wszelkie autentycznie przemyślane i mające na celu to, co my tu za dobro uważamy, uwagi, będę szczerze wdzięczny.

Każdy bowiem chyba się zgodzi... No, może poza takimi, dla których bieganie po polach i lasach jest fajne, ale nie dość fajne bez ogłaszania tego światu za KONTRREWOLUCJĘ, bo wtedy to dopiero jest to cymes! (przy okazji - Jamajka się kłania)... że jeśli nie wykona się naprawdę sporej roboty - poczynając od sporej roboty INTELEKTUALNEJ - to jakakolwiek kontrrewolucja, w jakiejkolwiek, dowolnie odległej perspektywie, wygląda mało realistycznie.

No a jeśli tak, to zwracam uwagę, że biedronie, cenzura, chomąta, łagry, kwoty mleczno-wyborcze, przymuszanie do każdej kolejnej politycznej poprawności, jaką sobie akurat jakaś kolejna szpetna jak noc październikowa frustratka płci nieokreślonej, siedząc wczoraj w bólach na sedesie wymyśliła... Wszystko to wygląda BEZ PORÓWNANIA REALNIEJ! Prawda? Co nie jest chyba wesołe? No więc?

* * * * *

Ludzie, obudźcie się! Oni nas chcą tu wszystkich ZRUMPUJOWAĆ!


triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

43 komentarze:

  1. Tygrysie, ach Tygrysie,

    zacytowałem ci tego Gadacza, bo on dosyć skrótowo napisał to, co ja ci sam od lat bodaj dwóch piszę, że podniecać się Szpeniem może tylko ktoś na tyle niewyrobiony, że szpeniowe wypociny są dla niego objawieniem, jakąś nowością. No, dla mnie to ani nowości nie są, ani nie do końca przekonywujące. Juz choćby z tego powodu, że wiemy przecież, jaki stosunek do historii miała starożytność i zestawianie tego echa z dosyć dobrze udowodnionymi faktami mam za spore nadużycie.
    Ale mniejsza już o to, bo ze sporą ilością spenglerowych konstatacji ja się zgadzam przecież. Po lekturze jego mhm mhm opus magnum.
    BTW- Bierdiajew lepszy, jak mam być szczery.
    Co zaś do filozofii, która musi lec u podstaw itd. Zgoda pełna. Musi lec.
    Zauważ jednak, że filozofia wypływająca z chrześcijaństwa wyklarowała się dopiero parę wieków po śmierci Cieśli.
    Słowem- detonator zadziałał nakreślając bardzo prosty i bardzo ogólny wektor wybuchu. Reszta wykuła się rękoma ludzkimi. I ja taki przykład uważam za idealny. Skoro czeka nas przełom, to idiotyzmem byłoby dziś zadawać mu kształt w sposób kompletny. Bo to będzie wtedy de facto nadal jakieś Oświecenie. Tylko z inaczej rozłożonymi akcentami. Ale jakościowo dokładnie to samo. No a przecież nie o to chodzi, bo jak sam piszesz, postoświeceniowych sekt do bólu.
    Myślę też, że nie doceniasz pracy u podstaw. Tzn patrzysz tak daleko, że nie dostrzegasz prostego faktu, że ten długi odcinek, na jaki patrzysz składa się z tysięcy odcinków malutkich i żeby przebyć tę cała długą drogę trzeba pokonać te wszystkie malutkie odcinki.
    Można, co oczywiste, spróbować przeskoczyć od razu tam, na finisz. No ale przecież właśnie wszyscy to robią. Każdy w niecierpliwości swojej chce robić kontrrewolucję nie płynąc z nurtem życia (moderując ten nurt w sposób naturalny), ale od razu wyleźć na brzeg i stawiać jakąś infrastrukturę według z góry założonego konceptu.
    Sorry, ale to jest imho lewactwo. Niezależnie od tego, czy się to robi w dobrej czy złej wierze.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
  2. cd

    Tym, co jest niezbędne do kontrrewolucji (choć ja nie lubię tego słowa, bo ono w ogóle zakłada trwanie tego syfu i naszą pracę w kontrze do niego, więc niejako syf wyznacza nam pole działania) jest odbudowanie autentycznej wspólnoty. Tego się zaś nie da zadekretować. To musi być zbudowane od dołu. Od tych kółek itp.
    Od tych kółek, w których w tej chwili jest w Polsce 110 tysięcy uzbrojonych i przeszkolonych ludzi. To więcej niż ma polska armia (nazywana armią troche na wyrost). To są właśnie te samorządy, w których "partia oderwała się od ludu" a trzeba, by znowu zaczęła z ludzmi żyć.
    To jest też oczywiscie i kultura i filozofia, ale tak na prawdę, dla kogo ta filozofia? Dla pana Janka, tokarza?
    Jeśli wokół czegokolwiek można cokolwiek sensownego budować, to jest tym czymś taki zestaw:
    Bóg, honor, Ojczyzna- najsilniejsze i najbardziej pierwotne memy.
    Przynależna w sumie każdemu dążność do szukania Prawdy, Dobra i Piękna = Absolutu. Ludzka godność zawarta w honorze i Ziemia, która nabiera cech świętych po kilku pokoleniach żyjących na niej ludzi, gdzie przydrożne drzewa nabierają cech magicznych.
    Nie chodzi więc o to, by konkurować z Oświeceniem na filozofie- bo oni stworzyli żywego trupa. Przecież my nie chcemy stworzyć jeszcze lepszego i bardziej martwego zombie, prawda? A skoro nie chcemy, to trzeba ten cały syf zamiesc i doprowadzić do oczyszczenia.
    Moim zdaniem tym co zostaje po tamim czyszczeniu jest właśnie jakaś wiara/religia, jakieś poczucie godnosci człowieka i jakieś przywiązanie do ziemi.
    Reszta to pierdolenie.
    A jaka filozofia/teologia na tym wyrośnie później, to co nas to obchodzi dziś? Skoro nie mamy na to wpływu?
    Nie jestesmy przecież tymi ludzmi, którzy będą żyli po przełomie i którzy bedą od nas kompletnie różni, że aż straszni.
    Możemy natomiast postarać się stworzyć tym ludziom sensowny punkt wyjścia.
    A to i tak tytaniczna praca. I nie wiadomo czy sie uda.
    I jeszcze jedno- nie wiem i ty też nie wiesz co będzie, niemniej jednak lepsze jest choćby jedno kółko łowieckie i działanie w nim, niż brak jakiegokolwiek kółka łowieckiego i niedziałanie a gadanie o tym, że to za mało.
    Moze za mało, ale zawsze coś.
    Wiesz, jak w bushido- nie ważne, czy wygrasz, ważne że walczysz.
    Siedząc jednak z boku i komentując cudzą walke w sumie czym się róznisz od tych, którzy podziwiają Małysza?
    Że nie lubisz Chopina?
    Też mi różnica!

    OdpowiedzUsuń
  3. troche kicha z tym, ze trzeba te komenty ciąć na kawałki.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Tygrys

    Najciekawszym, i zarazem bardzo pouczającym pytaniem jakie powinni sobie postawić współcześni luminarze Oświecenia, jest bardzo proste pytanie dotyczące irańskich, irackich, afgańskich itp (odpowiednie wstawić) fellachów; "Dlaczego te skurwysyny nie chcą kupić naszego wspaniałego projektu?!!!" To raz.

    Dwa. Nie przeceniałbym marksizmu (zbyt blisko się znamy). Najprawdopodobniej gdyby nie Abteilug IIIb w pamiętnym roku 1917, to od początku znalazłby się tam gdzie aktualnie się znajduje. A że czyniłby nadal spustoszenia w umysłach "intelektualistów", Matko Boża, a kim oni są? Marksizm to taki lifting Oświecenia ery przemysłowej w wersji dla ubogich - to samo gówno w innym opakowaniu, a korzenie gnostyckie? Ha! A który ze współczesnych prądów intelektualnych ich nie ma, pytam?

    By zakończyć wątek filozoficzno - ideologiczny, ideolo, ideolo ("Precz z niedolą! Precz z niewolą! Nad poziomy! w lot w polot! Czas uderzyć w czynów stal! Ideolo - ideolo - Udał się ten piękny bal!") zauważmy, że od początku swej samoświadomości, człowiek niestrudzenie poszukuje ontologicznego absolutu mimo całkowitej technologicznej bezpłodności tych poszukiwań!

    Jesteśmy (z czyjejś tam winy...) krajem prowincjonalnym, teraz przy aktualnej lokalizacji centrów politycznych wydarzeń światowych, nawet prowincjonalni w dwójnasób (i geopolitycznie i materialnie). Ma to, jak wszystko, i swoje dobre strony, ale trzeba umieć je dostrzec i wykorzystać. Nie uczynią tego ,aktualnie łaskawie nam panujący, reanimowani przez komuchów (ze strachu o swoją dupę) współbracia w hegliźmie, aktualnie "przechrzczeni" na leberalizm , ani ich dokooptowani od Sasa i Lasa poputczycy różnej maści ,charakteryzujący się tylko gwałtownym, obfitym niczym nie powstrzymywanym ślinotokiem na widok grubszej mamony.

    Kontrrewolucja?! Zaczyna to przypominać opowieści o żelaznym wilku! Jedyna jaką znam, to kontrrewolucja przeprowadzona przez KK po wyczynach pewnego mnicha augustiańskiego. A zanim zaczniemy przymiarkę do podboju świata to najpierw może policzmy siły!(cdn)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ergo! Nie wierzę ani w dziarskie pokrzykiwania, ani w "pracę u podstaw", ani w żadne inne takie pierdolety. Władzę zawsze zdobywa się w walce, nawet wówczas gdy przez chwilę "leży na ulicy"! Tzw demokracja mogłaby ułatwić ten manewr, gdyby nie jej bolesne doświadczenia z niejakim Adolfem Hitlerem,króre na wieki wieków wyczerpały "tę ścieżkę", więc teraz to już raczej dupa! Ale gdy sprawy, prędzej czy później, zaczną iść naszym drogim oświeceniowym luminarzom graślawado, a zaczną,to jedyna rzecz pewna, to wówczas warto by nie dowiadywać się o wszystkim z telewizji! Nieprawdaż?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tygrysie, zacząc trzeba byłoby nie od Spenglera ,tylko od "filozofii możebności" Ardreya. Może kiedyś zmienię zdanie, ale na dziś na tym stoję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Almaryk,

    jak nie wierzysz w to i tamto tylko w walkę, to walcz a nie wstawiasz tu jakieś pierdolety i groźne potrząsanie kubkiem z kawą do monitora.

    Walka- owszem! Ale przy pomocy kogo bez pracy u podstaw, że spytam?

    Aby sfokusować jakąkolwiek sensowną siłę najpierw trzeba przeprowadzić zmudną i mało atrakcyjną pracę u podstaw. W przeciwnym razie nawet jeśli na chwilę się ta władza pojawi leżąca na ulicy to nie będzie rąk, żeby ją podnieść.

    No ale przecież znacznie sympatyczniej sobie siedzieć na blogasku i opowiadać o walce, prawda?

    BTW- nie musisz wierzyć. Wystarczy że ja wierzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Artur

    Akurat! Na pewno dr Judym i kol. Siłaczka rozkręcą nam ten geszeft. A że sympatyczniej z kawką na blogasku, niż tłuc się ze 100% pewnościa dostania wpierdolu, to prawda! O wiele sympatyczniej! Tak właśnie uważam! A w kwesti sił niezbędnych do ewentualnego "podniesienia" władzy, to realniejszy wydaje się tutaj model bolszwicki, sprawna, operatywna, zdecydowana na wszystko grupa kadrowa (tylko kto to opłaci) niż jakieś nadzieje na ruch masowy (a zwłaszcza na pospolite ruszenie lemingów). Ale mogę się mylić, ciągle jeszcze dopuszczam taką ewentualność!

    OdpowiedzUsuń
  9. Almaryk,

    no włąsnie, kłopot z wami, kawiorowymi kontrrewolucjonistami polega na tym, że wam się sporo wydaje. To sprawia, że nie macie czasu zakasać rękawow i wziąć się do jakiejkolwiek roboty.

    No bo jak tu się brać za jakąś robotę organiczną, gdy a nuż uleci myśl jaka złota, od ktorej na pewno pękną łąńcuchy i runą mury.

    BTW- czasami lepiej dostać wpierdol ale się postawić jak mężczyzna niż wygniatać dupą dziurę w fotelu.

    I na koniec- ani Judym ani Siłaczka. Tylko to ci przychodzi do głowy, gdy pisze o pracy u podstaw? CHolera- gdzie się podziała legendarna kreatywność i wyobraznia prawicy, hę?

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Artur

    Kawiorowymi? A skąd żeś to wytrzasnął? Nie cierpię kawioru! Jakaś myśl złota powiadasz, ech, żeby tak się dało! Nie wierzę, niestety w jej magiczną moc (jakkolwiek złotą by nie była), jak i we wskrzeszoną w cudowny sposób mądrość ludu (a to raczej z braku podmiotu dla tej mądrości, niż braku wiary w mądrość jako taką). Pierdzenie w fotel owszem, również jawi się zdecydowanie atrakcyjniej niż łomot li tylko dla dość wątpliwego potwierdzenia swej męskości. Nie tylko ja, nim zacznę na coś tracić swą energię i czas, muszę byc do tego czegoś głęboko przekonany.Nie mam skłonności do euforycznych uniesień, a z biegiem lat ta przypadłość tylko się mi pogłębia.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Artur

    Co do kichy: zapisz się na Forum Młodych, tam można se pogadać i jeszcze zostaniesz uwieczniony, nie śmierć moralna po trzech dniach, jak na blogasie.

    Z niepopkami nie masz chyba jeszcze na pieńku?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ strusp

    Racja! Zawsze mówię, że Ardrey jest u nas dla każdego powyżej kopacza rowów, a Spengler to w sumie co najmniej wyższe studia. Też powinno z góry ciurkać do ludu, ale Ardreya bractwo powinno po prostu czytać do poduszki.

    Tak, że miód w serce i b. chętnie bym coś więcej na temat Twych z Ardreyem zetknięć przeczytał.

    Jednak np. ta myśl wynikająca z S., że to, co my uważamy za "prawdę samą" - czyli postoświeceniowe, liberalne kawałki, filozofię opartą na Kancie, nauki społeczne oparte na Locke'u czy J.S. Millu - to taka sama dzika ideologia, jak każda inna dzika ideologia, a to co w oparciu o niej nam stworzono, to realny liberalizm, bliźniaczy brat realnego socjalizmu, w którym rewolucję wymarzoną przez gromadę świrów wsypuje się ludowi codzień do jego codziennej porcji ryżyku...

    Więc ta świadomość powinna jednak do ludu jakoś ciurkać, od tych paru geniuszy, co są w stanie Spenglera pojąć.

    Ale całkowita zgoda, że OD ARDREYA TRZA ZACZĄĆ i jego jest sens propagować naprawdę szeroko.

    (Zaraz się Artur w tej sprawie wypowie, zakład? ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Obie Szacowne Spierające Się Strony

    Oba macie poniekąd chyba rację, ino...

    Ja tam większej nadziei na walkę, czy jakąkolwiek kontrrewolucję nie mam, co np. wkurwia dziko, z tego co rozumiem, Artura. Może, gdybym był Niemiec, Amerykan, nawet Brazylijczyk, czy Rusek (i by mnie młodo nie utrupili), miałbym jakiś cień, nadziei, ale Polska jest w dupie...

    Jednak uważam, że jesteśmy stoicy (znowu szpęgleryzm, biedny Artur!). Co w praktyce oznacza dbanie o własny honor, godność, odcinanie się do lemingów... A to z kolei, jeśli uda się przejść pierwszy, prywatny etap, oznacza jakąś tam polityczną działalność.

    Bo, jak mówi Spengler, "prawdziwy mężczyzna albo ma politykę całkiem w dupie, albo nią cały żyje". (Jakoś tak to brzmiało.) No a skoro całkiem się nie wypinam, no to muszę żyć. A jeśli tak, no to poza kubkiem i pierdzeniem w fotel, coś tam człek próbuje dłubać.

    Co najmniej złościć lewiznę. Tak więc wielkich nadziei nie mam i proszę mnie nie posądzać, że ja tu świat zdobywam w krwawej walce w wyobraźni, kiedy w rzeczywistości nic im nie mogę... To nie o to chodzi!

    Strzelanie jest OK, bicie jest OK, mówię umieć i wiedzieć... Fizkultura jest OK, przetrwanie w lesie jest OK, niezależnie od tego, czy będziemy kiedyś jako partyzanty zdobywać Havanę... Chciałem powiedzieć Brukselę... czy też nie.

    A intelekt też ma swoje znaczenie. W tym, a może nawet przede wszystkim, Ardreye i Spenglery. Przynajmniej ja tak to widzę.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. T,

    spoko, nie mam kosy z nikim w sumie, ale sie na forum raczej nie zapisze. Nie mam za duzo czasu.

    Co do tego stoicyzmu- sorry, ale go nie kupuję. Nie ma w tym ani godnosci ani honoru ani odcinania sie od lemingow. Sorry, ale jakoś nie wygląda mi żaden nowoczesny stoik na Rzymianina, ktory sobie sączy winko leżąc masowany przez nubijki odcinając się od lemingow dbając o własną godnośc i honor. Nic takiego nie ma miejsca. Ma za to miejsce otorbienie się przez ludzi, ktorym się wydaje, ze są stoikami.

    Fajna jest ta niewiara we własny narod w sytuacji, w ktorej samemu jest się owładniętym niemocą.
    Tak, to faktycznie, Polska nie ma szans. Tyle, że nie skazują jej na to jacyś źli inni, tylko min sami nowi nibystoicy.

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Tygrys

    Ja, szczerze mówiąc, rezonuję Arturowi jako wywołany do tablicy i bez jakiejś polemicznej pasji. Po prostu inaczej to wszystko widzę, ale w głębi duszy przecież chciałbym się mylić...

    Cóż, tak to niestety z mojego obserwatorium wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  16. Almaryk,

    cholera, co jest z ludźmi?!?!

    Ja wciąż i wciąż spotykam ludzi, ktorzy "chcieliby się mylić", co wskazuje na to, że tych ludzi porządnych jest wciąż sporo. Jak to więc jest, że taka bezsilność ma miejsce?
    Dlaczego ludzie, ktorzy widzą syf i chcieliby aby go nie było, nie ROBIĄ nic żeby go uprzątnąć?
    Kurcze, przecież przy tej masie ludzkiej wystarczy, żeby każdy taki porządny jegomość zrobił dziennie JEDNĄ porządną rzecz. W realu. Bez oglądania się na innych. Nie po to, by od razu zmienić wszystko, ale jakąś jedną bardzo małą rzecz.
    I już syf zaczyna pękać.
    Przecież to wstyd!
    Przecież normalnie nie powinno się na siebie moc patrzeć w lustrze, jeśli się tej jednej porządnej rzeczy dziennie nie zrobi.
    Neobolszewizm nie musi się nawet bardzo starać, żeby nas wdeptać w glebę.
    Po co, skoro robimy to sami za niego?

    OdpowiedzUsuń
  17. panie kolego artur, ja proste pytanie zadać se pozwolę, bo prosty jestem w gruncie rzeczy, jak 3/4 obywateli. co zrobić? jaką jedną porządną rzecz?

    skoro ja nie wiem, a mimo swojej prostoty jestem znacznie dalej zdaje się w zainteresowaniu realnym światem niż większość moich kolegów, to któren z tej masy przyzwoitych ludzi wie?

    a skoro żaden nie wie co robić, to jak to ma zrobić?

    ja też umiem pokrzykiwać, że trzeba coś zrobić, bo to łatwe, tylko że to, czego zdaje się nie nazwą adwersarze, a o czym opowiadają, to właśnie nie jakaś apatia dla apatii, a apatia wynikająca z zamknięcia wszelkich dróg realnego działania. i to nie jest brak kreatywności, tylko sprawność systemów władzy, które z natury swej dążą do niewywracalności - jak i ten miłościwie do obrzydzenia nam panujący.

    można s'e zrobić legion michała archanioła, ale gdzie pan znajdziesz na niego materiał? teraz już się tacy nie rodzą, a jak się rodzą, to się dba, żeby po 4 roku życia pasieni bajkami i miłujących się słoniach i dinozaurach wyrosła z nich jakaś miętkawa masa. potem około 20 roku życia mają małe przecknięcie i chodzą na siłkję, bo paniom się trz'a podobać i jeszcze reżimek nie wymyślił sposobu na usunięcie hormonów płciowych (acz człowieki rodzaju żeńskiego się starają).

    to jest tak jakaś zawsze filozofia "sekatora" ze starego kawału, ale co, może niepotwierdzona faktami?

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Artur

    Loyolist prawi do rzeczy. Ale jeżeli potrafisz, to zachowaj tę kondycję duchową, bardo daleki jestem od jej lekceważenia !

    Też nie sądź iż my wszyscy wszelkie swe doświadczenia zaczerpnęliśmy li tylko przy ochlapanej kawusią klawiaturze.

    Startowałem do sejmu w pierwszych pokontraktowych wyborach w '91r - bardzo pouczające doświadczenie.
    Uczestniczyłem bezpośrednio w "radosnej prywatyzacji" z początku lat 90-tych, jak i osobiście należałem do kilku izb gospodarczych w tamtym okresie. Był czas że zapału mi nie brakowało...

    OdpowiedzUsuń
  19. Loyolist,

    nie wiem, jaką ty powinieneś jedną dobrą rzecz zrobić i robić ją co dnia.
    Każdy jakąś taką rzecz może zrobić.
    Możesz jakiegoś staruszka odwiedzać samotnego i ksiązki mu czytać, albo na godzinę wpaść do dzieciakow do hospicjum bajki im opowiedzieć.
    To nie musi być nic wielkiego. Wystarczą rzeczy drobne.
    Bo przecież nie o to chodzi, żeby zadekretować rzeczywistośc jak lewacy, według jakiegoś superplanu dla wszystkich (co się wiąże zwyczajnie z reżymem, to po co, skoro reżym już mamy?), ale o to chodzi, żeby ludzie robili rzeczy dobre.
    Żeby to było dla nich coś zupełnie naturalnego.
    A do tego nie jest potrzebna ani armia, ani władza, ani biurokracja. Nic.
    Wystarczy, że kazdy zacznie co dnia robić jedną dobra rzecz. Codziennie.
    Nic więcej nie jest potrzebne- resztę zrobi za nas, we właściwym czasie, natura ludzka, ktora w jakimś przecież potęznym stopniu zasadza się na powielaniu wzorcow.
    To dobre, to może być cowieczorny spacer z sąsiadem na zasadzie obywatelskiego patrolu na dzielnicy.
    To może być cokolwiek. Jedna drobna rzecz dziennie.
    Nie jednorazowe zrywy i bohaterszczyzna, bo to wręcz uczy ludzi, że nie warto się przeciwstawiać złym rzeczom, bo załatwi je za nas jakiś bohater, ewentualnie policja. Nie chodzi o akcyjność ale o stałą kropelkę ktora drązy skałę.
    Na marginesie- po co gadać o jakichś wielkich rzeczach, skoro nie jest się zdolnym nawet do czegoś drobnego?

    OdpowiedzUsuń
  20. Wklejam linka do mojej dyskusji z hrPonimirskim na bmpl24.pl:

    http://blogmedia24.pl/node/25238#comment-75812

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Artur

    Natura ludzka faktycznie działa i weźmie w ręce. Już działa. ;-)

    Pisałem tu kiedyś o gen. Glubbie - znawcy m.in. historii Arabów. Można sobie poszukać. Glubb pisze ciekawe rzeczy na temat schyłku tamtej cywilizacji, których ja jeszcze, przyznam, nie zweryfikowałem, a poza tym warto by je było porównać ze speglerowską chronologią, co też jest do zrobienia.

    Ale tam było np. o tym, że najpierw mieli niesamowite równouprawnienie w tym Bagdadzie, a potem to wszystko padło, bo było zbyt niebezpiecznie na ulicach, by kobiety mogły same chodzić, a więc i pracować...

    TAK TO CHŁOPIĘTA DZIAŁA! Wola Artura czy kogokolwiek na naszym poziomie nic tu nie ma do gadania - to są sprawy o wiele prymitywniejszej socjobiologii. I to będzie właśnie bandytyzm, chaos, głód, tajne służby, które skończą w końcu z tym leberalnym syfem. Ale zapewne długo po naszej śmierci.

    Wtedy władza - nad jakimś niewielkim regionem, przynajmniej z początku - będzie naprawdę leżała na ulicy. Ale nie ma co do tego wzdychać, bo to nie będzie ładne, a przed tym będzie po prostu armageddon.

    Nasze popiskiwania, ganianie z paintballem po lesie itd. to nasza osobista sprawa, ważna, na ile my jesteśmy ważni, a dla siebie powinniśmy, ale w skali historii to po prostu nic.

    Choć, jak rzekłem, Szpęgleryzm coś tam mógłby, w b. szczęśliwym przypadku znaczyć i coś ew. przeważyć. Kiedyś, gdyby się rozwinął.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  22. Tygrysie,

    pozostaje mi tylko stwierdzić jedno, że się sam tym Szpeniem skrzywdził.
    Wszak wniosek z tego jeden- nic się nie da, wszystko bez sensu.

    W sumie smutne.
    Bo ten fatalizm bardziej jest cywilizacyjnie zydowski niż nasz.

    I tym bardziej licho wypada na tym tle owo dbanie o własną godność, honor i takie tam ecie pecie.

    No, ale to jest min skutek tego, że się zdrowe sensowne chrześcijaństwo zamienia na jakieś pseudofilozoficzne mędrkowanie.
    Chrześcijaństwo mowi bowiem tak- świat nie jest miejscem fajnym, miłym, i czeka cie tu sporo przeciwności- i bardzo dobrze! Będziesz się miał cżłowieku okazję sprawdzić!
    Nie ważne co robią inni i czy to cokolwiek da- ważne co ty sam robisz człowieku.

    Skoro twoją odpowiedzią jest aby zaszyć się gdzieś i otorbić i stamtąd sobie sarkać na to, że świat schodzi na psy, dokładnie tak, jak to przewidział Szpenio- to pozdrawiam i życzę miłego życia. Czy jakkolwiek nazwać taką wegetację.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Kochane Chłopięta, a w szczególności Słodki Arturze

    Nie będę się z Tobą (Arturem) użerał, bo to nie ma sensu. Rozumiem, żeś w tej sprawie utknął w punkcie, z którego nie ma wyjścia - i to nie jest ocena, tylko opis sytuacji - a mówienie Ci "czytaj tego Spenglera choćby i 50 lat, aż do Ciebie zacznie docierać" byłoby absurdem.

    Mógłbym też nieco jeszcze porozwijać na temat tego, że jak się coś lubi porobić, człek ma sangwiniczny i energiczny charakter, ektrowartyk i człek czynu, no to chce to robić i lubiłby wierzyć, że to naprawdę jest bat na ludzi, których (słusznie) nie znosi i rozwiązanie problemów.

    Na temat dzisiejszego KK nie będę ironizował, bo to zbyt łatwe i kogoś by tam mogło obrazić, ale powiem, że jakoś tej odnowy nie dostrzegam... Wybór jest pomiędzy niedawnym mętnym ekumenizmem i jarmarczną szmirą kochanego JP2, i ew. serwowaniem nam MĘCZEŃSTWA, bierności, gotowości do poświęceń i WALKI BEZ UŻYCIA PRZEMOCY... Bo czym w końcu jest, że spytam, kult ks. Popiełuszki? Czym jest płacz nad prześladowanymi katolikami? Fakt, wolę to, niż obojętność i lizanie w dupę morderców ks. Popiełuszki, ale to naprawdę nie jest walka ani (pomijając już lubienie czy nielubienie tego określenia) kontrrewolucja.

    Katolicyzm jako realna społeczna, historyczna siła jest SKOŃCZONY! Uwierz, sam wolę Palestrinę od Frycka, więc mnie to nie cieszy, ale tak jest.

    Co do naszych tutaj realnych problemów i naszej dyskusji - że ją sprowadzę na najgłębsze głębiny - to widzę to tak:

    1. albo Oświecenie, w którym się moim (i Spenglera) zdaniem nurzamy od 300 lat i już nawet wszystko przez jego filtr widzimy NIE MA ZNACZENIA i możemy sobie robić kontrrewolucję go nie podważając...

    2. albo też Oświecenie, które nas (jak ja to widzę) dusi i gnębi JEST PROBLEMEM i coś w tej sprawie trza zrobić - także, a nawet głównie, na początek, w sferze intelektualnej...

    3. Jeśli 2. no to jak? Kto ma tu jakieś propozycje? Kto dogrzebał się w filozofii dość głęboko, by przedstawić SENSOWNĄ KRYTYKĘ (w sensie filozoficznym) Oświecenia? Ja nie widzę nikogo poza teamem Pan Spengler/Pan Tygrys. Jeśli widzicie,to proszę powiedzieć i sobie podyskutujemy!

    4. Jeśli trudno znaleźć (i mamy 2.), no to należałoby od Spenglera wyjść i potem sobie dyskutować swobodnie. Jeśli coś się nie zgadza, to zmieniamy, bierzemy skądsiś, wymyślamy, znajdujemy...

    Tak to widzę. I strzelania z biciem ludzi nic tu nie mają do rzeczy, to po prostu inna sprawa, też fajna i cenna.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  24. Aha, czyli jednak pseudointelektualny onanizm- twoj wybor.

    Prawica!

    Żenua.

    Gdyby Piłsudski kombinował w tym kierunku do dziś byśmy siedzieli w zaborach. Pewnie już nawet bez poczucia przynależności narodowej.

    Wesołych rozważań nad tym jaki macie, chłopcy spod trzepaka problem z Oswieceniem, więcej drobiazgowych rozważań nad nieśmiertelnymi strofami Spenglera i miłego siedzenia pod kamieniem.

    Paka!

    OdpowiedzUsuń
  25. @ Artur

    Hłe, hłe Artur. Strasznie sobie ułatwiasz. Jakbyś miał tunnel vision. Naprawdę masz puls ponad 160 na minutę? Bo to się dopiero przy takim stresie pojawia.

    Skąd na przykład wiesz, że ja nic poza ętelektualizowaniem na temat Oświecenia i paskudnych złudzeń, w których wszyscy żyjemy, nie robię?

    Nie każdy ma hodowlę koni i zamożnego tatę, nie każdy ma tuż pod bokiem kółko łowieckie, ale tak samo jak ja co tydzień nie strzelam z broni palnej, tak Ty, z tego co wiem, nie boksujesz się co dwa dni z chłopakami o 40 lat młodszymi od siebie, prawda? I czy ja Ci z tego robię zarzut?

    Poczytaj sobie o MMA, o BJJ... Nie twierdzę, że to MMA, co ja robię, to nie są zupełne początki dla maminsynków, ale w końcu mógłbym i tego nie robić.

    Daruj więc, że nie będę opowiadał o wszystkim, bo byłoby to tak samo do Ciebie adresowane, jak do p. Mąki, ale naprawdę uwierz, że strasznie sobie upraszczasz tę polemikę i wprowadzasz tu masę nieuzasadnionych założeń.

    B. chętnie będę z Tobą na te tematy rozmawiał, nawet jeśli z jakichś tam przyczyn masz uraz do Spenglera, ale daruj, że Ci jednak zwrócę uwagę na miejsca, gdzie sobie bez przyczyny odpuszczasz.

    Podczas gdy, tutaj nie ma żartów i naprawdę trza walczyć i/czy pracować, a nie wmawiać sobie łatwe sukcesy w polemikach z, w końcu, sojusznikami. Prawda?

    Całuję Cię czule (w nosek) i chętnie bym jednak z Tobą porozmawiał dalej, a co dopiero, gdyby to było nieco poważniej i bez zagrań w stylu przeuroczego, nieco narowistego nastolatka.

    Nara!

    OdpowiedzUsuń
  26. Tygrysku moj najmilejszy,

    ton cokolwiek paternalistyczny nie brzmi jednak dobrze. Czuć, że wymuszony.
    Co innego mieć przewagę prawdziwą, no ale coż począć, skoro ta nieosiągalna, czyz nie? Trzeba probować takich sztuczek.
    I po co?

    O twoim sportowym hobby wiem od dawna i co tu duzo gadać- ukłon. Wspaniała sprawa.
    Mnie mierzi w tym twoim gadaniu coś zupełnie innego (pomijam twoją spengleryczną fiksację, jako nieistotną w sumie), a mianowicie to pitolenie o podbudowie filozoficznej.
    Wybacz szczerość, ale każda sekunda, ktorą poświęca się na taką bzdurę (zaraz rozwinę dlaczego bzdurę), to sekunda stracona. Pomagając staruszce wnieść zakupy do domu w większym stopniu przybliżasz się do prawicowego świata niż mędrkując i tydzień na blogu.
    Tu mały wtręt- nie oznacza to, żeby nie publikować. Wręcz przeciwnie. Trzeba nasycać eter naszymi memami jak najbardziej.
    A teraz, dlaczego takie filozofowanie to bzdura.
    Ano dlatego, że:
    a) wszelkie mające sens filozofie są już opracowane i spisane. Jeśli na prawdę chciecie coś robić a nie pitolić ad mortem usrandum, że trzeba coś zrobić, to nie ma co filozofować samemu, tylko zastanowić się, ktory "gotowiec" nadaje się najbardziej. Ktory, mowiąc w skrocie, odniosł cywilizacyjny sukces. I sprobować go powielić w naszych warunkach- ale działając a nie gadając o tym. Słabo to jednak widzę (choć to możliwe), bo żyć według jakiejś filozofii to coś odrobinę innego niż gadać o niej.
    b) wszystko co wymyśli się na takich blogach zostało wcześniej wymyślone i lepiej. Sorry.
    c) kombinowanie wokoł filozofii, to (o czym już pisałem) proba stworzenia zombie. Czegoś, co nie jest żywe. Będzie to więc coś zapewne znacznie gorszego od zombie Oświecenia.
    d) jedynym sensownym kierunkiem kombinowania jest religia. Bo od niej się wszystko zaczyna.
    e) z religią jest ten kłopot, że ona sie nie nadaje za bardzo na narzędzie, bo tu niestety trzeba wierzyć. Kto nie wierzy a chce być tylko świeckim przyjacielem religii, ktory jeszcze ma ochotę ją wykorzystać do swoich celow- sorry, ale albo nic nie zawojuje, albo stanie się plugawym indywiduum okrywającym wykorzystaną religię hańbą na lata.
    Jaki stąd wniosek?
    Takie kombinowanie nie ma sensu, bo do niczego nie prowadzi. Jest to czysty onanizm ętelktualny.
    Nic więcej.
    Mam nadzieję, że moje stanowisko zostało czytelnie wyjaśnione.

    Jeśłi się więc nie chce uprawiać płaczkowania, to nie ma sensu zadawanie sobie teraz pytań o filozofię i podbudowę intelektualną, bo kazdy na tym blogu okręślone przecież poglądy ma, co do imponderabiliow zbieżne. I raczej wie o co chodzi, niż nie wie. Zgoda?

    OdpowiedzUsuń
  27. Sensownym pytaniem w tej sytuacji jest leninowskie szto diełat?

    I tu możliwości jest sporo. MOżna pojść na łatwiznę i sprobować tak, jak wcześniej pisałem- robić codziennie jedną rzecz dobrą. A można zagrać grubiej. Ten gowniany system, ktory przeciw nam wystawili jest dziurawy jak szwajcarski ser. Jest tak głupi, że poki co możemy wykorzystywać go jako narzędzie przeciwko niemu samemu.
    Trzeba tylko chcieć.

    I doskonale wiem, że najtrudniej to ruszyć dupę.

    To jednak możliwe.

    P.S. Tygrysie- nie burmusz się na mnie o być może cierpki ton, ale ja już inaczej nie potrafię widząc na codzien tyle rzeczy do zrobienia, z ktorymi sam sie nie obrabiam i taką bezwolność z drugiej strony, takie jojczenie tylko. Wyrzekanie na lemingi, a samemu co? W czym od nich lepszy? Bo tak uważa? No słabo, nie?
    To, że jest taki syf wokoło, to nasza wina. Twoja, moja, nas tu wszystkich prawicowych, bośmy do tego dopuścili. To teraz nie ma się co kryć za udawanym stoicyzmem, tylko trzeba brac dupy w troki i odkręcać ten cały burdel, na ktory się pozwoliło.

    Męzczyzną trzeba być, a nie babą!

    OdpowiedzUsuń
  28. A Lewiatan nie próżnuje: najpierw zabrał Babci dowód, a teraz obniża wiek czynnego prawa wyborczego, co by słuszna Partia miała wreszcie te swoje 200% poparcia, a nie tylko marne 60%. "Platforma zastanawia się, czy obniżyć wiek uprawnionych do głosowania w wyborach samorządowych. Głosować mieliby 16-latki." - ortografia oryginalna made by GW (nawet fajna, co raz bardziej podobna do "norza w bżuhu" Jasieńskiego). Zgodnie z kodeksem cywilnym ograniczoną zdolność do czynności prawnych ma już osoba 13-letnia, więc na zasadzie analogii może ten wiek uznać za dający ograniczone czynne prawo wyborcze (np. przy
    dodatkowym kryterium wzrostu – żeby mógł dosięgnąć do urny)? No i za tym powinna pójść zmiana art. 200 § 1 kk – jeśli w dzisiejszych
    czasach 16-latek jest na tyle dojrzały, żeby głosować, to czy np. 12-latek nie powinien być uznany za wystarczająco dojrzałego, żeby z nim (lub nią)uprawiać seks bez zagrożenia karą pozbawienia wolności?

    OdpowiedzUsuń
  29. @ Artur

    Od filozofii nie uciekniesz. Ty TAKŻE masz swoją filozofię.

    Po prostu pochodzi ona z książki "Niewidzialna Ręka". (Jakbym chciał być złośliwy, to bym rzekł, że z "Timur i jego drużyna", ale jak widzisz nie chcę.)

    Też Cię jednak lubię, w dodatku naprawdę nie sądzę, by szpęgleryzm był niezbędny do zbawienia... (Czym Cię pewnie zaskoczyłem?)

    Podejrzewam wprawdzie ostatnio, że może być do kontrrewolucji, ale to moje subiektywne zdanie, a poza tym Tobie na kontrrewolucji, jak mówisz, nie zależy. No a ja słabo w nią, mimo wszystko, wierzę.

    Tak więc różnice pomiędzy nami nie są, w mojej opinii, aż tak ogromne, by się nie dało rozmawiać. (Ja zresztą też lubię staruszki, choć w nieco innym kontekście. Nie pytaj lepiej spowiednika o co może chodzić! ;-)

    Polecam się łaskawej pamięci, całując z szacunkiem Twoją spracowaną pomaganiem babciom i łowami dłoń

    OdpowiedzUsuń
  30. Tygrysie,

    pomijam uszczypliwostki- zwłaszcza, że stac cię było zawsze na lepsze. A tu "Timur.." Słabo.

    Jasne, że ja mam swoją filozofię. Praktycznie każdy z nas jakąś swoją ma. NIe rozumiem więc tego nawoływania do budowania jakichś wspolnych podstaw.
    Uważasz, że powinniśmy wypracować kompromis?
    Błagam cię! Wyobraziłem sobie ciebie natychmiast w rożowym trykocie!

    Nie istnieje w historii przykład na udane przedsięwzięcie prawicowe, ktore by zaczynało od budowania podkładu ętelktualnego. Sorry, ale tak robią lewacy. Wymożdżają sobie jakąś rzeczywistość i do niej poźniej mozolnie, po trupach dochodzą. No a chyba nie chodzi o to, żeby było jak jest, bo do tego nie trzeba żadnej kontrrewolucji- wystarczy się zapisać do "obozu postępu". Zgoda?

    Każde działanie prawicowe to indywidualna aktywność zgodna ze swoimi przekonaniami, priorytetami itp. Napędzana WIARĄ.
    No, chyba że coś mi umknęło. Umknęło?

    A skoro tak jest, to my nie mamy zawracać sobie dupy bzdurami, ale działać.

    I oczywiście, że w poglądach nie rożnimy się specjalnie- o tym pisałem wtedy, gdy napisałem o wspolnym wektorze i imponderabiliach.
    I ja bardzo chętnie się przyłączę do jakichś działan, ktore zorganizujesz, a ktore nie będą się kłocić z moim widzeniem spraw i tak samo ty, mam nadzieję, przyłączysz się do jakichś moich działań, nie budzących u ciebie kontrowersji. I to ma sens i tu żadna wspolna filozofia i wspolna podbudowa ętelektualna nie jest konieczna. Wręcz przeciwnie- jest kisielem, w ktorym można utknąć na wieki i nie robić nic.

    W związku z czym- będziesz organizował coś realnego- daj znać. Czy to akcja, czy permanentne dziąłanie, czy przygotowanie petycji, czy demonstracji- daj znać. Ale do bicia piany nad filozoficznymi fundamentami ja ręki przykładać nie będę.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  31. to się znowu wtrącę, jakem cham.

    jedno oddam koledze arturowi, mianowicie to, że jak się nic nie robi, to się nic nie dzieje.

    resztę oddam reszcie - jak się robi dziennie jedną dobrą rzecz, to się robi dziennie jedną dobrą rzecz, a nie wymusza to na innych. inni wolą dziennie zrobić 1/3047918987943515 dobrej rzeczy i w warunkach liberalnych, a takie nam się trafiły, to co wolą to zrobią. entuzjazm kolegi artura jest - jedyny zwrot, jaki mi przychodzi do głowy - wzruszający. tylko że to po prostu tak nie działa. ludzie są fajni, jak uznają, że im nie wolno być niefajnymi (to dlaczego tak uznają jest doniosłe w dyskusji między religią i laickim prawem, ale nie w tej). nie ma sposobu na oddolną inicjatywę, bo by wymagała jednoczesności i jednomyślności działań, tę zaś, jak uczy historia, osiąga się przy pomocy takiej organizacyjnej akrobacji, co się nazywa państwo.

    jak do tego dodamy decyzjonizm i świadomość, w gruncie rzecz oczywistą, że neutralność w dzisiejszym, wtrącającym się do wszystkiego, świecie jest niemożliwa, to nam wyjdzie, że albo my mamy państwo, które coś każe, albo jacyś oni. jak oni, to nie my, jak my, to nie oni, prawda? nie ma tak, że państwo ma jakiś magiczny nikt, osoba trzecia, dobry wujek z planety sigma, któren pilnuje, żeby wszyscy sobie mogli wyznawać co im się podoba, po pierwsze dlatego że taki wujek JUŻ narzuca jakiś reżim (abstynencyjny ;>), po drugie dlatego, że nie ma bardziej nadającej się do skorumpowania władzy, niż taka, która legitymuje się niewtrącalnością (a skorumpowana robi już co chce i tylko ludzi karmi tą niewtrącalnością, już ułudzoną. w mechanicznie rozumujących społeczeństwach nowoczesnych 90% w to wierzy). znamy ten problem, aksamitnych rewolucji, na naszych oczach się rozgrywa właśnie w polsce.

    skracam twórczo schmitta tutaj oczywiście, ale jest jak najbardziej na miejscu, bo clue tego sporu jest dla mnie napięcie między beznadzieją wysiłków leżących w naszym zasięgu i koniecznością podjęcia takich, które są poza nim.

    co do konieczności filozofii też się zgodzę, bo to wystarczy się zetknąć z człowiekiem wyraźnie innej proweniencji, żeby zobaczyć, że nawet teorie derridy są słabą tylko namiastką tego, jak różnie ludzie rozumują. póki się nie doprowadzimy do stanu, w którym - choćby jako jakiś język trzeci - będziemy rozumieli przez to samo sformułowanie to samo (albo chociaż będziemy świadomi tego, że rozmówca rozumie coś innego), to na cokolwiek pretendującego do roli wielkiego przedsięwzięcia szans nie mamy. technologię nam już podebrali (wydaje się - trwale), więc może rzeczywiście religia? w każdym razie coś z twardymi, bezdyskusyjnymi podstawami. tygrysie podejście jest tu o tyle dobre, że oscyluje między religią i biologią, a obie one operują językiem, który można nie tylko pomyśleć, ale i "dotknąć" (katolicką i islam można na pewno, resztę to mi trudno powiedzieć).

    OdpowiedzUsuń
  32. Loyolist,

    no właśnie, kłopot z wami, chłopaki, polega na tym, że wy już wiecie, że coś jest niemożliwe, że sie nie da.

    Myślę, że w najblizszych kilku latach, o ile nie napadną nas jacyś Niemcy czy Ruscy, pokaże wam, że się mylicie.

    Zacząć jednak należy od tego by nie roztrząsać że się nie da, ale zastanowić się nad tym, co i jak się da?

    Wygląda jednak na to, ze to dla tutejszego towarzycha poziom zbyt wyśrubowany.

    Wybaczcie, chłopaki, ale ja się juz odmeldowuję i podążam do realnych działan.

    Pozdrawiam i życzę owocnego onanizmu

    OdpowiedzUsuń
  33. @ Artur,

    Tygrys ma co prawda lekkie zwichrowanie w kierunku "ideolo", ale to już taka przypadłość umysłów syntetycznych. Skądinąd przecież wcale gorzej nie wygląda ze swymi "złotymi myślami " na "blogasku", od gości których "blogaski" dla odmiany roją się od nawoływań: "panowie trzeba coś robić", "no róbmy już coś wreszcie", "jak długo jeszcze chcecie czekać z założonymi rękami" etc,etc

    Zdobycie władzy wraz ze zmianą "obowiązującego paradygmatu" (a o to wszak nam chodzi) w systemach o "równowadze stabilnej" jest niemożliwe (nawet efekt pamiętnych demokratycznych wyborów w pamiętnym kraju w '33, był możliwy tylko dlatego że system chwilowo znalazł się na granicy stabilności).

    Skoro my to wiemy, to tym bardziej wiedzą to ci, którzy ten cały burdel chcą utrzymać za wszelką cenę. Taka jest prawdziwa przyczyna "podpięcia" tego bankrutującego chlewu pod UE i cała sekwencja późniejszych wydarzeń (z faktyczną likwidacją armii i masowego szkolenia wojskowego poborowych przede wszystkim ).

    Pewnie że nasi "umiłowani przywódcy" w tym swoim kombinowaniu mogą przekombinować, zwłaszcza gdy u rzeczywistych mocodawców nastąpi takie konkretne "pierdolnięcie", że chwilowo "braterska pomoc" stanie się niemożliwa. Aaa, to wtedy może się raptem okazać że te 100 tys. (w tym 85% nie mających szans na żaden awans, a więc też na żadną podwyżkę, podniesienie prestiżu etc, etc (casus armii Królestwa Kongresowego w 1831) zroluje się do 15-stu, a wtedy... No właśnie, myślę ,iż nasze całe możliwe działanie sprowadza się do tego aby być przygotowanym na owe wtedy, bez gwarancji że owo "wtedy "kiedykolwiek nastąpi i że zakończy się z nami żywymi. Tyle.

    OdpowiedzUsuń
  34. @ Wsie w mieście.

    Kurwa! Po to Tygrys założył forum abym mógł tam sobie gawędzić z Mustrum'em o wychowywaniu dzieci?! A tu muszę się pierdolić z ramką na 5cm i wypierdalać co piękniejsze frazy aby nie przekroczyć limitu znaków?!!

    ps.Dlaczego Artuś zaleca nam masturbację - to jakoś fantastycznie wpływa na "prawdziwą" aktywność ??

    OdpowiedzUsuń
  35. dobra, to ja, jako specjalista od siedzenia z założonymi rękami będę sobie siedział i patrzył jak zajebiście zmieniacie mój kraj za mnie, tylko dlatego, że sam nie umiem. bo przecież nie potrzeba do tego nakłaniania innych ludzi (jak ja), o którym to nakłanianiu zdaje się wspominałem, że jest niemożliwe? artur sobie poradzi sam. niech s'e radzi, a ja sobie ponotuję i pokrytykuję, żeby potem było jeszcze mniej przyjemnie, jak cały superpomysł jebnie, bo się okaże, że samemu to jednak się nie bardzo da coś, a dostatecznie zjednoczonego zespołu zebrać jakby też niespecjalnie, bo jak tylko przyjdzie do konkretów, to się rozpierdoli na miliony partykularnych interesów ;) potem napiszemy sobie książkę historyczną o tej fatalnej próbie, o ile w ogóle historia ją zauważy, that is. źrodeł w bród, bo już sporo takich było ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Loyolist,

    albo nie czytasz uważnie, albo celowo przekręcasz to co napisałem, żeby ci się było wygodniej zmagać.
    Nigdzie nie napisałem, że robię i zrobię cokolwiek sam. Bo to by była bzdura.
    Natomiast tak się składa, że każdy budynek tak na prawdę składa się nawet nie z cegieł i cementu, ale z ziaren gliny i piasku.
    Wy tu chcecie kombinować nad filozofią, czyli stworzyć cegły z niczego. A to tak nie działą, sorry. Najpierw do takiego budowania trzeba mieć surowiec. A z surowcami, jest jak z dobrami naturalnymi- albo na danym terenie wystepują, albo nie. Dlatego ja twierdzę, że nie da się nie tylko budować, ale i zmontować budulca zanim do tego budulca nie będzie surowca.
    NIe będzie rosnącej liczby ludzi, którym się chce i robią coś dobrego sami, na własne możliwości, nie oglądając się na nikogo.
    I moja praca koncentruje się właśnie wokół tego- by stworzyć tym ludziom narzędzia, dzięki którym będą mogli być aktywni.
    Takie wzbudzanie fali.

    Sorry za brak detali, ale cholera wie, kto to oprócz nas czyta, prawda?

    Zdrówka wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  37. @ Wsie w mieście

    Artur kładzie na pogorzelisku dwie zwietrzałe cegły i ogłasza, że on buduje dom. I niech by sobie, powodzenia!

    Ale nie! Artur wyzywa przy okazji wszystkich, którzy się nie palą, by z nim i pod jego kierunkiem ten dom budować - wszystkich którzy mają wątpliwości, czy taki dom w ogóle ma szansę stanąć, wszystkich którzy ew. budowanie woleliby rozpocząć od czegoś w rodzaju planu i rozejrzenia się za możliwością zdobycia zaprawy, większej ilości cegieł, oraz belek - od heretyków i ludzi niespełna rozumu...

    Ale ubaw! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  38. no i co, stworzyłeś pan chociaż jednego, co mu się chce i nie konsumuje tego chcenia w łażeniu na manifestacje, których jedynym skutkiem jest zaspokojenie drażniącego poczucia misji?

    jeśli tak, to jakim sposobem? namawiając go do dokarmiania staruszek i spacerów z sąsiadem? czy może trzeba było przedstawić PO CO i DLACZEGO ma to robić? ;>

    bo coś mam wrażenie, że właśnie o tym tutaj rozmawiamy, co trzeba zrobić. cegły są tylko kawałkiem materii, któremu nadajemy znaczenie dopiero my poprzez tę nielubianą filozofię. podejście kolegi artura się skończyć może tym, że będzie miał cały worek cegieł, ale nie będzie wiedział do czego ich użyć. a nawet jak wpadnie na pomysł do czego, to się natychmiast okaże, że są one różnych wymiarów, a niektóre są wręcz okrągłe, a i zaprawa gdzieś się zapodziała ;>

    nawoływanie do wysiłku bez wizji czemu ów miałby służyć i jak go skoordynować jest tak samo głupie - jeśli nie głupsze, od trzepakowych peror.

    na marginesie taka uwaga do dyskusji wszelakich: zarzut że ktoś nieuważnie czyta jest do dupy. to nie czytelnik jest od uważnego czytania, tylko autor od wyraźnego formułowania swoich myśli, jeśli chce być poprawnie zrozumiany. jasne, że się to nie zawsze udaje, ale czytelnik jest ostatnią osobą, jaka by była odpowiednia do obarczania za to winą ;>

    OdpowiedzUsuń
  39. @ loyolist (i Wsie)

    Ciągnąc nieco dalej tę (ach, jakże płodną!) analogię, należałoby też zastanowić się nad uprzątnięciem pogorzeliska, zorganizowaniem siły roboczej, no i (last but not least) zastanowieniem się, dlaczego w ogóle tam jest pogorzelisko - być może walą tam trzy razy dziennie potworne pioruny? może w okolicy grasują bandy podpalaczy? haraczowników? może ziemia rozgrzewa się tam co pewien czas do 900 stopni C? Itd.

    Co my właśnie, niniejszym czynim.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie sądzę aby Artur odczuwał znacząco większy "dyskomfort" z powodu szamba w jakim tkwi razem z nami, tylko wzbudza to w nim znacząco inną reakcję; której najbardziej rozpoznawalnym znakiem jest imperatyw działania za wszelką cenę.

    Nie jest też przecież prawdą, iż nie kojarzy w swym rozgorączkowaniu potrzeby jakiegoś elementarnego algorytmu postępowania (projekt modelu docelowego, identyfikacja stanu aktualnego, wybór "sterowania optymalnego", realizacja...) On tylko przypisuje mu niską wagę.

    Artur najwyraźniej jest przekonany że wartści (filozofia) tzw konserwatywne (mówiąc w dużym uproszczeniu) do których się odwołuje: "(...)Bóg, honor, Ojczyzna- najsilniejsze i najbardziej pierwotne memy.
    Przynależna w sumie każdemu dążność do szukania Prawdy, Dobra i Piękna = Absolutu. Ludzka godność zawarta w honorze i Ziemia, która nabiera cech świętych po kilku pokoleniach żyjących na niej ludzi, gdzie przydrożne drzewa nabierają cech magicznych.(...)";są tak immanentne i "naturalne" człowiekowi, że samo odwołanie się do nich w "temacie ideolo" załatwia sprawę i już "można zaczynać"!

    Tak trochę życzeniowo sobie imaginuje, że całe ćwierć tysiąclecia tego pierdolonego oświecenia, jego kolejnych mutacji, z całą armią tych "mędrców miłych", hektotonami papieru zabazgranych ich "złotymi myślami" i drenażem ludzkich mózgów już od narodzenia, że to wszystko jak... psu w dupę. Gdy tylko odwoła się do "najbardziej pierwotnych memów", hmm...

    Ja w sumie daleki jestem od złośliwego ironizowania z jego młodzieńczej postawy, z tego: "(...) mierz siły na zamiary, nie zamiar według sił(...)", choć myslę że parę kopniaków w dupę od życia zwykle chłodzi z czasem takie zapały...

    OdpowiedzUsuń
  41. @ Amalryk (a przy okazji i Artur, bo tak mi wyszło, choć pewnie i tak nie przeczyta)

    Co? Memy? Żadnego mema, jak żyję, nie widziałem na oczy! I to JA mam być ten nieżyciowy teoretyk, że spytam?

    Co do Artura, to z pewnością trafiłeś w bycze oko, ale kto nie wie, niech się dowie, a kto wie, niech sobie przypomni, że Artur ma akurat możliwość odgrywania panicza dla sporej (podobno) ilości ludzi, cholernie mu się to podoba, no i zamierza z tej sytuacji wycisnąć ile się da - zarówno dla SPRAWY (jak on ją widzi), jak i (nie bądźmy naiwni) dla siebie (nie żeby to była zbrodnia).

    I fajnie, też by mi się to pewnie dość podobało, choć ja socjopata. Tyle że:

    1. SKALA ludzie, skala! To idealne gospodarstwo rolne, szczęśliwe staruszki, i jaczejka ZSL to naprawdę nie jest ta skala, którą by Historia zauważyła! I nigdy nie będzie.

    2. Bolszewicy takich kochanych przez własnych chłopów dziedziców likwidowali w pierwszej kolejności i automatycznie. (A bolszewicy, w odróżnieniu od naszej kochanej prawicy, mieli sukcesy.) Ja nic takiego oczywiście Arturowi nie życzę, ale niech sobie chłopak łaskawie uświadomi, że niektóre rzeczy można robić dopóki nie stanowią, a kiedy zaczynają stanowić, to już ich robić nie można. I tak to działa. Może oczywiście istnieć pewien poślizg, ale ruszanie z posad bryły świata przez stworzenie idealnego kołchozu... O sorry! Prywatnego rynkowego i prawicowego folwarku... To naiwność skrajna.

    3. Artur - zbyt wiele "Bambi" i "Niewidzialnej Ręki", zbyt też chyba żyjesz wspomnieniami z Amwaya... Uświadom sobie, że tam jednak... Sam przecież wiesz, prawda?

    4. Zalecałbym (Arturowi, bo tak zacząłem i do niego, żeby nie było tylko o nim) więcej filozofii! ;-)

    Całuję Was Pany Obu Czule (w Noski, a co ja jestem - Biedroń?)

    OdpowiedzUsuń
  42. @ Triarius

    Zara, zara! Zostaw tego "panicza" (bo z boku to wygląda jakby Cię jakaś zazdrość trawiła)! A niech sobie będzie i księciem całego PGR-u, wraz z ius primae noctis, na zdrowie!

    Ale o co chodzi z tym ZSL-em ? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Artur chce kontrrewolucyjnie "ruszać z posad bryłę świata" za pomocą "bratniego Stronnictwa" i może jeszcze z błogosławieństwem "mistrza z nocnej zmiany", głównego sikawkowego neo-PRL-u, niejakiego W.Pawlaka ?!! Bo jeżeli tak to chłopu się zupełnie lejce pojebały !

    OdpowiedzUsuń
  43. @ Amalryk

    Nie, ten panicz nie ma nic wspólnego z zazdrością. Choć nie powiem, żebym całkiem nie chciał być w podobnej sytuacji. Ja bym tam pewnie szybko starał się rzeczywiście wprowadzić IPN, ale Artur, jak sam twierdzi, cały przesiąknięty ideologią burżuazyjną, więc chyba to im tam nie grozi. Co się zresztą o tyle potwierdza, że gość kocha Frycka (samo imię!)...

    Ja natomiast prędzej clochard spod mostu, niż burżuj, a jeśli nie clochard, no to pozostają inne rzeczy... Ale przecież nie będę się tu puszył gołymi kolanami MacLeodów, czy tym, że mi ginekologię do Ottona III nadworny heraldyk króla Szwecji (krętą drogą, to fakt), w dodatku absolutnie SPONTE SUA, dociągnął...

    Nie, nie mam takich kompleksów i nikogo za lepszego od siebie nie uważam... No, chyba Juana co mnie wciąż leje w BJJ jak burą sukę.

    Zmieniając nieco temat, to nie wiem faktycznie jak daleko posunął się romans Artura z ZSL, ale pisywał na jego temat poezję liryczną na swym blogu, mieli jakieś tam zamiary, tego jestem pewien. Poszukaj w sieci albo po prostu spytaj gościa. Nie sądzę, by się swojej ew. miłości wielkiej i czystej wyparł.

    To jednak nie ten typ amanta! Trza oddać Arturowi co boskie, a także sprawiedliwość. (Ale pomysły to on faktycznie ma nie z tej ziemi!)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń