czwartek, lipca 15, 2010

Jak ja to wszystko widzę (drogi Watsonie)

Najbardziej prawdopodobna w moich oczach hipoteza na temat genezy smoleńskiej "katastrofy" jest taka, że Tusk zgodził się na Putina propozycję, by wspólnie, przy okazji rocznicy Katynia, naprawdę ostro przeczołgali "tego obrzydliwego Kaczora" (czy jak to tam akurat brzmiało), a Putin i jego dzielni mołojcy "Kaczora", wraz z paru innymi, po prostu brutalnie zamordowali. Czyniąc tym także Tuskowi brzydkiego psikusa i dodatkowo uzyskując na niego przepięknego HAKA, którym będą go mogli odtąd dowolnie sterować.

Możliwe są oczywiście inne hipotezy: od naiwno-agenturalnych - że to był po prostu wypadek, albo i "lepiej", czyli że sam "Kaczor" spowodował katastrofę z wrodzonej głupoty, albo z wrednego charakteru, po znacznie sensowniejsze, jak ta, że główną rolę w spowodowaniu tej "katastrofy" miała rodzima razwiedka, a Tusk od początku wiedział, że "Kaczor" z towarzystwem (i Karpiniukiem) ma zostać zamordowany... I tym podobne.

Oczywiście nie sposób wyrokować z jakąkolwiek pewnością, jednak w tej chwili ta pierwsza z wymienionych tu hipotez wydaje mi się o wiele bardziej od innych prawdopodobna. Na przykład z tego powodu, że Putin i jego kamanda nie mieli wielkiej potrzeby zdradzać Tuskowi, czy podlegającym im razwiedczikom III RP, swoich planów - skoro Tusk i jego ludzie i tak byli gotowi podać im swych wrogów na tacy...

Jak i z tego, że gdyby Tusk nagle został przez dużych chłopców zaproszony do udziału w prawdziwej zbrodni, to przecież nie wyglądałby tak jak teraz - przerażony, przeżuty i wyraźnie podtrzymywany psychotropami, tylko chodziłby z miną mówiącą "Oto ja - nowy Cesare Borgia!", i nie wiadomo, czy by po prostu się z takim napisem na koszulce światu dumnie nie pokazywał.

Jasne, to tylko argument z czyjejś, domyślnej w dodatku, psychologii, ale w końcu, jak twierdził Bainville "Historia to psychologia", a charakter Tuska chyba nie przedstawia już dla nas, after all these years, większych tajemnic.

Tusk nie chodzi z dumną miną kogoś, kogo duzi chłopcy zaprosili do wspólnej zabawy i kto naprawdę zanurzył dłonie w autentycznej polityce, nie zaś tylko w słupkowym pijarze... Przeciwnie! I trudno mu się dziwić - jeśli oczywiście ta nasza tu hipoteza jest słuszna... Ruscy mają go teraz by the short and curlies, z pewnością zadbali bowiem o to, by były na niego odpowiednie haki... W dodatku Tusk to nie jest facet taki, że wytrzyma tego typu ogromną presję psychiczną dowolnie długo. On to chyba wie, a przede wszystkim wie to Putin i jego wesoła gromadka... I zapewne wyciągną z tego faktu odpowiednie wnioski.

Totalitaryzm (a Putin to przecież totalitaryzm par excellence) radzi sobie bez większego trudu z ludźmi, także z milionowymi ludzkimi masami, za pomocą kija i marchewki - problem zaczyna się dlań wtedy, kiedy ktoś (a nie daj Boże więcej ludzi na raz!) przestaje na kija i marchewkę reagować. Powody bywają różne, ale załamanie nerwowe to właśnie jeden z najklasyczniejszych.

Co więcej wynika z mojej hipotezy? Hipotezy, że ją tutaj ponownie streszczę, żebyśmy wiedzieli o czym mowa: Tusk poszedł na układ z Rosjanami, mający a celu upokorzenie i ośmieszenie Prezydenta Polski (plus sporej części liderów opozycji), a Rosjanie ich gładko zamordowali, ośmieszając tym samym Tuska, a co gorsza mogąc go teraz dowolnie szantażować i czyniąc z niego swą posłuszną marionetkę. Taka jest ta hipoteza. No i co dalej by z niej wynikało?

W mojej opinii wynikałoby całkiem sporo, a co więcej parę naprawdę dziwnych i trudnowytłumaczalnych spraw zdaje się dzięki niej znajdować sensowne wyjaśnienie. Zacznijmy od tych spraw sprzed "katastrofy". Nie jest wykluczone, że jednak niektóre, zapewne będące naprawdę blisko swych rosyjskich mocodawców, razwiedcziki mogły coś wcześniej wiedzieć... Choćby dlatego, by Tuska głębiej umaczać i by jeszcze skuteczniej dało się go potem (szeroko pojętemu) Putinowi szantażować i zmuszać do posłuchu.

Konkretnie o czym mówię? Mówię o tych dziwnych i często komentowanych wypowiedziach, szczególnie Komorowskiego i Palikota na temat przyszłości Prezydenta, tego, że może jednak gdzieś poleci... No a przede wszystkim o bezbłędnym proroctwie Palikota, że nie Tusk i nie Lech Kaczyński będą rywalizować w wyborach, i że powinien w nich kandydować Komorowski, jako kandydat Platformy. Cała ta kwestia z moją hipotezą wiąże się dość luźno i nie jest najważniejsza, ale mówię to tutaj, bo chronologicznie to jest początek, a pewne wyjaśnienie jednak się dzięki temu nasuwa.

Sama sprawa tajemniczej rezygnacji Tuska z wymarzonego żyrandola i zastąpienie go (per groteskową procedurę "prawyborów") Komorowskim też może ma tutaj swoje wytłumaczenie. Nic konkretnego, ale że inaczej nie ma żadnego, więc może warto się zastanowić, czy np. Putin nie powiedział Tuskowi czegoś w stylu "my wam tawariszcz przeczołgamy tego paskudnego Kaczora, ale wy dopuśćcie pażałujsta naszego człowieka do tych tam informacji o naszej, jakby nie było, agenturze w waszym... jak to określić... sami wiecie, tawariszcz".

Ta ostatnia mini-hipoteza jest dość w sumie akrobatyczna i nie przywiązywałbym do niej wielkiej wagi, ale w końcu - macie lepszą? A jak niby Tusk miałby Putinowi odmówić? A po co Putin miałby to zrobić? A choćby po to, by mieć na Tuska jeszcze większego haka.

Dobra, gdybym miał tylko tyle do powiedzenia, to bym z pewnością tego tekstu nie pisał. Mam jednak coś lepszego. Dzięki mojej (tej głównej) hipotezie wyjaśniają się bowiem inne dziwne kwestie, i tutaj te wyjaśnienia, w mojej opinii, mają już całkiem inną wagę.

Ale na początek zadajmy sobie pytanie: co się istotnie zmieniło, co się zmienić musiało, jeśli Tusk, próbując grać z Putinem w swą zwykłą szmaciankę, dał się tak okrutnie wykiwać, i teraz jest przez Putina trzymany by the short and curlies? No przecież Tusk został w wyniku tego FORSOWNIE PRZEWERBOWANY z... jak to określić...? Niech będzie: z człowieka Brukseli/Berlina, na człowieka Moskwy. Co on tam jeszcze dla tych dotychczasowych mocodawców może zrobić, zależeć teraz będzie niemal wyłącznie od woli Moskwy.

Dopóki oba te ośrodki władzy mają w stosunku do III RP wspólne interesy, da się jeszcze jakoś (choć zapewne z trudem i chowaniem głowy w piasek) zachować pogodę ducha i złudzenie lojalności wobec dotychczasowych mocodawców... Jednak w tych sprawach nie ma nic pewnego, nic stałego. Nie tylko wszystko może się z dnia dzień zmienić, ale po prostu Putin - chcąc być pewien swego nowego nabytku i by nabytek dobrze wiedział, kto teraz jest jego panem - będzie raz po raz wymuszał akty posłuszeństwa, będące jednocześnie aktami nieposłuszeństwa wobec poprzedniego pana, czyli Brukseli/Berlina. To po prostu elementarna wiedza o działaniach służb i podobnych instytucji.

Swoją drogą, a to nie jest tutaj bez znaczenia - Unia, czyli wspomniana Bruksela, a częściowo i Berlin - przeżywa coraz większy kryzys, słabnie w oczach... Więc zabranie im "człowieka" odbyło by się akurat w niezłym, dla odbierającego, momencie. (Tego kryzysu Unii w krajowych mediach nie jest zapewne aż tak wiele, ale, kiedy się np. rzuci okiem na francuskie dzienniki telewizyjne, jak ja wczoraj, to różne rzeczy dają się w tym świetle ciekawie interpretować. O czym może kiedyś.)

Tak że mamy Tuska nagle, znienacka, "wrogo przejętego" (mówiąc językiem giełdowym) przez Rosjan, a z nim bardzo istotną część wierchuszki III RP. Przynajmniej tej "demokratycznej", złożonej z "polityków" wierchuszki III RP, bowiem np. WSI przewerbowywać się przecież nie musiały.

W każdym razie, jeśli wierchuszka Platformy, a z nią rząd i duża część politycznego establiszmętu, nagle się z orientacji prozachodniej przewerbowała na prowschodnią, w dodatku w wielu przypadkach pod przymusem, musi to stanowić pewien dla tego establiszmętu problem. Nie każdy podlega tym putinowskim naciskom bezpośrednio... Wielu ma ścisłe związki z unijnym, czy niemieckim, rogiem obfitości... Dużo zresztą łatwiej czuć się "europejskim patriotą", zamiast "polskim nacjonalistą", ale "patriotą" Rosji Putina jednak nieco trudniej... A i lemingi łykną to mniej ochoczo - wot prabliema!

Tak więc z naszej hipotezy wynika, że w aparacie władzy i szeroko pojętym establiszmęcie musi teraz być ogromne napięcie, ogromna niepewność przyszłości. Coś to potwierdza, spytacie? No dobra, a jeśli tym właśnie dałoby się wytłumaczyć kilka zadziwiających zjawisk ostatnich tygodni, które bez tego nijak się wytłumaczyć nie dają? (To by była taka trochę sherlockowska dedukcja, drogi Watsonie.)

Jak chcielibyście na przykład wytłumaczyć tę nieprawdopodobną kampanię miłości do Rosji Putina zaraz po "katastrofie"? Czy ci wszyscy ludzie naprawdę mogli sądzić, że uda się Polaków - choćby i najgłupszych lemingów - natchnąć nagle miłością do Rosji, a w dodatku zalatującej coraz bardziej ZSRR Rosji Putina i ruskiej mafii? No, może Olbrychski tak sądził, ale nie mówimy o zupełnej psychopatologii, bo już nawet Wajda chyba nie. Nie, jeśli sam sobie potrafi wciąż zawiązać buty.

Interpretacja tego zjawiska powinna być całkiem inna: otóż ujawniła się (o czym wielu już pisało) praktycznie CAŁA rosyjska agentura wpływu. Ruscy, widać, kazali. A jeśli ten i ów robił tam coś sponte sua, to z pewnością po to, by się Putinowi pokazać, jako wierny sługa, by się załapać na przyszłe korzyści i zaszczyty.

Dlaczego jednak ruskim - którzy przecież tak naiwni nie są, by wierzyć w jakąś przemianę Polaków (choćby lemingów) pod wpływem sklerotycznej wazeliny Wajdów i Olbrychskich - zależało? Po pierwsze, sługa musi co pewien czas potwierdzić swą wolę i zdolność służenia. A gdzie lepsza okazja, niż taka, gdzie gość się totalnie kompromituje i wygłupia (co zresztą media i tak szybko załgają, a lemingi zapomną), tylko dlatego, że pan sobie tego życzy?

To jednak wcale nie wszystko. Jeśli mam rację z moją hipotezą, to Rosjanie w tej chwili przejmują estaliszmęt III RP i konsumują swe zwycięstwo. (Nie tyle nad Polską, czy tym co z niej zostało, bo zostało niewiele, ale raczej nad Unią.) Jednak ta pozbawiona refleksu i/lub mocno związana z Unią część establiszmętu jest b. znaczna i odczuwa, z różnych powodów, pewne opory przed daniem się forsownie zwerbować Rosjanom.

W elicie władzy muszą być ogromne napięcia i potencjalny ogromny konflikt. Jaki na to środek zaradczy? Jaki środek, który by pozwolił Putinowi czas jakiś we względnym spokoju konsumować i konsolidować zdobycze? Środkiem tym jest stworzenie poczucia jedności aparatu władzy i establiszmętu... Jak? Oczywiście (czytać Ardreya!) poprzez rozniecenie do maksymalnych rozmiarów konfliktu między tym establiszmętem a moherową Polską.

Druga strona zresztą, czyli ta wciąż z dzikim uporem brukselsko/berlińska, także ma w tym interes, nie widząc w tej chwili żadnej szansy na powstrzymanie zdobywczej kampanii Putina, nie chcąc z nim i jego ludźmi wchodzić w konflikt, a jednocześnie nie chcąc zrywać z dotychczasowymi dobroczyńcami i panami, czyli Brukselą i Berlinem. I ci także będą nawoływać do "zgody narodowej" (która oczywiście ma CAŁKIEM INNE ZNACZENIE, niż się nam wmawia i niż naiwni ludzie sądzą) i tworzyć maksymalny konflikt tej szemranej elity, jako całości, z moherowym pospólstwem, nie służącym bezpośrednio, czy choćby nie służącej z chęcią, żadnemu zagranicznemu panu.

Jeśli się to pospólstwo zbuntuje, to się stłumi, nauczy moresu i będzie spokój na co najmniej jedno pokolenie. Problem tylko, że na razie się nie buntuje, a to coś tam po cichu mamrocze i zapewne zaczyna knuć. (Choć to akurat to tylko zawodowa ubecka paranoja. Gdzie dzisiejszym Polakom do knucia! Przecież Ziemkiewicz potępia i odradza knucie.) JESZCZE JEDEN POWÓD, by zbudować barykadę - agenci, wszystko jedno Berlina/Brukseli czy Moskwy, z jednej - moherowa swołocz z PiS'em na czele z drugiej!

Tak ta sprawa mim zdaniem w najogólniejszym zarysie wygląda. Jeśli mam rację, to najważniejszy wniosek byłby taki, że W ELICIE WŁADZY TRWA W TEJ CHWILI (i zapewne rychło się nie skończy) OGROMNY KONFLIKT, GROŻĄCY WYBUCHEM. Jeśli nie uda się im zjednoczyć w ataku na nas - CZY W OBRONIE PRZED NAMI! - to czas, paradoksalnie, co najmniej w średnioterminowej perspektywie, jest po naszej stronie. Uwzględniając to, że Unia słabnie w oczach, że Rosja pod wieloma względami to kolos na glinianych nogach, na którego czyhają b. poważni naturalni wrogowie...

A więc, jeśli mam rację, wynikałoby, że powinniśmy stosować teraz przede wszystkim działania osłonowe, ale nie przechodzić do frontalnego ataku na wroga, bo to go zintegruje i wzmocni. Nie dać się zniszczyć, nie dać zniszczyć PiS i JK, robić swoje raczej bez bezpośredniego kontaktu z wrogiem (nie strzępić sobie np. bez sensu jęzorów przekonując lemingi), nie dać się sprowokować do nieprzemyślanych działań, drążyć jednak sprawę smoleńskiej "katastrofy", umiędzynarodawiać ją... Oraz, jak zawsze: NICZEGO NIE ZAPOMINAĆ I NIC NIE WYBACZAĆ! (Co by na ten temat mówił JP2 czy miejscowy proboszcz.)

Jeśli mam rację, to wróg jest o wiele słabszy, niż się to może wydawać. Choć właśnie z tego powodu może być bardzo nieprzyjemny i bardzo niebezpieczny. Wbrew znanemu cytatowi z Napoleona, obrona w wielu przypadkach jest o wiele silniejsza od ataku. (Choćby przez większą część pierwszej wojny światowej.) Nie każdy z was może być JK, i dobrze by było, by sobie każdy nie wmawiał, że jest, zarzucając świat przemądrymi analizami jego rzekomych błędów i strzelań-sobie-w-stopę. Dajmy teraz buldogom porządnie wbić kły drug w druga, zamiast je głupio integrować przeciw nam!

Co oczywiście nie oznacza, byśmy nie mieli targowicy nazywać targowicą, czy coś w tym rodzaju. Po prostu na razie spokojnie! A kiedy przyjdzie czas, to prosiłbym o nieco mniej pedalstwa, niż w '89. Na odmianę!

triarius
---------------------------------------------------  
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

25 komentarzy:

  1. Myślę jednak, że i imć Tusiu był w to wmieszany głębiej, właśnie stąd owe obawy...bo jak wiesz, kamandiry nie lubią zostawiać świadków. To dlatego ostatnio wyraz zaciętości na licu Tusia się pogłębił.

    Ale to moja hipoteza...ech

    Mam nadzieję, że Ciebie, (Mnie) za to nie zamkną.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie zastanawia biernosc USA w tej sprawie(no bo jednego projektu rezolucji Petera Kinga raczej wielka polityka bym nie nazwal).Tym bardziej ze zdaje sie iz Kaczynski jakos tam probowal trzymac z USA-na zasadzie wrog mojego wroga(Rosji)jest moim przyjacielem.Utrata Polski,zloz gazu lupkowego a jednoczesnie pozwalanie na uzaleznienie energetyczne Europy od Rosji-toz to katastrofa geopolityczna dla USA.No chyba ze USA nas sprzedalo w zamian za zgode Rosji na atak na Iran.Tylko ze nawet w tym przypadku dla USA to katastrofa-utrata wplywow w ciagle jeszcze najwazniejszej czesci swiata-Europie-w zamian na pozwolenie na lokalna wojenke-taka wymiana w niczym nie polepszalaby globalnej sytuacji USA a tylko pokazywalaby ze w USA rzadza pejsiasci Starsi Bracia ktorzy potrafia zmusic Waszyngton do przedlozenia interesu Izraela nad interes wlasny USA.
    Wiec albo w USA rzadza Starsi Bracia ktorzy nas sprzedali a wtedy znikad sojusznika i tylko patrzec wojny z Iranem albo jest inaczej-tylko jak wlasciwie?-bo przeciez JAKIS powod owej biernosci USA jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ piotr34

    A ja się właśnie dzisiaj zacząłem zastanawiać, czy US of A nie zachowało się raz przyzwoicie i nie wykazało troski o nasz los. Całkiem odwrotnie, niż w Budapeszcie w '56, czy paru innych podobnych sytuacjach.

    Fakt, że nie mają tu teraz aż tak wyraźnego interesu, bo wtedy przykopanie Sowietom i ich osłabienie, także propagandowe, było długoterminowym zyskiem, a teraz co niby by mieli zyskać? Niewielkie odwleczenie zwiększonej siły i agresywności putinowskiej Rosji? Wtedy sporo ludzi przejrzało na oczy, dziś to nikomu nie grozi.

    Jednak faktem jest, że gdyby nam tę prawdę bez ogródek rzucono w twarz, zapewne byłyby potężne zamieszki... A wtedy spacyfikowaliby nas bez trudu i co by im kto zrobił?

    US of A, jak mi się zdaje, mają jeszcze szansę coś dla nas w tej sprawie zrobić: na razie szachując także nieco ekipę Tuska, a z czasem, kiedy siły się nico wyrównają, może z tą sprawą wyjdą na świat i zarazę dobiją?

    Nie jestem skłonny w polityce do optymizmu, ale jakoś ostatnio w tym akurat nie dostrzegam wyraźnej zdrady naszego nieszczęsnego kraju, choć oczywiście co ja tam wiem?

    To trochę jak ze sprawą ujawnienia Bolka w Sejmie RP - pytanie jest CO SIĘ KONKRETNIE SPODZIEWANO WTEDY PO TYM UZYSKAĆ? (Korwin oczywiście nie raczył mi na to pytanie odpowiedzieć.) Tutaj też: co właściwie byśmy zrobili z tą wiedzą? Jeśli kiedyś mamy być silniejsi, no to raczej za rok, dwa, trzy... Oni tak czy tak mają praktycznie całą "legalną" władzę.

    Nieco osłabienia Unii, jakieś może naparzanki na Kremlu (da Bóg!), rozkład władzy 3rp, jakieś tam docenienie przez sporą część tego narodu własnej liczebności i podobnych w sumie wartości... Wtedy, jeśli to w ogóle nastąpi, będzie o wiele lepszy moment na ujawnienie prawdy.

    Zresztą wtedy im po prostu będzie się zresztą o wiele trudniej z tego wyplątać - w końcu najważniejszym dowodem jest zachowanie tuskoidów i ruskich OD CZASU tego "wypadku". Bez tego zachowania naprawdę snulibyśmy sobie tylko jałowe, odżywiane intuicyjną znajomością Rosji, zgoda, ale jednak przypuszczenia.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. Kto wie, kto wie? Ale skoro tak czy siak jesteśmy zdani na domysły to kombinujmy, szukajmy jakiejś strategii wygrywającej.

    A jeżeli prawdą jest że Dawid Mendel - Miedwiediew tak zasmakował we władzy, że nie chce być pacynką Władymira? Że, naturalną koleją rzeczy, związał się w celu wzmocnienia swej pozycji z jedynym konkurencyjnym ośrodkiem realnej władzy w Rosji, wobec "rodzimego" pionu MGB Putina, czyli armią?

    Armii, która jest wściekła z szarogęszenia się wszechobecnych czekistów, wobec dna i mizerii - prawdziwego obrazu nędzy i rozpaczy jakim jest dzisiaj rosyjska armia.(Vide casus grabienia zwłok pod Smoleńskiem - kogo i za kogo, tak piękną rusyczyzną, przepraszał cieć Graś?).

    A jeżeli chłopcy z konkurencyjnej ferajny (GRU) postanowili wykorzystać okazję i "twórczo wzbogacić" zaplanowane przez czekistów, podczas katyńskich imprez, przeczołganie Kaczora ? Kto ze strony rosyjskiej był spiritus movens całej tej rusko-polskiej szopki? Fajne pojednanie z tego wyszło, nie? A wydźwięk międzynarodowy? A lotnisko w Smoleńsku to niby w czyjej gestii - ruskiego MSW czy MON ? A sam nieszczęsny, pewnie nieco "podtuningowany", Tupolew to gdzie "garażował" w Polsce?

    Departament I peerelowskiego MSW to było najbardziej zokcydentalizowane w peerelowskich służbach środowisko, za długo przesiadywali po zachodnich konsulatach, w przeciwieństwie do kontrwywiadu wojskowego PRL - tak prosowieckiego środowiska w Polsce to ze świecą szukać! ( Zresztą fajną ksywę miał człowiek honoru w wewnętrznym slangu sbeków - "kapral".)A o ile dobrze pamiętam to nie Czempiński z Zacharskim deklarowali otwieranie szampana po triumfie sołtysa Jamajki, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ruskie nie tylko uzależnili od siebie energetycznie nas, ale i Europę, a współpraca z Niemcami rozwija się fantastycznie. Nord Stream - wiadomo. Kontrakty Siemensa podpisane bodaj wczoraj, na spotkaniu pani Anieli z Dimą opiewają na 2 czy 3 miliardy euro (modernizacja kolei, budowa turbin wiatrowych, takie tam). Po spotkaniu ogłosili, że pracują nad ruchem bezwizowym Rosja-UE (bilateralnie! ponad naszymi głowami, jak za dawnych, dobrych czasów! i co ty na to, Michnik?). Od Francji kupują mistrale, Dima w USA naciągnął inwestycje z branży IT, w Turcji budują elektrownie jądrową, w Bułgarii też coś kombinują.

    Patrząc na powyższe, myślę że ruscy trzymają Europę za pysk i nie ma konfliktu z Niemcami ani USA. To, że wymiana szpionów odbyła się bezboleśnie również wydaje się to potwierdzać.

    W Polsce też nic sugerującego taki konflikt się nie dzieje, podział jest klasyczny - Niemcy regermanizują swoje dawne ziemie (zauważyliście, że ślązacy pyskują, a Kaszubi siedzą cicho? Tradycyjnie szkopy nie próbowały włączać Kaszubów do dojczes folku - w przeciwieństwie do ślązaków), a ruskie biorą "Królestwo Polskie", czyli Wschód i stolicę.

    W poważny konflikt w "polskiej" elicie władzy również powątpiewam. To wykorzeniona swołocz, myślę że im wszystko jedno, komu się sprzedają. Czy taki Michnik (nie sądzę by był ruskim agentem, myślę że on gra na własny, koszerny rachunek) miał opory przed zakochaniem się w Putinie po smoleńskim zamachu? On zrozumiał co się stało, i że trzeba działać, aby nasi nowi panowie nie przypomnieli sobie co też jego gazeta wypisywała o władzy Putina jeszcze niedawno. Jasne, że pisowski wróg konsoliduje, ale mieści się to w standardowym poziomie nienawiści z ostatnich lat. Jako następny etap widzę PiS słaby i wykastrowany, taka koncesjonowana opozycja. Ewentualnie gen. Czempiński wystruga z banana jakąś dodatkową partię, by pełowcom nie przewróciło się zbytnio w głowie.

    Mają władzę i nie odpuszczą jej. Coraz bardziej wydaje mi się, że już pozamiatane. Niedługo będziemy tak uzależnieni od Rosji i Niemiec (o ile już nie jesteśmy, przecież za szkopskimi pieniędzmi i ruską energią idzie realna siła polityczna), że tubylcza władza będzie miała do gadania tyle co Ulbricht albo Honecker w DDR - żadnej ważniejszej decyzji bez wycieczki do Moskwy. W takiej kolonialnej sytuacji nawet przejęcie władzy nic nie da, a czekanie na kolejne wybory ("może tym razem!") będzie przypominać oczekiwanie przełomu po kolejnym zjeździe partii.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ tj

    Ty nam bracie tak nie werniksuj tego i tak wystarczająco pięknego obrazu, przecież my tutaj w większości nie jesteśmy z pierwszej łapanki i raczej nie przypominamy wyglądem oczekujących triumfalnego powrotu gen.Andersa, na białym koniu!

    Uzasadnień do położenia lagi na całą imprezę bez wątpienia jest zwystarczająco dosyć. Nikt pewnie nie ma też ochoty nadstawiać łba ku uszczęśliwieniu tubylczych lemingów - trącał ich pies. Zauważyliśmy tylko jakiś cień nadziei po Smoleńsku i szukamy, po omacku i bez złudzeń ale jednak!

    Jak to ujął klasyk : "Wolność jest marzeniem niewolników. Człowiek wolny wie, że potrzebuje kryjówki, ochrony i pomocy."

    OdpowiedzUsuń
  7. No, tylko że to właściwie zawsze tak było, że na podatnym gruncie (zwłaszcza w obliczu zagrożenia) zjawiał się jakiś jeden Mieszko, brał za pysk i "wychowywał" sobie państwo, bo niewywalczonej krwią i pracą niepodległości niedojrzały naród nie utrzyma - jak menel wygrywający w totolotka jest niedojrzały do majątku.

    Szkoda, że zabrakło nam czasu w międzywojniu na okrzepnięcie.

    Dlatego też co do samej konkluzji zgadzam się z PT właścicielem bloga: ratować co się da, jednocześnie grupując się aby ludzie propaństwowo nastawieni mogli doświadczyć uroków organizacji, odpowiedzialności, przywództwa, mieć środowisko z atmosferą parcia w górę, rozumiejące czym jest polityka, czym jest zdrada, z którego wyjdzie jakaś alternatywa w dogodnym momencie. Taka praca organiczno-wychowawcza mająca na celu hodowlę Mieszków, Krzywoustych, Dmowskich i Piłsudskich.

    Ileż to polskich organizacji działało przed IWŚ!

    Z tym, że ja tę szansę widzę dopiero w sytuacji konfliktu rusko-niemieckiego, który, geopolitycznie patrząc, po załatwieniu kwestii polskiej, w końcu nastąpić musi. Ale to mi się widzi kwestią co najmniej kilku dziesiątków lat.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ tj

    No więc jakiś tam algorytm postępowania można jednak próbować zarysować. Co prawda niby nic dwa razy się nie zdarza, ale te rozbiory Polski rusko-pruskie to przerabiamy przecież już do upojenia!

    Niemcy też jakby nie ci sami, jednak zniszczenie państwa Pruskiego to dla Polaków chwila błogosławiona tacy Mazurzy (z Prus Wschodnich)i Ślązacy to były grupy etniczne całkiem zgermanizowane. Teraz Niemcom z samymi braćmi dederonami jakoś nie za bardzo wyszło, więc ilu Mirkom Klose czy innym Podolskim będą w stanie zapewnić tak upragniony dobrobyt?

    Leming jest leming, kulawy bajer o zaniku państw narodowych, o europie ojczyzn, o ogólnotęczowym kochajmy się etc, etc, chętnie kupi, ale tu poza bajerem może nie stać już całkiem nic.

    Z Rosją przynajmniej sprawa od lat pewna, kto raz pokosztuje rozkoszy ich władzy, to na powtórną dawkę zbytnio się nie śpieszy. A i atrakcyjność oferty marketingowej dla leminga jakaś nieco uboga.

    Ani jedni, ani drudzy nas nie wchłoną 40mln to ponad ich siły, ale organizacji patriotyczno - propaństwowych to ja jakoś też w zasięgu wzroku nie widzę. Na te polskojęzyczne kurwy aktualnie u władzy to nie ma co liczyć - to jest temat, jak najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  9. @triarius

    No wiesz ja nie mowie ze USA zaraz powinno oglaszac wszem i wobec ze FSB sprzatnelo polskiego prezydenta bo to bylby poczatek nowej Zimnej Wojny(a moze i IIIWS).Ale z drugiej strony ludzie wierza mediom-wystarczyloby pare nieoficjalnych przeciekow z CIA ze cos z ta katastrofa jest nie tak i troche walkowania teorii zamachu(czy chocby ruskiej niekompetencji)w CNN czy Washington Post itp a niektorzy ludzie w Polsce by to "lykneli",zastanowili i zaglosowali na Kaczynskiego(pamietajmy ze roznica byla niewielka i te dodatkowe glosy moglyby przewazyc szale).Mogli by w ten sposob przyblokowac nieco sowietow ale tego nie zrobili a to juz zastanawia.

    Ale ciesze sie ze ktos tu mysli przyszlosciowo.Niemcy chyba niedlugo beda mieli problem z imigrantami-muzulmanami a Rosjanie z Chinczykami-moze to sa te okazje?

    OdpowiedzUsuń
  10. Amalryk,

    oj, Rosja ma swoich fanów - emigrację zarobkową z Białorusi, Ukrainy, Azji Środkowej, Kałmuków, Buriatów, Tatarów dla których rosyjska kultura jest wysoka i atrakcyjna, "wielki kraj", "wielkie możliwości", ogromny rynek (właśnie majstrują unię celną i wspólną organizację "obronną"...)

    Gazprom bez żenady funduje stypendia doktoranckie we współpracy z UW, także myślę, że atrakcyjność sowieciarni wzrośnie, choć pewnie nadal będziemy mieć nad nimi przewagę kulturowo-organizacyjną (zupełnie jak Niemcy nad nami...).

    piotr34,

    z tymi imigrantami-muzułmanami w Niemczech widzi mi się to problemem przesadzonym. Imigrantów z "groźnych" nacji tam niewiele (Grecy, Polacy czy Chorwaci do groźnych nacji nie należą, a Turcy też nie palą samochodów, jak np. francuskie muślimy), szkopy mają bogate doświadczenie w asymilacji obcych (co się stało z Prusami? z Połabianami? ze Słowińcami? ilu zostało Łużyczan?) i intensywnie nad tym pracują. Żadnych tureckich szkół itp. Nową imigrację hamują, a drugie pokolenie turasów ma już dużo mniejszą rozrodczość ("z kim przestajesz..."). Lansuje się pozytywne przykłady asymilacji jak pani ministerka z ramienia CDU: http://www.spiegel.de/international/germany/0,1518,691562,00.html

    Ba, widziałem reportaż z którego jednoznacznie wynikało, że po 40 latach imigracji turasom kreolizuje się język do tego stopnia, że mają problemy z dogadaniem się w Turcji.

    Także wszystko jest na dobrej drodze - dla Niemców. Dla nas, niespecjalnie.

    A ta chińska imigracja u ruskich to sezonowe robolstwo, żadnego osadnictwa. Z Azją Środkową mogą mieć problem, ale znając ruskie metody i ich pogardę dla azjatów, po prostu siłą ich wezmą za mordę.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ piotr34

    No a po kiego Kaczyński miał niby wygrywać te wybory?

    Do niczego mu to nie było chyba potrzebne. Co innego dobry wynik.

    Czyli, jeśli miałbym rację: cisnąć wroga, nie dawać mu swobody manewru, wplątywać w kolejne "smoleńskie" kłamstwa, pozwolić mu się między sobą gryźć.

    Oczywiście żadnym wielkim optymistą nie jestem i ludzie tutaj mówią b. sensownie, że wesoło to nie jest, ale ja tam ogromne tarcia i napięcia jednak (oczyma duszy wprawdzie tylko) widzę.

    Nie da się tak całkiem gładko przestawić od unijnego cycka na kacapską nahajkę setek tysięcy ludzi! A Unia, jaka by już sparszywiała nie była, też jednak chce chyba wiedzieć, że jej agenci to JEJ agenci, a nie czyiś, choćby "zaprzyjaźnieni".

    Putiny też oczywiście chcą wiedzieć, co chyba nieźle tłumaczy ten (krótkotrwały stosunkowo0 festiwal miłości do Wielkiego Brata Ze Wschodu, cośmy go mieli.

    Centrale mogą się miłować, ale ludzie w okopach tak czy tak muszą w końcu wyciągnąć łopatki i zacząć się nimi naparzać! A wtedy... Ech, milcz serce!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobry teks! Pozwoliłam sobie zareklamować na forum frondy. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko? Pozdrawiam. Yanka.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ tj

    Ten Ruskich fanklub to jednak od leminga jest dość daleko, a co do ich podejścia do azjatów, to prawda - niczym nieskrywana pogarda, taki musiał byc stosunek pana do niewolnika. Co do wielkości rynku, to znana spiewka,ale taki wielki to on znów nie jest - trochę wydatków centralnych bo siła nabywcza społeczeństwa to poziom Szwajcarii. Ale przyszłość jednak wydaje sie że będzie raczej ich niż "zmierzchającego" Zachodu.

    Niemcy to naród nieprawdopodobnie bogaty intelektualnie, można zaryzykować twierdzenie że bez nich nie byłoby Cywilizacji Zachodu. Czasami sam zachodzę w głowę jakim cudem tak dychawiczne plemię jak nasze przetrwało, ba w ogóle zaistniało w takim sąsiedztwie! Ale tu to jednak najgorsze raczej mamy za sobą. Zbiorowe "przetrącenie kregosłupa" Niemcom w '45-tym wydaje się jednak być skuteczne. A oświeceniowy rak niezależnie toczy ich jak innych i toczy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Amalryk,

    tak, ta ruska przyszłość też mnie ciekawi. Zobaczymy jak sobie poradzą z zapaścią demograficzną.

    Niemcy to specyficzny naród, ale kulturowo, w stosunku do ich liczebności, to ja ich oceniam poniżej przeciętnej zachodnioeuropejskiej. 100 milionów (wliczam Austriaków i Szwajcarów), a nie wydali proporcjonalnie więcej wybitnych artystów czy myślicieli, jeśli nie liczyć kompozytorów. Filozofowie też z jednego, "protestanckiego" nurtu.

    Przetrącenie kręgosłupa mnie również cieszy, choć ta ich mieszanka rzymskiego militaryzmu i germańskiego ducha, wcielona w prusactwo, jest jednak mordercza, i boję się, że w końcu zrozumieją jaki rak ich toczy, i odrzucą tę zarazę, nadal zjednoczeni (nie ma tam separatystycznych trendów) a wtedy - kaplica, świat będzie mówił po niemiecku. Po coś im ta UE i współpraca z ruskimi potrzebne.

    Tak myślę, że myśmy przetrwali ten 1000 lat wyłącznie dlatego, że w Niemczech ciągle był bajzel, milion skonfliktowanych państewek. Gdy się zaczęli jednoczyć, od razu dostaliśmy w tyłek - i tak nam zostało.

    Prof. Jasiński (nota bene "stypendysta Fundacji Humboldta" - typowo) ciekawie pisze o początkach państwa polskiego. Uważa, że gwałtowna konsolidacja, jaka następowała od lat 40 X w. była reakcją na niemieckie zagrożenie.
    http://www.portalwiedzy.pan.pl/images/stories/pliki/publikacje/nauka/2007/04/N_407_01_Jasinski_regular.pdf

    OdpowiedzUsuń
  15. @ tj

    "Niemcy to specyficzny naród, ale kulturowo, w stosunku do ich liczebności, to ja ich oceniam poniżej przeciętnej zachodnioeuropejskiej. 100 milionów (wliczam Austriaków i Szwajcarów), a nie wydali proporcjonalnie więcej wybitnych artystów czy myślicieli, jeśli nie liczyć kompozytorów. Filozofowie też z jednego, "protestanckiego" nurtu."
    A tych 80 noblistów (bez Austrii, Szwajcarii, Gwatemali, Lichtensteinu i Luksemburga) to co? A no tak, to przecież same konowały, fizyki, chemiki i inne inżyniery, nie to co nasza Szymborska i Miłosz!
    A Benedykt XVI? A Eryk von Kuehnelt-Leddihn? A Johannes Schefler? Też lutry?!

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Anonimowy

    Też się zgadzam. Jak ich nie lubię, jak akurat ich krąg kulturowy i język są mi w Europie obce (a łatwo mógłbym to zmienić, po prostu nie mam ochoty), tak jednak muszę przyznać, że intelektualnie to oni są wielcy (jedyna naprawdę wartościowa filozofia od 200 lat co najmniej, a nawet Davila był nasiąknięty ich filozifią).

    Jednak Wy ludzie chcecie się chyba ze mną drażnić - GDZIE TEN NAJWIĘKSZY ZE WSZYSTKICH? Że spytam. Wcale nie taki do szpiku protestancki zresztą, choć (poza babką katoliczką) z protestanckiej rodziny, sądząc z tego co i jak pisze o katolicyźmie w swym Magnum Opus.

    Do tego Dilthey, no i fenomenologia - odpokutowali Kanta, moim skromnym.

    Swoją drogą, dlaczego Gwatemala? Bo "Gwatemala nie rozumie, że elita władzy kradnie"? Przyznam, że głównie z tym mi się ona kojarzy, choć akurat latynoskie sprawy są mi dość bliskie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Tygrys
    Gwatemala dlatego, że od dawna miała u siebie silną mniejszość niemiecką, mniejszość na tyle wpływową, że amerykańska United Fruits Company uważała ją za zagrożenie dla swoich interesów i przymknęła oko na zamordowanie przez lewusów RFNowskiego prokonsula Carla hrabiego von Spreti.

    OdpowiedzUsuń
  18. @ wsie w mieście
    Jak wam się podobają refleksję o (bez)sensowności insurekyj u Pawła Jasienicy? Czemu w "Dziejach agonii" Beynar potępia zarówno barszczyznę jak i powstanie kościuszkowskie argumentując niczym urodzony pozytywista i trójlojalista, gdy w "Dwóch drogach" odwrotnie: przedstawia terror rewolucyjny i walki uliczne jako jedyną skuteczną drogę walki o postęp społeczny i podmiotowość państwa?

    OdpowiedzUsuń
  19. Toć ja nie mówię, że Niemcy to naród wsiowych głupków, tylko że ich najmniej dwakroć większa liczebność od innych narodów europy nie przekłada się na dwakroć większą ilość wybitnych, za przeproszeniem, "twórców kultury"!

    Jedną rzecz bym od nich przeszczepił do nas w trybie natychmiastowym - zamiłowanie do czystości. Jak widzę polskie miasta z obsranymi, krzywymi chodnikami, zdewastowane elewacje, obszczane klatki schodowe, zapleśniałych meneli, rozpadające się gospodarskie zabudowania z podwórzami wyglądającymi jak śmietniska, dziurawe drogi i porównam to choćby z enerdówkiem, to nie dziwię się, że niemieckim instynktem jest brać wschód za pysk i robić porządek.

    Trochę tak, jak my mamy z Kresami.

    Nazi-zespół "Landser" śpiewał coś w stylu "pozwoliliście naszym ziemiom się zasyfić, bo wiecie że kiedyś tam wrócimy". Jacy naiwni ci naziole, myślą że w rdzennie polskim interiorze jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  20. @ tj
    "Toć ja nie mówię, że Niemcy to naród wsiowych głupków, tylko że ich najmniej dwakroć większa liczebność od innych narodów europy nie przekłada się na dwakroć większą ilość wybitnych, za przeproszeniem,<>!"
    Twoja argumentacja miałaby jakiś związek z rzeczywistością, gdybyś konsekwentnie przyjął, że Ci niezliczeni niemieccy muzycy, pisarze, malarze, filozofowie, inżynierowie, przyrodnicy, oficerowie dyplomowani, lekarze, farmaceuci etc. nie byli "twórcami" tylko "psujami" kultury, a swoimi wytworami jedynie psuli smak innych narodów i własnego.
    Że syfilityk, mętniak, koniochlast, prekursor nazizmu i postmodernizmu Nietzsche był psujem kultury to można zrozumieć, ale czego ty chcesz tj od naszego Ojca Świętego, od św. Hildegardy z Bingen albo od Spenglera, że spytam?

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Anonim

    Nietsche nie wahał sie uznać, o czym zawsze przekonywali wielcy nauczyciele chrześcijan, iż świat opuszczony przez Boga jest światem absurdalnym. Nie potrafił jednak wyjaśnić na czym mielibysmy sie opierać, miast popełnić samobójstwo lub oszaleć - co w końcu stało sie jego udziałem.

    Mimo że czyta się ciężko, ta jego juz nie literacka a wręcz poetycka "maniera", to fragmentami miewa przebłyski geniuszu. Ale fakt to już w filozofii łabędzi śpiew - zwiastun nadciągającego "Zmierzchu Zachodu".

    Niemiecki narodowy socjalizm, to dla ich przeciwników sprawa bardzo niebezpieczna, co do oceny jego atrakcyjności przez samych Niemców to raczej dysponujemy innymi danymi. Oczywiście znamy późniejsze bajeranckie sofistyczne analizy tego zjawiska przez zwycięzców, ale wszystkie nie warte funta kłaków. Z sztandarową postacią diabolicznego czarownika-uwodziciela, oczywiście.

    Prawda jednak, zazwyczaj jest i głębsza i ciekawsza niż sofistyczne popisy natchnonych propagandzistów.

    OdpowiedzUsuń
  22. Amalryk,

    Nietzsche ponoć nie tyle zwariował od bezbożnictwa, ile mu guz mózgu zaczął tak dokuczać, że odpłynął w rzeczywistość wirtualną. Zdolny był chłopina, język specyficzny, ale mi czyta się go przyjemnie.

    Prędzej się pewnie doczekamy rehabilitacji Hitlera niż rzetelnej analizy nazizmu. No bo gdy posypie się lobby żydowskie, kto będzie przypominał, że Hitler jest be? A kogo obchodzą ofiary komunizmu? Albo wojen napoleońskich? Albo milion Galów zaciukanych przez Cezara? Zostanie mit wielkiego zdobywcy, który wziął za pysk Europę, zanim poległ pod naporem azjatyckich hord i pachołków żydowskiego kapitału.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Wsie w mieście
    Marks i jego późniejsi komentatorzy uważali wręcz XVIII i XIX wiecznych Niemców za naród ułomny (na tle Francuzów, Anglików czy nawet Rosjan) z uwagi na nadmiar rodzimych uczonych i artystów przy względnym niedoborze przedsiębiorców, polityków i zdobywców.
    Tłumaczyli to traumatycznymi skutkami wojny 30letniej oraz późniejszym rozbiciem Niemiec na niezliczone hrabstwa, księstwa, biskupstwa, opactwa, wolne miasta i wolne gminy, rozbiciem podtrzymywanym przez Francję, Wielką Brytanię, Rosję i Szwecję.
    Rozbicie Niemiec wypaczyło i opóźniło ich rozwój gospodarczy i polityczny, utrudniło im podboje kolonialne ludów kolorowych, sprawiło, że energia najbardziej przedsiębiorczych i pracowitych odłamów niemieckiej burżuazji wyładowywała się w sferze akademickiej i artystycznej, w pisaniu rozpraw filozoficznych czy w badanich przyrody, w komponowaniu symfonii, a nie w ujarzmianiu Murzynów czy Chińczyków, nie w walce stronnictw w parlamentach.

    OdpowiedzUsuń