sobota, lipca 17, 2010

Jeszcze trochę (drogi Watsonie) o wrogim przejęciu Donalda T. i jego skutkach

Ile Tusk wiedział przed akcją?

Nie, stanowczo sądzę, że (szeroko pojęty) Putin Tuskowi (wąsko pojętemu w każdym razie, a zapewne i szeroko pojętemu) nie powiedział z góry, że chodzi o zamordowanie tego paskudnego Kaczora, a nie tylko o kolejne ośmieszenie go i obrzydzenie mu życia. Dlaczego tak sądzę?
  • niby po co miano by mówić, skoro pewne było było, że (szeroko pojęty) Tusk i tak zrobi co trzeba? no bo niby jak miałby odmówić Putinowi wspólnego przeczołgania tego paskudnego Kaczora, skoro to dla niego i awans polityczny do ligi dużych chłopców (tak mu się w każdym razie wtedy wydawało) i realizacja marzeń?
  • zawszeć to zwiększone ryzyko ujawnienia planów przed - albo też ujawnienia przebiegu samej akcji już po niej... nie przeceniałbym tego ryzyka, uwzględniając z jaką to polską elitą mamy tu do czynienia, ale ryzyko zawsze istnieje i rasowy kagiebista zawsze będzie się je starał zminimalizować;
  • Tusk (pojmowany wąsko czy szeroko, nieważne) mógłby nawet wtedy robić trudności, czy sabotować akcję, a to z tego powodu, że wiedziałby, iż zdaje się na łaskę i niełaskę Putina (pojmowanego wąsko lub szeroko), który po pierwsze będzie mógł go teraz szantażować, a po drugie może kiedyś uznać, że należy pousuwać niewygodnych świadków;
  • z drugiej strony, Putin (o dowolnej szerokości pojmowania) absolutnie nic nie traci, wciągając nie do końca świadomego Tuska w ową grę - tak czy tak Tusk popełniłby zbrodnię zdrady własnego państwa, zbrodnię ze skutkiem śmiertelnymi, itd., jego wina nie jest jakoś istotnie mniejsza, niż gdyby osobiście zdetonował bombę pod fotelem Prezydenta RP;
  • nie bez znaczenia był zapewne też fakt, że zaskoczenie Tuska (pojmowanego przede wszystkim wąsko, ale nie wyłącznie), kiedy nagle uświadomił sobie w dniu "katastrofy", że dał się ograć jak podwórzowy patałach, i że jego marzenie o wspólnym z dużymi chłopcami robieniu wielkiej polityki zakończyło się totalnym zbłaźnieniem i teraz już się do końca życia spod ruskiej nahajki i kagiebowskiego szantażu nie wywinie, musiało dać fajny, z punktu widzenia Putina (dowolnie pojmowanego) psychologiczny efekt, i spowodowało, że Tusk w tych kluczowych pierwszych momentach po "katastrofie" był uległy i przewidywalny, jak należy.

Tajemnica spowiedzi (i jej miejsce w świeckiej obrzędowości)

Nie mogłem sobie odmówić tego pokrętnego i jakże efektownego tytułu, ale chodzi mi o to, że jest w całej tej sprawie - w całej tej misternej układance, której wszystkie niemal elementy zdają się jakoś wskakiwać na swoje miejsce - jedna rzecz, jeden element, którego sobie nie potrafię do końca wytłumaczyć.

Jest nim ta orgia przepraszania, zadośćuczyniania, rachunków sumienia, spowiadania się z dawnych i całkiem niedawnych grzechów (i to publicznie), bicia się w piersi (wyjątkowo często, jak na to towarzystwo, własne) i pokutnych zdrowasiek, jaka przetoczyła się przez media zaraz po "katastrofie". Mam co do tej sprawy kilka całkiem różnych hipotez, z których żadna mnie do końca nie przekonuje... Zresztą, jako człek, który z mediami (poza blogami oszołomów) kontakt ma naprawdę niewielki, nie mam też odpowiednio solidnych informacji, by próbować tę sprawę wyjaśnić. Może ktoś mi pomoże.

Jakie tu widzę możliwości? Oto jakie je widzę:
  • zwykłe działanie tzw. wolnego rynku, czyli, normalnie w sumie pojęty, interes własny... chodzi mi o to, że postępowanie zgodnie z ogólnie przyjętą (choć moim zdaniem przereklamowaną) zasadą, że de mortuis nil nisi bene - czyli puszczanie przez wszystkie te tefałeny marszy pogrzebowych Frycka i ograniczanie się do w miarę suchych informacji - byłoby dla konsumentów tych mediów właśnie zbyt suche, a dlatego mało atrakcyjne, więc źle by się to odbiło na dochodach... jednocześnie (jak to być może oceniano) dalsze plucie na "Kaczora" nie wchodziło, przez jakiś czas, w grę... cóż więc pozostało? to, co wszyscy widzieliśmy - świecka spowiedź publiczna, pokuta za grzechy i obietnice, że już nigdy...
O ile powyższa hipoteza nie zakłada i nie wymaga jakiegoś odgórnego sterowania, to wszelkie inne co najmniej je sugerują, jeśli nie więcej.
  • chęć zapanowania nad nastrojami ludu metodą "wskoczyć na pierwszego ze stada oszalałych, cwałujących na oślep koni, i stopniowo go wyhamować, czym pośrednio wyhamujemy pozostałe"... metoda ta sprawdza się w westernach, w realu, z własnego doświadczenia, uważam ją za trudną do praktycznej realizacji... ale sama zasada jest niewątpliwie słuszna i to działa - zarówno w stosunku do koni, jak i do ludzi... (problemem jest oczywiście wskoczenie na cwałującego w tłumie innych konia i utrzymanie się na nim, a nie wyhamowanie konia, który poniósł, np. kierując go na dostatecznie dalekie zarośla, albo pod stromą górę, bo sam to nawet parę razy robiłem... a że konie to zwierzęta stadne, więc i razem biegają, i razem biegać przestają, to znany fakt)... przechodząc z koni na lud i rodzime media, mogłoby chodzić o to, by się z uczuciami ludu zbytnio nie rozminąć, ale potem nimi stopniowo kierować i doprowadzić do ich wyciszenia i ew. zmiany w pożądanym kierunku;
  • mogłoby to wynikać z jakichś przepychanek w establiszmęcie i związanych z nim mediach... ktoś mógłby być z ludem bliżej, niż druga strona, ktoś mógłby chcieć lud mieć po swojej stronie... sprawa znana od tysiącleci i dobrze przećwiczona, zarówno w PRL (prim), jak i już potem... ktoś mógłby zadać sobie nieco trudu i prześledzić, jak to tam było z tymi świeckimi spowiedziami w poszczególnych mediach, przede wszystkim zaś jak to się miało do ośrodków władzy (realnych), którym te media sprzyjają i którym podlegają... chodzi o WSI/Rosję, Światłą Europę (Bruksela/Berlin), Izrael (z przyległą Ameryką) i tego typu sprawy;
  • mogłoby to też, przynajmniej teoretycznie, być robione na bezpośredni i wyraźny rozkaz z Moskwy... po co? a czy ja wiem? czy ja szachista?... no, powiedzmy że po to, by stworzyć szum informacyjny i wszystko jeszcze bardziej zagmatwać.
Zwróćmy uwagę, że, o ile moje teorie są słuszne, to Rosjanie raczej nie mają interesu, by całą tę sprawę po prostu gładko i elegancko zakończyć, wyciszyć całkowicie itd. Oni przecież dzięki temu mają władzę nad Tuskiem (szeroko i coraz szerzej pojętym) i to im się bardzo opłaca. A Tusk musi przecież wiedzieć, czyją jest pacynką... Czyją pacynką tak nagle i nieodwracalnie, dzięki własnej głupocie i zadufaniu, się stał...

I ten miecz Damoklesa musi nad nim wisieć bez przerwy. Że Tusk w końcu się załamie? Fakt, ale w tym już głowa (szeroko pojętego) Putina, by ten moment ocenić i uprzedzić. Co na pewno nie wpływa dodatnio na samopoczucie Tuska, ale kogo to w końcu obchodzi?


I co z tego wszystkiego teraz wynika?

Wbrew buńczucznemu tytułowi nie sądzę, bym tu miał wymienić wszystko, co wynika, albo choćby istotną część. Wspomnę tylko o tym, co mi się w tej chwili nasuwa.

Otóż Tusk (pojęty szeroko i z każdym dniem szerzej) skompromitował się w tej całej sprawie TOTALNIE. Zapracował sobie na tytuł Mistrza Politycznej Szmacianki i Największego Okołopolitycznego Błazna (co najmniej) Pierwszej Połowy XXI w. Nie tylko został - i to wyłącznie dzięki własnemu zadufaniu i głupocie - gładko, za to wrogo, przejęty spod unijnego wymienia pod ruską nahajkę, ale też skompromitował się doszczętnie w oczach każdego, kto wie co się stało i ma jakiekolwiek pojęcie o politycznych standardach - choćby tych niewysokich, dzisiejszych.

Tak więc... Oczywiście jeśli mam w tych swoich dedukcjach rację - w przeciwnym przypadku: Sorry chłopie, jasne że jesteś cool i w ogóle fantastyczny, bez urazy! Jednak jeśli MAM rację, to Tuskiem gardzić muszą teraz nie tylko (dowolnie szeroko pojęty) Putin, ale także jego dotychczasowa patronka Merkela, i w ogóle wszyscy w miarę poważni politycy. Tusk (jeśli mam w tych dedukcjach rację) jest już skończony w międzynarodowej polityce. To gorzej niż zbrodniarz - to naiwny idiota, który się zakiwał na śmierć, na własne życzenie, a skutkiem jest... Sami wiecie.

Oczywiście istnieją w III RP b. znaczące siły, którym na rękę jest WSZELKIE osłabianie, ośmieszanie i demontowanie Polski... Tych ludzi można teraz bez większego trudu rozpoznać po zadowolonych minach... Zresztą, o czym wspominałem w poprzednim tekście, mieliśmy przecież ten, niezbyt długi, ale i tak interesujący, festiwal miłości do (szeroko pojętego) Putina. Który interpretuję jako przegląd swojej agentury przez szeroko pojętego, plus ew. pewna ilość nowych gorliwych kandydatów, oferujących na wyścigi swoje usługi...

Sponte sua niejako, w nadziei, że zostaną dostrzeżeni. (Albo może czasem nawet i w nadziei, że ktoś ich uzna za agentów wpływu Kremla, i dzięki temu staną się arystokracją. To by był motyw jak z filmu o gościu udającym, że ma miliony, kiedy mieszka w tekturowym pudle w parku.)

Zadowolonych gęb jest dzisiaj sporo, ale jednak przejście spod unijnego wymienia, hojnego dla swoich i patrzącego przez palce na wszelką korupcję ("która przecież nie jest korupcją", nigdy!) swoich, pod ruską nahajkę, pod ruską, kagiebowską dyscyplinę... Pod ten miecz Damoklesa, który wisi nad Tuskiem, ale także przecież i nad tymi, którzy razem z nim są w tym szambie umaczani... Którzy są z nim kojarzeni... I to się będzie rozszerzać z dnia na dzień... To nie może być miłe dla establiszmętu... To nie może być dla nich łatwe... Tutaj trzeba coś jednak szybko wykombinować, nie ma chwili do stracenia, nikt rozsądny nie będzie przecież dobrowolnie tonął z tym Titanikiem!

Tak wiec - jeśli oczywiście w tym co mówię, jest jakiś sens - w establiszmęcie dzieją się teraz naprawdę ciekawe rzeczy, choćby nie było ich wprost widać na powierzchni... Są tam napięcia, są tam narastające niechęci, jest tam uczucie, że poziom topieli podnosi się, a wszyscy na raz przecież nie zdołają się na tę niewielką szalupkę załapać. Tak da się zinterpretować całkiem sporo dziwnych zachowań tej grupy - zachowań, które inaczej byłoby zinterpretować jeszcze trudniej.

Paradoksalnie, może być tak, że to my wiemy, jaka jest u nich sytuacja, natomiast oni nie potrafią precyzyjnie ocenić sytuacji po naszej stronie. Gdyby tak było, mielibyśmy całkiem znaczące, choć dopiero częściowe, taktyczne zwycięstwo, bo wiele zwycięstw zaczyna się od tego, że wróg przestaje rozumieć naszą taktykę. Niektórzy, i to wcale nie jacyś amatorzy w tych sprawach, wręcz twierdzą, że: "KAŻDA taktyka, której przeciwnik nie rozumie prowadzi do zwycięstwa".

Nie byłbym aż takim optymistą, ale, jeśli choć trochę prawdy w tym jest, to drążmy, analizujmy, wymieniajmy myśli... Z jednej strony... Z drugiej zaś róbmy swoje tak, żeby oni na odmianę mieli problemy ze zrozumieniem nas!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

28 komentarzy:

  1. To nawet wcale nie musial byc zamach.Zamach na najwyzsze wladze panstwa nalezacego do wrogiego sojuszu wojskowego to jednak duze ryzyko wpadki i NIEOBLICZALNYCH konsekwencji.To mogla byc katastrofa spowodowana zarowno przez polska jak i szczegolnie rosyjska nieudolnosc(pijana zaloga na wiezy,niedzialajace urzadzenia naprowadzajace itp-ot taki typowy ruski burdel)-calkiem mozliwe iz Rosjanie pragneli w jakis sposob osmieszyc Kaczynskiego(jak to sie mowi przeczolgac Kaczora)i czesc tych zaniedban byla CELOWA.Oczywiscie Rosjanie nie moga sie teraz przyznac do tego iz ich zaniebania(a byc moze i celowe dzialnia)doprowadzily do GIGANTYCZNEJ katastrofy wiec matacza i falszuja dowody na potege a polski rzad wystraszony i czesciowo tez winny im w tym pomaga.Oczywiscie przy okazji wszyscy staraja sie z tego wyciagnac jakies korzysc-w tym Rosjanie wlasnie przejmuja umoczonego w przeczolgiwanie Kaczora Tuska.Oczywisce teorii zamachu nie wyklucza to wcale ale to takze mozliwa opcja ktora zreszta dosc dobrze tlumaczy pewna panike i nerwowowsc po rosyjskiej stronie oraz owa wscieklizne macicy sowieckiej agentury(ktora zreszta robi wraznie nie do konca skoordynowanej co moze potwierdzac efekt zaskoczenia po rosyjskiej stronie).

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy czym podkreslam ze aby ten scenariusz mial sens wystarczy ze Tusk(wasko i szeroko rozumiany)w owym przeczolgiwaniu Kaczora aktywnie i intensywnie pomagal ale ze akurat tak BYLO to juz wiemy z wielu roznych dokumentow oraz samego rozwoju sytuacji.Teraz Tusk(wasko i szeroko rozumiany)robi pod siebie i szantazowany przez Rosjan dowodami na owa wspolprace tanczy jak mu zagraja rzecz jasna.Ciekawe jak sie sytuacja rozwinie bo sadze iz inne potegi(USA,UE)beda probowaly ugrac cos dla siebie.

    P.S.Jeszcze raz podkreslam iz teorii zamachu nie wykluczam ale owa "teoria przeczolgiwania Kaczora" tez sporo tlumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. triariusie,

    pomijając wszystkie poszlaki na rzecz niedoinformowania Tuska, spoufalanie się z rabami nie leży po prostu w sowieckiej mentalności. Bo niby kim te gównojady są? Mołczat' i ruki po szwam. Co więcej, właśnie takie zgnojenie Tuska przez zaskoczenie bardzo w sowieckiej mentalności leży i pewnie było kalkulowane od początku. Takie przecwelenie w celu zagwarantowania lojalności.

    Co do rozczulających reakcji gadzinówek na zamach - pewnie wszystko to co wymieniłeś, z przewagą kuroniowego stanięcia na czele tłumu po to, by go poprowadzić gdzie chcemy. Lepiej gdy przeciętny zjadacz chleba kupi wspomnieniowy numer Gazety Wyborczej, niż Gazety Polskiej, nieprawdaż?

    Jest jeszcze jeden aspekt, który mógłby być istotny - trochę tak jak piszesz w trzecim punkcie - chęć utopienia w sentymentalizmie nasuwających się pytań o przyczyny katastrofy i przykrycie wspomnieniami aktywności Komoruskiego i jego WSI-oków w BBN, IPN, Kancelarii Prezydenta, i co oni tam jeszcze przejęli w podskokach.

    Tuskiem pewnie gardzono i bez zamachu - nikt nie szanuje sprzedajnych kurw, zwłaszcza tanich. Co nie znaczy, że facet jest skończony - przeciwnie, ktoś przecież musi pilnować byśmy się z kolan nie podnieśli.

    Jak już mówiłem, raczej nie wierzę w szok kulturowy aparatu sprzedawczyków. Weź pod uwagę, że po 1989 przeorientowali się na opcję zachodnią bez wielkiego oporu (pomysł NATO-bis pomijam), dadzą radę i w drugą stronę. A jeśli przez cały czas pełnili rolę sowieckich kretów, co też możliwe? Wtedy przyjdzie im to tym łatwiej.

    piotr34,

    ruscy szachiści to poważni ludzie, i z pewnością uwzględniają różne warianty. Chcąc "przeczołgać Kaczora" z pewnością musieli być gotowi na ewentualność przedobrzenia, więc na jedno wychodzi. Ale reakcja NATO (tzn. jej brak, i wpisy sekretarza generalnego na twitterze, gdzie "z radością wita współpracę polsko-rosyjską") świadczy raczej o tym, że był to przyklepany w jakimś Rapallo zamach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałeś w jednym rację Tygrysie: nie wolno więcej twierdzić, że na świecie jest jeszcze 30 kilka milionów Polaków. W rzeczywistości jest nas znacznie, ale to znacznie mniej. Grubo ponad połowa ludożerki klasyfikowanej tradycyjnie jako Polacy to post-narodowe lemingi, pozbawione narodowości i zdolności państwotwórczych.
    Około 25% ludożerki uznawanej przez różnych socjologów i etnografów za Polaków to w gruncie rzeczy najprawdziwsi anty-Polacy-anty-Katolicy, to osobnicy świadomie i dobrowolnie odrzucający swoją dotychczasową, rzymsko-katolicką i zachodnio-słowiańską tożsamość na rzecz tożsamości merkuriańskiej, putińskiej, merkelowskiej czy diabli wiedzą jakiej innej!
    ŁŁ, AŚ, Nicek i wielu naszych jeszcze łudzi się, że tamci są do odzyskania, że to tylko naiwność, chwilowe zaślepienie czy zastraszenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy,

    to typowa sytuacja w koloniach, ale nie ma co narzekać, każdy naród jest en masse głupi (bo niby po co każdy Kowalski ma się znać na polityce?) i idzie za telewizorem, państwowymi szkołami i lokalną Wyborczą, więc kiedy w końcu odzyskamy niepodległość (i te instytucje) i będzie czas na okrzepnięcie (co daj nam Boże), podniesiemy się z kolan.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ tj

    Sytuacja typowa, ale dla nas skrajnie niekorzystna, gdyż antyPolacy-antyKatolicy nie są (na nasze nieszczęście!) idiotami ani tchórzami; nie pozwolą nam na powstanie kolan czy na odzyskanie kościoła, szkoły, służb mundurowych czy handlu, przeciwnie - zrobią z nami, to co Stalin z kułakami albo Filip z templariuszami, będziemy marli masowo, oskarżani o nieprawdopodobne zbrodnie i zboczenia , ku uciesze lemingów i zagranicy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy,

    ja się nie łudzę, ja piszę dla tych, którzy wiedzą/czują co w trawie piszczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Tj
    Czy to byl od poczatku zamach czy chcieli "tylko" Kaczora przeczolgac to zreszta nie ma obecnie wiekszego znaczenia.Tak czy owak to dzialania wrogie i wiadomo jak sie skonczyly.Ja tylko zwracam uwage iz Kaczynski mimo iz duzo mowil zle o Rosji to juz realnie byl dla niej niezbyt uciazliwy(nie te srodki)a do tego sie konczyl(jego popularnosc spadala i kolejnych wyborow by nie wygral).Dlatego tez sadze iz Rosjanie wcale nie musieli go wykanczac-wystarczyloby poczekac jeszcze pol roku i Komorowski i tak bylby prezydentem.Nigdzie im sie nie spieszylo tym bardziej ze sprawa gazu lupkowego jest jeszcze ciagle w powijakach.Tak wiec zabijanie Kaczora nie bylo im potrzebne,za to skompromitowanie przed nadchodzacymi wyborami jak najbardziej.No chyba ze jak sugeruje @Triarus planowali od poczatku "przejecie" z rak niemieckich Tuska(wasko i szeroko rozumianego)ale to bylby majstersztyk stulecia.Troche w takie super operacje watpie-zreszta takiej skomplikowanje operacji nie daloby sie ukryc przed USA wiec w tym wypadku USA cos musialo dostac w zamian za milczenie.Moim zdaniem to cos to zgoda na atak na Iran-jesli tak to na poczatku 2011 bedziemy mieli kolejna "mala,zwycieska wojenke" w Zatoce.

    Ale racje triarus ma ze pod powierzchnia musi niezle buzowac-jednak zamiana unijnego pana na znacznie twardszego sowieckiego wielu musi byc nie w smak(tym bardziej ze PO to nie monolit-jest tu i dawne KLD i UW i SKL itp itd).Zreszta i sily zewnetrzne moga probowac namieszac-tacy Niemcy chociazby-mieli pod bokiem swoj polski "protektorat" a tu im nagle Kraj Prywislanski sie pojawil-to jednak z ich punktu widzenia niezbyt przyjemny scenariusz.Wiec bedzie sie dzialo w Polsce w najblizszych miesiacah oj bedzie(najpierw chyba dokoncza PIS).

    A czym jest ten narod?Kiedys Ziemkiewicz nazwal ich Polactwem-starsznie sie wtedy Lysiak obrazil ale z perspektywy lat widac iz to RAZ mial racje.Widze to codziennie-w TV,gazetach,na forach internetowych i w zyciu prywatnym.Tak sobie mysle iz oni FAKTYCZNIE beda probowali wykonczyc PIS i jego zwolennikow-raz a dobrze a przy tym uciecha dla mas i zaslona dymna dla kolejnych walkow PO.Czas sie przygotowac na emigracje(a pisze to z emigracji wlasnie).

    OdpowiedzUsuń
  9. Julek


    Ardrey pisze:

    But the revolt of the young seems to some - and I am among them - quite possibly a permanent feature of society's future landscape.

    A młodzież ma "quest for identity".

    No to mnie się wydaje, że podrzucili młodzieży "kaczyzm" do pobuntowania się.
    W sumie dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że cała ta peło retoryka, to była celowo pisana pod młodzież. Te żarty i wibratory. Nawet dziadek Bartoszewski pokrzykiwał sobie do mikrofonu jakby siedział za kontuarem.

    A czy to był zamach czy nie-zamach... To kto się tam będzie później zamartwiał Kaczorem. Kto się tam będzie przejmował nawet Tuskiem.

    Młodzież jest okrutna w swej ignorancji.

    Julek

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak przyszlosciowo patrzac to ja mysle ze PO ma przed soba jakies 2-3 lata.Wykoncza PIS a potem ze wzgledu na ich nieudolnosc w rzadzeniu zrealizuje sie scenariusz grecki.Tu zreszta jest pies pogrzebany bo o ile PO to banda jelopow to juz stojaca za nimi razwiedka niekoniecznie.Razwiedka WIE iz rzady PO musza skonczyc ise katastrofa i na pewno juz szykuje "wodza" ktory "poprowadzi" narod.Czy to aby nie bedzie Napieralski?Lemingom podpasuje bo mlody,nowoczesny i media dobrze o nim mowia a i czesc zwolennikow PIS go poprze kiedy zacznie uzywac swojej lewicowej retoryki i gadac o pokrzywdzonych w wyniku transformacji(a moze nawet pare afer PO wyciagnie).Jakby SLD mialo na zgliszczach PO przejac pelnie wladzy i okazac sie "zbawca" rozdartej "wojna domowa" Polski to bylaby to niesamowita zagrywka ze strony razwiedki "pieknie" wienczaca manewr polityczny zwany transformacja ustrojowa.

    OdpowiedzUsuń
  11. Julek,

    ależ oni tego nie ukrywali! "Młodzi, wykształceni z wielkich miast spontanicznie skrzyknęli się SMS-ami"...

    piotr34,

    dobrze gadasz! Obstawiałbym, że poczekają do zakończenia EURO2012, kiedy ktoś będzie musiał beknąć za nieudolność.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha! Wygląda na to że Historia znów zatoczyła koło. A biegli numerolodzy odkryli już nawet pewną magiczną liczbę! Otóż numer jego to nie mickiewiczowskie 44 , a 1715 ! Pono (mnie nie chce się tego sprawdzać) tyle dni zawiera się pomiędzy magicznymi datami: 11.11.1918 – 17.09.1939 i 04.06.1989 – 10.04.2010.Ale zostawiając na boku żmudne rachuby astrologów, cholerna Historia (przez duże H) znów upomniała się, czy tego chcą czy nie chcą ,o nieszczęsne plemię Lechitów.

    A miało być tak pięknie! Kołysani do błogiego snu przez postoświeceniowych zaklinaczy rzeczywistości, z uszami pełnymi prawoczłowieczych i tolerancyjnotęczowych prawd, w narkotycznych oparach iluzji europejczykowatości, budzimy się znów z przysłowiową ręką w nocniku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują , że oto właśnie boleśnie kończy się nasza nibysuwerenność naszej Nibylandii.

    Jakoś tak to się układa, że w tym miejscu Świata, ciągle jeszcze nie ma miejsca dla tworu w którym króluje „polityka miłości”; albo się odgryzasz innym jak wściekły pies, albo ciebie zagryzą – cóż to za ohydna metafora, fuj! No ale niestety, tak to działa, a : „(...) Prawo potrzebuje( …) dostojnej tradycji, ambicji mocnych rodów, która znajduje satysfakcję nie w gromadzeniu bogactw, lecz w zadaniach prawdziwego władania, poza wszelkimi korzyściami finansowymi. Jedna władza może być obalona tylko przez inną władzę , nie przez jakąś zasadę… Pieniądz będzie przezwyciężony i zniesiony tylko przez krew.(…)” jak powiedział klasyk. I jeżeli grupka cwaniaczków, o mentalności kramarzy i lepkich łapkach, mieniąca się „elitą IIIRP”, roiła sobie inaczej, to teraz kopniakami będzie zapędzona na właściwe miejsce w szeregu.

    Być może współczesny Niemiec chce tylko mieć (i zazwyczaj ma) dużo pieniędzy, aby je wydawać na swoje przyjemności i szcza na ten brudny kraj o dziurawych drogach, ale tenże Niemiec akurat mieszka w najpotężniejszym gospodarczo kraju regionu, z wielopokoleniową ciągłością suwerennej władzy, która mu te pieniądze zapewnia – choćby kosztem mieszkańców tego sąsiada z dziurawymi drogami. Rosjaninowi z kolei, odnośnie pieniędzy, to pozostaje tylko chęć, ale on to nawet nigdy nie słyszał o „polityce miłości”, za to kocha Matuszkę Rosję i wystarcza mu że inni ją szanują choćby i ze strachu i tego wymaga od swoich władców – tam władza nie może nawet stwarzać pozorów słabości.

    No a teraz oceńmy sobie naszą sytuację...

    OdpowiedzUsuń
  13. Amalryk,

    zgadza się, między 11 listopada 1918 a 17 września 1939 jest dokładnie tyle samo dni ile między 4 czerwca 1989 a 10 kwietnia 2010, czyli 7615.

    Dla niedowiarków:

    http://www.timeanddate.com/date/durationresult.html?d1=11&m1=11&y1=1918&d2=17&m2=09&y2=1939

    http://www.timeanddate.com/date/durationresult.html?d1=04&m1=06&y1=1989&d2=10&m2=04&y2=2010

    Prawdziwie diabelski chichot.

    Staram się obserwować, co w trawie piszczy, i nawet widzę już jakieś paneuropejskie, evoliańskie ruchy prawicowo-heroiczne, stawiające krew nad pieniądz, z których za ileś lat może się coś poważnego wykluć. Przez tę paneuropejską, poganizującą ideologię podbudowaną głodem religii po latach zeświecczania w duchu walki z dyskryminacją pedałów nie jest to naśladownictwo międzywojnia, tylko nowa jakość, która moim zdaniem doskonale wpisuje się w obecne "trendy historyczne" - instytucjonalnej integracji europejskiej przy jednoczesnym realnym istnieniu nacjonalizmów.

    Co do naszego ojczystego bantustanu, to najbardziej dręczy mnie pytanie, jak można było być tak tępym? Jak można było dać się nabrać na "odzyskanie niepodległości"? Jak można było nie zauważyć, kto trzyma władzę żelaznym uściskiem? Wiele lat wierzyłem "Wyborczej" i towarzystwu. Teraz widzę, że dałem się orżnąć jak dziecko.

    Coś mi się widzi, że jeśli w najbliższych dwóch, trzech latach (a może to już kwestia miesięcy?) nie znajdzie się ktoś, kto weźmie za pysk (kto niby?), będziemy mieli przechlapane na lat co najmniej dziesiątki.

    W Jarosławie Kaczyńskim, wybaczcie, ale nadziei nie pokładam. Patrząc na gołe fakty, na nieśmiałe ataki nie tam gdzie trzeba i ich krótkotrwałe efekty, ciśnie mi się na usta słowo "nieudolność". Przegrana "wojna na górze", przypadkowe wywindowanie w 1999, przegrane szanse z lat 2005-2007, zamach smoleński, a teraz przegrany ostatni, prezydencki przyczółek w sytuacji gdy sowieciarnia wyraźnie liczyła się z możliwością jego wygranej...

    Pod pewnym względami jest nawet gorzej, bo o ile w czasach pierwszej komuny polonizacja Śląska i Ziem Zachodnich leżała w interesie naszych panów, dziś jest wręcz przeciwnie. A po drugiej stronie skaczą na nas banderowcy. Tfu.

    OdpowiedzUsuń
  14. tj

    Na pochyłe drzewo każda koza...

    Nie tylko banderowcy ale i litwini, białorusini, i wszelcy inni mający w tej części świata jakieś partykularne interesy.

    Jak powiedział pewny mądry angol o mi nieznanym nazwisku, now we're waiting for the other shoe to drop.

    OdpowiedzUsuń
  15. A tak apropos obronności lub w naszym przypadku jej braku, po pozbyciu się niekontrolowanej przez siebie naszej generalicji, sowieci chcą (i pewnie dadzą radę) sobie zupełnie skaptować nasz korpus oficerski:

    http://www.rp.pl/artykul/2,511105_Moskwa_chce_nam_szkolic_oficerow_.html

    Jeżeli masz rację, Triariusie w swoich Watsonizmach nt. Smoleńska, to oznacza, że Boska Aniela i szwabski ęstabliszment się albo (kompletnie!!) zesrał w grze o Polskę i postawił na najsłabszego z możliwych koni (Tusia i jego kamarylę) albo doszli do tego etapu miłości z Iwanem, że już strefa buforowa nie jest im potrzebna, i pozbyli się jej tout court (minus tam jakieś "spontaniczne, lokalne ruchy secesyjne na Śląsku).

    OdpowiedzUsuń
  16. Mustrum,

    pewnie to drugie. Armię Ukrainy też sobie podporządkowują. Po coś założyli tę OUBZ.

    A w artykule ten fragment powala:

    Zaznaczył tylko, że resort obrony nie planuje powrotu do szkolenia w Rosji polskich oficerów. Takie szkolenia odbywały się jeszcze do 2002 r.[!!!!!!!!!]

    – Zrezygnowano z nich, bo były dla nas zbyt drogie – tłumaczy „Rz” gen. Marek Dukaczewski, w latach 2001 – 2005 szef Wojskowych Służb Informacyjnych. Jego zdaniem propozycja powrotu do szkoleń była wyróżnieniem dla Polski.


    Nie wiem czy się śmiać, czy płakać.

    OdpowiedzUsuń
  17. tj

    Jężeli się śmiać, to tylko przez łzy. Kurawa, kurwa, kurwa!

    Jak beznadziejnie, bezdenie, całkowicie głupim trzeba być by uwierzyć w ten cały zakichany, nieudolny matrix? No, bo skaptowanych, sprzedajnych lub skurwieli rozumiem: oni mają w tym jakiś interes.

    OdpowiedzUsuń
  18. @ mustrum, tj

    A chuj z tą enerdowską szantrapą! Ta krowa tresowana na sowiecką modłę przez Stasi, może w odruchu Pawłowa płaszczyć się przed odpowiedzialnym czekistą Putinem, a nawet przed nim aportować!

    Ale współczesne Niemcy to nie tylko sami enerdowscy kapole, zesrani ze strachu na sam widok ruskiego sałdata. Są tam też zgoła inne moce,całkiem nie agenturalne.

    I są też tacy co wiedzą ,iż ta legendarna gazrura z Rosji na Zachód, to tylko kilkanaście % PKB Rosji i ok 1%miejsc pracy. Ale za to 100% źródeł dostatniego utrzymania dla całej siłowej wierchuszki, bez którego to cycka może im być bardzo różnie (każdy ma swoją klijentelę i swoje rachunki do popłacenia)...

    I jakoś nie mogę uwierzyć iż tak lekką rąsią puszczą Moskalom ten nasz Lechistan!

    OdpowiedzUsuń
  19. Amalryku
    Powiadasz:
    "I jakoś nie mogę uwierzyć iż tak lekką rąsią puszczą Moskalom ten nasz Lechistan!"

    Niezły wybór, być zjedzonym jako kiszony pod spirit', czy jako bratwurst pod piwo :))

    Ale masz rację, że szwaby, wtym nawet Anielska STASIa (pomimo jej sowieckiej tresury, to jest ona jadnak przede wszystkim niemrą) , tak łatwo Iwanowi Lechistanu nie przepuszczą. Zawsze uważałem Niemcy i UK za jedyne poważne państwa w ojrokołchozie, a teraz to tylko niemcy pozostały.

    OdpowiedzUsuń
  20. @ Mustrum

    No ale ja bynajmniej nie uważam tego za jakiś powód do radości! Zostawiając już na boku te geopolityczne konstrukcje Heartlandu i Rimlandu, oraz baczne pilnowanie coby się potęga lądowa nie rozrosła w morska i na odwrót, to ideą amerykańskiej obecności atomowej w Europie jest trzymanie Rosji z dala od Atlantyku.

    Niemcom się nigdy nie marzył klijentelizm u klamki Waszyngtonu (a o Moskwie to w ogóle zapomnij). Myślę że cały ten Unijny cyrk potrzebny im tylko z powodu legalnego dostępu do francuskiego arsenału jądrowego tego upadłego mocarstwa.Pytanie czy Amerykanie się z tej Europy ruszą?

    Ale Niemcy coś z Polski na pewno będą chcieli Rosji wyrwać , a i strefa Królewiecka byłaby dobrze widziana w ramach gestu dobrej woli - tak to, kurwa mać ,na teraz widzę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Amalryku
    "amerykańskiej obecności atomowej w Europie jest trzymanie Rosji z dala od Atlantyku. "

    A konkretnie od najbliższego przepływu Jewropy do Pn. Hameryki, czyli linii Iberia-Labrador. Posiadając jeszcze system SOSUS (włącznie z Islandią) i naprawdę DUŻĄ flotę atlantycką, mają ruscy z tym poważny kłopot. Tak naprawdę większy niż niemcy w IIWŚ. No ale O'Bambo może to wszystko zmienić w tri miga.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ruscy nie mająSOSUS i tej floty a tylko kłopot. Wyraziłem się niejasno.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Mustrum

    To może do kompletnego obrazu przypomnimy "złote myśli" ulubionego myśliciela czekisty Putina Aleksandra Dugina, wspominanego już na tym blogu:

    "(...) Polska znajduje się na granicy między światem katolickim a prawosławnym. Z mojego eurazjatyckiego punktu widzenia archetyp geografii sakralnej Polski jest głęboko dualistyczny: z jednej strony tradycja przedchrześcijańska, pogańska, magiczna, heterodoksyjna, której korzenie pozostają słowiańskie; z drugiej - katolicyzm o rodowodzie germano-romańskim. Między nimi występuje konflikt. Sytuacja Polski jest sytuacją graniczną. Ona nie może zjednoczyć się ze światem wschodnim religijnie, a z zachodnim etnicznie. W geopolityce Polska pozostaje częścią kordonu sanitarnego rozdzielającego kontynent eurazjatycki na dwie części, co jest bardzo wygodne dla antytradycyjnych sił anglo-saskich. Polska nie może w pełni zrealizować swej eurazjatycko-słowiańskiej istoty, gdyż przeszkadza jej w tym katolicyzm, ani swej zachodnioeuropejskiej tożsamości, gdyż przeszkadza jej własna słowiańskość, tzn. język, zwyczaje, archetypy, klimat miejsc itd. Na skutek tej dwoistości, tej graniczności sytuacji Polska zawsze pada ofiarą trzeciej siły, tak jak dziś mondializmu czy atlantyzmu. To położenie na granicy między Rosją a Niemcami sprawia, że zawsze w historii będzie występował problem rozbiorów Polski między Wschód i Zachód. (...) Rosja w swoim geopolitycznym oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem Ukrainy. Nie dlatego, że nie lubimy Polaków czy Ukraińców, ale dlatego, że takie są prawa geografii sakralnej i geopolityki. Polska musi wybrać: albo tożsamość słowiańska, albo katolicka. Rozumiem, że ciężko jest oderwać jedno od drugiego, ale to nieuniknione."

    OdpowiedzUsuń
  24. Amalryk, Mustrum,

    Dugin i ta cała "evoliańska prawica" wydają mi się jedynymi przyszłościowymi ideami w Europie, głównie przez tę ich "sakralność". Głód żywej religii jest niesamowity, jeśli coś jeszcze jest w stanie wykrzesać życie z europejskiego trupa, to właśnie oni.

    Jeśli już przy Duginie jesteśmy, to on nie ukrywa, że chce wziąć za pysk całą Europę, ale że nie wymaga trzymania wszystkich krajów jednakowo, dopuszczalnym jest żeby więksi trzymali mniejszych w jego imieniu. Jakoś mi to pasuje do roli Niemiec, które łykają te jego Nord Streamy.

    I są też tacy co wiedzą ,iż ta legendarna gazrura z Rosji na Zachód, to tylko kilkanaście % PKB Rosji i ok 1%miejsc pracy. Ale za to 100% źródeł dostatniego utrzymania dla całej siłowej wierchuszki, bez którego to cycka może im być bardzo różnie

    Teraz to już w obie strony idzie. Szkopy rozpoczynają bilionowe inwestycje w Rosji i Azji Środkowej (Kazachstan, Kirgistan).

    Pytanie, dlaczego oni godzą się na rolę ruskiego żandarma w Europie? Aż tak desperacko zależy im na utrzymaniu swojej potęgi gospodarczej? A może nie doceniamy siły ruskich agentur? - przecież komintern działa nieprzerwanie od 150 lat. Hitler trochę ich pogonił, ale STASI działało prężnie. Mielke z Zachodem nawet handlował aktami ponoć - Kiszczak o tym mówił w słynnym wywiadzie z grudnia. Przyjęli do NATO nasz bantustan, ze wszystkimi tymi Dukaczewskimi.

    Ten Królewiec jako gest dobrej woli - Dugin jest za zwrotem, ale ruskie chcą tam budować elektrownie jądrową, a i szkopom się milion barbarzyńców nie uśmiecha, podejrzewam więc, że zgodnie z trendami epoki zrobią tam jakiś euroregion pod berlińską kuratelą. Już tam napłynęło 0,9% ruskich Niemców - w sam raz na elitę. Wyśmienity eksperyment do ewentualnego rozszerzenia później na Polskę.

    Pytanie, kiedy Amerykanie wyniosą się z Europy, i czy ich obecność w ogóle coś znaczy, jeśli nie powstrzymała sowieciarni przed Smoleńskiem.

    OdpowiedzUsuń
  25. tj

    "Pytanie, kiedy Amerykanie wyniosą się z Europy, i czy ich obecność w ogóle coś znaczy, jeśli nie powstrzymała sowieciarni przed Smoleńskiem."

    To dobre pytanie. Za Busha czy za Reagana na coś podobnego by się chyba nie porwali. Pytanie jak długo ich agentura (czy KTOKOLWIEK wierzy, że oni nie mają na O'Bambę mocnych haków?) będzie wywierała wpływ na Washington.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jest jak jest. Skoro sami dawno temu zuważyliśmy, że różowotęczowy postmodernistyczny syreni śpiew o wielkiej globalnej wiosce, w której tylko powszechna miłość, nieustający taniec z gwiazdami i takie tam pierdu pierdu, to jeden wielki ,owszem globalny ,ale BEŁKOT; to nie miejmy pretensji ,gdy okazuje się że mamy rację, do losu tylko dlatego, że to nas aktualnie leją w dupę.

    Rosja zawsze słynęła z doskonałej dyplomacji i jeszcze lepszej agentury. Parodią jest to, że największy i najbliższy jej, i geopolitycznie i plemiennie, reprezentant Cywilizacji Zachodu, nie jest ŻADNYM źródłem wiarygodnych informacji o niej. By nie wpadać w skrajności powtórzmy (ponoć za Bismarkiem, ale nie daje głowy za autorstwo), że:”Rosja nigdy nie jest ani tak słaba ani tak mocna, na jaką wygląda.” Gospodarczo jest to kraj , eufemistycznie mówiąc, „dziwnie” rozwinięty, demograficznie sytuacja nie lepsza niż na Zachodzie, a skala czających się zagrożeń wprostproporcjonalna do skali tego kraju. Ponad to nigdy, powtarzam nigdy, nawet za najlepszych lat w swojej historii nie zbliżyła się do skali potęgi USA.

    Niemcy konsekwentnie wykorzystują każdą okazję do wzmocnienia swej pozycji, po zbiorowej „wyprawie krzyżowej” (czy może raczej gwiazdodawidowej) jakiej zostali poddani w zeszłym wieku. Mają silne skrzywienie w stronę ducha i myśli kramarskiej i stąd ta ich skłonność do gospodarczej ekspansji, ale z inwestycjami w azjatyckie tereny nikt rozsądny (czyli nie wierzący w te globalnowioskowe pierdolety) nie będzie przesadzał. Ciekawi mnie bardzo ich kurs po zejściu z areny pokolenia '68.

    No a między nimi Polska. Cóż! Możemy powiedzieć, iż wraz z Tupolewem runęła pod Smoleńskiem w płomieniach posolidarnościowa polityka, też w znacznej mierze oparta na tęczowej iluzji, a fakt że zginął w niej jedyny prezydent, który miał świadomość rzeczywistości, jest też znamienny. Klasa polityczna która ukształtowała się po '89 okazała się niezdolna do rządzenia suwerennym państwem, można powiedzieć iż skala problemu przerosła ich wątłe możliwości. Stąd ciągłe gorączkowe poszukiwania swojego Lewiatana, na którego można by zrzucić to brzemię i miotanie się się od Waszyngtonu poprzez Brukselę i Berlin do (o ironio!) Moskwy!

    OdpowiedzUsuń
  27. Co udowadnia tezę, którą sobie przwlaszczyłem i uważam za swoją:

    "Polskie" elity polityczne są bezpośrednią ewolucyjną pochodną owsików, dlatego też zawsze muszą być w jakiejś dupie.

    OdpowiedzUsuń
  28. @ Mustrum

    Są po prostu kiepskie. Gówniane elity i ze Stanów Zjednoczonych zrobią gówniane państwo.

    OdpowiedzUsuń