czwartek, grudnia 09, 2010

Systemy takie i inne (część 2)

I żeby, ludkowie, nie mówić mi tu, że ja się puszę i nad wami wynoszę, że te wszystkie książki czytałem, a wy nie! Powiadam i przyznaję wam skwapliwie: kiedy ja je czytał, wyście robili inne rzeczy, o niebo lepsze, sensowniejsze, wznioślejsze!

Ście, całkowicie o własnych siłach, zarabiali miliardy... Ście uratowali Polskę i przepędzili jej wrogów, że wpadli do Morza Chińskiego, potopili się i zjadły ich te ryby, co z nich Japończycy robią sushi... Ście jeździli wte i wewte, dniem i nocą, brykami za pięć milionów złotych krugerandów, zaprzężonymi w skrzydlate rumaki, z turbosprężarką i dopalaczem...

To w dni powszednie, bo w święta to jeździliście bryką zaprzężoną w strusie, pantery i gołe kurtyzany na dodatek. Chwała wam za to! A ja wam, ludzieńki, przyznaję, tego wszystkiego tylko mogę zazdrościć, bo ja w tym czasie czytał o tej historii, plus oczywiście jeszcze książki jak być bogatym. Teraz mi się płakać oczywiście chce nad tym zmarnowanym życiem, ale co zrobić?

Tyle, że - czy ja się wam, ludkowie rostomili, mądrzę, że spytam naiwnie, na tematy w rodzaju "kiedy do takiej bryki trza dolać oleju, kiedy dosypać owsa, a kiedy przywalić batem, żeby się kurtyzany nie znarowiły"?! Nie mądrzę się, prawda? (Choć faktycznie na ten ostatni temat cośtam mógłbym chyba powiedzieć.)

Więc dlaczego wy, ludkowie, mądrzycie się na temat tej historii, o której nic przecie tak naprawdę nie wiecie? (Bo nie zmarnowaliście życia!) Słyszę protesty? Darujcie rostomili, ale ani martyrologia ojczyźniana, ani duszoszczipatielnyje historyjki o przewagach przodków nad wszelkimi innymi nacjami na polach bitew i gdzie się tylko dało, to nie jest naprawdę historia. Albo, w każdym razie, tylko drobna i bardzo specjalna jej część.

Mówimy przecież cały czas o historiozofii, a więc o mechanizmach rządzących historią - hipotetycznych, nikt tak do końca nie udowodnił, że one w ogóle istnieją (to wam przyznaję ja, szpęglerysta) - więc zamykanie się w kręgu karabeli i kontusza, podkręcanego wąsa i podgolonego łba, tutaj nie wystarcza. (Zresztą, skoro było tak dobrze, to dlaczego teraz jest tak źle?)

Dobra, to była inwokacja (do was, ludkowie) i apologia (moja, w sensie pierwotnym tego słowa), a teraz będzie powrót do głównego wątku. Otóż - zastanówcie się chwilę, a chyba mi przyznacie rację... ALBO cywilizacje (używam tego słowa w powszechnie stosowanym sensie) SĄ jakimiś tam "organizmami" - organicznymi, quasi-organicznymi, czy też cybernetycznymi - ALBO też nie są. Tertium, jak mawiali Rzymianie, non datur.

Jeśli to pierwsze, to byłoby to jedno z absolutnie największych odkryć naukowych w historii. I nie mówcie mi, ludkowie moi rostomili, że to oczywiste, każdy wie i żadne odkrycie. Wyście napisali na ten temat dziewięćset stronicową knigę, że spytam? No właśnie! A ktoś taką knigę napisał, i to niemal sto lat temu. I rozejrzycie się, przyłóżcie ucho do ziemi, jak na tę "oczywistą prawdę" reaguje ordodoksyjna, znająca z której strony chleb posmarowany, nauka!

Powiedziałem jednak "jeśli", zgoda? No bo może być prawdziwa ta druga możliwość - ta, że to bzdura i cywilizacje żadnych organizmów w żadnym sensownym sensie nie przypominają. Wtedy szpęgleryzm oczywiście należy w całości odrzucić. A już z pewnością jego historiozofię, bo ew. coś tam jeszcze z filozofii może by się dało uratować. A Spenglerowi ew. można by co najwyżej pogratulować zabawnej intelektualnej sztuczki, którą on sam zapewne traktował poważnie, ale wyszedł z tego tylko interesujący i absurdalny paradoks.

W którymże z tych przypadków, ludkowie rostomili, należałoby te Spenglera teorie uzupełniać zgrzebnymi, zdroworozumkowymi teoryjkami Toynbee'ego? (Że spytam.) Albo to jest WIELKA KONCEPCJA, prawdziwa "kopernikańska rewolucja w historii", jak chciał sam jej autor...

A wtedy setki drobnych i przyziemnych teoryjek pana T. naprawdę niewiele tutaj będą znaczyć, albo też jest to wierutna bzdura, lub może wyrafinowany intelektualny żart, ale w każdym razie nic, z czego przy pomocy paru zdroworoządkowych uogólnień dałoby się zrobić poważną teorię. Tertium, jako się rzekło, nie jest dane.

Oczywiście - szpęgleryczna teoria nie obejmuje wszystkiego, bo ani nie może, ani się nie stara - i można do niej sporo dodać, twórczo ją rozwijać (zakładając oczywiście, że ona jest słuszna), a nawet to czy owo poprawić. Ale dlaczego, spytam, musi to być akurat Toynbee, a nie choćby nasze własne przemyślenia i obserwacje?

Tak czy tak nie da się postawić teorii Toybee'ego na tym samym poziomie co teorii Spenglera, bo albo jest ona o wiele poważniejsza (choć żałośnie, w mojej opinii, trywialna i bezpłodna), albo też, jeśli Spengler ma rację i naprawdę dokonał "kopernikańskiej rewolucji", po prostu nie wypada tych dwóch nazwisk stawiać obok siebie. (To ostatnie właśnie jest zgodne z moją prywatną opinią.)

Co do rozwijania, czy miejscami nawet poprawiania - to co w końcu robią Młodzi Szpęgleryści? Co robię ja sam, że spytam? (Oprócz, oczywiście, palenia kadzidełek i bicia ukłonów z twarzą zwróconą w stronę miasteczka Blankernbug.) Spengler nie znał, jako się rzekło, cybernetyki (choć ją poniekąd cudownie odgadł). Spengler nie znał baz danych i internetu. Spengler nie znał prawie komunizmu, a putinowskiego postkomunizmu to już na pewno. Sam uzupełniam go pojęciami w rodzaju "Barbarzyńców A" i "Barbarzyńców B"... I wy też to możecie robić. To znaczy nie dokładnie może to samo, ale coś w tym duchu.

Nikt tu nie twierdzi, że S. był absolutnie nieomylny w każdej najmniejszej kwestii. (W końcu jeśli się, jak on, woli Beethovena od Monteverdiego, no to widać, że jednak nawet ktoś tak genialny ma swoje ograniczenia.)

No i to by było, ludzieńki słodkie, tyle na ten raz. Jeśli Bóg zechce, i ja zechcę, to może jeszcze będą jakieś odcinki. A na razie pa, słodkich marzeń! Oraz dużo zdrowia und pomyślności.


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

15 komentarzy:

  1. Kto ma siłę, bierze za mordę.

    Czy jest jakaś inna historiozofia od powyższej?

    OdpowiedzUsuń
  2. @triarus

    Ogolnie rozumiem Twoj punkt widzenia ale obiecales jeszcze ze sie odniesiesz do Konecznego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Tygrys,
    Kupę lat. Wpadam tu prawie jak na rekolekcje. Dzięki wielkie za Twoje pisanie.
    Pozdrawiam.
    Julek Marchewka

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałem ostatnio twój plan stworzenia filozofii przez duże F. Pomysł jest ambitny. Podoba mnie się styl, w jaki pobudzasz moje szare komórki leminga pospolitego.
    Dla mnie filozofia przez duże F to jest jedno wielkie poszukiwanie, bez forsowania kategorycznych wniosków. Tak uważam na dziś, a taka wydaje mnie się też Twoja wspaniała postawa tu na Twoim blogu.
    Słuchaj: "oni" wszyscy już wszystko wiedzą. (Czasami wydaj mnie sie to okropne.)
    Jeszcze raz najlepszego dla Ciebie i Twoich gości.

    OdpowiedzUsuń
  5. @tj

    Zgrabne stwierdzenie-w duzej czesci prawdziwe i bardzo mi sie podoba ale czy to aby CALA historiozofia?
    Bo ja bym jednak powiedzial iz liczy sie takze czas i miejsce przylozenia owej sily oraz z kim do spolki(bo inaczej to mozna skonczyc jak niejaki Adolf H. czy Napoleon ktorzy choc sile przeciez mieli to slabo im poszlo)i tu wlasnie wkracza na scene wlasnie historiozofia czy ostatnio tak modna historia kontrafaktyczna.Nieco wiecej ponizej

    http://tiny.pl/hwsk3

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację Tygrysie, że w Polsce nie będzie dobrze, dopóki nasza prawica czy patriotyczna lewica nie zainteresuje się bliżej fizkulturą! Sobieski, Piłsudski, Dmowski byli nieźle podpakowani i regularnie się gimnastykowali, dlatego instynktownie czuli kiedy walić na odlew, kiedy się modlić, a kiedy uciekać.
    Niestety większość współczesnych patriotów nie zniża się do takich dresiarskich praktyk, toteż nadmiar móżdżenia doprowadza ich do śmiesznych, wynikłych z chronicznego przemęczenia i przeintelektualizowania wpadek. Wpadek bezlitośnie wykorzystywanych przez Sole i Cukry tego świata, a nawet szeregowe lemingi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Np. prof. Jaroszyński, autor znakomitych rozpraw o nauce i sztuce w kulturze/cywilizacji Zachodu, musi mieć ostatni słabszy okres, bo w swoim, opublikowanym m.in w ND i NFA artykule o marnotrawieniu przyszłych elit, zamieścił wzmianki o "magistrach weterynarii, medycyny", choć na pewno słyszał o "tytułach zawodowych równorzędnych magistrowi i magistrowi-inżynierowi" (lekarza medycyny, lekarza dentysty, lekarza weterynarii, dawniej także oficera dyplomowanego).

    OdpowiedzUsuń
  8. @ tj

    Nieco, moim skromnym, przesadzasz. Cenię wątrobiane usposobienia, lubię zgryźliwość, zgorzkniałość i cynizm, ale chyba nie masz do końca racji.

    Pierwsze primo - naprawdę mi się wydaje, że trudno marzyć o jakiejś polityce z nieco szerszym oddechem, nie mając pojęcia o historii. I że w sumie studiowanie historii pomaga w ambitniejszej polityce. No a każde studiowanie historii zawiera w sobie pewną tej historii FILOZOFIĘ, choć przeważnie jest ona nieświadoma.

    Faktycznie podejrzewam, iż Tobie by mogło wystarczyć samo trzymanie za mordę - bez żadnej ambitnej polityki, ale i tutajnie jest to aż tak proste i szpęgleryczne przewidywanie historycznych trendów sporo się może przydać.

    W końcu KIM chcesz trzymać za tę mordę, że spytam? W końcu kontrolujesz wzgl. do końca wyłącznie SIEBIE - resztę musisz jakoś podejść, przekupić, zasttraszyć, sobie zjednać.

    No a tutaj pewnie jednak przydaje się znajomość psychologii magalopolitarlnego leminga, nowego barbarzyńcy, proroka nowej religii, fellachicznego wyznawcę w stylu druga religijność...

    A więc jednak?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. @ piotr34

    Dojdzie się (Deo volente) i do niego. Po prostu Nicek nagle skądsiś wygrzebał tego dętego buca na T. (i nie mówię o Panu Tygrysie!) i coś z tym trzeba zrobić.

    Koneczny nie jest aż taki zły, choć to oczywiście żaden S. (ani żaden Pan Tygrys), w dodatku ludzie go tak kochają, że jego bym w tej Nickowej propagandzie jakoś zrozumiał.

    Ale robienie "trójnogów" (co za dziwaczny koncept, swoją drogą? voodoo jakieś, tylko chyba mniej w tym sensu) z pomocą tego liberalnego gniota, to już naprawdę wymagało mojej zdecydowanej akcji!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ julek

    Witam,y, witamy! Chlebem i solą! Naprawdę się cieszę, że tu jesteś.

    Co do dużego F... Mnie tam góra stać co najwyżej na przyzwoitej klasy sceptycyzm i dlatego S. mi tak pasuje. Innym trza by wymyślić fajną religię.

    Na razie się waham między trydenckim katolicyzmem i marcionizmem. Ach, żeby to się dało jakoś pogodzić!

    W tym wieku ekumenizmu może taka dawna herezja (ale jaka fajna!), jak marcionizm, też by nie była źle widziana? Trza by to sprawdzić!

    Trochę żartuję, ale nie całkiem.

    W sumie naprawdę sądzę, że to jeszcze nie jest czas propagandy, bo tej ścisłej elity jest po prostu zbyt mało i zbyt ona nieukształtowana. Więc faktycznie, jakieś nowe "Oświecenie" (całkiem, of course, inne!), bo inaczej to my się buntujemy, ale jak się uspokajamy nieco, to siadamy u stóp Michnika i chłepcemy mleko mądrości z jego nabrzmiałych sutek. (Tfu, co za wizja! ;-)

    Ale coś w tym, niestety jest.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Anomimowy

    W dodatku dawno dawno temu pewna lewacka (w sensie New Age), ale niegłupia, oj nie, książka, przekonała mnie, że "jesteśmy ciałem, obdarzonym duchem, a nie wolnym duchem przywiązanym do trupa".

    No, chyba, że ktoś jest schizo, ale wtedy zostaje korwinistą.

    No, a z tego naprawdę sporo różnych ciekawych rzeczy wynika.

    Ta książka to "Betrayal of the Body" Alexandra Lowena. Kolejna kniga z cyklu "jak być bogaty", które tak celnie wykpił nasz nieoceniony Nicek.

    Jemu by się parę takich książek przydało! Mnie na pewno one sporo dały.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Anonimowy

    Czyli magistra od lekarza nie odróżnia?

    E tam, są gorsze zbrodnie! Choćby lansowanie tego durnia na T. (i nie mówię o Panu Tygrysie).

    Swoją drogą, jako w końcu magister, mogę się od teraz zacząć mianować lekarzem. Ciekawe, czy mógłbym od razu zostać ginekologiem?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. triarius,

    studiowanie historii przynosi wiele pożytków, mnie o tym przekonywać nie trzeba. Tylko że przemyśliwanie różnych wielowymiarowych analogii to jeszcze nie jest historiozofia (chyba).

    Nicponiowe pytanie - czy coś wynika z tej historiozofii dla nas tu i teraz? Jakieś szczególne prognozy na przyszłość? Co robić, czego nie? - ale coś więcej, konkretniej niż kształcenie i fizkultura, bo to jest porada tak uniwersalna, że dobra na każdy czas.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Czyli magistra od lekarza nie odróżnia?
    E tam, są gorsze zbrodnie! Choćby lansowanie tego durnia na T. (i nie mówię o Panu Tygrysie)."

    To gorzej niż zbrodnia, to błąd! jak mawiał inny wybitny liberał na T.
    Takie śmieszne, wynikłe z przemęczenia i pośpiechu błędy wpychają młodych w objęcia lewactwa oraz policji tajnych, widnych i dwupłciowych.
    Władcy marionetek co by o nich nie mówić, są atrakcyjni seksualnie nawet dla wdów i panienek wychowanych w innej K/C, a prawacy i patriotyczna lewica nie.

    OdpowiedzUsuń
  15. A z innej beczki: wiecie młodzi Spengleryści jak państwo nasze kochane zwalcza bezrobocie wśród kobitek? Ano fundując im kursy na ochroniarzy!
    "Jeśli jesteś kobietą niepracującą i mieszkającą w miejscowości do 25 000 mieszkańców lub znasz taką kobietę to:
    1) wejdź na stronęWWW.PRACOWNICYNAOBCASACH.PL w zakładce Dokumenty do pobrania są formularze zgłoszeniowe
    2) do wyboru są szkolenia:
    - ochrona osób i mienia z egzaminem na licencję I stopnia
    - przedstawiciel handlowy z kursem na prawo jazdy kat. B"
    Czemu tylko na ochroniarzy się spytam? Od razu do Afgana wysyłać bezrobotne, w końcu ludzie są równi, więc dlaczego tylko chłopy mają strzelać do talibów, skoro też mają parę oczu i dwie ręce?

    OdpowiedzUsuń