wtorek, października 19, 2010

Detronizacja króla

(Jeśli ten tytuł przyprawił o atak wrzodów żołądka któregoś z rodzimych "monarchistów" - tych, co to chętnie by widzieli choćby Putina na polskim tronie, byle tylko na tronie - to na zdrowie, dobry człowieku!)

Po napisaniu poprzedniego kawałka porozmawiałem sobie z paroma ludźmi na poruszone tam tematy, przemyślałem je sobie, i teraz widzę, że chyba zbyt pochopnie mianowałem Parkinsona jednookim królem ślepych chłopiąt spod trzepaka... Tych, co to kora jak na korkowym dębie, ale kontakt ze światem filtrowany (szeregowo) przez tępe niewyspane dziecko, naćpanego abstrakcjonistę i klawiaturę, na której "e", "r" i klawisz "Shift" działają tylko sporadycznie.

Nie żebym się jakoś radykalnie wycofywał z tego, com napisał! Sprawa ta naprawdę od niepamiętnych czasów mnie u Parkinsona raziła, nadal uważam to za rzecz poważna i godną dyskusji, która w dodatku w naszym (od Boga chyba z jakiegoś powodu przeklętym itd.) kraju jest od dawna robiona w sposób kretyński, obrzydliwy i samobójczy. Uwzględniając jego luźną, nieco może szaloną i rozgadaną konwencję, to był, moim zdaniem, sensowny i potrzebny tekst.

Jednak, jak teraz widzę, bardzo być może Parkinsonowi w cytowanej tam przeze mnie wypowiedzi nie chodziło o to, co mnie, a także moich rozmówców, tak razi, a o coś w sumie innego. Szczególnie wymiana opinii z Mustrumem na niepopkach nasunęła mi tę myśl i w tej chwili wydaje mi się ona słuszna, a moja krytyka Parkinsona, oraz jego mianowanie na chłopiątkowego króla, pochopna.

W wypowiedzi Parkinsona było chyba coś poza dość typowo brytyjskim lekceważeniem wojsk lądowych (tak ukochana przez leberałów "w pełni zawodowa armia", choć jak co do czego, to oczywiście już nie). Kosztem oczywiście b. poważnego traktowania floty (na co celnie zwrócił uwagę jeden z pierwszych komentujących).

Nadal oczywiście z pełnym przekonaniem odrzucam paskudny pomysł czynienia z wojska bandy żałosnych przebierańców pod pretekstem "parad wojskowych", ale chyba jednak Parkinson myślał o czymś nieco innym. Nieco, ale istotnie innym.

Otóż jeśli mamy na przykład jakieś formacje, które istnieją od lat, powiedzmy, trzystu - przez który to czas przelewały krew wrogów, a nierzadko i własną, odznaczały się wielokrotnie, zapładniały niezliczone panny, wdowy i mężatki, łamiąc im przy okazji serca, cieszyły lud niezliczonymi marsowymi paradami itd., itd...

I mundury owych formacji naprawdę są w użyciu od tych trzystu lat - niekoniecznie cały czas na polu walki (choć przynajmniej na początku raczej powinny), ale w klubie oficerskim, na uroczystościach, balach, gdzie się regiment integruje z miejscową elitą (zapładnia itd.), koronacjach, paradach właśnie (a szczególnie paradach zwycięstwa), no to to nie są żadni szemrani przebierańcy, tylko całkiem sensowne wojsko!

Jeśli Anglicy mieliby od roku 1415 pułk łuczników, którzy od dawna strzelają już z broni palnej, a nie z łuków, ale istnieje ciągłość i to jest ten sam pułk... (W końcu ludzie się tak czy tak zmieniają, choćby dlatego, że giną na polu chwały, więc to nie o to chodzi, prawda?) No to nie ma w tym nic złego, że część takiego wspaniałego pułku (a możemy założyć, że to by było naprawdę nie byle jakie wojsko, z takimi tradycjami, te rzeczy grają rolę!) przemaszeruje przed tymi wszystkimi pannami, mężatkami, dziatwą i starcami z łukami i w swoim piętnastowiecznym rynsztunku.

Można by tak rzec, że "jeśli to się odbywa na poziomie danego regimentu, to nie są to przebierańcy, a całkiem normalna praktyka". Normalna i sensowna, bo stanowi nawiązanie i przypomnienie wszystkich tych wzniosłych, krwawych i ważnych wydarzeń, w których ów regiment chwalebnie się zapisał.

U nas jednak - a przez "u nas" rozumiem (sporo, przyznaję, na wyrost) III RP - żadnej takiej ciągłości nie ma. Nie istnieją pułki, których historia liczy się od, powiedzmy, Odsieczy Wiedeńskiej. Nawet gdybyśmy coś takiego próbowali na siłę stworzyć (jak buduje się dziś "autentyczne" zabytki sprzed wieków), to się nie da, bo po drodze był PRL, czyli ruska niewola, więc to nie były polskie oddziały!

Tu nie chodzi o to, że nasza "kawaleria" nie jeździ już na koniach i nie macha lancą, bo w innych krajach też "kawaleria" jeździ lekkimi czołgami, albo lata helikopterami, w czym nie ma nic aż tak dziwnego, a tym bardziej niestosownego, tylko o to, że naprawdę żadnej ciągłości tu nie ma i nie ma jej na tyle, że nie można tego nijak, w miarę sensowny i uczciwy sposób, obejść. U nas to są i będą przebierańce!

Jeśli lud naprawdę potrzebuje przebierańców, to, po pierwsze: należy ich puścić już po właściwej paradzie; po drugie: tym bardziej trzeba nauczyć lud, by bardziej od przebierańców kochał prawdziwe wojsko (własne!); po trzecie: stworzyć długą i chwalebną tradycję militarną poszczególnych formacji i oddziałów. To ostatnie oznacza oczywiście między innymi utrzymywanie ciągłości, ale także wiele innych spraw, które, niestety, trudno mi już uwierzyć, by mogły być w przewidywalnym czasie (w Polsce) zrealizowane. Ale fakty są faktami, prawda prawdą... A przebierańce są i pozostaną przebierańcami!

Teraz - tytułem przeproszenia Parkinsona z jednej, a rekompensaty dla chłopiąt spod trzepaka z drugiej strony - chciałem o czymś całkiem innym. Otóż Parkinson napisał coś, co mnie (z przerwami) zastanawia i intryguje do dziś, a przeczytałem to dawno.

Pisze mianowicie, że zaletą arystokratycznego systemu - takiego w którym ludzie są w dużym stopniu przypisani na całe życie do swej wysokości w społecznej hierarchii - jest to, że ludzie predystynowani (w sensie psychiki i zdolności) do sprawowania władzy i piastowania odpowiedzialnych pozycji nie muszą się przedzierać w swej karierze przez podrzędne stanowiska, do których się marnie nadają i na których się co najmniej marnują, jeśli nie gorzej, a od razu zaczynają od rządzenia.

Sprawa jest dość w praktyce złożona, mimo że teoretycznie prosta. Bez jakichś ambitnych symulacji - komputerowych, czy choćby czysto intelektualnych - nie jestem w stanie powiedzieć, ile w tym poglądzie prawdy. Tym bardziej, że wynik będzie z całą pewnością zależał od całej masy założonych parametrów, jak to: ilość zdolnych ludzi w każdej z obu tych "klas społecznych"; stabilność owej zdolności do sprawowania władzy na przestrzeni aktywnego życia; stopień, w jakim urodzony przywódca nie sprawdzi się na podrzędnym stanowisku itd., itd.

Jest to swego rodzaju druga strona słynnego twierdzenia Petera, mówiącego w sumie, iż każdy awansuje tak długo, aż osiągnie szczebel w hierarchii, czy stanowisko, na którym jest już niekompetentny, i tam pozostaje. Jest to oczywiście w dużym stopniu wyrafinowany żart, ale też sporo w tym niepodważalnej logiki, no a w dodatku wyjaśnia to wiele z tego, co się wokół nas dzieje. Wiążę się też poza tym owa teza z tezą Parkinsona, o której tutaj właśnie mówię.

Jak to się wiąże z chłopiętami spod trzepaka, spyta ktoś? A jaką mają te chłopięta korę, że ja z kolei spytam? Jak dęby korkowe, prawda? No więc proponuję im, by (na odmianę z przywracaniem standardu złota i innymi równie pożytecznymi zajęciami) wykorzystały ową korę do przeanalizowania wspomnianej tezy Parkinsona! Niech sobie przyjmą takie czy inne założenia. (Byle nam tylko potem powiedzieli, jakie przyjęli!) I niech oszacują, ile w tym twierdzeniu może być z prawdy.

Jest to oczywiście robota absolutnie bezinteresowna (w tym sensie, że realnego świata to nie zmieni), akademicka i teoretyczna - choć niewątpliwie potencjalnie w pełni naukowa i naprawdę interesująca - jednak pod trzepakiem rozstrzygane są codziennie nie tak bezinteresowne, akademickie i teoretyczne zagadnienia, prawda chłopięta?

Jeśli dostanę tutaj, w komętach, albo też na Forum Młodych, kilka naprawdę ciekawych analiz tego problemu, to niewykluczone, że ustanowię jakąś nagrodę za moim zdaniem najbardziej interesującą i sensowną. Nagrodą będzie najprawdopodobniej Uśmiech Prezesa, czyli Tygrysa - a więc nie byle pół miliona dolców na odczepnego, jak jakiś Nobel! - zatem chyba warto się wysilić. Ja tak myślę - a jak wy myślicie, słodkie chłopięta? Pocieszy was trochę mój uśmiech po stracie króla?

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

27 komentarzy:

  1. Triariusie

    Brak ciągłości rzeczywiście wyklucza paradowanie w historycznych uniformach. Ale jednak tradycje, i to całkiem bogate, mamy.

    Tak więc, zamiast parady przebierańców po właściwej paradzie, uważam, że współczesny uniform paradny/wyjściowy powinien zawierać element/y nawiązujące do tej tradycji w domenie symboli. Reprezentujące ciągłość, którą nie do końca mamy, ale której jako państwo tak bardzo potrzebujemy.

    Przykłady:
    Blacha noszona przez szwabskie wojska na klacie, to nic innego jak szczątkowy gorget.

    Kepi Legii cudzoziemskiej.

    Skrzyżowane szable w emblemacie i kapelusze US Armored Cav.

    U nas:
    Uważam, że (dla tej jednostki oczywizda) uniform strzelców podhalańskich jest dobry. Są rozpoznawalni, ale jednak wiadomo, że to ciągle funkcjonująca (przynajmniej do czasów Klicha) jednostka.

    W IIWŚ na czołgach Gen. Maczka widniał duży emblemat husarskiego hełmu i skrzydeł na pomarańczowym tle. To napewno coś co można wykorzystać, np. w formie widocznej naszywki naramiennej (tu jako przykład głowa konia u w/w US-A-C). Widoczne, rozpoznawalne, i nawiązujące do tradycji.

    W sumie sprowadza się to do tworzenia ciągłości tam gdzie ona została przerwana, oczywiście w ramach symboliki i zrozumiałych oznak a NIE panaceum liberalno-konserwatywnego trzepaka monarchistycznego. No i oczywiście, owa symbolika musi być eksponowana na prawdziwym wojsku, a nie na w pełni zawodowych pajacach i stołkowych dupogrzejcach.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Tygrys

    Się wszystko zgadza! Papuzie ferszalungi, z szalenie praktycznymi halabardami w rękach, papieskich Szwajcarów jakoś szczególnie nie rażą, ale wyobraźmy sobie podobne "lekipmą" naszej kompanii baletowej przy Grobie Nieznanego Żołnierza...

    Te parkinsonowskie maksimum awansu ograniczone przez minimum kompetencji, wydaje się dość naturalną zasadą rozrośniętych struktur biurokratycznych. Rzutki/a, dynamiczny/a, pełen/a pomysłów, tudzież atrakcyjny/a seksualnie w oczach przełożonego/ej, robi błyskotliwą karierę do momentu gdy już wszyscy zauważą, iż "ten cholerny/a głąb/ica przecież nic nie potrafi załatwić". No i wówczas przestaje być młodym/ą, zdolnym/ą,przebojowym/ą i rozwojowym/ą menedżerem/ką.

    A przy rozbudowanych strukturach "liniowo-sztabowych" jest kilka poziomów zarządzania, więc wybitny menadżer to na swojej robocie się owszem może i nie zna, ale na robocie swojego następcy na poprzednim stanowisku jak najbardziej, więc koncentruje się na wybieraniu mu jaj i geszeft się kręci.

    Zresztą powyższe jak najbardziej stosuje się do większości armii czasu pokoju, które są niczym innym tylko budżetowymi megastrukturami biurokratycznymi. Zaś pod gradem kul niekompetencyjność jest szybko i niezwykle skutecznie weryfikowana, i to im niższy szczebel dowodzenia to tym szybciej i tym skuteczniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos tych defilad z wywołującymi dreszcz bezpieczeństwa w plebsie zabójcami, co to dadzą w dupę wszystkim wrogom ojczyzny, wypatroszą, nabiją na pal etc.

    http://www.youtube.com/watch?v=SBLMogFDmUs

    OdpowiedzUsuń
  4. tj

    Trochę nie o tym mowa :) Ale rzeczywiście, o mało się nie posikałen ze śmi... strachu oglądając tę jednostkę.

    Gdyby jednak ją poprzedzała kolumna czołgów, kolumna ichniejszych szwejów w ich wersji feldgrau z przelotem samolotów bojowych itp., to już by wyglądało inaczej, n'est ces pas?

    I myślę, że o to chodzi. Jeżeli "show of force" to jakaś ta siła musi być.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jeszcze jedno. Jak wyżej powiedział Amalryk, praktyki menedżerskie armii czasu pokoju weryfikują warunki bojowe.

    I tutaj stawiam hipotezę, że Irak był naszą szansą (kolejną przefrymarczoną ofkorz) by sobie taką armię skonstruować.
    Stawiając twarde finansowo-sprzętowe warunki Jankesom (jak Turcy, a na to by poszli, bo to w końcu ich chłopców by było mniej w linii ognia za paręset nędznych milionów) trzeba było wysłać do Iraku 20 tysięcy ludzi i zmieniać po 5 tysięcy co pół roku. Po dwóch latach cały zawodowy jak i ochotniczy trzon armii miałby doświadczenie bojowe, a ci co wracaliby mieliby nawyk pozostawania przy życiu na koniec strzelaniny. I mielibyśmy to jako jedyna armia w EU, jak i w NATO. De facto jako jedyna na świecie, nawet u kacapów tak nie jest. I to mógłby być prawdziwy zaczątek prawdziwej armii. Wtedy, 2003-06, jeszcze można było ze względu na uwarunkowania geopolityczne. Teraz? Teraz jest wielka śmierdząca klicha.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Mustum

    Pełna zgoda z emblematami i strzelcami. Emblematy jasne - tutaj nie ma przecież żadnego problemu przebierańców. Brać pełnymi garściami!

    Strzelcy podhalańscy są super - nawet przy przerwaniu ciągłości. Tutaj działa jakaś regionalna zasada i ciągłość formacji ma mniejsze znaczenie.

    Co do szkolenia w Iraku też zgoda, choć to nie jest dokładnie to, czego my potrzebujemy tutaj, na tych równinach, wobec putków, merkelów i lemingów tego świata. Ale chociaż świst kul nad uszyma i te rzeczy by się naszym szwejom przydał.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. @ tj

    Ci Grecy to się rzeczywiście nie obcyndalają! Przy nich to nawet dziewiętnastowieczna burżuazyjna opera zaczyna wyglądać na rzecz poważną i niepozbawioną smaku!

    To jednak muszą być nie byle jacy twardziele, skoro ośmielają się paradować w tych koronkowych halkach i bamboszach! I na pewno okoliczne wdowy i sieroty o tym wiedzą, inaczej lud kulałby się ze śmiechu, zamiast dostawać patriotycznego orgazmu.

    Twierdzę, że to muszą być niesamowite twardziele! Faktycznie puścił przodem parę tysięcy czołgów, parę milionów myśliwców, jaką globalną rakietę z setką głowic... I to by naprawdę był przerażający szoł!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. @ c.d.

    "Puścił by", alternatywnie "puścić".

    Sorry!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. Amalryku
    Ci papiescy Szwejcarzy :) to pióra i halebardy mają przy wejściu do Bazyliki i Domu Papieskiego.

    W piwnicy (tam gdzie przebywa w każdej danej chwili 80% z nich) to oni mają SIG-Sauery, granaty, paralizatory i inne fajne zabawki. No i do tego przechodzą niezły młyn szkoleniowy i indoktrynacyjny. Oni są dokładnie tym, o czym Trarius prawi: przebierańcami za których kostiumem kryją się zęby.

    Nie zmienia faktu, że to nie na nasze warunki.

    OdpowiedzUsuń
  10. W wyniku ataku na łódzką siedzibę Prawa i Sprawiedliwości zginęła jedna osoba, druga walczy o życie. Sprawca twierdził, że chce dokonać zamachu...

    ..."na Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ nienawidzi jego oraz całej partii. Ze względu, że Jarosława Kaczyńskiego nie było w biurze PiS sprawca oświadczył, żę ukarani będą inni pracownicy łódzkiej - siedziby Prawa i Sprawiedliwości."

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Mustrum

    Tygrys mnie ubiegł ale może dokładniej wyartykułuję mą piękną myśl.

    Hmm... No nie wiem, czy umiejętności nabyte w quazi policyjnych akcjach przeciwpartyzanckich, w terenie górzystym połączone z zabijaniem, w sumie nam Bogu ducha winnych, afgańskich kozodupców, jest taką najbardziej pożądaną skarbnicą doświadczeń militarnych do wykorzystania na naszej sielskiej, rolniczej równinie?

    W końcu Ruskie ,po głupawych pierwszych przymiarkach do ofensyw w stylu Żukowa, szybko się połapali co jest tromfem i ograniczyli bezpośredni udział bojowy w tym terenie do oddziałów desantu i specnazu. A pozostałe 70-80% pełniło służbę garnizonowo-konwojową pijąc i ćpając z utęsknieniem oczekując końca turnusu.

    Nie wiem czy jest jeszcze możliwe aby Polska powtórnie nie zamieniła się (wg. słów Clausewitza) w "bezbronny step (...) drogę publiczną, po której grasują obce wojska."

    Przy okazji. Powiedzcie mi jak się mają do siebie te dwie cyfry oznaczające wydatki wojskowe i stojący za nimi potencjał obronny dwóch państw; Polski i Szwajcarii.
    9,1mld$ i 3,6mld$. W pierwszym przypadku 100tys. żołnierzy, z klamotami od sasa do lasa, broniących 3,5tys km granic (w tym tylko ok. 1/3 górzystych), a w drugim 135tys.,plus 77tys.rezerw w stałej gotowości, broniących 1,8tys. km granic twierdzy alpejskiej.(Nie wspominam tu w ogóle o ich obronie terytorialnej, tego że każdy dorosły facet ma w domu mundur i giwerę nie tylko swoją ale nawet po dziadku etc.)

    No zgadnij kotku na co idą te nasze pierdolone miliardy?

    OdpowiedzUsuń
  12. @ tj

    A dziarski 60-cio latek to skąd miał kopyto? U Ruskich na placu Walthera raczej nie kupił, a Legitymacyjkę osoby dopuszczonej do posiadania broni też zaposiadał? A kto mu ją wydał? A w jakim celu? A jakie uzasadnienie decyzji? No, ciekawe, ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
  13. Amalryku
    Nie zgadzam się, a w każdym razie nie całkowicie się zgadzam z tym co prawisz. Każde nabyte doświadczenie bojowe jest cenne, a różne pola walki jednak wydają się zawierać elementy wspólne (chociaż tu się mogę mylić, w końcu jestem lajkonikiem). Poza tym Irak to jednak nie Afganistan. No i co mi po lokalnych kozojebcach, jeżeli ich kosztem moglibyśmy mieć trzon armii po chrzeście bojowym to dla nas by było dobrze. Że dla nich źle? A co mnie oni obchodzą. Inna sprawa, że musieliby wszyscy nasi uczestniczyć bezpośrednio w akcjach, ni tak jak kacapy w afganie jak opisujesz.


    "No zgadnij kotku na co idą te nasze pierdolone miliardy?"

    Jakto "na co"? Przecież żyje się lepiej, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Mustrum

    Fakt, ty o gruszce ja o pietruszce. Irak to jednak była inksza inkszość, ja cały czas myślałem o Afganie.

    OdpowiedzUsuń
  15. ha, siedziba pisu naprzeciwko mojej roboty jest, to akurat musiałem dzisiaj nie pójść. bym gościowi niszczarkę sprezentował w główkę, alboco.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj,śtrasznie skąpo z tymi informacjami, od przebojowego i bezkompromisowego dziennikarstwa śledczego, o najnowszym bohaterze lestabliszmą naszego mocarstwowego państwa prawa;
    62 lata, taksówkarz, być może powiązany z SB, broń sobie wydziergał z "gazówki", nienotowany...

    No więc mamy do wyboru; albo dziarski Ryszard Cyba, stary ubecki kapol (jak większość kurew, taryfiarzy, cinkciarzy et consortes) z nadmiaru uczestnictwa w życiu medialnym, naszych wiodących publikatorów, postanowił własnoręcznie pchnąć sprawy z obszaru pustej gadki w obszar heroicznych czynów (za pomocą przewiercenia lufy swej gazówki w zaciszu blaszanego garażu i noża kuchennego); albo został do tej zaszczytnej roli delikatnie przygotowany...

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Amalryk

    Jakoś do mnie ta spontaniczność faceta słabo trafia.

    Sapienti sat, a przynajmniej powinno.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Tygrys

    "Jakoś do mnie ta spontaniczność faceta słabo trafia. "
    Bo to jest ta sama forma spontaniczności, która towarzyszyła buntowi pewnego gorzelnika z Biłgoraja (czy tam innego Pacanowa).

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi również trudno uwierzyć w spontan w tak kłujących w oczy sprawach. Zbyt wiele podobieństw do sprawy ks. Popiełuszki się narzuca. Nie chodzi nawet o datę; bardziej fakt zamordowania jednego z tych co to "jątrzą", który jednocześnie daje pożądane przez władze wrażenie chaosu i pretekst do wzmacniania uścisku jednocześnie udając współczucie i ojcowską troskę. A kto miał zrozumieć, ten zrozumiał.

    Zamordowanie kogoś z PO musiałoby być pretekstem ostatecznym. To nie ten etap. Morderstwo PiS-owca jest w sam raz.

    Dobrze pisze na ten temat Ziemkiewicz, choć dochodzi do przeciwnego wniosku: http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/siebie-samych-nienawidzicie,1547000,2789

    OdpowiedzUsuń
  20. @tj
    To ten gruby Rycho był ubekiem, gdzieś to Ziemniakiewicz obczaił czy strzela w ciemno? Bo jeżeli ma jakieś przesłanki, to wnioski jakie wyciąga świadczą o głębokim braku znajomości materii - spontanicznie to tacy pacjenci sobie mogą strzelać ale w swój łeb.

    A odpalenie jakiegoś anonimowego gościa z drugiego szeregu ,to klasyczne rozpoznanie walką, ot tak, jak daleko można się już posunąć. Wszak dobrze wiedzą że zabicie teraz Jarkacza to zbyt ryzykowna gra. Pomalutku, wszystko w swoim czasie...

    OdpowiedzUsuń
  21. Jarkacza nie będą musieli zabić. No chyba, że popełnią na nim samobójstwo jak już bedzie siedział w pierdlu za propagowanie faszyzmu i antydemokracji.

    A co do RAZ'a, to i tak dużo napisał. Więcej niż po nim się spodziewałem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Amalryk,

    nie wiem, ale podejrzewam, że RAZ z obawy przed niezawisłym sądem pilnuje się by czegoś nie chlapnąć, zwłaszcza, że może być pewien, że na niego dybią.

    Mustrum,

    ano. Możnaby pomyśleć, że ta akcja z mobilizowaniem kadr w celu zamknięcia sklepów z dopalaczami jako próba generalna przed likwidacją opozycji też była niepotrzebna. Przecież w razie usunięcia samego JK PiS przestanie być jakąkolwiek siłą polityczną. Bo kto nim pokieruje? Bielan?

    OdpowiedzUsuń
  23. No i proszę, gość (tzn. desperado doprowadzony do obłędu seansami nienawiści Jarkacza)to były cinkciarz, ciężko pracujący onegdaj (jak oni wszyscy) na kontakcie z SB, ze zdiagnozowanym rakiem (no idealnie!), broń to żadna tam przewiercona gazówka, tylko przedwojenny małokalibrowy Walther (najpewniej chodzi o Mod.9 na nabój browningowski 6,35)- co praktycznie odcina trop broni w śledztwie, no miodzio! Trudno sobie wymarzyć idealniejszego kandydata.

    OdpowiedzUsuń
  24. Amalryk,

    w dodatku już pojawiła się propagandowa wrzuta, że mamełe delikwenta siedziała w psychiatryku.

    A mówią, że ideałów nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  25. @ tj
    My siedzący z dala od naszego politycznego, pożal się Boże, lestabliszmą jesteśmy zdani na budowanie jakiegoś kupy się trzymającego obrazu sytuacji ze strzępów prawdziwych informacji, domysłów i lawiny medialnego badziewia produkowanego na pokarm dla leminga.

    Ale po ostatnich miesiącach jedno wydaje się pewne, obecna ekipa walczy już nie o władzę, ale o uchronienie się przed kryminałem, w wypadku przegrania najbliższego parlamentarnego konkursu piękności w przyszłym roku na rzecz partii JK. I ta świadomość znacznie dodaje towarzystwu wigoru.

    JK nie jest przybyszem z Alfa-Centauri, zna tę menażerię od lat z nią politycznie wzrastał i dojrzewał.Jest aktualnie gigantycznym i jedynym realnym zagrożeniem dla układu co gwarantuje nam kolejne ciekawe sekwencje zdarzeń.Myślę też, że JK jest świadom, że samotny szeryf to wygrywa tylko w westernach i jakoś się asekuruje.

    Pono nasi miłościwie nam panujący chcieliby nawet, w swej dobroci niepojętej, objąć go ochroną Boru, ale sądząc po profesjonalizmie w chronieniu brata, to raczej pozostałbym na jego miejscu przy tych byłych gromowcach.

    OdpowiedzUsuń
  26. @ Wsie w mieście?
    Na czym dokładnie ma polegać naśladowanie sprawdzonych patentów XIX-wiecznej lewicy na przetrwanie medialno-policyjnej nagonki i skuteczną kontrofensywę w walce o rząd dusz?
    Ma być jak w "Mazurze kajdaniarskim" czy z deczka subtelniej jak w manifeście Giennadija Giennadiejewicza?

    OdpowiedzUsuń