poniedziałek, maja 23, 2011

O kulturze w sieci i godzeniu w sojusze

Dzisiaj dwa drobiazgi, które mi przed chwilą przyszły do głowy. Oba na czasie.

* * * * *

Lud, który daje się łapać na ckliwe utopijne bajdy, płaci za to zawsze bardzo drogo. Przykładem może być fakt, który właśnie obserwujemy: w kraju mającym samych przyjaciół i sojuszników niemal wszystko staje się "godzeniem w sojusze" i "szkodzeniem przyjaźni między narodami".


* * * * *

O tym już tu i ówdzie parę razy wspominałem, ale przypomnę w związku z tą spontaniczną (jak zwykle) i nastroszoną świętym oburzeniem (jak zwykle) "dyskusją" w mediach o "kulturze w internecie, a raczej jej braku".

Otóż parę lat temu ktoś spytał mnie, czy zgodziłbym się, by on podał mojego blogaska do konkursu na "Blogera Roku". Zgodziłem się, bo co mi tam, a zresztą byłem ciekaw reakcji tłumów. To było w tym roku, kiedy to w kategorii "Blog Polityczny" wygrał potem Mistrz Toyah ze swoim Teatrzykiem Moralnego Niepokoju. Czyli chyba rok 2008.

Jury składało się tam z nastojaszczich sław rodzimego dziennikarstwa - różne tam Żakowskie i inne takie. Czyli ludzie, którym bym po najdłuższym życiu ręki nie podał, nie mówiąc już o czytaniu ich płodów, ale też od początku się zwycięstwa nie spodziewałem - po prostu byłem ciekaw i czemu miałem się nie zgodzić?

No i zaraz otrzymałem od tego jury emailem potwierdzenie - że mój blog został przyjęty w kategorii "Blogi Polityczne". Potem się nic przez parę dni nie działo, aż w końcu postanowiłem osobiście sprawdzić, co tam się w owej rywalizacji dzieje i jak mój blogasek wypada.

Poszedłem ci ja na adekwatną stronkę i szukam mojego bloga w tym spisie... Szukam... Szukam... Szukam... I nic. Nie ma! Że znam życie, to się nawet przesadnie nie zdziwiłem, nie mówiąc już o przesadnym martwieniu. Miałem wtedy gdzieś blisko samego szczytu kolekcję znaczków wyrażających stosunek do Unii Europejskiej - stosunek, nadmienię, negatywny. (Teraz to jest po linkiem na moim blogu, wtedy nie sposób było tego nie dostrzec, kiedy  ktoś próbował się profesjonalnie z moim blogaskiem zapoznać.)

Tak więc naprawdę się nie zdziwiłem, że red. Żakowski się moim blogiem nie zachwycił. I tylko na pożegnanie rozejrzałem się po tytułach blogów, które miały więcej od mojego szczęścia. W sensie, że bardziej panu redaktorowi przypadły do gustu i się do konkursu załapały. Jakoś żadnych wyraźnie prawicowych, patriotycznych, propisowskich, czy antylewackich tytułów nie dostrzegłem - natomiast sporo z nich wyrażało wprost przeciwne przekonania, i to bez zahamowań.

Najbardziej przypadł mi do smaku blog o smakowitym tytule "PiSuary". Krótko i konkretnie! To tyle bym miał do powiedzenia na temat kultury w internecie i troski o nią koryfeuszy mediów III RP. Nie mówiąc już o takich drobiazgach, jak obiektywność, uczciwość... Tu się wtrzymam, bo jeszcze chwila, a dojdę do patriotyzmu i demokracji, a to już będzie absolutna paranoja! (No, chyba że byśmy mieli mówić o patriotyźmie radzieckim i demokradcji ludowej, ale to nie moje tematy.)


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

19 komentarzy:

  1. Na, ale to wszystko się właśnie sprowadza do "patriotyzmu radzieckiego", "umiłowania łojczyzny ludowej" i walki o kulturę w internecie... o kulturę proletariacką!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy zaglądasz czasem na Rebelyę Tygrysie? Czytałeś jak polscy Tradsi kpinkują z biskupów zabraniających picia piwka na stadionach? Jeszcze lepsza jest dyskusja o (nie)omylności papieży w kontekście rehabilitacji, a może i przyszłej beatyfikacji abp. Lefebvre'a. Rozważania o kościelnym i magiański zakazie lichwy oraz o sposobach ich obchodzenia też niczego sobie!
    Czy nasi prawacy nie pojmują, że skoro nawet tacy tradycjonaliści jak oni nie wierzą w nieomylność Papieża i wyśmiewają pouczenia "Epidiaskopu", to nie ma się co dziwić lemingom, że liczą na legalizację przez KRK antykoncepcji, aborcji i eutanazji (skoro lichwa i kremacja doczekały się akceptacji ze strony Kościoła)?

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Anonimowy

    Nieczęsto, ale ostatnio w ogóle mało w tego typu miejsca zaglądam. Swoją drogą proszono mnie, żebym czasem coś na rebelyę napisał, więc się zapisałem, ale nie udało mi się nigdy zalogować. Coś jak kiedyś z Nowym Ekranem, kiedy jeszcze miałem ochotę. (Czyżby i tu i tu jakaś agentura kontrolowała dostęp? Na NE o tyle to do mnie trafia, że tam oni flirtują z korwinizmem, a ja znany jego pogromca. A przynajmniej tak sobie pochlebiam.)

    Co do tradsów zaś... Widzę to jako naprawdę złożoną sprawę, której się nie rozwiąże w sensowny sposób bez sporej dozy filozofii. Chłopiętom się wydaje, że już, już wieszamy i strzelamy, ale to bzdura, a do tego to i tak się skończy po 2 tygodniach najdalej, kiedy to lud zacznie błagać Michników i Barrosów o powrót do władzy i zrobieniu choćby krzty porządku.

    Niestety, cholernie mnie to martwi, że ludzie takie są tępe i całkiem tego nie pojmują, ale cóż - widać tu leming i tu leming...

    Z tradsami w końcu, konkretnie:

    1. na pewno trza odrzucić całe Oświecenie - świetnie rozumiem intelektualny sceptycyzm w stylu Spenglera-Tygrysa, ale cała ta łatwa i oczywista "naukowość" wszystkich tych Actonów/Berlinów/Popperów/Kołakowskich - NA DRZEWO!

    2. jeśli ktoś jest wierzący, to powinien być fundamentalistą i skrajnym tradycjonalistą - nic innego bowiem (już) w chrześcijaństwie nie ma, co by mogło cokolwiek (w ziemskim świecie, bo o zbawieniu duszy się nie wypowiadam, choć też miałbym wątpliwości);

    3. ci fundametnaliści muszą jednak mieć sporą dozę zdrowego awerroizmu, bowiem dogmaty itd. to jedno, a naukowe HIPOTEZY, które jednak się sprawdzają i dają możliwość ew. przypierdolenia wrogom (a im dają możliwość przypierdalania nam) są nie do obejścia!

    4. muszą też owi fundametnaliści umieć się zbratać z takimi jak ja - powiedzmy ostrymi spenglerycznymi sceptykami bez żadnych faktycznie religijnych odruchów, choć oczywiście dotyczy to samo też tych drugich, tyle, że ja z tym nie mam cienia problemu, uważając się prywatnie za katolika i czując stosowne katolickie wzruszenia (podejrzewam nawet, iż mocniej, niż większość oficjalnych i praktykujących dzisiejszych katolików);

    5. co drugi biskup to w końcu TW, a to nie ułatwia akceptacji ich pouczeń;

    6. co do nieomylności... jasne! Tyle, że zauważ, iż kiedy KK (kiedy jest sobą i działa z sensem) jest JEDYNĄ w praktyce reakcyjno/konserwatywną siłą, to mamy spenglerowskiego Kapłana z totalnym monopolem... A gdzie Rycerz/Krzyżowiec/Wierzący szlachcic/chłop/rzemiecha? (Nie mówiąc już o ew. inkwizytorze.)

    Sądzę, że z jednej strony oczywiście trza głosić i akceptować nieomylność i autorytet w sprawach etyki, ale z drugiej strony trza by jakoś tak zrobić, żeby głos świeckich - W CAŁKIEM INNY SPOSÓB NIŻ TO ZROBIONO W V2, I CAŁKIEM INNYCH CHYBA ŚWIECKICH - także był słyszalny i ZRÓWNOWAŻYŁ katolicyzm księży/teologów/zakonników/ministrantów/proroków.

    To jest moim zdaniem absolutnie konieczne, jeśli ma być kontr-rewo i jesli katolicyzm jeszcze miałby odegrać istotną rolę w historii, ale sprawa - jak sam pewnie się łacno zgodzisz - wydaje się niezwykle trudna i na pewno gładko i bez strat najprzeróżniejszego rodzaju się nie obejdzie.

    Byłbym faktycznie b. ciekaw Twojej na ten temat opinii. Jak również ew. opinii innych.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. Ot, mądrego to i miło posłuchać!

    Ale się cóś ostatnio zaniedbujesz Tygrysie! Czyżby kryzys twórczy wieku średniego?

    Wiem, wiem! Mnie, na ten cały syf wokół, to się już nawet rzygać nie chce!

    OdpowiedzUsuń
  5. ad. 1. Wśród tradsów nie brakuje wrogów Oświecenia (I Renesansu, i Nominalizmu). Inna sprawa, że Arystoteles został zweryfikowany negatywnie już przez hellenistycznych uczonych aleksandryjskich (wiem, że to totalitaruchy wredne, ale ich koncepty były po prostu zgodne z faktami i nadal z nimi są zgodne...), że nie wspomnę o Kolumbie, Galileuszu, Newtonie, Darwinie, Ardreyu i paru innych.

    ad. 2. jasne, że powinien być tradsem, tylko jakim tradsem? Brawariem, który kamienowałby kobiety noszące spódnice za kolana, a zarazem uważa, że człowiek nie ma prawa zataić prawdy, ani zabić nawet gdyby od tego zależało życie jego matki???

    ad. 3. Hipotezy owszem dają możliwość przypierdolenia, ale sam wielokrotnie dowodziłeś Tygrysie, że całe to móżdżenie jest w sumie niekonieczne do zwycięstwa. Goła przemoc, trening, morale, "kły" itd. są w sumie dużo ważniejsze niż scholastyczne pogaduchy.

    ad. 4. na Rebie się bratają, taki Grzegorz Braun dostał oklaski na KULu, a w końcu to zatwardziały heretyk. Piekara jest nawet satanistą, a głosuje na PiS.

    ad. 5. brakuje uczciwych inkwizytorów.

    ad. 6. Krzyżowcy i wierzące rzemiechy gromadzą się u Nicka.

    ad. 7. ale jak tu wierzyć w nieomylność, kiedy jeden Papież podważa werdykty poprzednika, jeden biskup głosi ewolucjonizm, drugi kreacjonizm itd.? Komuchom było łatwiej, bo po prostu zabijali "poszukiwaczy sprzeczności", ale też musieli nieźle nabiedzić z wyszukiwaniem i poprawianiem pism młodego Lenina, starych numerów Prawdy itd.

    OdpowiedzUsuń
  6. "...całe to móżdżenie jest w sumie niekonieczne do zwycięstwa. Goła przemoc, trening, morale, "kły" itd. są w sumie dużo ważniejsze niż scholastyczne pogaduchy." - I tak i nie.

    Tak, bo jak mawia pewien klasyk:

    "Lud nie nawraca się na religię głoszoną przez bojową mniejszość, tylko na tę, którą narzuca mu mniejszość militarna. Chrześcijaństwo i islam o tym wiedziały, komunizm o tym wie."

    Nie, bo gdy opadnie bitewny pył;

    "Wielobarwność rewolucyjnych pochodów szarzeje niepostrzeżenie przyjmując zimny kolor policyjnego uniformu."

    Ale w tej naszej krainie żałosnych helotów, to zasadniczo możemy sobie tylko mile pogawędzić.

    Ani "nasza" mniejszość nie jest bojowa, ani tym bardziej militarna. Co jest o tyle paradoksalne, że "militarność" obecnie nami zawiadujących praktycznie jest zredukowana do poziomu kabaretu.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Amalryk

    Jak to w końcu jest?

    Gorzej się zaniedbuję i zaniżam poziom, kiedy piszę, czy kiedy nic nie piszę?

    Co do rzygania zaś, to chyba nieco przesadzasz. Jakiś powód by się znalazł. Na przykład ojro zaczyna zdychać. Sporo to jeszcze czasu zajmie i wszyscy za to "przez nos" zapłacimy, ale siekiera już do pnia przyłożona.

    Tak że wróg zdycha, a że my zdychamy z nim... To tylko o nas świadczy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Anonimowy

    Wrogość wobec Oświecenia... To znaczy ja np. nie miałbym wielkiej pretensji do świata (Historii, czy czego tam), że takie coś kiedyś istniało. Jako francuskie naśladowanie Anglii (która jest wyspą itd.) i krytyka rzeczy, które już całkiem nie działały (z przyczyn szpęglerystycznych), a przy okazji faktycznie sporo mniej lub bardziej nieodpowiedzialnych figlasów.

    Ja tam jakoś nie mam problemu - w świecie czystego Ętelektu, bo na ziemi to mi jak dotąd marnie wychodzi - z połączeniem ekskluzywnej arystokratycznej elitarności z republikańskim duchem równości (wszystkich OBYWATELI, bo lemingi, swołocz i zdrajcy na drzewo!). No a bez tego obudzenia się Ludu (ach!) za pomocą i w postaci wszystkich tych Jasiów Kubusiów i innych tam Oćców Amerykańskiej Rewolucji tego by się w końcu nie dało zrobić. Albo czegoś podobnego i równie, z naszego pkt. widzenia, naiwnego i mało sympatycznego.

    To nie tyle Oświecenie jest koszmarem - niech by sobie te 50 lat potrwało, skoro musiało, jeśli np. Katolicyzm nie potrafiłby sobie z tym prądem poradzić, to ma problem i coś by z tym trza, ale ono trwa już dobre 300 lat, a to stanowczo zbyt długo!

    Zresztą, patrząc eksternalistycznie (jeśli rozumiecie ten żargon historii idei, ale to użyteczne pojęcie) i SZPĘGLERYCZNIE, to całe to przenoszone trzystuletnie Oświecenie to po prostu C. naszej faustycznej K/C. A ta C. jakaś niewydarzona, pedalska i w ogóle. Zgoda?

    Wprawdzie w Rzymie to też szybko poszło w stronę jedwabi i dworów pełnych eunuchów, ale jednak nasza C. ma wyjątkową podatność na różne idiotyzmy, np. Socjalizm Etyczny, wiarę w "Wolny Rynek"...

    Patrząc już super historiozoficznie - niemal na granicy religii - sprawia to wrażenie, że jednak JEST tu miejsce na LEPSZĄ, WŁAŚCIWĄ interpretację ducha i potrzeb naszej C. No i Barrosy tego świata tego nie zrobią, więc może jednak my...?

    Na razie ojro zaczyna zdychać, więc warto by się zmobilizować.

    Czuj Duch, Pręż Się zatem! ;-)

    Co do KK zaś, to jest w ogromnym kryzysie. Skoro np. taki Nicek wymyśla sobie z głowy jakieś niesamowite, i w dodatku pozbawione realnej żywotności, choćby potencjalnej, herezje.

    Ja tam widzę dwie możliwości:

    1. skrajny trydencki fundamentalizm w doktrynie, liturgii itd., przy jednoczesnym traktowaniu spraw Wiary jako IDEAŁU i jednak życiu pełnią życia jakichś tam krzyżowców czy innych grzesznych i ułomnych, choć do ideału dążących i co pewien czas czyniących pokutę, ludzi...

    2. wpuszczenie tylnymi drzwiami Marcjonizmu, któren jest słodki, mądry (na tle herezji Nicka-Hrabiego przynajmniej), pozbawia nas sporej porcji b. trudnych problemów (sapienti sat) i, jak sam stwierdzam, cholernie do ludzi trafia - do tego stopnia, że sam muszę potem nieraz hamować dobrych skądinąd katolików, przypominając im, że to herezja.

    Inaczej sądzę, że Katolicyzm jest w Historii praktycznie skończony. Tutaj bez autentycznej Rewolucji już się nie da. Trza po prostu odwrócić trend ostatnich... w pewnym sensie 200 lat, nie mówiąc już o V2, któren musi, moim skromnym, zostać odrzucony i chyba POTĘPIONY, i to szybko. Z sakralną szmirą, gazetowym "hieratycznym" językiem, klaskaniem Papieżom i wszystkim tym paskudztwem.

    Pzdrwm

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Tygrys

    "Gorzej się zaniedbuję i zaniżam poziom, kiedy piszę, czy kiedy nic nie piszę?" - Co mnie tu kolega pokrętną sofistyką wyśpiewywać chce pochwałę lenistwa?
    Ale też, po prawdzie, wszystko zostało już powiedziane...

    "...ale siekiera już do pnia przyłożona." - No! Ta pociecha ,to w świetle tych igrców, które najprawdopodobniej rozpoczną się na karczowisku, to powiem Ci że jest taka sobie!

    My Tygrysie nie zdychamy! Nas po prostu nie ma! Jesteśmy tylko błędnymi ognikami na bagnach pogrążonych w oparach wyziewów z jakiegoś tam "gazownika wybornego" czy całej reszty tego gówna!

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Amalryk

    Święte słowa!

    Pozostaje mi tylko pełne zadumy milczenie.

    (Z drugiej strony, dodam w nawiasie, więc jakby całkiem nie - lepiej by było, jakby się tym pedałom udało?)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. Pedały są bezsilne wobec wyroków przeznaczenia. Oni nawet nie będę syndykami masy upadłościowej.Zagłada najwspanialszej i najdrapieżniejszej Cywilizacji w dziejach ludzkości, to będzie prawdziwy Dies Irae!

    Ale ta hipotetyczna kudłata zgraja, która wtargnie na rumowisko, nie będzie w cale w lepszej sytuacji. Nie ma możliwości ogarnięcia tak finezyjnej i imponującej spuścizny technologicznej, jak i nie ma możliwości przetrwania iluś tam miliardów żyjącym właśnie dzięki niej (bo nie będzie po prostu co do gęby włożyć - kanibalizm to rozwiązanie tylko na krótką metę).

    OdpowiedzUsuń
  12. Co sądzisz Tygrysie o "Zapomnianej rewolucji" Russo? Autor, matematyk i filolog klasyczny w jednej osobie, udowadnia, że nowoczesna, empiryczna nauka oraz inżynieria powstały już w hellenistycznych monarchiach Egiptu Ptolemeuszy, Pergamonu Attalidów, Syrii Seleucydów etc., że już wtedy znano heliocentryzm, młyny wiatrowe i wodne, silnik parowy, wyrafinowane zegary mechaniczne i mechaniczne urządzenia nawigacyjne (exemplum "zegar z Antikytery"), płodozmian, dwa obiegi krwi, logikę, a nawet psychoanalizę! Późniejsi uczeni jak Bacon, Kopernik, Kepler, Galileusz, Freud, Frege etc. po prostu mozolnie zrekonstruowali odkrycia hellenistyczne.
    Bardzo spenglerytyczno-tygrysia jest za to teza o prymitywizmie Rzymian, którzy podbijali monarchie hellenistyczne, nie dlatego, że byli równie zaawansowani w rozwoju technicznym i społecznym, ale przeciwnie: dlatego, że byli "dziksi" od hellenistycznych Greków: silniejsi fizycznie, okrutniejsi, liczniejsi/płodniejsi, gorzej wykształceni zatem nie znający intelektualnych i moralnych rozterek, "głodni" walki, gwałtów i łupów. Ruso mimochodem podaje kolejne, budujące dla spenglerysty fakty np:
    - Jeden z Ptolemeusz sfiksował jak Stalin i urządził rzeź naukowców, analogiczą do wcześniejszych rzezi meteków;
    - wcielenie do piechoty egipskich fellachów było przeciwskuteczne, bo ta hołota nie miała sił fizycznych ani psychicznych do walki, za to żarła i dezorganizowała marsze swoimi masowymi ucieczkami i biadoleniem nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Anonimowy

    Fajny ten Twój Russo! Całkiem gościa nie kojarzę, ale chyba powinienem.

    Potwierdza szpęgleryzmy, choć sam tego nieświadom... (Ach, jakbym go chciał uświadomić!)

    Zaprawdę, niezwykle szpęglerystyczne są te jego rewelacje, muszę to gdzieś dorwać.

    Jednak zgadzamy się chyba oba, że dopiero Szpęgleryzm ukazuje to we właściwym świetle, zgoda?

    Mógłbyś podać konkretnie, co to za gość i co za książka? Czy też mam po omacku szukać po szemraych guglach?

    Wracając do Russa i Szpęgleryzmu, to szkoda, że nikt nie ma dość mocy przerobowych i rozumu, żeby przeanalizować pod podobnym kątem inne K/C - bo ciągle kręcimy się w przerębli Fausta, Apolla, z drobną domieszką Magiana i Egipta... A było ich przecież jeszcze parę.

    Hrabia, zanim się zbiesił i wrócił na łono społeczeństwa (co nawiasem uchodzi za sprzeczność wewn., ale to mit!), obiecywał się zająć Chińczykami. Ja nie mam głowy do tych ich nazwisk, które dla mnie wyglądają wszystkie tak samo, więc ich historię kojarzę marnie, choć sam S. coś tam o niej mądrze (jak sądzę) pisze.

    Cóż, szkoda, bo czasami gość całkiem nieźle kompinował, choć jednak "brudny szpęgleryzm" jest dla mnie mniej słodki, niż np. brudny boks.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Artur M. Nicpoń

    O, dzięki! ;-*

    Może jednak lepiej, żeby pisano tylko fundamentalne blogi, bo wiesz - dużo się wciąż gada, a cholernie mało robi.

    Nie?

    Ja chwilowo znalazłem sobie parę prywatnych rozrywek i z ich pomocą praktykuję stoicyzm (szpęgleryczny, of course) nie zawracając ludziom głowy. I coraz bardziej mi się to podoba, a na własnoręczne odwrócenie biegu Historii (tfu!) jakoś wciąż nie widzę większej szansy.

    Może niech mnie ktoś wreszcie czymś pozytywnie zaskoczy? (Ale prosiłbym raczej w realu!) Co ja bym sobie skwapliwie potraktował jako swego rodzaju rekompensatę za 6 lat pracy na niwie und niesienia kaganka oświaty.

    Co, swoją drogą, przeczytane ponownie, wydaje się ogromnym przecenianiem znaczenia takiego błahego pisania, jak moje. Tyle że, skoro ono takie błahe, to po co?

    W każdym razie, w tej chwili leberalizm mnie dręczy, no a potem będę się rozrywał - od kettla co on ma 28 kg, do mandoli, com ją sobie właśnie kupił na allegro. Gdzie tu znaleźć wolne moce na jakieś pisanie po blogach? Czy coś się z tego powodu zmieni? W moim życiu, w @#$% Historii?

    Jednak oczywiście miło że pytasz i cały jestem wzruszony.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. Konkretnie jest to:
    Lucio Russo "Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa, a nauka nowoczesna." wyd. Universitas. Russo pokazuje, iż hellenistyczni uczeni stali znacznie wyżej zarówno od Platona i Arystotelesa (których spekulacje - nadal będące natchnieniem dla naszej pożal się Boże! prawicy - obalali eksperymentalnie) jak i od swoich rzymskich następców jak Pliniusz, który na serio wierzył w feniksa, skrzydlate węże strzegące przypraw w Arabia Felix czy Seneka (który sądził, że wino trafione piorunem ścina się w lód, a po 3 dniach wraca do stanu płynnego, ale przyprawia pijącego o szaleństwo. Z kolei w swoim traktacie optycznym Seneka gros uwagi poświęcił wykorzystaniu luster podczas seksualnych orgii, oczywiście po to by napiętnować niewyżytych rozpustników!). Hellenistyczni naukowcy i inżynierowie znali np:
    - metodę wyczerpywania na nowo odkrytą przez Newtona i Leibniza,
    - policentryczną teorię grawitacji,
    - teorię pływów praktycznie identyczną z naszą,
    - dobre instrumenty pomiarowe np: precyzyjne zegary i wagi
    - zmierzyli długość południka z dokładnością ok. 3% i wprowadzili nowy, ulepszony stadion,
    - kombinatorykę,
    - heliocentryzm,
    - elipsoidalny kształt Ziemi,
    - konwencjonalizm w terminologii naukowej
    - katapulty pod pewnym względami lepsze od renesansowych dział (w ogóle zdaniem Russa broń palna upowszechniła się tylko dlatego, że nie potrafiono konstruować dobrych katapult; sam proch to też tylko chińska podróbka "ognia greckiego", w której naftę zastąpiono węglem drzewnym lub kamiennym)
    i wiele, wiele innych...
    i nic im to nie pomogło w walce z Rzymianami na zachodzie, z Partami czy proto-Afganami w Baktrii itd.

    OdpowiedzUsuń
  16. Więcej o Russo i jego knidze:
    http://www.universitas.com.pl/ksiazka/ZAPOMNIANA_REWOLUCJA__Grecka_mysl_naukowa_a_nauka_nowoczesna_2225.html

    Coś mi świta, że Aztecy wynaleźli komunię, celibat i monoteizm niezależnie od Hiszpanów. Organizowali ekspedycje naukowe celem odnalezienie i odszyfrowania dorobku naukowo-technicznego swoich bardziej pacyfistycznych poprzedników: Majów, Zapoteków, Tolteków itd. Mieli też własne ministerstwo prawdy, które "emendowało" odpowiednio archiwalne dokumenty w ichnich IPNach.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Anonimowy

    B. ciekawe! Podejrzewam też, że pan Russo okrutnie się tym podnieca, nie dostrzegając w tym wszystkim nijakiej ironii?

    No bo dla mnie, jak się pewnie domyślasz, jednak fakt, że nie tylko ich to nie uratowało, ale nawet trudno powiedzieć, by dużo im dało w sferze prostego ludzkiego (ach!) szczęścia (już prędzej chyba te orgie Seneki, nie mówiąc już o inspiracji do zamordowania Agryppiny), czy dążeniu do etycznej doskonałości, czym się wcześniej Grekowie podniecali (i moim skromnym słusznie).

    To była chyba taka oderwana od rzeczywistości zgraja mózgowców, jak dzisiaj nie przymierzając prawicowi blogerzy. Może jednak blogerom jeszcze do tego dość daleko, natomiast ja właśnie mam zamiar udać się te regiony.

    Z Aztekami ciekawe rzeczy prawisz i raczej wierzę, bo u nich była w sumie pełna teokracja, tyle że - nie oszukujmy się! - podstawą tego wszystkiego, jak praktycznie u wszystkich Indian, były tortury, plus ich własne masowe ofiary z ludzi, niezwykle wyrafinowane i na ogromną skalę.

    Karierę robiło się pono najłatwiej podcinając ścięgna wrogom, którzy wrogami byli tylko dlatego, że bogowie potrzebowali krwi, a potem stawiali takiego np. na postumencie i musiał się bronić drewnianym mieczem z osadzonymi w nim, zamiast ostrza, piórkami (!) przed zgrają młodych niewolników, uzbrojonych jak należy (choć bez przesady, bo metalurgia u nich leżała).

    Cudne sprawy, żeby tylko człek mógł być pewien, że ten z piórkami to na pewno leming, a ta reszta fajne ludzie, nie zaś odwrotnie.

    Ogólnie b. to wszystko ciekawe i warto by (kiedy już będziemy wolni, ach, i do tego bogaci) zorganizować jakieś szpęglerystyczne studia na niebotycznym poziomie - zgodzisz się bowiem chyba, że entuzjazm takich Russów dla technicznego postępu schyłkowych starożytników jest dość w sumie zabawny (czy to nie potomek Jasia-Kubusia, by the way, ino pisownię nieco uprościł? nie, bo tamten chyba taki jurny nie był i jak widział gołą babę, to płakał, może jakiś krewniak), za to S. rzuca na to naprawdę dziko fascynujące światło. I wtedy to się daje nawet dość ładnie zrozumieć, a bez tego?

    No a (wracając jeszcze) uzbrojeni w niezłomną broń Szpęgleryzmu, podbilibyśmy świat, niczym jakieś zapyziałe podwórko. Pikuś, mały pikuś. Tylko trza by to zrobić, a to nie jest robota ani na jednego gościa z migreną, w dodatku umarłego dość młodo, ani tym bardziej na kogoś bez migreny może, ale pojedynczego i bez tego geniuszu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Anonimowy

    Nie wiem dlaczego mi "niewolnicy" przyszli na myśl - Zeitgeist?

    Chodziło oczywiście o "wojowników".

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń