Rozmawiamy sobie ostatnio na temat rodzajów agresji, a szczególnie na temat agresji ASPOŁECZNEJ i jej, jak to sobie już poniekąd ustaliliśmy, ogromnej roli w polityce, historii i podobnego typu sprawach. Dzisiaj chciałbym napisać o czymś, co tę ocenę w mojej opinii umacnia, a nikt inny chyba do tego nie doszedł.
Jest to sprawa o której myślę z wyraźną przykrością, bo jest po prostu antypatyczna, a z drugiej strony od lat intryguje mnie jej specyfika, funkcja i geneza. Chodzi o coś, co ja sam nazwałem "instynktem linczu". Wspominałem tu o tym parę razy na przestrzeni tych lat, więc można sobie poszukać, ale tutaj musimy sobie to dokładnie wyjaśnić. (Pamiętam, że zaraz po przegraniu przez PiS wyborów parlamentarnych w roku 2007 napisałem o tym, ostrzegając, jakże słusznie, że teraz to właśnie będzie to, co spotka PiS i innych oszołomów.)
Cóż to by miało być ten "instynkt linczu"? Co to jest lincz, każdy wie, jednak nie każdy lincz musi być pod wpływem tego, odkrytego przez nas, instynktu - a wiele przejawów tego instynktu działania może nie kończyć się czymś, co by się dało określić jako "lincz". Choć związek między tym instynktem i tym działaniem oczywiście jak najbardziej istnieje.
Instynkt linczu to jest takie coś, co (niestety) często znajduje się w opisach historycznych wydarzeń, w "Szkłach Kontaktowych" tego świata, oczywiście wśród przestępców z psychopatami na czele... I w dziwnie wielu innych miejscach, z których wielu człek by się nigdy nie domyślił.
Polega ów instynkt linczu na tym, że słabość ofiary, jej niewinność, jej cierpienie i jego oznaki (płacz, prośby o litość itd.) zdecydowanie zwięszają zaciekłość i okrucieństwo oprawcy. Przy czym ów oprawca niemal zawsze jest zbiorowy, choćby mentalnie i wirtualnie, jednak przeważnie po prostu jest to kilku, lub więcej, oprawców.
Staram się w tym tutaj moim pisaniu nie moralizować, ale wyznam, że ów instykt linczu jest dla mnie pewnie najobrzydliwszą rzeczą siedzacą w naszej psychice. Dzisiejszy przyzwoity i cywilizowany człowiek - który nie ma powodu tępić żadnych szkodliwych zwierząt, a tym bardziej ich młodych (które jednak potem by urosły i stanowiły zagrożenie dla barci, kurników czy obór); który nie żywi się jaszczurkami złapanymi po podpaleniu sawanny...
Dla którego bezkompromisowa walka na śmierć i życie z innym plemieniem w stylu "bito Niemce jako cielce, i Niemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta" jest tylko przykrą do pomyślenia abstrakcją... Więc taki człowiek zapewne nigdy nawet nie odkryje, nie zacznie choćby podejrzewać, w sobie tego instynktu. Co jednak wcale nie świadczy o tym, byśmy go wszyscy nie mieli po przodkach odziedziczonym.
Jego źródło? Niewątpliwie nasza prehistoria - najpierw głównie zbieracko-łowiecka, a potem różne tam polowania na mamuty. Jak się żyje z łapania jaszczczurek, niemowląt antylop i małpiątek na żywność, które stanowią miłe uruzmajcenie korzonkowej diety i źródło białka, to trudno żeby ich łapanie czlowiekowi po setkach lat nie zaczęło sprawiać przyjemności, prawda? (Kot też się "sadystycznie znęca" nad złapaną myszą, jeśli akurat nie jest głodny. Trenuje do następnych łowów - zgoda, ale to raczej mocno potwierdza tezę o istnieniu takiego instynktu.)
Kiedy zaś się poluje na mamuty czy inne bizony, to też nie wyszukuje się najsilniejszych osobników (pomijając ew. sprawdziany męskości, stanowiące jednak znikomą część całej tej sprawy), tylko jakieś dziecko czy rannego osobnika. Dokładnie tak, jak to robią drapieżniki i czym się szczycą dzisiejsi myśliwi, którzy "eliminują słabe jednostki, poprawiając stan populacji, ach!"
Takie jest, moi państwo, życie i inaczej być po prostu nie mogło. (Nigdy nie może, ale chwilowo niewielu z nas poluje aby przeżyć.) To zaś pozostawiło, bo po prostu musiało, w naszej psychice owe specjalne mechanizmy, któreśmy sobie nazwali "instynktem linczu". Na razie nie powiedzieliśmy sobie nic aż tak przełomowo nowego, choć są to sprawy dość ważne (i przykre), jednak my dzisiaj mamy coś nowego i zaraz do tego dojdziemy.
Otóż przyszło mi ostatnio do głowy, że ów instynkt linczu byłby także skuteczną obroną przed przełączeniem psychiki łowcy (czy innego, turpe dictu, oprawcy) z działania w trybie agresji ASPOŁECZNEJ - optymalnej, a nawet często niezbędnej do skutecznego przeprowadzania takich działań - w tryb agresji SPOŁECZNEJ.
Czyli że zabijamy niedźwiedzicę, która nam wyjada miód z pracowicie pozakładanych barci, i widzimy śliczne małe niedźwiadki, proszące o litość. Albo widzimy (toutes proportions gardées, bo ta sytuacja jest tysiąckrotnie obrzydliwsza) biedną moherową babcię modlącą się pod krzyżem, więc ją opluwamy itd.
(Jakbym chciał się zabezpieczyć od strony politpoprawności, to bym też wspomniał o Żydach i jakichś pogromach. Jednak z niezliczonej ilości możliwych przykładów ja akurat wybrałem inne, chyba mi wolno?)
Aby podsumować, powiem, że to moje odkrycie, a mówiąc ściślej ta moja hipoteza, jeśli jest prawdziwa, potwierdzałaby ogromne znaczenie tego rozróżnienia pomiędzy agresją społeczną i aspołeczną w całej historii naszego gatunku. I znaczenie tego, by ich ze sobą nie mylić. Jeśli byli tacy, którzy tego nie potrafili, to, poza ew. jeszcze Polakami, dawno już wyginęli. Tak bowiem działa ewolucja i nic na to nie poradzisz.
Oczywiście ja tu nikogo nie namawiam, by kultywował w sobie ów instynkt linczu! Wręcz przeciwnie, bo uważam go za obrzydlistwo, szczęśliwie niewielu z nas wykonuje dziś zawód kata czy bartnika/tępiciela niedźwiedzi, no a poza tym mamy tę wybujałą korę mózgową i w razie czego możemy te sprawy traktować względnie racjonalnie.
Pozbawiając się wprawdzie owej dzikiej, praludzkiej rozkoszy, która niewątpliwie napędza dzwoniących do różnych "Szkieł Kontaktowych", ale jednak nie cierpiąc potem z powodu wyrzutów sumienia i poczucia własnej moralnej obrzydliwości, skoro już to sumienie i taką dziwną wrażliwość mamy.
Jednak ta moja hipoteza nie jest całkiem, jak sądzę, nieużyteczna, bowiem: po pierwsze - z instynktem linczu spotykamy się i będziemy się (niestety) spotykać ze strony innych (bez wskazywania palcem, każdy wie); a po drugie - jeśli mam tu rację, potwierdzałoby to ogromne znaczenie stosowania właściwego w danej sytuacji typu agresji w całej naszej prehistorii.
(Z tym, że agresja to nie musi być, oczywiście, koniecznie zabijanie, czy choćby bicie, co zresztą wynika także z naszych tu wzmianek o "Szkłach Kontaktowych" tego świata. Prosiłbym o wzięcie tego zastrzeżenia pod uwagę, choćby w przyszłych ew. donosach. Ja tu nikogo do niczego nie podburzam, po prostu staram się rozwikłać mechanizmy.)
I to by było na tyle (bo jeszcze zacznę pisać o Korwinie, który akurat w tym kontekście pięknie, choć zarazem obrzydliwie, się odnajduje, a to by mi wykoleiło cały ten, naukowy do szpiku kości, wywód). Formalnie nic do domu nie zadaję, ale proszę przemyśleć dzisiejszy wykład i może nam się uda te myśli razem rozwinąć. Proponuję pójść np. tropem ew. związku tych spraw z szeroko pojętym satanizmem.
A teraz z Bogiem i uważajcie na ogony, kiedy będziecie wracać do swych przytulnych mieszkanek!
triarius
Do diabla mam wrazenie(a wlasciwie ja WIEM)ze wdepnelismy w jeden z kluczowych tematow.Dobrze ze zachcialo mi sie zakomentowac na poczatku a Tobie pociagnac.
OdpowiedzUsuńCzy aby odpowiedzia na instynkt linczu nie bedzie zdecydowana kontragresja conajmniej o stopien wyzsza niz prezentuja "linczujacy"?
Piotr34
Piotr34
Stara zasada głosi: "Jeśli ktoś ci zamorduje matkę, musisz mu zamordować dwie". Dzisiaj rzuciłem okiem na TV Trwam i widzę "Nie zemsta, tylko przypomnienie - rzecz o Katyniu". (Czy jakoś tak.) Możesz sobie wyobrazić, jak mnie to rzuciło.
UsuńNaprawdę nie jestem krwiożerczy, raczej przeciwnie, oczywiście nikogo nie zamierzam podburzać, ale takie ostentacyjne pedalstwo mnie po prostu doprowadza co szału. Jakie to jednak typowo polskie.
Co do rodzajów agresji jednak - to choć są oczywiście różne nasilenia, sposoby, nie zawsze to przecież musi być krwawe, zresztą rzeczy niekrwawe też się potrafią b. źle kończyć, jak np. banicja w dawnych spójnych społeczeństwach, gdzie miałeś co najwyżej szansę zostać jakimś Leśnym Królem na pół roku...
Ale najważniejszym tutaj faktem jest to, że na agresję ASPOŁECZNĄ tylko nasza agresja ASPOŁECZNA jest sensowną i potencjalnie skuteczną odpowiedzią. (Pomijając rzadkie przypadki Pyrrusa i dachówki.)
Czyli to, co "odkrył" i głosi Tim Larkin od TFT. "Żeby zwalczyć psychopatę, musisz działać w tym samym trybie co on", że tak to sparafrazuję. Czyli, dla profanów, to jego: "Przemoc rzadko jest rozwiązaniem, ale kiedy jest..."
Swoją drogą mam parę nowych myśli na te tematy. Dzięki Wam za zapładnianie komętami!
Pzdrwm
Zdecydowanie polecam Tobie ponizszy blog.
OdpowiedzUsuńhttp://tinyurl.com/k598zo6
Czytuje juz od dluzszego czasu i powiem ze gosc nie mysli o biezace ale w znacznie szerszych kategoriach.Z wnioskam czasem sie zgadzama a czasem nie ale czytac MUS.
Piotr34
Na razie rzuciłem okiem i to wygląda całkem ciekawie. Fęks!
UsuńPzdrwm
Choc kilka krociutkich z obiecanych cytatow z nowej ksiazki Coryllusa
OdpowiedzUsuńO husytach
"Ne kradli dla siebie.....Byli armia nowoczesna jak brytyjskie kontyngenty w Indiach,kradli dla sprawy"
O saletrze ktora sluzyla w XVI i XVII zarowno do produkcji prochu jak i nawozenia pol
"NIe mam pojecia jak Anglicy godzili te kwestie ale przypuszczam ze po prostu ograniczyli spozycie wszystkiego wsrod warstw najbiedniejszych.Dorobili do tego jakas upiorna ideologie,jakas protestancka skrzetnosc albo cos podobnego i czekali na lepsze czasy"
No sam przyznasz ze ta sa perelki a jest tam tego ZNACZNIE wiecej-to tylko dwa z brzegu a liczylbym bym ich na DZIESIATKI.
Przykladowe tytuly rozdzialow:
Skad sie biora pieniadze kabalistow
W piecset koni do Moskwy czyli kryptografia i mowa ciala
Kompleks faustycnzy albo o prawdziwej funkcji horoskopow
Kosciol i Gielda.Swiety Piotr i Swiety Pawel.
Dyplomaci i czarnoksieznicy
Niezle co?
Szkoda ze on tak sie do tropienia watkow TYLKO finansowych ogranicza(to slabosc jego nie boje sie tu uzyc tego slowa historiozofii)ale i tak to sa mocne kawalki.
Piotr34
Tak, gość ma różne fajne intuicje, a jak się weźmie za temat, to nawet z banalnej polskojęzycznej literatury (bo języków nie posiada) potrafi wycisnąć takie info, że człek w podziwie gębę otwiera.
UsuńNa pewno myli się całkiem często (choć ja nie wiem przeważnie gdzie), masę istotnych (ardreyicznych np.) wątków i przyczyn ignoruje, ale też nie wątpię, że jest tu masa genialnie przenikliwych myśli.
Pod jego wpływem zacząłem dostrzegać diaboliczność Anglii, bo dotąt zdawało mi się, że to tylko Oświecenie, Żydzi i Ameryka, a jednak niewykluczone, że Anglia miała tu większą rolę. (Choć z tym rozbieraniem Francji chyba C. nieco przesadza, z tego co wiem.)
Protestantyzm to w ogóle wielki temat, szkoda tylko, że C. ignoruje szpęglerystyczne wątki, ale chyba gdyby nie ignorował, przestałby być sobą, ze swymi unikalnymi zalety, a stałby się jakimś Panem T., albo jego imitacją. ;-)
Choć co ja tam wiem. Żeby miał siostrę, to byśmy się może dorobili syntetyczno-antalitycznych intuicją napędzanych dzieci, a wtedy... Ach!
Pzdrwm
Ja w ogole uwazam ze choc on wiele ciekawych watkow wyciaga na swiatlo dzienne to Anglie niepotrzebnie demonizuje.Owszem jest to panstwo po protestancku pragmatyczne i czasem nawet bezwzgledne ale bez przesady-nie oni jedyni-co by nie mowic Imperium Brytyjskie to nie byla rasistowska III Rzesza ani siermiezny ZSRR.Gdyby przyjac wszystko to co mowi na ich temat C.to z taka bezwzglednoscia oni juz dawno by trzesli calym swiatem a inne narody Europy bylyby tylko wspomnieniem niczym Piktowie-jakos przeciez tak nie jest.A co do moralnosci ich polityki-coz,KAZDA (geo)polityka generuje ofiary tylko Brytole staraja sie aby owe ofiary jesli juz sa konieczne to ponosili ich wrogowie podczas gdy my ciagle rzucamy na wiatr historii stosy naszych WLASNYCH trupow-to niby w czym jestesmy od nich lepsi?Ich po protestancku interesowna (geo)polityka jest idealistycznym(zeby nie powiedziec naiwnym)Polakom obca ale wcale to nie znaczy ze nalezy UK uwazac za siedzibe szatana(jak mysli C)-to po prostu kraj pragmatyczny do bolu ot i tyle.
UsuńPiotr34
@ Anonimowy = Piotr34
UsuńWiesz, z tymi Anglikami chyba Ty nieco zbyt słodko to widzisz. Co oni przez 800 lat wyprawiali w Irlandii, to po prostu zgroza. Dlaczego tak? Przecież to nie była kolonia na końcu świata, gdzie kilku psychopatów moglo sobie robić co chciało, a nikt normalny o tym nie miał pojęcia (bo i po co?)
Czy świata nie podbili? Z tego co pamiętam, mieli największe imperium w historii. Że potem ich dopadło spedalenie, cóż... Jeśli zbyt długo żyjesz i za dobrze Ci się wiedzie, to takie rzecz są raczej normą.
Zbudowali to imperium, jak wiadomo, na porywaniu celowo upitych chłopaków do marynarki, gdzie byli traktowani jak niewolnicy najgorszego rodzaju. To była legalna i ustalona procedura, oraz cały przemysł.
Mógłbym tak godzinami, a całkiem sporo "skądinąd" (nie od Koryły znaczy) o angielskiej historii wiem. Zresztą mind you, że Koryła w tej Anglii uwzględnia Rotschildów, więc to jest poniekąd sprzedaż wiązana.
;-)
Co do Pictów, to nie wiem, czy oni znikli w taki sposób, o jakim zapewne myślisz, czyli jak Prusowie (pozostawiając szkopom swą nazwę, o czym zresztą pisze np. Spengler). Przestali się malować w niebieskie pasy i pożerać rzymskich legionistów (ten słynny legion, który wedle wielu zniknął tam bez śladu, moja krew!), zmieszali się ze "Szkotami" z Irlandii, no to i przestali być Piktami. (Albo i nie, ale to mi się wydaje sensowna interpretacja.)
Wiesz, że słynny MacBeth był całkiem legalnym władcą tego tam ówczesnego ludu wynikłego ze zmieszania się Piktów i Celtyckich "Szkotów"? Bo tam były dwa różne systemy dziedziczenia władzy u każdego z tych ludów, jeden był matrilinearny, nie pamiętam w tej chwil który, i właśnie z tego wynikł ów konflikt, oczywiście propagandowo (bo nie tylko przecie literacko, zresztą to słaba sztuka) wykrzywiony przez Szekspira. To był chyba jedenasty wiek i to by świadczyło o tym, że Piktowie nie wyginęli od zimna, nie zostali wymordowani... Nie że coś, wspomniałeś o tym na marginesie, ale jako niemal cały MacLeod i dość uświadomiony facet, uświadamiam teraz Ciebie. ;-)
Co do szatana... Na pewno nie należy się przesadnie emocjonalnie rozedrgiwać, nawet jeśli to byłby naprawdę szatan. (Przyznam, że dla mnie Rosja, jako całość i byt polityczny, na pewno jest gorsza. Skądinąd wiesz, co mówi Koryła o Iwanie IV, tak? No więc znowu byłby to ów kurewski, z przeproszeniem, Albion... Może oczywiście fantazjować, ale jeśli naprawdę opryczninę założyli Anglicy, no to mamy. Szatan jak cholera!)
Polacy jednak, poza tym, żeby się przestać dawać Anglikom wykorzystywać jak ciapki, na pewno mieliby jeszcze sporo własnych wad i nieprzystosowań do wzięcia na warsztat. Co do tego na pewno się zgadzamy. Co do kraju zaś pragmatycznego do bólu, to nie zapominajmy, że to także wyspa. I to dziwnie topograficznie umieszczona przez... Kogoś tam, nad lub pod nami.
Na razie tyle, i tak pewnie nie przejdzie.
Pzdrwm
Że uzupełnię o Piktach...
UsuńNazwa "Picti" jest przecież rzymska, a nie lokalna. Oznacza całkiem dosłownie "malowani". Tak że tutaj jest dokładnie odwrotnie niż z Prusami - lud pozostał, nazwa znikła. Chrześcijanom nie wypadało się malować na wojnę i takie sprawy. Szkocja miała w średniowieczu tyle nazw (Alba, Scotia, Caledonia itd.), że prawdopodobnie prawdziwe miano tego ludu tutaj też gdzieś się ukrywa.
Pzdrwm
Z tymi Piktami to oczywiscie "figure of speech"
OdpowiedzUsuńNo wiesz ja nie mowie ze Anglicy nie bywali brutalni(Ameryka Polnocna itp)ale to raczej byla wypadkowa sytuacji(ich protokapitalistyczna gospodarka po prostu tych Indian-zbieraczy nie potrzebowala do niczego).Ich polityka nigdy nie byla ludobojcza sensu stricte-w koncu Piktowie/Szkoci,Irlandczycy czy Walijczycy jako narody istnieja do dzis czego nie da sie powiedziec chocby wlasnie o Prusach czy w ogole Slowianach Polabskich ktore mialy "szczescie" sasiadowac z "romantycznymi" Niemcami.
Piotr34
Z Piktami to ja rozumiem. Gdybym nie był takim stuprocentowym MacLeodem, to bym się zapewne nie czapiał i nie popisywał tą wiedzą.
UsuńCo do Anglików jednak... Wiesz, ludobójstwo to nie była kiedyś aż taka prosta sprawa. Wprawdzie Tamerlan miał w tym osiągnięcia, Rzymianie też, ale to wtedy nie było tak proste, jak będzie za parę lat.
W dodatku jak lubisz, żeby na ciebie pracowali, no to mordowanie nie całkiem pasuje. To co Anglicy wyprawiali w Irlandii to dla mnie gorsze od jakichś, wzg. krótkotrwałych, proskrypcji Sulli, czy innych spraw z cyklu "Niemkinie jak świnie" (trochę mnie te psięta martwią, ale życie niestety to nie bajka).
Swoją drogą, co do Indian, to akurat kupiłem sobie książkę, w której gość podaje fajne cytaty różnych amerykańskich oćców założycieli i prekursorów praw człowieka na temat Indian właśnie, a konkretnie ich tępienia.
Byli za i to zdecydowanie! Bez żadnego obcyndalania. Nie chce mi się klepać, skanowanie też robota, ale można by to pokazać ludziom na tym blogasie. Sporo mówi o życiu, Oświeceniu, prawach człowieka, liberaliźmie...
Co do Szkotów, to istnieją bo byli jeszcze twardsi, a do tego mieli strategiczny sojusz z Francją po drugiej stronie. Poza tym tam, tak na trzeźwo i liberalnie, nie bardzo było co rabować, bo to zawsze był brardzo biedny kraj, w sensie zasobów.
Ja się zgadzam, że absolutnie każde imperium jest z natury paskudne (gdzie się podziała moja ślepa młodzieńcza milość do Ameryki!), choć niektóre jakby paskudniejsze od innych. Ruskie, niemieckie, ale angielskie chyba zaraz po tym. Czego Polacy nie chcą sobie za nic uświadomić.
Japończycy też byli zawsze dość słodcy dla swoich (jak na ten padół łez), a w swych podbojach i dla pokonanych cholernie brutalni. No a Żydzi? Opiewani w ST? TO dopiero była zgroza, a jeszcze dziś ktoś próbuje w tym znaleźć powody do chwały i inspirację. Samo to...
Ale weź na przykład taki drobiazg, że w Ameryce Łacińskiej wszyscy są mniej lub bardziej beżowi, we francuskich koloniach znacznie mniej, ale jednak, a u Anglików za cholerę. Oni po prostu w ludziach o innym kolorze skóry nie widzieli własnego gatunku. Może to był głównie protestantyzm, zgoda, ale też ktoś go, @#$%, wymyślił.
Koryła ogólnie zakłada, mniej czy bardziej słusznie, że jesteśmy, że zostaliśmy, totalnie ołgani, a nasze widzenie brytyjskiego imperium wynika właśnie z tego. Może trochę przesadza, ale chyba w tym nie aż tyle.
A jak się uwzględni sprawy w rodzaju Harry Pottera, Rolling Stones (kiedyś byli genialni, ale cała ta otoczka i kontekst, brr!).
Koryła to przede wszystkim WYBITNY ESEJISTA - nie można go czytać jako wyroczni w sprawach historii (czy jakichkolwiek zresztą), jego metoda musi sprawiać, że popełni masę błędów (zobacz jak np. ja ostrożnie próbuję postawić jakąś tezę, a jak on jest wszystkiego zawsze pewien!), ale gość zapładnia (nie tylko swoją żonę, ale i nas chłopców), a z tymi Anglikami ma chyba sporo racji.
Z tą opryczniną chyba przecież nie kłamie, a wiesz co to było? Istny koszmar - jeśli to zrobili Anglicy, to o czym my tu gadamy? Są zdolni do wszystkiego i i tyle. (A kto nie jest? Poza Polakami of course.)
Przed Koryłą taką miłość do Anglii spotkałem chyba tylko u Mackiewicza, wtedy widziało mi się to zabawne, ale idiosynkratyczne. Jednak jeśli my wciąż żyjemy w matrixie stworzonym przez cwanych żydowskich antykwariuszy... A propósito - czytałeś co ten żydowski mędrek wygłaszał przy otwarciu tego szemranego muzeum parę dni temu? O żydowskich husarzach, jego przodkach...
Obłęd! Dobry dr. Mengelman kwiczy z radości i potrząsa pejsami.
Pzdrwm
Nikt tego już nie przeczyta, ale powiem... Otóż teraz mi się wydaje, że "instynkt linczu" to jest właśnie agresja SPOŁECZNA (!), tylko specyficzna, "wykolejona" i "zdegenerowana".
OdpowiedzUsuńNie żeby to miało jakieś praktyczne znaczenie. (Chyba.)
Pzdrwm WSIech w mieście