sobota, sierpnia 04, 2018

Nietsche o Merkeli i Unii Europejskiej

Europa i byk
Świetną książkę ostatnio dorwałem na scribd.com. (Po co ja wam to w ogóle mówię? No nic, muszę jednak trochę dbać o poziom, skoro wciąż nie zdecydowałem się zlikwidować tego blogasa. Figle są fajne, ale czasem musi być i coś innego.) No więc nazywa się to: From Plato to NATO: The Idea of the West and Its Opponents... (Naprawdę mam wam to tłumaczyć? Zgroza, ale złożę to na karb waszego niekłamanego patriotyzmu, zatem: "Od Platona do NATO: Idea Zachodu i jej przeciwnicy".)

Wydane to zostało w roku 1998, autor jest duńsko-amerykański i nazywa się David Gress. Na razie przeczytałem jakieś 20 procent, ale niczym mnie gość nie wkurzył, a sporo zaimponował. Na przykład tym, że tam jest całkiem często nawiązywane do Spenglera - tak, tego naszego! - i nie tylko najmniejszego splunięcia w jego stronę, co już samo w sobie byłoby w tych czasach chwalebne, ale Spengler po prostu stanowi istotną część wywodu, jest traktowany b. poważnie i naprawdę przychylnie. Dla mnie to rewelacja, już samo to.

Tytuł tej książki może mylić, sugerując dokładnie to, co ona robiera na czynniki i właśnie krytykuje... Czyli tę liberalną (o czym się tam bez przerwy mówi, to nie jest moje wrzucanie czegokolwiek na siłę) ideę Historii, że to ona niby cały czas do przodu, globalnie, mimo czasem drobnych i chwilowych lokalnych zawirowań, w stronę coraz to większej Wolności, Praw Człowieka, Dobrobytu...

Tego wszystkiego, co tak dobrze znamy z tej Propagandy, którą chłepcemy, chcemy tego czy nie, codziennie, i którą już nauczono nas traktować jako coś innego, niż Propaganda właśnie. (Czyli? Czyli jako Rozrywkę, Edukację, Po-Prostu-Zwykłą-Ludzką-Przyzwoitość, Kulturę, Dobre Obyczaje... Itd.) Krótko mówiąc cała Historia miałaby płynąć z nieludzką wprost konekwencją tak, by się zrealizować w LIBERALNEJ amerykańskiej współczesności... Która oczywiście może i powinna być jeszcze udoskonalana, ale na razie stanowi absolutny szczyt tego co było.

Ten pogląd wabi się po angielsku The Grand Narrative ("Wielka/Wzniosła Narracja" dla niedouczków out there), jest tego sporo nieco się od siebie różniących wersji, ale w sumie, mówię wam ludzie, jako niedoszły akademicki historyk i człek, który się historią zabawia od pół wieku, przerażające jest ile tego cieknie do nas "z góry", po prostu "jako Historia - obiektywna, naukowa, bez żadnych tam ideologicznych czy religijnych odchyleń..."

Prawie każda mniej lub bardziej popularna książka o Historii, plus część czysto akademckich, stręczy nam właśnie tę wizję, jako coś absolutnie oczywistego. Natomiast pan Gress, gdyby ktoś jeszcze sam na to nie wpadł (np. czytając Ardreye, Spenglery i Pany T.)  pokazuje nam dobitnie, że to zostało pracowicie stworzone, posklejane z różnych tam... W konkretnym (nawet nie zawsze podłym, bo mówimy o nieco dawniejszych czasach, kiedy jeszcze Merkele i Gersdorfy nie grasowały tak bezczelnie) celu...

I to jest naprawdę bardzo intersujące, jak ten nasz Gress to wszystko przedstawia, przciwstawiając temu m.in. naszego Boskiego Spenglera... (Swoją drogą, dopiero w tej książce znalazłem parę drobiazgów, drobiazgów powtarzam, sugerujących, że nowe badania, archeologiczne itd., mogłyby nieco podważyć niektóre, fakt, że na ogół mniej istotne dla całości, tezy Speglera. Choć sam Gress nic takiego nie mówi, to całkiem moje refleksje.)

Co jeszcze...? Może to, że tam, w tej książce znaczy, jest nawet pośrednio obecna nasza druga Wielka Miłość, mianowicie Robert Ardrey. Konkretnie go autor nie wymienia, ale mówi o filmach na tamat upadku Cesarstwa Rzymskiego, i powiada, że "niewątpliwie najwybitniejszym był Ben Hur". Scenariusz zaś do owego Ben Hura jest dziełem Ardreya właśnie, i za niego chyba zresztą dostał tego Oscara za scenariusz.

Swoją drogą z Ben Hura widziałem tylko końcową część, może tak z jedną trzecią, ale wydał mi się to film o bardzo chrześcijańskiej wymowie, w dodatku w sposób absolutnie nienachalny, co mi mocno zainponowało. Kiedyś  będę to musiał chyba obejrzeć w całości, co najmniej z powodu Ardreya. (Innym znanym filmem z nienachalnym chrześcijańskim przekazem jest dla mnie "Czerwona Oberża". B. dobry film! Takoż "Apocalypto".)

No dobra, było na poważnie, teraz muszę wam jeszcze zapewnić nieco rozrywki. (Tak Marysiu? Tylko to się liczy?) Jak również uzasadnić przecie ten tytuł, który was tu przecie przyciągnął, bo bez niego komu by się chciało oderwać od słodkiej piersi Ziemkiewicza czy innego K*wina, by przyłazić w takie zapoznane i po prostu dziwaczne miejsce.

No więc pan Gress, zastanawiając się pokrótce nad pochodzeniem nazwy naszego kontynentu, cytuje Nietschego (odkreślony!), który mówi coś w tym stylu, że: "Europa jest kobietą, a kobiety, jak wiemy, czasem dają się uwieść bestiom. W tamtej starej legendzie był to byk, a dzisiaj niech mnie Bóg broni, bym miał wymienić nazwę tego stworzenia!" Było to, po prawdzie, powiedziane wiele lat przed UE i Merkelą, ale skoro i wtedy miało jakiś tam sens, no to co poza sensem może być w tym stwierdzeniu dzisiaj?

I na tę miłą nutę na razie się pożegnamy, nie płaczcie za bardzo! A więc pa!

triarius

P.S. 1 Byłbym zapomniał! Książka, o której mówiłem ładnie naświetla także okoliczności powstania tej przedziwnej ideologii Konecznego, którą z takim nabożeństwem... Wiadomo! Konkretnie to, dlaczego my zostaliśmy akurat Rzymianami (ach!), a Niemce akurat Bizantianami. Nie ma o tym nic oczywiście wprost, ale człek zaczyna sporo rozumieć.

P.S 2 Może jednak należało się zdecydować na ten doktorat z Historii Idei w Uppsali, skoro mimo wszystko daje się pisać tak dobre i tak uczciwe książki z tej dziedziny. Co za melancholijna konstatacja po latach!

14 komentarzy:

  1. To odróżnienie lewaka od leminga po ich aktywności (Lewak to wojownik i aktywista. Leming to glina, z której można ulepić wiele różnych naczyń.) jest lepsze od prób rozróżniania ich po poglądach. Przecież jak sam Gospodarz tego blogaska zauważa, poglądy co pokolenie ostro przesuwają się na lewo. To co dla naszych dziadów i babek było skrajnym lewactwem np: legalność skrobanek, służba kobiet w zbrojnych formacjach mundurowych, kapłaństwo kobiet, obowiązkowe żłobki i przedszkola, permanentna inwigilacja, pieniądz bez oparcia w kruszcach i pracy dziś jest oczywistą oczywistością nawet dla ludzi uważających się za reakcjonistów, tradycjonalistów, identytarystów.
    A jak gospodarz wyobraża sobie te Kontrę? Biurwa traci kontrolę po zbytnim wysyceniu proletów muslimami i zielonymi ludzikami Putka? Czy przychodzi ograniczona wojna więc biurwy rzucają do walki jedyny obdarzony jajami element czyli niedobitki prawaków i swoich bezideowych silnorękich? A ci odwalają podobny numer jak weterani 1905 carowi i Kiereńskiemu w 17?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sypanie piasku w tryby i ew. modlitwa, to, obawiam się, jedyny realny plan na dziś. Plus ew. stanie z Uga uga u nogi, żeby to wyrazić oględnie nie ułatwiać za bardzo niektórym. Bez Armageddonu chyba niewiele się da zrobić, ale my się przecież nawet osobiście nie znamy! Na początku tzw. "stanu wojennego" jednak potrafiłem nawiązać koktakt z paroma ludźmi (mimo spania do południa), a teraz do ilu bym trafił. (Nie mówiąc już o przezabawnych próbach przenocowania na sianie u b. zamożnego i okrutnie prawicowego wirtualnego znajomka sprzed lat.)

      Zastanawiam się ostatnio co można zrobić minimalnym nakładem, no i, poza oczywiście lekturą Aradreya, doszedłem, że trza by organizować ideologiczną (filozoficzną, niech będzie, ale praktycznie) partyzantkę tam, gdzie lewacki totalitrany front już przeszedł i odniósł (jak zwykle, jak Amerykanie w Iraku) swoje miażdżące zwycięstwo. Czyli np. na ile potrafimy, odkręcać "równouprawnienie", choćby w słowach, co właśnie ja tu próbuję robić. Lewizna ma front - obecnie, jak widzimy, "Prawo" - ale wszędzie na raz jednak być nie może, i za linią frontu jest miejsce na nieco odkręcania.

      No a prawdziwe konkrety? Tak publicznie? Przecież ja mam tu więcej ubecjilewackich hunwejbinów i ruskiej agentury, niż wiernych (w miarę) Czytelników! Nie odzywają się, zgoda, ale to tym bardziej...

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Przeczytaj "Dzień Jaguara" i może jeszcze "Dzięki bogu za gejowskie śluby".

      Pzdrwm

      Usuń
    3. Że uzupełnię...

      Drogę widzę przez Biały Pas, w sensie omawianym tutaj (dość niepełnie i chaotycznie, fakt) tzn. Saulo Ribeiro itd. Czyli UODPORNIENIE SIĘ NA LEWACKO-LIBERALNĄ NARRACJĘ OSOBIŚCIE.

      2. Gra na łyżkach, kościach, a jak Bóg da, to i na tin whistlach czy gitarach - "King of the Fairies" i "Carricfergus". (Guiness opcionalny.)

      3. Uga uga - głównie jako osobisty kontakt w celach godnych. Nazwij to "budo" (sorry Mustrum, ale jednak).

      4. I z tego ew. potem zagończykowskie ataki na słabe pozycje wroga.

      Pzdrwm

      Usuń
    4. A co do pieniądza kruszcowego, to o nigdy tego już nie będzie, jak długo będzie nam panować Faust. Tutaj raczej chodzi o trzymanie za twarz, na ile to konieczne, po prostu EKONOMII. Ona nie ma prawa totalnie rządzić - po prostu! Spekulacji, dyskontowania przyszłości, wirtualności w ekonomii Faust nie uniknie nigdy.

      Ale jeśli Ekonomia ma być pod kontrolą, to i Leminga nie da się jak dotychczas przekupywać za jego własne, w koroporacji zarobione, pieniądze... Wszystko byłoby inaczej, ale sza, bo to jest...

      Pzdrwm

      Usuń
    5. John Law to odkrył i to był taki sam geniusz, jak np. Machiavelli. Można to uznać za pesymistyczne odkrycie, tym niemniej jednak to był Taniec Siedmiu Zasłon dla Zachodniego intelektu.

      Pzdrwm

      Usuń
    6. Co ci faceci mówią? Można to zęterpretować tak: "Jeśli chcemy moralne ekonomii, albo moralnej polityki, to MUSIMY TĘ MORALNOŚĆ TAM SAMI EXPLICITE WPROWADZIĆ - samo z siebie nie ma to po prostu z moralnością nic wspólnego, to oddzielne dziedziny.

      Czyli usuwanie durnych Hipostaz, jak i u Pana T.

      Pzdrwm

      Usuń
    7. Lewizna też tak sądzi (też chce moralnej polityki i moralnej gospodarki, po prostu odwrotnie definiuje dobro i zło niż tygrysiści), stąd te rewolucje, długi marsz przez instytucje.

      Usuń
    8. Nie mówiłem, że chcę, tylko "jeśli chcemy". (Fakt że bym chciał jednak.)

      Lewizna "też" chce? I co z tego wynika? A poza tym problem w tym, że lewizna chce o wiele więcej, nad tym akurat można by jeszcze podyskutować.

      Pzdrwm

      Usuń
  2. "A co do pieniądza kruszcowego, to o nigdy tego już nie będzie, jak długo będzie nam panować Faust."
    Ale Faust już długo nam nie popanuje. Jest już baaaardzooo stary, żeby nie rzec martwy i się rozkłada. W starej UE magiany już mają swoje nogo zony.

    "Tutaj raczej chodzi o trzymanie za twarz, na ile to konieczne, po prostu EKONOMII. Ona nie ma prawa totalnie rządzić - po prostu! Spekulacji, dyskontowania przyszłości, wirtualności w ekonomii Faust nie uniknie nigdy."
    Ale jak Fausta pochowają i przebiją osinowym kołkiem rozkwitną nam hawale aż miło!

    "Sypanie piasku w tryby i ew. modlitwa, to, obawiam się, jedyny realny plan na dziś. Plus ew. stanie z Uga uga u nogi, żeby to wyrazić oględnie nie ułatwiać za bardzo niektórym. Bez Armageddonu chyba niewiele się da zrobić"
    Ale Armagedon już trwa. Adrianopol już był.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz, daruj, mocno ograniczoną wyobraźnię, skoro sądzisz, że to co teraz mamy, to już Armageddon.

      Rozkada się niewątpliwie, ale żadna Rosja czy Kitaj od dyskontowania przyszłości nie odejdą, bo po prostu tego się już zrobić nie da. Nadzieja ew. w rychłym zlodowaceniu, ale wtedy kruszczowego pieniądza też nie będzie - co najwyżej paciorki z kości mamuta... Chciałem rzec szczura albo wróbla.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Masz, daruj, mocno ograniczoną wyobraźnię, skoro sądzisz, że to co teraz mamy, to już Armageddon."
      Miałem na myśli nasz lokalny Armageddon - ostateczny kres faustynizmu w starej Europie.

      "Rozkada się niewątpliwie, ale żadna Rosja czy Kitaj od dyskontowania przyszłości nie odejdą, bo po prostu tego się już zrobić nie da. Nadzieja ew. w rychłym zlodowaceniu, ale wtedy kruszczowego pieniądza też nie będzie - co najwyżej paciorki z kości mamuta... Chciałem rzec szczura albo wróbla."
      Nowe zlodowacenie można przyśpieszyć. Kilkadziesiąt bomb wodorowych, ew. także HAARP.

      Usuń
    3. Fakt, jest kilka innych opcji. Nawet powrót do czasów Proroka też to załatwi. Ale wiedzy o możliwości dyskontowania przyszłości ludzkość (ach!) nie straci tak łatwo, raczej jednak tylko wraz z umiejętnością pisania itp.

      Pzdrwm

      Usuń

  3. U Ernesta Kluge nawet najwięksi piewcy nowych technologii zauważają, że drony, kompy i rakiety są na dłuższą metę bezsilne wobec prokreacji i żaru wiary muslimów:
    "Zresztą talibowie nie muszą iść w technologię, oni zwyciężąją prostotą, prokreacją i niższymi cenami. Utrzymanie jednego GI Joe w Afganistanie to koszt (średnio) 1 mln FEDów rocznie. Za jeden milion FEDów ISIS jest w stanie wyszkolić i wyposażyć kilka kompanii piechoty zmotoryzowanej. Talibowie się odtwarzają szybciej niż USA jest w stanie naprodukować laserowo naprowadzanych rakiet i są tak długo nie do pokonania jak długo są w stanie produkować nowe zastępy wojowników. Z kolei używanie drogich rodzajów broni skonstruowanych do niszczenia miast na afgańskie wioski jest bez wojskowego sensu. Efektem tego zachód ponownie przegrywa wojnę ze wschodem zupełnie tak samo jak USA przegrały w Wietnamie mimo przewagi jakościowej, technologicznej i kontroli przestrzeni powietrznej."

    OdpowiedzUsuń