poniedziałek, stycznia 30, 2012

Katzenbrenner & Kastraci

Nie szukajcie rock-and-rollowego zespołu z tytułową nazwą na YouTube, bo go nie ma. (Właśnie sprawdziłem w Guglu.) I zapewne nigdy nie będzie. Czemu? Bo zgwałciłoby to prawa autorskie, różne ACTA i inne takie, co pociąga za sobą różne nieprzyjemności. Jeśli Waaadza tak, oczywiście, zechce, bo inaczej to nie.

W jaki jednak sposób by zgwałciło, spyta ktoś, skoro takiego rock-and-rollowego zespołu nie ma? No ale przecież jest taka właśnie partia. Czy jak to nazwać. Gdzie? A no w sejmie III RP. W tym cyrku? Tak, w tym ruskim cyrku właśnie, który niektórzy zwą "polskim sejmem". (I nie mówię o międzynarodowym i tradycją owianym sensie tego słowa. Który także chwały nam, nawiasem, nie przynosi.)

No i ta partia mogłaby np. wystąpić o zgwałcenie im nazwy. Lepiej nie ryzykować! Za to warto może tej nazwy używać, pisząc o owej partii. I o całym tym (z przeproszeniem kurw) kurewskim syfie, który w naszym nieszczęsnym kraju robi za politykę i państwo. Tego typu celne (jak sobie pochlebiam) i lapidarne hasełka są cenne w "publicznym dyskursie", marketingu, pijarze i czym tam jeszcze.

A w tym wciąż jeszcze MY, czyli "druga strona" w stosunku do tego szamba, jesteśmy dupy. Tak więc polecam termin Katzenbrenner & Kastraci na określenie tej partii z jej przyległościami. Dowolnie szerokimi, może być od Brukseli po Władywostok. Alternatywna nazwa: Partia Kastratów.

Jeśli ktoś ma ochotę, proszę używać bez kompleksów i bez lęku o "pogwałcenie praw autorskich"! Moich konkretnie w tym przypadku, bo ja te nazwy właśnie, w genialnym olśnieniu (wywołanym obejrzeniem sobie wczoraj późnym wieczorem na TV Trwam scenki z "polskiego sejmu", wiecie której) odkrył (no bo przecież nie "wynalazł").

Może ktoś wkrótce napisze błyskotliwy tekst pod którymś z tych tytułów. Oby! Może ktoś użyje jednego z tych terminów w swoim błyskotliwym tekście. Może wkrótce pojawią się one na jakimś transparencie, albo na murze. Wtedy, jako ich poniekąd "ojciec", dumny będę jak paw, ale nie tylko to. Po prostu takiego "marketingu" nam potrzeba.

I mam niepłonną, że inni też wytężą umysły, żeby podobnie (jak sobie pochlebiam) celne (albo i celniejsze, jeśli potrafią, oby!) określenia odkryć czy wynaleźć. Dobrze by było! No bo i cóż byśmy robili bez dotychczasowych odkryć: bez "lemingów", "tuskoidów", "europejsów", "waluty ojro", i czego tam jeszcze?

Co byśmy prezentowali w tej "publicznej debacie"? Odwieczne polskie rany, plus "módl się i pracuj"? Na kogo "pracuj"?! Na tych...? Bez żartów! Najpierw ich, tych wszystkich... Sami wiecie. Do uczciwej pracy. Czyli w kamieniołomach. A potem się będzie rozważać kwestię ewentualnego zakasania rękawów.

Żadne tam "pomożecie?", zanim to bractwo weźmie się do uczciwiej roboty. Za miseczkę ryżu dziennie. To tak jak z upadkiem PRL - ja od razu, czyli w głębi "stanu wojennego", mówiłem, że w ten upadek uwierzę, kiedy zawiśnie Urban. Nie zawisł, nie zanosi się nawet by to mu groziło - no to i mamy dalej PRL. W coraz paskudniejszej wersji, niedługo pewnie dojdzie do lat czterdziestych XX w.

I tak samo tutaj - żadnego zakasywania rękawów! Żadnego "módl się i pracuj!", dopóki całą masa rzeczy się ISTOTNIE nie zmieni. A "ISTOTNIE" oznacza tutaj kamieniołom, a co najmniej ciasną celę na długie lata. Nie wykluczając konopnego sznura, w wariancie optymistycznym. I nie chodzi tu tylko o to MIEJSCOWE kurestwo (z przeproszeniem kurw), bo to sprawa dużo bardziej globalna.

OK, wracając na zakończenie do meritum - jak odtąd nazywamy Ruch... Tego tam, nie da się tego nazwiska napisać... No właśnie: Katzenbrenner & Kastraci. Brawo! Alternatywnie Partia Kastratów. Zgoda?

A teraz niech każdy poskrobie własne swoje szare komórki i wymyśli coś równie słodkiego na coś równie paskudnego! I wtedy te demonstracje, a także blogi, nabiorą nowego czaru i, da Bóg, nowej skuteczności. Amen!

triarius

P.S. A teraz idź i przytul lewicowca!

12 komentarzy:

  1. @ WSIe w Mieście

    A w ogóle (żeby sam sobie wpisać komęta) to mam podejrzenie, że to nie będzie "brunner", ino zapewne "brenner".

    Nie chce mi się zniżać do tego narzecza (do czytania S. w oryginale i tak nie dojdę), ale po szwedzku "brunn" to jest "studnia", a "palić" to będzie "bränna", z czego by wynikało, że po niemiecku raczej będzie jakaś z "brenn-".

    Ale cóż, czy to ważne? Niech nam jakiś folksdojcz zwróci uwagę, to dopiero sprawa się rozkręci, i to w dobrym dla nas kierunku!

    No a "brunner", nie zapominajmy, ma jedną cholerną zaletę - od razu ewokuje tego szkopa z Klossa.

    Ja Klossa wprawdzie widziałem pewnie raz, może dwa, i bez entuzjazmu, ale tego ichniego ubeka pamiętam. I on się ludowi zapewne zbyt przyjemnie nie kojarzy, choć @#$% Kloss zapewne tak, co jest paranoją, ale jakże typową dla tego nieszczęsnego ludu!

    W końcu tutaj chodzi o PROPAGANDĘ i cały ten "tekst" został napisany właściwie jedynie po to, by wylansować owe dwa (propagandowo nośne, jak sądzę) określenia.

    Tak że nie wyrzucać mi ew. braku poziomu i głębi, bo tu nie o to tym razem chodziło!

    (Choć faktycznie coś głębokiego i wspaniałego chętnie bym napisał, tylko nie potrafię, ale to inna rzecz.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  2. @Tygrys

    Owszem, studniarz zamiast palacza, ale i tak jest pięknie!

    Tylko, że kastraci to przynajmniej dysponowali rzadkim i pięknym głosem, a ci u tego złamasa to są tylko pierdolone pedały i to głównie w wersji "cwel".

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Amalryk

    Jasne, głos. Ale, skoro tu o propagandę chodzi, to jednak możemy być spokojni, że Carissimi i Farinelli tego świata nie są raczej życiową miłością zamieszkującej dziś III RP młodzi.

    Zaś określenia w rodzaju "Lider Partii Kastratów", przyznasz, są słodsze niż powiedzmy tego lidera pokraczne nazwisko. No i to ma swoją marketingową nośność! W sensie "czarny pijar".

    A miłośnicy Carissimi'ego jakoś to chyba przełkną.

    Sam uwielbiam tenory altowe, choć akurat jedyny autentyczny kastrat sprzed lat, którego nagranie istnieje, kompletnie mi nie zaimponował, bo po prostu, pomijając tandetne ozdobniki, fałszował. Niewykluczone, że fałszował ze starości, albo też to była kwestia samego nagrania.

    Zresztą to było już późne belcanto i naprawdę wierzę, że te wczesne kastraty były dźwiękowo super. (A także były wysokie i miały dłuuugie kończyny, oraz bombiaste klatki piersiowe. W końcu nie kastrowano ich na starość, jak to Górskie.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Amalryk (i ŚWIAT)

    Jednak zmieniłem mu tę pisownię.

    Merkelo vincisti!

    (Zrozumiał ktoś ten dowcip?)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Iwona Jarecka

    Czemu Merkel pokonuje? Bo mi się co raz mniej chce pisać i coraz mam niższy poziom? ;-)

    To też, ale poważnie - gdzie masz, że Merkel pokonuje? Szukam i nie widzę.

    Pozdrawiam jak najczulej

    OdpowiedzUsuń
  6. Merkelo vincisti!
    Tutaj, no chyba, że tłumacz google mi źle przetłumaczył.;(

    OdpowiedzUsuń
  7. a poziom Twojego pisania, jest jak zwykle b. wyskoki, więc nie kokietuj pychu cudny.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Iwona Jarecka

    Nie, dobrze przetłumaczył. Teraz rozumiem. Chodziło mnie o to (aby język gładki - też), że ja tu się zniżyłem do babrania w niemieckim narzeczu.

    Którego np. nigdy nie chciałem się uczyć, mimo że mi się moja matka, b. w tym dobra, nieraz narzucała. Bo po prostu nie trawię.

    No i to że się babram, to poniekąd sukces dzisiejszych Niemiec, w tym Merkeli.

    (Swoją drogą wiesz, że to parafraza słynnych, choć zapewne apokryficznych, ostatnich słów Juliana Apostaty?)

    Co do mojego pisania zaś - cudnie, że Ci się wciąż podoba, ale faktem jest, że mam do tego coraz mniejsze przekonanie i coraz mniej wygląda to tak, jak ja bym chciał, albo chociaż byłbym skłonny zaakceptować.

    Problem, że nie mam pojęcia co z tym zrobić...

    Pzdrwm czule

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Iwona Jaraceka

    Nie, cesarza Juliana Apostaty: "Galilaee vincisti!"

    (Cezar, jakby coś, nie był cesarzem. Choć związek oczywiście jest.)

    Pzdrawm

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, sorry, tak mi się skojarzyło. Juz teraz dzięki Tobie wiem.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń